Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

MarioJ

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 984
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Zawartość dodana przez MarioJ

  1. Myślę że przesadzasz Piotrek. 1. Mieliśmy twarde założenie że działamy w górę do 16 i wracamy drogą podejścia. Widno było do 18. 2. Czujemy się na tyle silni że możemy iść w góry bezpośrednio z busa 3. Mieliśmy nadzieję że ruszymy około 10 na fokach, niestety podróż się przedłużyła. Poszliśmy z rozpędu wg planu. 4. Wiele wejść na Mont Blanc odbywa się tak, że najpierw robi się aklimatyzację z marszu na niski 4-tysięcznik, klasyka to Gran Paradiso. Przykład przewodnika tutaj http://przewodnikwysokogorski.com/wyprawy/mont-blanc, przykład relacji http://www.skadinagrani.pl/2017/11/gran-paradiso-4061-m-npm.html 5. Napisałem od razu P.S. w relacji, przeczytaj. 6. Poza tym nie wszystko zawsze wychodzi idealnie. Dzięki temu są przygody, ważne aby się dobrze skończyły.
  2. A teraz coś mojego zupełnie subiektywnego. Pierwszy dzień wyszedł nam trochę w poprzek planu. Nie weszliśmy na szczyt, a zrobiliśmy poważny żleb w fajnych warunkach śniegowych do zjazdu. Poza nami nie było tam żadnej innej ekipy, żadnych śladów, śnieg całkowicie dla nas. W pozostałe dni mieliśmy super jazdę frirajdową w dużych ilościach, jakich nie da się zrealizować nigdzie w Polsce. Mieliśmy wejście na wysoki szczyt, czyli takie kompletne spełnienie skiturów. Jendnakże mi najwięcej satysfakcji dał ten pierwszy dzień w pięknym żlebie bez śladów innych narciarzy. Zgrana ekipa, trudne podejście, zwroty akcji, kluczenie między skałkami. Na końcu drogi piękne widoki a wszystko zakończone emocjonującym zjazdem. Po prostu bajka. @marionen Podejście jest idealnie komplentarne do Czerwonej Ławki, tylko mieliśmy troszkę bardziej miękko, więc zjazd był przyjemny. Jest to też podobna trudność do wejścia na Rysy, więc teraz mogę powiedzieć że jestem gotów zmierzyć się z tą górą od polskiej strony !
  3. Zaczynam relację z pierwszego dnia. Rano dojeżdżamy busem Jurka do Saas-Grund, tam wchodzimy na kwaterę, szybko się wypakowywujemy i od razu pakujemy plecaki na wyjście. Wybieramy się wysoko w obszar lodowca, więc zabieramy cały szpej lodowcowy oraz dwie liny, jedną 30m i drugą zapasową 20m, do tego raki, czekan, harszle, ABC. Aha, chciałem jeszcze przedstawić drużynę: Kamil, Robert, Wujot i Mario niżej podpisany. Wszyscy z Wrocławia. W busie został ustalony plan, że chcemy wejść na szczyt Weissmies o wysokości 4023m. Jak na pierwszy dzień działalności oraz niezbyt dobrze przespaną noc (jak to w busie), plan dość ambitny, chyba nawet zbyt ambitny . Droga na szczyt rozpoczyna się na trasie narciarskiej w ośrodku Saas-Grund, więc blisko kwatery. Możemy działać do zmroku i prawie prosto z tras wjechać na kwaterę bez używania dodatkowego transportu. Wjeżdżamy kilkoma odcinkami kolej do najwyższego punkt ośrodka, do miejsca o nazwie Hohsaas na wysokość 3200m. Do szczytu pozostaje 800m vertical, niby nie dużo ... Stajemy na śniegu, spoglądamy na naszą drogę i jesteśmy trochę przerażeni. Lodowiec ma dużo szczelin i seraków i jest bardzo stromy, trudno to stwierdzić z daleka ale wygląda powyżej 40st, może dochodzić do 50st. Na zdjęciach historycznych wyglądało to bardziej przyjaźnie. Dyskutujemy o ramach czasowych. Ustalamy że pochodzimy max do 16:00, tak aby zostawić sobie godzinę na zjazd i godzinę bufora, zmrok zaczyna się o 18:00. Ruszamy na nartach o godzinie 11:30, trochę słabo jak się później okaże. Ale w pierwszy dzień wcześniej się nie dało. Mapa zdjęciowa historyczna, na której czerwonymi kropkami jest zaznaczona "droga normalna": Stan obecny: Zbliżamy się do lodowca i szukamy bardziej przyjaznej drogi podejścia. Kawałek zjeżdżamy w dół trasą narciarską, szukamy punktu z którego można już ruszyć do góry na fokach. Decydujemy się w końcu zjechać z trasy, oglądamy krajobraz i wychodzi że już zaraz widać szczeliny. Więc postanawiamy się uzbroić do końca, czyli zakładamy uprzęże, sprzęt asekuracyjny wpinamy do szpejarek i wiążemy się dłuższą liną. Przy bliższym oglądzie sytuacji wypatrujemy dość szeroki żleb, który ma cały czas ciągłość pokrywy śnieżnej, przynajmniej w obszarze w którym go widzimy. Trochę trawersujemy lodowiec, trochę zjeżdżamy w dół i stajemy u podstawy żlebu. Tam okazuje się że szczelin nie widać i po krótkiej próbie podejścia do góry decydujemy rozwiązać się z liny, którą Kamil bierze na swój plecak. Robi się coraz stromiej, regularnie około 35-40 st. I tak generalnie podchodzimy do góry. Wszystko byłoby fajnie, ale jesteśmy na wysokości ponad 3000m i nie mamy aklimatyzacji. Okazuje się że nasze tempo jest tragicznie wolne. W połowie żlebu zaczynamy się orientować że do szczytu nie dojdziemy. Pojawiają się głosy żeby może zawrócić, ale większość tego nie podchwytuje, więc przemy do góry. Powoli wykrystalizowywuje się że chcemy dojść do końca żlebu, do linii horyzontu. Mamy nadzieję że tam będzie jakaś miła przełęcz z ładnymi widokami, gdzie zrobimy piknik Gdzieś w połowie żlebu mamy skałę na drodze i przejście śnieżne jest 90 st w prawo po bardziej stromym kawałku (może 50st nachylenia) z nawianym śniegiem. Rozważamy jak to pokonać (harszle, raki, na wprost czy zakosami) i zastanawiamy się czy nie poleci. Pierwszy idzie Robert, który wybiera przejście z buta i z czekanem w ręku. Przechodzi uskok bez problemu, więc ja decyduje się na podobny sposób, narty na plecy, czekan i kijek w ręce. Po przejście tego krytycznego fragmentu żleb znowu idzie w górę. Jednak po jakimś czasie nastromienie rośnie, a śnieg w miejscach nasłonecznionych jest coraz mniej stabilny. Przy nachyleniu 45st już bardzo trudno robi się zakosy na fokach, więc zapada decyzja że chowamy się w cień i przechodzimy na podejście w rakach. Ten kawałek prowadzi Kamil, który toruje monotonnie drogę w kopnym śniegu. Jest bardzo ciężko, wysokość nas coraz bardziej zwalnia. Chociaż widoki coraz lepsze. Na szczęście ściana żlebu kiedyś się kończy i dochodzimy do wypłaszczenia. Z tego co pamiętam mamy godzinę około 15:30. Ale robi się cudowna pogoda, wychodzi pełne słońce, a poziom chmur jest zdecydowanie pod nami. Mamy widoki 360st, jest pięknie. Dalej już nam się nie chce iść, do szczytu nie ma szans dojść. Mnie boli głowa, później w czasie zjazdu będzie boleć jeszcze bardziej. Ale cóż zagryzam zęby i cieszę się chwilą. W ciągu 4h przeszliśmy 400m w górę, czylu 100m na godzinę. Tempo tragicznie wolne. Doszliśmy na wysokość 3500m. Na zdjęciach powyżej nasza droga jest zaznaczona na niebiesko. Podziwiamy widoki, coś szamamy w stylu kanapka z Polski, suszona wołowina, czekolada, orzechy i gorąca herbata. Pełen wypas Szykujemy się do zjazdu. Troszkę jesteśmy stremowani, w końcu nachylenie poważne, ale śnieg powinien być sprzyjający. Dla mnie osobiście to mój rekord stromego stoku, więc mam wyzwanie. Postanawiamy zjeżdżać w dużych odstępach i spotykać się tylko na fragmentach mniej stromych koło siebie. Dotychczasowe zdjęcia nie pokazywały zagrożenia, później dostaliśmy zdjęcie od kolegi Jacka który zrobił nam fotkę gdzieś z trasy. Dzięki Dowiedzieliśmy się też że dużo ludzi przez cały dzień nas obserwowało w żlebie, bo z tras byliśmy widoczni jak na patelni. Pracownicy kolej oglądali nas przez lornetki. Zjazd okazał się bardzo fajny. Śnieg był miękki, nietrzymający, nie robiły się zsuwy, jechaliśmy troszkę ostrożnie, bez pełnego pieca. Leciały w dół tylko standardowe kuleczki. Cały nasz zjazd: Po skończeniu żlebu wjechaliśmy na trasy, którymi już bez przygód zjechaliśmy na sam dół do wioski Saas-Grund. P.S. Opisana działalność narciarska jest niebezpieczna i nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za branie przykładu z nas.
  4. Ogrodniczki z goretexu, to przynajmniej z 800zl, a może wystarczy Decathlon za 400 https://www.decathlon.pl/spodnie-alpinistyczne-cascade-mskie-id_8358689.html
  5. Wpadł mi w ręce materiał na temat popularnych spodni marki Milo. Objaśnia różnice między modelami spodni softshell. https://www.skalnik.pl/porady/ktore-spodnie-milo-wybrac
  6. Właśnie wracamy z doliny Saas. Pogoda dopisała i daliśmy radę zrealizować plan minimum ;-) Był zjazd aklimatyzacyjny żlebem o nachyleniu do 45 st i wejście w bardzo trudnej pogodzie na upragniony szczyt Allalina. Na razie zajawka z auta, więcej za kilka dni.
  7. Ja ostatnio nie cierpię tłoku w knajpach i stania w kolejkach. Z tego powodu wolę sobie siąść na śniegu z dala od palących, przeklinających i głośno gadających. To nie znaczy że unikam knajp. Ostatnio w Austrii kilka razy udało nam się wejść o 12 do niemal pustych knajp i było fajnie. Ale siedzenie na lodowcu na 3000m w słońcu i picie własnej pysznej herbaty jest o wiele przyjemniejsze Takiego podejścia mnie nauczyła Czarna Góra, gdzie kiedyś sporo jeździłem. Knajpy są tam bez przerwy zatłoczone, bardzo drogie. Nauczyłem się być niezależnym od tego typy ceregieli, kupiłem specjalny plecak 18l na narty zjazdowe z córką, który jest maksymalnie płaski. Mogę spokojnie wsiadać na krzesło bez ściągania. Nie czuję go w czasie jazdy.
  8. Moje marzenie to jeździć co 2 tygodnie na skitour lub freeride od grudnia do powiedzmy połowy maja. Jeden wyjazd to 4 dni na śniegu. Przez 2 tygodnie pomiędzy można się odpowiednio zregenerować. Z tego by się uzbierało 50 dni, to byłoby optymalne spędzenie sezonu
  9. Jak są ładne okoliczności przyrody, to sama przyjemność siąść sobie w ciszy na stoku i coś przegryźć z plecaka.
  10. Bardzo mi się podoba takie podejście. Zmieniajmy swoje otoczenie, i później kupą lobbujmy do góry. Zresztą jak zmienimy się sami, to następne pokolenie polityków będzie już znacznie inne. Taka jest prawda, jeśli chcemy zmienić politykę na górze, to każdy z nas musi być taki jak chcemy aby byli nasi politycy. Jak sami już jesteśmy super, to wywierajmy presję na sąsiadów. Ja ogrzewam dom gazem. Jak pracuję sam w domu, to kotła nie włączam, tylko jeden grzejnik elektryczny. Problem mam natomiast z sąsiadami, którzy mają takie same domy, ale dodatkowo kominki na drewno. Jak wyjdę wieczorem przed dom, to czuję te kominki. Nie sądzę aby sąsiedzi mieli suszone drewno przez 3 sezony. Widzę że ktoś im przywozi latem/jesienią a zimą już nim palą. Więc takie kominki też nas trują.
  11. Może będziemy promować narty bez alkoholu. Na stoku proponuję kawę. Coś mocniejszego na kwaterze.
  12. Narty w Polsce: smog, piwko i tlok na trasach. Życzę miłych wrażeń.
  13. Najważniejsze że są przygody, dobre z tymi spodniami
  14. a Allalin taki najłatwiejszy szczyt, a wciąż się broni przed nami respekt
  15. No jak to czemu? Wy byliście wtedy w Beskidach Kolejny kolega o 21 dał odpowiedź negatywną.
  16. Dzięki Mitek za odzew Bardzo mnie dziwi że nie dostrzegasz uśmiechu na jednym ze zdjęć. To jest max jaki daję z siebie Nawet nie próbuję dorównać Mistrzom na M.
  17. Trochę mam zaległości, wycieczka była na początku lutego Był tylko lekki mrozik, w sam raz. Generalnie było trochę ludzi na Śnieżce, trudno było zrobić zdjęcie na szczycie bez innych turystów w tle, szczególnie Czechów. Zdjęcie robił mi starszy Pan z Niemiec. Duże znaczenie ma to że nie chodzi obecnie wyciąg na Kopę i pewnej grupy ludzi po prostu nie ma na górze. Marionen, ja tylko powtórzyłem Twoje wejście na szczyt chyba sprzed roku P.S. W tym sezonie turujemy też trochę w miejscach nie do końca poprawnych, w związku z czym tych relacji jest niestety mniej.
  18. Skiturowa Śnieżka (luty 2018) Raz na sezon wybieram się na samotne skitury. Tym razem wybór padł na Śnieżkę, na której na nartach jeszcze nie byłem. Zaczynam w Karpaczu w pobliżu dolnej stacji wyciągu Biały Jar na pięknym sztruksie. Następnie przejście przez drogę i znajduję się w ośrodku Kopa. Tutaj jeszcze trwa zamieszanie z budową nowego wyciągu, ale trasy już są przygotowane i można wygodnie po nich turować (oczywiście skrajem). Pan z obsługi jakiegoś krótkiego wyciągu nawet sympstycznie mnie zagaduje. Skiturowiec nie jest tutaj wrogiem. Ważne żeby przestrzegać niepisanych zasad i trzymać się brzegu trasy. Pierwsze pół godziny jak zwykle ciężkie, mimo że łagodnie. Organizm jeszcze nie rozgrzany, ale po wejściu na stromszy odcinek już jest lepiej, mięśnie zaczynają działać lepiej, i człowiek się powoli budzi. Co tam jest za mną z tyłu? Jestem przy skrzyżowaniu tras, tutaj kończy się czarna trasa z Kopy. Nade mną wisi już lina nowego wyciągu. Okazuje się że jeden czy dwa dni wcześniej spadło 5 czy 10 cm nowego śniegu i drzewa są sympatycznie ośnieżone, słońce świeci pełną parą, już wiem że to będzie bardzo udany dzień. Śniegu coraz więcej i atmosfera zimowa coraz lepsza. Klasyczny widok na Kotlinę Jeleniogórską Dochodzę do Kopy i zaczynają się piękne krajobrazy równi pod Śnieżką. Z drugiej strona nasza Królowa Śnieżka Przyglądam się z ciekawości rynnie i dostrzegam zjeżdżającego snowbordzistę. Dźwięk jego krawędzi był słyszalny pod Domem Śląskim. Na rynnie bardzo twardo dzisiaj. Już dość dobrze wyśnieżona, ale brakuje jeszcze trochę miękkiej pokrywy. Wchodzę na chwilę do Dom Śląskiego, tam przeprawa przez ogromne bramki do WC, krótkie zagrzanie i ruszam wzdłuż łańcuchów na Śnieżkę. Najpierw idę na foce ale po jednym poślizgnięciu się narty zakładam szybko harszle. Lepiej nie ryzykować przewrotką i jakimś groźnym zderzeniem z pieszym. Sympatycznie wchodzi się po twardym czerwonym szlaku, widoki dookoła powalają, piesi są dla mnie wyrozumiali i bez problemu się mijamy lub wyprzedzamy. Szczyt zdobyty ! A na szczycie jeszcze inni zdobywcy. Rozkminiam co by tutaj zjechać. I decyduję się w stronę wschodnią tak daleko dojechać ile się da i ile będzie bezpiecznie. Jestem sam, więc wybieram bezpieczniejsze nachylenia. Zjazd całkiem sympatyczny, trochę miękkiego śniegu na twardym. Wracam na szczyt Śnieżki i decyduję się teraz na zjazd w kierunku Kopy. Najpierw mam kilka skrętów na wschód a następnie wskakuje na drogę Jubileuszową. Nie jest to do końca lege artis, ale jest to jedyne sensowne rozwiązanie w tym dniu na nartach. Dawno nie byłem na tej drodze i muszę przyznać że zimą trzeba tam mieć respekt. Niby łagodny zjazd po drodze o szerokości kilku metrów, ale : twardo bardzo, nierówno bardzo, z dwóch stron strome zbocze. Jakikolwiek uślizg narty może oznaczać upadek i niekontrolowany zsuw w dół. Muszę przyznać że w tym dniu były na tej łagodnej drodze całkiem fajne emocje. Dalej jadę do Kopy czarnym szlakiem. Troszkę jest pod górkę, więc albo łyżwa albo narty na ramię i z buta. Po drodze mijam jakiś tajny schron. Zjeżdżam sobie pod nowym wyciągiem w dół do poziomu starego krzesła dwójki. Po czym wracam jeszcze raz na Kopę i zjeżdżam sobie jeszcze raz korzystając z tych pięknych gór. Teraz już zjeżdżam do końca ośrodka Kopy i przede mną zostaje do spróbowania 400m czerwonej trasy ośrodka Biały Jar ! W taką pogodę 1500m vertical robi się samo
  19. Tak z karnetami, bo do pewnej wysokości wciągamy się wyciągami, jak tylko chodzą. Za duże przewyższenie aby wejść w 1 dzień na 4 tys. W każdym bądź razie towarzystwo będzie
  20. Komunikaty śniegowe Pana Sytnera są po prostu .... no słabe. Nieścisłości, niedokładne dane. Kiedyś niewytrzymałem i wysłałem wiadomość do Trójki, bez odzewu. Pan Sytner ma gadane i jest fajnym bajkopisarzem, ale fakty które podaje zbyt często są po prostu błędne. Przykłady: podawał że w Zermatt jest lawinowa czwórka, a była od rana w tym dniu trójka. Podawał w val thorens 80cm śniegu, gdy tymczasem ostatnie kilka dni przed komunikatem spadło 2m śniegu. A to że można lepiej, merytorycznie, konkretnie i jednocześnie fajnie, udowadnia Pan Kurdziel. Ostatnio nagrali kilka audycji, polecam o trendach na ISPO. http://www.ntn.pl/podcast/nowosci-i-trendy-w-narciarstwie-na-sezon-2018-2019/
  21. Takie hobby :-) Niebawem dołożę nowe wiązania na 18/19: ATK, G3
  22. Od jakiegoś roku robię zestawienie wiązań turowych PINowych. Ostatnio poprawiałem je z pomocą ludzi z forum skiturowego. Zestawienie zawiera wszystkie wiązania PIN/TLT dostępne obecnie na rynku. Jakby ktoś kupował wiązanie i nie wiedział co ma wybrać, to lista może być pomocna. Polecam Waszej uwadze http://www.skitourguide.net/index.php?option=com_content&view=article&id=201:zestawienie-wiza-pin
  23. To ja mam bardziej filozofię light, niż ultralight. Produkty ultralight czy też race z mojego punktu widzenia są niebezpieczne lub brakuje im niezbędnych/przydatnych funkcji, które trzeba uzupełniać w inny sposób.
  24. Eeeeee tam, różne są przypadki, a nie tylko wersja Spiocha Rano się spieszę na skibusa, zakładam uprząż w wagonie przed lodowcem. Albo idę 500m bez lodowca, zakładam uprząż na ostatni kawałek na lodowcu. Siku wygodniej się robi bez uprzęży Ja wolę mieć łatwą swobodę założenia i zdjęcia uprzęży. I dlatego jest wybór.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...