Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Wujot

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 729
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    115

Odpowiedzi dodane przez Wujot

  1. W dniu 21.12.2022 o 13:26, cyniczny napisał:

    W tym okresie wybierałbym małe ośrodki, z tym, że w małym pojedynczym możesz deko się wynudzić stąd może miejsce i skipass obejmujący kilka ośrodków jak np. topskipass + kwatera w okolicy Lienzu.

    Masz wtedy do dyspozycji w promieniu 30-40 km kilka ośrodków:

    - w samym Lienzu dwa ośrodki Hochstein i Zettersfeld (37km tras)

    - Matrei/Kals (44 km)

    - Sillian (22km)

    - St Jakob im Defereggental (23km)

    - Obertillach (15km)

    i 60km do Nassfeld (110km)

    Wszystko na jednym skipassie.

    Który skipass obejmuje Ost Tirol i Nassfeld?

  2. 1 godzinę temu, izydar napisał:

    Używasz czy tytułem ciekawostki podrzuciłeś? Jak długo to działa w realu?

    Ja raczej sprubuję Merino, ale syn to dopiero zmarzluch :)

    Ja nie używam ale żona. W praktyce, na dedykowanych akumultorach, działa dość krótko (może 2 godz na pełnej mocy) czyli warto mieć dwa komplety. Można też używać jakiegolwiek powerbanku, nawet sporo większego od oryginałów, ale wtedy idzie na maksymalnym grzaniu bo nie ma regulacji (przez pilota lub przyciski na obudowie). Nie jest to zresztą wielki problem. Nawiasem mówiąc te oryginalne akumulatory to trochę popelina (droga) bo dwa z czterech od razu reklamowałem, a po jakimś czasie znów dwa walnęły. 

    Natomiast te dwie godziny to jest jednak często wystarczające i radykalnie zmniejszało problemy. Moja żona używała tego na zimowych jazdach na rowerze. Myślę, że bez tego nie byłyby one w ogóle możliwe, bo powiększanie ilości skarpetek nie dawało dobrego skutku. Pomijając, że były to dobre skarpetki (x-socks, trekkingowe z merino i lekkie pod spód).

  3. 21 godzin temu, cysiu napisał:

    Zastanawiam się nad nartą 10-15 mm szerszą aby uprzyjemnić sobie zjazd. Myślałem o długości w okolicach 170 cm.

    Pytanie brzmi czy będę widział znaczną różnicę w zjeździe i warto wymieniać sprzęt i wydawać kasę na nowy zestaw?

    Taka różnica jest znacząca i odczuwalna. Ale to nie jest tak, że zawsze na plus. Jak zawsze coś za coś. Zyskasz w miękkich warunkach, stracisz w twardych (niewiele) i na podejściu (całkiem sporo).

    Co do wymiany to niekoniecznie. Prędzej pomyślałbym o stopniowym kompletowaniu zestawu do innych zastosowań np. freetour. Albo wydał kasę na wyjazdy. Chyba, że pieniądze nie stanowią dla Ciebie żadnego problemu. Choć wtedy też możesz podchodzić z szacunkiem do kosztów środowiskowych.

    Sam użytkowałem Hagany 71 mm (do bardzo poważnego zużycia) da się na tym jeździć nawet po dużym opadzie. 

    • Like 2
  4. 18 godzin temu, marionen napisał:

    Super klimaty i najważniejsze dwa ostatnie zdania, tylko zamiast jazdy to zjazdy. Śniegu zamiast troszkę, co najmniej dużo. I dwa koła zamieniamy na 2 dechy😉😄

    Dobrze, że nie napisałeś 

     Zamiast jazdy dobre odjazdy. Śniegu zamiast troszkę, co najmniej dużo. I dwa koła zamieniamy na 2 krechy 😉😄

    • Haha 1
  5. Z domu musiałem się wczoraj ruszyć bo mimo, że podczas ostatniej (przedwczorajszej) wycieczki ściągnąłem ręcznie ze dwa kilo błota z pojazdu (kto twierdzi, że roweru mtb nie da się całkowicie unieruchomić) to resztę trzeba było już potraktować karcherem. Pojechałem, okrężną drogą na myjnię. Po mocnym  prysznicu (za jedyne 6 zeta!) rumak zmienił maść z kasztanowatej na, voila, karą. Ale pomyślałem sobie, że jeszcze się trochę przewietrzę. Oczywiście po asfaltach aby zachować odzyskaną elegancję.

    1833932941_IMG_20221208_172901PM.thumb.jpg.4d562b2c76112bcddf5494fcc0321c8e.jpg

    Takoż było. Przez jakiś czas trzymałem się konsekwentnie założeń. Niestety księżyc mocno zajrzał mi w oczy. Świecił nad wyraz jasno... uruchamiając moje wilkołacze skłonności. Zew był potężny. Ruszyłem za nim.

    1930552385_IMG_20221208_183123PM.thumb.jpg.bb8061278668ead9e26bf4455fb5d608.jpg

    Po dłuższym polnym fragmencie jakaś zapomniana wioska na końcy świata.

    2056597959_IMG_20221208_184329PM.thumb.jpg.3b7a096051c93b6921ea60fa609a108a.jpg

    tutaj przekroczyłem rzekę

    450281275_IMG_20221208_185605PM.thumb.jpg.24430c27ac8ec631f8c33c682b702a50.jpg

    1361485533_IMG_20221208_185935PM.thumb.jpg.22f3e0cc2a9ef5efe198f5fe1ed8a6fe.jpg

    Zewsząd świeciły oczy pochowanych bestii, słyszałem szurgot kopyt. Na szczęście magiczny krąg roztaczany przez moją latarkę utrzymał to stado wampirycznych strzyg w bezpiecznej odległości.

    222220779_IMG_20221208_193837PKM.thumb.jpg.33e93e4303322c037adb368c9bfa144b.jpg

    730282391_IMG_20221208_191902PKM.thumb.jpg.bcee3f79168b5cef8e73f9c53130fec7.jpg

    Jeszcze tylko przejechać przez pole drzewców i przygodę mam za sobą.  

    613046432_IMG_20221208_194154PM.thumb.jpg.001e196b4bc89b137311b46962666fdd.jpg

    Wracałem przez taki oficjalny już most.

    570048988_IMG_20221208_195956PM.thumb.jpg.e947efb89436957b3c69601c49a5adb8.jpg

    Jeszcze kąpielowa powtórka, tym razem dwa zety wystarczyły. I już bardzo spokojnie szutrami i asfaltami (aby zachować kolor kary) do domku.

    489884691_IMG_20221208_201209PM.thumb.jpg.7d75dd81331d6e49276d0a0756eefc5c.jpg

    Od nocnych jesiennych jazd lepsze są tylko nocne zimowe jazdy. Pod warunkiem, że śniegu jest tylko troszkę.

     

    • Like 7
    • Thanks 2
  6. 6 godzin temu, sstar napisał:

    Przejazd do stacji 6min

    Oczekiwanie na pociąg 5min

    Bilet już masz?

    Przejazd do Wro - 20 min

    Dojazd ze stacji do miejsca docelowego - ?min

    Więc zgaduję, że wyjdzie w sumie więcej niż 35 min, tak bliżej tych 50min no ale zysk pewien jest jak nie pada i nie ma wiatru czy ostrej zimy...

    Jadę dokładnie na pociąg, bilet w obie strony kupuję u gajowego (za darmo i bez straty czasu). Dworzec jako miejsce startowe jest wprost idealne, nic nie dodajesz.

    Gdyby dojazd autem trwał dokładnie te 35 min to pewnie wpakowałbym rower do auta i po zaparkowaniu przed blokiem (mam tam miejsce) załatwił wszystkie tematy rowerem i wrócił autem. Niestety, powrót po południu, to może być nawet 1,5 godz. Dlatego kombinacja z pociągiem jest przeważnie lepsza.

    Patrząc na to od strony kosztów to samo paliwo to będzie 25-30 zł, zakładam, że jakieś zużycie auta też jest czyli jeszcze trochę dochodzi. Bilet kolejowy w obie strony to niecałe 12 zł (mam zniżkę 37%). 

    Ale jak widzisz niezależnie czy dojadę do Wro autem czy pociągiem to zakładam, że poruszać się będę w mieście głównie rowerem (oczywiście jak nie będzie totalnej zlewy czy śniegu).

     

  7. 50 minut temu, moruniek napisał:

    U nas proporcje od 2 lat całkiem odwrotne. Więcej rowerów, niż aut zaparkowanych przy stacji kolejowej. Pewnie to kwestia uruchomienia całej sieci ścieżek rowerowych w naszej okolicy. Sporo zmieniło się na plus. 

    Trafnie zdiagnozowałeś problem, na stację z obu stron prowadzą lokalne drogi, pięknie wyasfaltowane i gładkie ale bez kawałeczka pobocza. Ruch w szczycie jest tam całkiem spory. Dlatego na tej stacji proporcje tak wyglądają. Sam niezbyt lubię ten dojazd i pewnie niechętnie widziałbym tam moje dzieci (czy wnuki). A na krajówce z której część musiałaby korzystać to nawet nie odważyłbym się wsiąść na rower. 

    Na sąsiednich przystankach, rowerów jest dużo więcej. To pokazuje, że trzeba patrzeć i myśleć systemowo bo czasem brak dwóch kilometrów bezpiecznego dojazdu uniemożliwia rowerową alternatywę.  

    • Like 1
    • Thanks 1
  8. 3 godziny temu, MarioJ napisał:

    Jeżdżenie pociągiem w aglomeracji do pracy to co innego niż Wrocław-Łódź.

    U mnie to nieżle działa - dojazd do stacji 6 min, przejazd do Wro - 20 min. Autem na tej samej trasie - jak jest pusto 35 min ale przeważnie (czyli w godzinach pracy) 50-60 min. Do tego przyjemność parkowania. 

    Sensowność takiego postępowania dostrzegli też inni - na stacji kolejowej parkuje u mnie około 70 aut i 15-20 rowerów. 

  9. 43 minuty temu, sstar napisał:

    To wszystko brzmi dumnie, ale warto pamiętać o osobach dla których rower alternatywą dla auta nie jest. Takim osobom utrudnia się dodatkowo życie tak przy okazji. Z innej bajki to oprocz kultowej jak słyszę ulicy Zwycięskiej, motyw skrętu w Krupnicza, najpierw zrobili wydzielony jeden pas, który stał, a potem zablokowali ten pas całkowicie, muszę teraz jeździć Podwalem po kostce co póki ciepło nie jest problemem, ale przy chłodzie i lodzie już zabawne nie jest bo nie wiesz czy ten obok opanuje trudna sztukę skrętu. Jak już pisałem u mnie droga jest odwrotna od roweru do auta i tak już zostanie. Jeżdżenie rowerem ma podstawowa wadę jaka jest bezpieczeństwo jazdy. To się trochę poprawiło bo więcej ścieżek niby, ale ciagle nie bezkolizyjnych, krawężników tez trochę miałabym po drodze. Po drugie spoce się zupełnie niepotrzebnie. Po trzecie nie lubię jeździć w deszczu, jakoś fajnie cierpi się w górach, ale w mieście tego zwyczajnie nie lubię i nie pasuje mi to. Zamiast stania w korkach jeżdżę o porach niestanadardowych, bardzo rano do pracy. Przed lub po korkach wracam przez co jazda jest płynna i efektywna. No ale to moje podejście do zagadnienia, nikomu mu nie narzucam. Co do komunikacji miejskiej to śpiochu już ja spuentował co potwierdzają jej użytkownicy. A jeszcze rower mam jeden a miasta są trzy. Cieszę się ze jeden a nie tyle co par nart, jestem eko.

    Miasto to nie jest wyimaginowany stan idealny. Zarządzasz tym na zasadzie wyboru mniejszego zła lub jak wolisz większego dobra. Przykłady z Chin z wielopoziomowymi 20 jezdniowymi drogami, zakorkowanymi, drogami dowodzi, że auta nie są efektywnymi i tanimi rozwiązaniami. To bardzo dużo zmarnowanego miejsca na bardzo kosztowne (środowiskowo) drogi i parkingi. Co śmieszniejsze gigantyczne pieniądze wydane na infrastrukturę bardzo szybko wymagają jeszcze większych wydatków bo generują dodatkowy ruch. Transport autami jest bardzo, ale to bardzo, nieefektywny. Czyli nie warto zbytnio rozwijać tego rozwiązania. Nikt nie mówi jednak o całkowitym wyeliminowaniu aut. Tylko o zmniejszeniu jego skali. Na tym zyskają też ci którzy nie mogą zrezygnować z auta. Będą jeździć w mniejszym tłoku (co zresztą jest opisane w książce co ją poleciłem). Chodzi "tylko" o to aby na codzienne dojazdy do 5 km były realizowane bez auta. Sporą szansą są elektryczne rowery (pedelce) bo w ich przypadku możliwy dojazd do pracy wydłuża się do 10 km. 

    Na trzy miasta wystarczy jeden rower (Strida) co zmieścisz nawet w małym bagażniku. :)

    • Thanks 1
  10. W dniu 27.11.2022 o 01:49, MarioJ napisał:

     

    Wrocław przede wszystkim strasznie powolnie i mało przyszłościowo rozwija transport publiczny. Brakuje przede wszystkim nowoczesnego transportu w stylu szybkiej kolej miejskiej oraz dobrej integracji tego z tramwajami. Jesteśmy cały czas do tyłu za podobnymi miastami na Zachodzie.

    Korzystanie w mieście z auta to przywilej, i miasto nie powinno mieć priorytetu aby zapewnić każdemu bezkorkowy i komfortowy dojazd do domu/mieszkania. Oczywiście każde osiedle musi mieć jakąś drogę dojazdową, do usług, do służb, etc.

    Mieszkaniec jak kupuje lub wynajmuje mieszkanie powinien się trochę wcześniej rozejrzeć i zorientować jak będzie się poruszał ze swojego miejsca zamieszkania do pracy, do centrum, czy tam gdzie chce. Najbardziej mnie rozwala jak ktoś kupuje mieszkanie np. na słynnym Jagodnie, a później mówi że nie ma tam komunikacji. Jak kupował mieszkanie, to nie było tej komunikacji, więc z nieba nie spadnie w ciągu miesiąca.

    P.s. Na które osiedla wg Ciebie nie ma dróg ?

    Wygląda, że Wrocław ma jednak sensowną strategię komunikacyjną. Polega ona na jedynym możliwym kierunku - utrudnić tak komunikację samochodową aby rowery i komunikacja miejska mogły się sensownie rozwijać. Wzorem są tutaj rozwiązania holenderskie gdzie przez 50 lat udało się to osiągnąć. Taką strategię wdrażają teraz to inne miasta na świecie (nawet amerykańskie). Cieszę się, że jest wśród nich Wrocław.

    Polecam lekturę Melissa i Chris Bruntlettowie "Rowerowe miasto. Holenderski sposób na ożywienie miejskiej przestrzeni". To dogłębne studium z korzyści urbanistycznych, kulturowych, społecznych, zdrowotnych jakie można osiągnąć eliminując transport samochodowy z miast. Bo to jest naprawdę absurdalne, żeby budować kolejne centra handlowe w znacznych odległościach z gigantycznymi parkingami aby tracić czas na dojazdy, zanieczyszczając powietrze i zużywając gigantyczne zasoby środowiska. Wszystkie sprawy w promieniu 5 km, przy wykorzystaniu komunikacji publicznej (w tym też taksówek albo pojazdów wspóldzielonych) rowerów i pieszo. To się da bez problemu zrobić. Zresztą tak żyłem przez ostatnie kilkanaście lat. Transport samochodowy w mieście to absurd. Im bardziej się rozwinie tym będzie gorzej. 

    We Wrocławiu jest już 1200 km ddr. Naprawdę da się tu poruszać rowerem. Ostatnio, zresztą, bardzo przyspieszyły kolejne realizacje. Jest jeszcze multum do zrobienia, ale chyba punkt krytyczny został przekroczony. Teraz już pora na pracę nad świadomością. To już parę lat temu było zdefiniowane jako główną barierę rozwojową.

    Ta zmiana zresztą jest wymuszana "oddolnie". Ostatnio wysiadłem z pociągu, rozłożyłem moją Stridę i ruszyłem Piłsudskiego mijając kolejne sznury aut. W ciągu godziny odwiedziłem 4 instytucje robiąc 4 - 5 km. Nie zapłaciłem za to ani złotówki (na paliwo), nie straciłem godziny na poszukiwanie parkingów (i kasy na nie), ani dodatkowej godziny na stanie w korkach. Wróciłem na dworzec i w 25 min byłem w domu. Sam powrót zająłby mi minimum godzinę. Jak ktoś jest normalny to wybierze tę drogę. Opróżnijmy to miasto!

     

    • Like 2
  11. W dniu 3.10.2022 o 16:03, MarioJ napisał:

     

    To wszystko fajne, za wyjątkiem sklepu. Pchanie się z tym do środka sklepu typu piekarnia, wydaje mi się mało taktowne. Wyobraźmy sobie, że 5 ludzi nagle wchodzi z takim rowerem do sklepu typu Hert albo spożywczak na rogu.

    Ludzie z hulajnogami elektrycznymi też wchodzą z tym sprzętem do sklepu ? Pytam bo nie orientuje się jakie są zwyczaje.

    Nie wiem czy temat jeszcze Cię czy innych interesuje ale poużytkowałem rower dłużej. Kolej rozpracowana, byłem z tym w urzędach. I jestem zachwycony to jest rewelacja.

    Po pierwsze warto dokupić pokrowiec, o dziwo dosłownie idealnie pasuje od hulajnogi elektrycznej Xiaomi m365. 

    spacer.png

    Z tym pokrowcem pociągi są bezpłatne. Czyli 16 (8+8) zł w kieszeni. Po złożeniu (niewielki pakunek) trafia na bagażnik. Dość radykalnie wydłuża to czas pakowania (o całe 45 s). Dodajemy to do moich standardowych 15 s (podobno dochodzi się do 7). Razem... i tak nieżle. 

    Najlepsze jest, że z takim pakunkiem bez problemu wbijemy się nawt w mocno zatłoczony pociąg bo jest płaski i układny. Dzięki temu można dojechać rowerem na stację, a później we Wro mieć dalej rower do dyspozycji. Przy obecnych korkach w centrum i kłopotach z parkowaniem na paru sprawach, oszczędza się dosłownie godziny. To jest świetny patent na bezkosztowy codzienny dojazd do miasta. Na cenach biletów zakup roweru zwraca się po 4 miechach. Podobno w komunikacji miejskiej też z takim pokrowcem się nie płaci...

    Teraz o jeździe. No wiec jest specyficzna i... kapitalna. To ma niesamowite przyspieszenie, nie wiem czy to kwestia niskiej masy rotującej (i małej masy całości) ale na starcie jestem szybszy od hulajnog elektrycznych (na trasie też). Daje się tym jechać tak maks do 25 km/h (bo szybciej nie wyrabiam z młynkowaniem). Na podmiejskich polnych dziurawych drogach mam przelotową średnią 16-18 km/h, w we Wro z staniem na światłach, tyle co zawsze czyli około 13 km/h. Pojazd jest niesamowicie zwrotny, przy większej prędkości boję się ruszyć kierownicą i jeżdżę jak w mtb z pochylenia. Tyle tylko, że obciążając siłą rzeczy głównie tył :) .  Ogólnie rower jest bardzo nadsterowny, co myślę, że dałoby Ci banana takiego jak mi :) :)  :). Z wad, to każdy krawężnik jest co najmniej 2x wyższy jak dotąd, i trzeba uważać. Wjazd skosem na nawet niski próg to bankowy uślizg tyłu. Kostkę i żwir pięknie czuć. Przy hamowaniu musisz się zaprzeć nogą na pedale aby nie lądować jajkami na rurze. Po jednym ostrzejszym hamowaniu robisz to odruchowo. 

    Jeszcze większego banana będziesz miał przygladając się rozwiązaniom technicznym. To mieszanka bardzo dobrych znanych komponentów (np linkowe hamulce tarczowe, bezobsługowe łożyska, dobrej klasy nóżka) z własnymi opracowanymi patentami. Wśród nich zatrzaskiwana główna blokada urządzenia i przegub kulowy na górze, to coś kapitalnego. Największym plusem jest chyba jednak napęd - kevlarowym paskiem klinowym. Zero serwisu poza sprawdzeniem linek co parę lat. 10 K wytrzyma albo i więcej.

    Wiedziałem, że Strida jest wyjątkowa (ma multum entuzjastycznych ocen). Ale jest lepsza niż to co ludzie wypisują!

    Oczywiście wszystko w zakresie komunikacji skojarzonej do której to roli została zaprojektowana. 

    • Like 1
    • Thanks 1
  12. Godzinę temu, ski89 napisał:

    Owszem sporo chodzi jeśli chodzi o gondole i kanapy, ale trasowo to wygląda chyba marnie? Aczkolwiek nigdy tam nie byłem.

    Bardzo dobry ośrodek, niby niebiesko ale czerwono. Zasadniczo szeroko, fajne konfiguracje i duża zmienność odcinków. Dobre możliwości offpiste (czyli nie płasko) - oczywiście gdy jest 1,5 m śniegu.

    Jedynym minusem jaki mi przychodzi do głowy jest kretyńskie oznakowanie tras. Otóż stawiali tam rząd tyczek, a w zasadzie solidnych pali, centralnie środkiem trasy. A ponieważ konfiguracja jest urozmaicona to we mgle bez problemu można było spaść na ściankach, przy boku tras. Pod tym względem, tradycyjnie, był to najgorszy ośrodek w Austrii. Chyba, że się coś zmieniło w ciągu ostatnich lat.

    Robiliśmy tam zawsze nielodowcowy początek sezonu (jak byliśmy na karnecie TSC) i zawsze była to dobra decyzja.

    • Like 1
  13. 9 godzin temu, ski89 napisał:

    Trasa przy orczyku...i już odrzucam. Nie no taki typ ze mnie że jak jadę 1000km za sporą kasę to chcę pojeździć na długich trasach i chociaż na krześle 4 os wyprzęganym jak w Szczawniku :) Orczyki, trasy po 1000m wzdłuż wyciągu mnie nie interesują. 

    8 czynnych gondolek i 4 kanapy. Czy można mieć jeszcze jakieś wątpliwości???

     

    W Gurglach chodzi wszystko co najważniejsze.

  14. 5 godzin temu, Mark Cane napisał:

    Jakie austriackie ośrodki mógłbyś polecić w tym okresie (najlepiej te w których można pojeździć na Super Ski Card) ? Zwykle odpuszczam sobie okres feryjny, ale w tym roku chcę kupić "sezonówkę" Super Ski Card i może w tym czasie zwiedzić jakieś mniej oblegane ośrodki: myślałem o Schneebaren (Tauplitz albo Riesneralm), Dachstein West lub rejonie Lungau (Großeck / Speiereck albo Katschberg). Warto ?

    No naprawdę nie spodziewałem się takiego pytania!

    Aby się nie powtarzać tutaj 

    znajdziesz recenzję Schneebaren. Planneralm jest ośrodkiem genialnym. Riesneralm niezłym. Tauplitz stany średnie, Loser co najmniej dobrze, a być może świetnie. 

    Co do pytania a obszar Lungau to system w którym spędziliśmy multum czasu. Na niepozornym Fanningbergu oraliśmy kiedyś dwa dni sami po pas w śniegu. Z Grosseck-Speiereck zjechaliśmy wszystkie możliwe opcje. Nawet na Ainecku są piękne linie offpiste. Kapitalny system. Ten sam wątek co go już wcześniej linkowałem

     

    • Thanks 1
  15. 8 godzin temu, zaj napisał:

    Czym się różni offpiste od freetour?

    czym się różni freetour od nie-free-tour?

    Offpiste (freeride) to jazda z wykorzystaniem infrastruktury wyciągowej i raczej niewielkimi dojściami. Wiązanie do chodzenia jest tutaj opcją przy awaryjnym wycofie. Jest to zresztą logiczne - jak kupujemy karnet to warto wykorzystać go optymalnie.

    Freetour tym się różni od skiturów, że nastawiony jest przede wszystkim na dobrą jakość jazdy, ale przy możliwie sprawnym podejściu. Czyli buty są sztywne (>flex 110), deski szersze (powiedzmy 95 mm). Wiązania to już mocno indywidualna sprawa - wskazałbym tutaj ATK FR12 jako wpasowujące się w ideę mocniejszych wiązań, przy małej wadze. W zestawie freetour bez problemu zrobimy powiedzmy 1000 m vertical i będziemy mieli prawdziwą radochę z jazdy. Ideę freetour można oczywiście połączyć z narciarstwem ośrodkowym, wykorzystując karnet. Fajne jest to, że w każdej chwili można ten ośrodek porzucić i zaliczyć jakiś bardziej spektakularny temat. Tak zrobiłem np.  na Weisssee Gletcher gdzie przez pierwsze dwie godziny pojeździłem linie w ON, po czym uznałem , że nie ma tam co więcej tracić czasu i polazłem na Granatspitze (jakieś 900 m vertical). Można w ten sposób wydłużyć dzień, najeździć się po pachy a do tego być w miejscach gdzie dużo mniej luda trafia.

    O ile set turowy może ważyć 3200 g (buty, wiązania, deski) to freetour byłoby około 5000 g. Klasyczne freeride na szynówkach i butach alpejskich to nawet 8000 g. Te różnice w wadze nie do końca oddają rzeczywiste możliwości podejściowe. U mnie w najlżejszym zestawie zrobiłem kiedyś 2600 verticalu, w freetour to chyba 1500 by mi serdecznie wystarczyło, ale w klocach freeridowych to nie chciałbym przekroczyć 500. 

  16. W dniu 12.11.2022 o 18:27, pawelb91 napisał:

    Bardzo dobrze powiedziane. Doświadczeni narciarze (także w alpejskich wyjazdach) to wiedzą, ale warto taką wiedzę sobie utrwalić. 

    Zasadniczo bardzo dobrze opowiedziane, mam dwie uwagi.

    Świetny moment do jazdy ośrodkowej zaczyna się już około 20.11. Mamy wtedy otwarte Gurgle  (a za chwilę Ischgl) i to jest prawdziwy, wypasiony, kapitalny i obowiązkowy początek sezonu.

    Narciarstwo kwietniowe oczywiście ON położone wyżej, ale przede wszystkim na północnych ekspozycjach, to jest klucz do wyboru. Nie ma jeszcze potrzeby jazdy na lodowcach.

    ---------------

    Czerwcowe skitury to jest już bardzo mocno po sezonie. Większość schronisk jest (już dawno, od 6 tygodni) zamknięta. Możliwość zjazdu mamy powiedzmy do 2500 m n.p.m. W zasadzie poza (bardzo wymagającą i trudną logistycznie do dobrej aklimatyzacji) grupą Monte Rosy w Alpach nie ma wtedy czego szukać (nie mówię o jakiś tematach żlebowych). Zaś nieprzyjemny (tłok i tyczki) początku sezonu, przy odrobinie szczęścia, można ominąć jeżdżąc offpiste lub freetour. Były sezony gdzie w październiku mieliśmy po 8 dni na offpiste. Choć oczywiście trzeba liczyć się wtedy z dewastacją ślizgów. 

    W ogóle jeśli chodzi o skitury to główny sezon jest w marcu i kwietniu (oraz początek maja). Tutaj autor ma słabą orientację. 

    --------------

    Zgadzam się też, że szkoda jeździć na siłę na nartach gdy można mieć "letnie" aktywności. Czyli październik i połowa listopada warunkowo (na warun offpiste), Koniec listopada i połowa grudnia - alert. Od połowy stycznia - alert. W okresie feryjnym - tylko mądre wybory, są ośrodki w których można najeździć się po pachy, miłośnicy offpiste i freetour mają wypas. Marzec i połowa kwietnia - alert (wszystkie aktywności). Maj skiturowy - wysoko. Czerwiec też w górach ale... na rowerze.

    • Like 5
    • Thanks 2
  17. 12 godzin temu, tanova napisał:

    Przy czym w styczniu o tej porze to dobrze celować w bezchmurną pełnię księżyca ... 9_9

    Bez problemu da radę, ale nie jestem pewien kiedy "uruchamiają" ten zjazd. Tzn ratrakują. Bez ratraka to jednak jest słabo bo spad niewielki i w świeżym (albo mokrym) czeka kijkowanie. Ale jak jest trochę lodu i twardo to polecam.

    • Like 1
  18. 11 godzin temu, pawelb91 napisał:

    W styczniowym planie mam 7 dniowy objazd:

    - Bad Hofgastein - Bad Gastein
    - Sportgastein
    - Dorfgastein - Grossarl
    - Alpendorf - Wagrain - Flachau (lub bez Flachau bo obawa o tłok)
    - Kleinarl - Flachauwinkl - Zauchensee
    - 2 dni region Schladming - może podzielę Reiteralm - Hochwurzen oraz Schladming - Haus im Ennstal

    Zakwaterowanie mam w dolinie Gastein więc trzy pierwsze pozycje raczej pewne, resztę mogę modyfikować i dostosowywać do warunków i pogody.

    Szkoda z tym noclegiem...

    Bo wszystkie trzy systemy "Gastein" są relatywnie słabe. W tych dolnych sporo nudnych przejazdówek, dużo luda, ja tam nie znalazłem prawie niczego (czyli jednej epickiej trasy) ciekawego. Za to Sportgastein jest ośrodkiem frirajdowym, ale raczej nie przytrasowo (dość nudno). Tylko albo zjazd do szosy i powrót skibusem (super trasa), albo jako punkt wyjścia pod skitury (czy tam freetour) na przykład w stronę Molka (Baumbachspitze).

    Zwrócę Twoją uwagę na Radstadt - mały, pusty ośrodek z pięknymi trasami (co ich nie ma w Gasteinach). Warto zajrzeć nawet na pół dnia (bo to przecież blisko innych ON)

    I jak już napisała @tanova "obowiązkowo" Hochkonig.

    Tam można zaś przeżyć pierwsze przygody guasioffpistowe bo skibusem jedzie się z Muhlbach na Hochkeil (tak o 15:00, dojazd kwadrans), zalicza trzy orczyki (zawsze był tam najlepszy śnieg). A później, po 16:00 zjazd 8 km do... Bishofshofen (najlepiej umówić się pod skocznią). Prawdę powiedziawszy trasa jest ratrakowana, łatwa i trochę nudna. Ale z epickimi widokami, i ta przygoda bycia wysoko, i pusto, i sami, i tak inaczej. No i co najważniejsze w "doliczonym czasie". Trzeba tylko znaleźć frajera, co nas koło tej 17:00 odbierze z Bishofshofen coby się nie telepać z buta na busa przez miasto, a później kombinować dojazd do Muhlbach.

    • Like 4
    • Thanks 2
  19. Podobnie jak Mariusz wolę Hochkonig jak 4Berge.

    Co ciekawe oba ośrodki zagospodarowują cztery kolejne szczyty. Tyle tylko, że pierwsze pojedynczymi wyciągami a w 4Berge obudowane gdzie się da. Czyli ten drugi jest pewnie 3-4x większy. W Hochkonig jest zdecydowanie luźniej na trasach, a co, dla mnie, najważniejsze potencjał freeridowy jest wielokrotnie większy i bardzo ciekawy, także z mocno nieoczywistymi pomysłami. Trasowo ośrodek też jest interesujący. 

    Jeśli zaś chodzi o 4Berge to chyba najlepsza jest część w Haus gdzie jest ciut luźniej i bardzo szerokie trasy na których można się rozpędzić. Poza tym nie wiem jak oni to robią ale nawet w bardzo ciepłych dniach jest tam twardo i relatywnie równo (choć przy dużym ruchu nie ma cudów).

    Patrząc na inne pobliskie ośrodki SkiAmade to jeszcze huśtawka Kleinarl - Flachauwinkl- Zauchensee  jest znakomita. Ale nie jeździłem tam po połączeniu z Flachau i jeśli koszmarna czereda z tego ośrodka przeniosła się tam, to może już nie być fajnie. Jazda w Flachau jest traumatyczna, parę razy tam zajrzeliśmy i mam nadzieję, że nigdy więcej. 

    Jest jeszcze parę mniejszych ośrodków (byłem we wszystkich z karnetu, poza tymi na orczykach) łącznie z Graukogel :) . Choć nie jestem pewien czy to ostatnie nie było już na SSSC.

    Całe SkiAmade jest położone nisko (poza, raczej freeridowym, Sport Gastein). To warto uwzględnić w planach bo może być różnie ze śniegiem. I tutaj Haus mimo bardzo niskiego położenia oferuje najdłuższy sezon, kiedyś jeździliśmy tam w październiku! To mistrzowie w naśnieżaniu i utrzymaniu tras.

    • Like 5
    • Thanks 3
  20. 9 godzin temu, ski89 napisał:

    Siemka

    Podajcie jakiś serwis z sensowną prognozą dla Polski czy Alp. Choćby na 3-5 dni do przodu ale w miarę dokładne prognozy. 

    Masz wymagania, sam bym chciał taki mieć. :) 

    48 godzin na yr.no sprawdza się nieźle. Można tam wybrać konkretną górę. 

  21. 7 godzin temu, lski@interia.pl napisał:

    To zielone na trzecim zdjęciu to mój rowerek,musi być mocny,by nadążyć za kolegą na motorku.To czerwone  to kolegi motorek trialowy,elektryczny...

    Zdecydowanie zabrakło cudzysłowu. 

    Rower to pojazd napędzany siłą mięśni, te z niewielkim wspomaganiem to pedelce. Mocniejsze są motorowery lub zgoła motory.

    • Like 1
  22. 16 minut temu, Victor napisał:

    Ale to mit, z lat poprzednich . Dziś ceny się wyrównały czego wielu nie dostrzega albo nadal żyje w przekonaniu ze w PL jest taniej,a nie jest. 
    Litrowa butelka czystej w FR (w całej UE) to koszt 10-14€ oczywiście są to ceny dużych marketów a nie sklepików spożywczych czy sklepów nocnych. Prosiak,kiełbasa czy boczek kosztują podobnie jak w PL dlatego ja nie rozumie przewożenia tego wszystkiego setki km jak te produkty są na miejscu. Dwa, jadąc na lekko spalanie będziesz miał zdecydowanie mniejsze jak jadąc pełny i ciężki . A przy dzisiejszych cenach +2€ za litr można zaoszczędzić .

    ps. Alkoholika z ciebie nie robię(wódka jest dla ludzi) tylko nie rozumie sensu, straty czasu na granicy płacenia cła,jazdy w stresie czy będzie kontrola czy jej nie będzie  itd…po co?  Choć fakt każdy jest kowalem własnej ideologii .

    I gdybyś takiej argumentacji użył od początku to można byłoby rozmawiać. Choć ja na przykład uważam, że jest duży sens brania własnego wyszynku i nie tylko dlatego, że w wielu przypadkach jest znacznie wyższej jakości (wyroby mięsne), ale przede wszystkim logistyki. Po prostu duża oszczędność czasu, bo nie zawsze hipermarket jest blisko miejsca noclegu. To przeważnie 20-30 km (x 2), czasem w dużym ruchu, dalej. Do tego same zakupy też trwają. Prawie zawsze na wyjazdach na których byłem mieliśmy gotowe dania (często z cateringu) - to kolejna oszczędność czasu. Oszczędność paliwa o której wspomniałeś to dla mnie abstrakcja, bo jedzenie to przecież ledwo kilogram/dzień/osoba. Czyli na osobówkę 20 kg. Ale nie mam problemu z tym, że ktoś się żywi w restauracji. Albo dla odmiany sam skrobał ziemniaki i je gotował. 

    Natomiast przypomnę Twój przedziwny otwierający wpis w temacie.

      

    21 godzin temu, Victor napisał:

    Sorry,

    …. czytam i jestem zdumiony pytaniem,-pytasz! o zwrot cła o kiełbasę czy %? 
     

    Chłopie,jedż do Szczyrku lub gdziekolwiek ale błazenadę zostaw w chałupie 

    świat oszalał,brak mi słów ! Wychodzę 

    image.png

     

    • Like 4
  23. Mam mieszane uczucia patrząc na tę latarkę. Bo w sumie spory grzmot a akumulator tylko 5500 mAh. Wychodzi mi, że 18650 z ogniwem 3500 mAh (zdecydowanie mniejszy zestaw) wychodzi lepiej jeśli chodzi o relację waga/siła. Ale cena kontra moc na pewno wychodzi fajnie. Oddzielną kwestią jest, że 3500 lm to między bajki można włożyć. I dobrze, bo tak można byłoby jajka na obudowie smażyć. Wystarczy przyjrzeć się jak są rozwiązane dobre latarki taktyczne o dużych mocach.

    Ale kluczowa jest zupełnie inna sprawa - nieprzyjemna spotowa charakterystyka świecenia. Po różnych moich nocnych jazdach nabrałem przekonania graniczącego z 100% pewnością, że latarka na rower, jeśli jest jednodiodowa, to musi mieć kolimator eliptyczny który daje spłaszczoną elipsę światła. Mój przerobiony Convoy ma taką charakterystykę.

    IMG_20210730_234750.thumb.jpg.4563febd6cdcfffe40f5c4e504320a7d.jpg 

    I to się cudownie sprawdza, bardzo przypominając światła samochodowe. W skręcie oświetla znakomicie boki, ale co najlepsze, nie są one prześwietlone, nawet gdy jedziemy wąską ścieżką między drzewami. Cała scena oświetlona jest bardzo równomiernie i powiedziałbym harmonijnie. Podobny efekt można osiągnąć dając diody biskiego i dalekiego zasięgu (tak jest na przykład w Petzl Nao2). Kolimator zwiększa (na logikę) też zasięg w centrum.

    Dobra latarka (i dobry uchwyt) to nie jest prosta sprawa. Oczywiście gdy jedziemy w trudnym terenie a nie chcemy zbytnio zwalniać.

     

  24. 3 godziny temu, surfing napisał:

    Piszemy o ubiorze na skitury, tu są trochę inne potrzeby i cienkie softshele spełniają swoje zadanie.

    Statystycznie raczej tak jest. A dokładniej spełniają swoje zadanie podczas intensywnego podejścia. Powiedzmy do -15 stopni i przy niewielkim wietrze. Już -10 stopni plus wiatr typu 15 m/s zmuszą do założenia trzeciej warstwy a -20 stopni z wiatrem do czwartej. 

    Istotne jest aby ubranie dopasować do tematu. Czym innym jest jednodniowe turowanie w Karkonoszach czy Tatrach na prognozę (wtedy możemy pozwolić sobie na lżejszy ubiór) a czym innym wielodniowe przejście w Alpach na wysokości 4 km. Z ryzykiem załamania pogody. 

    O tym czy wybrać SS 300 czy 500 g zadecyduje temat i indywidualne predyspozycje. Ponieważ SS najczęściej jest jednak noszony na grzbiecie to walka z obniżeniem jego wagi (i objętości) nie jest tutaj priorytetem. O paradoksie zdecydowanie bardziej zadbałbym o to przy HS, gdzie najlżejszy jest mocnym wskazaniem.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...