Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

cyniczny

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    499
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    21

Zawartość dodana przez cyniczny

  1. cyniczny

    Ischgl 10-17.12.2022

    Dzień drugi Widok z kwaterki - widać "kurzące" armatki przy trasie nr 1 w See. Niestety ośrodek otwierają dopiero w piątek i nie zawitamy tam wcale. Parking pokazuje, że dzisiaj będzie znacznie mniej ludzi. Bierzemy bilecik i lecimy od razu na trasę nr 40 - temperatura nie rozpieszcza. Rano pochmurno ale około 11 nieśmiało wychodzi słoneczko Pogoda się poprawiła, więc dzisiaj jedziemy trasą szmuglerów nr 80 do Samnaun. Trasa do strefy wolnocłowej jest przepiękna W Samnaun wchodzimy do jednego sklepu wolnocłowego, coś tam oglądamy, ale ceny nie są za bardzo atrakcyjne. No powiedzmy whisky typu Balantines czy Grants za około 10-12 euro za 1 litr, to całkiem dobra cena, ale reszta nie powala na kolana. Tak czy siak nie mamy za bardzo jak zabrać tak dużej butelki więc odpuszczamy. Po wyjściu ze sklepu zamiast trochę sie cofnąć, aby trafić na trasę 80a jedziemy dalej i lądujemy dokładnie pośrodku miasteczka. Z buta przechodzimy przez potok Schergenbach i docieramy do trasy. Niestety jest ona płaska jak stół i trochę nam schodzi zanim docieramy do gondolek L1 i L2. A szkoda bo sama trasa 80 jest naprawde warta przejechania. Alternatywną drogą jest pokonanie tej drogi skibusem zamiast 80a. Na całą pętle czyli zjazd 80ką, chwila w sklepie, dotarcie do gondolki i wjazd nią na Alp Trider Sattel schodzi prawie godzina. Po powrocie na austriacką stronę lecimy na obiad do muzycznej knajpki, a później jeździmy na Idalpie do końca dnia. Statsy drugiego dnia Dzień 3 Pogoda już tak nie rozpieszcza jak przez pierwsze 2 dni - jest też wyraźnie cieplej. Kontrast słabiutki, zwłaszcza w górnych partiach ośrodka, dzień rozpoczynamy od trasy nr 7. Na szczycie Pardatschgrat 2624 m n.p.m. Klika razy zjeżdżamy trasami 5, 4 i 1a do nowiutkiej gondoli A2. Ostatnia dojazdowa ścianka Statsy trzeciego dnia
  2. Poniżej relacja z 6 dniowego wypadu do Ischgl. W tym roku planów na grudniowe nartowanie było mnóstwo, począwszy od wykupienia zorganizowanego wyjazdu, tak jak w tym roku w styczniu do Les 2 Alpes, przez biuro ale z dojazdem własnym, po wyjazd na "pełną" własną rękę. Chętnych było od początku trzech ja MArcin i Adam. Możliwy termin pasujący każdemu był tylko jeden czyli 10-17/12/2022. Początkowo mocno nastawiliśmy się na wyjazd z biura, ale zarówno oferta jak i odległości (najciekawsze oferty były do Francji) powoli skazywały tę opcję na niepowodzenie. Dodatkowo było nas 3 więc na 99% trzeba by wykupować dodatkowy wakat/wolne łózko aby być samem w apartamencie. Powoli zacząłem szukać ośrodka na własną rękę, warunkiem była relatywna bliskość, w sensie aby dojechać do niego w ciągu jednego dnia no i jednak jak największa liczba otwartych tras. Niestety wiele ośrodków startowało dopiero w okresie bezpośrednio poprzedzającym nasz przyjazd i nie dniu kiedy chcieliśmy przyjechać m.in Nassfeld czy SkiAmade i parktycznie dopiero na miejscu okazało by się w jakim zakresie ośrodki się otworzyły. Po dłuższych oględzinach na placu boju pozostały 3 kierunki: Solden i Gurgle, okolice Kronplatzu i Sella Rondy oraz last but not least właśnie Ischgl. Wszystkie ośrodki były już otwarte od początku grudnia (Solden wcześniej) i mniej więcej widać było czego można się spodziewać. Po szybkim wyszukiwaniu kwater padło na Ischgl. Kwaterę (apartament 3 pokojowy około 60m2) znaleźliśmy w See, cena też była bardzo spoko, czyli niecałe 2500 za pobyt (7 dni i 3 osoby), co dało około 115 pln za dobę od osoby. Dzień 1 Pobudka 4:00, o 5 z minutami podjeżdża Marcin. Jedziemy po Adama i ruszamy w drogę - cel ośrodek narciarski Ischgl, a dokładniej miejscowość See, bo tam wynajęliśmy świetną kwaterkę. + Na kwaterkę docieramy około 18:00 i spędzamy wieczór przy długich Polaków rozmowach. Rano pobudka i o 8:00 ruszamy na stok oddalony od kwaterki o około 15km. Niestety ośrodek w See otwiera się dopiero w piątek, a szkoda, bo apartament leży praktycznie przy samej trasie nr 1. Trochę guzdrzemy się rano i na parkingu jesteśmy przed 9:00. Parking płatny 5 euro o czym dowiemy się dopiero dzień później. Na początku wjeżdżamy na Viderjoch, Pogoda w ciągu godziny znacznie się poprawia Zjeżdżamy 1-ka do stacji pośredniej gondoli A1, która nas z miasta wciągnęła na górę i tu zonk, bo to stacja pośrednia i nie jesteśmy w stanie się dosiąść. Na sam dół nie chcemy jechać bo tam kolejka na około 10 minut (w sumie jedyna taka w której staliśmy przez cały tydzień). Na szczęście dosłownie kilkaset metrów dalej też przy trasie jest stacja pośrednia gondoli A3 i tam bez problemu znajdujemy miejsce. Jedziemy na najbardziej na zachód wysunięta część ośrodka czyli szczyt Palinkopf (2864m n.p.m.), który jest niższy tylko o 8 metrów od najwyższego miejsca w ośrodku szczytu Greitspitze (2872 m n.p.m.). i tam trafiamy na trasę, którą jeździmy przez większą część dnia czyli nr 40. Trasa jest fenomenalna, ma około 4,5 km długości i jest bardzo urozmaicona. Dodatkowo na tych 4,5 km spadku jest prawie 1000m. Po kilka zjazdach 40ką, jedziemy w okolice Hollboden niebieską 22ką, a później wciągamy się zimnym krzesłem i podjeżdżamy na obiad do "muzycznej" knajpki. Po obiedzie wracamy na główną część ośrodka czyli Idalp. Dzień kończymy ujeżdżając niebieską 11 kę przy krześle B2 i na koniec zjeżdżamy 1ką na sam dół Statystyki pierwszego dnia:
  3. cyniczny

    Solden& Pitztal 11-14.11 2022.

    Hehe, moja ulubiona stacja gdy jeździłem do Zillertalu - zawsze na oparach wpadałem na nią:-). Czy mi się wydaje, że kiedyś to była BP?
  4. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Oj tak, tereny rewelacyjne. Generalnie ruch samochodowy był tylko na drodze przy wybrzeżu pomiędzy Kolymvari, a Chanią - na pozostałych pustki. Co do temperatur to na wybrzeżu jeszcze gorąco - były dni i powyżej 30 stopni, ale w górach miłe 24-26 stopni czyli bardzo przyjemnie:-) Generalnie mega polecam, choć wypożyczenie roweru dośc słone - 25 euro za dobę z pedałami SPD. Fakt, że brałem tylko na jedną dobę, może na dłuższy okres byłoby taniej
  5. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    No ja do niej miałem 2km, bo mieszkałem w Tavronitis:-)
  6. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Podczas tygodniowego pobytu na Krecie udało się wyrwać na dwie krótkie wycieczki rowerowe. Pętla wokół Kolymvari - 40km, Druga wycieczka, trasa podpowiedziana przez właściciela wypożyczalni do wąwozu Therisos. Generalnie jeden podjazd 12 km i zjazd w piękny wąwozie. Cicho spokojnie i widoki przepiękne. Za kościołem w Meskla zaczyna się główna część podjazdu na przełęcz. Kilka agrafek będzie... Nachylenie w początkowej fazie cały czas trzyma powyżej 10% Co agrafka widoki coraz ładniejsze Miejscówka na śniadanko idealna:-) I już za przełęczą Klimatyczna tawerna Cel wycieczki - wąwóz Therisos Zjazd szybki - trzeba uważać na zwierzaki
  7. No powiedzmy o 1/3 mniejsza niż na ziemi:-)
  8. Na razie Alcaraz jest mega obiecującym tenistą, który jako najmłodszy w historii wygrał jeden turniej wielkoszlemowy. Do miana GOAT to jeszcze cholernie daleka droga, zwłaszcza, że Djokovic i Nadal mają tych tytułów ponad 20 każdy. Może niech Alcaraz wygra powiedzmy z 15 wtedy będzie można się zastanawiać. Generalnie co chwilę wyskakuje się z określeniami drugi Federer, Nadal, Djokovic, a potem przychodzą spadki formy, kontuzje, problemy z psychiką, czasem nawet przyśpieszony koniec kariery. Absolutnie nie życzę tego Alcrazowi, ale tak jak napisałem do bycia graczem wszechczasów to jeszcze baaardzo długa droga przed nim.
  9. @tanova jak zwykle fantastyczna relacja - dzięki!!! Ech okolice Rathen i czesko-saksońska Szwajcaria obudziły wspomnienia. Byłem tam rowerowo ładnych kilka lat temu i podobnie jak Wy, zamek obejrzeliśmy z dołu, ale już obowiązkowy spacer drogą malarzy (Malerweg) - pamiętam ten opad szczęki na górze do dzisiaj, przepiękne miejsce.
  10. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dzięki @tanova - a przy okazji czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy Twojej relacji wzdłuż Łaby:-)
  11. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Nie wiem za bardzo jak załączyć gpx-a. Przez dodaj.pliki nawet po sztucznej zmianie rozszerzenia na np. jpg nie pozwala wrzucić i wywala błąd. Ewentualnie podaj @ to wyślę. Co do zalewu w Cieszanowicach podobno dość popularne miejsce do odpoczynku i fakt było trochę wypoczywających, jedna przyczepa campingowa nas minęła + spora liczba wędkarzy. Natomiast nie widziałem nikogo kąpiącego się, choć woda wyglądała na czystą. Natomiast w zalewie Sulejowskim kilka lat temu zażywałem kąpieli od wschodniej strony i wszystko było ok.
  12. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Poniżej relacja z sobotniej wycieczki do mojego rodzinnego miasta Lublińca. Trasę miałem już zaplanowaną od dawna, ale zawsze cos przeszkadzało w jej realizacji, w końcu jednak się udało:-) Czwarta rano, ruszamy razem z Sylwkiem, w setupie rowerowym przybyła sakwa/płetwa na górnej rurze - po tej wycieczce mam dość mieszane uczucia co do niej. Pierwsze zdjęcie z wycieczki po prawie 2,5h jazdy z dwóch powodów, ciemno i cholernie zimno. Według prognoz temperatura miała nie spaść poniżej 8 stopni, stąd założyłem dość cienkie rękawiczki - i to był błąd bo przez pierwsze 1,5h temperatura oscylowała w okolicy 2-3 stopni. Jak tylko wyszło słoneczko, temperatura zaczęła się powoli podnosić i jazda byłaby super przyjemna. Byłaby, ponieważ z tych okolic oprócz pięknych widoków zapamiętałem nagminnie pootwierane bramy gospodarstw i puszczone samopas psy. Od małych burków radośnie poszczekujących na które wystarczyło się mocno wydrzeć, po wielkie białe bydlę, które wyleciało z jednej z tych otwartych bram i niebezpiecznie blisko biegło koło tylnego koła Sylwka. Niefrasobliwość właścicieli granicząca z głupotą. Pierwszy odpoczynek po około 75 km, kolejne będziemy robić dość regularnie co około 40-50km. Wjeżdżamy w lasy spalskie Most w Spale na Pilicy Zalew sulejowski, tu robimy drugi popas. Przy okazji zdejmujemy z siebie trochę ciuchów, temperatura już przyjemne kilkanaście stopni. I kolejny przystanek, widać, że zmieniliśmy województwo:-) Bardzo ładne okolice Rozprzy Zalew Cieszanowice na rzece Luciąży lewego dopływu Pilicy Za Trzepnicą mocno pogarsza się stan asfaltu i trwa to przez około 25km do Kołbiel Wielkich. Tyłek na tym odcinku mocno dostaje w kość. Ale okolica bardzo ładna, teren lekko pofałdowany, lasy, pola. W Żytnie 213 kilometr wycieczki. Meta zaczyna wydawać się coraz bardziej realna. W sklepie spożywczym kupujemy wodę i piwo. Po drugiej stronie ulicy zauważam Żabkę i od razu wpadają jeszcze po dwa hotdogi. Dodatkowo w tej miejscowości trasa wykręca w końcu trochę bardziej na zachód i wiatr wiejący od wschodu zaczyna wyraźnie pomagać. Stawy na Warcie w okolicach Skrzydłowa Teren coraz bardziej pagórkowaty - wjeżdżamy w północne rubieże Jury krakowsko-częstochowskiej. Za Mstowem trafiają się ze dwa krótkie podjazdy po około 10-12%. Mając w nogach prawie 250km mocno je odczuwam - uda pieką okrutnie. Ostatni odpoczynek w Częstochowie. Uda mocno zapieczone (przynajmniej u mnie). Krótki telefon do brata czy jest w domu i czy przyjmie w krótką gościnę dwóch wędrowców:-) I koniec, dojeżdżamy do Lublińca około 30 min po zaplanowanym czasie. Szybki prysznic u brata, przebieranie w cywilne ciuchy i o 20:00 wsiadamy do pociągu powrotnego "Śnieżka" relacji Szklarska Poręba - Warszawa Gdańska. W Warszawie Sylwek na rowerze jedzie do domu, po mnie przyjeżdża syn i około północy melduję się w domu. Jeszcze szybka kolacja i lulu. Podsumowując - pogoda dopisała, nie licząc porannego chłodu temperatura oscylowała w granicach 17-19 stopni, wiatr czasem trochę przeszkadzał, a czasem pomagał zwłaszcza w końcówce. Co do samej trasy to ilość szutrów/gruntówek była minimalna. Niestety słabych asfaltów, było sporo, zwłaszcza ten odcinek za zalewem cieszanowickim. Obyło się bez żadnej awarii, kapcia itp. Kondycyjnie też było całkiem nieźle, nie licząc spalenia ud na górkach za Mstowem całość bez większych kryzysów, choć mniejsze co jakiś czas przychodziły. Cel czyli przejechanie w ciągu jednego dnia 300 km osiągnięty. Sylwek już zaproponował podobnej długości trasę, ale w jego okolice czyli do Węgorzewa - w przyszłym roku jak najbardziej realne:-)
  13. Ja znowuż bardzo polubiłem obszar Val Gardeny, a zwłaszcza Secede. Dwie główne trasy (La Longia i Gardenissima) przepiękne, długie, pokręcone z fantastycznymi widokami. Można jeździć i jeździć.
  14. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dzięki @moruniek, Co do kąpieliska, to w sumie taka hmm niewielka sadzawka, ale do schłodzenia pewnie w sam raz. Woda taka mleczna pewnie od jakichś osadów - przypominała mi nieco wodę w Pamukkale. Turystów raczej mało lub wcale, głównie lokalsi.
  15. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dzień trzeci Poranek po burzy - ponownie smarujemy łańcuchy i w drogę Z Chlebnicy wracamy ponownie do doliny Orawy. Do Niznej jedziemy główna drogą, obawiając się stanu ścieżki nad samą rzeką. Od Niznej już fajną ścieżką nad Orawą W pewnym momencie ścieżka okazuje się zabarykadowana zaporami i płotem. Na szczęście siatka jest mocno uszkodzona i można bez problemu przejść z rowerem - widać, że nie jesteśmy pierwsi. A to powód zamknięcia ścieżki - budowa obwodnicy Twardoszyna. W niedzielę nikt nie pracuje, więc bez problemu przejeżdżamy na druga stronę. Ten kawałek jest jednym z bardziej emocjonujących, jazda wąską półką nad samą wezbraną Orawą. Z dzieciakami chyba bym się tędy nie wybrał. Most kolejowy w Twardoszynie Tu okazuje się, że znowu złapałem kapcia w tylnym kole. Po zdjęciu opony okazuje się, że są dwie mikroskopijne dziurki. Przy okazji zbadałem stan opony no i generalnie nadaje się już do utylizacji, wierzchnia warstwa gumy mocno starta więc łatwo można przebić dętkę. Opona to GravelKing firmy Panaracer, wytrzymała niewiele ponad 10 tys. km. W sumie trudno powiedzieć czy to mało czy dużo. W poprzedniej szosie miałem Continentale GrandPrix 5000 i wytrzymały znacznie dłużej. Z tym, że tym rowerem znacznie częściej zapuszczam się na szutrowe/gruntowe szlaki. Z Twardoszyna lecimy nad jezioro Orawskie. Jezioro Orawskie, największy sztuczny zbiornik na Słowacji. Plany zbudowania w tym miejscu zapory sięgają XVIII. Powstał nawet drewniany projekt, aktualnie przechowywany w muzeum w Orawskim Podzamczu. Ostatecznie dopiero w czasie II wojny światowej rozpoczęto budowę, a zakończono na początku lat 50. W Twardoszynie rozpoczyna się ścieżka do Nowego Targu poprowadzona dawną trasą linii kolejowej Nowy Targ - Sucha Hora. Tą ścieżką dojedziemy już do końca wycieczki. Nie ukrywam, że bardzo liczyłem na ten odcinek, ale chyba po widokach jakie mieliśmy przez całą wycieczkę, jazda nią nie wywołała jakichś zachwytów. Fakt były miejsca bardzo ładne jak choćby to poniżej, ale większość jest dość nudna. Długie proste i całkiem sporo ludzi. No cóż tak chyba wygląda jazda po dawnych trasach kolejowych normalnotorowych. Zdecydowanie lepiej nam się jechało wzdłuż Czarnego Wagu. I to już koniec. Około południa docieramy do mostu nad Białką, który dwa dni temu przekraczaliśmy i tym samym do samochodu. Szybkie pakowanie i przed 19:00 melduję się w domku. Podsumowanie Przejechaliśmy łącznie prawie 330 km oraz 4 km w pionie i dwa słowa mi się cisną na usta - przepiękna trasa. Było wszystko co kocham: świetne towarzystwo, trudne podjazdy, piękne widoki, góry, jeziora, lasy, bardzo fajne kwatery i mili ludzie napotkani po drodze. Nawet niezbyt pewna pogoda, drobne awarie i małe wpadki nawigacyjne nie popsuły wrażeń.
  16. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dzień drugi Poranek na kwaterze, czyścimy i smarujemy maszyny po wczorajszym deszczu. Początkowo zamierzaliśmy wrócić na szlak przebijając się przez las trasą rowerową 2873, ale po nocnych opadach rezygnujemy z tego pomysłu i wracamy do Szczyrby. Tam wjeżdżamy ponownie na szlak wokół Tatr. I to był bardzo dobry pomysł, bo ominąłby nas piękny kawałek drogi wzdłuż Czarnego Wagu. Czarny Wag - ciekawostką jest jego mocno niesymetryczne dorzecze. Głównie zasilany jest lewymi dopływami m.in. Ipoltica, a prawe są krótkie i niezbyt obfitujące w wodę. Ipoltica Zbiornik zaporowy na Czarnym Wagu. Ujście Beli do Wagu w Liptowskim Gródku Za Liptowskim Gródkiem, aby uniknąć jazdy doliną Wagu do Liptowskiej Mikulaszu trasę poprowadziłem szlakiem omijającym od południa wzgórze Hradok. No cóż, nie dość, że pojechaliśmy złą ścieżką to jeszcze nachylenie jak to w górach bywało w okolicy 20%. W końcu dobijamy do przełęczy. Pierwsze 350 metrów zjazdu też jest niełatwe, więc prawie sprowadzam rower po największej stromiźnie, a później już jest tak. Cicha, przepiękna, choć bardzo krótka dolina. Boczkiem przez Zavazna Poruba oraz Ilanov jedziemy do Liptowskiego Mikulasza. Popas w fajnym barku, oprócz piwka bierzemy jeszcze po porcji skrzydełek - bardzo dobre. Po popasie ruszamy dalej, na chwile tylko zatrzymując się w Lidlu w celu uzupełnienia wody w bidonach Jedziemy wokół Liptowskiego Morza - poziom wody katastrofalny. Większość zatok od północy praktycznie wyschnięte - dramat!!! Upał okrutny. W pewnym momencie słyszę charakterystyczne pssss z tylnego koła. Zatrzymuje się - no tak guma. Na poboczu biorę się za naprawę. Winowajcą okazuje się łatka, która w tej temperaturze po prostu się odkleiła. Zmieniam dętkę, pompuję jadę dalej. Za niecałe 2 km znowu czuje, że powietrze ucieka. W zmienionej dętce też odkleiła się łatka wrrr. Biorę poprzednią dętkę i łatam nowymi łatkami. Pompuję i jadę na próbę kilka km. Wydaje się, że świeża łatka trzyma poprawnie. Cała ta zabawa w mega upale powoduje, że po niespełna 25 km znowu nie mam wody, wypiłem 1,5 l. Sklepu brak, więc w najbliższej miejscowości sprawdzoną metodą "na gospodarza" proszę przygodnie spotkanego pana naprawiającego coś w swoim garażu o napełnienie bidonów wodą. Gospodarz bez chwili wahania napełnia je zimniutką, pyszną wodą, przy okazji pytając wskazując na mnie "Tour de France?". Uśmiałem się razem z nim:-) Lucansky wodospad - przez chwilę miałem ochotę wykąpać się, ale zabawa z dętkami spowodowała dość znaczną stratę czasu, a do celu jeszcze kawałek i dwa solidne podjazdy. Droga na przełęcz Vrchvarta -810 m. n.p.m. Na przełęczy czekał na mnie Marcin i wspólnie ruszamy do Osadki. Na zjeździe znowu się rozdzielamy - Marcin zjeżdża znacznie szybciej niż ja. W Osadce okazuje się, że Marcin ma wgraną najnowszą wersję trasy przez Orawskie Podzamcze. Ja mam starą przez Malatinę i Chlebnice. Zatrzymujemy się przy pięknej owczej farmie Luptakovic, aby naradzić się którędy lecimy. Nocleg w międzyczasie zaklepaliśmy w Chlebnicach, a nowsza wersja omija tą miejscowość. Przy okazji przeczekujemy burzę, która znienacka nadeszła. Miejsce jest przepiękne, sprzedawczynią jest przemiła dziewczyna, która widząc nasze rowery zdecydowanie nas kieruje do Chlebnic przez Orawskie Podzmacze. Krótsza droga od Malatiny (ponad 7km) to droga gruntowa, która po burzy może być zupełnie nieprzejezdna. Mimo iż druga opcja jest ponad dwa razy dłuższa, bez wahania wybieramy tą opcję. Pani dodaje, że do Orawskiego Podzamcza to tylko dwie "hopki" - podjazdy:-) Ładne widoki po pierwszej hopie/podjeździe. Niby niespełna 1 km, ale średnie nachylenie ponad 10% + mega zniszczona nawierzchnia + przejechane już dzisiaj 100km. To powoduje, że podjazd mocno wchodzi w nogi. Warto było, bo okolica piękna. Druga "hopa" była już znacznie łatwiejsza i w krótkim czasie dojeżdżamy do Orawskiego Podzamcza. Robimy tam małe zakupy na śniadanie, przeczekujemy krótki, ale intensywny deszczyk i lecimy do Chlebnic na nasz nocleg w pizzerii Viktoria. W samych Chlebnicach na 2 km przed kwaterą ponownie dopada nas deszczyk, ale jest on mało intensywny i nie robi wiele szkody. Po ogarnięciu się na kwaterze schodzimy na pizzę. Później w ogródku delektujemy się jeszcze pifkiem. W międzyczasie rozpętuje się konkretna burza z bardzo mocnymi opadami, która trwa do późna w nocy. Podsumowanie dnia drugiego.
  17. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Zgodnie z obietnicą poniżej relacja z 3 dniowej wycieczki dookoła Tatr. Do Nowego Targu dojeżdżamy w czwartek wieczorem. Nocujemy w Oberży pod Różą. Rano zostawiamy samochód na pobliskim parkingu i ruszamy w trasę dookoła Tatr. Plan minimum na dzisiaj to dojechać do Popradu. Pierwsze kilometry jedziemy bardzo fajną szutrową ścieżką na skraju rezerwatu torfowiskowego Bór nad Czerwonem. Nazwę zawdzięcza glonowi, który tu rośnie i który w okresie jesiennym przybiera czerwony kolor. Przed Gronkowem szuter zamienia się w asfalt i taka nawierzchnia zostanie już z nami do granicy polskosłowackiej. Cała trasa do Kacwina jest przepiękna. Wije się wokół wzgórz, zdarzają się też srogie, ale krótkie podjazdy i błyskawiczne zjazdy, choć generalnie jedziemy cały czas pod górkę. Skała Basy w grupie wapiennych Lorencowych Skałek rozsianych po okolicy. Wyjeżdżając z Dursztyna kolejna krótka przerwa. Okolica jest tak ładna, że nie ma się co śpieszyć. W pewnym momencie mówię do Marcina, że nie ma sensu chować telefonu/aparatu - ten odcinek to jeden z najpiękniejszych jakimi jechałem do tej pory. Za zakrętem granica polsko-słowacka Słowacja wita nas kawałkiem z płyt, na szczęście jest to króciutki niespełna kilometrowy kawałek. Rozpoczynamy podjazd na Hanusovską przełęcz. Ten znak są trochę na wyrost - nachylenie przynajmniej według Garmina, nie przekroczyło 10%. Nie zmienia to faktu, że widoki z podjazdu piękne. Przed samą przełęczą trasa dziwnie poprowadziła w pole. Marcin w porę zauważył, że można to spokojnie objechać drogą. Ja pchałem się przez łąki. A to już początek podjazdu pod przełęcz Magurską 949 m. n.p.m. Tu również znak jest trochę na wyrost, nie widziałem większego nachylenia niż 10%. I koniec podjazdu, pod wiatą chłodzę się i czekam na Marcina Jest i Marcin:-) Zjeżdżamy do Białej Spiskiej - w końcu widać wokół czego jedziemy:-) W bardzo ładnym parku w Strazkach robimy małą sjestę - upał dość konkretny Mostek nad Popradem zamek w Kieżmarku Z Kieżmarku, krótkim acz treściwym podjazdem wyjeżdżamy ponad miasto w kierunku Vrbowa. Nie licząc brzydkiej panoramy miasta okolica bardzo ładna. Nad Tatrami oj dzieje się Około 14:30 dojeżdżamy do Popradu, mocno grzmi, postanawiamy zrobić dłuższą przerwę obiadową. Mimo odczekania 2h, chmury cały czas kłębią się nad nami i co jakiś czas przechodzi krótki, ale intensywny deszczyk. Rad, nie rad ruszamy w dalszą drogę, do kwatery zostało niecałe 30 km. Tu paru kolesi nie zważając na deszczyk, haratają sobie w siatkę. 😄 Na kilka km przed kwaterą zatrzymujemy się przy czynnym sklepie w Szczyrbie. Robimy niezbędne zakupy na kolację no i jutro na śniadanko. Przed samą kwaterą w Ważcu dopada nas mocniejszy deszczyk. Podsumowanie pierwszego dnia
  18. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Somonino - Gdańsk 83km Od kwatery jadę 5km na stacje Gdańsk Strzyża. Stamtąd pociągiem do Somonina Pierwsze kilometry jadę szlakiem Kamiennych Kręgów do Ostrzyc. Droga puściutka z uwagi na niedzielę no i do Ostrzyc jest główniejsza droga przez Goręczyno. Widoki na tej drodze tak ładne, że co chwile zatrzymuję się na fotkę. Jezioro Ostrzyckie Barierkoza tutaj również w modzie:-( Po co? Dlaczego? Ech.... Kawałek dalej zaczyna się podjazd na Złotą Górę. Podjazd jest krótki, raczej łatwy. Ostatnie 100-150 metrów konkretniej nachylone pod 10%. Z punktu widokowego ładna panoramka. jezioro Kłodno w Zaworze Po drugiej stronie jeziora jest ładna plaża w Chmielnie. W Chmielnie jest też jezioro Białe - ogólnie bardzo ładna okolica. Za Sianowem Leśnym mijam jedną z grup pielgrzymkowych, do kolejnych nie dojeżdżam, bo odbijam na Sianowską Hutę Od tej miejscowości zaczyna się bardziej terenowy odcinek, głównie po płytach, ale polne drogi też się trafiają. Na szczęście poprzedniego dnia solidnie padało i nawet te piaszczyste są przejezdne. Drogi gruntowe przeplatają się z krótkimi odcinkami asfaltów. Niestety na jednym ze zjazdów po płytach słyszę charakterystyczny brzęk w tylnym kole - poszła szprycha. Patrzę na licznik do końca trasy zostało 37 km, no nic jadę dalej. Koło trochę bije ale tragedii nie ma. jezioro Tuchomskie Końcówkę przez Trójmiejski Park jadę szlakiem fioletowym. Ten zjazd obfituje w emocje, bo w pewnym momencie Garmin mi piknął, że telefon został rozłączony. Sprawdzam kieszonkę i faktycznie telefonu brak. Hamulec, nawrotka i jadę powoli pod górkę. Po 150-200 metrach garmin pika, że połączył się z telefonem, podjeżdżam jeszcze kilka metrów czujnie się rozglądając i zguba leży sobie na skraju drogi ufff. I koniec. Trasa bardzo ładna, o znikomym ruchu samochodowym. Tym razem nie natrafiłem na żaden wredny odcinek z "kocich łbów". Było sporo płyt i dróg leśnych/gruntowych, ale wszystko spokojnie do przejechania na oponach 32C. Jedynie niektóre miejsca po okresie suszy mogą być mocno zapiaszczone. Teraz tylko powrót pociągiem no i ustawienie magika co by w miarę szybko ogarną to koło, bo w kolejny weekend kolejny wyjazd - plan jest na pojechanie śladami @tanova czyli dookoła Tatr.
  19. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    W ostatni weekend z uwagi na krótki wypoczynek nad morzem z żoną i kibicowanie koledze, który brał udział w turnieju brydżowym w Sopocie, popełniłem przy okazji dwie krótkie wycieczki po okolicach. Gdańsk - Rumia 52km Ruszam z kwatery, do Gdyni Orłowo jadę nadmorskimi bulwarami. W okolicy mola sopockiego dzikie tłumy. Za molem już pusto. Od G. Orłowo ścieżka staje się bardziej dzika, trafiają się też konkretnie nachylone podjazdy Szlakiem Kępy Redłowskiej zjeżdżam ponownie na poziom morza. Moje ulubione miejsce w Gdyni, obowiązkowa fotka z ORP Błyskawica. Zawsze robi na mnie wrażenie, zwłaszcza wielkość okrętu, a to przecież tylko niszczyciel. Z centrum Gdyni cały czas pod górkę bardzo fajnym szlakiem Chwarzno - Działki Leśne. Po wywindowaniu się na górę skręcam w prawo na szlak Demptowo - Witomino przejeżdżając pod estakadą Kwiatkowskiego. Estakada to najkrótsza droga łącząca Bałtycki Terminal Kontenerowy z obwodnicą Trójmiasta. Urokliwy szlak w okolicach Krystkowa, aby tu dojechać wybrałem niepotrzebnie drogę od Szmelty wzdłuż Zagórskiej Strugi. Nie prowadzi tamtędy żaden szlak rowerowy i nie bez powodu, bo przez 5 km droga jest brukowana. Prędkość rzadko wzrasta powyżej 12 km/h, na sztywnym rowerze frajda=0. Następnym razem z Łężyc pojadę Trójmiejskiem Szlakiem Rowerowym, na który wjechałem dopiero w okolicy Bieszkowic. Szlakiem tym docieram do Rumii, gdzie wsiadam w SKM-kę i po kilkudziesięciu minutach wysiadam prawie pod kwaterą. Przewyższeń wyszło prawie tyle ile niedawno zrobiłem w Jurze na trasie 70 kilometrowej - Pomorze płaskie nie jest:-)
  20. U mnie też już jest ok, dzięki
  21. ja praktycznie zawsze wrzucałem bezpośrednio na forum i działało...do dzisiaj:-(
  22. Cześć Nie jestem w stanie dzisiaj dodawać zdjęć do tematów np. w "rowerowe-eskapady-relacje". Przy próbie dodania zdjęcia - niezaleznie czy przeciągam, czy przez opcję "dodaj pliki" - pojawia się błąd dodawania: 7 Proszę skontaktować się z pomocą techniczną Próbowałem dodawac różne wielkości plików 1,2MB, 0,7MB, 025MB i na każdym to samo. Też tak macie?
  23. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Wycieczka do Ciechanowa Ruszam z Piaseczna o 3:42 - na dworze szarówka, a w lesie Kabackim jeszcze ciemno. Po niecałej godzinie jazdy jestem przy bulwarach i tryb lampki mogę zmienić na migający. Na bulwarach sporo imprezowiczów w różnym stanie kończących balety. Część woła za mną "E kolarz dzie taaaak pędzisz" ale są to raczej sympatyczne zaczepki. Po przejechaniu mostem Gdańskim na drugi brzeg Wisły robi się cicho i spokojnie. Elektrownia Żerań o świcie. Kanał Żerański i świetna kładka nad nim. Na ścieżce do Jabłonnej spotykam dosłownie jednego rowerzystę - to jest zaleta wczesnego wstawania. Po zjechaniu z wału w Jabłonnej łapię najdziwniejszą gumę. Zdejmuję koło, zmieniam dętkę, pompuję. Powietrze schodzi momentalnie. Zdejmuje ponownie oponę, sprawdzam nową dętkę, jest dziura. Na szczęście mam jeszcze łatki...całe dwie:-) Łatam, zakładam ponownie, pompuję, pod koniec pompowania gwałtownie schodzi ponownie całe powietrze. Przez chwilę patrzę się jak głupi z niedowierzaniem. Gdzieś pod czaszką kiełkuje się myśl, że chyba do tego Ciechanowa dzisiaj nie dojadę. No dobra zdejmuje trzeci raz oponę wyjmuję dętkę i pompuję ją szukając dziury. I tu konsternacja, bo z dętki nie schodzi powietrze, pompuję ją bardzo mocno w powietrzu, czekam kilka minut i nic - dętka trzyma elegancko. Spuszczam z niej powietrze. Oglądam/badam po raz trzeci bardzo dokładnie oponę od środka i na zewnątrz, nic nie znajdując. Zakładam dętkę, oponę, pompuję i tym razem sukces, wszystko pięknie trzyma. Zakładam koło i trochę z duszą na ramieniu ruszam w dalszą drogę. W Chotomowie zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy punkcie z pompką i narzędziami i dopompowuję koło do 5 bar. Do końca trasy koło nie sprawiło już żadnych problemów. Zalew Zegrzyński w Dębe. Nasielsk omijam od południa przez Studzianki i Miękoszyn. Asfalty świetne i zerowy ruch samochodowy. Wkra- mazowieckie zagłębie spływów kajakowych. drewniany most na Wkrze w Jońcu Potworek ustrzelony gdzieś po drodze. Komuś chyba za mocno weszło średniowiecze:-) Zalew na rzece Sona w Nowym Mieście, tam robię de facto pierwszy prawdziwy odpoczynek - stówka za mną, zostało 45km do mety. Droga z Nowego Miasta do Łopacina to najsłabszy odcinek pod kątem nawierzchni, choć i tak tragedii nie było. Dodatkowo droga była zamknięta dla ruchu (rowerem bez problemu dało się przejechać), bo właśnie trwał remont nawierzchni, więc za chwilę i ten słaby odcinek zniknie. Od Łopacina asfalt był taki jak na zdjęciu Ostatni krótki stopsik na świetnej drodze z Ojrzenia do Młocka XIV wieczny zamek Książąt Mazowieckich w Ciechanowie Na stacji jestem o 10:30 na około 30 min. przed odjazdem pociągu. Niestety biletów brak (IC Kolberg). Zostaje alternatywna podróż pociągami KM do Warszawy Gdańskiej, a później ze Śródmieścia do Piaseczna dłuższa o 1h. W pociągu przybywa rowerów stąd muszę mój powiesić na haku czego zazwyczaj nie robię. Aby ograniczyć bujanie owijam pasek od kasku o zawias drzwi i o baranka. Następnym razem zabiorę jakiś ekspander. I koniec. Trasa bardzo przyjemna z bardzo niewielkim ruchem samochodowym. Poranny wyjazd miał tę zaletę, że udało się ominąć największy skwar oraz tłumy na bulwarach wiślanych.
  24. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    O kurcze, wyglądają na grubsze niż moje 32c😀
  25. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dzięki @tanova. U mnie też to dopiero druga dwusetka w życiu:-) Widzę, że też na wąskich oponach pojechaliście na ostatniej wycieczce:-) W Twoim rowerze masz chyba więcej niż 32c?
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...