Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

cyniczny

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    499
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    21

Zawartość dodana przez cyniczny

  1. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    W sobotę ponownie trafiła się dłuższa trasa, tym razem z Sylwkiem przejechaliśmy się z Piaseczna do Lublina. Powrót IC do Wawy i KM do Piaseczna. Pobudka o 3:00, szybkie śniadanie, ogarnianie się i czekanie chwilę na Sylwka, który przyjeżdża chwilę po 4:00. Startujemy 4:15. Ranek śliczny, zero chmurek, nawet znane okolice wyglądają bardzo ładnie. Na razie jest dość chłodno, około 11 stopni. Cieszę się, że oprócz cienkiej bluzy zabrałem też lekka wiatrówkę. Za Łaskarzewem (75km), zatrzymują nas zamknięte szlabany na linii Lublin - Warszawa. A skoro już stoimy to zrobimy krótki popas. Zrzucamy z siebie niepotrzebne łachy bo już robi się całkiem ciepło, Sylwek wcina kanapkę i jazda dalej. Przed Rykami przelatujemy nad S17-ką Stawy na rzece Okrzejka w okolicach Jagodnego Kopiec Henryka Sienkiewicza w Okrzei, gdzie w miejscowym kościele został ochrzczony. Kopiec usypano w latach 30 XX w. W okolicy wsi Poznań, ślad kieruje nas na mega zapiaszczoną drogę, która miała nas zaproawdzić do DK 48 w okolicach Krępy. Na szczęście zapytany przygodnie rolnik, stwierdza, że tędy bez sensu jechać, bo ten piach jest przez 10km i lepiej pojechać przez Pieńki, gdzie asfaltu nie ma raptem na kilkuset metrach. To był strzał w 10-kę i w miarę szybko docieramy do DK48, którą przecinamy i równoległą świetną traską docieramy do Kocka. Kock - 150km trasy, na Orlenie wcinamy po dwa hotdogi i odpoczywam około 20min. Ta przerwa dodaje nam znacznie animuszu i w świetnych humorach lecimy wzdłuż Wieprza do miejscowości Firlej i jeziora o tej samej nazwie. Od jeziora wyraźnie pogarsza się jakość dróg i to co na mapie wygląda świetnie wcale świetne nie jest. W końcu docieramy do celu, choć do samej stacji PKP jest jeszcze 20km. Ostatnie kilometry pokonujemy ścieżką rowerową wzdłuż Bystrzycy. Ścieżka początkowo całkiem niezła, asfaltowa. Później dochodzi kostka, dodatkowo sporo ludzi, więc przy skumulowanym zmęczeniu i upale jedzie się bardzo średnio. O 14:45 docieramy na stację PKP gdzie kończymy wycieczkę. Na stacji staję w kolejce po bilety, a Sylwek w międzyczasie kupuje nam picie na drogę. W pociągu czas szybko płynie, bo jedziemy razem z szoszonem, który również dziś rano ruszył z Warszawy. Wymieniamy uwagi, doświadczenia, generalnie tematy się nie kończą jak to u ludzi ogarniętych podobną pasją:-) Całość zajęła 10,5h z czego czystej jazdy było trochę ponad 9h. Wyszło trochę ponad 230 km i jest to mój nowy rekord życiowy. Przerwy były w dobrych momentach i nie było ich za wiele i tu też jestem zadowolony. Średnio wyszła mi zaplanowana droga. Zdecydowanie za dużo było odcinków nieutwardzonych, które mocno dają w kość zwłaszcza pod koniec długiej trasy. Natomiast kondycyjnie poszło bardzo dobrze. Nie miałem żadnych większych kryzysów, odcięć czy kontuzji i z tego jestem bardzo zadowolony.
  2. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Krótkich przerw nie lubię, wytrącają mnie z rytmu, a jako takiego odpoczynku nie dają, więcej mi dobrego robi zwolnienie do prędkości bardzo komfortowych. Przy tej trasie chciałem nabrać trochę doświadczenia w dłuższej jeździe bez przerw (zazwyczaj robię je co około 50km) - mam plany na trasę około 250+, wtedy reżim przerwowy będzie bardziej potrzebny. Ogólnie jechało mi się bardzo dobrze, gdzieś koło 100 km był lekki kryzys (bardziej głowa niż jakieś bóle) i miałem plan na postój około 120-130 km, ale kryzys minął i jechało mi się zbyt dobrze, żeby się zatrzymywać.
  3. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Wczoraj pojechałem w samotną trochę dłuższa trasę Piaseczno - Skarżysko Kamienna. Powrót pociągiem kolejami mazowieckimi. Ruch z uwagi na święto do południa znikomy, a po południu już mnie nie obchodził bo udało się skończyć trasę o 12:00:-) Poniżej trochę fotek z trasy: Ruszam prawie godzinę wcześniej niż planowałem czyli lekko po 6:00. 3 maja to świetny termin, nawet te główniejsze drogi puściutkie Mimo niewielkiej odległości od domu, tego łącznika do drogi technicznej przy nowym odcinku S7 nie znałem Kawałek za Tarczynem jadę drogą techniczną wzdłuż nieoddanego jeszcze kawałka S7. Maj - przepiękna pora roku Od Grójca jadę kilka kilometrów drogą DW 728. Jak się okaże to najruchliwszy odcinek w dniu dzisiejszym. Za Starą Wsią skręcam z 728 na Błędów i Wolę Błędowską - to akurat najnudniejszy odcinek dzisiaj, dwie długie proste. Trafiło się też kilka kilometrów szutru. Pilica w Nowym Mieście Pierwszy (i jak się okazało praktycznie ostatni) krótki popas wypadł w lasku za Nowym Miastem po 75 km. Szybkie uzupełnienie bidonów. Zrzuciłem też trochę rzeczy, bo już się ciepło robiło. Od Potworowa jadę najładniejszym dzisiaj 20 km odcinkiem do Skrzynna. Skrzynno Za Skrzynnem pojawiają się pierwsze wzgórza, to Garb Gielniowski z najwyższym wzniesieniem Altana 408 m n.p.m. Końcówka trasy wiedzie dojazdami pożarowymi I koniec, dworzec w Skarżysku. Stąd już tylko 2,5h w pociągu, miło zaskoczyła cena biletu - 22 pln za 120km to przy obecnych cenach paliwa bardzo tanio. Garść statystyk poniżej. Z pokonania samej trasy jestem mega zadowolony ponieważ celem m.in. była jak największa minimalizacja przerw (nawet tych bardzo krótkich), co się udało - na 6 godzin jazdy wyszło ich około 10 minut.
  4. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    I jeszcze kilka fotek, które zrobiłem w Kampinosie jesienią ubiegłego roku, asfaltu było niewiele - oponki dokładnie te same czyli Gravel King 32c. A przy okazji pytanie, czy to tylko u mnie tak mocno obcina jakość zdjęć? Wcześniej jakoś tego nie widziałem, a teraz nawet na tych miniaturach wyraźnie widać kompresję, która jest znaczna.
  5. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Myślę, że śmiało możesz ruszać poza asfalt. Większość gum jakie łapie zdarzają się na ścieżkach rowerowych, bo bywa na nich pelno szkla. W trudniejszy teren się nie zapuszczam lub tylko na krótkie odcinki, bo wystarczy troche piachu i są już problemy trakcja. Ale szutry zwłaszcza te twarde to w sumie prędkości niewiele mniejsze niż na asfalcie.
  6. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dzięki @tanova za miłe słowa. Co do tras to jak zwykle wytyczałem je sam w mapy.cz. Planując je chciałem wpleść najbardziej malownicze odcinki tras rowerowych z tego rejonu. Wiele kilometrów przejechaliśmy też zwykłymi drogami, z tym że takimi mało lub bardzo mało uczęszczanymi. Generalnie od kiedy mamy szosy na oponach 700x32c (Sylwek ma gravela, ale różnice pomiędzy naszymi rowerami są symboliczne) nie widzę problemu, żeby na kawałkach tras zjechać z asfaltu - zwłaszcza gdy da to sensowne połączenie do dalszej trasy omijając ruchliwe kawałki dróg np. krajówek. Ale nie oszukujmy się te rowery są stworzone do twardego, więc jazda po trudniejszym terenie (piaszczyste lub mocno zakorzenione drogi) tylko w trybie emergency i na niewielkich odległościach, natomiast wszelakie odcinki szutrowe wchodzą jak w masło. Również te opony pomagają przy słabych asfaltach których nie brakowało zwłaszcza drugiego dnia. Jeśli jesteś zainteresowana to mogę podesłać pliki gpx ze śladów
  7. cyniczny

    Rowerowe eskapady - relacje

    Pierwszy rowerowy weekend w tym roku spędziliśmy w dolinie Baryczy. Było krótko, ale całkiem intensywnie. Kwaterę mamy nieopodal Milicza, dojeżdżamy tam samochodem w piątek wieczorem. Jeszcze Polaków nocne rozmowy i możemy zacząć weekend. Z powodu tych nocnych rozmów wstajemy mega późno i dopiero po 11:00 ruszamy na trasę. Na szczęście dzień pod koniec kwietnia jest już dość długi, więc nie stresujemy się zbyt mocno i wybieramy najdłuższy wariant trasy czyli do Ostrowa Wlkp. i z powrotem. Pierwsze kilometry to jazda świetną ścieżką do Rudy Milickiej Może niezbyt dobrze widać, ale to stadko sarenek upolowanych w okolicy Dobrzca Malownicza droga do Możdżanowa Zbiornik Piaski-Szczygliczka w Ostrowie Wlkp. W Ostrowie chłopaki posilają się pizzą w centrum miasta, ja niestety z powodów dolegliwości gastrycznych wcinam tylko batona i jeden kawałek. Stacyjka Daniszyn około 110 kilometr trasy Docieramy w końcu ponownie w obszar stawów milickich - tym razem od strony Nowego Grodziska Jeszcze groblą pomiędzy stawami Wilczym i Słonecznym do Rudy Milickiej i pętla zamknięta statsy dnia pierwszego W niedzielę po południu pogoda ma się pogorszyć, wiec pobudka 6:00 i po 7:00 ruszamy w trasę. Ranek dość chłodny około 5 st., ubieramy się jak do jazdy rankiem do roboty:-) Tym razem kierujemy się w drugą stronę czyli do Żmigrodu i z powrotem. Do Żmigrodu z Milicza prowadzi ścieżka trasą dawnej kolei wąskotorowej im. Ryszarda Szurkowskiego, który pochodził z tych okolic i właśnie w Miliczu stawiał swoje pierwsze kolarskie kroki. Za Osiekiem wjeżdżamy na najpiękniejszy kawałek szlaku wzdłuż Baryczy, choć zamiast tego asfaltu mogli dać żwirek jak w innych częściach szlaku. W Żmigrodzie zwiedzamy tylko ruiny XVII w. pałacu Hatzfeldtów. Pałac został zniszczony po pożarze w 1945r. Rzeka Orla, największy prawy dopływ Baryczy Hmm Staw Duża Grabówka w okolicy Rudy Sułowskiej. Wiatr dość mocno dał popalić na tym odcinku. A to już Milicz i początek wspomnianej wcześniej ścieżki do Żmigrodu, jeszcze 2km i zamykamy pętlę. I to koniec, weekend minął błyskawicznie, pogoda dopisała no i kilometrów trochę nastukanych:-)
  8. Mam bardzo podobne odczucia co do Areny. Mieszkając w dolinie, bardzo często podjeżdżaliśmy samochodem właśnie na Gerlosspass i jeździliśmy tylko na Plattenkogel oraz Konigsleitenspitze na trasach które opisałeś. Trochę nam żal było trasy 18, ale cały dzień na niej nie chcieliśmy spędzać, a przebijać się na sam koniec ośrodka i wracać to jednak sporo czasu się traci. Z tras to jeszcze pamiętam, że bardzo fajnie jeździło się na trasie 53 przy gondoli Gipfelbahn i 85 trasa przy orczyku na Plattenokogel. Generalnie cały Plattenkogel warty objeżdżenia, bez nudnych dojazdów i sztucznie nabijanych kilometrów tras, a że to koniec ośrodka to i ludzi wyraźnie mniej.
  9. No co za tydzień, po świetnej relacji @tanova ze skiamade wchodzisz @marboru Ty, cały na biało😁
  10. Za tym parkingiem piętrowym jest jeszcze taki na powietrzu, widać go na street view. Parkowalismy tam 5 lat temu, więc głowy nie dam czy jeszcze jest. Byliśmy w trzecim tygodniu stycznia i z miejscem rano nigdy nie było problemow. Płacilismy 8jurkow za dzień.
  11. Oby, tak było. Mam zamiar skoczyć w okresie 20-23.02 na jakąś 4 dniówkę. Wstępnie i tak planuje raczej małe ośrodki w Osttirolu typu Sillian czy St Jacobs. Może i wypad na włoską stronę do 3 Zinnen. Tak czy siak mam nadzieję na raczej puste stoki, a jak będzie to pewnie napisze kilka słów😀
  12. fotka z 08/02/2020 Do krzesła jeszcze nie dobiła, ale dużo nie brakowało.
  13. yyy ale to chyba jakiś czas temu:-) Teraz prędzej od młodzieży słyszę - "Sztos"
  14. We Francji pierwszy raz więc trochę się zdziwiłem tą infrastrukturą. Co do cen na stoku to tanio nie jest,ceny w euro: frytki 7.5 ale naprawdę duuuza porcja, pizza bardzo dobra 18, piwo 7-9, jakieś danie obiadowe 22-26. Hotel MMV właściwie swiezo wybudowany, w sumie to nawet w trakcie budowy wykończenia.ale apartamenty całkiem ładne i podobno jak na Francję przestronne. Jechaliśmy z biura snowevents, cena wycieczki 2150 - nocleg, transport i 6 dniowy skipass. Za dopłatą 15 euro był wyjazd do alpedheuz. W sumie te 15 jurkow to za transport bo były dwa dni na skipassie w tym ośrodku. Co do reżimu sanitarnego to na dolnych stacjach gondolę i krzesełek lubili rano sprawdzać certyfikat oraz praktycznie za każdym razem w restauracjach. Jako maseczki wystarczały kominy, obsługa często też nie upominała aby zasłonić usta i nos. Generalnie podejście dość liberalne.
  15. Po "sześciu" królach udało się wyjechać z ekipą na tydzień do Les 2 Alpes. Pierwszy raz pojechałem na wyjazd narciarski zorganizowany przez biuro podróży i było całkiem nieźle. Podróż, wyjazd w piątek około 17:00, dojazd na miejsce sobota 19:00 - pierwszy raz spędziłem 26h w autobusie, mimo fajnych miejsc ze stoliczkiem dojeżdżamy wypompowani. Po dotarciu na miejsce całkiem sprawnie organizatorzy rozdysponowuja apartamenty i po zalogowaniu się idziemy na krótki spacer po miasteczku. A miasteczko całkiem urokliwe, bez jakichś molochów hotelowych - całkiem przyjemna zabudowa. Śnieg wali tu dzisiaj cały dzień i według prognoz jutro ma być tak samo. Poprawa pogody ma nastąpić od poniedziałku Rano decydujemy się z Marcinem pójść z hotelu do krzesła le Diable - później będziemy korzystać z przyhotelowej gondoli Super Venosc wywożącej na szczyt Vallee Blanche Niestety okazuje się, że krzesło jest dzisiaj nieczynne. Generalnie wszystko powyżej Cretes jest zamknięte. Przebijamy się orczykiem pod gondolkę Ceufs Blancs. Jest dość archaiczna, 3 osoby ledwo się mieszczą, wszystko trzeszczy i drzwi się nie domykają, byle w górę:-) Śniegu mnóstwo, widoczność, kontrast zero Takich skrzyżowań wyciągów jest w ośrodku naprawdę sporo. Czasem w jednym miejscu krzyżowały się gondolka i dwa krzesła. W dolinie widoczność się poprawia. Gondola Super Venosc, te trzy budynki przy niej to nasz hotel. Korzystając, że tu jesteśmy wpadamy na drugie śniadanko do pokoju. Dzień kończymy z wynikiem 27km i 5 tys. m w dół. Poniedziałkowy poranek zwiastuje piękną pogodę i tak już będzie do końca pobytu. W końcu widzimy gdzie jeździmy i jest pięknie W poniedziałek ciągle jeszcze słychać wybuchy odpalanych ładunków, nic dziwnego, stopień zagrożenia - 4ka. Na szczęście w kolejnych dniach spadanie do 3 i 2ki. A kolejne dni wyglądały bardzo podobnie:-) Górna część ośrodka wraz z lodowcem W oddali Mont Blanc Kretem jedziemy dwa razy (pierwszy i ostatni:) Schodzi długo stąd później wybieramy zdecydowanie orczyki. Czerwona trasa w sektorze Fee. Trasa Glacier 1 Sektor Vallee Blanche Archaiczne krzesłko Mont de Lans, z najniższego punktu ośrodka. Trasa od orczyków pod krzesełko wyszła 14,6km i ponad 2km w pionie. Trasa Signal A tu całkiem sympatyczna winda umożliwiająca podjazd z górnej stacji gondoli Pierre Grosse pod orczyki. I to już koniec, 6 dni na nartach zleciało bardzo szybko. Wyjeździłem się jak osioł. Podróż powrotna była znacznie bardziej komfortowa, bo część osób wróciło samolotem z Grenoble. Też myśleliśmy o tej opcji, ale nie udało się znaleźć sensownego transp0ortu na lotnisko. Co do samego ośrodka mam trochę mieszane uczucia. Pierwszy raz widziałem tyle osób schodzących/zsuwających się bez nart po niektórych niebieskich trasach. Wynikało to z tego, że w innych ośrodkach te niebieskie z uwagi na nachylenie byłyby zapewne czerwone. Taka była m.in. trasa BellaCombes2 oraz Super Venosc 2 schodząca pod gondolę. Sama infrastruktura wyciągowa nie zachwyca. W ośrodku są właściwie tylko dwie nowe gondole Super Venosc oraz Pierre Grosse. Reszta sprzętu jest dość leciwa i niektóre krzesła naprawdę wolne np. krzesło Valle Blanche. Dodatkowo mocno irytujące były gondole Jardin Express 1 i 2. Zarówno zazwyczaj były do nich kolejki, po drugie sporo łażenie zwłaszcza tej pierwszej żeby się do niej dostać. Na szczęście odpowiednimi kombinacjami krzesał i gondola Pierre Grosse dawało się je ominąć. Natomiast pogoda i widoki była pierwsza klasa stąd wrażenia tak czy siak zostały mega pozytywne.
  16. Miejscówkę wybrałem dzięki temu wspaniałemu forum, a dokładnie @marionen , który ostatnio wspomniał właśnie o Destne i Ricky. @marionen wielkie dzięki!!!
  17. To są zjazdy plus wjazdy of course😀. Do odnotowania aktywności uzywam mojego rowerowego edga i dopiero w connecie zmieniam typ aktywności na narciarstwo. W rickach było jednego dnia 34 zjazdy,a drugiego bodajże 31, co pewnie da około 40-45km,raczej nie więcej.
  18. Tak, spaliśmy po polskiej stronie w Wójtowicach koło Nowej Bystrzycy. Dojazd do Ricky był trochę hardcorowy zwłaszcza w czwartek -droga 3111 (w nią skręcałem w prawo z drogi 311), dość mocno zalodzona i jazda była bardzo powolna. w piątek pojechałem naokoło czyli drogą 311 do Bartosovic i potem skręt w 319, a później 3111/3109. Teraz wybrałbym nocleg gdzieś bliżej granicy bo dojazd trwał koło 40-50 minut
  19. W zeszłym tygodniu (środa - piątek) udało się wyrwać z kieratu z synem na narciarską 3-dniówkę. Dzień pierwszy Zieleniec Rano pogoda całkiem niezła, niestety im dalej w las tym bardziej wilgotno i mglisto - ludzi niewiele. No może trochę pod Winterpolem. Dzień drugi - Ricky w Orlickich Horach. Pierwszy raz tu jestem i powiem jestem pod wrażeniem. Malutki ośrodek z jedną kanapą i orczykiem i z tego wycięte całkiem fajne 3 trasy, niebieska (1500m) czerwona (1200m) oraz czarna (1000m). W dniach kiedy byliśmy niebieska nie była ratrakowana, ale dało się nią bezproblemowo zjechać. Tak jak w Zieleńcu wydawało mi się pusto, tak tu mieliśmy przez większość czasu zarówno kanapę jak i stok praktycznie dla siebie. Początkowo pogoda była bardzo ładna, nawet przez chwilę wyszło słoneczko. Niestety od 10 do 12 zaczął padać deszcz ze śniegiem i to całkiem mocno, co zmusiło nas do nadprogramowej przerwy na małą herbatkę. Na szczęście przestało padać około 13:00 i do końca dnia można było się wyszaleć. W kasie zostałem poproszony o okazanie certyfikatu, ale nie był on skanowany. Dzień 3 - miała być Destna, która ruszała od 15/12, ale według informacji z ich strony otworzyli tylko wyciąg Marta II - później okazało się, że w piątek otworzyli pozostałe wyciągi. Skoro nie Destna to wybór był całkiem prosty ponownie Ricky. Tym razem pogoda zaszalała i większość dnia jeździliśmy w słoneczku. Rano na czarnej trasie rozstawiono tyczki, ale zajmowały raptem 1/3 trasy więc w żaden sposób nie zakłócało to zjeżdżania. Trening skończył się o 10:00 i od tej pory całość była dla nas. Po 14:00 uznaliśmy, że mamy juz dość i szczęśliwi wróciliśmy do domu - to był bardzo udany wyjazd.
  20. Mała poprawka do Wierchomli. Rusza tylko na sobotę i niedzielę. Później pauza do kolejnego weekend. A od 19/12 już codziennie - takie info otrzymałem od pani z recepcji hotelu Wierchomla.
  21. cyniczny

    Mój Sopot

    Oj tak, zawsze jak jestem w Sopocie to jest to stały punkt programu, mimo iż kolejki bywają gigantyczne. Z potraw polecam m.in. genialną zupę Rybaka, ale właściwie można chyba brać w ciemno, bo jeszcze nie trafiłem tam na słabe danie.
  22. Raczej 333 żołnierzy i to zakładając, że wszyscy wyznają jedynie słuszną religię w tym kraju.
  23. Problemem nie jest produkcja stricto aut elektrycznych, a ich zasilanie w energię. Zakładając, że tylko połowa samochodów byłaby elektryczna to trzeba mieć ogromne źródło dodatkowej energii. Odnawialne źródła nie mają szans, aby sprostały takiemu zapotrzebowaniu. Atom to horyzont czasowy minimum 20 lat i to przy dobrych wiatrach-plany są żeby za około 20 lat 15-20% energii pochodziło z atomu. Zostaje konwencjonalny węgiel,co tak czy siak wiąże się z ogromnymi wydatkami, bo złoża coraz głębiej i ich coraz mniej, ewentualnie import. Oprócz wyprodukowania niezbędna jest infrastruktura, czyli modernizacja istniejących i budowa nowych linii przesyłowych. Dodatkowo porównując prąd do klasycznych paliw dochodzą duże problemy z magazynowaniem ewentualnych nadwyżek, co w przypadku zwykłych paliw nie jest takie problematyczne. Sądzę, że samochody elektryczne w najbliższej dekadzie upowszechnią się w dużych aglomeracjach miejskich jako małe miejskie autka. Natomiast od klasycznych paliw długo jeszcze nie odejdzie transport jako taki oraz podróże między miastami.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...