Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie

VIP
  • Liczba zawartości

    511
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    15

Zawartość dodana przez Zagronie

  1. Po dwumiesięcznej kwarantannie w ustronnym miejscu, z widokiem na nieczynny stok narciarski, z pojedyńczym krzesełkiem. To krzesełko to teraz cool. Kolejny klient piętnaście m. Sprzęt mam zakonserwowany. Sezon zakończony na czarnych wężykach 9 i 10 marca w Jurgowie. Była pyszna jazda, z pysznymi widokami. Chociaż w tym czasie mieliśmy być w Bad Mittendorf. Straciwszy nieco Euro na rezerwację, ale za to ominęła nas kwarantanna i może coś gorszego. W tym czasie szalał już kolega Covid w pobliskim Tyrolu. Przeniósł się potem szybciutko, wraz narciarzami do naszych zachodnich sąsiadów. I co dalej, tak sobie dywaguję. Chwilowo troszczę się o krzewy i kwiatki. Wraz z żoną odbywamy codzienne treningi na pobliską górkę o przewyższeniu 70 m. To w ramach wzmacniania odporności. Więc jakie to będą narty w przyszłym sezonie, jeśli się dożyje? W zasadzie odpadają wszelkie kabiny. Krzesła najlepiej pojedyńcze. Talerzyki powinny być super modne. Orczyki tylko z tymi, co się mieszka. Przyłbice specjalnie dostosowane do zjazdu. Kwestią zakwaterowania i wyżywieniem się nie zajmuję. Chociaż mam już w tym pewną wprawę. Ustronna chatka z boku wsi, z własną kuchnią. I tylko my. Na stok kanapki, owoce suszone i coś do picia. A jak się nie da zjeżdżać, to jeszcze zostają ski tury, człapanie na śladówkach, czy poprostu turystyka, rower, gdy nie będzie śniegu z powodu klimatu. Głowa do góry, Tak też da się żyć, będąc przy tym szczęśliwym. Nie należy umierać za złotego cielca. Takie wnioski są przecież wyciągane. Zagronie
  2. Zagronie

    Narty dla kobiety

    Ja osobiście wierzę w te prędkości. Ponieważ czesto jeżdżę na Mosorny i zatrzymuję się przed przełamaniem, jadąc z góry. Ma sie świetny wgląd , jak kto z góry jedzie. I co widzi za przełamaniem, gdy stok opada. Dalej jest wypłaszczenie. Do tego wypłaszczenia jest ok. nieco ponad 700 m trasy i różnica poziomów 200 m. Można tu ustawić slalom FIS. Wierzę, ponieważ widzę jak ktoś jedzie z góry. I że nic nie widzi za tym przełamaniem, ale absolutnie nie zwalnia, a potem jeszcze przyspiesza. Zupełnie nie wierzę w jego umiejętności. Akurat na Mosornym miałem okazję obserwować parę razy AZS Cup, organizowany przez A. Bachledę. I widziałem, jak ci chłopcy i dziewczyny jeżdżą. Przed takim ,moje mizerne zakręty na tym stoku, niczym mi nie grożą. On sobie ze mną poradzi. Przewidzi mój skręt, odjedzie w bok, gdy trzeba. I śmignie w dół jak błyskawica. Natomiast nie znoszę, gdy ktoś śmignie dwa metry ode mnie. I widzę potem jak dalej jedzie. Zupełnie mnie nie interesuje, co tak sobie ktoś odczytał na swoim ekraniku. Nie mam osobiście smartfona. I nie rejestruję swoich wyczynów. Za to widzę dokładnie, jak ludzie jeżdżą. Co ciekawsze, jak się widzi kogoś, lepiej jedżącego(np. instruktor z napisem na plecach) to okazuje się, że facet jakoś nie śmiga w dół, jak szalony. A jak już jedzie szybciej to ma pusty stok przed sobą. Z krzesła na Mosornym ma się świetne obserwacje zachowania ludzi na stoku. Ja też lubie szybciej pojechać. To ogromna frajda. Nie mam nart do szybkiej jazdy. Jakiś Code parę cm powyżej wzrostu, to za mało. Zresztą by jeździć szybko trzeba mieć warunki do takiej jazdy i jeździć często, by wyrobić sobie właściwe reakcje. Trzeba się przyzwyczaić do szybkości(jak w samochodzie). Zagronie
  3. Zagronie

    Narty dla kobiety

    Tylko dlaczego nie startujesz w PŚ. Talent się marnuje. Wystarczyłoby w jakimś GS, gdzie średnio 70 km/g. Przecież to dla ciebie pikuś. I gdzie Ty jeździsz? Ze zdjęcia widać, że w głębokim śniegu. Tym bardziej podziwiam. Mój wnuk, któremu wmusiłem nieco techniki od jego czterech lat, zaczynając naukę od czerwonej trasy(dlatego, że to modne). Po dziesięciu latach, w czasie których wzdragał się przed ćwiczeniami, twierdząc, że umie jeździć. Otóż w zeszłym roku osiągnął wg. swego smartfona na szerokich nartach ponad 70 km/g Jurgowie. Pojechałby szybciej, tylko stok mu nie pozwalał. A tu przykład jego jazdy z tego sezonu. Ja doskonale wiem, ile mu brakuje. Pierwsze to śmig. Gubi się w krótkich skrętach. I mu nie leżą. O dalszych sprawach nie wspominam. Szybkość ma różne oblicza. Jechać szybko na pałę, to prawie każdy potrafi. Zagronie K15.MP4
  4. Mosorny, ostatni dzwonek. Jutro. Ma się oziębić. W nocy stok nieco przymarznie. Komunikat 60 cm na górze. Na dole 10 cm. Jak znam życie i ten stok, to na górze nie ma 60 cm. A na dole jest na granicy przetarć. Które można ominąć. Więc przez kilka godzin powinna być dobra jazda. Dzisiaj pusto. Wirus i pogoda robią swoje. Od poniedziałku będą stali, jak w minonym tygodniu. Nie ma klientów. Za tydzień na dole będzie tylko gleba. Poważnie to rozważam. Zagronie
  5. Białka, ponieważ nasypali tego śniegu sporo. I nie będzie przetarć. Szukać stoków odstawionych od słońca. Na planie widać. Wschodnie, północno-wschodnie. Startować razem pierwszym krzesłem. Dwie, trzy godziny niezłej jazdy. Potem można się opalać. Tak planuję w przyszłym tygodniu. Zagronie
  6. Zagronie

    Narty dla kobiety

    Przy ocenie prędkości należy sobie uzmysłowić czas jednej sekundy, np"124", "124", Można robić to ze stoperem, by ustalić szybkość powtarzania liczby. Teraz dystans przejechany na nartach w sekundzie(po łuku): 36 km/g - 10 m, 54 km/g -15 m, 72 km/g - 20 m, 108 km/g- 30 m Już szybkości rzędu 50 km/g dla amatora są dużymi prędkościami. Wystarczy to porównać ze zjazdem na rowerze z góry. Większych prędkości się nieraz nie uzyska na wielu łagodniejszych stokach. Potrzebne do tego są odpowiednie narty, smary, umiejętności... W slalomach w PŚ średnie prędkości mogą się wahać w zakresie 50-60 km/g. Porównajmy obraz takiego narciarza z ekranu z własnym filmem z szybką jazdą. Tak się nam wydawało, gdy jechaliśmy po stoku. Robiłem sobie takie przymiarki, by stwierdzić, że jechałem przeraźliwie wolno. Jeszcze można sobie ocenić swoją szybkość jadąc samochodem. Jak ucieka do tyłu przestrzeń obok drogi. I jak uciekała na nartach. Daje to pewne wyobrażenie. Sto na godzinę, to niewyobrażalna szybkość na nartach dla amatora. Powiem, że jeśli ktoś często kręci(śmig) i jedzie 10 m/s to bardzo dobry narciarz. Zagronie
  7. Zupełnie nie to chodzi.! Właśnie z wiekiem, gdy pojawiły się inne narty, gdy stoki były gładkie, szerokie, to nie było problemu z szybką jazdą niż, gdy było się znacznie młodszym. Teraz jest problem. Gdy się chce jechać szybciej, ale zostawiając za soba ślad wężowy, to starając się jechać jeszcze szybciej, z takim samym śladem, musi się jechać na krawędziach. Bo tylko taka jazda pozwoli na zmniejszenie tarcia narty o śnieg. Ale taka jazda jest teraz niebezpieczna. Im te wężę jadą szerszym pasem. Zawsze szbciej pojedzie gość zakładając krawędzie "park&ride"(bardzo podoba mi się to określenie). I jedzie długim łukiem, prawie prosto. Gwałtowna zmiana kierunku przy takim stylu jest prawie niemożliwa. Stąd skręcając pod jego tor narażam siębie i jego bardzo poważnie. Nikt mu nie broni tak jeździć na pustym stoku. Ale gdy jeździ sporo narciarzy, to jazda jest nieodpowiedzialna. Nie narzekam na własną jazdę. Mógłbym się pobawić z takimi, pod warunkiem, że ustawimy tyczki z mocno pdkręcanymi skrętami i dość gęsto. Stok nie musi być łagodny. Zobaczylibyśmy efekt. I o to chodzi. Trzeba rozumieć, gdzie sedno sprawy. Zagronie
  8. Nie narzekam na swoją jazdę. Byle nie było gorzej. Odkąd jeżdżę to obserwuje ludzi na stoku. Zawsze zwracałem uwage na wyróżniających się. I też zawsze konfrontowałem ich jazdę, z tym co wiedziałem z teorii, filmów itp. A tym zajmuję się od początku tej pasji. Mając w głowie takie wzory(amatorskie !) z "literatury" "korygowałem" jadącego(tego chwilowo obserwowanego na stoku). To nie jest żle, a to nie tak itp. To mi służyło do zwracania uwagi na własne niedoskonałości. Siebie nie widziałem w jeździe. To nie tak dawny czas, gdy miałem pierwszy film z własnej jazdy. To jest dobra metoda analizy(jeśli się ma pewną wiedzę) jazdy innych. Wtedy widzi się wyraźniej własne błędy. Przy okazji przekonałem się jak trudno jest przyzwoicie technicznie jeździć, gdy stok i warunki śnieżne są złe. A jednocześnie tak często czytam na różnych forach, jak to ludzie się szybko uczą i jacy są zdolni. Czy ja byłem kiedyś i dziś jestem taki tępy, czy oni w bezporównania lepszej sytuacji(sprzęt, stoki, możliwości) sa taci zdolni. Okazuje się, że nie. Wystarczy czasem nieco czerni na trasie. Mało niestety zwraca się uwagi na poprawną techniczną jazdę. Wydaje się, że po opanowaniu pierwszych mizernych podstaw, rozpoczyna się wyścig kto szybszy w dół. Takie mamy teraz narciarstwo amatorskie. Coraz bardziej niebezpieczne. Zagronie
  9. Zagronie

    Jasna Chopok

    Zdania na temat warunków lawinowych trzeba sobie wyrobić samemu na miejscu. Oficjalne komunikaty wiele mówią, jeśli są Ponieważ przygotowują to ludzie, którzy wiedzą o co chodzi. Ale to też nie zabezpiecza w każdym miejscu, ponieważ warunki(lawinowe mogą się bardzo różnić w różnych zlebach położonych wokół tej samej góry. Wiatr, nasłonecznienie, nawiany śnieg. Jedynie bezpieczne warunki to głęboko przemrożony, stary śnieg. Rano twardy firn, potem świetna jazda. Każda nowa warstwa na takim śniegu jest ryzykowna. Nigdy nie wiadomo, jak jest silnie związana. Gdy ona rośnie, ryzyko się zwiększa. Gdy się ociepla, śnieg siada, coraz bardziej ciężki(mniej w nim powietrza) i dalej rośnie ryzyko. Chwilowe oziębienie powoduje przemarznięcie tylko powierzchni, ale nie wiąże warstw głębiej. W sumie poważniejsza ocena powinna wziąść pod uwagę warunki meteo w konkretnym miejscu i w dniach poprzedzających zjazd. Na trzeba mieć pewne pojęcie, jeśli chodzi o meteorologię w górach. Był okres, gdy co roku jeździłem na Chopok, gdy Alpy były niedostępne z wiadomych względów. Bardzo miłe wspomnienia z obu stron góry. Zimy były lepsze, śniegu też więcej, chociaż stok na północ z Chopoka był regularnie wywiany do lodu i kamieni. Parę żlebów też się zaliczyło. Dziwią mnie takie stwierdzenia, że warunki są OK! Może były OK! dla zjeżdżającego. Jego doświadczenie i jego ryzyko. Zjechał, nic nie zleciało na głowę, albo nie wyjechało spod nart. W porządku. Jego szczęście. Tylko, czy będą takie OK! w dniu następnym dla kogoś innego z mniejszym doświadczeniem? Ludzie sie nieraz wybierają na takie zjazdy, pod wpływem impulsu. Są ślady, ktoś jechał, więc dlaczego nie spróbować. Ja też miałem takie dylematy kiedyś, widząc ślady nart w różnych stromych miejscach w Tatrach. To strasznie kusi. To przecież podwyższenie własnej poprzeczki. Według nowomowy - dałbym radę. Zjazdy stromym terenem mają, na naturalną selecję narciarzy, pomijalny wływ. Znacznie większy wpływ na nią mają zderzenia na stokach, jak w czasie ruchu cząsteczek w naczyniu. Zagronie
  10. Zagronie

    Narty dla kobiety

    W Białce trasy są łatwe, albo i nie łatwe. To jest kwestia stylu jazdy. Ale w kwestii nart. Moja żona, której swobodnie mogła byś być córką i jeszcze pare lat by zostało. Ma 156 cm. Jeszcze niedawno jeździła na Atomiku SL9-150 cm prawie dziesięć lat. I też z przyjemnością jeździ po bardziej stromych trasach. Teraz, od kilku lat jeździ na narcie 160 cm. Głównie dlatego, że szybsze, krótkie skręty(bardziej stromo, szybsza reakcja i często krótsze skręty) są bardziej dla niej męczące. No więc zaplanujmy narty, na powiedzmy czterdzieści lat do przodu. Choć życzę dłuższego okresu. Należy jak najszybciej nauczyć się jeździć. Nie za krótkie narty i często instruktor. Krótkie narty na gładkim stoku obrócą się pod nami, mimo że tego nie chcemy. Daje to złudzenie, że się umie skręcać. Na dłuższych to jest trudniejsze i wtedy jest potrzebna pomoc, jak to robić. Potem można wrócić do krótszych nart i się bawić w szybkie, krótkie skręty. Jak to jest trudne, to polecam przeczytać mój post"jazda równoległa". Zagronie
  11. Dręczy mnie temat płynność jazdy na równoległych nartach. Co za problem, gdy synonimem kunsztu jest karwing. W idealnym(w szerokim pojeciu masy zjeżdżających) wszystko się w nim mieści. Na każdym stoku, na każdych nartach i płynnie, w dodatku bardzo szybko. Zawsze mnie wkurzało odkąd jeżdżę, obsuwanie się piętki narty zewnętrznej. Tolerowałem, gdy się obie narty obsuwały z tyłu. Ale gdy zewnetrzna to znaczyło, że się podeprę wewnętrzną. A to znaczy, że nie jeżdżę ciagle z dominującym obciążeniem na zewnętrznej. No i narty nie idą zawsze idealnie rówonolegle, niezależnie do stoku. Stąd usilna praca, by tak było. Było za wąsko, ale takie były narty. Teraz poszerzyłem, może jeszcze paru cm, by się czasem przydało. Ale nawyk tej równoległości we mnie siedzi. I to, że świadczy on o dobrym wyszkoleniu, o tym co ważne w jedzie. Teraz nieco o stokach. Pokonanie stoków zielonych, niebieskich na równoległych nartach to jeszcze niewielki problem, szczególnie gdy skręt jest dłuższy. Gdy krótszy, urozmaicony(dłuższe krótsze) to jest gorzej. Najtrudniej jest na czarnych i nie za szerokich. Stałem nieraz na Grzebieniu w Szczyrku i patrzyłem w dół na zjeżdżających. Wczoraj jeździłem w Jurgowie dalszym krzesełkiem i miałem świetny wzgląd na czarną ściankę. Nachylenie maksymalne, jak na Grzebieniu, ale łatwiej, ponieważ się wypłaszcza u dołu. I tak sobie myślałem, czy zobaczę kogoś ładnie zjeżdżającego urozmaiconym skrętem na rówonoległych nartach. Gdybym zobaczył takiego na krawędziach, zostawiającego z rana( twardziej) dwie kreski za sobą byłbym zachwycony. Nie zobaczyłem. Jeździli tu Słowacy(są lepsi od nas), starsi panowie na swoich Stockli. Tak jest trudno jeździć na rówoległych nartach płynnie, o zmiennym rytmie, na stromiźnie, dalekiej od skialpinizmu. Narty się obsuwają, głównie noga zewnętrzna. Jazda jest nie płynna. Następuje gwałtowne przyspieszenie, gdy dzioby są skierowane w dół. Trzeba momentalnie reagować, zacieśniając skręt. Gdyby ustawić tyczki na takim stoku. Ale tak trenigowo, by rytm skrętów ich długość była zmienna, to przejechanie takiego "slalomogiganta" wymaga dobrej jazdy na równoległych nartach. Nie musi być szybki przejazd, jak dla aspiranta PŚ, ale płynny. No więc, gdzie ten karwing dominujący w wobraźni. Był dla niektórych. "Park &ride". Zaparkuj i jedź od połowy stoku. Łukiem o długości dwie metrów. Dalej jest wypłaszczenie. Nie daj Panie trafić przed takiego! I jeszcze jedno. Jazda na stojąco, wysoka sylwetka. Wszystko tu uchodzi, i jest nagmine w jeździe znakomitej większości amatorów, gdy bardziej płasko i gładko. Ale nie wczoraj w Jurgowie na czarnych wężykach. Tyczki też nie weryfikują do końca jazdy równoległej. Na poziomie amatorskim można przejechać na wariata, nawet dosyć szybko, powtarzalny wertikal. Dlatego zauroczyłem się jazdą równoległą jazdą demonstratorów. Teraz to mój cel. A jak nieco kresek na moim śladzie się pojawi, szczególnie gdy bardziej stromo, to bedę zadowolony. Zagronie
  12. Zrobiłem sobie wczoraj prognozę na Jurgów. Wczoraj nieco popadywało. Na dziś miała być lampa, pd nocnych kilku stopniach minus. Na Obidowej cudowny widok na biały łańcuch, prawie 50 km długości(po graniach). W dole białe, gęste mleczko, w które niestety musieliśmy wjechać. Jak zwykle w Klikuszowej mały korek, początek od stacji benzynowej na Obidowej. Góral ciagle łowi ryby w stawku. Za N. Targiem zęby szczytów pojawiły się znowu. Minęliśmy słynną Kotelnicę i jej okolice. Na parkingu, już pod stokiem w Jurgowie, sporo autek naszych sąsiadów z południa. Stok pycha. Twardy w sam raz. Tylko ci narciarze. Coraz gorzej. Jeszcze nie tak dawno w marcu było przyjemnie pusto. Nieco za dużo, by być pewnym, że nie rozjadą od tyłu. Ale czekała mnie miła niespodzianka. Czarne wężyki okazały się mało zaludnione. I stok ładnie wyrównany i dość szeroki. Nie jeździłem tutaj dotychczas. Albo nie było śniegu, albo widać było z daleka, że naszpikowany górami mokrego z armaty. Dzisiaj było optimum. Lekka rozgrzewka po płaskim z dalszego krzesła. Wjazd na trasę dla orłów. Mała ścianka i wypłaszczenie. Ćwiczę swoje krawędzie. Narta z komórki jest idealna. Nazywa się Dynastar SL. Kiedyś miałem przez lata tygrysa SL z górnej półki. Nie ma porównania. Ma dziwne właściwości, nieźle jeździ także po zrytym, mokrym śniegu. Choć to nie jest jej żywioł. To były najlepsze narty w tym marnym sezonie. Kolejka do krzesła minimalna. Jeden obrót, bez zatrzymania w dół, średno 10 min. Cztery godziny się tak kręciłem. Ale jakie widoki. Bawię się w przewodnika, siedząc na krzesełku obok mojej pani. To jest dolina Waksmudzka. Nielegalnie dwa razy zjechałem kiedyś nią z Krzyżnego. Skituring na skiturach z Szaflar. Początek Murowaniec. Fajna jazda doliną, potem przez las do drogi do MOka. Pod tą chmurka mamy Rysy, na lewo Wysoka. Jeszcze bardziej w lewo Ganek z Galerią, jako gankiem. Gerlach taki jakiś niezbyt wysoki, ale z powodu odległości... Może jeszcze tu przyjedziemy w tym sezonie. Pogoda zadecyduje. Ma być dość twardo i bez gleby. Ale czy tak będzie? Zagronie
  13. Dla mnie to najbardziej naturalna technika. Nie ma tu tak częstej u nas napinki na idealny karwing. Jako synonim szczytu kunsztu narciarskiego. Nie jest też takie ważne, czy to jest szybka jazda. Co to w ogóle jest? Wyjaśnia artykuł Paula Lorenz`a znanego demonstratora, posiadającego swoją klinikę. Pojechał do Japonii i chciał wziąśc udział w ich "mistrzostwach" -Japan`s Technical Competitions. Wielokrotnym mistrzem był tu Maruyama Takao(ten z filmu). Nie zawsze japończycy dopuszczali do rywalizacji cudzoziemców. Ale udało mu się ze dwa razy. Zajął powiedzmy średnio miejsce w trzeciej dziesiątce uczestników. Czołowi ich uczestnicy wszyscy mają swoją historię w zawodach FIS. Do góry nikt się nie dopcha bez przeszłości zawodniczej. Powiedzmy że to "odpadki" z brutalnej selecji na slalomach. Na ww. zawodach konkuruje się nie tylko na gładkim stoku, ale też na muldach i puchu. Wszyscy oni też świetnie jeżdżą w takim terenie. Nie są to "boiskowcy" wykształceni na sztruksie. Być może mniej ich interesują lód i kamienie. Nasza specyfika. Podejrzewam też, że naszą "specyfiką" jest "karwing". Cięcie na krótkich nartach. Na dłuższych cięcie, by przejechać GS na pucharze rodzinnym. Piękna techniczna jazda nie jest u nas cool". Do poczytania: https://www.paullorenzclinics.com/post/japan-s-technical-competitions-exposed Zagronie
  14. Dowcip polega na tym, że chciałbym tak jeździć. Ale to na zasadzie podróży na księżyc. Miękka swobodna jazda, chociaż może z technicznego punktu widzenia daleka od takiej jak na filmie, zawsze mnie interesowała. Taka jazda, że można sobie poradzić na bardzo różnych stokach i śniegach. Jest to świetne panowanie nad własnym ciałem i sprzętem. Dające ogromną frajdę i bezpieczne dla siebie i innych. Ten film jest tylko przykładem do czego należy dążyć. To jest moje spojrzenie na narty. Każdy sobie może z tego filmu wyciągnąć własny wniosek. Obawiam się jednak, że niektórzy mają ochotę podyskutować o jego technice jazdy. To byłaby totalna bzdura, ponieważ nie o to chodzi. A zreszta uczestnicy forum(łącznie ze mną) delikatnie mówiąc " z czym do gościa". Zagronie
  15. To uwielbiam! Taką jazdę. Taką swobodę na nartach. Nieco z takiej swobody mam jeszcze w nogach. Reszta się nie liczy. Na jakich nartach, na jakich stokach. Czy to jest karwing, czy śmig hamujący. Skręt krótki, czy długi. Poprostu zabawa w narty, bez napuszania się, bez definicji, co jest co. Zagronie takaomaruyama_nz_2019.mp4
  16. Zagronie

    Nigdy więcej do Szczyrku.

    Ile kasy wyłożyli Słowacy? Skąd ta kasa? Z banków. To jest problem. Upadnie inwestycja z powodu pogody. A liczyliśmy(mając, udziały, akcje), że przyniesie nieco grosza. Nie przyniesie. Akcjami(świadectwa, jako ozdobne druki) można sobie wykleić wygódkę. Naiwny myśli, że wcześniej im zapłacił nieco taniej za kilometr przejazdu, że im głupio i chcieliby dla niego jak najlepiej. Chcą, ponieważ jak będzie masa śniegu i masa chętnych to interes pójdzie do przodu. Ale ta pogoda. Więc kto więcej traci. Naiwny narciarz, czy właściciele ośrodka. Oczywiście, że właściciele, banki i w końcu ten narciarz, co do tego banku zaniósł kasę. Czy to takie skomplikowane? Zagronie
  17. Takie "dziwactwa" są na porządku dziennym. Nieraz zdarzało mi się się w "realu" jeździć wyciągiem. Pokonującym 300 m różnicy poziomów. Na dolnej stacji lało, w środku zaczynało sypać. A u góry piękna zima. Między Białką(na dole) a Bukowiną(gdzieś wyżej) jest różnica taka, jak na moim wyciągu. Sa też inne ciekawostki. Jak napływa chłodniejsze powietrze, to zawsze górą. Niżej jest dłużej cieplej od zalegającego. Odwrotnie przy inwersji. W dolinach zalega zimne po nocnych wypromieniowaniach. Warto dokładnie śledzić prognozy w danym rejonie narciarskim. Przy takich zmianach, jak obecnie. Wystarczy patrzeć kiedy pojawią się nieco większe spadki nocne. I jechać na narty po takim spadku. Śnieg przemarznie głebiej i będzie twardszy pod spodem. Ciepła noc, to śnieg, nawet głębiej jest miękki. Ogromne różnice są w Szczyrku między Skrzycznym i dołem. Do Jaworzyny, patrząc z góry, długo jest zima. Szczególnie, że stok jest północny. Na Fisie piękna jazda, a u dołu kwiatki. Barierami są jedynie góry. One stanowią przeszkodę dla ruchów mas powietrza. Zagronie
  18. Ano byłem! Pani w kasie powiedziała, że może zamkną około jedenastej. Uwielbiam ten stok. Jak jest pusto, to można sobie tu urządzać bezpieczne zjazdy na dłuższych nartach. Jak jest nie za dużo ludzi, to się czeka na przejazd falangi i tnących ostro, ale tylko tnących, jak na szosie. I wtedy slalomka fajnie daje rady z boku. Niestety, niżej warstwa jest cieniutka. Parę dni wyższej temperatury, i słońce, i będzie wszędzie gleba. To i tak cud, że tej zimy jeździ się tu już dwa miesiące. Zagronie
  19. Czwartek Śnieżnica z rana. U góry cukier na twardszym. U dołu stopniowo coraz bardziej mokry. Niecałe trzy godziny. I wolniutko 15 razy. Jedyne zastrzeżenia do własnych nóg. Wymiękały pod koniec na dole. Dzisiaj z miłą osobą dla podreperowania jej psychiki Mosorny Groń. Parę tygodni temu szarpnęło ją i kolano nieco spuchło. Boję się na Mosornym- mówi. I jeszcze te "przecinaki" walące z góry łukiem o promieniu 200 m. Stok podreperowany po opadzie z wczoraj i w nocy. Pierwsze zjazdy cudowne, prawie sztruks. Wietrzyk na wyciągu. Parking dokumentnie zaprany przez skiturowców. Zapychali skrajem stoku za linką do góry. Trzynaście km trasy, gdzieś w kierunku Polic. Na górze facet od gadek z programów "ski gdzieś tam" mobilizuje kolejnych docierających z dołu na Mosorny. Towarzyszka powiedziała pas po sześciu zjazdach. Jeszcze nie w formie. Ja - zupka, kawka i wracam na stok. W końcu trzeba wykorzystać piątaka na karnet. Śnieg zmiękł od wiatru z Babiej, stok bardziej lużny i trenuję to co szwankuje. Jak to dobrze, że miły człowiek mi kiedyś podpowiedział, że można nabyć narty z komórki. Całkiem tanio. Uwielbiam je. Tylko sezonu żal, szczególnie, że wyłożyłem niecałe dwieście Euro na zaliczkę w Ferienwonungu koło skoczni Kulm. I jedź tam człowieku. I zamykaj krany łokcierm... Ale może jeszcze Mosorny wytrzyma. COS w Szczyrku. Białka też ma podkłady solidne. I ma FIS. Więc odbijemy sobie ten Bad Mittendorf I okolice. A tak się dobrze zapowiadało dwa miesiące temu. Samo życie... Zdjęć nie zamieszczam. Wszytko jest w kamerze. A czego nie ma, to się wie z doświadczenia. Nie wybieram wyjazdu na pałę. Zagronie
  20. Łza się w oku kręci... Takie warunki. Śnieg na trasach, pokrywający całą powierzchnię. Toż to się można wyszaleć. Co prawda nieco drogo, ale za to pusto. Ujeżdżało się te szerokie na długość nart białe paski. Potem ślizg na trawie. I do góry krzesełkiem, albo orczykiem, gdy zostały pod nim resztki do ślizgania. Ale trzeba było mieć niezłą równowagę na wszystkie strony. Upadek groził poważnymi konsekwencjami dla sprzętu "outdoorowego". Błoto nie wybaczało. Bezcenne wspomnienia... Zagronie
  21. Średnio poważnie. Odkąd jeżdżę na nartach. A jest to ponad pół wieku, to zawsze sprawiało mi wielką przyjemność. I wzrastała ona wyraźnie, gdy się mi nieco udało podnieść swój poziom. Najważniejsze było dla mnie "ładnie" zjechać. I w miarę szybko. Miałem manierę i mam oglądania, jak się da, moich śladów na stoku. Jestem bardzo oczytany, jeśli chodzi o technikę narciarską. I to głównie w nie naszym języku. Mam w głowie, prawie w każdym ułamku sekundy, idealny ruch, pozycję ciała i jego członków. Po kilku skrętach(a nawet po staniu na nartach) jestem prawie bezbłędnie określić, czy ktoś jest dobrym narciarzem z wieloletnim doświadczeniem. Pewien układ ciała na stoku zdradza mi, czy ktoś ma dobre podstawy nabyte pod fachowym okiem. No, ale cała ta wiedza, nie jest jednoznaczna z własnymi praktycznymi umiejętnościami. To troszkę taka wiedza trenerska. Trenera, który nie koniecznie był dobrym zawodnikiem. A teraz jest starszym panem. Ale który wie jak innych nauczyć. Siebie nie da rady. Oczywiście nie należy tego rozumieć dosłownie, ponieważ nie jestem nawet instruktorem. Choć udało mi się zaszczepić paru osobom narty i przyswoić im dość solidne podstawy. No więc-co ja mam teraz robić na nartach. Zjeżdżać dla zjazdu? Dla kilometrów, dla różnic poziomów, zaliczonych w ciągu dnia. Nie dam rady i to mnie nie bawi. Na off piste się nie wybieram, ponieważ to robiłem w swoim czasie i wiem ile siły na to potrzeba. Tak samo na muldach. Także zwykłe stoki poryte, wyślizgane stały się zbyt męczące, gdy się chce szybciej i bardziej "elegancko" je pokonać. Zostają więc stoki gładkie, szerokie, z minimalna liczbą osób. No i nieco wymagające(lubię, np., FIS w Szczyrku pod wiosnę, gdy jest jeszcze warstwa śniegu). No i co mam robić, by się nie nudzić? Biorę dłuższe niż wzrost narty. Bawię się w dłuższe, szybsze skręty. Troszkę andrenaliny od szybszej jazdy się pojawia. Ale rzadko mam taką możliwość. Druga rzecz, która mnie wciąga, to szybkie krótkie skręty, ale na bardziej stromych częściach stoku. No i w końcu ten "karwing". Czy sie da coś wydusić z siebie? Narty bardziej na krawędziach(i o to chodzi) pojadą szybciej i zmuszą mnie do kolejnego skrętu, by panować nad nimi. Ale to jest dla mnie trudne. Sądzę, że nawet niemożliwe. Zostałem ukształtowany na innych nartach. I jednak w innym stylu jazdy i który tkwi gdzieś wewnątrz mnie. Ale mam motywację do jazdy. Do ciagłych prób. Wyszło w końcu bardzo poważnie o nartach. Zagronie
  22. No, nie z tym. Ale zacznę może się na tym wzorować. Jest bardziej elegancki, wyższa sylwetka. To ważne, ponieważ z rozpaczy by się nie podnosić do góry, skrócilem kijki o 15 cm. Kluczem do skrętu jest , jak widzę, pług. Nigdy nie stosowałem tej ewolucji na takim fajnym stoku. Jakiś tydzień temu zdarzyło mi się z niej korzystać w dość gęstym lesie. Jechałem na tych samym nartach, co na drugim filmie. Tu, na tym filmie pojawia się genialna myśl. Nie należy zmuszać nart do skrętu. Tylko pozwolić im skręcać. A ja dawniej je zmuszałem, co chyba widać na pierwszym filmie. Pług sobie daruję. To zbyt długa droga - od pługu do dwóch kresek, Które mnie bardzo rajcują. Nie mam tyle czasu przed sobą. I tak straciłem sporo lat na walkę z karwingiem. Tak przy okazji, bardzo mi się podoba określenie "park & ride". Czytając o takiej ewolucji pomyślałem z początku- co narty mają wspólnego z samochodem? Zaparkuj i jedź? Zacznę może od dość płaskiego stoku. Zaparkuję na krawędziach. I pozwolę im skręcać. Choć, prawdę powiedziawszy, próbowałem to już setki razy. I wtedy pięknie wychodzą mi ślady krawędzi. Ale jak zacznę skręcać, to nie mając opanowanego parkowania, wszystko się psuje. Potrzeba mi jakiegoś genialnego ćwiczenia. Nie trafiłem na takie w praktyce. Nie podaję się. Będę korzystał z każdej cennej rady, o wiele bardziej doświadczonych kolegów. Którzy bez parkowania zostawiają za soba dwie idealne kreski od krawędzi. Zagronie
  23. Film? Spróbuję załączyć. Pierwszy ok. 20 lat temu. Zauroczyłem się wtedy krawędziami. I od tego czasu pracuję usilnie nad skrętem ciętym. Rezultaty widać na drugim filmie. Co jeszcze mogę zrobić, by uczynić ten mały kroczek do przodu? Zagronie Kon_smig.MPG G.mp4
  24. Separację mam opanowaną. Pisałem wyżej o tym szczegółowo. Staram się uruchamiać cały łańcuch kinematyczny. Zaczynam od stopy, potem kolana i biodra. By to lepiej wyczuć(stopa) lekko luzowałem klamry na czerwonej dość gładkiej trasie. Staram się wyczuwać jaka część stopy naciska mocniej w bucie. Od strony dużego, czy małego palca. Jeśli chodzi o te ww. czasy, to nie jest tragedia. Zreszta bardzo krótkie skręty(staram się maksymalnie na krawędziach) trwają u mnie mniej niż sekundę. Może problem u mnie tkwi w tym, że nie bardzo wiem w czasie jazdy, jak się odciążam. Coś takiego pewnie występuje, ponieważ jak skręcam, to patrząc ciągle w dół, udaje mi się przemieścić narty z jednej strony torsu na drugą. Tylko ciągle nie jest ten polecany karwing. Postaram się jechać szybciej. I bardziej zwrócić uwagę na to wyskakiwanie nart. Właśnie coś takiego widzę u mojego wzoru z internetu. Facet odciążony całkowicie(obie narty płasko w powietrzu) a za moment(kilka klatek) mocno na krawędziach. I tego nie mogę uzyskać samymi nogami. Jemu się udaje. Mnie bardzo połowicznie. Zagronie
  25. Mam chwilowe marzenie o karwingu. Ale takim z dwoma kreskami od krawędzi nart. Przy czym skończywszy jeden skręt(łuk z tymi kreskami) następuje coś w rodzaju lotu nad śniegiem(tylko kilka metrów). I potem te kreski tylko w przeciwną stronę. I nie mogę tego zrobić za żadną cenę. Jestem niby blisko. Ręce z kijkami trzymam bardzo prawidłowo. Góra ciała jest spokojna i skierowana w dół stoku. Kontrrotację góry( w stosunku do kierunku posuwania się nart mam wzorową). Widać wyraźnie na moim filmie to stopniowe obniżanie się sylwetki, po zmianie krawędzi. Po wygięciu się nart w skręce oceniam, że na zewnętrznej jadę w 80 %. Na koleżance w 20 %. Odciążam się przez zwolnienie nacisku na nartę zewnętrzną. Po tym nastepuje samorzutne obciążenie koleżanki. I tu pierwszy błąd- podnoszę nieco korpus do góry. Narta zewnętrzna skręca. Potem z wewnętrzną robię sobie różne ćwiczonka. Generalnie to mam zwyczaj ją nieco unosić, głównie od dziobu. Prawie w każdym skręcie, ten dziób. Ćwiczonka polegają na tym, że staram się unosić jej tył, podciągając kolano tej narty. I jednocześnie "pchać" to kolano na stok. W głowie mam jeszcze jedną korektę. Tak przyginać tą nogę(wewnetrzną), by jej but przesuwał się górę "wdłuż" łydki nogi zewnętrznej. Będę to ćwiczył, by zminimalizować wysuwanie się narty wewnętrznej do przodu(w stosunku do zewnętrznej). Moją ulubioną szkołą internetową jest "TDK Skiracing". Po porównaniu się z podanymi tam wzorami doszedłem do wniosku: - karwing odpada. Skręt u mnie trwa ok. 1,5 s. U nich ok. 1,0 s. Chodzi o podobny łuk. Szybkość, u nich w tym łuku, jest średnio 20 km/g większa niż moja(arb.). Oceniam swoją, na góra 50 km/g prz średnim łuku. Przy dłuższym więcej. Szybkość przekrawędziowania jest u mnie znacznie wolniejsza(choć staram się jak mogę). Widać to wyrażnie po klatkach(analizuję swoje i wzoru klatki). U niego ledwo upłynie kilka klatek już jest wychylony(nogi) do środka mocno i jego narty też mocno zakrawędziowane, gwałtownie przyspieszają. A ja dopiero zaczynam kłaść się do wnętrzna skrętu. Narty dość płasko i jest jasne, że przyspieszenie jest mniejsze. No i te narty(głównie zewnętrzna) nie jest tak wygięta. Co skutkuje większym promieniem, oraz biorąc pod uwagę moją chwilową szybkość, mniejszą jest znacznie siłą odśrodkową. Stąd moje pochylenie(nóg) jest tak do 50 st. U niego do 70 st. - kontrrotacją góry się nie różnimy zbytnio. Narty moje jadą poza tułowiem z boku, może nieco węziej. Łydki mam porządnie równolegle. - angulację mam też niezłą. Chociaż sztywność moich bioder jest bez porównania większa. I to widać po sylwetce i w skręcie. Suma sumarum wyszło mi, że mój styl jazdy to takie "brushed turns" . Widać nieco krawędzi(kreski). Ale część toru jazdy nart jest rozmyta. Najciekawsze jest, że mój wzór dość "słabo" jeździ tym " szczotkowanym" skrętem. Od początku uczono go karwingiem. U mnie odwrotnie. W przeszłości "szczotkowałem", aż miło stoki. Oczywiście starałem się, by ślady nie były za szerokie. I wreszcie to co mnie prawie ostatecznie uspokoiło, cyt. "When brushing you ski slower With more control. A very useful and highly recommended skill to own". Mimo to nie odpuszczę karwingu. Jutro może poćwiczę, na stoku Kowalczykowej. Zagronie
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...