Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

tanova

VIP
  • Liczba zawartości

    2 752
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    130

Zawartość dodana przez tanova

  1. tanova

    Złota jesień w Skopje

    @Jeeb , tak po prawdzie, to sądzę, że endomondo mocno przekłamało - na drugim zapisie mamy 1123 m w górę i 1353 m w dół i to byłoby bliższe prawdy patrząc na profil wysokości tego pasma górskiego. Aplikacja dość dokładnie mierzy odległość, trasę - a to właśnie chciałam pokazać - i średnią prędkość, ale pozostałe parametry nie są wiarygodne. @Piotr_67 @marboru - dziękuję za miłe komentarze, rzeczywiście było nawet piękniej, niż się spodziewaliśmy. Świetne miejsce na krótki wypad, byle nie w pełni lata, bo temperatura w Skopje potrafi dochodzić do +45 stopni, a w wąwozie tłumy turystów.
  2. tanova

    Rowerowe eskapady - relacje

    @mifilim i takie osiągnięcia po takich przejściach - to dopiero jest wyczyn 😀! Trzymam kciuki za dalszy powrót do zdrowia 💪💪💪! Piękna wycieczka i cudne miejsce rowerowe.
  3. tanova

    Rowerowe eskapady - relacje

    @marboru - dziękuję i dołączam się do wyrazów uznania dla Pauli za rekord życiowy 😀. Paula prezentuje się bardzo sportowo i pewnie w przyszłym roku będę mieć mocną konkurencję 💪💪💪. Pewnie dzisiaj nie odpuściłeś i dokręciłeś te marne 38 km? ? U nas dzisiaj ponuro, chłodno i chwilami dżdżysto, ale gdy po południu trochę się przejaśniło, to nie usiedziałam. Ciągnie wilka do lasu. Dosłownie. Wrzucam trzy fotki z rowerowego objazdu jeziora Głębokiego w Szczecinie.
  4. Cieplejsza bielizna? Dodatkowa warstwa? Dłuższa kurtka? Wojtek, przeziębienie "podwozia" wcale nie jest śmieszne ...
  5. Owszem pisała - chyba nie czytasz uważnie:
  6. Witaj, Maja, przy Twoim wzroście powinnaś mieć narty około 170 cm długości, natomiast w grupie damskich nart High Performance, w którą - wnioskując po opisie Twoich umiejętności - mogłabyś celować, chyba rzadko można spotkać modele tej długości. Z reguły kończą się na 165 i 168 cm - trochę za krótkie dla CIebie. Spróbuj jednak pogrzebać w wyszukiwarce, ustawiając filtry na przeznaczenie on pist i płeć - kobiety: https://www.skionline.pl/sprzet/dobor-sprzetu,narty.html I nie bój się szukać w grupach adresowanych do zaawansowanych narciarek, bo opisy producentów są lekko na wyrost i z pewnością High Performance to nie są to agresywne narty, ale takie, które umożliwią Ci spokojne podnoszenie umiejętności narciarskich. Może jakąś orientacją będą dla Ciebie również wyniki testów narciarskich, np. https://www.skionline.pl/worldskitest/ Alternatywnie mogłabyś rozejrzeć się za nartami z grupy All Mountain - to dość przyjazna grupa na zróżnicowane warunki na stoku - sprawdzą się również w rozjeżdżonym, ciężkim śniegu i tutaj jest już zdecydowanie większy wybór długości nart.
  7. tanova

    Złota jesień w Skopje

    Kanion Matka na bis i jaskinia Vrelo (Wreło) We wtorek rano ponownie jesteśmy na dworcu autobusowym w Skopje. Tym razem udaje się nam skorzystać z miejscowego transportu publicznego. Po Skopje i okolicach jeżdżą trochę sfatygowane czerwone autobusy – zwykłe i piętrowe, trochę podobne do tych londyńskich. Bardzo rozbawiła nas nazwa kasy biletowej po macedońsku – „błagajna” 🤣 Podróż do kanionu Matka z dworca trwa niecałą godzinę, jeśli nie ma korków. Generalnie ruch samochodowy w Skopje jest bardzo duży, wszyscy trąbią, jeżdżą jak wariaci i parkują gdzie popadnie. Samochody - yugo, zastavy i sporo starszych modeli z zachodu. Na przystankach autobusowych nie ma rozkładów jazdy, a czasem nawet tabliczek z numerami linii. Za to są plastikowe karty chipowe na przejazdy, a nie papierowe bilety. Tak wygląda końcowa pętla przy kanionie Matka: Przedmieścia Skopje i podmiejskie wioski nieco przypominają prowincjonalną Małopolskę z początku lat 90-tych. Duże zagęszczenie niezbyt ładnej zabudowy jednorodzinnej z byle czego, sporo rozmaitych prywatnych interesów – trochę bez ładu i składu, sklepiki, warsztaty, reklamy i szklarnie. Kierowca naszego autobusu zatrzymuje się przy piekarni, zostawiając pojazd z włączonym silnikiem i pasażerami i idzie kupić sobie rogale na drugie śniadanie. Dojeżdżamy do końcowej pętli i idziemy zwiedzać. Przy pętli znajduje się tor do kajakarstwa górskiego, a kawałek dalej hydroelektrownia i zapora wodna: Zapora spiętrza wody Treski – dopływu Wardaru – tworząc wydłużone jezioro w kanionie Matka. Kanion można zwiedzać na trzy sposoby – drewnianymi łodziami z silnikiem, można wypożyczyć kajak, albo przejść szlakiem prowadzącym skalną półką po prawej stronie. Jednak do jaskinii Vrelo (Wreło) można się dostać tylko od strony wody, bo jest na przeciwnym brzegu niż szlak. We wtorkowy, listopadowy ranek nie ma zbyt wielu turystów w kanionie. Oprócz nas - dosłownie kilka osób. Spotykamy naszego nowego znajomego – przewodnika górskiego Xhemala – który tego dnia ma oprowadzać turystów po jaskinii. Jesteśmy pierwszymi chętnymi na rejs łodzią. Umawiamy się, że popłyniemy w jedną stronę łodzią i zwiedzimy jaskinię, a potem sternik wysadzi nas na drugi brzeg i wrócimy na piechotę. Sternik trochę nadczekuje na ewentualnych kolejnych pasażerów, ale w końcu płyniemy tylko my, Xhemal i jeszcze jeden gość z obsługi. Na wodzie jest trochę chłodniej i niestety nie ma już tego dnia słońca. Ale wciąż temperatura jest komfortowa. Podziwiamy widoki: Szlak pieszy widziany z wody: Przed jaskinią robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z Xhemalem i wchodzimy do środka. Wreło jest prawdopodobnie najgłębszą jaskinią podwodną na świecie – dotychczas udało się zejść na głębokość 240 m, a dokonał tego polski nurek, Krzysztof Starnawski, w 2017 roku. Jaskinia ma również część nadwodną i ta jest udostępniona turystom. Gdy jesteśmy w środku, kończy się paliwo w generatorze i cała piękna iluminacja gaśnie. Na szczęście mamy w plecaku czołówki, więc przez moment możemy poczuć się jak speleolodzy na wyprawie, a nie zwyczajni turyści . Na zewnątrz, pod widoczną na zdjęciu szczeliną, znajduje się wejście do podwodnej części: Przeprawiamy się łodzią na drugi brzeg, na który wejście okazuje się trochę strome. Ale po treningu na Vodnie dzień wcześniej, wdrapujemy się na ścieżkę bez większych problemów. Z widokiem na wejście do jaskini ze szlaku pieszego: Szlak biegnie częściowo skalną półką, częściowo ścieżką w zaroślach. Jest pusto i cicho – tylko my, góry, jesienny las i woda 😀. Schodzimy do pętli autobusowej i czekamy. Czekamy i czekamy, a autobusu nie ma. Wkrótce nadchodzą dwie sympatyczne Polki, od których dowiadujemy się, że rozkład, który mamy obowiązuje w weekendy – wtedy autobusy jeżdżą co 40 minut, a w tygodniu – co półtorej godziny. Czas mija nam jednak sympatycznie na rozmowie – dziewczyny przyjechały do Skopje na koncert Bryana Adamsa. W końcu autobus przyjeżdża. W Skopje idziemy jeszcze na ostatni obiad na Starym Bazarze. Gdy wychodzimy z knajpki o wdzięcznej nazwie Pçela („Pszczoła”), na zewnątrz jest wietrznie i deszczowo. Czas zbierać się na samolot do Berlina. Trzy dni szybko minęły, ale chętnie kiedyś wrócimy do Macedonii i na Bałkany. Urzekły nas góry, przyroda, otwartość i życzliwość ludzi, dobre jedzonko, brak tłumów i jeszcze względny brak komercji. Może przyjedziemy nad Ochrydę, może na trekking w górach, a może i na narty – kto wie? 😀
  8. tanova

    Złota jesień w Skopje

    @marboru uchylił rąbka tajemnicy 🤫 - tak, kolejny wpis to wycieczka w góry. Poniedziałkowy poranek przywitał nas pięknym słońcem i bezwietrzną pogodą, a prognozy zapowiadały +18 stopni. Wymarzony dzień na górską wycieczkę 😀! Ze Sredne Vodno do Kanionu Matka Postanowiliśmy przejść grzbietem pasma Vodno ze wschodu na zachód. Mniej więcej w połowie drogi między Skopje a szczytem Vodno (1066 m npm.) znajduje się osada Sredne Vodno, z której od wtorku do niedzieli kursuje na szczyt kolej gondolowa Doppelmayra. No właśnie, ale my nasz trekking zaplanowaliśmy na poniedziałek – nie pozostało nam więc nic innego, niż zdobyć Vodno na własnych nogach. Co więcej – w poniedziałki poza sezonem nie kursuje również autobus miejski do Sredne Vodno, o czym dowiedzieliśmy się dopiero na dworcu autobusowym. Ale pod dworcem jest postój taksówek, a raczej takich ichnich Uberów, bo taksometru się w nich nie uświadczy. Ceny umowne i umiarkowane, woleliśmy jednak ustalić z góry, ile zapłacimy. Przy dolnej stacji kolejki jest kilka kiosków z przekąskami, ale wszystkie zamknięte na głucho. Być może niektóre są czynne, gdy kolejka działa, ale ewidentnie widać, że jesteśmy po sezonie. Ze Sredne Vodno na szczyt prowadzi asfaltowa droga oraz kilka różnych ścieżek pieszych. Ponieważ chodzenie asfaltem po serpentynach jest nudne, postanowiliśmy odbić w ścieżkę, która biegła nieco bardziej stromo, ale krótszą drogą na szczyt. Szlaki piesze w Macedonii nie są oznaczone w taki sposób, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni w polskich górach czy Alpach. Jeśli już, to wymalowane są dwa paski – białe i czerwone, albo czerwono-białe kółko. Na wszystkich szlakach znaki są takie same, więc na rozgałęzieniu łatwo pomylić drogę, zwłaszcza, że praktycznie wcale nie spotyka się drogowskazów. Zresztą nasz szlak oznakowany był dopiero od połowy. Koniecznie więc trzeba mieć ze sobą dobre mapy offline z lokalizacją – my korzystaliśmy z aplikacji MAPS.ME i PhoneMaps, na których widoczne są nawet nikłe ścieżki, można ustawić nawigację – pieszą, rowerową lub samochodową, a obsługa jest czytelna nawet dla tak upośledzonej technicznie osoby, jak ja . Na początku jednak zaliczyliśmy falstart – ścieżka, którą poszliśmy i która miała biec pod gondolą znaków wcale nie miała, a mniej więcej w połowie zaczęła niknąć, za to pięła się coraz bardziej stromo zarośniętym kanionem. Na początku było tak: A potem tak: I w końcu tak: Wędrówki w górę nie ułatwiało też śliskie błoto i opadłe liście. No, trochę się naklęłam, zanim doszliśmy znów do asfaltu. Tak to bywa ze skrótami . Marsz na górę zajął nam 1 h 15 min, asfaltem chyba jednak byłoby szybciej … W najwyższym punkcie na Vodno stoi Krzyż Milenijny - ponoć najwyższy na świecie chrześcijański krzyż w lekkiej, ażurowej konstrukcji, zbudowany w 2002 roku, widoczny praktycznie z każdego miejsca Skopje i z trasy naszej wycieczki. Górna stacja kolejki: Oczywiście byłam ciekawa, czy w zimie są tutaj jakieś trasy narciarskie, ale jednak nie – mimo, iż w styczniu-lutym jest śnieg. Można natomiast jeździć z Vodno na sankach. Miejsce jest niesamowicie widokowe – góry otaczają nas ze wszystkich stron, w dole z północnej strony rozpościera się Skopje, z południowej jakieś mniejsze wioski i tak będzie już przez cały czas naszej marszruty. Robimy sobie wspólne zdjęcie i idziemy na szlak. Na szczycie jest trochę ludzi, ale dalej praktycznie nie spotykamy żywej duszy. Idziemy początkowo szutrową drogą, widoki boskie: Wkrótce droga powoli zamienia się w plac budowy . Wiemy, że wzdłuż niej poprowadzono … rurociąg. Co za dziwny pomysł … Mam nadzieję, że teren z czasem zarośnie, bo na razie wrażenie jest nieciekawe. Trzeba patrzeć w dalszą perspektywę – jest zdecydowanie lepiej Vodno już w oddali, rurociąg – na wyciągnięcie ręki 😉 Co ciekawe – mimo iż był to dzień roboczy, to spotkaliśmy tylko dwie trzy-czteroosobowe ekipy budowlane. Obie siedziały w autach i jadły nieśpiesznie drugie śniadanie oraz paliły papierosy, tylko koparkowy trochę jeździł, ale też niezbyt długo 😏. W zasadzie to byli prawie jedyni ludzie, których minęliśmy tego dnia na szlaku – nie licząc pary turystów pod koniec wycieczki. Dochodzimy do Vrv Kale – drugiej co do wysokości kulminacji masywu: Na szczęście plac budowy skończył się jakiś czas temu i możemy rozkoszować się pięknem krajobrazu. A widoki – zobaczcie sami: VID_20191111_133136.mp4 Te ledwo widoczne ośnieżone szczyty na horyzoncie to Szar Płanina – pasmo dwutysięczników na granicy z Kosowem. I choć pogoda jest cudowna i ciepła, to białe wierzchołki w oddali budzą nutkę tęsknoty za zimą i nartami. Od tego miejsca schodzimy w dół. Najpierw jest to w miarę łagodna ścieżka przez zarośla. Choć ścieżka trochę się gubi i musimy dobrze pilnować śladu na mapie: Docieramy do rozwidlenia szlaków, gdzie znajduje się jeden jedyny drogowskaz do kanionu Matka, który jest celem naszej wycieczki. Teraz szlak biegnie ostrymi i stromymi zakosami w dół, ale jest pięknie – przepięknie! W dole widzimy zabytkową cerkiewkę św. Nikola Sziszewski, obok której biegnie też nasz szlak: Jest też kanion Matka, w całej okazałości 🤩 W dole wyłania się wkrótce przystań dla łódek i kajaków oraz restaurację i hotel Canyon Matka Schodzimy do cerkiewki – oprócz dwóch turystów nikogo tutaj nie ma No to jeszcze zdjęcie ze słoneczną flagą Macedonii: Krótko przed godziną szesnastą jesteśmy w kanionie, po drugiej stronie przystani: Akustyka jest tak znakomita, że słychać każde słowo z naprzeciwka, więc łódź zaraz po nas przypływa, ale w razie czego jest jeszcze gong, którym można ją wezwać. Zasłużyliśmy na piwo – w takiej scenerii smakuje wyśmienicie! Nad kanionem Matka powoli zapada zmierzch. Nie zdążymy już przejść szlakiem wgłąb kanionu, ani dopłynąć do jaskinii Vrelo. Urzeczeni pięknem tego miejsca postanawiamy wrócić tutaj następnego dnia. Wdajemy się w pogawędkę z obsługą łódek i lokalnym przewodnikiem. Wszyscy dobrze mówią po angielsku – tak jak zresztą bardzo wiele osób, które spotkaliśmy w Skopje, a gdy słyszą, że jesteśmy z Polski, to okazuje się, że niektórzy nawet znają trochę polskiego. Podobno Polacy są aktualnie najliczniejszą grupą turystów w Macedonii. Potem idziemy w stronę przystanku autobusowego, autobus jednak nie przyjeżdża. Do Skopje wracamy „stopem” ze świeżo poznanym przewodnikiem – Xhemalem. Mapka wycieczki: [cdn.]
  9. tanova

    Rowerowe eskapady - relacje

    Niektórzy jeszcze walczą o ambitne cele, więc może ja dzisiaj trochę się pochwalę, że stuknęło mi dzisiaj 5 tys. km w 2019 roku. Z tego ok. 80% na rowerze trekkingowym - na wycieczkach i takim zwykłym komunikacyjnym jeżdżeniu, a 20% na fitnessie. Wygląda na to, że do końca roku uda mi się osiągnąć dystans lepszy o 2.000 km od ubiegłorocznego - kiedy to przejechałam łącznie 3.156 km.
  10. Dlaczego Skopje na listopadowy weekend? Na narty trochę za mało czasu – dwa dni i 2000 km w drodze, żeby pojeździć dwa dni w niepewnej pogodzie, to jednak nie do końca nas przekonywało. Więc może gdzieś na południe, w stronę słońca? Uciec od depresyjnej pluchy i listopadowych wichur, naładować baterie, aby przetrwać do sezonu narciarskiego? Jakiś city break, a jeszcze lepiej city i outdoor? W listopadzie wybór kierunku wcale już nie jest taki prosty ze względu na kapryśną aurę, ale wpadła mi w oko oferta na lot z Berlina do Skopje i z powrotem. Termin pasował idealnie, ale Macedonia Północna? Miejsce takie dość nieoczywiste, lecz im bardziej wgrzebywałam się w internet – między innymi w relację @aklim czy blog polskiej pary, która pomieszkuje w Skopje - tym bardziej zaczynał mi się podobać ten pomysł. Wylądowaliśmy więc z moim mężem, Darkiem, w nocy z soboty na niedzielę, w strugach deszczu. Ale rano przywitało nas piękne słońce, a ładna i ciepła pogoda miała nam towarzyszyć praktycznie przez cały pobyt. Nasz hotelowy pokój miał widok na pomnik i na górę Vodno z oświetlonym w nocy krzyżem w oddali (krzyż akurat schowany za drzewem). Bardzo typowe dla Skopje, bo jak się okazało - pomników tutaj w cholerę, a góry otaczają miasto praktycznie ze wszystkich stron. Jakie jest Skopje? To miasto zupełnie niepodobne do innych. W 1963 roku trzęsienie ziemi zniszczyło większość historycznej zabudowy, więc dominują jugosławiańskie blokowiska z wielkiej płyty. Ale ostatnia dekada przyniosła bardzo kontrowersyjną architektoniczną rewolucję centrum miasta – projekt Skopje 2014, polegający na budowie wielkich gmaszysk w stylu neoklasycystycznym i całej masy monumentalnych pomników bohaterów narodowych w duchu macedońskiego nacjonalizmu, co jest ponoć solą w oku całkiem sporej tutejszej muzułmańskiej mniejszości albańskiej. Projekt – będący w zasadzie samowolą budowlaną ówczesnego prezydenta Macedonii – pochłonął absurdalnie olbrzymie publiczne pieniądze. Mówi się o kilkuset milionach euro, co – jak na finanse takiego małego i borykającego się z licznymi trudnościami ekonomicznymi kraiku – jest niewyobrażalnie wielką kwotą. A w tle korupcja i nadużycia na gigantyczną skalę. A jak to wygląda? Zobaczcie sami – pomniki „rosną” tutaj jak grzyby po deszczu, osiągając karykaturalne rozmiary i zagęszczenie. Na pierwszy ogień oczywiście Aleksander Macedoński na koniu, na gigantycznej paterze na Placu Macedonia oraz na kolumnie – ok. 200 metrów dalej A na dolnym piętrze tej kolumny – modelowa rodzina macedońska: ojciec, matka, dziecko i … dwa leżące lwy 🤣 Tuż obok pomnik Cyryla i Metodego (na drugim planie), a także macedońskich matek – jedna w ciąży, a trzy tulą dzieciarnię. A gdzie tatusiowie? Czyżby oddawali się jakiejś szemranej grze hazardowej? 🤔 Plac Macedonia i średniowieczny Kamienny Most na rzece Wardar, to centralne miejsca w stolicy. Obok mostu zbudowano Muzeum Archeologiczne – to ten gmach z grecką kolumnadą: Idziemy kawałek dalej, w stronę Porta Macedonia – wygląda na to, że Skopje pozazdrościło Paryżowi Łuku Triumfalnego. W bramie Łuku, jak również w kilku innych miejscach zauważamy cytaty Matki Teresy, która właśnie tutaj, w Skopje, się urodziła. Jej dom rodzinny już nie istnieje, ale w miejscu, gdzie stał, urządzono Memorial House Mother Theresa – miejsce pamięci z galerią fotografii i pamiątek po tej niezwykłej zakonnicy oraz przeszkloną, nastrojową kaplicę na górnym tarasie. Budynek z zewnątrz trochę przywodzi na myśl architekturę Hundertwassera: Wnętrze: Są też polskie akcenty – dokumenty z przyznania Matce Teresie doktoratu Honoris Causa Uniwersytetu Jagiellońskiego: W budynku dawnego dworca kolejowego, którego zegar zatrzymał się 26 lipca 1963 na godzinie 5.17, gdy zaczęło się trzęsienie ziemi, znajduje się Muzeum Miejskie z podobno dość ciekawą ekspozycją. Ale z uwagi na jakąś uroczystość w hallu muzeum, niestety nie było udostępnione tego dnia zwiedzającym: Postanawiamy więc wrócić na drugą stronę Wardaru, do historycznej dzielnicy albańskiej i zwiedzić fortecę Kale, górującą nad miastem. Po drodze takie widoczki: Rzuciła nam się w oczy duża liczba bezdomnych psów w centrum Skopje – szczególnie w okolicach Placu Macedonia . Zwierzaki przyjazne, ewidentnie szukające kontaktu z ludźmi, wiele z nich zaczipowanych. Nawet nie wyglądały na wygłodzone – mam nadzieję, że ludzie, a może okoliczne knajpki dokarmiają te biedne psiaki. Na placu kupiliśmy sobie od ulicznego sprzedawcy torebkę pysznych, pieczonych kasztanów i ruszyliśmy w stronę Kale: Z fortecy roztaczają się imponujące widoki na miasto i okoliczne góry, znad których właśnie zaczęły nadciągać czarne, burzowe chmury: Ha, a za jedną z baszt niespodzianka – robotnik i kołchoźnica! 🤣 Gwałtowną, ale krótką nawałnicę przeczekaliśmy pod daszkiem, za to zaraz potem zostaliśmy wynagrodzeni wspaniałą tęczą: Twierdza Kale sąsiaduje z zabytkowym meczetem Mustafy Paszy – Darek idzie zwiedzać, a ja grzecznie czekam na zewnątrz – bo w rurkach, wydekoltowanej koszulce z krótkim rękawem i z gołą głową z pewnością zgorszyłabym pobożnych wyznawców Allaha.🙄 Z meczetu, który notabene znajduje się niedaleko naszego hotelu, kilka razy dziennie rozlegają się przez głośniki zawodzące śpiewy muezzina, które odbijając się echem od gór, niosą się zwielokrotnione po całym mieście. Codziennie mamy taką pobudkę o 5.30. No cóż, jesteśmy na Bałkanach, więc jest multi-kulti. Taki klimat. A potem zagłębiamy się w labirynt uliczek klimatycznego Starego Bazaru. Knajpki i bary sąsiadują tu ze sklepikami różnej maści – na wystawach sporo sukien w bollywoodzkim stylu, jakieś rękodzieło i liczne pracownie jubilerskie. Jest sporo ciekawej srebrnej biżuterii, a że ten wyjazd sprezentowaliśmy sobie właśnie na srebrne wesele, to wracam z ładną pamiątką. Część budynków jest jednak opuszczonych i zaniedbanych. Po późniejszym obiedzie postanawiamy przejść się jeszcze na spacer bulwarami wzdłuż Wardaru. Vodno i dachy Skopje o zachodzie słońca: Mostu im. Goce Dełczewa (narodowy bohater macedoński) strzegą dwie pary gigantycznych lwów, a w oddali forteca Kale: Bulwary są trochę zaniedbane, ale za to na obu brzegach poprowadzono całkiem zacne ścieżki rowerowe A przy siedzibie macedońskiego rządu – pomnik wyzwolicieli. Robi wrażenie! 😲 Wieczorem centrum Skopje jest rzęsiście oświetlone. I jakkolwiek nie da się ukryć, że te wszystkie gmachy i pomniki, to jeden wielki kicz i to bardzo kosztowny, to nadają one miastu niepowtarzalnego kolorytu, dla którego warto odwiedzić stolicę Macedonii Północnej. [cdn.]
  11. tanova

    Gastein czy Flachau-Wagrain?

    Który z ośrodków sąsiadujących z Gastein poleciłbyś na taki jednodniowy wypad w szczycie sezonu w weekend? Alpendorf, Hochkönig czy Rauris?
  12. tanova

    WorldSkitest

    @marboruMogło tak być - drobne niuanse czy nawet przygotowanie narty czy rzeczywiście osobiste preferencje rzutują na odczucia z jazdy. Dlatego też zgadzam się z Tobą, że taka ocena to indywidualna sprawa. Edit: to była ta narta: https://www.skionline.pl/sprzet/narty,18-19,fischer,rc4-the-curv-ti,10714.html Poza tym w WST jednak punktem odniesienia są inne modele, więc ranking siłą rzeczy bardziej jest porównaniem kilku nart między sobą, niż obiektywnym wartościowaniem. Zresztą pisaliście nawet sami o tym w kwietniu.
  13. tanova

    WorldSkitest

    To był model z kolekcji 2018-2019, a jeździłam na modelu w "męskim" malowaniu, który - jak zapewniał przedstawiciel Fischera - konstrukcyjnie jest identyczny z "My Curv". Sądzę, że znaczenie miały także warunki na stoku - plusowa temperatura i rozjeżdżony śnieg, w którym tym nartom po prostu brakło dynamiki. Być może też na twardej, zmrożonej trasie Paula miała inne odczucia.
  14. tanova

    WorldSkitest

    Hmm, to ciekawe. Mnie te narty nie zachwyciły w styczniu na testach w Szczyrku. Nie zamieniłabym moich Headów na nie, choć to ponoć model z tej samej półki.
  15. tanova

    Sulden am Ortler

    Hej, odpowiedziałam na priv, żeby nie rozwijać tutaj pobocznych dygresji .
  16. tanova

    ogrzewane skarpety

    Ja korzystam z ogrzewanych butów narciarskich z systemem Therm-ic i bardzo sobie chwalę.
  17. tanova

    Jedzenie na stoku

    O jakie klimatyczne miejsce, podoba mi się - ktoś miał fajny pomysł, a starocie mają drugie życie .
  18. Jeśli jeździcie tylko na tydzień w roku, to kupowanie sprzętu dla trzynastoletniego chłopaka, który jest w największym skoku pokwitaniowym, mija się z celem. Lepiej poszukać dobrej wypożyczalni przed wyjazdem albo jeszcze lepiej na miejscu. A modeli dla dorosłych nie trzeba się bać - tyle że juniorzy, zwłaszcza przy takiej "szczypiorkowatej" wadze, często mają węższe stopy iż dorośli. Zmierzyć młodemu szerokość stopy i w razie potrzeby szukać modeli butów "narrow".
  19. tanova

    Mölltaler Gletscher

    Nie wiązałabym aktualnego zagęszczenia na trasie z sezonówką TMR. Wczoraj i dzisiaj w Niemczech i Austrii jest wolne, a w kilku landach w ten weekend kończą się dłuższe ferie jesienne, dlatego też zwykle na przełomie października i listopada na lodowcach jest bardziej tłoczno.
  20. tanova

    Sulden am Ortler

    Tak na 100% to dopiero za dwa miesiące - Kotlina Kłodzka. A czy coś wcześniej jeszcze się "urodzi", zobaczymy. W każdym razie w listopadzie szykuje się króciutki wypad, ale nie narciarski - za mało wolnego, niestety.
  21. tanova

    Sulden am Ortler

    Chyba nic z tego - dzisiejsza zapowiedź na stronie to dopiero 6 listopada.
  22. @Jeeb w wyszukiwarkach internetowych, choćby google chrome, jest opcja "tłumacz stronę" - automatycznego przekładu na język polski. Tłumaczenie - jak to z translatora - doskonałe nie jest, ale zupełnie wystarczające, aby zorientować się w treści strony, jeśli się nie zna języka wyjściowego.
  23. Nie pisałam, że tam spałam, a warunki są z grubsza opisane na stronie schroniska.
  24. tanova

    Rowerowe eskapady - relacje

    I kolejny raz muszę westchnąć z nutką zazdrości patrząc na słoneczne plenery i Paulę w krótkim rękawku - bo u nas złota jesień skończyła się wczoraj, a dzisiaj już rano deszcz, +11 i lodowaty wiatr. Choć takich ciepłych dni w październiku z temperaturą powyżej 20 stopni to było tutaj na Pomorzu i tak chyba tylko ze dwa albo trzy . Gratuluję kolejnych rekordów i jestem przekonana, że uda się Wam zrealizować postawione cele roczne.👍👍👍 Mnie pomimo niezbyt łaskawej pogody i pracującej soboty udało się łącznie nakręcić w weekend "stówkę" - dobre i to. W piątek odrabianie lekcji z spd na szosowym fitnessie - wprawdzie już jako tako nabrałam wprawy, ale póki co nie czuję jeszcze, żeby mi się jakoś efektywniej jeździło. Za to poczułam po lekkich zakwasach na spodniej stronie ud, że pracują inne mięśnie. Piątek - obrazek z niemiecko-polskiego pogranicza:: W sobotę pojechałam rowerem do pracy, a w powrotnej drodze powłóczyłam się trochę po lesie. Przyszło mi też zmierzyć się z pewnym wyzwaniem logistycznym - otóż dostałam w pracy trzy dorodne bukiety kwiatów 😀. Na szczęście wożę w sakwie miejskiej plecak zwijany w woreczek kompresyjny, na wszelki wypadek - spakowałam więc delikatnie kwiaty do plecaka i nawet dowiozłam w dobrym stanie do domu. Syrenie Stawy i rozlewiska koło jeziora Głębokiego w Szczecinie: A dzisiaj to już listopadowy ziąb i tylko mała rundka rowerowa do sąsiedniej wioski 🙄
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...