Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.04.2017 uwzględniając wszystkie działy
-
14 punktów
-
9 punktów
-
Podróż bardzo dobra - mimo ferii wielkanocnych żadnych korków, dopiero w samym Livigno się przytkało, bo mnóstwo ludzi i samochodów, przeważnie Polacy. Od Monachium do Zernez +18 stopni i słoneczko . Jechaliśmy jedną z moich ulubionych tras widokowych przez Garmisch, Fernpaß, Imst, Landeck i Scuol. W Bawarii i w Tyrolu piękna wiosna i zielono, zdecydowanie bardziej niż na naszej pomorskiej północy . Szczyty przybielone śniegiem, wieczorem zaczęło prószyć w dolinie, jutro od rana śmigamy . Widoki z drogi i z okna:7 punktów
-
Uzupełnię Kamila relacje grafiką. Start o piątej rano na lotnisku w Gdańsku, gdzie dojechaliśmy w nocy autami, niektórzy pociągiem. Bacznie monitoruje czy nasze torby są ładowane do samolotu podczas przesiadek w Kopenhadze i Oslo. Na lotnisku w Oslo mieliśmy 2h odpoczynku, gdzie raczyliśmy się ciekawą architekturą oraz norweskim chórem. Na odcinku Tromso-Oslo pojawiły się już dreszcze. Najpierw chmury, ale przez pół h mieliśmy już okienko pogodowe z widokiem na pierwsze fjordy. Widoki zapierały dech. Ciarki przechodziły już po plecach. Lądujemy w Tromso, które wita nas śniegiem już na poziomie 0m. Jest zima ! :-) Ładujemy się całą ósemką z bagażami do taxi-busa i jedziemy do portu. Tutaj witamy się z naszą łodzią, która będzie przez następnych wiele dni naszym domem i transportem. Jeszcze wieczorem pobiegliśmy uzupełnić zapasy żywieniowe do marketu, po drodze obejrzeliśmy norweskie klimaty. Większość jedzenia przywieźliśmy z Polski w wielkich torbach narciarskich, a to co nie zmieściło się w 23kg limitu na osobę, musieliśmy dokupić w Tromso. Wydaliśmy w spożywczaku 1000 koron lekką ręką :-) Ale to na wszystkich ! :-) Niektórzy poszli czy też pojechali busem nawet do centrum miasta i coś tam miłego zobaczyli.6 punktów
-
Relacja Dzień 0 - dojazd, Ruszamy dwoma samochodami w Piątek wieczorem z Wrocławia. Pod Łodzią dosiada się Major. W Gdańsku wszystko bez problemu. Bagaże mieszczą się w limitach. Kopenhagi nie pamięta - chyba wszystko OK. W Oslo Ja i WuJot zostajemy zatrzymani na bramkach. Ponoć coś nie tak z naszymi bagażami. Mój okazuje się być otworzony a w środku rozwalone dwa pojemniki. W jednym był miód w drugim drzem !!! Strach się czegoś dotknąć. O Wiesia bagażu nic nie wiadomo. Dostajemy papierowe ręczniki w toalecie staramy się ogarnąć moją torbę. Wiesiu choć cały w nerwach dzielnie mi pomaga. Pytamy o jego bagaż. Nie wiadomo gdzie jest. Może doleci do Tromso a może nie :). Napięcie u Wiesia rośnie. W Tromso sukces. Wszystko dojechało. Zamawiamy busa i Pan M zawozi nas do portu. Jak się potem okazało nieźle nas oskubał. W porcie do dyspozycji marynarzy i żeglarzy jest kontener sanitarny. Jestem w stanie wyczyścić wszystko z miodu i nawet przeprać część odzieży i śpiwór bieliźniany. W środku jest bardzo gorąco i po kilku godzinach wszystko jest suchutkie. W tym czasie koledzy zaształowali cały sprzęt na jachcie. Na dziobie jest spora bakista w której mieszczą się wszystkie nasze narty. Reszta do środka. Mamy 4 dwuosobowe kajuty. Moja po dopasowaniu okazała się bardzo przytulna (pomijając skraplającą się na ścianach wilgoć). Piąta kabina należała do kapitana. Prognoza zapowiadała ładną pogodę na jutro a potem gorzej. Żeby nie tracić czasu trzeba było ruszać w nocy. Opisy z wacht już były więc się nie będę powtarzał. c.d.n3 punkty
-
3 punkty
-
Masz rację - nie da się ukryć, że szczególnie drugi dzień to było wyraźnie dalej (pewnie z 10 km) na północ - to tam gdzie z Robertem staraliśmy się "zawisnąć" na wietrze (kto ma foty?) Podciągnę trochę relację z tych dwóch najbardziej północnych eksploracji - mam nadzieję, że Ci co się zadeklarowali nie opuszczą mnie w potrzebie (szczególnie, że z drugiego dnia nie mam zdjęć). Po zaokrętowaniu (co zajęło nam całkiem sporo czasu) prysznic w kontenerze na nabrzeżu, po drodze taka fotka i szybko na kojo bo... pierwsza wachta wstaje o 3.00 (dzięki Klisiu!). Ja się zgłosiłem (z MajorSki) na 5.00 - nie było to przypadkowe bo liczyłem na takie klimaty Stopniowe zbliżanie się do celu i widok gór ("naszych" gór!) - bezcenne. To był nasz najbardziej północny cel: A to było na dzisiaj (za Kamilem): Bracia S. pod wodzą Michała zaparkowali przy nabrzeżu. Przygoda miała się zacząć! Pozdro Wiesiek3 punkty
-
Jako tajny agent muszę sprostować to: "wylądowaliśmy też na Uloyi i to było najbardziej wysunięte miejsce na północy z którego zjechaliśmy na nartach". Dwie pierwsze skitury na półwyspie Lyngen były bardziej na północ Z resztą wszystkich wypowiedzi się w pełni zgadzam. Dodam jeszcze że jak już wiedziałem jak jest na wachcie to zakładałem: cienkiego polarka, bezrękawnik puchowy, kurtkę puchową, kurtkę zewnętrzną i komfort był utrzymany tak przez ok 30 min :). Buty snowboardowe beż były na wachcie przydatne. Pozdrawiam, Kamil3 punkty
-
Niektórzy pochowali już narty na lato i zakończyli sezon. Nasz główny wyjazd natomiast przesunął się w tym roku - z powodów szkolno-zawodowych - na wiosnę. Córka ma tydzień wolnego - bo tak wypadają w szkole egzaminy gimnazjalne, u mnie w pracy też zdecydowanie spokojniej niż w zimie, trzeba więc korzystać! Jutro wyruszamy, bladym świtem, przed nami ponad 1000 km. Prognozy dobre, coraz lepsze, choć jeszcze tydzień temu zapowiadano zimno i cały tydzień opadów. Teraz zimno, nawet ma być porządny mróz w połowie tygodnia, ale przeważnie słonecznie . Hurra! Pakujemy więc wielkanocne smakołyki, ciepłe rzeczy, krem z filtrem i nastawiamy się na intensywne jeżdżenie. Śnieg w Livigno ponoć jakoś przetrwał wiosenne upały, wg strony internetowej jest do 90cm, otwarte 90% tras. Nie wytrzymały stoki przy orczykach w dolinie, co zrozumiałe i jakoś specjalnie nam nie przeszkadza. Mam nadzieję, że nie będzie dużego tłoku, choć to początek free ski i ferie wielkanocne. Ależ się cieszę!2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Pan M co nas oskubał był, jak się poprawnie mówi, Afroamerykaninem (w Szwecji . W sumie to podobno jednak nas nie oskubał bo jak gadałem z Tadeuszem41 to 900 koron za taki kurs to normalka. Dla niezorientowanych parę kilometrów z lotniska do portu busem kosztowało na polskie >400 zł. Rzeczywiście lot z Oslo do Tromso miałem słaby bo wizja zagubionego bagażu... była przybijająca. Sprzęt narciarski, abc, wspinaczkowy, wszystkie ciuchy, czołówka, apteczka nawet gdybym wszedł do świetnie wyposażonego sklepu to kupowałbym to przez parę godzin. Ale mało prawdopodobne, że w Tromso znalazłbym wszystko. Z kolei czekanie (pytanie ile) oznaczałoby stratę czasu całej ekipy. Ale później było już tylko lepiej. Pozdro Wiesiek2 punkty
-
2 punkty
-
Mała szansa aby ktoś z nas podjął się regularnej relacji z naszej tegorocznej wyprawy do Norwegii. Po prostu zbyt wiele się działo - wrażeń wystarczyłoby spokojnie na 3 "standardowe", bardzo udane, tury. Rozpocznę wątek omawiając jakieś wybrane aspekty a być może koledzy pociągną go w sobie znane obszary. Decyzję o skiturach w Norwegi zapadła mniej więcej w w czerwcu zeszłego roku. Od początku przyjęliśmy, że wynajmiemy jacht z kapitanem a cała strona narciarska będzie w naszej gestii. Przy takiej formule wychodziło to bardzo obiecująco finansowo i znalezienie quorum ograniczyło się do paru telefonów. W sierpniu zarezerwowaliśmy wstępnie termin rejsu (aby nikt nas nie ubiegł). Ze względu na dużą odległość i związane z tym koszty miało to być 11 dni (1-11.04) co dawało 9 dni na akcje górskie. W październiku podpisaliśmy.umowę z armatorem, zebraliśmy kasę od uczestników i poszły pierwsze zaliczki. Loty, nadspodziewanie tanio, wykupiliśmy też chyba w październiku. W zasadzie oznaczało to organizacyjne zamknięcie tematu - istotne co zostało to rozpoznanie topograficzno-narciarskie regionu i aprowizacja. I było na to pól roku. Na zdjęciu w pierwszym planie - "nasz" jacht. cdn Pozdro Wiesiek1 punkt
-
Czy ktoś sprowadzał sprzęt z Norwegii? Wybór sprzętu skitur i freeride powalający, a ceny na przecenach niższe niż w Polsce. Nie mówiąc o sprzęcie używanym. Ale co z VATem i cłem? Norwegia jest stowarzyszona z EU, ale jak to się ma w praktyce?1 punkt
-
A Kasprowy w prasie jak zawsze w tym samym kontekście... http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,21634893,koszmar-kolejki-na-kasprowy-wierch-bilet-elektroniczny-nie.html#MTstream1 punkt
-
1 punkt
-
Wesoły nam dzień dziś nastał... [emoji41] Wesołych, rodzinnych i pogodnych Świąt Wielkiej Nocy! Miłego czasu spędzonego w gronie najbliższych oraz zatrzymania się w ferworze tego radosnego święta. Na poniedziałek pogoda szykuje opady śniegu w górach, więc życzę Wam białego Dyngusa1 punkt
-
Jest jeszcze taka opcja: http://tmr.sk/klub-akcjonariuszy-/ Na razie nic nie wiadomo o Szczyrku.1 punkt
-
1 punkt
-
Szukałem mojej kurtki Bergansa w Norwegii zanim ją kupiłem. Niestety ceny były mało atrakcyjne.1 punkt
-
Nizsze? tam wszystko jest cholernie drogie , a najdrozszy jest norweski murzyn podaj linka do sklepu Wysłane z mojego LG-H850 przy użyciu Tapatalka1 punkt
-
1 punkt
-
Posłałem taka fotkę w konkursie GoPro. Jak się podoba, to proszę o lajka. Wystarczy kliknąć w fotkę i dać lajka (nie tu na forum, bo ich widać nie będzie). Może ktoś też będzie chciał wziąć udział? Wystarczy kliknąć w fotkę i dalej wszystko się znajdzie.1 punkt
-
Polajkowane, w sumie skorzystam z okazji i dołączę się. Też startuję w jednym konkursie i również proszę o lajki pod zdjęciem.1 punkt
-
Super wyjazdu Wam życzę też mam taki pomysł, żeby w tym roku odpuścić wyjazd grudniowy, mocno jednak niepewny pogodowo i warunkowo, na 100% jedziemy w drugiej połowie stycznia, a na koniec gdzieś właśnie na wiosnę...1 punkt
-
Dziś z rana środek zimy, trasy super, beton na południe i na północ. Teraz ludzi się najechało, ale na razie bez kolejek Pozdrawiam1 punkt
-
Tez lubie tam pojezdzic przynajmniej raz w sezonie od 2014 jestem tam po 1 dniu na przelomie marca/kwietnia Luknalem na cennik z 2014 jak nie bylo jeszcze nowej kanapy to 4h kosztowaly 18E,a rok pozniej w kwietniu ,dokl.9tego bylaAKCIA....od 14:30 do konca za 10E,ale ogolnie jak na praktycznie 1,5 trasy to cena jest z tych wyzszych choc widoki czesciowo to zacieraja ;-)1 punkt
-
Myślę, że dopiero się rozkręcają... Dalej! Proszę i nalegam!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
No to teraz będzie o chłopakach. Ekipa - to naprawdę dobre, mocne słowo. Oznacza pomocną dłoń, gorącą herbatę albo paszę. Czasem zaś ostrą szyderę, którą trzeba przełknąć honorowo jak skaut. Jak ktoś ma miękkie dupsko i wybujałe ego to raczej tu nie zapasuje. Ale jeśli macie wyczucie sytuacji i kiedy trzeba potraficie dać solidną zmianę albo zakasać rękawy pro publico bono to poznacie dobrodziejstwo mnożenia przez 8 (a nawet 9). Wspólna ocena sytuacji, wspólna weryfikacja pojawiających się pomysłów to szansa na dobrą zabawę a jednocześnie minimalizację błędów. A to w górach jest najważniejsze. Praca nad ekipą warta jest każdego czasu i wysiłku i to dla mnie jest jedna z najważniejszych kwestii w zabawie skiturowej. Część naszego norweskiego składu doskonale znacie z tego forum Tomek -Majorski, Mariusz - MarioJ, Kamil - kskuski. Dopełniali go Robert - Betti (z którym systematycznie też skiturujemy) i brat Kamila - Paweł. Szóste miejsce jest moje. Siódme zajął drugi Tomek - Klisiu. Było to istotne wzmocnienie zespołu bo to wykładowca i instruktor PZA i persona dobrze znana w światku wspinaczkowym, ósmy był zaś kolega Tomka - Piotr z warszawskiego KW, równie mocny zawodnik. Dziewiąty był nasz pierwszy na pokładzie czyli Michał. Ten ostatni okazał się ludzkim panem a polubiliśmy go gdy założył deski i zaczął łazić z nami na wycieczki dając sobie nieźle radę. Czyli po kolei - Majorski Piotr i MarioJ Kamil Paweł Robert Klisiu El Capitano Ponieważ może Was zmylić to, że na niektórych fotach występuje snowboardzista (albo jak wolicie spliciarz) to informuje, że Kamil występował w podwójnej roli będąc ukrytym agentem ciemnych mocy. A tutaj zdjęcie dokumentujące wrażą działalność podwójnego agenta. Jest poważna szansa na grupowe zdjęcie bo takie sobie ze dwa razy zrobiliśmy jakkolwiek nie wiem kto jest posiadaczem tego ważnego pliku. Pozdro Wiesiek1 punkt
-
Najbardziej upalnie to było na wachtach. Nasza pierwsza (tzn Tomka i moja) - od 5.00 1.04 jeszcze nie była w pełni świadoma. Z kolejnymi już było lepiej - odkryliśmy, ze gogle narciarskie są standardowym wyposażeniem żeglarza. Kurtek i warstw przybyło. Ja stwierdziłem, że moje świetnie dopasowane adidaski na lekką skarpetę "bez problemu" zmieszczą dwie grube narciarskie. Padły nawet pomysły aby może wachtować w butach skiturowych - stopy marzły najbardziej. Na górze pod HS ubierałem puchówkę, polar i bieliznę. Rękawice narciarskie też były jak znalazł a na nie łapawice z HS. Czyli na wodzie było pierońsko zimno. Do morza to nawet ręki nie włożyłem. Pozdro Wiesiek1 punkt
-
Domagam się więcej treści i więcej obrazu. Skionlinowa wyprawa sezonu zasługuje na zdecydowanie większą relację. Może być w odcinkach. Nalegam!!!1 punkt
-
Myślę, że fotorelację ktoś popełni może nawet będzie w chronologicznej kolejności Ale ogólnie wyjazd nawet ujdzie.. ujdzie, że hop skacze, ze szczęścia! Pozdr Tomek1 punkt
-
Proszę A droga, którą trzeba przejść, Przez najtrudniejsze ścieżki wiedzie. Chciej morzu podarować wiersz, Chciej morzu podarować wiersz, Ostatni wiersz, ostatni..1 punkt
-
1 punkt
-
Trochę geografii Punktem startu było Tromsø do którego łatwo można dolecieć (z jedną lub dwoma przesiadkami). To już daleko na północy - sporo za kołem podbiegunowym. Co ciekawe - większość naszych wycieczek odbywała się już na obszarze Arktyki (wyznacza ją izoterma +10 stopni C). Na wschód od naszego punktu przylotu rozciągają się Alp Lyngeńskie. Będące pierwszym naszym celem. Cały obszar naszego działania wyglądał tak A najodleglejszym punktem do którego dopłynęliśmy było Lyngenseidet. Wracając wylądowaliśmy też na Uloyi i to było najbardziej wysunięte miejsce na północy z którego zjechaliśmy na nartach. Alpy Lyngeńskie absolutnie zasługują na tę nazwę - na poniższej focie widać je z drugiej strony fiordu Góry są niewysokie, powiedzmy do 1500 m npm ale... startujemy z 0! Każda wycieczka kończąca się na szczycie jest więc całkiem solidną turą - większą często niż wejście na jakiś alpejski szczyt z w sumie pobliskiego schroniska. Na pewno nie brakuje bardzo wymagających zjazdów (zaliczyliśmy trochę 35-40 stopni). Najbardziej niesamowite jest przechodzenie przez kolejne piętra. Na dole jest (o ile jest) pokręcony skarłowaciały las brzozowy. Jeśli jest w miarę rzadki to jazda jest fantastyczna (choć trzeba nieraz się zasłonić) Ale były miejsca gdzie nawet podejście było bardzo trudne bo gęstwa masakryczna - a szlaków nikt tu nie wycina. Las kończy się na wysokości około 400 m npm. I możemy to uznać za początek gór. O ile na dole nie raz było upalnie to kawałek wyżej takie klimaty to była normalka. cdn Pozdro Wiesiek1 punkt