Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Cosworth240

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    1 658
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Zawartość dodana przez Cosworth240

  1. Zdecydowanie tak. Ja osobiście chwalę sobie rozwiązanie proponowane przez Citibank - ciekawy jestem, czy znacie inny bank, który to oferuje - że mając konto walutowe obok konta w PLN, czyli np. ktoś ma konto w PLN, EUR i USD albo PLN, GBP lub cokolwiek tam innego, to można sobie przepinać kartę bankomatową (debetową) dowolnie pomiędzy tymi kontami przez infolinie lub internet. I tak jadąc do kraju gdzie walutą jest EUR po prostu przepinamy sobie kartę bankomatową pod to konto i w sklepach płacimy 1:1 w EUR bez żadnych prowizji. Także działa w bankomatach, choć tu może dojść prowizja. Bankomaty Citibanku są bez prowizji na całym świecie, ale innych banków niekoniecznie. Wracając do Polski przepina się kartę znów na PLN i działa z kontem w złotówkach. Jest to naprawdę fajne i wygodne i pytam o inne banki jedynie dlatego, że Citi powoli wkurza mnie stale rosnącymi opłatami za prowadzenie kont i tego typu duperszwancami. Po prostu nie jest to najtańszy bank na rynku. I nawet nie chodzi o to, że on nie jest najtańszy, tylko momentami mam wrażenie, że za chwilę będzie najdroższy. Ja jestem im wierny od czasów jeszcze sprzed przejęcia przed Citi właśnie m.in. ze względu na to rozwiązanie z przepinaniem karty, a wiem na pewno, że Raiffeisen, Deutsche, mBank tego nie oferują, bo tutaj akurat pytałem, że wiedzą że Citi to ma i że u nich "może będzie niedługo..." , ale jakoś coś tego nie ma.
  2. Trochę walut wymieniam i stwierdzam, że najlepszy kurs oferuje zaprzyjaźniony kantor. Kto takiego nie ma, to generalnie dewiza "dobrego" kursu jest taka - jeżeli w przypadku popularnych walut typu USD lub EUR kurs po jakim kantor sprzedaje walutę różni się o 3-4 grosze od kursu po jakim kantor walutę kupuje, to jest to dobry kurs. W przypadku różnic typu 15-20 groszy - vide ścisłe centrum Krakowa - kurs jest do bani. Co nie zmienia faktu, że byłem kiedyś w tzw. pośpiechu, zaproponowałem w takim kantorze kurs różniący się o 5 gr. od tego za co skupowali, argumentując że mogę iść dalej, ale mnie nogi bolą i gość na to przystał.
  3. Myślę, że Natura 2000 ma tu mniejsze znaczenie, niż fakt że Pilsko dla stania się nowoczesnym ośrodkiem wymaga inwestycji sięgających pewnie 200 mln złotych albo lepiej - jeżeli chce się to zrobić na poziomie Białki Tatrzańskiej, Chopoka czy Łomnicy - a gdy próbuje się to robić inaczej (szuka tzw. małych oszczędności), to efekt jest taki jak teraz. Niby dużo kasy władowali, ale jest wiele rzeczy do których można się przyczepić i można się zastanowić, czy po prostu nie były to pieniądze częściowo wyrzucone w błoto. Do tego takie inwestycje poprzedzone są zwykle jakimiś daleko idącymi analizami, masterplanami - vide TMR w Szczyrku. Planów na Chopok w sieci też można znaleźć kilka. Na Pilsku odnosi się wrażenie, że rzeczy robione są trochę na łapu-capu. Zasadniczo korzysta się z tego co już ktoś zaplanował wcześniej. Dwa dolne wyciągi pokrywają się co do zasady z tym co było, choć kanapę na Buczynkę przesunięto na dół - jak rozumiem po to, aby lepiej służyła gościom Jontka. Planowane krzesło na Miziową miało w ogóle być budowane na pozwoleniu, o które jeszcze wnioskował GAT. Elementy nowe, jak np. śnieżenie są zrobione słabo. Być może zatem inwestorowi po prostu brakuje wiedzy jak to zrobić dobrze. Może jest otoczony niewłaściwymi ludźmi. Inwestor podobno zainwestował w tą górę już 60 mln PLN. Kwota wydaje się być zawyżona, ale zwróćmy uwagę na fakt, że gość postawił jakoś tam - dwie kanapy, knajpę na dole, mostek, śnieżenie dołu, remont Jontka, to niekoniecznie ta kwota bardzo odbiega ona od rzeczywistości. Jest też opcja, że gość po prostu przepłacił. Do tej pory inwestor nie bardzo miał jak zdyskontować te inwestycje. Jak zima będzie dobra, to może góra zacznie na siebie zarabiać. Trudno od inwestora oczekiwać, że będzie stawiał kolejne wyciągi, nie mając jakiegoś tam zwrotu z dotychczasowych inwestycji. Dziś nawet TMR przystopował z inwestycjami, a za nimi stoją inwestorzy giełdowi, a także bank. TMR ma zupełnie inny styl niż gestorzy Pilska. Na Pilsku niby poszły inwestycje, ale wydaje się, że słabo je przygotowano. W Szczyrku na razie nawet nie wbito przysłowiowej pierwszej łopaty, ale wydaje się że TMR ten czas wykorzystuje na przygotowanie tego co ma nastąpić. Moja zupełnie subiektywna diagnoza tego co dzieję się na Pilsku jest taka: a) Na Pilsku potrzebna jest fura mamony, aby zrobić z tego góry perełkę na miarę naszych czasów; b) Inwestor niekoniecznie aż taką furą mamony dysponuje (na pewno nie jest to jakaś biedna firma, ale po prostu może być na to za krótka), więc próbuje wiele rzeczy robić tanio lub taniej; c) Te "oszczędności" niekoniecznie są racjonalne z punktu widzenia planowania długoterminowego - tego elementu wydaje się brakować w ogóle; d) Obrazu może dopełniać brak wiedzy i doświadczenia ludzi wokół inwestora; e) Bez porządnej zimy i jakiegoś większego wpływu kasy, dalsze inwestycję stoją pod znakiem zapytania. Tu kółko się zamyka, bo jeżeli: kanapa na Buczynę nie ruszy; jeżeli nie zrobią jakiegoś tam chociaż kulawego naśnieżania - to będzie ciężko sensownie zarobić, a to co już zrobiono na Buczynce będzie się tylko marnować. Rozwiązania: - znaleźć inwestora który przejmie ośrodek, a który dysponuje odpowiednim zapleczem finansowym i poziomem wiedzy - naturalne wydają się TMR, PKG, ale może np. taki Gołębiewski zrobiłby z Jontka kolejny wielki hotel, który miałby u progu olbrzymi ośrodek narciarski; - zacisnąć zęby i dociągnąć do końca inwestycję w obrębie Soliska, Buczynki i Jontka - dokończyć kanapę; zrobić śnieżenie zapleczem w wodę (zbiornik); odpicować Jontek - i liczyć na zimę oraz tłumy ludzi; - rzucić wszystko w ch... i wyjechać w Bieszczady
  4. Ja w zeszlym roku kupilem z ok 60 proc znizka code'y na www.skitreff.de . Polecam, mozna zaplacic przelewem z Polski. Jedynie kurs EUR troszke teraz wysoko.
  5. Jasne, że można ale czy Pilsku pomoże używana armatka Lenko albo nawet kilka takich armat, czy w pełni zautomatyzowany system naśnieżania ze zbiornikami, pompami itd. Tak żebyście mieli perspektywę: to co obecnie buduje się w Białce Tatrzańskiej, czyli naśnieżania dwóch stoków pod nowymi kolejami, ze zbiornikami, armatkami (52 armatki Supersnow 700A), rurociągami, pompami, to koszt około 18 baniek. Faktem jest, że to co zaprojektowano w Białce, to absolutny mercedes i nawet w Alpach ten system robiłby wrażenie. W Polsce pewnie nie ma nic co można by z tym porównać. Oczywiście gdyby zrobić naśnieżanie dwóch dolnych wyciągów za kwoty typu 18 baniek to spowodowałoby rewolucję na stokach Pilska. Ok - nawet jak uznamy, że to byłaby przesada, to na pewno nie da się tego zrobić tak jak trzeba za pieniążki typu kilkaset tysięcy złotych (to będzie dziadowanie, a nie naśnieżanie), tu potrzebne jest kilka albo kilkanaście dużych baniek.
  6. Każdy ma tam jakieś swoje odczucia. Ja olbrzymim fanem Schladming-Dachstein nigdy nie byłem, ale wydaje mi się, że akurat trasy nad Reiteralm są naprawdę bardzo fajne.
  7. Jak byłem ostatni raz w Wagrain to trasa wzdłuż czerwonej gondoli Roter 8-er była moja ulubiona na rano. Jechaliśmy pierwsza gondolą żeby po zmrożonym sztruksie nawinąć ile się da zanim robiło się tłoczno. Miło to wspominam. Zazdroszczę.
  8. Potwierdzam też widzę Solnogród. Żeby było śmieszniej, to niby jest polskie tłumaczenie nazwy Salzburg. Google maps w ramach spolszaczania mapy część nazw podaje po polsku, ale część nie. Pierwsze z brzegu Munchen, to Monachium, Wien jest jako Wiedeń, francuskie Mulhouse to Miluza, ale już np. Akwizgran, jest jako Aachen. Tak więc coś są niekonsekwentni w tym spolszczaniu, a wydaje mi się że spolszczenie nazwy Salzburg do rzadko używanego Solnogród, jest chyba pozbawione sensu. Ale w sumie to nie moja działka, więc może się nie znam.
  9. :-) wiem, wiem... mój sąsiad ma od niedawna Allroada z tym silnikiem. Bardzo fajny samochodzik.
  10. To Szwedzi z Volvo są jednak bardziej zachowawczy, w moim V70 D5 (a w zasadzie D4 Polestar) nie wyskalowali aż tak daleko. Zawsze podobały mi się liczniki wyskalowane do 300km/h - pozwala to człowiekowi popuścić wodzę wyobraźni ;-)
  11. Ośrodek czynny do bodaj 26 kwietnia. Śniegu na pewno jest tyle, że z początkiem kwietnie nie obawiałbym się o warunki.
  12. Ponieważ obowiązki biznesowe zaprowadziły mnie do Zurychu, postanowiłem zrezygnować z samolotu na rzecz autka i przedłużyć mój pobyt służbowy o weekend oraz poniedziałek i zostać gdzieś w okolicy na nartach. Rozważałem kilka miejscówek - Laax w Szwajcarii, Silvretta Montafon w Austrii, w końcu padło na Sankt Anton am Arlberg. Parę lat temu byłem w Lech (w 2010 roku), ale wtedy nie przejeżdżaliśmy do Sankt Anton, tylko zostaliśmy po tamtej stronie ośrodka, więc nie znałem tego miejsca.W sumie byłem ciekaw tego miejsca, bo z jednej strony jest to raczej miejsce mało popularne wśród Polaków (pewnie decydują o tym: odległość oraz trochę wyższe ceny), a z drugiej strony mam wielu znajomych z Austrii, którzy uważają, że w Voralbergu jest najlepszy śnieg w Austrii (Sankt Anton leży na granicy Tyrolu i Voralbergu), a sam Sankt Anton ma jedne z najlepszych tras. Od początku było jasne, że: pogoda powinna być bombowa oraz że w okolicy jest sporo osób, bo o kwaterę było niełatwo. Dlatego też w sobotę rano stawiliśmy się już ok. 8:30 pod gondolą Galzigbahn. Nagrodą był sztruksik i puste trasy - tutaj zdjęcia z Galzig oraz Rendla (z poniedziałku): Ośrodek jest fantastyczny. Dodatkowo mieliśmy szczęście i do pogody i do śniegu. Trasy były twarde i nie puszczały. Śniegu było w bród. Podawali, że na Gampen leży go ok. 270 cm. Tutaj kilka ujęć z różnych miejsc ośrodka: Jedyną niedogodnością były momentami kolejki do wyciągów, ale z tego powodu uciekliśmy na trasy ponad Stuben, gdzie pewną uciążliwością są co prawda stare dwuosobowe krzesła, ale plusem absolutny brak kolejek oraz bardzo fajne trasy: W poniedziałek mieliśmy czas na jazdę jedynie do 14-tej, ponieważ postanowiliśmy że chcemy do północy dojechać do Krakowa, a to w końcu ok. 1050 km z Sankt Anton. Dlatego też na poniedziałek zostawiliśmy sobie część ośrodka o nazwie Rendl. Na Rendlu może nie ma zbyt wielu tras, ale po pierwsze nie ma ludzi, po drugie te które są, są absolutnie rewelacyjne. Zwłaszcza czarna trasa wzdłuż 6-cio osobowego krzesła, to była absolutna bomba: Z innych atrakcji polecam wyjazd kolejka na szczyt o nazwie Valluga (bodaj 2811 mnpm). Atrakcja przypomina trochę wyjazd na Łomnicki Szczyt. Najpierw jedzie z Galzig dużym wagonikiem (trochę jak na Kasprowy) o nazwie Valluga I na miejsce z którego jest trasa narciarska na dół. Natomiast wyżej na szczyt można dostać się starym 6-cio osobowym wagonikiem Valluga II, gdzie jest jedynie taras widokowy, natomiast nie ma już tras narciarskich. Widoki zapierają dech w piersiach i mimo, że nie ma tam tras to warto choć raz skorzystać z atrakcji wyciągnięcia się na samą górę Valluga: Suma sumarum. Wyjazd i sam ośrodek oceniam możliwie najwyżej. Jedynymi minusami były momentami kolejki do wyciągów (ale daliśmy z tym sobie radę uciekając na Rendl i do Stuben) i fakt, że ośrodek jest z tych droższych. Odczuwa się to płacąc te parę EUR więcej za kwaterę oraz skipass. Można narzekać, że infrastruktura wyciągowa nie jest na takim top poziomie jak np. w Kitzbuhel, czy Obertauern. Faktem jest, że w ośrodku zostało jeszcze trochę krzeseł starych typu 2-osobowe krzesła na Stuben, czy kilka na Rendlu albo 3-osobowe na Schindlerspitze, ale z drugiej stronie są funkel nówki kolejki na wypasie, typu Galzigbahn (moim zdaniem majstersztyk), czy gondola na Rendl z kompleksem restauracyjnym. Jest więc spory mix krzeseł, które już się rzadko widzi z rzeczami nowymi, które z kolei zrobiono na mega wypasie. Można także przyczepić się do tego, że Sankt Anton nie jest połączone z Lech/Zurs. Faktem jest, że skipass obejmuje bodaj 340 km tras z czego w Sankt Anton jest "zaledwie" ok . 120 km (jeżeli dobrze pamiętam). My byliśmy raptem 3 dni i w sumie nie przejeździliśmy wszystkiego w Sankt Anton. Dla tych którzy chcieliby w pełni wykorzystać możliwości ski-passu pozostaje przejazd autem albo ski busem, choć ten jeżeli dobrze to zrozumiałem jest płatny pomiędzy Sankt Anton a Lech/Zurs. Te minusy nie powinny jednak przesłaniać tego, że w Sankt Anton są absolutnie bombowe trasy i być może najlepszy śnieg w Austrii. Jak porównuje to z widokami z Zillertal, gdzie na dole już wiosna, to tutaj na pewno jest go więcej. Do Krakowa dojechaliśmy w 9h z dwoma krótkimi postojami na siku i Leberkasesemmel na stacji OMV za Wiedniem, więc też się da przeżyć.Ahha - może na końcu warto wspomnieć, że Sankt Anton jest bardzo popularny pośród freeride'owców. Rzeczywiście widzi się wiele osób w Piepsami i innymi Ortovoxami. To nie moja bajka, więc trudno mi coś więcej na ten temat powiedzieć oprócz tego, że sporo osób oddających się jeździe poza wyznaczonymi trasami się w tym ośrodku widzi.
  13. Gratuluje samozaparcia i zdyscyplinowanej rodziny - gdybym ja obudził moją żonę o drugiej w nocy i oświadczył jej, że robimy jednodniowy wypad na narty do Austrii, to myślę że przyłożyłaby mi rękę do czoła sprawdzając, czy aby na pewno nie mam gorączki ;-) Swoją drogą - co to za Audi, które mam 300 km/h na budziku?
  14. Próbowałem przeczytać sens tego co cytuję powyżej ze zrozumieniem przynajmniej ze trzy razy, ale mnie to przerasta... Niby po polsku, ale ja tej zbitki słów zrozumieć nie mogę. Z uwagi na nick sądzę, że jesteś mieszkańcem Korbielowa i naprawdę jestem ciekaw o co dokładnie Ci chodzi. Może podejmiesz próbę wytłumaczenia o co chodzi raz jeszcze.
  15. Panowie i Panie - bardzo i uprzejmie proszę o EOT (End of Topic) dot. polityki. To jest wątek dot. Pilska i niech tak zostanie.
  16. No nie wiem... czy dwie nowe kanapy - fakt, że budowa tej drugiej się strasznie ślimaczy, ale na pewno bliżej końca niż dalej - i plany wybudowania kolejnej w przyszłym sezonie, to dalej ściernisko. W samej kamiennej zrobiono przez parę miesięcy znacznie więcej niż przez ostatnie 20 lat. Nowa knajpa, naśnieżanie, zbiornik, przerobienie Jontka, mostek między parkingiem a dolną stacją krzesła. To co gestorom na pewno życia nie ułatwiło, to słaba zeszłoroczna zima i zapewne śmiesznie małe wpływy, które nie skompensowały pierwszych inwestycji. Mam pewną nadzieję, że tegoroczna zima - mimo, że nie wymarzona - pozwoli im się trochę odkuć, co pozwoli ośrodek rozwijać dalej. Na pewno też zeszłoroczna zima - w zasadzie jej brak - wpłynęła także na poziom cen karnetów.
  17. Spokojnie - TMR mimo swoich zwiazków z J&T bank nie ma nieograniczonych środków. Otwarli kilka nowych projektów - Szczyrk, Szpindlerowy Mlyn, oprócz swoich sztandarowych w Łomnicy i na Chopoku. Póki co Szczyrk idzie bardzo powoli do przodu w Czechach Slowacy z tego co mi mówił ktoś z tzw. branży też mają swoje problemy. Pożyjemy zobaczymy.
  18. Porównywanie cen Chopoka, czy Łomnicy do Mayhofen sensu nie ma. Ale wydaje mi się, że można znaleźć ośrodki, które przynajmniej kilometrowo mają podobną ilość tras. I tu takie porównanie już jest bardziej uzasadnione: http://www.dietauplitz.com/winterurlaub/ticketspreise/tagesskipaesse.html - Tauplitz ceny na poziomie 39 EUR vs. 37 EUR za Chopok; Łomnica 31 EUR http://www.gross-glockner.at/en/winter/tickets-passes/peak-season - Heiligenblut - 41 EUR http://www.turracherhoehe.com/en/tariffs/dayticket - Turracherhohe - 42 EUR http://www.kuehtai.info/winterurlaub/skigebiet/preise.html - Kuhtai - 35 EUR http://www.axamer-lizum.at/de/winter/axamer-lizum.html - Axamer Lizum 35,50 EUR http://www.stubai.at/skigebiete/schlick2000/tarife/winter/ - Schlick 2000 35,50 EUR To na przykładzie kilku ośrodków, które wpadły mi do głowy. Kilometrowo są bardziej porównywalne do Chopoka, niż do Łomnicy. Na pewno można się spierać co dany ośrodek akurat oferuje. Będą pewnie tacy (domyślam się, że SB), którzy stwierdzą, że jak można w ogóle porównywać Chopok do takiego Turracher Hohe. Te przykłady bardziej odnoszą się do ośrodków dysponujących podobną wielkością tras i infrastruktury na papierze, bardziej niż czy ten ma fajne trasy czy nie. Wynik tego porównania - zupełnie subiektywnego - jest taki, że Chopok ląduje ze swoimi cenami gdzieś w środku stawki cenowej austriackich ośrodków. Więc tak, zaryzykuję tezę, że jeżeli chodzi o ski-pass'y to ceny Słowaków z TMR'u JUŻ osiągnęły poziom austriacki. Inna sprawa jest taka - o czym pisałem wcześniej - że mam wrażenie, że na Chopoku strasznie często są jakieś promocje, zniżki i inne akcje. Ja ostatnio zapłaciłem za ski-pass 25 EUR kupując go on-line. To uważam, że jest okazyjna cena w stosunku do tego co Chopok oferuje. Mój znajomy zaopatrzył się w kolejce do kas w kupon, który spowodował potanienie skipassu do 20 EUR. W Austrii ze zniżkami spotykałem się głównie za pomocą jakiś promocji oferowanych przez miejsce zakwaterowania. Pamiętam, że w Bad Hofgastein Pani wypisała nam jakiś voucher, który powodował obniżkę na 5-cio i 6-cio dniowe skipassy. Była to zniżka odczuwalna - chyba w okolicach 30-40 EUR (choć mogę się mylić, bo już chwilę temu to było).
  19. No u mnie garmin w subaru pokazał prędkość max. 642 km/h - to tyle w temacie, że GPS musi wskazywać właściwą prędkość. Niestety GPS'y nie są nieomylne.
  20. Co do zasady ceny porownywalne do Austrii, ale mam wrazenie ze tam prawie zawsze jest jakas akcja znizkowa. Jak jechalem w zeszla srode na Chopok, to kupujac karnet online w gopass zaplacilem 25 eur zamiast 37. Moj znajomy, ktory nie mial gopass'a wydawalo sie, ze zaplaci wlasnie tyle. Przed kasami jednak okazalo sie, ze Slowacy maja jakies kupony powodujace znizke do 20 eur. I w taki kupon sie moj znajomy zaopatrzyl. Innym razem mieli jakies kupony z gazet, ktore znizaly cene karmetu do bodaj 9 eur. Johnny nabyl cos na gruponie, czy innym podobnym.
  21. No to gdzieś się dziś mijaliśmy na Chopoku. Nasze odczucia pokrywają się w 100%. Mimo pewnych mankamentów dzień extra. Trasa 33a też sprawiła mi najwięcej radości mimo, że dotarłem do niej jak już trochę zmiękła. Dzień także zakończyłem na Grand Jet - w sumie nigdy tam nie jeździłem, mimo że na Chopoku byłem X-razy, więc załapałem się jeszcze o 15:29 na odbicie ostatniego zjazdu.
  22. Cosworth240

    Warunki na Chopoku

    Dziś (środa) na Chopoku było bardzo sympatycznie. Od rana słonko do popołudnia się zachmurzyło, ale generalnie było nieźle. Wiatr dawał się trochę we znaki na górze w godzinach raczej porannych, potem było ok. Rzeczywiście góra od północnej strony nieźle przewiana i są momenty, gdzie tańczy się na lodzie. Ale tak poza tym to naprawdę było bardzo fajnie. Na południu trasy trochę puściły, co w sumie nawet było pewną odmianą od raczej betonowych tras na północnej stronie. Wydaje się, że najlepiej było jeździć z Zachradek jednym lub drugim krzesłem i zjeżdżać wzdłuż nich, choć czarna trasa na południu (33a) w sumie chyba sprawiła nam największą frajdę. Niestety moja ulubiona Majstrovska do jazdy się nie nadaje i pozostaje zamknięta. Szkoda. Suma sumarum - jechałem pełen obaw czytając relacje tutaj na forum. Natomiast ja jestem z wyjazdu super zadowolony, choć część tras jest zamknięta, na górze zwłaszcza jest trochę lodu, ale w obrębie 3h jazdy od Krakowa nie widzę lepszej alternatywy. Oczywiście, jeżeli jest fajna pogoda. Może następnym razem pojadę dla odmiany do Łomnicy.
  23. Pewnie chodzi Ci o Supersnow vs. Technoalpin. Cieszy sukces Supersnow, to bez dwóch zdań, ale mamy wolny rynek i widocznie jednak Czarny Groń uznał, że Technoalpin z jakiś względów bardziej im odpowiada. Wiem, że gestor ośrodka testował kilka armat - nie tylko tych dwóch producentów - być może to zadecydowało. Póki co jednak - z całym szacunkiem dla Supersnow - to do światowych potentatów nie należą, a Technoalpin to firma nr 1 na świecie. Czarny Groń ma chyba spore aspiracje w zakresie wyboru partnerów technicznych, o czym świadczy m.in. wybór kanapy - full wypas Doppelmayr z osłonami o długości raptem 600 metrów. Tu też można się zastanawiać, czy nie wystarczyła 4-ka Tatrapomy - po cholere sięgać aż do Austrii, skoro u naszych bliskich sąsiadów mamy znanego w Polsce i popularnego producenta wyciągów - a na pewno też wiele tańszego. Widocznie Czarny Groń woli stawiać na potentatów, a niekoniecznie kierować się tym co tańsze.
  24. Panie i Panowie! W związku z taką a nie inną sytuacją pogodową planuje postawić swoją 4-letnią córkę pierwszy raz na nartach. Ponieważ do tej pory nie bardzo zwracałem uwagę na to co mają do zaoferowania polskie stacje/ośrodki narciarskie w tym względzie, to jestem trochę w temacie zagubiony. Najchętniej pojechałbym gdzieś gdzie - tak jak to wygląda w Alpach - jest wygrodzony teren z jakimiś taśmociągami. Mieszkamy w Krakowie, więc najlepiej gdyby ośrodek był możliwie blisko Krakowa. Myślałem o jakiś Spytkowicach, Kasinie, Czarnym Groniu, Harbutowicach, Podstolicach albo innej Laskowej, ale nie bardzo wiem jaką tam mają ofertę. Próbowałem podpatrzyć coś na stronach www tych ośrodków ale to niewiele dało. Czy ktoś na forum może pomóc i podpowiedzieć, gdzie znajdę jakiś fajny teren na debiut mojej córki.
  25. Byłem w Obertauern przez ostatnie trzy sezony. Masz rację, że trasy są raczej krótkie. Wynika to z takiej a nie innej różnicy poziomów - Obertauern leży wyżej w sensie dolnych stacji wyciągów, ale tam nie ma szczytów po 3 tys. mnpm. Tutaj po prostu jeździ się wyżej, bo nie ma tego jakby dolnego poziomu wyciągu, który jest choćby w Schladming. Mimo to uważam, że jest tam kilka fajnych trasek - zwłaszcza te wzdłuż gondoli (Zehnerkarbahn - jeżeli dobrze pamiętam) są naprawdę fajne i jak na ten ośrodek dłuższe niż inne. Plusem - zawsze mega plusem były warunki śniegowe. Po drugie moim zdaniem - widoki. Tam człowiek czuje się jak w górach przez duże G. Wrażenie jakby się było gdzieś w głebokim Tyrolu np. Ischgl, Soelden itp., a nie w okolicach Salzburga. Znacznie fajniej pod tym względem niż to co oferują sąsiednie ośrodki. Na pewno plusem jest świetna infrastruktura wyciągowa - kanapy stare praktycznie nie występują. Pod tym względem widać różnice na plus w stosunku do ośrodków Ski Amade - co nie oznacza, że Ski Amade ma złą infrastrukturę. A co do knajp - w sumie sam nie wiem - wydaje mi się, że ich ilość i jakość nie odbiega od tego co oferują inni. Ja najczęściej siadałem w Treff 2000 koło Grundwaldkopfbahn (znów z pamięci piszę, więc mogłem się pomylić). Minusy - trasy rzeczywiście trochę krótsze niż gdzie indziej. Drożej niż w okolicy - zwłaszcza zakwaterowanie. I to, że tam niestety często pogoda jest dość średnia - ale jak to mi powiedział filozoficznie pewien lokalny hotelarz - musi się trochę pochmurzyć, żeby te dwa metry śniegu mogły spaść - coś w tym jest.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...