Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Walentynka...i dramat na stoku...


Rekomendowane odpowiedzi

Marboru , szybkiego powrotu do zdrowia dla połóweczki. Mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz musiał zamieszczać podobnych relacji. Swoją drogą to ironia losu, że wypadki zdarzają się wtedy, gdy wydaje nam się, że jesteśmy bezpieczni, że jest łatwy stok, albo blisko do domu. Chyba wtedy wyłącza nam się czujność i o nieszczęście nietrudno.Pozdrawiam:smile:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do wypadków to ostatnio włączyłem kamerkę z 120fps i kręcąc żonę żeby jej pokazać jak jeździ i co robi źle przy okazji nakręciłem innych jeżdżących w tym 2 upadki na stoku. Bardzo fajnie widać technikę, błędy i można przewidzieć co zaraz się wydarzy jak się tak ogląda w zwolnionym tempie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek życzę pani Paulinie szybkiego powrotu do pełni zdrowia i udanych kolejnych zjazdów.

Chciałbym jednak dopytać w kontekście tego przykrego nieszczęśliwego upadku - czy są jakieś kryteria, kiedy prędkość jest adekwatna do umiejętności.

Cytując idealist:

Natomiast w naszej grupie mieliśmy też poważniejszy wypadek osoby jeżdżącej za szybko. Wysportowany mężczyzna jeżdżący dopiero drugi sezon poczuł się niezwykle pewnie, zaczął rozwijać prędkości nieadekwatne do umiejętności i pokonało go wypłaszczenie na niebieskiej trasie, niby nic wymagającego, ale umiejętności zabrakło, zobaczyłam jak wywija helikopter w powietrzu, łamie kij i bezwładnie ląduje. Efekt - naciągnięte więzadła i wyłączenie z jazdy do końca wyjazdu :(

Ja sam jeżdżę trzeci (a pełny drugi) sezon i czasami rozwijam spore prędkości (tak mi się przynajmniej wydaje) - czy są jakieś 'lampki kontrolne', że prędkość jest zbyt duża.

Proszę o konkretne wskazówki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podkład muzyczny nabiera zupełnie innego znaczenia, pełna miłości opowieść o dwojgu zakochanych. Teraz jak już wszystko w porządku można na to spojrzeć inaczej. Świetnie się ogląda, muszę wam powiedzieć, że Paula świetnie panuje nad nartami i to chyba nie prędkość odegrała tu główną rolę a raczej wyluzowanie. Czasem znaczenie ma także (trzeba to powiedzieć bo sam padłem tego ofiarą) chęć zwrócenia na siebie uwagi, czy zaimponowanie grupie stojącej w kolejce.

Dojazd do Kaskady - płasko, prawie poziomo, nade mną całe bubliny ludzi, i co narta się "kantuje" przy zbytnim postawieniu na krawędź i małej prędkości, lecę na bark, plecy i głowę, kask i zbroja, nic się nie dzieje. Hala Miziowa - zauroczenie nową nartą D2 Sl, łuk na całą szerokość polany bo przecież ludzi pełno, można się popisać, zajeżdżam drogę bratu, zderzenie, upadek i nie ma jednego dysku w plecach.

Także na to zwróciłbym szczególną uwagę czy to samochodem, czy na nartach, nigdy emocje nie mogą zasłonić nam chłodnego umysłu. Z tym, że kobiety zazwyczaj jeśli chodzi o ostrożność to raczej stawiają ją ponad zwrócenie na siebie uwagi, ale może warto się nad tym zastanowić.

Co do filmiku, chwyta za serce i zupełnie ogląda się go po tym wszystkim inaczej, niż za pierwszym razem, gdy nie znałem jeszcze tej tragicznej historii.

Pozdrawiam i jeszcze raz życzę szybkiego powrotu na stoki. Szkoda, że w tym roku nie w Beskidach, układałem już sobie wypady do Szczyrku pod wasz przyjazd.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrek, Darek, Maciek - też strasznie żałuję, że Beskidy odwołaliśmy i się pewnie w tym sezonie nie zobaczymy w tym miejscu - to chyba jakiś pech, bo w zeszłym roku z Gregorem też się umawiałem i nie wyszło :frown:: Cóż - co się odwlecze, to nie uciecze.

No i z całą pewnością zamierzamy również w tym roku kończyć sezon gdzieś w okolicach kwietnia, ponownie na Kasprowym - więc, mam nadzieję, że do spotkania dojdzie do skutku, a nasze grono się powiększy o innych Forumowiczy - byłoby super!

Mitku, dzięki za kilka słów odnośnie Pauliny jazdy :happy:

"Kaskaderka" po przeczytaniu tych słów - spytała mnie, czy byśmy nie mogli jakoś razem ponartować - chciała by się z Tobą spotkać i usłyszeć co nieco wskazówek na żywo.

Więc jak wyzdrowieje, a pogoda dopisze - to może w końcu uda nam się spotkać np. w takim Kazimierzu?

Sam bym chętnie przyjął kilka wskazówek.

Darku - cieszę się, że w filmiku dostrzegłeś coś bardzo ważnego dla mnie i dla "Różowych Portek" :happy:

Edytowane przez marboru
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....Paula jeździ półskrętem w lekkim odchyleniu. Taka jazda zapracuje w Bałtowie ale na stromszym trudniejszym stoku będzie utrata kontroli jak nic. To nie jest panowanie nad prędkością tylko panowanie mniej więcej nad kierunkiem jazdy a to co innego....

Diagnoza niestety słuszna.

Kiedyś wkleiłem taki filmik z Pauliną:

http://www.skionline.pl/forum/showthread.php/18979-Narciarskie-wzloty-i-upadki?p=195429&viewfull=1#post195429

Tu starała się nie wypuszczać nart, ale w pewnym momencie (na skutek zmęczenia i braku umiejętności - nie brać do siebie:smile:, trasa na Kasprowym do łatwych nie należy) się to nie udaje, piękna utrata kontroli nad nartami i buuuuum:smile:

Tak, że Paulino droga:smile: trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.

Jeszcze raz wielkie i serdeczne pozdrowionka dla was.

PS: Jak będziecie się wybierać na Kasprowego dajcie znać.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby było ciekawiej, to identyczna sytuacja jak z Paulą i Bumerem była praktycznie rok temu ze mną i Bumerem w Tumlinie podczas wieczornej jazdy. Skończyło się jedynie moją wywrotką bez najmniejszych konsekwencji zdrowotnych. A jak to się stało? A tak, że Bumer ruszył pierwszy w dół i jechał praktycznie cały czas korytarzem pośrodku stoku. Ja ruszyłem kilka sekund po Andrzeju i prawą stroną stoku właśnie po to, żeby nie jechać obok siebie i żeby ograniczyć ryzyko zderzenia. Ale jechałem sporo szybciej niż Andrzej, przez cały czas obserwując jego tor jazdy. Na nieszczęście podczas ostatniego skrętu już na wypłaszczeniu kiedy byłem już praktycznie na równi z Andrzejem, Andrzej zmienił dotychczasowy tor jazdy i nie skręcił w lewo w kierunku spadku stoku, a po prostu przeciągnął prawy skręt tak żeby wykorzystać szerokość stoku i lewy skręt wykonać przy jego prawej granicy. I tam właśnie skrzyżowałyby się nasze drogi. Miałem 3 wyjścia: wjechać rozpędzony w Andrzeja, wyjechać w krzaki i drzewa poza stok albo jak najszybciej przejść z prawego w lewy skręt, tak żeby przeciąć tor jazdy Andrzeja już po jego przejeździe. Wybrałem wariant nr 3, ale że prędkość była trochę za wysoka, bo ok. 60km/h, umiejętności za małe, za mało czasu, za mało miejsca i przede wszystkim nagłe zaskoczenie i strach przed zderzeniem, brakło mi naprawdę niewiele, żeby ten manewr udał się. Niestety albo i dzięki Bogu udało mi się przejechać po tyłach nart Bumera, a po chwili wyrżnąłem w śnieg i zrobiłem kilka obertasów. A Andrzej jechał dalej. Na szczęście oprócz najedzenia się strachu, wytrzepaniu śniegu z gogli i z twarzy, to kompletnie nic mi się nie stało. Mogłem powiedzieć, że Andrzej zajechał mi drogę. Ale z drugiej strony on był niżej, nie widział mnie, nie widział jak jadę, a że ja jechałem za nim, jechałem szybciej to ja byłem odpowiedzialny za to żeby jechać tak, żeby uniknąć kolizji. Niestety te wszystkie czynniki, elementy jazdy, zbieg okoliczności, doprowadziły do takiej sytuacji jaka miała miejsce. Pewnie bardzo podobnej do tej jaka miała miejsce z Paulą i Andrzejem, z tymże ja miałem dużo więcej szczęścia.Tak mniej więcej wyglądały nasze tory jazdy na zdjęciach z Tumlina:

narty150125_0009_tumlin.jpg

narty150125_0007_tumlin.jpg

narty150125_0009_tumlin.jpg.e5af204dfa742d140f877bc9d71b2807.jpg

narty150125_0007_tumlin.jpg.a7a6c49653ced9c6644f2c8b1cd2c758.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie bardzo podobnej do tej jaka miała miejsce z Paulą i Andrzejem, z tymże ja miałem dużo więcej szczęścia.

Z Paulą i Andrzejem była trochę inna sytuacja.

Andrzej jechał inną trasą i Paula inną, "spotkali" się kilkanaście metrów za ich połączeniem - Paula nie miała Bumera cały czas w zasięgu wzroku, jedynie w ostatniej fazie jazdy przed kolizją.

Ja jechałem jeszcze za nimi i gdyby nie manewr skrętu - widziałbym wszystko jak na dłoni...to była sekunda, może dwie jak ich tory się zeszły.

A tak nawiązując do niebieskich tras i wypadków.

Wczoraj po Pauli jeszcze raz Ambulans musiał odwiedzić stację narciarską w Bałtowie i ratować poszkodowanego.

Podobno jakiś narciarz spadł z wyciągu i krzesła :eek: Szczegółów tej drugiej sytuacji nie znam, a sam wypadek trudno mi sobie wyobrazić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kmarcin miałem niemal identyczną sytuację rok temu na Stubaiu. Mimo, że teoretycznie winny jest jadący z góry to dla mnie manewr przytrzymania skrętu jest bliźniaczo podobny do zmiany pasa ruchu i wymaga odwrócenia głowy i upewnienia się, że nie wjeżdżamy na czyjąś linię jazdy. Odniosłem wrażenie, że masz podobną opinię ale nie ciągnę za język :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kmarcin miałem niemal identyczną sytuację rok temu na Stubaiu. Mimo, że teoretycznie winny jest jadący z góry to dla mnie manewr przytrzymania skrętu jest bliźniaczo podobny do zmiany pasa ruchu i wymaga odwrócenia głowy i upewnienia się, że nie wjeżdżamy na czyjąś linię jazdy. Odniosłem wrażenie, że masz podobną opinię ale nie ciągnę za język :P

Absolutnie się z Tobą nie zgadzam. Stok narciarski to nie autostrada. Nie ma możliwości oglądania się za siebie przy dużej prędkości, ponieważ trzeba obserwować to co dzieje się przed tobą i obok a na dole też są narciarze, albo jadą, albo stoją, albo leżą.

PS marboru trauma minie i niebawem znowu razem będziecie śmigać na deskach.

Edytowane przez marionen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kmarcin miałem niemal identyczną sytuację rok temu na Stubaiu. Mimo, że teoretycznie winny jest jadący z góry to dla mnie manewr przytrzymania skrętu jest bliźniaczo podobny do zmiany pasa ruchu i wymaga odwrócenia głowy i upewnienia się, że nie wjeżdżamy na czyjąś linię jazdy. Odniosłem wrażenie, że masz podobną opinię ale nie ciągnę za język :P

No tak, tylko samochód ma kierunkowskazy! Ma także lusterka, ma szybę z tyłu przez którą może obserwować co się za nami dzieje. Narciarz ma kask i gogle i gapi się jedynie w przód, i tak dobiera swój tor jazdy i prędkość, aby nie powodować zagrożenia dla tych co przed nim!!!!!. Gdyby narciarz umiał czytać myśli i zamiary wszystkich tych którzy jadą bliżej lub dalej za nim, mógłby np. zaprzestać jazdy przepuszczając szybszego. Dochodzimy więc do absurdów. A poza tym to ustalanie sobie wygodnych swoich reguł i zasad ruchu na stoku nie bardzo mnie przekonuje. Następny zaproponuje coś z zasad ruchu w powietrzu lub na wodzie? Nie wystarczy tzw kodeks narciarski?

Edytowane przez Bumer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem m!xeR. Andrzeja broń Boże nie winię, bo gdybym ja też jechał ostrożniej, trochę wolniej, uważniej, to by do tego nie doszło, a jechałem na full. Tu jest tak samo jak z wypadkami samochodowymi, niby nikt tego nie chce, a jest ich mnóstwo. Po prostu zbieg okoliczności, błędów, przypadku w jednym czasie. I nie ma znaczenia czy jedzie się 60 km/h czy 40.

Jedyną stłuczkę na drodze przez 20 lat odkąd mam prawo jazdy miałem 2 lata temu. Na drodze szybkiego ruchu jechałem 170km/h i nic, a za kilka kilometrów w terenie zabudowanym jechałem na szerokiej już jednopasmówce praktycznie zgodnie z przepisami 50-55 km/h i wjechał mi w tył dostawczy Sprinter. Gdybym wcześniej zamiast 170 jechał 120, to by pewnie tego zdarzenia nie było (ale mogłoby być inne, w innym miejscu), tak samo gdybym potem nie jechał 50 tylko 80 km/h to też by tego zdarzenia nie było. Bo kurierowi, który jechał tym Sprinterem upadło coś na podłogę i jadąc schylił się po to przez kilka sekund nie patrząc na drogę. Jak podniósł głowę, to właśnie mi wjeżdżał z prędkością ok.80 km/h w tył. Popełnił błąd, który przez zbieg innych okoliczności przyniósł konsekwencję w postaci zderzenia. A gdyby te inne okoliczności w tym m.in. mniejsza lub większa moja prędkość, to ten błąd nic by nikogo nie kosztował. Tak, że co komu pisane, to będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie da się jechać normalnie i co skręt odwracać się i rozglądać czy ktoś aby szybciej nie jedzie z góry. Tak samo jadąc z góry nie zna się myśli i zamierzeń jadącego przed nami, ale przynajmniej go widzimy w naturalny sposób, mamy większy wachlarz możliwości i mamy większą możliwość wybrania toru jazdy. No ale czasem to się nie udaje, nie udawało i nie będzie udawać w przyszłości i to nie tylko przez lekkomyślność, brawurę, brak umiejętności, ale często też przez zwykły przypadek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby było ciekawiej, to identyczna sytuacja jak z Paulą i Bumerem była praktycznie rok temu ze mną i Bumerem w Tumlinie podczas wieczornej jazdy. Skończyło się jedynie moją wywrotką bez najmniejszych konsekwencji zdrowotnych. A jak to się stało? A tak, że Bumer ruszył pierwszy w dół i jechał praktycznie cały czas korytarzem pośrodku stoku. Ja ruszyłem kilka sekund po Andrzeju i prawą stroną stoku właśnie po to, żeby nie jechać obok siebie i żeby ograniczyć ryzyko zderzenia. Ale jechałem sporo szybciej niż Andrzej, przez cały czas obserwując jego tor jazdy. Na nieszczęście podczas ostatniego skrętu już na wypłaszczeniu kiedy byłem już praktycznie na równi z Andrzejem, Andrzej zmienił dotychczasowy tor jazdy i nie skręcił w lewo w kierunku spadku stoku, a po prostu przeciągnął prawy skręt tak żeby wykorzystać szerokość stoku i lewy skręt wykonać przy jego prawej granicy. I tam właśnie skrzyżowałyby się nasze drogi. Miałem 3 wyjścia: wjechać rozpędzony w Andrzeja, wyjechać w krzaki i drzewa poza stok albo jak najszybciej przejść z prawego w lewy skręt, tak żeby przeciąć tor jazdy Andrzeja już po jego przejeździe. Wybrałem wariant nr 3, ale że prędkość była trochę za wysoka, bo ok. 60km/h, umiejętności za małe, za mało czasu, za mało miejsca i przede wszystkim nagłe zaskoczenie i strach przed zderzeniem, brakło mi naprawdę niewiele, żeby ten manewr udał się. Niestety albo i dzięki Bogu udało mi się przejechać po tyłach nart Bumera, a po chwili wyrżnąłem w śnieg i zrobiłem kilka obertasów. A Andrzej jechał dalej. Na szczęście oprócz najedzenia się strachu, wytrzepaniu śniegu z gogli i z twarzy, to kompletnie nic mi się nie stało.

Mogłem powiedzieć, że Andrzej zajechał mi drogę. Ale z drugiej strony on był niżej, nie widział mnie, nie widział jak jadę, a że ja jechałem za nim, jechałem szybciej to ja byłem odpowiedzialny za to żeby jechać tak, żeby uniknąć kolizji. Niestety te wszystkie czynniki, elementy jazdy, zbieg okoliczności, doprowadziły do takiej sytuacji jaka miała miejsce. Pewnie bardzo podobnej do tej jaka miała miejsce z Paulą i Andrzejem, z tymże ja miałem dużo więcej szczęścia.

Tak mniej więcej wyglądały nasze tory jazdy na zdjęciach z Tumlina:

[ATTACH=CONFIG]20361[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]20362[/ATTACH]

Cześć

To nie zbiegi okoliczności itd. Opisałeś w sposób perfekcyjny własny błąd! Twoja świadomość sytuacji jest godna podziwy i nasladowania. Już pewnie drugio raz ruszusz później a po ruszeniu będziesz mimo wszystko kontrolował jazdę kolegi i oprócz tego to co dziej sie przed i za Tobą. Taki wniosek i szacun.

Pozdrowienia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na marginesie: uważam, że jazda w grupie niesie ze sobą większe zagrożenia niż jazda "samotna". Soczek pewnie potwierdzi....

Pozdrawiam.

Ja juz do tego nie potrzebuje grupy, z moim ostatnim szczęściem to wystarczy jeden tylko "kochający na nartach inaczej".

Pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie się z Tobą nie zgadzam. Stok narciarski to nie autostrada. Nie ma możliwości oglądania się za siebie przy dużej prędkości, ponieważ trzeba obserwować to co dzieje się przed tobą i obok a na dole też są narciarze, albo jadą, albo stoją, albo leżą.

PS marboru trauma minie i niebawem znowu razem będziecie śmigać na deskach.

Zawsze można sobie zamontować klapki żeby łatwiej było obserwować tylko to co przed nami...tak jak i w ruchu drogowym tak i na nartach trzeba mieć troszkę szerszą perspektywę aniżeli kilkanaście stopni, dla naszego i innych bezpieczeństwa. Podobnie jest z jazdą na rowerze. Wiele razy musiałem wyhamowywać niemal do zera podczas wyprzedzania innych na scieżce dlatego, że wyprzedzana przeze mnie osoba nie patrząc za siebie rownież postanowiła wyprzedzić kogoś przed sobą. Ja rozumiem, że łatwiej jest patrzeć tylko przed siebie ale wtedy stoki narciarskie przypominać bedą drogi Bangladeszu gdzie każdy jeździ jak mi pasuje nie zwracając w ogóle uwagi na innych ;-)

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze można sobie zamontować klapki żeby łatwiej było obserwować tylko to co przed nami...tak jak i w ruchu drogowym tak i na nartach trzeba mieć troszkę szerszą perspektywę aniżeli kilkanaście stopni, dla naszego i innych bezpieczeństwa. Podobnie jest z jazdą na rowerze. Wiele razy musiałem wyhamowywać niemal do zera podczas wyprzedzania innych na scieżce dlatego, że wyprzedzana przeze mnie osoba nie patrząc za siebie rownież postanowiła wyprzedzić kogoś przed sobą. Ja rozumiem, że łatwiej jest patrzeć tylko przed siebie ale wtedy stoki narciarskie przypominać bedą drogi Bangladeszu gdzie każdy jeździ jak mi pasuje nie zwracając w ogóle uwagi na innych ;-)

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Patrze przed siebie i na boki.

Im szerszy skręt tym bardziej poszerzam kąt patrzenie na boki.

Jeżeli mi się zdarzy podkręcać pod stok zawsze najpierw patrzę za siebie i pod górę.

Jak lecę w dół, tak lub inaczej, nie patrze do tyłu.

Pod górę nie jeżdżę.

Dla mojego szczęścia wystarczy jak inni będą robić tak samo. Bangladeszu nie będzie.

Pozdrawiam

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrze przed siebie i na boki.

Im szerszy skręt tym bardziej poszerzam kąt patrzenie na boki.

Jeżeli mi się zdarzy podkręcać pod stok zawsze najpierw patrzę za siebie i pod górę.

Jak lecę w dół, tak lub inaczej, nie patrze do tyłu.

Pod górę nie jeżdżę.

Dla mojego szczęścia wystarczy jak inni będą robić tak samo. Bangladeszu nie będzie.

No popatrz, a niektórzy twierdzą, że to niemożliwe..... :stupid:

PozdrawiamM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze można sobie zamontować klapki żeby łatwiej było obserwować tylko to co przed nami...tak jak i w ruchu drogowym tak i na nartach trzeba mieć troszkę szerszą perspektywę aniżeli kilkanaście stopni, dla naszego i innych bezpieczeństwa. Podobnie jest z jazdą na rowerze. Wiele razy musiałem wyhamowywać niemal do zera podczas wyprzedzania innych na scieżce dlatego, że wyprzedzana przeze mnie osoba nie patrząc za siebie rownież postanowiła wyprzedzić kogoś przed sobą. Ja rozumiem, że łatwiej jest patrzeć tylko przed siebie ale wtedy stoki narciarskie przypominać bedą drogi Bangladeszu gdzie każdy jeździ jak mi pasuje nie zwracając w ogóle uwagi na innych ;-)

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Punkt 3 Dekalogu narciarza ułożony przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS)

Wybór toru jazdy.

Narciarz lub snowboardzista znajdujący się wyżej na stoku MUSI wybrać tor jazdy pozwalający uniknąć zderzenia z narciarzem znajdującym się niżej na stoku.

KOMENTARZ FIS: Narciarstwo i snowboarding są sportami wolności ruchu przy przyjęciu zasady,że każdy uczestnik stosuje się do reguł uprawiania tych sportów.Na stokach rządzi zasada,że pierwszeństwo przysługuje temu,kto znajduje się "przed" lub "niżej".KAŻDY znajdujący się powyżej musi pamiętać,że jego zachowania nie mogą wpłynąć na zachowania tych przed lub poniżej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narciarz lub snowboardzista znajdujący się wyżej na stoku MUSI wybrać tor jazdy pozwalający uniknąć zderzenia z narciarzem znajdującym się niżej na stoku.

Atenko, dziekuję za cytat - zapewne znany na forum jakby nie było narciarskim.

Mam tylko takie przekorne pytanie :

a co będzie jeśli mimo że musi, nie wybierze takiego toru jazdy??????????

Zapewne rodzinie (bo juz nie delikwentowi którzy uwierzył że przeciwnik MUSI) pozostanie dochodzenie odszkodowania od sprawcy..... lub jego TU.

Dlatego ciągnąc skręt do poziomu lub krawędzi stoku wole spojrzeć w górę.

Pozostawiam pod rozwagę i pozdrawiam

Michał

Edytowane przez mig12345
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atenko, dziekuję za cytat - zapewne znany na forum jakby nie było narciarskim.

Mam tylko takie przekorne pytanie :

a co bedzie jak nie wybierze takiego toru jazdy??????????

Zapewne rodzinie (bo juz nie delikwentowi którzy uwierzył że przeciwnik MUSI) pozostanie dochodzenie odszkodowania od sprawcy..... lub jego TU.

Pozostawiam pod rozwagę i pozdrawiam

Michał

To nie moja wina,że nie rozumiesz co będzie jak przywalisz w kogoś kto jedzie przed Tobą...pozdrawiam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie moja wina,że nie rozumiesz co będzie jak przywalisz w kogoś kto jedzie przed Tobą...pozdrawiam.

ile czasu potrzebujesz by obrócić głowę w prawo do oporu i z powrotem? Obstawiam, że ok 0,5 sek., czyli ok. 5-6m przy pełnym spidzie (50km/h) a 2-3 m przy jezdzie spokojnej 20-30km/h.... Jeżeli to ma być trudne lub niewykonalne lub grozić jazdą na oślep, to ja czegoś nie rozumiem.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...