Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Wujot

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 739
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    115

Zawartość dodana przez Wujot

  1. Patrząc w kategoriach geologicznych nie przeszkadza mi, że człowieka nie będzie a po obecnej naszej działalności zostanie tylko cienka warstwa osadów z podwyższoną zawartością metali ciężkich i być może pierwiastków promieniotwórczych. Na pewno jest fascynujące czy nasza planeta zdoła z siebie zrzucić nasz gatunek. Jest też minimalna szansa, że nauczymy się (po serii ciężkich katastrof) żyć w równowadze. Troszkę mi się zmienia myślenie gdy patrzę na moje dzieci, pewnie nie za długo może wnuki i wtedy boli, że to takie wszystko nieuchronne jest. Syndrom lemingów. Pozdro Wiesiek
  2. Zostawiając drewno na miejscu utrzymujemy wszystkie "ciągi" biologiczne lasu - setki organizmów żywiących się drewnem i sobą nawzajem. Nawet zdegradowany zniszczony "las" jest ostoją życia a nie pustynią. Zanim padną ostatnie zarażone drzewa to sporo czasu upłynie. Pod ich ochroną, mikroklimatem wyrosną następcy. I las się odrodzi. Nie chodzi o żadne alternatywne warianty tylko czy uda się jeszcze zarobić. Albo właściwiej - czy nie moglibyśmy skorzystać z pretekstu katastrofy i wyciąć coś co przecież nie powinno podlegać gospodarce. A "przy okazji" zarobić. Pozdro Wiesiek
  3. Pomijając, że Wohlleben na obszarze na którym jest nadleśnikiem ( w gminie Hümmel) realizuje jednak praktycznie swoja politykę to pytanie Twoje pozbawione jest sensu. Co ma do rzeczy, że niemieckie lasy w większości to też uprawy??? Interesuje mnie Polska i bardzo się cieszę, że mam obok siebie grądy i łęgi i mogę tam co tydzień być a jeśli one ocaleją dzięki unijnemu Natura 2000 to chwała UE. Mądrość można a nawet trzeba czerpać od tych co mają wiedzę i argumenty - czy z racji tego, że Einstein był Niemcem i o zgrozo Żydem mam odrzucić OTW? A teraz na gruncie psychologicznym - z Twoich pytań wyziera zaścianek masakryczny - nie będzie nam jakiś Niemiec lub urzędnik unijny mówił jak lepiej żyć! Powtórzymy więc sami błędy innych (też Niemców). Mamy szansę, możemy z naszych lasów zrobić (mądrze) towar eksportowy (choćby jako wkład w utrzymanie dziedzictwa). Koszt per saldo niewielki ale jeden kmiot z drugim kmiotem poza czubek nosa zobaczyć nie potrafi. Żenua Wiesiek
  4. Mitek Mitek bardzo celnie nazwał uprawami leśnymi to co potocznie nazywaliśmy lasem. Jadę sobie Borami (nazwa wyjątkowo nieadekwatna) Dolnośląskimi pozostałościami po Puszczy Dolnej - to największy w Polsce kompleks leśny - wszędzie idealnie gładkie szutrowe drogi pod najcięższy sprzęt. I co jakiś czas po kwartale drzew co je jeszcze pamiętam - pustynia. Zrąbane do cna. Nikt nie bawi się w przerzedzanie, wybieranie pod wycinkę, idzie wszystko. Jedziesz i widzisz - tu kwartał 20-letni, tam 40-letni. Dorośnie i zrąbią, po prostu uprawy jak te na polach. Drzewa posadzone na takiej pustyni strzelają do góry błyskawicznie kosztem bardzo słabej odporności mechanicznej (wiatry) i tej na szkodniki. W normalnym lesie drzewo dla kornika to trudny przeciwnik nie dość, że trudno się wgryźć to od razu zalewany jest żywicą i zabijany terpenami. Dlatego atakuje tylko słabe okazy - zajmuje się więc selekcją. Ale jeśli popatrzysz na las jako uprawę z której trzeba wycisnąć maksimum to oczywiście kornik zmniejsza nasze dochody i trzeba z nim walczyć. I leśnik ciężko z tym "lasem" walczy. Np poprzez wycinkę - czujesz tutaj jakiś paradoks? A ponieważ prawie cała Polska to system upraw leśnych to może choć jakieś skrawki zostawmy "naturalnego" lasu. Choćby po to aby zostały enklawy bioróżnorodności a w nich być może organizmy, które światu (a i człowiekowi) są bardzo potrzebne. Jeżdżę często po Grądach Odrzańskich - ten w sumie niewielki kawałek lasu (bo na luzie przejeżdżam to w dzień) - to największy w Europie kawałek tego typu lasu. Lasu, który był dominujący dla Polski, wykształcił grube pokłady gleby i dlatego poszedł pod topór. A ocalał wzdłuż Odry (i Oławy) ze względu na trudno dostępny charakter wzdłuż starorzeczy, bagnisk. Wracając do naszych grądów jednego dnia widzę drzewo napoczęte przez bobry, tydzień później już połowy pnia nie ma, a następnym razem drzewo na ziemi. W lesie są inni lokatorzy, którzy także mają swoje interesy - często sprzeczne - co wykształciło subtelny system równowagi gdzie jest i miejsce dla organizmów typu kornik drukarz. Całe szczęście, że obszary te objęto systemem ochrony Natura 2000. Dlatego bliscy są mi ci którzy walczą o to aby jakiś nędzny niewielki spłachetek, co nawet nie zasługuje na nazwę Puszczy, stał się prawdziwym lasem i enklawą wolną od leśnika, który poza metrami sześciennymi drewna nic nie widzi. Pozdro Wiesiek
  5. Źle zadane pytanie - po co chcesz walczyć z kornikiem drukarzem? dla ułatwienie czym różni się skutek od przyczyny? pozdro Wiesiek
  6. W takim razie proszę wyprostuj ten stek, chętnie przeczytam i ocenię Twoją opinię. pozdro Wiesiek
  7. Już chyba tutaj raz polecałem przepiękną książkę Wohllebena "Sekretne życie drzew" - jest tam całkiem spory rozdział o tym "do czego służy" martwe drewno i jaki ciąg przemian dalej otwiera. Jeśli jacyś idioci posadzili coś co nazywamy lasem (a nim nie jest) to skutki widać i przyroda stara się z tym walczyć. Ta książka napisana, przez niemieckiego leśnika, z pasją i bardzo szeroko pokazująca powiązania w superorganizmie jakim jest naturalny las. Puszcza Białowieska ma szansę zostać naturalnym lasem za 200 lat pod warunkiem, że nie będziemy się do tego wtrącali. Może chociaż kawałek zostawimy tysiącom pożytecznych organizmów zamiast spalić drewno jako ekowsad w elektrowniach??? Po lekturze tej pozycji polski leśnik jest bardzo blisko rolnika zalewającego wszystko roundapem z jedną wszak różnicą. Rolnik produkuje żywność w twardych realiach rynkowych i choćby za to należy mu się szacunek a leśnik (czyli pracownik korporacji LP) zajmuje się rabunkowym pozyskiwaniem drewna w warunkach monopolu a jego pracodawca (czyli niby my wszyscy) zainteresowany jest tylko dutkami. Bardzo dużo jeżdżę rowerem po lasach (w zasadzie to powinienem powiedzieć, że prawie wyłącznie jeżdżę po lasach) nawet nie macie pojęcia jak maszynowa zrywka niszczy dolne piętro lasu. Jak słyszę, że leśnik (w tym naszym wydaniu) dba o las to mnie pusty śmiech bierze. Dla mnie to największy wróg lasu, któremu oddaliśmy w zarząd dobro o którym nie ma cienia pojęcia. Pozdro Wiesiek
  8. Mnie Mniej niż by się chciało wydawać (po masowych wycinkach sprzed 100 lat i pospiesznych nasadzeniach). Las naturalny to las kilkusetletni, w naszej szerokości byłby to stary las bukowy lub grądy i łęgi. Las Państwowe to firma zajmująca się pozyskiwaniem nisko jakościowego, szybko produkowanego drewna i korzystająca z monopolu. Na pewno nie ma tam nikogo kto myślałby tam w kategoriach "dobra" lasu i chęci pozostawienia czegoś przyszłym pokoleniom. Kochają tak las jak rolnik pszenicę. Pozdro Wiesiek
  9. Wujot

    Tani karnet sezonowy 2017/2018

    A my na odwrót - w tym roku pewnie szwajcarski płodozmian a za rok pewnie jednak Tyrol od którego "odpoczniemy" już drugi sezon. Pozdro Wiesiek
  10. Wujot

    Ubezpieczenie

    Jakkolwiek wątek jest pewnie wynikiem działalności marketingowej to można na spokojnie przyjrzeć się tematowi przed sezonem i być może zmienić członkostwo. Czyli można rozważyć tę ofertę przez PZA. W porównaniu do grupówek "konkurencyjnych" OeAV czy DAF jest dużo wyższe KL ale znacznie niższe OC czy pomoc prawna. Zainteresowało mnie czy w dodatkowo płatnym NNW jest KL i KR (koszty leczenia i rehabilitacji w niepublicznym sektorze) ale jakoś nie mogłem znaleźć dobrej informacji na ten temat. Widać, że oferta PZA się rozwija i można powoli brać ją pod uwagę obok tych dwóch najpopularniejszych. Aby dokładnie porównać należałoby przebić się przez OWU a przede wszystkim wyłączenia i klauzule. Próbowałem znaleźć jakieś sensowne zestawienie tych trzech ofert ale nic nie znalazłem. Może ktoś z Was się zainteresuje i dokona porównania??? Ciekawy jestem czy członkowie PZA mają też zniżki w schroniskach alpejskich. Pozdro Wiesiek
  11. Wujot

    Austria we wrześniu

    Sprawdziłem, że Kaunertal będzie czynny od 23.09 - specjalnie go nie polecam, ale gwoli kronikarskiej dokładności na wrzesień też się łapie Pozdro Wiesiek
  12. Wujot

    Austria we wrześniu

    Wydaje mi się, ze do wyboru będą trzy ośrodki: Tux, Molek i Kicuś Na konkretny z nich zdecydowałbym się w ostatniej chwili patrząc co jest czynne. Podejrzewam, że Tux będzie najlepszy. Pozdro Wiesiek
  13. Wujot

    Rower elektryczny

    Ja też mam ambiwalentne podejście do elektryków. Pierwszy raz spotkałem się z tym parę lat temu gdy podjeżdżaliśmy z Como pod wodospady za Livo. Jechał tam też starszy pan z którym spotkaliśmy się też na górze. Mówię do żony (i syna): - patrzcie jak ten dziadek dobrze dał radę. On podchodzi do nas i mówi, że ten rower to jego drugie serce, bo po jakiejś operacji był. I to było fantastyczne bo miejsce bajka. Później wykombinowałem sobie, że może małżonkę uszczęśliwię tym cudem. Gośka daje radę pojechać w terenie tak z 60-70 km przy przewyższeniu 1000 m - przeważnie drogi gruntowe, często dla pieszych, konne też, jazda na szagę, po błocie czy przez pola, łąki zresztą też się nierzadko trafia. W sumie to nie mam powodów do narzekania bo nawet jak jest pchanie czy przenoszenie rowerów np przez płoty to żonka słowem nie protestuje. Ale jak jestem sam to jednak 2x więcej robię. Stąd pomysł. że elektryk ją z lekka wspomoże i będzie OK. Pomysł żonie się jednak nie spodobał, ja też nie miałem 100 % przekonania do niego. Elektryki jak sądzę zrewolucjonizują jazdę po górach, już powstają ciągi stacji gdzie można wymienić akumulatory i zrobić wielokilometrowe trasy w stromych górach. Udostępni to w tych miejscach możliwość jazdy stadom nowych ludzi którzy najnormalniej w świecie nie daliby rady zrobić tylu podjazdów w terenie (to zupełnie inna bajka jak asfalt). Trzeba tez pamiętać, że DH też ma swoich zwolenników i nie każdemu chodzi o podjazd. Najśmieszniejsze, że widzę tu analogię do narciarstwa zjazdowego - upowszechniło się szeroko po wprowadzeniu ułatwień. Podobnie może być z MTB wspomaganym silnikiem. Nie mówię, że mi się to podoba ale coś mi się zdaje, że tak będzie. Pozdro Wiesiek
  14. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Zapraszam na relację z największego lasu łęgowego Europy. To jest a'propos tematu "co w tym fajnego" http://polandtravel.info/natura2000-dla-koneserow/ Pozdro Wiesiek
  15. Wujot

    Co w tym jest fajnego?

    Odpowiadając na Twoje pytanie z pierwszego posta - dla mnie nic. Też tego nie ogarniam, szczególnie, że pola i lasy są wszędzie a i w wielu miejscach pagórki się znajdą. Szersze opony i przez parę godzin nikogo można nie spotkać - nawet w odległości 50 km od Wrocławia. Ale jak to mówią o gustach się nie dyskutuje. Pozdro Wiesiek
  16. Christian Scott subtelny i na pewno wart posłuchania. Co do hard/heavy/trash/speed/breakcore/itd bo tak to mniej więcej szło to też to przeszedłem - jak jest dostatecznie głośno to zawsze robi wrażenie. Ale ogólnie to mam to na razie za sobą. Ale chciałbym skręcić w inną stronę, poznając różnych mało znanych a świetnych wykonawców z Polski (których nikt nie zna) można zadać sobie pytanie czy tylko my tak mamy. Dlatego co jakiś czas "próbkuję" jakiś region np. RPA, Kenię albo Bali, Peru/cokolwiek (ale szczególnie Afrykę) przesłuchując komplet artystów uznanych tam za najciekawszych. Można szoku dostać ile jest interesujących wykonawców, często z doskonałą świadomością tego co gra świat w tym i awangarda akademicka. Jakiś czas temu zainteresowałem się sceną bejrucką i cóż tu mówić naprawdę jest co słuchać. Oprócz tej tanecznej muzy w katalogu wytwórni która to wydała jest bardzo dużo doskonałej muzyki improwizowanej i tym też warto się zainteresować. Tutaj kawałek płyty, który zdecydowanie przypomina charakterem improwizowane kawałki z twórczości Kammerflimmer Kolektief (Niemcy), jednej z najbardziej nieszablonowych formacji około jazzowych. Ale to jest dla koneserów. A teraz Kinszasa (Kongo) równie energetyczna i równie "współczesna" kapela. No i jak ci ludzie się ruszają! Jak się spodobało to następny kawałek Pozdro Wiesiek
  17. Osjan trudno nie znać - za komuny niewiele było alternatywy i korzenie wszyscy poza mainstreamowcy mają podobne (SBB, Laboratorium, Namysłowski w jazzie, warszawskie jesienie w akademickiej). Teraz podaż z nurtów etno/folk jest gigantyczna. I zresztą dla mnie to był przez długi czas najciekawszy kierunek (w momencie gdy gitarowo-perkusyjne składy zbyt mi się ograły). Czasem słucham Karpat Magicznych w jakimś sensie przypomina mi to Osjan (przynajmniej tytułami) choć te 30 lat różnicy jednak słychać. Pozdro Wiesiek
  18. Słucham naprawdę dużo, rzadko więcej jak 3x. 5x oznacza już zauroczenie i mam wrażenie, że są coraz większe tyły. Co chwila znajduję fantastycznych wykonawców co nagrywają już parę lat. Jest to po prostu rozszerzającą się bańka. Ten Atom String Quartet jest naprawdę dobry - przesłuchałem ich płyty Places, Fade In, Atomsphere. W tej ostatniej parę razy zaleciało mi Seifertem (co był moją młodzieńczą fascynacją - zajechałem pewnie z 3 Kilimandżaro) ale ogólnie to nie wiem dlaczego ich pakują ściśle w jazz bo czasem blisko temu do klasyki. Najciekawsza i po prostu świetna była płyta z Sendeckim - on air. Jakoś nigdzie w necie nie znalazłem recenzji, nawet nie ma tego na stronie zespołu ale informacje o wspólnych projektach już tak. Natomiast 27.05 ma być premiera najnowszej płyty pod nazwą... "Seifert". Koncert masz w klubie 12/14 w Warszawie. Mógłbym tu pociągnąć np Grzecha Piotrowskiego (ale pewnie znasz) ale będzie coś bardzo nietuzinkowego i też chyba zauważone na świecie. Muza improwizowana (ale nie jazz). Zero kompromisów. Przesłuchałem to na pewno z 5x . Szkoda, że na YT nie ma utworu otwierającego płytę bo miażdży. pozdro Wiesiek
  19. To trio akordeonowe, momentami rewelacyjne - jakoś go nie znałem a warto. Skoro mówisz o naszych towarach eksportowych to na pewno Bester Quartet jako gwiazda Tzadik (wytwórnia Zorna). No i akordeon w składzie A drugie to dam Skalpel no jednak "stajnia" Ninja Tune, to jest najpierwsza liga. No i z WRO. No i też jazzopodobne. Chętnie posłuchałbym Twojej ciemnej strony jakby co. Teraz bardzo ciemna strona. I coś co nie może być popularne ale dla mnie masakra. Jakby co to też WRO Pozdro Wiesiek
  20. Mam absolutne przekonanie, że kwintesencją narciarstwa jest jazda w terenie, do tego stopnia, że staram się tam jeździć zawsze niezależnie od warunków. Na pewno trzeba się objeździć i ten początek jest najtrudniejszy. Później trudno uwierzyć, że ktoś chce śmigać po trasach. Co do reszty to rozczaruję Cię ale jesteśmy rozpaczliwie normalni, uważamy się za turystów i po takich trasach jeździmy. Z pewnej odległości wydaje się to awangardą a tam na miejscu oprócz naszego było jeszcze parę innych "narciarskich" statków a nasz rejs jednym z 7 co się odbyły. Do tego trzeba dodać tych co mieszkają na lądzie. A ponieważ nie ma tam wyciągów ani heliski (jest zabroniony) to spotykasz tam sobie podobnych - normalnych może tylko zakręconych na punkcie gór. To co najważniejsze w takiej zabawie to ekipa - nawzajem się inspirujemy, konsultujemy pomysły, oceniamy ryzyko. To nie jest zabawa dla singli jak masz ekipę to można się bawić w takie wyjazdy. Tutaj Kamil przesłał mi link z opisem sail&ski ja zadzwoniłem i pogadałem i trochę się podpaliłem. Dalej poszło szybko bo podstawowe gremium było zdecydowane więc reszta nie miała za bardzo wyjścia. Ja podpisałem umowę i zarezerwowałem jacht, Kamil zebrał kasę, Tomek namierzył tani lot, Kamil zabukował (przynajmniej mi), żarcie rozpracowaliśmy razem z Kamilem, Paweł przywiózł liofy z USA, Tomek z Polski, Mariusz + 3 opracowali trasy, ktoś przygotował grupę w necie i arkusze kontaktowe i jakoś poszło. Bardzo fajna jest tutaj atmosfera na SO - to był główny powód dla którego się tutaj przenieśliśmy z Mariuszem. Kamil też tutaj zagląda. Marionen już z nami jeździ i przypomnę, że w Tatry Słowackie też zapraszaliśmy chętnych. Jestem pewien, że wcześniej czy później spotkamy się na turach. Mam nadzieję, że damy radę nadążyć za tutejszymi przecinakami. Pozdro Wiesiek
  21. No dobrze poprawię się będzie poważniej - na początek cudowna płyta - niby znamy te melodie ale brzmi współcześnie. Vivaldi narodził się na nowo. Zakochałem się od pierwszych nutek O ile Recomposed jeszcze powinno być co niektórym znane to Piero Milesi jest (był) poza ogólnie znanym nurtem a szkoda bo jego muzyka jest wysmaczona maksymalnie i niebanalna Na zakończenie trochę młodsze pokolenie - nie dość, że interesujący kompozytor i wykonawca to jeszcze z "orkiestrą robotów" więc wybrałem ten kawałek. Pozdro Wiesiek
  22. No to w takim razie jeśli jest tutaj więcej jak jeden maniak to możemy przejąć wątek! Na początek coś co ma 20 lat (dokładnie) i jest już jak Mozart nowej muzyki. Czyli klasyka. Swoją drogą ciekawe ilu z Was to zna. Najśmieszniejsze, że w te 20 lat później Aphex Twin miał koncert z Krzysztofem Pendereckim w Krakowie na Sacrum Profanum. A teledysk - miodzio. Maniacy na start! Pozdro Wiesiek
  23. Na punkcie muzyki to mam absolutną korbę i słucham, rzeczy przedziwnych - aż strach byłoby tu linkować. Więc na początek coś z mainstreamu ale "znośnego" i nie ogranego do znudzenia a przy okazji świetne wideo I jeszcze dowód, że Austria to nie tylko Tyrol. Pozdro Wiesiek
  24. Rekiny są przereklamowane! Pozostało jeszcze parę spraw, które warto byłoby opisać a które niekoniecznie wchodzą w taką liniową narrację. W tym na pewno jedzenie i ubieranie się na takich wyjazdach. Ale na początek będzie jeszcze coś z Uloyi. Ta wyspa jest bardzo znana wśród wędkarzy blisko do otwartego morza ale akweny są dobrze osłonięte przed wiatrami więc w pobliżu wyspy można pływać bezpiecznie. Sam port jest całkiem sympatyczny. Ale zdecydowanie mniej sympatyczne są rybki, które gdzieś tam czają się na pechowych narciarzy. Wśród suszących się różnych trofeów wędkarskich wypatrzyliśmy takiego oto przyjemniaczka - pysk wielkości wiadra. Reszty nie było - czyli to początek rybki. Przyjrzyjmy się dokładniej ząbkom - ani śladu kamienia. Spróbujcie rozczaić funkcje - jak w podręczniku Ale najbardziej zdziwiły nas te kolce w środku przełyku Czyli rekiny to cieniasy! Pozdro Wiesiek
  25. Relacja liniowa zmierza do końca samotny zawodnik Wujot dobiega do mety. Czy go jeszcze ktoś przywita, czy wszyscy poszli do już domu??? Nasz poprzedni dzień skończył się późno w nocy w Oldervik. Z wyliczenia czasu wychodzi nam, że musimy wypłynąć najpóźniej o 16.00 aby zrobić klar i zdać statek. Kamil & Co wyznaczyli więc pobliski cel. Problem jest tylko taki, że trzeba dojść (i wrócić) asfaltem 5 km, co nikomu się specjalnie nie uśmiecha. Sprawdzamy autobusy i okazuje się, że mamy w tamtą stronę o 10.00 i powrotny o 15.00. Słabością takiego planu jest brak elastyczności. Jakoś zbieramy się jednak na ten autobus, w momencie jak przyjeżdża to zmieniamy zdanie i postanawiamy wejść na całkiem imponującą górkę nad portem. Musiało to strasznie śmiesznie wyglądać - przyjeżdża autobus a goście w tył zwrot. Nie jest to jednak takie absurdalne bo Robert w rozmowie z miejscowym dowiedział się, że z tej górki jakiś Francuz zjeżdża. A skoro może Francuz to my też. Wobec tego ramowy plan wygląda tak: Pogoda jest zmienna i raczej słabo z widocznością. Znajdujemy jakieś stare ślady i jak się już domyślacie lądujemy na szczycie. Robi się niskie przejaśnienie i widoki są przednie bo krajobraz, ogólnie pełne mleko, ale na Alpy Lyngeńskie (z drugiej co wczoraj strony) jest żyleta. Z naszej strony przez chwilę jest tak Z czasem się kiepści i przed zjazdem jest jakoś tak Pora pomyśleć o zjeździe - nie uśmiecha mi się łagodna droga podejściowa (bez historii). Podobnego zdania jest MajorSki, MarioJ i Betti (Robert) - postanawiamy zjechać przyuważonym wcześniej mało wyrazistym ale za to stromym żlebem. Prawdę powiedziawszy nie jest to super rozsądne: raz, że nad nim jest potężny nawis (co prawda jesteśmy prawie pewni, że z lewej (orograficznie) powinien być dobry wjazd a dwa, że widoczność naprawdę się pogarsza, więc wycelowanie na łagodnej kopule (bez wpakowania się w nawis) w to miejsce będzie wyzwaniem. Ale zawsze przecież możemy zawrócić. Poniższy track jest dowodem, że istnieją tajemnicze zjawiska i tylko splątanie na poziomie kwantowym może je wyjaśnić. Otóż niebieska linia to droga rejestratora Mariusza a czerwona... Mariusza. Zjazd na pewno dostarczył emocji, szczególnie mnie pierwszemu. Nie widziałem nic a stok stromy a na nim parę bryłek lodu wielkości małych lodówek absorpcyjnych. Na dole byliśmy w pełnym składzie bo akurat reszta powoli doszlusowała. Dalej było za to niesamowicie przyjemnie bo już były punkty orientacji: drzewa, krzaki, trawy. Chłopaki pojechali wzdłuż koryta strumienia ja znalazłem snowboardowy ślad po prawej, pojechałem przez las i wylądowałem ze 200 m dalej. Przy łódce byliśmy koło 15.00 i kapitan dosłownie od razu zarządził wymarsz. Na miejscu w Tromso czekało nas sprzątanie i pakowanie. Później parę godzin snu i w nocy żegnaliśmy się z łódką w takich to okolicznościach. Sypało pięknie. Jeszcze było trochę lotniskowych przygód ale to już może inni dopiszą plus statystyki, nomenklaturę i parę nie poruszonych tematów. Ale ogólnie udało się tę relację dociągnąć! Pozdro Wiesiek
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...