Wujot Napisano 13 Kwiecień 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 13 Kwiecień 2017 Aklim - czekamy na Twoją relację! W zeszłym roku też byliśmy na Grossvenedigerze (Kamil nawet 2x) - chętnie porównamy doświadczenia a być może też coś dorzucimy. Pozdro Wiesiek . 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kskuski Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 On 12.04.2017 at 8:24 PM, Wujot said: Trochę geografii Punktem startu było Tromsø do którego łatwo można dolecieć (z jedną lub dwoma przesiadkami). To już daleko na północy - sporo za kołem podbiegunowym. Co ciekawe - większość naszych wycieczek odbywała się już na obszarze Arktyki (wyznacza ją izoterma +10 stopni C). Na wschód od naszego punktu przylotu rozciągają się Alp Lyngeńskie. Będące pierwszym naszym celem. Cały obszar naszego działania wyglądał tak A najodleglejszym punktem do którego dopłynęliśmy było Lyngenseidet. Wracając wylądowaliśmy też na Uloyi i to było najbardziej wysunięte miejsce na północy z którego zjechaliśmy na nartach. Alpy Lyngeńskie absolutnie zasługują na tę nazwę - na poniższej focie widać je z drugiej strony fiordu Góry są niewysokie, powiedzmy do 1500 m npm ale... startujemy z 0! Każda wycieczka kończąca się na szczycie jest więc całkiem solidną turą - większą często niż wejście na jakiś alpejski szczyt z w sumie pobliskiego schroniska. Na pewno nie brakuje bardzo wymagających zjazdów (zaliczyliśmy trochę 35-40 stopni). Najbardziej niesamowite jest przechodzenie przez kolejne piętra. Na dole jest (o ile jest) pokręcony skarłowaciały las brzozowy. Jeśli jest w miarę rzadki to jazda jest fantastyczna (choć trzeba nieraz się zasłonić) Ale były miejsca gdzie nawet podejście było bardzo trudne bo gęstwa masakryczna - a szlaków nikt tu nie wycina. Las kończy się na wysokości około 400 m npm. I możemy to uznać za początek gór. O ile na dole nie raz było upalnie to kawałek wyżej takie klimaty to była normalka. cdn Pozdro Wiesiek Jako tajny agent muszę sprostować to: "wylądowaliśmy też na Uloyi i to było najbardziej wysunięte miejsce na północy z którego zjechaliśmy na nartach". Dwie pierwsze skitury na półwyspie Lyngen były bardziej na północ Z resztą wszystkich wypowiedzi się w pełni zgadzam. Dodam jeszcze że jak już wiedziałem jak jest na wachcie to zakładałem: cienkiego polarka, bezrękawnik puchowy, kurtkę puchową, kurtkę zewnętrzną i komfort był utrzymany tak przez ok 30 min :). Buty snowboardowe beż były na wachcie przydatne. Pozdrawiam, Kamil 10 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 14 Kwiecień 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 (edytowane) 1 godzinę temu, kskuski napisał: Jako tajny agent muszę sprostować to: "wylądowaliśmy też na Uloyi i to było najbardziej wysunięte miejsce na północy z którego zjechaliśmy na nartach". Dwie pierwsze skitury na półwyspie Lyngen były bardziej na północ Masz rację - nie da się ukryć, że szczególnie drugi dzień to było wyraźnie dalej (pewnie z 10 km) na północ - to tam gdzie z Robertem staraliśmy się "zawisnąć" na wietrze (kto ma foty?) Podciągnę trochę relację z tych dwóch najbardziej północnych eksploracji - mam nadzieję, że Ci co się zadeklarowali nie opuszczą mnie w potrzebie (szczególnie, że z drugiego dnia nie mam zdjęć). Po zaokrętowaniu (co zajęło nam całkiem sporo czasu) prysznic w kontenerze na nabrzeżu, po drodze taka fotka i szybko na kojo bo... pierwsza wachta wstaje o 3.00 (dzięki Klisiu!). Ja się zgłosiłem (z MajorSki) na 5.00 - nie było to przypadkowe bo liczyłem na takie klimaty Stopniowe zbliżanie się do celu i widok gór ("naszych" gór!) - bezcenne. To był nasz najbardziej północny cel: A to było na dzisiaj (za Kamilem): Bracia S. pod wodzą Michała zaparkowali przy nabrzeżu. Przygoda miała się zacząć! Pozdro Wiesiek Edytowane 14 Kwiecień 2017 przez Wujot 16 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Robi się coraz ciekawiej! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kskuski Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Na ostatnim zdjęciu stary pomost przy przy, którym staliśmy dwie noce. Jest tak wysoko bo to wody pływowe. Poziom morza zmieniał się o ok 3 m dwa razy na dobę. Zdecydowanie wygodniejsze były pomosty pływające :). 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kskuski Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Żeby nie było wątpliwości - w puchu też pływaliśmy, nie tylko w morzu :). 10 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kskuski Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 A z atrakcji nienarciarskich jeszcze takie coś: 12 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kskuski Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Pierwszego dnia pogoda była bardzo łaskawa 10 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kskuski Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Relacja Dzień 0 - dojazd, Ruszamy dwoma samochodami w Piątek wieczorem z Wrocławia. Pod Łodzią dosiada się Major. W Gdańsku wszystko bez problemu. Bagaże mieszczą się w limitach. Kopenhagi nie pamięta - chyba wszystko OK. W Oslo Ja i WuJot zostajemy zatrzymani na bramkach. Ponoć coś nie tak z naszymi bagażami. Mój okazuje się być otworzony a w środku rozwalone dwa pojemniki. W jednym był miód w drugim drzem !!! Strach się czegoś dotknąć. O Wiesia bagażu nic nie wiadomo. Dostajemy papierowe ręczniki w toalecie staramy się ogarnąć moją torbę. Wiesiu choć cały w nerwach dzielnie mi pomaga. Pytamy o jego bagaż. Nie wiadomo gdzie jest. Może doleci do Tromso a może nie :). Napięcie u Wiesia rośnie. W Tromso sukces. Wszystko dojechało. Zamawiamy busa i Pan M zawozi nas do portu. Jak się potem okazało nieźle nas oskubał. W porcie do dyspozycji marynarzy i żeglarzy jest kontener sanitarny. Jestem w stanie wyczyścić wszystko z miodu i nawet przeprać część odzieży i śpiwór bieliźniany. W środku jest bardzo gorąco i po kilku godzinach wszystko jest suchutkie. W tym czasie koledzy zaształowali cały sprzęt na jachcie. Na dziobie jest spora bakista w której mieszczą się wszystkie nasze narty. Reszta do środka. Mamy 4 dwuosobowe kajuty. Moja po dopasowaniu okazała się bardzo przytulna (pomijając skraplającą się na ścianach wilgoć). Piąta kabina należała do kapitana. Prognoza zapowiadała ładną pogodę na jutro a potem gorzej. Żeby nie tracić czasu trzeba było ruszać w nocy. Opisy z wacht już były więc się nie będę powtarzał. c.d.n 14 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 14 Kwiecień 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 (edytowane) Pan M co nas oskubał był, jak się poprawnie mówi, Afroamerykaninem (w Szwecji . W sumie to podobno jednak nas nie oskubał bo jak gadałem z Tadeuszem41 to 900 koron za taki kurs to normalka. Dla niezorientowanych parę kilometrów z lotniska do portu busem kosztowało na polskie >400 zł. Rzeczywiście lot z Oslo do Tromso miałem słaby bo wizja zagubionego bagażu... była przybijająca. Sprzęt narciarski, abc, wspinaczkowy, wszystkie ciuchy, czołówka, apteczka nawet gdybym wszedł do świetnie wyposażonego sklepu to kupowałbym to przez parę godzin. Ale mało prawdopodobne, że w Tromso znalazłbym wszystko. Z kolei czekanie (pytanie ile) oznaczałoby stratę czasu całej ekipy. Ale później było już tylko lepiej. Pozdro Wiesiek Edytowane 14 Kwiecień 2017 przez Wujot 6 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 (edytowane) 3 godziny temu, kskuski napisał: Relacja Dzień 0 - dojazd, Ruszamy dwoma samochodami w Piątek wieczorem z Wrocławia. Pod Łodzią dosiada się Major. W Gdańsku wszystko bez problemu. Bagaże mieszczą się w limitach. Kopenhagi nie pamięta - chyba wszystko OK. W Oslo Ja i WuJot zostajemy zatrzymani na bramkach. Ponoć coś nie tak z naszymi bagażami. Mój okazuje się być otworzony a w środku rozwalone dwa pojemniki. W jednym był miód w drugim drzem !!! Strach się czegoś dotknąć. O Wiesia bagażu nic nie wiadomo. Dostajemy papierowe ręczniki w toalecie staramy się ogarnąć moją torbę. Wiesiu choć cały w nerwach dzielnie mi pomaga. Pytamy o jego bagaż. Nie wiadomo gdzie jest. Może doleci do Tromso a może nie :). Napięcie u Wiesia rośnie. W Tromso sukces. Wszystko dojechało. Zamawiamy busa i Pan M zawozi nas do portu. Jak się potem okazało nieźle nas oskubał. W porcie do dyspozycji marynarzy i żeglarzy jest kontener sanitarny. Jestem w stanie wyczyścić wszystko z miodu i nawet przeprać część odzieży i śpiwór bieliźniany. W środku jest bardzo gorąco i po kilku godzinach wszystko jest suchutkie. W tym czasie koledzy zaształowali cały sprzęt na jachcie. Na dziobie jest spora bakista w której mieszczą się wszystkie nasze narty. Reszta do środka. Mamy 4 dwuosobowe kajuty. Moja po dopasowaniu okazała się bardzo przytulna (pomijając skraplającą się na ścianach wilgoć). Piąta kabina należała do kapitana. Prognoza zapowiadała ładną pogodę na jutro a potem gorzej. Żeby nie tracić czasu trzeba było ruszać w nocy. Opisy z wacht już były więc się nie będę powtarzał. c.d.n Uzupełnię Kamila relacje grafiką. Start o piątej rano na lotnisku w Gdańsku, gdzie dojechaliśmy w nocy autami, niektórzy pociągiem. Bacznie monitoruje czy nasze torby są ładowane do samolotu podczas przesiadek w Kopenhadze i Oslo. Na lotnisku w Oslo mieliśmy 2h odpoczynku, gdzie raczyliśmy się ciekawą architekturą oraz norweskim chórem. Na odcinku Tromso-Oslo pojawiły się już dreszcze. Najpierw chmury, ale przez pół h mieliśmy już okienko pogodowe z widokiem na pierwsze fjordy. Widoki zapierały dech. Ciarki przechodziły już po plecach. Lądujemy w Tromso, które wita nas śniegiem już na poziomie 0m. Jest zima ! :-) Ładujemy się całą ósemką z bagażami do taxi-busa i jedziemy do portu. Tutaj witamy się z naszą łodzią, która będzie przez następnych wiele dni naszym domem i transportem. Jeszcze wieczorem pobiegliśmy uzupełnić zapasy żywieniowe do marketu, po drodze obejrzeliśmy norweskie klimaty. Większość jedzenia przywieźliśmy z Polski w wielkich torbach narciarskich, a to co nie zmieściło się w 23kg limitu na osobę, musieliśmy dokupić w Tromso. Wydaliśmy w spożywczaku 1000 koron lekką ręką :-) Ale to na wszystkich ! :-) Niektórzy poszli czy też pojechali busem nawet do centrum miasta i coś tam miłego zobaczyli. Edytowane 14 Kwiecień 2017 przez MarioJ 19 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marcinn Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Pięknie ,tylko tyle 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
johnny_narciarz Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 13 minut temu, marcinn napisał: Pięknie ,tylko tyle Myślę, że dopiero się rozkręcają... Dalej! Proszę i nalegam! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 14 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 14 Kwiecień 2017 Pracujemy, pracujemy U mnie teraz przerwa świąteczna ... 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
artix Napisano 15 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 15 Kwiecień 2017 Norwegia piękną jest, latem jak i zimą. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
n3l15 Napisano 16 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 16 Kwiecień 2017 Cudna relacja. Zazdroszczę, pozdrawiam! nelis 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 16 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 16 Kwiecień 2017 W samolocie czytałem Twojego ebooka. Ten akapit o przewodniczce na Spitsbergenie miodzio Mario 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 17 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 17 Kwiecień 2017 Dzień 1. Rozpoczynamy skitury. Zaczynamy jednak od pływania. Wieczorem zapadła decyzja że rozpoczynamy płynięcie o 5 rano, tak aby na 9 być w następnym porcie. Czyli wg planów 6h żeglowania. Kapitan zaproponował trzy wachty 2-osobowe. Wygląda to tak że jedna osoba kieruje sterem i obserwuje horyzont, druga osoba czuwa i obserwuje horyzont z tyłu. Jakikolwiek obiekt pływający zgłaszamy natychmiast do kapitana, który w tym czasie drzemie sobie z mesie. Sternik miał do dyspozycji gpsa, mape z trackiem, więc większych problemów z kierowaniem łódki płynającej w tym dniu głównie na silniku nie było. Nawet Ci co nie mają żadnych stopni wodnych, dawali radę. Głównym problemem w tym dniu było zimno, stoi się prawie nieruchomo, chłodna bryza morska, wszystkie członki powoli drętwieją. Dopływamy do prymitywnej przystani znajdującej się w małym fiordzie na półwyspie Lyngen. Niespodzianka, pomost jest kilka metrów wyżej niż nasz pokład, ale jest drabinka. Foto Wujot: Foto Kamil: Ucieszeni wychodzimy na ląd, wypakowujemy narty i radośni foczymy już z samego pomostu, który jest ośnieżony. Wygląda to wszystko na opuszczony port rybacki, podobno coś tam czasami cumuje. Ale pod naszą obecność nikogo tu więcej nie spotykamy. Po przebrnięciu przez zaspy i budynki ruszamy w prawdziwe góry. Wchodzimy 200-300m npm i już pierwsze piękne widoki morza i gór. Przy dolnym brzegu widać nasz port. Pierwsza nasza przygoda to góra Storgalten o wysokości 1219m. Dokładnie rzecz biorąc, to nie wiedzieliśmy czy tam damy radę wejść. W planach mieliśmy rozgrzewkę tylko i zrobienie jakieś 800-1000m vertical. Za pierwszy cel obieramy sobie przełęcz pod tą górą, na zdjęciu z lewej strony. Jeden z popasów w trakcie podejścia Doszliśmy na przełęcz i ożywione dyskusje, kretywności nie ma końca. Skok przez nawis, zjazd na drugą stronę ze 35st, wejście na szczyt po grani, zjazd żlebem itp. W końcu podglądamy innych, i rozsądnie wchodzimy na łatwiejszy cel o nazwie Litle-galten 833m. Niektórzy bardzo się cieszą ze zdobycia pierwszego szczytu, a wiodczki dookoła powalają. W trakcie podejścia widzielliśmy jak radośnie zjeżdżają inne grupy, więc postanawiamy to samo. Stok jest szeroki, więc dziewiczego puchu nie brakuje. Śnieg okazuje się lekko zsiadły, ale niehamujący, więc jedzie się przednio. Dojeżdżamy gdzieś do wypłaszczenia i dyskusja co dalej. Ponieważ bardzo dobrze się czujemy, pogoda dopisuje, więc ustalamy drugi cel czyli zjazd jednym ze żlebików widocznych powyżej z prawej strony. Spodziewamy się trochę większego nachylenia, ale z posiadanych informacji i oglądu sytuacji postanawiamy podejść tym żlebem do góry. Stok robi się coraz bardziej stromy, i kolejno wchodzimy w harszle, a później w raki. Dochodzi 18 (aha, bo w wyniku grzebania się przy pierwszym wyjściu zaczeliśmy turować dopiero o 11 albo 12 ), nadal jest jasno ale stwierdzamy że na dzisiaj wystarczy. Zostawiamy sobie godzinę na zjazd i kończymy podejście. Warto jednak było tak długo łazić, po światło robi się cudowne. Dołącze jeszcze zdjęcie całej góry z ostatniego rejsu z innego dnia, też o zachodzie słońca. Jak na pierwszy rozgrzewkowy dzień osiągneliśmy prawie 1500m vertical i 14km w poziomie, przyjemne zjazdy w lekkim gipsie, jeden troszkę bardziej stromy. Pierwszy dzień zaliczamy do bardzo udanych. Foto Paweł: 19 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
aklim Napisano 17 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 17 Kwiecień 2017 Pięknie Na razie chłonę każdą fotę i opis . Jak skończycie , to pewnie parę pytań będę miał . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 18 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 18 Kwiecień 2017 Andrzej, myślę że na bieżąco możesz pytać. Pisanie relacji chyba będzie długie 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 18 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 18 Kwiecień 2017 Jeszcze korekta, jak widzę z relacji Wujota, to pierwsza wachta wstała o godz 3, około 3:30 wypłyneli. Do celu dotarliśmy chyba 9:30. Fajne było uczucie w koji, obudziłem się gdzieś nad ranem i nie wiedziałem czy płyniemy czy stoimy. Pierwsza noc w życiu na łódce i budzisz się na morzu. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 18 Kwiecień 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 18 Kwiecień 2017 (edytowane) Uzupełnię troszkę relację Mariusza. Na początek nasza trasa na mapie z Google Earth (traki mam od Mariusza). Wpierw był lewy niższy cel, później zrobiliśmy prawą część. Jak widać pierwszy fragment prowadzi stromo wciętym korytem rzecznym (jest to dość charakterystyczne dla tego terenu). Po pokonaniu piętra lasu, mamy przed sobą doskonały widok na prawy cel. Po kilometrze+ wychodzimy na obszerne plateau z którego zaczyna się bezpośrednie wejście na przełęcz miedzy oboma wierzchołkami. Tutaj już jest przełęcz z widokiem na niższy szczyt. Jak widać dyskutujemy czy zjechać za nawisem, czy może jednak nie. Teraz warto powiedzieć, że na tym celu było naprawę sporo narciarzy. Większość dokonywała tu przepinki i jazda na dół. Decyzję ułatwiła nam ta oto grupka - skoro jadą to my też. A tu jeszcze dowód, że w Norewgi skiturują i młodzi i starzy i nawet dziewczyn nie brakuje. A tu już jesteśmy na pierwszym celu - Tomek ma jakąś refleksję (a może zmęczony???). Strzałką zaznaczyłem nasz drugi szlak podejściowy. Teraz zjazd na wspomniane już plateau. I decyzja co dalej. Wcześniej przyjrzeliśmy się głównemu wierzchołkowi. Na grani, która wydaje się oczywistą drogą jest mocno wywiane, widać kamulce i nie zachęca to do zjazdu. Symptomatyczne jest też to, że jakoś nie widać tam wchodzących. Natomiast droga żlebami wydaje się do zrobienia. Proponuję abyśmy się temu przyjrzeli z bliska - zawsze można zawrócić. I tak robimy. Zdjęcie gdzieś po drodze. Z czasem robi się całkiem stromo. Musimy zdjąć deski, założyć raki dochodzimy pewnie ze 100+ metrów pod wierzchołek i ze względu na kończący się czas - zjazd. Bogatsi pewnie o doświadczenia późniejszych dni, pewnie za 2-3 dni już byśmy dociągnęli do końca, bo nawet o 21.00 było jasno. Sam zjazd zdecydowanie już stromszy bardzo nam się podobał. Biorąc pod uwagę, że dzień zaczął się o 3.00 a skończył pewnie o 20.00 (nawet nie skończył bo teraz trzeba było coś uwarzyć, ogarnąć sprzęt i zaplanować kolejne dni (prognozy pogody) to było całkiem syto. I był to pierwszy najlepszy mój dzień w Norwegi. Do tego będę jeszcze powracał Pozdro Wiesiek Edytowane 18 Kwiecień 2017 przez Wujot 17 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
johnny_narciarz Napisano 18 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 18 Kwiecień 2017 WOW! Skitourowy raj! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 18 Kwiecień 2017 Zgłoszenie Share Napisano 18 Kwiecień 2017 Patrząc na te zdjęcia i czytając relację, wydaje się piękna, łatwa przygoda. Jednak dla normalnych (zwykłych narciarzy) nie jest to takie proste, jak się ogląda i czyta. Do tych odległości i przewyższeń trzeba być technicznie i fizycznie przygotowanym. Prawie każdy narciarz chciałby coś takiego przeżyć (nawet Nelis, który niejedno widział i zaliczył niezwykłe, narciarskie przygody) Pomijam aspekt logistyczny i finansowy, ale przeciętny narciarz musi poświęcić sporo czasu na treningi (między-sezonowe np) by dać sobie radę. Potrzebna jest też bardzo dobrze opanowana szuka różnych przepinek. W norweskiej wyprawie dochodzi dodatkowy problem, kwaterunek na jachcie, wachty i żywienie we własnym zakresie, przygotowanie czegoś kalorycznego i zjadliwego. Transport lotniczy również nie ułatwia (konieczny minimalizm sprzętowo-ciuchowo-żywieniowy). Kiedy wypocząć? Chętnym na takie przygody proponuję podłączyć się do jakiejś grupy kozaków, na mniejsze jedno lub kilkudniowe wyprawy. Po takiej zaprawie, ostro do treningów i w przyszłości - czemu nie, wszyscy możemy przeżyć coś tak spektakularnego! Podoba mi się relacja wieloosobowa, wzajemnie się uzupełniająca. Kontynuujcie Chłopaki dalej i ze szczegółami!!! Z wielkim uznaniem czekam na kolejne dni! 9 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 18 Kwiecień 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 18 Kwiecień 2017 (edytowane) Relację z drugiego dnia muszą napisać inni bo zapomniałem zabrać aparatu. Na dobry początek wrzucam trasę na mapie. Zaczęliśmy podobnie jak dzień wcześniej (bardziej środkowa linia). Czerwona linia to powrót braci S plus Robert. Różowe kropki - ostatni wspólny odcinek do portu (po asfalcie). Pozdro Wiesiek Edytowane 18 Kwiecień 2017 przez Wujot 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.