Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Pitztal - Ötztal kamperem 02-08.02.2025


zając

Rekomendowane odpowiedzi

Środek sezonu narciarskiego, w poprzednim tygodniu opad śniegu, w wyjazdowym – miało być słonecznie przez cały tydzień. Warunki idealne – trzeba było tylko poukładać sprawy zawodowe tak żeby nie przeszkadzały w wyjeździe, zapakować „Wóz Drzymały” i ruszyć przed siebie.
Plan nakreślony wstępnie – tj. odwiedzenie doliny Pitztal z lodowcem i Ötztal z Sölden oraz Gurglami. W praktyce trzeba było ogarnąć drogę oraz namierzyć jakieś miejsca na nocki bo jak wiadomo zimą nie jest tak łatwo koczować na dziko, poza tym w Tyrolu tego nie lubią.
Aplikacja Park4night podpowiedziała mi ongiś że pod Pitztaler Gletscher można oficjalnie nocować na parkingu przy krecie w Mittelberg, konkretnie na tym: 46.95892560597836, 10.871220574443774, gdzie jest oficjalna tabliczka o możliwości kempingowania. Dokulaliśmy się na miejsce w godzinach wieczornych w niedzielę, ustawiliśmy furę przy podobnych wozach i ruszyliśmy na zwiady. Zwiad był udany, od rodaka stacjonującego na miejscu dowiedzieliśmy się co i jak, że toalety działają przez całą noc, aczkolwiek bez światła i z oznakami całodziennego używania oraz że w sumie nikt się nie melduje (mimo tablicy informacyjnej że powinno się zgłosić przebywanie pojazdu powyżej 24h).

P_20250202_195943.thumb.jpg.2caa52d32a978bd56db73f15a8bb2979.jpg

P_20250203_081142.thumb.jpg.abddf08bd3c23a8060a1d7513f7a8247.jpg

DZIEŃ 1 – Pitztaler Gletscher i Rifflsee

Bilety zakupione online, zachowawczo na 1 dzionek, odebrane w automatach biletowych rano. Mimo 50m do dolnej stacji pieszką, nie zdążyliśmy na pierwszy kurs Gletscherexpressa (no szok), ale na drugi już się załapaliśmy. Na górze Bajka przez duże B! Słoneczko, sztruksik, pustki na trasach – generalnie miód dla duszy styranej brakiem śniegu i dodatnimi temperaturami w środku zimy.
Poniżej kilka zdjęć na potwierdzenie opisanych powyżej okoliczności – warunki wyśmienite!

P_20250203_094049.thumb.jpg.b49d8b0ce333cd23ffbc584711beec3d.jpgP_20250203_101342.thumb.jpg.89305b76c5e8b194e9f141aeccdab062.jpgP_20250203_114628.thumb.jpg.fac9d6dc54f7795f2e1d1ae025480d1c.jpgP_20250203_115813.thumb.jpg.247b4508cf35c64077bee54505cd2ec0.jpg

Dzionek mijał nieśpiesznie i zastanawialiśmy się czy ruszać jeszcze tego samego dnia na zwiedzanie sąsiedniego miniośrodka Rifflsee, który był na tym samym karnecie. Uznaliśmy że sprawdzimy temat, bo nie jesteśmy pewni czy zostawać na drugi dzień w tym samym miejscu. Terenowo łatwiej dostać się z Rifflsee na parking pod Gletscherexpressem, ale akurat nam się zachciało odwrotnie, więc trochę przekijkowaliśmy płaskimi odcinkami niby czerwonej trasy nr 1, która tak naprawdę była zimową ścieżką w dolinie.
Rifflsee to dosyć ciekawy mały ośrodek, nastawiony głównie na rodziny i uczenie maluchów, aczkolwiek czerwone i czarne trasy (9-11) z Grubenkopf polecałabym dla zaawansowanych. Trafiliśmy na popołudniowe, nie najświeższe warunki, odsłonięte trasy były mocno wyślizgane, odczuwalnie brakowało tam śniegu naturalnego, na którejś z tych tras ślizg moich SL-ek mocno oberwał przy krawędzi (nawet nie wiem kiedy, co i jak, bo kamyki były ale nie w dramatycznych ilościach). Dzień zakończyliśmy zjeżdżając czerwoną 1-ką bez mała pod drzwi domu / kamperka.

P_20250203_144026.thumb.jpg.425746c21371e03eb97b1d12c2c99fe1.jpgP_20250203_151503.thumb.jpg.40cde4edb596b7ee11978d9d969b7b9c.jpg
Wieczorem dyskusja co robimy jutro i decyzja że zostajemy na noc, a jutro rano przejeżdżamy do sąsiedniej doliny Ötztal żeby zacząć jazdy o 9:00 w polecanym przez różnych youtuberów, w tym @JC ośrodku Kühtai.

DZIEŃ 2 – Kühtai
Przejazd zajął nam chwilę – zjechaliśmy z ponad 1750m npm na 700, żeby wspiąć się na 2020m npm :D na parkingu pod wyciągami zjedliśmy śniadanko i lekko po 9-tej ruszyliśmy odebrać bilety z automatów, które nie chciały nam ich wydać, więc niestety straciliśmy dalszą chwilkę na kolejkę do kasy w celu odebrania skipassów. Rozpoczęliśmy zwiedzanie ośrodka od strony południowej, było trochę ludzi, ale kolejki do wyciągów raczej szły na bieżąco. Rozpędziliśmy się trochę za bardzo – myśleliśmy że ośrodek jest większy i dosyć szybko przejechaliśmy to co było dostępnego ze strony południowej i zjechaliśmy na drugą, zacienioną stronę doliny. Tam były głównie trasy czarne i jakaś jedna wielowariantowa czerwona. Czarne trasy dosyć wymagające, bo twarde / wyślizgane i kamyki również tutaj wychodziły na wierzch. Trochę nam się nie chciało walczyć, więc większość reszty dnia spędziliśmy na czerwonych wariantach przy Dreiseenbahn oraz Hohemutbahn. Ośrodek fajny na 1 dzień, ale przydałoby się więcej śniegu i odrobinę lepsze połączenia między niektórymi wyciągami (żeby nie trzeba odpinać nart kiedy drogi nie są białe
😊). Było też zdumiewająco ciepło jak na ponad 2000m npm, kamperek w tym czasie naładował na full baterie na słonecznym parkingu. Skończyliśmy jakoś tak po 15-tej bo już nam się nudziło, a trasy mocno się zdegradowały.

P_20250204_095150.thumb.jpg.d2c3cc985c6ed2b66eaca16edd8d745e.jpgP_20250204_112435.thumb.jpg.79ddb2d79abd975f36e934bea3a6aa8c.jpgP_20250204_114609.thumb.jpg.bb8a01a120184e0c8af271829133e293.jpg

Po nartach zjazd do doliny, zakupy, tankowanko i obczajanie na który kemping uderzyć żeby na następny dzień atakować Sölden.
W dolinie Ö
tztal są aż 4 kempingi, w tym jeden w samym Sölden – niestety oblegany i bardzo drogi. Zadzwoniliśmy pro forma ale mieli miejsce tylko na 1 noc za 90 euro, więc postanowiliśmy uderzyć do drugiego w kolejności „Natur Camping Kuprian Ötztal” gdzie były wolne parcele w cenach akceptowalnych. Pod wyciągami na parkingach nie wolno nocować (poza parkingami wielopoziomowymi, na których kamper się nie zmieści), wszędzie są wywieszone zakazy, społeczność karawaningowa opisuje też że zdarzają się kontrole parkingów i mandaty. Woleliśmy tego nie sprawdzać, ponadto po 2 nockach w Pitztalu i jednej w drodze nasz kamperek domagał się serwisu wszystkich zbiorników więc kemping był nam potrzebny.
Dojechaliśmy późnym popołudniem, na miejscu bardzo miła obsługa, kemping – profeska: strefa sanitarna na poziomie minimum czterogwiazdkowego hotelu, na miejscu oczywiście jest cieplutka narciarnia, sauna (za dodatkową opłatą), restauracja i możliwość zamówienia pieczywa na rano do odbioru w recepcji (super opcja). Jedyne czego tu brakowało to słonka, bo kemping był w otoczeniu wysokich gór i w porze zimowej nie docierały tu na zbyt długo promienie słoneczne, w związku z tym musieliśmy się podłączyć do słupka z prądem, ale koszt był minimalny (wyszło chyba 3,5 euro za 3 noce). Ogólnie mogę polecić. Jedyny minus to przystanek skibusa w odległości aż ok. 10 minut piechotą :D

P_20250205_073714.thumb.jpg.80fd8f9eccb558de29b22b8f31e9d602.jpgP_20250205_073647.thumb.jpg.020ba0c74f95c2fa098e7281cf1b5012.jpgP_20250205_073612.thumb.jpg.83a0f2b799b7dbda081c9acd7f22c1c8.jpgP_20250205_073552.thumb.jpg.3fe9fd5f2caa4e352a5d024dca41fd3d.jpgP_20250205_073415.thumb.jpg.dbfea0ee0bc17b8d09a7768b5169fea3.jpg

DZIEŃ 3 – Sölden

Rano koło 8:00 stawiliśmy się na przystanku – okazało się że pierwszy skibus przyjechał już full wyładowany ludźmi, ale zaraz za nim jechał następny. Dojazd do Gaislachkogl zajął ok. 15 minut, odebraliśmy skipassy – tym razem 3-dniowe i ruszyliśmy do góry. To tam niestety na drugiej gondoli powisieliśmy chyba z 15 minut (na szczęście na siedząco) i dopiero po 9-tej rozpoczęliśmy eksplorację ośrodka. Wjechaliśmy w pierwszej kolejności na Gaislachkogl (3058m npm) – tam gdzie muzeum Bonda, ale odpuściliśmy zwiedzanie. Zjechaliśmy czerwoną 1-ką – fajna tylko zakamieniona (tak, w Sölden na 3tyś m kamienie!), sprawdziliśmy inne kanapy i trasy w tej części ośrodka i przemieściliśmy się na Gletscher Area – chwilę to trwało, na miejscu krótka przerwa, pojeżdżone, zwiedzony punkt widokowy na Tiefenbachkogl i powrót przez Giggijoch, gdzie zostaliśmy do końca dnia. To był naprawdę solidny dzionek, pojeżdżone 51km tras wg Skiline.

P_20250205_093021.thumb.jpg.f1625fad88fd641a701d5666747b9152.jpgP_20250205_103033.thumb.jpg.47420882e6e3a6857d95d580aa5cd495.jpgP_20250205_114355.thumb.jpg.82c896e04b42f870fde393872140aba3.jpgP_20250205_115002.thumb.jpg.c5c5977db39d89bcaedbf744dfc17690.jpgP_20250205_130415.thumb.jpg.442c3fce129c7cd1f129c347b4b62f27.jpgP_20250205_130538.thumb.jpg.6c5169e10eb8c502b6e38967ccb5f034.jpg

DZIEŃ 4 – Hoch- i Obergurgle

Rano kolejnego dnia postanowiliśmy dotrzeć skibusem do Gurgli. W tym celu uznaliśmy że łapiemy busa przed 8:00, mimo że wyciągi otwierają o 9:00 – obawialiśmy się że następny będzie full obłożony, a do Gurgli autobusy kursowały co pół godziny.
Zaczęliśmy dzionek od Hochgurgli – warunki świetne, sztruksik i pierwsze zjazdy z ograniczoną ilością ludzi. Potem zrobiło się trochę ciaśniej, zwłaszcza w rejonie nowej gondoli Kirchenkarbahn i tamtejszych niebiesko-czerwonych tras.  Czerwone miejscami już się wyślizgały, na trasie pucharu świata sama się rozjechałam w żabę, a jakiegoś nieszczęśnika ściągał helikopter…. Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności przerzuciliśmy się Top-Expressem do Obergurgl. Tamtejsze trasy jeszcze bardziej wyślizgane, mało chyba śniegu im spadło i bazowali głównie na sztucznym. Ludzi też dosyć sporo, ale sprawdziliśmy wszystko łącznie z jakimś króciutkim krzesłem przy Familyparku. Niestety nie wiem ile przejechaliśmy, bo Skiline nie odnotowała wizyty w Gurglach (mimo że jest na tym samym karnecie co Sölden). Wróciliśmy świętować prywatną uroczystość w restauracji na kempingu (jedzenie bardzo dobre, potrawy ładnie podane, ceny dosyć wysokie).

P_20250206_091536.thumb.jpg.1fc70553a7c83c2202e076b814fae0db.jpgP_20250206_094905.thumb.jpg.e2a360769ed84e1d05801d7490ae73f8.jpgP_20250206_095135.thumb.jpg.69a001b2e592e23f150e70f6b43aa2a6.jpgP_20250206_104106.thumb.jpg.93ebefdf2822e34d782a58447056680c.jpgP_20250206_120220.thumb.jpg.846a0bbe09f3653634214e438fd8283e.jpgP_20250206_130504.thumb.jpg.6ebf53b00453f4dd9fb3949d4f4ba0c5.jpg

DZIEŃ 5 – Sölden

Na kolejny dzionek wybraliśmy ponownie Sölden – tym razem kręcąc się od Giggijocha w stronę lodowca. Trasy z rana jak śmietana, a ja załapałam zająca ni stąd ni zowąd – na szczęście bez konsekwencji. Mój partner fiknął na koniec dnia waląc głową (w kasku) o stok, tak że uznaliśmy że już na nas czas – pojeżdżone znowu prawie 50km.

P_20250207_090939.thumb.jpg.82efb3c1297d7feb131a521e6d5eb736.jpgP_20250207_102104.thumb.jpg.465b05dc23feb279c482a45b83c9a7e1.jpgP_20250207_104232.thumb.jpg.398bb0470c35a42dfab9241a4d28d489.jpgP_20250207_140733.thumb.jpg.f1c929424d6d122feb0e89d71d77524e.jpg
Logistyka na ten dzień przewidywała opuszczenie kempingu rano, przestawienie się na parking pod gondolą (obczajony dzień wcześniej) oraz wyjazd z doliny po nartach w kierunku Niemiec.

DZIEŃ 6 – Garmisch Partenkirchen i powrót

Po jeździe w piątek ruszyliśmy na północ – wyjazd z doliny, zakupy, tankowanie i przejazd na nocleg w Garmisch Partenkirchen. Rozważaliśmy jeszcze jazdy w Garmisch, ale zobaczyliśmy że większość tras Garmisch Classik będzie pokryta tylko sztucznym śniegiem (wielka mizeria śnieżna w tym rejonie), a Zugspitze ma tylko 20km tras u góry za jedyne 66 euro/dzień. Uznaliśmy że odpuszczamy, „nogi bolo’ etc. Ja osobiście chciałam pospać przynajmniej do 7:00 bo pobudki w przedziale 5:50 do 6:30 przez cały tydzień mnie nieco wykończyły. Ogarnęliśmy nocleg na parkingu pod skocznią (5euro/noc), gdzie stało sporo załóg i całkiem miło się kimało. Rano pospacerowaliśmy po miasteczku i skoczni – na dole były zawody juniorów – biegowe i slalom, stąd dosyć spory ruch. Bezpośrednio pod skocznią jest też gondolka Eckbauerbahn i dostępna jedna trasa narciarska czerwona.  W miasteczku kawka i ciacho w historycznej kawiarni Krönner i powrót do domu przez Niemcy (odwiedziny znajomych).

P_20250208_095551.thumb.jpg.657391f5451c265e0f37d31f2114eaeb.jpgP_20250208_095816.thumb.jpg.022922ca65627c85f8da84973fc0df05.jpgP_20250208_101105.thumb.jpg.c7ac08924f56db8aaaf67ce6b886666c.jpgP_20250208_101140.thumb.jpg.fe3c9b6105913ff1c5221642d04be370.jpgP_20250208_111157.thumb.jpg.fa4a06551d3c9c5315406ee53606beee.jpgP_20250208_111815.thumb.jpg.f4fc8abc52e6ccf626c4eb5dea37e8da.jpgP_20250208_111654.thumb.jpg.6a371b3e52b7d30e294a5f3c6b728eb8.jpg

Podsumowanie: wyjazd udał się super, pogoda była wyborna, warunki na stokach bardzo dobre (im wyżej, tym lepiej). Obawialiśmy się tłumów w tak popularnych ośrodkach w lutym, jednak można było pojeździć bez problemu, tylko w newralgicznych miejscach w Sölden  złapały nas kolejki na góra 5-10 minut stania.
Kamper przeszedł test zimowania na mrozie – tylko dwa niechciane zdarzenia:
1) W Pitztalu wyłączyło się webasto w ciągu dnia jak byliśmy na trasach i lekko się ochłodziło w środku, na szczęście awaria ta nie powtórzyła się.
2) Przymarzł spust szarej wody (mróz -10 albo i więcej) i nie mogliśmy zrzucić jej wyjeżdżając z kempingu (ale wróciliśmy popołudniu po nartach – tak się umówiliśmy z obsługą).
Śnieg nas nie zasypał, więc nie trzeba było odśnieżać wielkiej budy (a jest co robić w takim przypadku), drogi były czarne, więc łańcuchy tez zostały w garażu nie ruszane. Z całą pewnością ruszymy ponownie na narty zimą (ja już bym mogła, ale trzeba teraz odpracować leniuchowanie).

  • Like 14
  • Thanks 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja! Do tej pory jeździliśmy kamperem na urlopy wiosna-jesień. Zima nie była brana pod uwagę, bo jestem zmarzlakiem, a nie wiedziałam, czy ogrzewanie w kamperze da radę ogarnąć niskie temperatury przez dłuższą ilość dni. Powiedz mi proszę @zając jak sobie radziliście z suszeniem rękawic, spodni, kurtek? Zostawialiście w narciarni, czy ogrzewanie kamperowe wszystko suszyło?

Edytowane przez Redster
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Redster napisał:

Super relacja! Do tej pory jeździliśmy kamperem na urlopy wiosna-jesień. Zima nie była brana pod uwagę, bo jestem zmarzlakiem, a nie wiedziałam, czy ogrzewanie w kamperze da radę ogarnąć niskie temperatury przez dłuższą ilość dni. Powiedz mi proszę @zając jak sobie radziliście z suszeniem rękawic, spodni, kurtek? Zostawialiście w narciarni, czy ogrzewanie kamperowe wszystko suszyło?

Mamy nawiew w garażu kampera, który jest bardzo efektywny - jest tam relatywnie nawet cieplej niż w części mieszkalnej. W garażu jest gniazdko 230V na suszarki do butów - suszyliśmy je przez 2-3 godzinki po nartach. Poza tym wrzuciliśmy stojak na ubrania tego typu (tylko miał rurki pionowe do regulacji i jeszcze zostały podcięte odpowiednio):
regal-na-saty.jpg.3e85a628de85a31fd9decb2ae269437d.jpg

Wszystko sobie schło elegancko - kaski i rękawice już normalnie w środku w części mieszkalnej (bo są małe i nie zagracają) tak że nawet nie chciało nam się niczego zostawiać w narciarni. Jedyny zonk był jak przejeżdżaliśmy z Pitztala do Kuhtai i ogrzewanie już w części mieszkalnej zmniejszyliśmy (jak i w garażu) - buty się wychłodziły i nie umiałam ich założyć na parkingu pod stokiem (wydawałam z siebie wtedy dosyć nieprzyzwoite dźwięki :D usiłując wbić stopy w zastygniętą skorupę) no ale każdy się uczy na błędach.
P.S. Ogrzewanie mamy z webasto więc z diesla - nie musieliśmy się martwić o paliwo. W przypadku ogrzewania gazowego jest ryzyko ze szybko skończy się butla i trzeba mieć zapas albo kamping który oferuje np. podłączenie do gazu. Na kampingu w Huben w dolinie Otztal (ten na którym byliśmy "Natur Kamping Kuprian") były szafki gazowe przy stanowiskach więc luzik, ale to pierwszy raz widziałam szczerze mówiąc.
P.S. 2. Najlepiej zrobić jakiś weekendowy test zimowania gdzieś w Polsce pod stokiem żeby zobaczyć jak się sprawy mają w danym kamperze - są różne rozwiązania i każdy samochód de facto inaczej jest wyposażony tak że trzeba to mieć na uwadze.

  • Like 5
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja,choć mam mieszane uczucia co do racjonalności przedsięwzięcia.Sprawy nie są mi obce,w dawnych czasach wybudowałem sam 3 kampery,miały co trzeba,zjeździłem nimi Europę,w trybie letnim,plażowo-zwiedzaniowym,ale wersja z Polski na narty mnie nie przekonuje.Jeszcze ktoś jeżdżący na weekend z Monachium czy Wiednia,to tak,ale dojazd 1000 km na tydzień,gdy przeanalizować wady i zalety we wszystkich obszarach,w porównaniu z duzym kombi i mieszkaniem klasycznym-no nie wiem...

  • Like 2
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.02.2025 o 23:17, zając napisał:

Środek sezonu narciarskiego, w poprzednim tygodniu opad śniegu, w wyjazdowym – miało być słonecznie przez cały tydzień. Warunki idealne – trzeba było tylko poukładać sprawy zawodowe tak żeby nie przeszkadzały w wyjeździe, zapakować „Wóz Drzymały” i ruszyć przed siebie.
Plan nakreślony wstępnie – tj. odwiedzenie doliny Pitztal z lodowcem i Ötztal z Sölden oraz Gurglami. W praktyce trzeba było ogarnąć drogę oraz namierzyć jakieś miejsca na nocki bo jak wiadomo zimą nie jest tak łatwo koczować na dziko, poza tym w Tyrolu tego nie lubią.
Aplikacja Park4night podpowiedziała mi ongiś że pod Pitztaler Gletscher można oficjalnie nocować na parkingu przy krecie w Mittelberg, konkretnie na tym: 46.95892560597836, 10.871220574443774, gdzie jest oficjalna tabliczka o możliwości kempingowania. Dokulaliśmy się na miejsce w godzinach wieczornych w niedzielę, ustawiliśmy furę przy podobnych wozach i ruszyliśmy na zwiady. Zwiad był udany, od rodaka stacjonującego na miejscu dowiedzieliśmy się co i jak, że toalety działają przez całą noc, aczkolwiek bez światła i z oznakami całodziennego używania oraz że w sumie nikt się nie melduje (mimo tablicy informacyjnej że powinno się zgłosić przebywanie pojazdu powyżej 24h).

 

P_20250202_195943.thumb.jpg.2caa52d32a978bd56db73f15a8bb2979.jpg

P_20250203_081142.thumb.jpg.abddf08bd3c23a8060a1d7513f7a8247.jpg

DZIEŃ 1 – Pitztaler Gletscher i Rifflsee

 

Bilety zakupione online, zachowawczo na 1 dzionek, odebrane w automatach biletowych rano. Mimo 50m do dolnej stacji pieszką, nie zdążyliśmy na pierwszy kurs Gletscherexpressa (no szok), ale na drugi już się załapaliśmy. Na górze Bajka przez duże B! Słoneczko, sztruksik, pustki na trasach – generalnie miód dla duszy styranej brakiem śniegu i dodatnimi temperaturami w środku zimy.
Poniżej kilka zdjęć na potwierdzenie opisanych powyżej okoliczności – warunki wyśmienite!
 

 

P_20250203_094049.thumb.jpg.b49d8b0ce333cd23ffbc584711beec3d.jpgP_20250203_101342.thumb.jpg.89305b76c5e8b194e9f141aeccdab062.jpgP_20250203_114628.thumb.jpg.fac9d6dc54f7795f2e1d1ae025480d1c.jpgP_20250203_115813.thumb.jpg.247b4508cf35c64077bee54505cd2ec0.jpg

Dzionek mijał nieśpiesznie i zastanawialiśmy się czy ruszać jeszcze tego samego dnia na zwiedzanie sąsiedniego miniośrodka Rifflsee, który był na tym samym karnecie. Uznaliśmy że sprawdzimy temat, bo nie jesteśmy pewni czy zostawać na drugi dzień w tym samym miejscu. Terenowo łatwiej dostać się z Rifflsee na parking pod Gletscherexpressem, ale akurat nam się zachciało odwrotnie, więc trochę przekijkowaliśmy płaskimi odcinkami niby czerwonej trasy nr 1, która tak naprawdę była zimową ścieżką w dolinie.
Rifflsee to dosyć ciekawy mały ośrodek, nastawiony głównie na rodziny i uczenie maluchów, aczkolwiek czerwone i czarne trasy (9-11) z Grubenkopf polecałabym dla zaawansowanych. Trafiliśmy na popołudniowe, nie najświeższe warunki, odsłonięte trasy były mocno wyślizgane, odczuwalnie brakowało tam śniegu naturalnego, na którejś z tych tras ślizg moich SL-ek mocno oberwał przy krawędzi (nawet nie wiem kiedy, co i jak, bo kamyki były ale nie w dramatycznych ilościach). Dzień zakończyliśmy zjeżdżając czerwoną 1-ką bez mała pod drzwi domu / kamperka.

P_20250203_144026.thumb.jpg.425746c21371e03eb97b1d12c2c99fe1.jpgP_20250203_151503.thumb.jpg.40cde4edb596b7ee11978d9d969b7b9c.jpg
Wieczorem dyskusja co robimy jutro i decyzja że zostajemy na noc, a jutro rano przejeżdżamy do sąsiedniej doliny Ötztal żeby zacząć jazdy o 9:00 w polecanym przez różnych youtuberów, w tym @JC ośrodku Kühtai.

DZIEŃ 2 – Kühtai
Przejazd zajął nam chwilę – zjechaliśmy z ponad 1750m npm na 700, żeby wspiąć się na 2020m npm :D na parkingu pod wyciągami zjedliśmy śniadanko i lekko po 9-tej ruszyliśmy odebrać bilety z automatów, które nie chciały nam ich wydać, więc niestety straciliśmy dalszą chwilkę na kolejkę do kasy w celu odebrania skipassów. Rozpoczęliśmy zwiedzanie ośrodka od strony południowej, było trochę ludzi, ale kolejki do wyciągów raczej szły na bieżąco. Rozpędziliśmy się trochę za bardzo – myśleliśmy że ośrodek jest większy i dosyć szybko przejechaliśmy to co było dostępnego ze strony południowej i zjechaliśmy na drugą, zacienioną stronę doliny. Tam były głównie trasy czarne i jakaś jedna wielowariantowa czerwona. Czarne trasy dosyć wymagające, bo twarde / wyślizgane i kamyki również tutaj wychodziły na wierzch. Trochę nam się nie chciało walczyć, więc większość reszty dnia spędziliśmy na czerwonych wariantach przy Dreiseenbahn oraz Hohemutbahn. Ośrodek fajny na 1 dzień, ale przydałoby się więcej śniegu i odrobinę lepsze połączenia między niektórymi wyciągami (żeby nie trzeba odpinać nart kiedy drogi nie są białe
😊). Było też zdumiewająco ciepło jak na ponad 2000m npm, kamperek w tym czasie naładował na full baterie na słonecznym parkingu. Skończyliśmy jakoś tak po 15-tej bo już nam się nudziło, a trasy mocno się zdegradowały.

P_20250204_095150.thumb.jpg.d2c3cc985c6ed2b66eaca16edd8d745e.jpgP_20250204_112435.thumb.jpg.79ddb2d79abd975f36e934bea3a6aa8c.jpgP_20250204_114609.thumb.jpg.bb8a01a120184e0c8af271829133e293.jpg

Po nartach zjazd do doliny, zakupy, tankowanko i obczajanie na który kemping uderzyć żeby na następny dzień atakować Sölden.
W dolinie Ö
tztal są aż 4 kempingi, w tym jeden w samym Sölden – niestety oblegany i bardzo drogi. Zadzwoniliśmy pro forma ale mieli miejsce tylko na 1 noc za 90 euro, więc postanowiliśmy uderzyć do drugiego w kolejności „Natur Camping Kuprian Ötztal” gdzie były wolne parcele w cenach akceptowalnych. Pod wyciągami na parkingach nie wolno nocować (poza parkingami wielopoziomowymi, na których kamper się nie zmieści), wszędzie są wywieszone zakazy, społeczność karawaningowa opisuje też że zdarzają się kontrole parkingów i mandaty. Woleliśmy tego nie sprawdzać, ponadto po 2 nockach w Pitztalu i jednej w drodze nasz kamperek domagał się serwisu wszystkich zbiorników więc kemping był nam potrzebny.
Dojechaliśmy późnym popołudniem, na miejscu bardzo miła obsługa, kemping – profeska: strefa sanitarna na poziomie minimum czterogwiazdkowego hotelu, na miejscu oczywiście jest cieplutka narciarnia, sauna (za dodatkową opłatą), restauracja i możliwość zamówienia pieczywa na rano do odbioru w recepcji (super opcja). Jedyne czego tu brakowało to słonka, bo kemping był w otoczeniu wysokich gór i w porze zimowej nie docierały tu na zbyt długo promienie słoneczne, w związku z tym musieliśmy się podłączyć do słupka z prądem, ale koszt był minimalny (wyszło chyba 3,5 euro za 3 noce). Ogólnie mogę polecić. Jedyny minus to przystanek skibusa w odległości aż ok. 10 minut piechotą :D

 

P_20250205_073714.thumb.jpg.80fd8f9eccb558de29b22b8f31e9d602.jpgP_20250205_073647.thumb.jpg.020ba0c74f95c2fa098e7281cf1b5012.jpgP_20250205_073612.thumb.jpg.83a0f2b799b7dbda081c9acd7f22c1c8.jpgP_20250205_073552.thumb.jpg.3fe9fd5f2caa4e352a5d024dca41fd3d.jpgP_20250205_073415.thumb.jpg.dbfea0ee0bc17b8d09a7768b5169fea3.jpg

DZIEŃ 3 – Sölden

 

Rano koło 8:00 stawiliśmy się na przystanku – okazało się że pierwszy skibus przyjechał już full wyładowany ludźmi, ale zaraz za nim jechał następny. Dojazd do Gaislachkogl zajął ok. 15 minut, odebraliśmy skipassy – tym razem 3-dniowe i ruszyliśmy do góry. To tam niestety na drugiej gondoli powisieliśmy chyba z 15 minut (na szczęście na siedząco) i dopiero po 9-tej rozpoczęliśmy eksplorację ośrodka. Wjechaliśmy w pierwszej kolejności na Gaislachkogl (3058m npm) – tam gdzie muzeum Bonda, ale odpuściliśmy zwiedzanie. Zjechaliśmy czerwoną 1-ką – fajna tylko zakamieniona (tak, w Sölden na 3tyś m kamienie!), sprawdziliśmy inne kanapy i trasy w tej części ośrodka i przemieściliśmy się na Gletscher Area – chwilę to trwało, na miejscu krótka przerwa, pojeżdżone, zwiedzony punkt widokowy na Tiefenbachkogl i powrót przez Giggijoch, gdzie zostaliśmy do końca dnia. To był naprawdę solidny dzionek, pojeżdżone 51km tras wg Skiline.

 

P_20250205_093021.thumb.jpg.f1625fad88fd641a701d5666747b9152.jpgP_20250205_103033.thumb.jpg.47420882e6e3a6857d95d580aa5cd495.jpgP_20250205_114355.thumb.jpg.82c896e04b42f870fde393872140aba3.jpgP_20250205_115002.thumb.jpg.c5c5977db39d89bcaedbf744dfc17690.jpgP_20250205_130415.thumb.jpg.442c3fce129c7cd1f129c347b4b62f27.jpgP_20250205_130538.thumb.jpg.6c5169e10eb8c502b6e38967ccb5f034.jpg

DZIEŃ 4 – Hoch- i Obergurgle

 

Rano kolejnego dnia postanowiliśmy dotrzeć skibusem do Gurgli. W tym celu uznaliśmy że łapiemy busa przed 8:00, mimo że wyciągi otwierają o 9:00 – obawialiśmy się że następny będzie full obłożony, a do Gurgli autobusy kursowały co pół godziny.
Zaczęliśmy dzionek od Hochgurgli – warunki świetne, sztruksik i pierwsze zjazdy z ograniczoną ilością ludzi. Potem zrobiło się trochę ciaśniej, zwłaszcza w rejonie nowej gondoli Kirchenkarbahn i tamtejszych niebiesko-czerwonych tras.  Czerwone miejscami już się wyślizgały, na trasie pucharu świata sama się rozjechałam w żabę, a jakiegoś nieszczęśnika ściągał helikopter…. Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności przerzuciliśmy się Top-Expressem do Obergurgl. Tamtejsze trasy jeszcze bardziej wyślizgane, mało chyba śniegu im spadło i bazowali głównie na sztucznym. Ludzi też dosyć sporo, ale sprawdziliśmy wszystko łącznie z jakimś króciutkim krzesłem przy Familyparku. Niestety nie wiem ile przejechaliśmy, bo Skiline nie odnotowała wizyty w Gurglach (mimo że jest na tym samym karnecie co Sölden). Wróciliśmy świętować prywatną uroczystość w restauracji na kempingu (jedzenie bardzo dobre, potrawy ładnie podane, ceny dosyć wysokie).

P_20250206_091536.thumb.jpg.1fc70553a7c83c2202e076b814fae0db.jpgP_20250206_094905.thumb.jpg.e2a360769ed84e1d05801d7490ae73f8.jpgP_20250206_095135.thumb.jpg.69a001b2e592e23f150e70f6b43aa2a6.jpgP_20250206_104106.thumb.jpg.93ebefdf2822e34d782a58447056680c.jpgP_20250206_120220.thumb.jpg.846a0bbe09f3653634214e438fd8283e.jpgP_20250206_130504.thumb.jpg.6ebf53b00453f4dd9fb3949d4f4ba0c5.jpg

DZIEŃ 5 – Sölden

 

Na kolejny dzionek wybraliśmy ponownie Sölden – tym razem kręcąc się od Giggijocha w stronę lodowca. Trasy z rana jak śmietana, a ja załapałam zająca ni stąd ni zowąd – na szczęście bez konsekwencji. Mój partner fiknął na koniec dnia waląc głową (w kasku) o stok, tak że uznaliśmy że już na nas czas – pojeżdżone znowu prawie 50km.

P_20250207_090939.thumb.jpg.82efb3c1297d7feb131a521e6d5eb736.jpgP_20250207_102104.thumb.jpg.465b05dc23feb279c482a45b83c9a7e1.jpgP_20250207_104232.thumb.jpg.398bb0470c35a42dfab9241a4d28d489.jpgP_20250207_140733.thumb.jpg.f1c929424d6d122feb0e89d71d77524e.jpg
Logistyka na ten dzień przewidywała opuszczenie kempingu rano, przestawienie się na parking pod gondolą (obczajony dzień wcześniej) oraz wyjazd z doliny po nartach w kierunku Niemiec.

 

DZIEŃ 6 – Garmisch Partenkirchen i powrót

 

Po jeździe w piątek ruszyliśmy na północ – wyjazd z doliny, zakupy, tankowanie i przejazd na nocleg w Garmisch Partenkirchen. Rozważaliśmy jeszcze jazdy w Garmisch, ale zobaczyliśmy że większość tras Garmisch Classik będzie pokryta tylko sztucznym śniegiem (wielka mizeria śnieżna w tym rejonie), a Zugspitze ma tylko 20km tras u góry za jedyne 66 euro/dzień. Uznaliśmy że odpuszczamy, „nogi bolo’ etc. Ja osobiście chciałam pospać przynajmniej do 7:00 bo pobudki w przedziale 5:50 do 6:30 przez cały tydzień mnie nieco wykończyły. Ogarnęliśmy nocleg na parkingu pod skocznią (5euro/noc), gdzie stało sporo załóg i całkiem miło się kimało. Rano pospacerowaliśmy po miasteczku i skoczni – na dole były zawody juniorów – biegowe i slalom, stąd dosyć spory ruch. Bezpośrednio pod skocznią jest też gondolka Eckbauerbahn i dostępna jedna trasa narciarska czerwona.  W miasteczku kawka i ciacho w historycznej kawiarni Krönner i powrót do domu przez Niemcy (odwiedziny znajomych).

 

P_20250208_095551.thumb.jpg.657391f5451c265e0f37d31f2114eaeb.jpgP_20250208_095816.thumb.jpg.022922ca65627c85f8da84973fc0df05.jpgP_20250208_101105.thumb.jpg.c7ac08924f56db8aaaf67ce6b886666c.jpgP_20250208_101140.thumb.jpg.fe3c9b6105913ff1c5221642d04be370.jpgP_20250208_111157.thumb.jpg.fa4a06551d3c9c5315406ee53606beee.jpgP_20250208_111815.thumb.jpg.f4fc8abc52e6ccf626c4eb5dea37e8da.jpgP_20250208_111654.thumb.jpg.6a371b3e52b7d30e294a5f3c6b728eb8.jpg

Podsumowanie: wyjazd udał się super, pogoda była wyborna, warunki na stokach bardzo dobre (im wyżej, tym lepiej). Obawialiśmy się tłumów w tak popularnych ośrodkach w lutym, jednak można było pojeździć bez problemu, tylko w newralgicznych miejscach w Sölden  złapały nas kolejki na góra 5-10 minut stania.
Kamper przeszedł test zimowania na mrozie – tylko dwa niechciane zdarzenia:
1) W Pitztalu wyłączyło się webasto w ciągu dnia jak byliśmy na trasach i lekko się ochłodziło w środku, na szczęście awaria ta nie powtórzyła się.
2) Przymarzł spust szarej wody (mróz -10 albo i więcej) i nie mogliśmy zrzucić jej wyjeżdżając z kempingu (ale wróciliśmy popołudniu po nartach – tak się umówiliśmy z obsługą).
Śnieg nas nie zasypał, więc nie trzeba było odśnieżać wielkiej budy (a jest co robić w takim przypadku), drogi były czarne, więc łańcuchy tez zostały w garażu nie ruszane. Z całą pewnością ruszymy ponownie na narty zimą (ja już bym mogła, ale trzeba teraz odpracować leniuchowanie).

Masz fotkę z Soelden na czarna pucharowa tylko trochę bardziej w lewo, bo centralna wrzuciłaś już.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, lski@interia.pl napisał:

Super relacja,choć mam mieszane uczucia co do racjonalności przedsięwzięcia.Sprawy nie są mi obce,w dawnych czasach wybudowałem sam 3 kampery,miały co trzeba,zjeździłem nimi Europę,w trybie letnim,plażowo-zwiedzaniowym,ale wersja z Polski na narty mnie nie przekonuje.Jeszcze ktoś jeżdżący na weekend z Monachium czy Wiednia,to tak,ale dojazd 1000 km na tydzień,gdy przeanalizować wady i zalety we wszystkich obszarach,w porównaniu z duzym kombi i mieszkaniem klasycznym-no nie wiem...

Zbyszek, w większości to kwestia upodobań i stylu życia. Komfort ma tutaj poboczne znaczenie (dla dwóch osób - to bardzo komfortowa buda). Też miałem mieć ;), na szczęście - dla mnie, z perspektywy czasu - nie mam. Mam znajomego, co cały czas jeździ kamperem rodzinnie (2+3) i w jego przypadku to absolutnie wybór świadomy. Tak lubią i już. NIe ma to żadnego podłoża finansowego (potentat w produkcji szkieł dla optyków/okulistów w woj. Ślaskim), to styl życia.

pozdro

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, lski@interia.pl napisał:

Super relacja,choć mam mieszane uczucia co do racjonalności przedsięwzięcia.Sprawy nie są mi obce,w dawnych czasach wybudowałem sam 3 kampery,miały co trzeba,zjeździłem nimi Europę,w trybie letnim,plażowo-zwiedzaniowym,ale wersja z Polski na narty mnie nie przekonuje.Jeszcze ktoś jeżdżący na weekend z Monachium czy Wiednia,to tak,ale dojazd 1000 km na tydzień,gdy przeanalizować wady i zalety we wszystkich obszarach,w porównaniu z duzym kombi i mieszkaniem klasycznym-no nie wiem...

Koszt zakupu (czy zrobienia własnego) kampera jest dosyć nieracjonalny - powiedziałabym że dla hobbystów (mam na myśli pojazd we współczesnym standardzie, zimą starsze modele i samoróbki raczej się nie sprawdzą). Skoro go mamy - to staramy się wykorzystywać kiedy tylko się da. Założenie było żeby pracować też zdalnie z dłuższych wyjazdów (ale ze względu na sytuację rodzinną na razie nie wchodzi to w grę), dla 2 osób to jest naprawdę fajne rozwiązanie, dla rodzinki już w porze zimowej (gdy bytuje się tylko w środku) nie byłoby aż tak super, ale da się.
Jakie są plusy? Następujące:
1) Niesamowita elastyczność planów, np.:

  • Decydujemy się dzisiaj że jutro wyjeżdżamy, nie musimy nic rezerwować i się martwić że zostały np. tylko drogie miejscówki w danym rejonie.
  • Mamy powiedzmy wyjechać jutro do Tyrolu - patrzymy na pogodę i wychodzi że kicha, bo przez 5 dni mają być niskie chmury i mgła, to sprawdzamy czy może we Włoszech jest lepiej i zmieniamy kierunek, a jak nie to pal licho - do Francji sobie skoczymy.
  • Wstępnie chcieliśmy w danym miejscu zostać 3 dni, ale jest słabo z warunkami / ludźmi / pogodą - opuszczamy miejscówkę i jedziemy dalej

2) Mamy wszystko co trzeba ze sobą i przy częstej zmianie lokalizacji nie musimy rozpakowywać i pakować z powrotem maneli.

3) Można zabrać ze sobą różne rzeczy wielkogabarytowe (wymaga to przygotowania ale da się), np. rowery, motocykl/skuter (skuter wodny), deskę SUP, kajta, etc.

4) Ekonomicznie taki wyjazd może wyjść bardzo dobrze - np. na koszty noclegu wydaliśmy w tym konkretnym przypadku (kamping, opłaty klimatyczne, prąd, parking na nocowanie, etc.) niecałe 180 euro - licząc na 2 osoby na 6 nocek to wychodzi po 15euro/os. (P.S. gdyby w większej ilości miejsc można nocować poza kempingiem to wynik byłby jeszcze lepszy). Kwestia wyżywienia i skipasów zostaje wg uznania, paliwo - spalanie wychodzi jak dla większego SUVa z boxem, winietki te same.

Argumentów jest sporo, ale jak napisał @marekbtl - to styl życia ;).

  • Like 5
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, sstar napisał:

Masz fotkę z Soelden na czarna pucharowa tylko trochę bardziej w lewo, bo centralna wrzuciłaś już.

Niestety nie, mogłabym mieć na powrocie z lodowca, ale chyba już była w cieniu i nie zrobiłam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, marekbtl napisał:

to styl życia.

to prawda, byłem raz pożyczonym kamperem na nartach i na owe czasy mocno wypasionym ( 2 dorosłych+2 dzieci)

ciasnota nas dorosłych dobijała ale dzieci miały radochę.

Tak właśnie po przejściu na emeryturę rozważaliśmy z małżonką zakup,

nawet byliśmy oglądać na targach Caravan Salon w Düsseldorfie

to co nam by się ewentualnie podobało miało kosztować 380 K Euro (nie kupiliśmy) 🙂

 

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Jeeb napisał:

to prawda, byłem raz pożyczonym kamperem na nartach i na owe czasy mocno wypasionym ( 2 dorosłych+2 dzieci)

ciasnota nas dorosłych dobijała ale dzieci miały radochę.

Tak właśnie po przejściu na emeryturę rozważaliśmy z małżonką zakup,

nawet byliśmy oglądać na targach Caravan Salon w Düsseldorfie

to co nam by się ewentualnie podobało miało kosztować 380 K Euro (nie kupiliśmy) 🙂

 

380 tysi to na wypasie, jakaś pewnie pełna integra? Generalnie nie ma co przesadzać, widzę potem te "autobusy" Morelo niemieckich emerytów - wielkie to, musi mieć specjalnie większą parcelę, na wejściu > 3,5t robi się mało opłacalnie jeśli chodzi o koszty przejazdu (opłaty drogowe), no ale jest komforcik w środku jak w altance na RODos :D

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Jeeb napisał:

to prawda, byłem raz pożyczonym kamperem na nartach i na owe czasy mocno wypasionym ( 2 dorosłych+2 dzieci)

ciasnota nas dorosłych dobijała ale dzieci miały radochę.

Tak właśnie po przejściu na emeryturę rozważaliśmy z małżonką zakup,

nawet byliśmy oglądać na targach Caravan Salon w Düsseldorfie

to co nam by się ewentualnie podobało miało kosztować 380 K Euro (nie kupiliśmy) 🙂

 

Znajomy pożarł sie z żoną (rozwód itd..)....kupił taki autobus jak "gwiazdy" między koncertami się wożą (ponad 200k $).. cały rok tam mieszka ...brakuje tylko ogródka i piwnicy.

  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Lexi napisał:

Znajomy pożarł sie z żoną (rozwód itd..)....kupił taki autobus jak "gwiazdy" między koncertami się wożą (ponad 200k $).. cały rok tam mieszka ...brakuje tylko ogródka i piwnicy.

Ja mam kombi awaryjnie, jak żona szejka wożę ze sobą wszystko jakbym miał zastać zmienione zamki, coś co rekomenduje lski.

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój "zestaw wypoczynkowy" wygląda tak...

IMG_2771a.jpg.14f078643fef87cdb081cc59f99b2111.jpg.e0223e7d9222d0fb396cd4eea01532ff.jpg

Z czego część pierwsza (van szybkiego reagowania) jest podzielona na pół i w drugiej jego części jest magazyn na np. narty a przednia jest mieszkalna z wyposażeniem "dla twardzieli" albowiem jest tam jedynie to co tam w danym momencie chce mi sie wstawić - czyli wyro (czasem dwa), stolik, kuchenka..czasem fotel... generalnie wyposażenie wędkarskie.. 

Oczywiście nie mam żadnego problemu z przenocowaniem gdzieś pod stokiem jednej czy dwóch nocy bez części "przyczepno-hotelowej" na haku... (chociaż w przyczepie wygodniej)

Całość się bardzo dobrze prowadzi i ma około 13m długości czyli nawet nie tyle co TIR.

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Połączenie stylu życia z pragmatyzmem to moi amerykańscy znajomi emeryci.Mają olbrzymią naczepę z wysuwanymi klockami,siodło na skrzyni pickupa RAM,na zimę jadą tym na Florydę,na lato przenoszą się do Kalifornii,i żadnych więcej obiektów mieszkalnych i podatków z nimi związanych...

Edytowane przez lski@interia.pl
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...