Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Blogi

Egzotyczny Iran

Wyprawa do Iranu 13.07-20.08.1972 r   Prolog-czyli jak zorganizować wyprawę.   Pytanie-jak zorganizować wyprawę? Odpowiedź na nie jest w zasadzie bardzo prosta. Trzeba mieć; bardzo, bardzo dużo entuzjazmu, odpowiednią odporność psychiczną, szczęście - no i pieniądze. Reszta jest prosta. Nas było pięcioro: Ryśka - moja żona, Elżbieta żona Janusza i Jacek, jego brat. Pasją naszą były góry. Jeździliśmy w Tatry. Schodziliśmy Riłę i Piryn. Udało nam się wyjechać w Alpy Julijskie.

Jak to było dawniej

Wstęp do dalszego ciągu... Mam mnóstwo zdjęć i opisów związanych z trzema pobytami: - wyjazd i pobyt w  Iranie -1972 r,  główny cel-góry Elburs, -wyprawa alpinistyczna do Afganistanu, Hindukusz Wysoki-1973 r, -trekking w Himalajach, na północ od  stolicy Indii, oraz objazd subkontynentu pociągiem-1976 r. Prowadziłem dziennik w Iranie i w Indiach. Na podstawie tych zapisków, mając w pamięci,  pojawiające się obrazy,  spisywałem na  nowo swoje wspomnienia. W pewnym okresie

Bukowa Góra 484 m npm - trzecia w Górach Świętokrzyskich

Powrót na świętokrzyskie szlaki!  Sezon narciarski przystopował, ośrodki pozamykane, więc co? Najwyższa pora uciec w głuszę, na trakty, które są puste i dzikie. Na Bukowej Górze już byłem, wiele lat temu, na rowerze od strony Klonowa. Do ponownych odwiedzin skłonił mnie, swoją relacją z wyprawy MTB, @mifilim - dzięki. Tym razem wędrówka piesza szlakiem zielonym Łączna - Bodzentyn, na odcinku Zagórze - Psary (w tą i z powrotem, ok 19 km). Cel naszej wędrówki, to Pasmo Klonowskie i

Wieczór na Czarnej Górze 21.12.2020

Koniec roku się zbliża, ostatni dzień narciarski AD 2020 w najbliższą niedzielę, niewiele okazji zostało już do jazdy. Plan amerykański przewidywał atak na Czarną Górę, po pierwsze to najbliższy od Opola ON, po drugie znamy go, bo tam pobieraliśmy nauki doskonalące dawno temu. Miało być dzisiaj wieczorem, środę rano i znowu niedziela wieczór. Odpuściliśmy sobie  sobotnie i niedzielne tłumy i po pracy, jednej, drugiej i trzeciej wyruszyliśmy z Gabrysią ok. 17.00 z Opola do Siennej, czyli na Czarn

waldek71

waldek71 in relacje

Wielkie Otwarcie- Zieleniec 6. grudzień 2020 (back to the eighties)

Nie mogłem w piątek (praca), nie mogłem w sobotę (praca), to w końcu mogłem w niedzielę. To ważne. W końcowej części tego wpisu będę trochę narzekać na ilość ludzi, niech to będzie okolicznością łagodzącą. Sezon, tak jak cały rok, gówniany jak się patrzy. Wszystkie plany zostały zmielone w pył. Jeżeli miałem jeszcze jakieś pomysły na końcówkę roku 2020 to Bundesrat szwajcarski się o tym dowiedział i w piątek specjalnie dla mnie podjął pewne decyzje😉. Jako, że kwestia narciarska jako taka ostatni

waldek71

waldek71 in relacje

Rozpoczęcie sezonu 2020/2021 Kasina Wielka 03.12.2020

Czekam długo, aż 9 miesięcy żeby znów stanąć na moich kochanych nartach. Po tym wszystkim co się dookoła dzieje nie miałam żadnych wielkich wymagań-po prostu chciałam pojeździć. Jak usłyszałam że otwiera się stok w Tyliczu to chciałam jechać na wszelki wypadek, zanim zamkną stoki, ale jednak ponad 140 km mnie trochę zniechęciło mnie, bałam się, że będzie dużo ludzi, a że ostatnio i z pieniędzmi słabiej, to stwierdziłam, że może poczekam chwilę i otworzą coś bliżej... Otworzyli Krynicę Zdrój 😂

Chrumcia

Chrumcia in Narty narty narty

Świętokrzyska Szwajcaria start!

Szwajcaria Bałtowska po raz kolejny otworzyła pierwsza sezon narciarski w świętokrzyskim! Było to dzisiaj, a nas nie mogło tam zabraknąć   Oczywiście przyjechaliśmy zaraz po pracy na wieczorną jazdę. Mało ludzi, temperatura powietrza +3, jazda do godziny 21 i bardzo fajne warunki narciarskie! Zabezpieczenia Covidowe - zbudowane tunele do wyciągu i bramek...na poniższym zdjęciu widać jakie były kolejki o godzinie 19stej 😮  Na stoku i na orczykach kilku narciarzy 😮 

marboru

marboru in nizinne nartowanie

Start sezonu 2020/21 w Stacji Narciarskiej Kazimierz

Po tym jak zacząłem sezon narciarski w Tyrolu, z utęsknieniem czekałem na mróz i początek nart w "płaskopolsce"   Podobnie jak rok temu, pierwsza ruszyła Stacja Narciarska Kazimierz na Lubelszczyźnie. Start ON o godzinie 16stej, koniec pracy godzinę później i praktycznie parę minut potem siedzimy razem z Paulą w aucie i jedziemy na wschód. Temperatura na zewnątrz zero stopni, jest delikatny wiatr. Po godzinie jesteśmy na miejscu - o dziwo, na parkingu ok 20 samochodów. Pierws

marboru

marboru in nizinne nartowanie

Kasprowy po latach

Marzec 2004   Kasprowy po latach....(retrospekcja)     Siedzimy w Koninkach. Za oknem piękna, wiosenna zima. Śniegu napadało ze trzydzieści centymetrów. I dalej sypie. Stok narciarski pusty. Kto by jeździł na takim śniegu? Wystarczy wziąć go do ręki, ścisnąć i robi się kulka. Kiedyś się walczyło i na takim. Teraz taki ubity i te karwingi - jadące krawędziach – to śmierć w oczach....   Żona czyta „W stronę Pysznej”, którą gdzieś wyszperała. Taka fajna książeczka

Zagronie

Zagronie in Kasprowy

Zermatt listopad 2020, czyli ratujmy co się da

<Dzień 0> Kicha kompletna z sezonem. Polityka pozazdrościła wirusowi zjadliwości i zrobiła w Polsce chaotyczny, niekonsekwentny i trudny na razie do przewidzenia burdel. Taka polska myśl trenerska. Wszystkie moje listopadowe i grudniowe plany zmiotła druga fala, a teraz podobny los spotkał plany styczniowe, przy czym szkodnik jest znany i widoczny, zbyt widoczny. Żeby cokolwiek uratować wybraliśmy się do jedynego miejsca, gdzie ten zakazany, straszliwie niebezpieczny, zagrażający ludz

waldek71

waldek71 in relacje

Pandemiczna SierraNevada 2-9 marzec 2020

Właśnie wtedy, kiedy Lombardia boleśnie doświadczała kryzysu epidemicznego, na stronach polskiego MSZ pojawiały się sugestie by nie wyjeżdżać na południe Europy, a Dolomiti Superski było na trzy dni przed zamknięciem swoich ośrodków, około godziny 2.00 wytoczyłem się z Opola, aby zameldować się na Okęciu nad ranem. Już na miejscu leniwie zebrała się ponad 20-osobowa ekipa z każdej strony naszego kraju. Mieliśmy wsiąść do samolotu i polecieć do Malagi. A dlaczego koniecznie z Warszawy? Ano, dlate

waldek71

waldek71 in relacje

Dzień dobry

Ahoj. Po wstępnym przywitaniu chciałbym się usprawiedliwić dlaczego zamierzam coś tu wrzucać. W zamyśle miały być to tylko relacje, ale koniec końców stanęło na blogu. Jako, że pisze się tylko wtedy, kiedy ma się coś do napisania nie zakładam cyklicznej aktywności, raczej jakiś rodzaj próby spięcia klamrą takich aktywności jak narciarstwo, bieganie i jazda na rowerze (ze szczególnym naciskiem na rower treningowy, czyli indoor-cycling). Mam kilka lat doświadczeń w blogowaniu biegowym, aczkolwiek

waldek71

waldek71 in ogólne

Wspomnienia Val Gardena 9-16.2017

Kochani, nadszedł czas i na mojego bloga Jest listopad, chętnie by się pojechało gdzieś na narty, ale sytuacja aktualnie jest jaka jest więc póki co mamy wspomnienia. W ramach zapoznania się z blogiem pozwolę sobie przypomnieć sobie i Wam jeden z moich piękniejszych, chyba najlepiej wspominanych wyjazdów do narciarskiego raju Rok 2017 Jako, że moja znajoma była w Val Gardenie wiele razy i od wielu osób słyszałam, że warto tam pojechać to zdecydowałam się. Byłam bliska rezerwacji inn

Chrumcia

Chrumcia in Narty narty narty

Lodowiec Hintertux, na i wewnątrz

Nigdy nie przypuszczałem, że będę we wnętrzu lodowca 😮 A dzisiaj byłem! Nie tylko na lodowcu i na nartach, ale również w jego malowniczym środku. Hintertux, był w tourne po tyrolskich "zmarźlinkach", ostatnim celem. Kilka lat temu, ze sporą ekipą Forumowiczów nartowaliśmy w tym miejscu i mam świetne wspomnienia z tego wyjazdu. Wtedy pogoda była przepiękna, dzisiaj tak nie było, choć nie było również bardzo źle - dało się trochę pojeździć, ale również przez słabszą pogodę, był czas na i

marboru

marboru in tyrolskie lodowce

Stubai - ostatni z mojej listy austriackich lodowców

Tak! Do tej pory nie byłem nigdy na Stubaiu 😮 Odwiedziłem wszystkie lodowce w Austrii ale nie ten, do dzisiaj  I? I muszę Wam napisać, że bardzo mi się podobało!  Inny niż pozostałe, z urozmaiconymi trasami, rozległy i posiadający dużą ilość tras. Widoki z najwyższych miejsc ON - zachwycające, sięgające włoskich Dolomitów. Nawet sama dolina jakby inna, bardziej zielona i otoczona wieloma malowniczymi wodospadami (może jutro uda się sfotografować?). Warunki jakie dzisiaj były do na

marboru

marboru in tyrolskie lodowce

Lodowce Agenta 007

Czy James Bond ma lodowce? Ma!!! Rettenbach i Tiefenbach wraz z drogą prowadzącą na nie   Tak, tak - można lubić, bądź nie człowieka do zadań specjalnych brytyjskiej Królowej, ale jedno jest pewne: sceny ze Spectre będą zawsze kojarzone z nartami i Soelden   Zatem już wiecie, którymi tyrolskimi lodowcami były te, które dzisiaj odwiedziliśmy razem z @JC Jak było? Było bosko! Na niebie żadnej, nawet najmniejszej chmurki, słońce i delikatny mróz, taki max -6 z rana.

marboru

marboru in tyrolskie lodowce

Pitztal najwyższy lodowiec w Austrii

Po dziesięciu latach ponownie dzisiaj odwiedziłem Pitztal, najwyższy lodowiec w Austrii - 3440 m npm.  Moje wrażenia? To miejsce pozytywnie i górsko przytłacza! Ogrom gór, trasy lotniska, masa śniegu i lodu - to coś niesamowitego! Co się zmieniło? Została wymieniona główna gondola, która wozi narciarzy na najwyższy punkt ośrodka. Kiedyś to był, żółty, potrójny i posiadający stację pośrednią, "stojący" wyciąg. Teraz jest nowoczesna, szybka 8ka, w której można sobie swobodnie usiąść  

marboru

marboru in tyrolskie lodowce

Lodowiec Kaunertal, rozpoczęcie sezonu 2020/21

Początek sezonu narciarskiego w październiku? Czemu nie! Wszystko się zaczęło od telefonu 😮 Ten otrzymałem dosłownie kilka dni temu... - cześć, co robisz za tydzień? - hej, jak to co pracuję! - a możesz wziąć urlop? - nie wiem, ale w ciągu godziny się dowiem... I co? I jestem w Tyrolu  Dzięki Szefie za urlop! Dzięki @JC za zaproszenie do Tyrolu! Tourne po pięciu lodowcach dzisiaj zaczęliśmy od najdalej położonego Kanunertala.  Było wiele obaw. Covid, grani

marboru

marboru in tyrolskie lodowce

Do Altwarp - z jesienną wizytą u sąsiadów

Zima chyba zbliża się wielkimi krokami, bo dzisiaj rano były u nas tylko +4 stopnie, a nawet w ciągu dnia temperatura podniosła się tylko do marnych 11 stopni. Czas więc już wyciągnąć ciepłe spodnie rowerowe, rękawiczki i bieliznę termiczną, zwłaszcza na dłuższe wycieczki,  a taka dziś była w planach. Przez Puszczę Wkrzańską i przejście graniczne w Dobieszczynie - niestety przy bardzo dużym ruchu samochodowym. Spokojna zazwyczaj droga dzisiaj pełna była grzybiarzy - wszędzie pełno samochodó

tanova

tanova in Rowerem

Doliną Płocicznej

Wrześniowe słońce łagodnie prześwieca przez korony liści. Jeszcze jest zielono, jeszcze jest ciepło, ale już nie tak upalnie jak kilka tygodni temu. W Drawieńskim Parku Narodowym ostatni amatorzy spływów wodują się na Korytnicy i na Drawie, pustawo na polach biwakowych, pustawo w agroturystykach. To już końcówka sezonu. Wystarczy jednak skręcić rowerem w boczną drogę, z dala od kajakowych szlaków, i można delektować się piękną przyrodą na wyłączność. Zapraszam na wycieczkę w mniej znane zak

tanova

tanova in Rowerem

Ultra Gryfus 2020 - 250 km dookoła Zalewu Szczecińskiego w jeden dzień

W sobotę razem z Darkiem przejechaliśmy 3 Ultra Gryfus Turystyczny Ultramaraton Rowerowy dookoła Zalewu Szczecińskiego.  Pobudka o 4.45, śniadanie, szybki gramoling i przy świetle księżyca jedziemy autem z rowerami na szczecińską Łasztownię. O 6.00 odbieramy pakiety startowe u organizatora. Ja miałam start o 6.30 - w pierwszej grupie szosowej, Darek o 8.05, więc spora różnica i sporo miał chłopak do nadrobienia. Trasa prowadziła zgodnie z ruchem wskazówek zegara, więc najpierw

tanova

tanova

Letnie hasanki po Karyntii i okolicach

Urlop, urlop – i już po urlopie! W Villach, gdzie dotarliśmy w ubiegły wtorek i zostaliśmy na trzy noclegi, był słabszy internet i nie ładowały się zdjęcia, więc niestety nie dało rady kontynuować bloga na bieżąco. Zapraszam więc na wpis retrospekcyjny – przynajmniej wszystko będzie w jednym miejscu. Dla porządku: piątek, sobota, niedziela, poniedziałek.  Wtorek: Doliną Gail - z Hermagoru przez Arnoldstein do Villach Rano, po pysznym śniadaniu, opuszczamy gościnny pensjo

tanova

tanova

"Orla Perć" Tatr Zachodnich

Słowacka „Orla Perć”, to był nasz kolejny cel, który osiągnęliśmy w zeszły piątek. Ok 27 kilometrów, graniowego szlaku w Tatrach Zachodnich i mniej więcej 2200 metrów przewyższeń, również po łańcuchach, i po mocno eksponowanym terenie skalnym. Całość zajęła nam 13 i pół godziny, a cała trasa w składzie ma 13 dwutysięczników i 3 niższe szczyty. Rakoń 1879 m npm Wołowiec 2064 m npm Ostry Rohacz 2084 m npm Rohacz Płaczliwy 2125 m npm Nohavica 2051 m npm Trzy Kopy, w której skład wch

marboru

marboru

  • Blogi

    1. Wiosenne narty, marcowe słońce, błękitne niebo.., a do tego rywalizacja z Adamem Małyszem w slalomie gigancie, tak było na Chopoku w ośrodku narciarskim Jasna na Słowacji. Przygotowałem film, z którego dowiesz się jakie warunki panują po południowej i północnej stronie Chopoka, gdzie pojechać rano, a gdzie po południu, aby warunki do jazdy były jak najlepsze.

       

    2. Ostatni dzień z karnetem SkiHit, to koniec narciarskiego świata. Ukryty gdzieś przy granicy Austrii i Włoch, mały, kameralny ośrodek - Golzentipp Obertillach.

      Wypasiona gondola 8 od firmy na L, 4 orczyki i kilka tras, to miejsce w sam raz na jazdę na nartach do południa, bądź na luźniejszy, nieśpieszny dzień na deskach.

      Dlatego zawitaliśmy tu, w drodze do domu. Jazda do 12.

      Byliśmy jedynymi turystami… oprócz nas sami lokalni emeryci i trochę dzieciaków.

      No i szukałem czegoś innego… i znalazłem, miejsce gdzie w butach narciarskich można iść na mszę i nawet na spowiedź 😉🙏😀 Podobnie jak w Zieleńcu zresztą 👍

      Zapraszam na fotorelację!

      Na parkingu 4 auta… dolna stacja wygląda tak:

      IMG_2983.thumb.jpeg.fccb84d4e9d0320bb7971ff6cf0e6432.jpeg

      Kasa i wejście do wagonów:

      IMG_2984.thumb.jpeg.c244b64ccf9101d7e7bbb6783fba90a5.jpeg

      Koniec trasy i sztruksik:

      IMG_2985.thumb.jpeg.488848ebe75a4ce2fc132823345d72ee.jpeg

      Wypas pachnący nowością.

      IMG_2992.thumb.jpeg.ed9fba51e8e635a8056d5309dd869b22.jpeg

      Przepięknie położona miejscowość Obertillach!

      IMG_2995.thumb.jpeg.c501d9a96510c8fbd184b74d5aeef986.jpeg

      Główna trasa zjazdowa:

      IMG_3001.thumb.jpeg.5a92ade7427c1c3810642a97b8437c1b.jpeg

      Mapka piesza na lato:

      IMG_3002.thumb.jpeg.c440ecbe77b1455dd7941fc40cda504c.jpeg

      Mapka ośrodka:

      IMG_3006.thumb.jpeg.081ef9da984178081f7918d87527af89.jpeg

      Punkt do foteczki:

       

       

      IMG_3003.thumb.jpeg.9e552465c40c01008661d7c5d481da72.jpeg

      Skrzyżowanie tras 1 i 9. Niestety ta druga zamknięta :( 

      IMG_3011.thumb.jpeg.b32aaf95c695f1aef575d53c4f7fbe48.jpeg

      Mercedes!

       

      IMG_3012.thumb.jpeg.e3dd86f9190eb5d50ea0e83ed7567698.jpeg

      Pierwsza pod nartę idzie trasa 1 do dołu. Kręta, wąska ale ciekawa.

      IMG_3013.thumb.jpeg.643edf1730d81098d3cd17da35ad3a19.jpeg

      Po chwili dojeżdżamy do dolnego, niebieskiego fragmentu.

      Tutaj jest dwa orczyki i trasy 1 oraz 11. Szeroko i super dla początkujących.

      Wiekowy wyciąg:

      IMG_3017.thumb.jpeg.4cebbd74b31a755f43040d668c9a0464.jpeg

      Trasa była podzielona na dwie części. Po lewej okoliczne dzieci ćwiczyły gigant, prawa strona była dla reszty:

      IMG_3018.thumb.jpeg.018ee73f8ad9d2027def35b5fc5b73d8.jpeg

      Oj można tu fajnie pokręcić!

      IMG_3019.thumb.jpeg.e3386c00fcc67b3fb8c9b02c41989a63.jpeg

      Trasa 11 mega szeroka i fajnie nachylona. Można trenować body carving.

      IMG_3020.thumb.jpeg.1efa4328672469f12ef3f2a8a18a09fb.jpeg

      Tu dojeżdżamy bezpośrednio do zabudowań tej tyrolskiej wioski.

      IMG_3021.thumb.jpeg.20622aeed259195c3ce07ab4799d467b.jpeg

      Fajnie!

      IMG_3026.thumb.jpeg.1c7c94de36c5f422af6f4baa585447ba.jpeg

      Podciągamy się w górę i wracamy do 1ki - jeszcze jeden kadr na długą 11:

      IMG_3024.thumb.jpeg.902255e666e7b7c3f4849e07224e5352.jpeg

      1ka:

      IMG_3027.thumb.jpeg.ef7cbb5bef2b8d72d33a9cfe694bb737.jpeg

      No i przerwa na mszę 😀

      IMG_3029.thumb.jpeg.494c67dd29d379372a0db36e50b89016.jpeg

      Jedziemy zwiedzać górę. Szczytowe dwa orczyki i kilka tutejszych wariantów zjazdu.

      Nim jednak to, próba zjazdu 9…

      IMG_3038.thumb.jpeg.fec9a75e6bdee65f92dc31877801d6ed.jpeg

      Niestety nieczynna, choć śniegowo u góry wygląda dobrze.

      IMG_3039.thumb.jpeg.6c059985a10c3a7dbb5b04303bc15f16.jpeg
      Orczyk przy czarnej 6:

      IMG_3040.thumb.jpeg.32f0fef1a4054f12e5e6ee0e9de12ad7.jpeg

      Jedyna tutejsza knajpka:

      IMG_3041.thumb.jpeg.1d6eeb8ef62e5a9b40a05591c49146b4.jpeg

      Góra:

      IMG_3043.thumb.jpeg.fb616e133d94e938410b9d6869d58f87.jpeg

      Trasy 3, 4, 5:

      IMG_3044.thumb.jpeg.44bd9c7b80bac21f3b90573e3546356a.jpeg

      Łagodna czerwona i niebieskie. Super do ćwiczenia krawędzi:

      IMG_3045.thumb.jpeg.88119a746d8c9ec8de2f676d64f52fb2.jpeg

      IMG_3049.thumb.jpeg.92c85bd150dccc03a353b372b6a5ada2.jpeg

      Ładnie:

      IMG_3050.thumb.jpeg.a9c1577066b1f6683ffb73340a7731b9.jpeg

      :)

      IMG_3056.thumb.jpeg.e510945aca61c283863b09d615a73e1c.jpeg

      Widok na 3 fragment łączący z gondolą i tamtejszymi zjazdami 1, 9.

      IMG_3066.thumb.jpeg.1ddc86079d6b00a9f7e9085c48384bfe.jpeg

      Sporo terenów na Tury i freeridy - tereny łagodne dla początkujących poza trasowców (Golzentipp 2317 m):

      IMG_3073.thumb.jpeg.ed02bf379ab0de70cd27a9f07d47db3d.jpeg

      Widoki w ośrodku są oszałamiające - w ostatniej linii, małe czubeczki, to Dolomity włoskie:

      IMG_3075.thumb.jpeg.e5dea70c11144c5d2c0eb9a73dbfff05.jpeg

      Cudo - jeden z Dolomitów Lienzkich:

      IMG_3085.thumb.jpeg.46ecf7f6713b9ec7771f74084c8693ee.jpeg

      Jakaś kolorowa turystka :D 

      IMG_3086.thumb.jpeg.8c70a3d3caf5fed20998f7d0ed89aba0.jpeg

      :) 

      IMG_3107.thumb.jpeg.4fc62857614c33a66c5bfd7a4abeb291.jpeg

      I na koniec widok na jedyną tutaj trasę czarną:

      IMG_3113.thumb.jpeg.8021aeb7299bc37456f241bd90ad2e8a.jpeg

      TikTok… wkrótce.

      Świetne popołudnie na nartach… no i niestety, po 7 dniach jazdy z karnetem SkiHit powrót do domu.

      Duma, bo? Nawet @JC
      …tutaj nie jeździł na nartach 😉⛷️

      Pozdrawiam

      Mariusz, marboru, nogi_bolo - nieustannie zachęcam do mojego kanału na TikToku, gdzie jest sporo więcej, filmowych treści 👌

    3. W tym sezonie tydzień lutowej przerwy semestralnej spędziłam w dolinie Pustertal – czyli po włosku – Alta Pusteria, znanej mi dotychczas tylko w letniej odsłonie z wypraw rowerowych dookoła Dolomitów i doliną Drawy:

      Wyjazd był w gronie rodzinno-koleżeńskim, więc szukałam miejscówki z dobrym dojazdem na stok transportem publicznym. Taki model bardzo nam się sprawdził rok temu – wreszcie nie było kwasów o dojazdy autem, że ktoś chce wcześniej, ktoś później itp. Kwaterkę mieliśmy w Niederdorf (Villabassa) – dokładnie w połowie drogi między ośrodkami 3 Zinnen i Kronplatz, do których co pół godziny kursuje pociąg Pustertalerbahn – darmowy z Guest Passem. Bardzo wygodnie.

      Apartament był blisko stacji kolejowej i kościoła, więc codzienna wczesna pobudka dzwonami – w gratisie.

      Niedziela, 18.02.2024

      Na pierwszy ogień idzie ośrodek 3 Zinnen. Pogoda cudowna, „instagramowa” – słońce i trochę malowniczych chmurek. Ciepło, na plusie – nawet za ciepło jak na luty. Odbieramy w automacie zakupione wcześniej skipassy – bardzo wygodna opcja, bez czekania w kolejkach do kasy i hop w górę, na Helm (Monte Elmo). Natrzaskałam masę zdjęć, chyba tego dnia najwięcej na całym wyjeździe. Ot, taka ekstaza dnia pierwszego!

      Trochę pokręciliśmy się na początku po Helmie – trasy mimo dodatnich temperatur trzymały się całkiem dobrze, pewnie dzięki północno-zachodniej ekspozycji. Nieźle i pusto było też na Stiergarten, na czarnej 40. Zjazd do Signaue (czerwona 41) już zdecydowanie gorzej – miękko, odsypy, muldy. Rekompensatą były za to stoki na Rotwand – oczywiście Holzriese obowiązkowo i to nie raz, na przemian z czerwoną i niebieską. Super!

      Na Helmie, z widokiem na Dolomity Sexteńskie i drugą stronę ośrodka:

      IMG_20240218_104618.thumb.jpg.04764f3d306a93d0df85676db532edb9.jpg

      IMG_20240218_104635.thumb.jpg.3da90c934a79fc4b4059754d6faf5433.jpg

      Widoki na trasie nr 11:

      IMG_20240218_110258.thumb.jpg.5b70ef1400c85ec43b0707e2ef8ac1a6.jpg

      IMG_20240218_110309.thumb.jpg.9634ade1e6379311c8f894a103ba86a3.jpg

      IMG_20240218_110318.thumb.jpg.e3245ff494c4a4159c51a19af555a74e.jpg

      Stiergarten - ponoć faktycznie kiedyś wypasano w tym miejscu bydło 😉. Na drugiej fotce - moja młodzieź.IMG_20240218_111957.thumb.jpg.328739d5498813fb9a2b3e2cecaa4344.jpg

      IMG_20240218_112222.thumb.jpg.126475ac5e6539fe0e12590533382cad.jpg

      Czerwona 41 do Signaue

      IMG_20240218_114009.thumb.jpg.2ce0491219d115dea07f0600bd25766b.jpg

      I na górnej stacji gondolki:

      IMG_20240218_120040.thumb.jpg.fcb5f1054784ebd8fd1e228c042c9dbb.jpg

      Z widokiem na Rotwand

      IMG_20240218_122006.thumb.jpg.05e6bcab258c97fe3132122e4d32dec9.jpg

      A za plecami taka atrakcja:

      IMG_20240218_121949.thumb.jpg.f3ac12ccfcc67c93e9dca52755d8d9f1.jpg

      IMG_20240218_122129.thumb.jpg.4ed13c0c035ee37790d93b8a036898e9.jpg

      Holzriese - niezła lufa, 71% nachylenia, podobno najstromsza w Italii:

      IMG_20240218_120032.thumb.jpg.7c7a5a4b60910d93c471be71f7fd140f.jpg

      IMG_20240218_122851.thumb.jpg.224a678f7bedefef8d32a6c990cb8796.jpg

      IMG_20240218_122712.thumb.jpg.2c53e7de16d5ce3226b239900d8d3808.jpg

      IMG_20240218_124918.thumb.jpg.de7662b0e7efe98f8a28517edf3afa68.jpg

      Na obiad umówiliśmy się ze znajomymi na Helmie, więc wracamy przez Sexten nową gondolką na górę. Jest dziwnie, bo na stokach od tej strony nie ma ani grama śniegu, wszystko stopniało, a mamy przecież połowę lutego, a nie kwiecień.

      IMG_20240218_135207.thumb.jpg.298b966ba1d89e30c8ef7597cfcdab86.jpg

      IMG_20240218_135511.thumb.jpg.d84fb6a92cb6d2b74a18051a832aa5bb.jpg

      No cóż, w każdym razie narty w Alpach bez Kaiserschmarren są nieważne, więc … A do kompletu niezłe lokalne piwko Pustertaler Freiheit z południowotyrolską wersją Statuy Wolności, taką jakby bardziej wyzwoloną?

      IMG_20240218_141631.thumb.jpg.ca85a143bf6ad12f3d31b6d685051994.jpg

      Wyciągi działają do 16.30, więc do końca szlifujemy jeszcze trasy na Helmie i na koniec zjeżdżamy czarną 13b do Vierschach. Trzyma się całkiem dobrze do końca.

      IMG-20240218-WA0003.thumb.jpg.003b2cea2da396eb30e2126b252c1a4e.jpg

      IMG_20240218_154809.thumb.jpg.d418c2c225caed4ad4313f471f8a9f7a.jpg

      Bardzo fajny ośrodek z urozmaiconymi i długimi trasami oraz dobrą infrastrukturą. Ludzi sporo, ale dłuższych kolejek w zasadzie nie uświadczyliśmy. Chwilę rano do gondoli i kilka minut do kanapy na szczyt Helmu, a tak to na bieżąco.

      Akurat pierwszego dnia byliśmy autem, więc w drodze powrotnej jeszcze zawinęliśmy w boczną dolinę, nad Pragser See. Bardzo urokliwe miejsce, choć pewnie w lecie, gdy tafla jeziora nie jest zaśnieżona, wygląda jeszcze ładniej. Jest tu hotel z restauracją, mała kapliczka Matki Boskiej Bolesnej i parking (płatny).

      IMG_20240218_173141.thumb.jpg.52f7dcfc19b2a9e5166e2bbd33a4fd8e.jpg

       [cdn.]
    4. Zagronie, wspomnienia

      Zagronie
      Ostatni wpis

       

      Post 26

      Baku, Kijów

      Dwudziestego trzeciego września

      Rano lecimy do Baku. Samolot jest już znacznie większy.  Odrzutowiec TU-135. Pogoda kiepska. Widać z góry szare pustynie, potem pojawia się morze. A na nim wieże naftowe. Morze Kaspijskie jest płytkie. Pomiędzy wieżami biegną nad wodą pomosty. Wież przybywa, jest ich coraz więcej, lepiej też już widocznych, bo samolot schodzi w dół. Pomostów też przybywa. W wodzie stoi już cały las wież. Widać Baku. Plątanina pomostów dąży w kierunku miasta. Lądujemy.

      Po obu stronach drogi z lotniska do miasta wieże i rury do transportu ropy.  Biegnące po ziemi we wszystkich możliwych kierunkach. Jesteśmy w Baku. Idziemy spacerkiem nad morze. Ładna zatoka i przyjemny bulwar z restauracyjkami.

      Mamy nieco miejscowego grosza, po udanym handlu. Herbatę podają tu z dużych samowarów.  Trochę na sposób afgański. Dostaje się duży, ceramiczny czajnik herbaty i do tego szklaneczkę. Na spodku leżą kawałki cukru, które się ssie, popijając ze szklaneczki gorącą, gorzką herbatą.

      Ma tu być ładne stare miasto. Zobaczymy więc, jak to jest w praktyce. Już nieco się naciąłem na Samarkandzie. Orbis organizował tam wycieczki i pisano dużo u nas, jaka tam jest  egzotyka i wspaniałe zabytki. W czasie powrotu z  Hindukuszu nieco sobie tam pospacerowałem. Z dużym jednak rozczarowaniem.

      Widzimy mury miejskie Baku. Od trzynastego do dziewiętnastego wieku. Dość prymitywnie to tu restaurują. Stare miasto jest wewnątrz nich.  Wąskie uliczki. Meczet. Jakieś fragmenty dworu Szirwanszacha. Zdaje się szesnasty wiek. Nic specjalnie ciekawego. Może już jestem zepsuty po Iranie i Indiach.

      Hotel jest najbardziej luksusowy, jaki  mamy w  ZSSR, ale otrzymany po małej awanturze. Jest telewizor. Niestety, tak jak w Taszkiencie - zepsuty. Łazienka nieco zdewastowana. Ale za  to z gorącą wodą.

      24.09.

      Lecimy dziś do Kijowa. Wczoraj w Inturiście,  przy kupnie biletu lotniczego, wyrażono wielkie zdziwienie. Skąd my znaleźliśmy się w Baku? Nie mieliśmy prawa tu być!  Z Termezu powinno się nas było wyekspediować najkrótszą drogą do Polski.

      A mnie chodziło po głowie, że mając sporo rubli jak na mnie, moglibyśmy ewentualnie polecieć sobie do Irkucka i zobaczyć Bajkał. Jedno z moich marzeń. Zarzuciłem tą myśl, bo nie chciałem stresować żony, dodatkowym opóźnieniem i niewiedzą, gdzie jestem. I tak była wystarczająco zestresowana moich wyjazdem do Indii. Wiedziała przecież z praktyki w Iranie, jakich niespodzianek można się spodziewać w czasie takich wojaży jak nasze. Teraz wiedziała, że już wracam do domu. Pisałem kartkę o przewidywanej trasie powrotu.

      Teraz tu w Baku było już wiadomo, że nad żaden Bajkał byśmy nie polecieli. Nie sprzedano by nam biletów. Kasjerka na lotnisku w dalekim Termezie była zdaje się nie bardzo gramotna  i nie powinna nam była sprzedać lotu do Baku, Tylko wprost do Kijowa przez Taszkient. No więc musieli z konieczności nam załatwić jak najszybciej lot do Kijowa, by „inostrańcy” nie włóczyli się po terytorium bratniego kraju.

      Lecimy razem z jakąś polską wycieczką starszych pań, które tu węszą za złotem. My też powęszymy. Bo co robić z rublami, które kupiliśmy za dolary, w pośredni sposób, poprzez chusteczki dla Uzbeczek?  Kupimy złoto czternastokaratowe, bo tylko takie tu sprzedają  i sprzeda się go u nas u Jubilera.

      W sumie cała operacja, biorąc u nas czarnorynkowy kurs zielonego, daje pewne dobre przebicie. Musimy sobie, jak jest okazja, powetować nieco straty, poniesione w Indiach przez głupią żądzę przygody. Nie lepiej to byłoby siedzieć w domu i ciułać na samochód?  Podliczając te kilka eskapad - do Iranu, Afganistanu i Indii zebrałoby się może na jakąś, giełdową Skodę.

      Samolot znów inny. Tym razem Ił-18. Turboodrzutowy. Mam szczęście. Znowu mam miejsce przy oknie. I to właściwej strony. Czteromotorowy. Spoglądam przez okienko na skrzydło z przyczepionymi dwoma potężnymi silnikami. Każdy ma  ogromne śmigło z czterema łopatami.  Nagle łopaty skrajnego silnika zaczęły się pomału obracać. Szybkość ich wzrosła i z silnika buchnął bury dym.

      Silnik zaskoczył. Obroty śmigieł  gwałtownie wzrosły. Już nie było widać pojedynczych obracających się łopat, tylko lekko drgające w miejscu śmigieł  powietrzne koło. Silnik grzmiał. Przyszła potem kolej na  następny, a  z drugiej strony na  pozostałe dwa. Koncert czterech potworów zagłuszał wszystko. Samolot drgał. Po uniesieniu się powietrze drgawki ustały, ale huk i wirujące koła za oknem pozostały.

      Lecimy najpierw na północ, omijając łańcuch Kaukazu, od strony Morza Kaspijskiego, a potem wzdłuż tego łańcucha na zachód. Właściwa strona dla mnie jest ta, z której widać góry. Oglądam wspaniałą panoramę  ośnieżonych gór. Wprawdzie trochę daleko, ale widać nieźle.

      Nie leci też tak wysoko, jak duże odrzutowce. Wysokość gór wzrasta. Widać jakąś dużą grupę. Może to Uszba? Opisywana często w literaturze górskiej zalodzona grupa górska w Kaukazie.

      Potem widać potężny, dwuwierzchołkowy szczyt o łagodnych stokach. Wiem doskonale jak się nazywa - Elbrus. Najwyższy szczyt Kaukazu. Też podobno wygasły wulkan jak Demawend w Elbursie. Zaledwie niższy do niego tylko kilkadziesiąt metrów. Ale za to potężnie zalodzony. Tylko to on może być. Widać doskonale przełączkę między szczytami. Po minięciu tej góry samolot bierze zwrot na północ i Kaukaz znika. Widok był wspaniały. Białe chmury w dole i białe góry na horyzoncie. Kończy się moja indyjska przygoda.

      Epilog

      Co mi pozostało w pamięci po poznaniu Indii? Zaledwie po ich dotknięciu, a raczej muśnięciu. Pozostała wdzięczność Stwórcy, że się urodziłem w Polsce, a nie w Indiach! Byłem wykształcony, miałem pracę. Mieliśmy mieszkanie M-4 i telewizor czarno-biały. Wprawdzie się często psuł, ale zawsze udawało mi się go naprawić. Mieliśmy syna i nawet nowy samochód  Syrenę.

      W niedzielę, a potem nawet w sobotę, bo Gierek pozwolił na sześć wolnych sobót w roku, jechaliśmy do Okocimia, gdzie mama spędzała z moją siostrą wakacje. W zimie były wypady na narty. Byłem szczęściarzem życiowym. Spłynął na mnie ogromny spokój. Nasze polskie problemy były jakieś małe, nikłe, bez porównania w stosunku do tego, co tam zobaczyłem.

      Ceny

      Termez - 5 rubli za przewóz kutrem po Amudarii do Ajratanu w Afganistanie.

      ● Afganistan

      Ajratan - Mazar-i Szerif - 30 Afs(afgani-waluta w Afganistanie).

      Hotel w Mazar-i Szerif – 30 do 60 Afs.

      Mazar-i Szerif – Kabul(ok. 600 km) - wynajęta taksówka – 100 Afs plus bagaż(pow. 20 kg – 15 Afs za 7 kg).

      Hotel w Kabulu - 25 Afs(Friends Hotel – Shar-I Nau).

      Kabul – Peszawar(ok. 500 km) - 100 Afs, plus opłata za bagaż jak z Mazar-i Szerif.

      Wymiana: 1$ = 43 do 45 Afs

      ● Pakistan

      Peszawar Hotel, ok. 5 Rp(rupii pakistańskich).

      Peszawar – Lahore – 25 Rp autobus(może wrosnąć do 40 Rp – zależnie od pojazdu).

      Hotel w Lahore – 6 Rp.

      Lahore – Amritsar – pociąg - ok. 6  Rp.

      Wymiana 1 $ = 9,5 Rp

      ● Indie

      Przelicznik; 1 $ = 8,7 R .W niektórych rejonach Indii  dawano za dolara nieco ponad 9 R

      Amritsar – Deli – pociąg - ok. 26 R(rupii indyjskich).

      Hotel(w stylu indyjskim) w Deli – 2 do 10 R.

      Deli – Chandigarth – pociąg (266 km)- 18 R.

      Chandigarth – Manali –autobus(300 km) - 23 R, plus bagaż.

      Manali – Hotel – 6 R.

      Manali – Keylong – Darcha (170 km)– 13 R.

      Hotel w Keylong – 3 R.

      Kulis – 25 do 30 R na dzień do 30 kg.

      Koń(muł) – średnio 25 R na dzień – 60 kg.

      Pociąg na trasie Dehli – Madras – Trivandrum – Bangalore – Bombay – Janhsi  - Dehli- 7500 km. Bilet specjalny zakupiony w Boroda House p. 35. Tzw. circular ticket – 196,9 R.

      Ceny autobusów – średnio- ok. 6 do 8 R za 100 km.

      Ceny pociągów – 40 R za 1000 km(2 klasa-sypialny), plus opłata za rezerwację miejsca 5,5 R

      Autobusy miejskie 30 pesa(z podziału rupii na 100 części).

      Potrawy w Indiach

      Mutton biriyani – ryż z baraniną(kawałkami), cebulką i kapustą – smaczny.

      Reis biriyani – ryż po wegetariańsku do tego 4 do 6 różnych bardzo ostrych sosów - podawany na południu Indii.

      Porotta albo Barotta – bardzo smaczne placuszki o różnych wymiarach, zależnie od okolicy – spotykane tylko na południu.

      Puri – też smaczne placuszki o dość różnej konsystencji – sprzedawane na północy.

      Placuszki z ryżu(południe) – niezbyt smaczne.

      Czapati(Chapati) – placki z mąki i wody, cienkie i o smaku przypieczonego ciasta na makaron – północ kraju.

      Jajka – sadzone, gotowane, omlet.

      Ryba z curry, ryba pieczona – południe, wybrzeże.

      Napoje

      Herbata z mlekiem – całe Indie

      Kawa(naturalna) z mlekiem – więcej na południu, gdzie jest tańsza od herbaty z mlekiem

      Mleko słodzone(bawolic, kozie)

      Napoje butelkowane – cola, fanta, woda sodowa i jeszcze inne – raczej słodkie

      Owoce

      Piru – owoc podobny do jabłka, ale smaku bliżej nieokreślonym, smak może pośredni między papierówką a dynią

      Ananas

      Orzech koksowy – dojrzały posiada mało mleczka a dużo miąższu. Niedojrzały gasi dobrze pragnienie. Zawiera ok. trzy czwarte szklanki mleczka. Są z grubsza biorąc - podłużny i podobny kształtem do orzecha laskowego – tylko b. duży.

      Banany – duże i małe żółte, zielone, czerwono-brązowe.

      Jabłka – tylko północ.

      Gruszka-jabłko? – smak podobny do gruszki.

      Mango – sezon lipiec, sierpień.

      Pomarańcze – mało soczyste i smaku gorszym od tych kupowanych w naszym kraju.

      Cytryny – malutkie z cienką skórką(limonki).

      Japoński owoc – czerwony, podobny do pomidora o zwartym miąższu. Zatyka jak niedobra gruszka.

      Winogrona.

       

                                                                                                                              

       

       

    5. Dłuższą chwilę mnie nie było na forum, ale wracam z relacją z wczorajszej wycieczki.

      Ostatni wyjazd w góry był w maju, tęskniłam strasznie za Tatrami, i już na prawdę stawałam na głowie żeby udało się zgrać dzień wolny z ładną pogodą. Obserwacja prognozy od kilku tygodni, trasa obmyślana jakiś czas temu i w końcu udało się - niedziela powinna być ok. Bałam się, że niedziela  w Tatrach to zły pomysł, ale z tego co zauważyłam to Tatry Zachodnie nie są aż tak oblegane jak Morskie Oko, Giewont czy inny Kasprowy. No więc tak: piątek i sobota 12 h w pracy na nogach, a w niedzielę pobudka o 4 i w drogę.... :)

      Wracając z pracy w piątek po 21 coś zaczęło piszczeć w aucie-koniec klocków. no po prostu swietnie....i po wyjezdzie sobie myślę. Na szczęście Miśkowi udało się jakieś znaleźć w garażu i w nocy zmieniał ....Pobudka o 4, zbieramy się, pakujemy rowery do auta - nie możemy znaleźć śruby od koła....dobra udało się, coś wymyślił :D Pogoda jakaś dziwna się wydaje, ale jeszcze słońce nie wzeszło więc mam nadzieję, że jednak będzie ładnie....jedziemy, coś chmury nad tymi Tatrami Zachodnimi. Misiek już zły bo to wygląda na burzowe chmury.....zaczęło padać po drodze, no po prostu myślałam, że zwariuje.....zaczyna wiać...no ale cóż, dojechaliśmy, pogoda się uspokoiła, ale dalej pochmurno, będzie co bedzie, nic nie poradzimy. Plan był, że dojeżdzamy rowerami do polany Trzydniowki, idziemy dalej z buta dalej w stronę schroniska, odbijamy w lewo na szlak papieski i tamtędy na Trzydniowiański i wracamy na Polanę Trzydniówkę od razu do rowerów i wracamy. No  i dobra, wysiadamy z auta, rowery przygotowane, Mikołaj chce dopompować powietrza, a tu powietrze zeszło całkowicie i nie chce się ruszyc.......no wszystkie znaki mówią zeby odpuscić.....w koncu jego rower został w aucie, a my wypozyczylismy rower z wypozyczalni.  Oczywiscie dokument tozsamosci został w aucie, dobrze ze ja mialam swój chociaz :P No dobra, ruszamy... dojechaliśmy do miejsca gdzie mamy zostawić rowery, i ruszamy dalej z buta, zaczyna padać....no świetnie. Nad Wołowcem widac ciemne szare ciężkie chmury, no jak nic na burzę....ja juz załamana i wkurzona...nie wiemy co robić, najrozsądniej byłoby wrócić, ale żal....na chwilę schowalismy się od deszczu pod drzewami....po jakims czasie przestalo padać, poszlismy w strone schroniska, Misiek jest za tym zeby wracac, albo dojsc do schroniska i wracac, ja stwierdziłam, że moze przeczekamy bo z drugiej strony powoli było widac słonce...w końcu doszliśmy do schroniska na Polanie Chochołowskiej. tam posiedzieliśmy, zaczeło wychodzic słonce, ale przy wysokosci ok 2000 m n.p.m. widać bylo chmury....po wielu dylematach Misiek mowi ze nigdzie nie idzie wyzej, wracamy, moze przejdzie moze nie, bezpieczniej zawrocic-wiedzialam ze ma rację, ale jednak mialam nadzieje, że sie rozpogodzi i ze pojdziemy. dobra, posiedzielismy jeszcze kolo wypasu owiec, zaczelo sie robić coraz ładniej, było ju z kolo 10.00 wiec dosc pozno, plan był inny, ale co zrobić. dobra, w koncu Misiek uległ i poszlismy na góre :D Na początku szlak był dość łagodny i szło się całkiem przyjemnie, słoneczko świeciło, wiał ciepły wiatr, raczej płasko niż mocno pod górę. Dopiero później szlak zaczął się piąć mocniej do góry, temperatura też robila swoje i mielismy coraz mniej sił. Podejscie na samą górę już w ogóle dało na w d....nogi :P masakra, ja już ledwo miałam siłe iść, a nie wiem jak Misiek doczołgał się do mnie haha co prawda został w tyle, a ja poszłam już sama na szczyt żeby odpocząć i zjeść :) Przed wyjazdem myślałam, czy nie zahaczyć o Kończysty Wierch jeszcze- to już tylko godzinka z trzydniowiańskiego, ale odpuscilismy. Może gdyby była wczesniejsza godzina to byśmy się zdecydowali, ale tak to odpuścilismy, poza tym na prawde byliśmy wypruci :P

      Na gorze odpoczęlismy, napatrzyliśmy się na przepiękne widoki i ruszylismy w dół Krowim Żlebem-cieszę się że taki kierunek wybrałam, bo zejście było dośc strome, dało nam też popalic, ale chyba jednak wolałam schodzić tędy bo jakbym miała wchodzic pod górę tak stromo to bym umarła w polowie drogi chyba haha. Z drugiej strony niby jakbym miala to strome podejscie za sobą to pytam tylko lżej by mi się schodziło tamtym szlakiem, sama nie wiem co lepsze, ale i tak i tak dałoby w kość:P po  dość długim schodzeniu, moje kolana i ścięgna miały już serdcznie dośc. Największym zbawieniem okazał się oczywiscie rower-przekonalismy się o tym juz nie raz. Zawsze jak idziemy gdzieś z Chochołowskiej to roweramy podjeżdzamy gdzie się da :) Jak juz się wsiądzie na rower w drodze powrotnej to nawet nie trzeba pedałować :D a jeszcze jak się mija tych wszystkich ludzi i za chwilę jest się na dole...no bajka :D Balismy się troche ze to niedziela i że będą tłumy-na szlaku na Trzydniowiański mijaliśmy moze 10 osob....schodzą już troche wiecej - troche ludzi wchodzilo dopiero, ale mimo wszystko było na prawdę baaardzo mało ludzi. Trzeba wiedzieć gdzie iść żeby nie było tłumów :P w samej Dolinie jednak dosc sporo ludzi-głównie rodziny z dziecmi, wracajac rowerem trzeba bylo uwazac bo potrafili isć całą szerokością, albo dzieci nieoczekiwanie wybiegały pod koła :P wiadomo jak to jest. Na koniec zjedlismy pyszny i nawet nie drogi obiadek w karczmie kawałek za wyjsciem z Doliny. Mało ludzi, tanio, krotki czas oczekiwania, a jedzonko przepyszne :D

      Mimo wielu przeciwności był to na prawdę udany i męczący(pozytywnie)dzień. a powrót? z Chochołowskiej do Mogilan pod Krakowem około połtorej godziny. A wyjechalismy kolo 17 dopiero.....jechalismy za google maps, zadnego korka, zadnych 2 czy 3 godzin na zakopiance jak straszyli ;)

      Także dzień przecudowny, mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się znowu wrócić w Tatry:)

      Filmik będzie później, na razie kilka zdjęć :)

       

      1.jpg

      2.jpg

      3.jpg

      4.jpg

      5.jpg

      6.jpg

      7.jpg

      8.jpg

      9.jpg

      10.jpg

      11.jpg

      12.jpg

      13.jpg

      14.jpg

      15.jpg

      16.jpg

      17.jpg

      18.jpg

      19.jpg

      20.jpg

      21.jpg

      22.jpg

      23.jpg

      24.jpg

      25.jpg

      26.jpg

Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...