Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Rowerowe eskapady - relacje


marboru

Rekomendowane odpowiedzi

IMG_1401.JPG

Czas na zjazd! Ten będzie długi i bardzo kręty. Czyli tak jak lubię :-D Do wyboru zjazd na wysokość 1500m, lub na sam dół do Cortiny d'Ampezzo (1200m).

Biorąc pod uwagę, że tym dolnym odcinkiem musiałbym potem z powrotem podjeżdżać, to mógłbym sobie go oszczędzić... ale i tak skończyła mi się woda,

więc trzeba było zjechać na sam dół, dylematu nie było.

IMG_1405.JPG

Jak na złość, nie znalazłem nigdzie fontanny/kranu z wodą. We wszystkich kurortach okolicy jest tego pełno, po Cortinie jeździłem i nic nie znalazłem.

IMG_1408.JPG

W końcu udało się zlokalizować mały sklepik, kupić wodę, banana, by kontynuować przejażdżkę. Czas na Passo Falzarego i Valparola.

To znów 1000m do zrobienia w pionie. Podjazd łagodniejszy, prowadzi tędy jedna z główniejszych dróg Dolomitów, jednak już tym razem nie siliłem

się na ciągłą jazdę. Trudy etapu zaczęły dawać o sobie znać.

IMG_1413.JPG

Po koniec podjazdu otwiera się widok na Lagazuoi - kolejny monumentalny masyw okolicy. Prowadzi tam kolejka górska (startująca z Passo Falzarego), a także trasa narciarska.

IMG_1420.JPG

Po lewej mijam kolejny stok, gdzie nawet sporo śniegu się uchowało. Jadąc w zimie tamtędy było tu ustawione mnóstwo tyczek.

IMG_1421.JPG

Po wjechaniu na Passo Falzarego można kierować się w dół, w stronę Arabby, lub jeszcze kawałek wspiąć się - na przełęcz Valparola. I tu się udałem.

Końcówka znacznie stromsza, ale podjazd krótki, więc za moment przystanek na celebrowanie zdobycia kolejnej góry (kolejne HC :-D)

IMG_1425.JPG

IMG_1429.JPG

Stamtąd trasa zjeżdża do Alta Badii, a konkretnie La Villi. Po zjeździe odcina mi "prąd", całe dzisiejsze żarcie już zjadłem, więc zaczyna to słabo wyglądać.

Już 95km, ale mnóstwo jeszcze przede mną. Postanawiam udać się na obiad w Corvarze, jak na złość wszystko pozamykane - sjesta.

W końcu trafiam na otwartą piekarnię, gdzie serwują pizzę na kawałki - zjadam cztery, do tego drożdżówkę i powoli odzyskuję siły...

Od tej pory jadę tą samą drogą, co dzień wcześniej, tylko w odwrotnym kierunku. Więc najpierw podjazd z Corvary i Colfosco na Passo Gardena.

Z La Villi wychodzi ponad 650m przewyższenia. Idzie to bardzo mozolnie.

IMG_1433.JPG

Droga jest odwrotnością poprzedniej, więc przynajmniej nie muszę już sięgać po aparat foto, i tak już za dużo tych zdjęć :>

Po wdrapaniu się na przełęcz, krótki zjazd na Plan de Gralba, by wreszcie zacząć ostatnią wspinaczkę tego dnia. Jeszcze tylko 360m na Passo Sella, a potem już z górki.

Po drodze przejeżdżam obok masywu Saslong'a

IMG_1435.JPG

Jeszcze trochę, już niedaleko...

IMG_1436.JPG

Tym razem nawet się nie zatrzymuję na Passo Sella, tylko od razu cisnę w dół. Ten odcinek już znam, więc te kilkanaście kilometrów bardzo szybko zlatuje.

Jeszcze tylko ostatnie 2km lekko pod górę do kwatery i koniec wyczerpującego dnia. Udało się! Ponad 130km i 4,9km przewyższenia.

giau.jpg

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień trzeci, to lekkie zluzowanie - mniej kilometrów do przejechania i mniej podjazdów, ale za to ten najgorszy na koniec.

Wszelkie opisy były w tej kwestii zgodne, zresztą zdążyłem już nim wcześniej zjechać, więc widziałem, że lekko nie będzie.

Na początek jednak częściowa powtórka z pierwszego dnia, czyli mini zjazd do Canazei i od razu pod górę w kierunku Passo Sella/Pordoi.

Piękna pogoda, więc i lepsze widoki niż 2 dni wcześniej na tej trasie.

IMG_1437.JPG

Mniej więcej w połowie podjazdu następuje rozwidlenie i zamiast jechać w kierunku Selli jak poprzednio, skręcam na Passo Pordoi.

Ta przełęcz zarówno od tej strony jak i od strony Arabby, to taki fajny podjazd szkoleniowy. Długi, wymagający, ale bez trudnych miejsc.

IMG_1438.JPG

Po wyjechaniu na górę czas na jakieś foto i zaraz potem długi zjazd do Arabby i potem jeszcze niżej.

IMG_1439.JPG

IMG_1440.JPG

Zjazd z wysokości 2230m na ok 1400m i po krótkim wypłaszczeniu za drogowskazami w kierunku Cortiny. Ale tym razem aż tam nie dojadę.

Celem jest Passo Falzarego prawowitą (najciekawszą) drogą. Znów więc mnóstwo serpentyn i mozolna wspinaczka. Do pokonania ok 700m.

Jak zwykle w okolicy początki podjazdów schowane w lesie - godziny przedpołudniowe, więc każda odrobina cienia mile widziana.

Końcówka, to jeszcze kilka patelni, zbudowanych na skałach i kapitalny tunel :-)

IMG_1444.JPG

IMG_1446.JPG

IMG_1453.JPG

Kapitalny, pod warunkiem, że akurat nie przejeżdża przez niego stado motocyklistów... wrażenia słuchowe są wtedy dość ekstremalne :P

IMG_1451.JPG

Już końcówka, już widać wagonik kursujący z przełęczy.

IMG_1452.JPG

Na Passo Falzarego (2116m) mały popas, dziś mam sporo czasu, więc mogę sobie na to pozwolić. Jest bardzo ciepło, więc nie zmarznę na zjeździe.

A ten będzie wiódł tą samą drogą, którą przed chwilą wjechałem. Nie zjadę jednak na poziom 1400m, ale jeszcze dalej, aż do Caprile (1000m).

Super są te kilkunasto-kilometrowe zjazdy :biggrin:

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadchodzi czas na ostatnią górę - piekielne Passo Fedaia. Do pokonania ponad 1km podjazdu, jednak nie sama wysokość robi trudność.

Tą robi nachylenie. Pierwsze kilka kilometrów to jeszcze umiarkowana stromizna, ale zmęczenie i upał dają znać o sobie. Obok drogi odpoczywają

zwierzaki...

IMG_1455.JPG

Skwapliwie korzystam z widoków, by zrobić jakąś przerwę. Nawet nie próbuję tego na raz podjeżdżać.

IMG_1456.JPG

Potem jeszcze małe wypłaszczenie, taka cisza przed burzą. Dojeżdżam do miejscowości Malga Ciapella. Tutaj żarty się kończą. Do szczytu pozostaje

ponad 5km, średnio 11% (!). A co gorsza na początek długa prosta. Jak są serpentyny, jest łatwiej. Tu jedzie się prosto w górę stoku, którym w zimie

jeździ się na nartach. W zimie wydaję się to płaską dojazdówką, na rowerze odczucia są skrajnie różne. Na koniec długiej prostej znajduje się knajpa

Capana Bill, gdzie zaczynają się upragnione serpentyny. Ale łatwiej wcale się nie robi...

IMG_1457.JPG

Podjeżdżam bardzo mozolnie, co chwila się zatrzymując. W końcu widać już koniec męczarni, widać też ładnie to, co się już pokonało.

IMG_1458.JPG

Na przełęczy czuję się zniszczony przez tą "górę". Na szczęście już do samej kwatery wyłącznie z góry. Po drodze jeszcze rzut oka na masyw Marmolady.

IMG_1459.JPG

W te 3 dni objeździłem wszystkie okoliczne górki, które zamierzałem. W planie była jeszcze jedna wycieczka po okolicy (tym razem bez słynnych podjazdów),

ale z racji nieco inaczej rozplanowanej podróży powrotnej, plany się nieco pozmieniały... więc zamiast 100% normy miało być 100% + coś extra :D Ale o tym później...

Aaaa... jeszcze liczby dnia: 90km/3,67km

fedaia.jpg

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piątek skoczyłem na rower trochę odetchnąć od tego upału - niestety tylko na niecałe 2 godzinki. Jako, że ostatnio staram się trzymać z dala od dużego ruchu, pojechałem na wał szutrowy (Zawadowski). Ludzi niewiele, chociaż minąłem kilku rowerzystów i pieszych. Co się dziwić - ciepło, przyjemnie i piątek wieczorem - czego chcieć więcej? 2d7856fea86b651c9404e6783f49c010.jpgPo tym jak wał szutrowy zmienił się w kostkowyi zaczął się kończyć, pojechałem (trochę na ślepo) wzdłuż torów, których koniec (albo początek) jest w elektrociepłowni. Skręciłem w prawo w jakąś drogę gruntową. Mijałem krzaki, ziemniaki itd. - wszystko, co rośnie na wsi.57cd7ea1dedd3a6042754f7c3a608259.jpg[ATTACH]33165[/ATTACH]Potem kilka skrętów przez kocie łby i mijam rzeczkę Wilanówkę i jakiś kanałek.fed20540d129dc4e4264eb87521e8c89.jpgI jeziorko...4bd5e324f03c00ab029781624090c5a5.jpgDojeżdżam do ścieżki rowerowej i cisnę do Wilanowa. Po raz drugi przejeżdżam przez Wilanówkę.[ATTACH]33166[/ATTACH][ATTACH]33167[/ATTACH]Niestety bliżej Pałacu w Wilanowie nie da się pojechać, więc robię fotkę z daleka wraz z pobliską kapliczką.1fa5d46a51bdf25eb5bb4def86884142.jpgObok budynku poczty robię krótki postój. [ATTACH]33168[/ATTACH]Nieco się pogubiłej, ale w końcu dotarłem na wał szutrowy. Pędzę do domu. Po drodze zatrzymałem się przy dawnych działkach - dojrzewają tam teraz czereśnie! :)05fafe59c02fa53aa60f4eb9dab67d76.jpg30km zrobione. Za tydzień może starczy czasu na 40-50. Trzeba się rozkręcać :wink:Pozdrawiam

uploadfromtaptalk1465136839431.jpg

uploadfromtaptalk1465137005640.jpg

uploadfromtaptalk1465137079700.jpg

uploadfromtaptalk1465137212292.jpg

uploadfromtaptalk1465136839431.jpg.e8b99e1910b85712033f1733e3ed719a.jpg

uploadfromtaptalk1465137005640.jpg.0e12dddd2c2ca3270b94f6ae03c0ec48.jpg

uploadfromtaptalk1465137079700.jpg.9ce7dc4c2addf804fce7b2f6efb8809a.jpg

uploadfromtaptalk1465137212292.jpg.4ff2e41d36bc70463279a7b69d65ff16.jpg

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni odcinek. W 3 dni plan wykonany, czas na bonus. W ostatni dzień zebraliśmy się bladym świtem, by nieco "skrócić" drogę powrotną do PL.

A po drodze przerwa na małą działalność górską. Problemy były zasadniczo dwa. Pierwszy: droga, która jeszcze dzień wcześniej była zamknięta

z powodu małej lawiny. A drugi: prognoza pogody. Ta nie pozostawiała wątpliwości - będzie padać i będzie zimno na górze.

Były więc duże wątpliwości, ale o godzinie 8 rano w miejscu startowym jeszcze nie padało, więc postanowiłem ruszyć, najwyżej zmoknę...

Początek na ok 800mnpm, kilka km po płaskim i zaraz zaczyna się podjazd. A ten przedstawi się sam...

IMG_1463.JPG

Jak widać droga już otwarta, póki co sucho. Oby tak dalej! Z początku podjazd jest dość łagodny, można się oswoić z ogromem pracy, którą trzeba włożyć.

Z głównej drogi, gdzie zaczynałem jazdę, na górę jest 28km i prawie 1,9km w pionie...

Niestety dzień dziecka szybko się kończy - po wyjeździe z jednego z tuneli, z niesmakiem stwierdzam, że już pada. A to dopiero początek wspinaczki.

No ale cóż, to była kwestia czasu. Sam podjazd też robi się coraz trudniejszy, już do samego końca będzie stabilnie trzymać 8%. Deszcz i zmęczenie po 3 wcześniejszych

dniach, to też słabe połączenie. Momentami pada intensywnie, chwilami przestaje. Widoków za bardzo nie ma, jest mglisto i ponuro. W końcu zaczynają się serpentyny,

jest ich 48, są numerowane, ale dość wybiórczo. Tutaj już okolice po przejechaniu 20-tu z nich, wysokość 2060m.

IMG_1467.JPG

W Dolomitach byłaby to już końcówka wspinaczki, na Stelvio czeka mnie jednak jeszcze prawie 700m... Na horyzoncie widać już słynne końcowe serpentyny.

IMG_1468.JPG

I tak mozolnie się to wszystko posuwa do przodu. Na jednym z zakrętów czai się paparazzi, który robi mi serię zdjęć...

2016-may-29-1030-1100-IMG_0051.JPG

Teraz mogę sobie je nawet wykupić, ale musiałbym mieć konto na paypalu :-/

Jak mówiłem idzie to mozolnie i mało przyjemnie w tym deszczu, ale drogi ubywa.

IMG_1469.JPG

IMG_1470.JPG

Śniegu za to przybywa, choć z tej strony, to akurat stok przy drodze jest za stromy, żeby się utrzymał.

IMG_1471.JPG

IMG_1472.JPG

I wreszcie ostatni kilometr, już widać metę. Nareszcie koniec męczarni (jak bardzo się myliłem, za chwilę się przekonam)...

IMG_1473.JPG

Cima Coppi zdobyta! Jestem chyba pierwszym kolarzem, który w tym roku wyjechał na Passo Stelvio od klasycznej strony (bo to był pierwszy dzień kiedy było otwarte :P)

IMG_1475.JPG

Teraz krótka przerwa na odpoczynek, kupno pamiątki i w dół...

IMG_1477.JPG

Początek zjazdu w stronę Bormio, by zaraz odbić na Szwajcarską stronę i przez Umbrail Pass kierować się na sam dół.

Bardzo, bardzo długi (ponad 25km) zjazd. W normalnych okolicznościach byłby to raj. W ten dzień był koszmarem. Po pierwszym kilometrze już czułem, że nabawię się

odmrożeń palców. Po kilku kilometrach cały już trzęsłem się z zimna. A wysokości wcale szybko nie ubywało, bo na mokrej szosie i wirażach trzeba było bardzo uważać

i nie rozpędzać się zanadto. Ubywało za to klocków hamulcowych - po tych 4 dniach, a szczególnie po tym deszczowym zjeździe nowe klocki się praktycznie zużyły...

W końcu dotarłem do miejscowości po stronie szwajcarskiej, droga się nieco wypłaszczyła, a ja ile sił w nogach cisnąłem, żeby choć trochę się rozgrzać.

Chyba w życiu tak nie zapieprzałem po tak kiepskiej i mokrej nawierzchni... w takich okolicznościach włączają się pierwotne instynkty :P

Do miejsca spotkania czekał mnie jeszcze kawałek podjazdu do pokonania (Reschen Pass), ale chłopaki się nade mną zlitowali i wyjechali mi naprzeciw ;-)

I tak po ok 60km wpakowałem się do busa, by wreszcie poczuć ten komfort suchego ubrania :-D i za moment ruszyć w drogę powrotną do domu.

Wiadomość dnia: Passo dello Stelvio zobyte! Ale frajdy za dużo w tym nie było.

stelvio.jpg

The End

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sobotę po kilku miesiącach jazdy pozwoliłem sobie na debiut w maratonie szosowym, a dokładnie Rajcza Tour. Ponad 100 km i 2000 przewyższeń, 200 uczestników, Glinka x2 plus Ochodzita i kilka jeszcze mniejszych podjazdów. Ciągle góra, dół :-) Pogoda dopisała, sprzęt też, bez przygód ukończyłem rywalizację na 131 miejscu w open. Serdecznie pozdrawiam

afe62def939b2c2c618125bd1855c05c.jpg

b9921b2183a19664d80372f5932ca343.jpg3d62ca0021f212b61b6c1061ee3271aa.jpg

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fafek jesteś przegość :applause: :applause: :applause: W jakim tempie byś nie jechał, to zrobić takie podjazdy to jest naprawdę sztuka. Gratulacje i wielkie dzięki za relacje i za zdjęcia :happy: A to, że jeżdżę ze średnimi 30-32km/h to naprawdę nie ma znaczenia, bo pod góry jednak puchnę i to strasznie :frustrating: To jednak zupełnie inna jazda i zupełnie inne uwarunkowania niż do jazdy po płaskim czy pagórkowatym terenie, no ale może kiedyś i też zahaczę o tamte rejony. Na razie planuję zrobić pętle beskidzkie no i trochę km po Tatrach i Spiszu.

Mati brzucha nie ma, wycieniowany jesteś, to nie dziwię się, że tak po górach zasuwasz :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PopołudniowoPo górskich wyczynach, przyszło dzisiaj trochę poruszać się na rowerze.

DSCN1608.jpg

Zastanawialiśmy się, czy oby nie będzie padał deszcz...ale co tam deszcz?Niestety z opadów przez cały wieczór były nici - szkoda, bo straszna susza :frown::Kilka fotek przy nowej obwodnicy Radomia......wszędobylskie kaczki :wink:

DSCN1613.jpg

Część rowerzystów zamiast pedałować, moczy kije:

DSCN1615.jpg

Dziura:

DSCN1616.jpg

Dwa pociągi......pierwszy:

DSCN1621.jpg

i ten bardziej kolorowy:

DSCN1623.jpg

Później swoje jednoślady skierowaliśmy w stronę Rezerwatu rzeki Kosówki i tamtejszego lasu, pól - te tereny kiedyś trzeba będzie lepiej wyeksplorować.

DSCN1626.jpg

Śmignięte ponad dwie dychy, kości, mięśnie rozruszane.Trzeba poćwiczyć formę, bo jakoś w tym roku jazda na rowerze słabo idzie.

DSCN1629.jpg

Cóż? Lepiej pojeździć troszkę niż zupełnie nic.

DSCN1608.jpg.1193ea67a36fd8030c83be0971ba8bb0.jpg

DSCN1613.jpg.2b6f10a5585eb7512647b305d6fa83b3.jpg

DSCN1615.jpg.c8d2b88953e3b8345425d4a8f8bf11eb.jpg

DSCN1616.jpg.7ca22c1bd1d4419f58cb327fbcfa38cd.jpg

DSCN1621.jpg.c30f1a050d2e7e6370078e6aa2af7bb7.jpg

DSCN1623.jpg.c56754a0d2a446033d6fe399086283df.jpg

DSCN1626.jpg.40e1b76fbefb81ba77125ffb79e62da7.jpg

DSCN1629.jpg.1b3d1f22ce338eab6a0a99d43f367c7e.jpg

  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fafek jesteś przegość :applause: :applause: :applause: W jakim tempie byś nie jechał, to zrobić takie podjazdy to jest naprawdę sztuka. Gratulacje i wielkie dzięki za relacje i za zdjęcia :happy:

Dołączam się do gratulacji i powiem więcej: Fafek, "skasowałeś" wszystkich!:applause:Po takim wyczynie i po takich zdjęciach, pisanie o naszych "wyczynach" rowerowych właściwie nie ma sensu...:biggrin:

P.S. Mati, gratulacje!

Edytowane przez San28
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fafek, tak z ciekawości na jakich przełożeniach wjeżdżałeś pod te góry i z jaką prędkością mniej więcej jechałeś pod nie?

Zasadniczo, co jest wstydliwą kwestią, to mam potrójną korbę. Nadal jeżdżę na pierwszej w życiu szosie, kupowanej po taniości, czyt. dla początkujących, co nie mają siły w nogach :wink:

Przełożenie minimalne 30x25, czyli odpowiednik popularnego teraz kompakta 34x28. I z racji tego, że preferuję "młynek", to dłuższe podjazdy robię właśnie na 30x25 (30x21 podczas wstawania).

W Dolomitach te normalne podjazdy jechałem ok 10-12km/h, te cięższe ~9km/h, ale to już minimalna prędkość i przepychanie. Na stojąco można i 7km/h jechać, ale tak to zaraz pikawa wysiądzie :biggrin:

Kolega, z którym czasami kręcimy się po okolicy używa twardego zestawu z minimalnym 39x25 i na ostrych podjazdach mnie często zostawia, bo... nie jest w stanie powoli jechać :tongue:

Mi jednak zupełnie nie pasowałoby takie siłowe wspinanie się, więc jak będę zmieniał rower, to na taki z kompaktem 50/34 i 11-28

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mati A wrzuciłbyś też trasę? Bo się zastanawiam, gdzie jeszcze w okolicy są fajne górki... :smile:

kmarcin Masz rację, że góry to inna bajka... no trzeba to lubić i trzeba cisnąć :biggrin:

Mnie zawsze ciągnęło na wszelkie beskidzkie klasyczne podjazdy, przy czym zwykle to górki kopały mi d...

Zeszły sezon miałem dość intensywny, dużo jeżdżenia w grupie. Były momenty bolesne jak odpadanie na płaskim od grupy przecinaków, ale jednak sporo to dało.

Pod koniec sezonu pojechałem na Przehybę, która mnie 3 lata wcześniej zniszczyła, a teraz spokojnie, bo spokojnie, ale z uśmiechem na ustach wyjechałem "na raz" :smile:

W Beskidach jest w czym wybierać. Polecam jeszcze Rajd wokół Tatr. Super impreza, w ostatnią niedzielę sierpnia. Nieco ponad 200km, ale jadąc w peletonie jest znacznie łatwiej.

To jest towarzyska impreza, nie wyścig, choć oczywiście czołówka ciśnie mocno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki tam wstyd jeździć na 3 tarczach, zwłaszcza w takich górach. Ja mam 50x34 i 11-28 (11p.) i czasem chciałbym mieć jeszcze taką 30, żeby mieć gdzieś ciśnięcie pod górę, a po prostu, żeby sobie lżej i powoli wjechać. Dałeś radę, a 30x25 to i tak troszkę lżej niż 34x28 :smile: Ja pod górki to dyszę jak lokomotywa, niby nogi nie palę, ale mam problem z tętnem, oddechem i wydolnością, dlatego też wolę krótsze i nawet bardziej strome górki, niż długie podjazdy o nachyleniu 6-9%. No ale jak mówisz, wszystko to kwestia treningu i jeżdżenia, żeby było lżej, szybciej, wydajniej.

A trasy zobacz sobie na Stravie. To najpopularniejsza aplikacja dla szosowców. Są nie niej wprowadzane dowolne segmenty, podjazdy, a potem widzisz jak dany odcinek przejechałeś, jak przejechał, jak przejechał go ktoś inny, itp. Super sprawa, nawet po to, żeby sprawdzić na danym podjeździe swoje wyniki, postępy. No i też od razu będziesz widział, gdzie są jakie podjazdy w dowolnym miejscu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fafek,piękna wyprawa! Wyprawa marzenie dla mnie - może kiedyś się uda choćby Passo Dello Stelvio...

No i gratulację!!! :applause:

Nie mam szosy i chyba nie kupię,bo w PL niewiele jest miejsc,gdzie można by fajnie pojeździć z dala od wzmożonego ruchu samochodowego. Najzwyczajniej boję się kultury naszych kierowców samochodów... Ta się poprawia,a czasem mnie ludzie pozytywnie zaskakują,ale wciąż chamstwa nie brakuję.

Marzy mi się,żeby wjechać rowerem na Grossglockner i właśnie Passo Dello Stelvio. Po Twojej relacji chętnie też bym więcej pojeździł po Dolomitach - według mnie najpiękniejszych górach w Europie. Cóż,może kiedyś się uda. :)

jeszcze raz gratulację i pozdrawiam. :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A trasy zobacz sobie na Stravie. To najpopularniejsza aplikacja dla szosowców. Są nie niej wprowadzane dowolne segmenty, podjazdy, a potem widzisz jak dany odcinek przejechałeś, jak przejechał, jak przejechał go ktoś inny, itp. Super sprawa, nawet po to, żeby sprawdzić na danym podjeździe swoje wyniki, postępy. No i też od razu będziesz widział, gdzie są jakie podjazdy w dowolnym miejscu.

Stravę oczywiście znam i używam.

Zresztą plan na ten weekend, to poprawa na dwóch segmentach. Jeden (6,5km) przypadkowo znalazłem po rekreacyjnej przejażdżce po okolicy. Prosi się o zmianę "właściciela" :biggrin:

Z drugim (10km) będzie gorzej, bo to utracony KOM z dość wyżyłowanym czasem, będzie jazda "w trupa" :>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam szosy i chyba nie kupię,bo w PL niewiele jest miejsc,gdzie można by fajnie pojeździć z dala od wzmożonego ruchu samochodowego. Najzwyczajniej boję się kultury naszych kierowców samochodów... Ta się poprawia,a czasem mnie ludzie pozytywnie zaskakują,ale wciąż chamstwa nie brakuję.

Powiem Ci szczerze, że mam inne odczucia. Na szosie czuję się naprawdę bezpiecznie i jeszcze nigdy nie miałem jakiejś niebezpiecznej czy nerwowej sytuacji. Nie pcham się oczywiście na wąskie, bez szerokiego pobocza i z dużym ruchem zwłaszcza ciężarówek krajówki i drogi wojewódzkie. Raczej wybieram boczne drogi, wiejskie, z dobrym asfaltem gdzie ruch jest minimalny. Nie jeżdżę środkiem pasa, staram się nie utrudniać ruchu, w mieście nie przeciskam się na styk pomiędzy samochodami i jest naprawdę ekstra i bezpiecznie. Z tego co zauważyłem, to kierowcy dużo bardziej respektują szosowców, może przez to że po pierwsze jedzie się sporo szybciej niż na mtb, po drugie łatwiej wyprzedzić, bo jednak jest te 30-40cm więcej miejsca. No i może jeszcze jest inne podejście i postrzeganie gościa jadącego sprawnie na szosie, ubranego w kolarskie ubranie, a zwykłego rowerzysty ubranego w zwyczajne ubranie jadącego dużo wolniej i zwyczajnie tamującego ruch. W każdym bądź razie jadąc po drogach na szosówce czuję się pewnie i bezpiecznie, ale gdy jadę po drogach na mtb, z tym poczuciem bezpieczeństwa jest już trochę gorzej.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci szczerze, że mam inne odczucia. Na szosie czuję się naprawdę bezpiecznie i jeszcze nigdy nie miałem jakiejś niebezpiecznej czy nerwowej sytuacji. Nie pcham się oczywiście na wąskie, bez szerokiego pobocza i z dużym ruchem zwłaszcza ciężarówek krajówki i drogi wojewódzkie. Raczej wybieram boczne drogi, wiejskie, z dobrym asfaltem gdzie ruch jest minimalny. Nie jeżdżę środkiem pasa, staram się nie utrudniać ruchu, w mieście nie przeciskam się na styk pomiędzy samochodami i jest naprawdę ekstra i bezpiecznie. Z tego co zauważyłem, to kierowcy dużo bardziej respektują szosowców, może przez to że po pierwsze jedzie się sporo szybciej niż na mtb, po drugie łatwiej wyprzedzić, bo jednak jest te 30-40cm więcej miejsca. No i może jeszcze jest inne podejście i postrzeganie gościa jadącego sprawnie na szosie, ubranego w kolarskie ubranie, a zwykłego rowerzysty ubranego w zwyczajne ubranie jadącego dużo wolniej i zwyczajnie tamującego ruch. W każdym bądź razie jadąc po drogach na szosówce czuję się pewnie i bezpiecznie, ale gdy jadę po drogach na mtb, z tym poczuciem bezpieczeństwa jest już trochę gorzej.

Generalnie się zgadzam,choć nie powiedziałbym,że rodzaj roweru ma znaczenie,jak profesjonalny wygląd całości - kolarza. To jest trochę taki efekt,jak na drodze pojawia się Ferrari.Choć to w sumie taki sam uczestnik ruch,to jednak ludzie szybciej ustępują drogi itp. :wink:

Jeżdżę po szosach tak samo jak Ty - blisko boku,nie domagam się pierwszeństwa na siłę,staram się nie utrudniać innym ruchu,wybieram drogi w sposób przemyślany. Czasem,jak nie ma innego wyjścia,wybieram nawet chodnik. Oczywiście jeśli nie ma na nim ruchu pieszych. Niby nie jest źle,ale zdarzyło mi się,że zostałem celowo wyprzedzony na milimetry przez jakiś szczyli,choć widoczność była dobra,a z przeciwka nic nie jechało. Dla szczyla zabawa,dla mnie mogło się to źle skończyć. Do tego mógłbym doliczyć kilka wymuszeń pierwszeństwa,a kiedy jedziesz przynajmniej 3 dychy,to sam wiesz... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko... i tak kilka razy będziesz leżał. ... :-). Najśmieszniej przed światłami. Zwykle przy zerowej prędkości wiec bez tragedii :-)

Podobno każdy na początku leży, niektórzy pierwsze gleby zaliczali w domu podczas przymiarki :tongue:

Mnie ta przyjemność jednak ominęła. Najważniejsze, żeby wypinać się ZANIM się zatrzyma. Bo jak się już zatrzyma... to jest panika :biggrin:

Warto sprawdzać od czasu do czasu, czy śruby mocujące blok do buta się nie obluzowały. Bo wtedy to dopiero jest zabawnie ;-)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj nieoczekiwanie rano trochę przed pracą pokręciłem. Teściowa przyszła do dzieci o 6:00 zamiast o 8:00, pomyliła sobie :-) Więc ja wykorzystałem sytuację i 50 km na szosie zrobiłem. Trasa przez Kozy-Kęty-Kobiernice-Porąbka-Międzybrodzie-Przegibek do BB.

Kilka fotek:

e6f408745b5fda0eb19dbe48c427487d.jpg

80735e26080ae0b12a24e1ebe6771f79.jpg

786ef77fd552dc1c0e78e5a3c8fc2735.jpg

b4878c29808cc7f4929b7eb2f96ae4fb.jpg

53ab153e61e5cd151d9ba95e9e43fd37.jpg

Pozdrawiam Maciek

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...