Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. tanova

    tanova

    VIP


    • Punkty

      58

    • Liczba zawartości

      2 752


  2. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      24

    • Liczba zawartości

      7 177


  3. sstar

    sstar

    Użytkownik forum


    • Punkty

      20

    • Liczba zawartości

      4 044


  4. Lexi

    Lexi

    Użytkownik forum


    • Punkty

      17

    • Liczba zawartości

      3 057


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 26.04.2023 w Komentarze w blogu

  1. Dolina Prosiecka i Kwaczańska Na wschód od Wielkiego Chocza rozpościera się grupa Sielnickich Wierchów, a jeszcze dalej dwie urokliwe dolinki krasowe - Prosiecka i Kwaczańska. Obie doliny wraz z płaskowyżem Svorad na północy i Mariańską Cestą na południu okalają masyw Prosiecznego. I ta właśnie pętla była celem naszej drugiej wędrówki. Rozpoczynaliśmy z parkingu w wiosce Prosieczne. Płatny 3 euro, ale za to dostaliśmy papierową mapkę z opisem szlaku i najważniejszych atrakcji. Wlot do doliny Prosieckiej: Spektakularne Skalne Wrota - początkowy fragment biegnie przez drewniany mostek, a następnie kilka łańcuchów. Wkrótce jednak płynący dnem doliny potok Prosieczanka zanika gdzieś pod ziemią, a szlak biegnie to po jednej, to po drugiej stronie wyschniętego koryta. Na zboczach wiatrołomy, z których wyschnięte pnie co chwilę tarasują przejście. W górnej części woda znów się pojawia, a wędrówka staje się ciekawsza: Odbijamy nieco w bok do wodospadu Cervene Piesky, podziwiając po drodze kilka sasanek: Ostatni odcinek to ponownie wspinaczka - tym razem po drabince i skałkach ponad kaskadą małych stawów. Docieramy do węzła szlaków Svorad i najwyższego punktu wędrówki (945 m npm.). Od tego momentu krajobraz zdecydowanie się zmienia - otacza nas szeroka, widokowa polana z wysokimi górami na horyzoncie. To białe to chyba tatrzańskie pasmo Rohaczy. Za nami Lomne, a w oddali Wielki Chocz U podnóża przełęczy pod Prosiecznym pasą się krowy - jest sielankowo. Niestety psuje się pogoda - niebo zaciągnięte burymi chmurami, wieje i deszcz wisi w powietrzu, a my nawet jeszcze nie w połowie drogi. Dochodzimy do malowniczo położonej wioski Velke Borove - banery zapraszają do bufetu, który i tak jest zamknięty. Mijamy kilka tradycyjnych chałup i wiosenne łąki: Za starym cmentarzem i dawnym kamieniołomem zaczyna się kolejna dolinka - Borovianki, która dochodzi do Doliny Kwaczańskiej. Kwaczańską jechaliśmy rok temu na rajdzie rowerowym dookoła Tatr ze Szczecińskim Klubem Rowerowym "Gryfus". Faktycznie dolina uznawana jest za granicę między pasmem Gór Choczańskich a Tatrami Zachodnimi. Nie mogliśmy odmówić sobie ponownego odwiedzenia zabytkowych młynów Oblazy. Odrestaurowane młyny są obecnie atrakcją turystyczną, można je zwiedzać za dobrowolną opłatą, a kolejną atrakcją jest żywy inwentarz, bez żenady uprawiający natrętne żebractwo. Reczona koza wskoczyła na ławkę, zrobiła kopytkiem screen shota na leżącym smartfonie córki i nadwyrężyła nasz prowiant na drogę. A my ruszyliśmy dalej w stronę Kwaczan, po drodze podziwiając widoki wgłąb imponującego kanionu: Ostatni odcinek szliśmy żółtym szlakiem z Kwaczan do Prosieka, mając po lewej stronie piękne widoki na Zachodnie i Niżne Tatry. Ołowiane chmury wciąż kotłowały się na niebie, ale ostatecznie obyło się bez deszczu, który zaczął padać dopiero następnego dnia. Wspomnę jeszcze, że w Górach Choczańskich są również ciepłe źródła, z których korzystają aquaparki w Beszeniowej i w Luckach, a także jest naturalne kąpielisko termalne w Kalamenach. Nie sprawdzaliśmy, ale jak ktoś lubi, to można skorzystać.
    13 punktów
  2. Poniedziałek, 19.02.2024 Poniedziałek to nie był mój dzień - odezwały się kłopoty zdrowotne i rano miałam wątpliwości, czy w ogóle będę w stanie wyjść na narty. Ale jakoś nafaszerowałam się lekami, zwlokłam i dołączyłam około 11-tej do reszty ekipy, która od rana jeździła na Kronplatzu. Bardzo przydała się więc opcja dojazdu pociągiem. Idealnie jest to zorganizowane na miejscu, bo wprost z peronu kolejowego na stacji Percha można przesiąść się w gondolę. Door to door. Z tego wszystkiego zapomniałam zabrać swojego telefonu, więc zdjęć tego dnia jest niewiele - tyle co rodzina i znajomi zrobili. Kronplatz jako ośrodek mnie nie zachwycił - może to kwestia gorszych warunków - ciepło, zdegradowane stoki, może mniej spektakularnych tras, nie wiem. Wszędzie tłumy ludzi i rozjeżdżone trasy. Na górze: Trasa do Olang: Trochę lepiej było na trasach z St. Vigil na Piz de Plaies: 38,39 i 40, czyli na pucharowej Ercie. Za to na czarnej, na Piculinie - tragedia. Śnieg obsunął się ze zbocza, prawie po całej szerokości trasy do gołej trawy. Przetarcia i wytopy. Moim zdaniem trasa powinna być tego dnia zamknięta. Jakiś pozytyw? Dobre jedzenie i fajny taras w knajpce przy dolnej stacji gondoli Pedaga w St. Vigil. [cdn.]
    11 punktów
  3. Wtorek, 20.02.2024 Cortina d'Ampezzo Prognozy zapowiadały najlepszą pogodę właśnie na wtorek i środę - idealnie na wypad do Cortiny d'Ampezzo. Mając w pamięci widoki zapierające dech w piersiach z naszej wyprawy rowerowej, koniecznie chcieliśmy trafić tam zimą przy dobrej widoczności. Już sama droga z Toblach do Cortiny jest przepiękna – Toblacher See, widok na Drei Zinnen, przełęcz Cimabanche i dolina Boite. Dla nas z Darkiem to podróż sentymentalna i wspomnienia, przy czym szlakiem rowerowym w zimie wiedzie fantastyczna trasa narciarstwa biegowego. Widząc narciarzy dziarsko pomykających w tak spektakularnych okolicznościach przyrody przez moment miałam rozterkę – też bym tak chciała. Ale późniejsze wrażenia z Cortiny nie pozostawiły miejsca na niedosyt. Najpierw jednak horror z parkowaniem. Znajomi, którzy wyjechali autem przed nami donoszą, że pod gondolą na Col Druscie wszyscy jeżdżą chaotycznie i nie ma gdzie stanąć. Jedziemy więc dalej i jakimś cudem znajdujemy miejsce kawałek za parkingiem Socrepes. Można było pojechać jeszcze wyżej w stronę Pocol, gdzie spokojnie były miejsca na parkingu przy Son dei Prade (przy nowej gondoli Cortina Skyline). Dolne „piętro” ośrodka to łagodne i szerokie niebieskie trasy. Zjeżdżamy ze dwa razy na rozgrzewkę i ewakuujemy się wyżej, bo stoki rozmiękają już około 10-tej rano. W Cortinie też widać niedostatki śniegu, na szczęście w wyższych partiach jest lepiej. Tofana Express, Pie Tofana i trasy wzdłuż nich – miód, malina! Ale najlepsze jest jeszcze wyżej: Pomedes i oczywiście gwiazda medialna PŚ - Stratofana Olimpica. W rzeczywistości robi jeszcze większe wrażenie niż na ekranie – fantastyczna! Z góry, z dołu i z ponad 30-letniego krzesełka, wwożącego na szczyt. VID_20240220_110755.mp4 Generalnie infrastruktura w Cortinie jest raczej retro – w słoneczny dzień nie przeszkadza to specjalnie, nawet dodaje trochę uroku. Pewnie gorzej jest przy kiepskiej pogodzie. Po południu przenosimy się przez Col Druscie pod Tofanę. Wagonik na sam szczyt (3244m) niestety nie działa, ale instalujemy się na obiad w schronisku Capanna Ra Valles. Nasza ekipa: Do końca dnia jeździmy po świetnych stokach w kotle pod Tofaną, a na finał zostaje nam zjazd czarną 51 (Forcella Rossa). No, trochę mnie przeczołgała ta czarna trasa na koniec, nawet mi się nie chciało już potem robić zdjęć. Młodzież snowboardowa pojechała przodem i gdzieś tam jeszcze na koniec córka zaliczyła solidną glebę trochę się nadwyrężając. I jeszcze krótki przystanek w drodze powrotnej, z widokiem na 3 Zinnen. [cdn.]
    8 punktów
  4. Piątek, 23.02.2024, 3 Zinnen Ostatni dzień „pobłogosławił” nas obfitymi opadami śniegu. I chociaż narty w Italii kojarzą się głównie ze słoneczną pogodą, to w sumie miło było jednak doświadczyć powrotu zimy i to w wypasionym wydaniu. Do Vierschach pojechaliśmy pociągiem. Dolna stacja gondoli na Helm w zaśnieżonej odsłonie: Na górze widoczność kiepska, ale i tak jest lepiej niż w mglisty czwartek na Kronplatzu. Z rana jeszcze działało krzesełko na szczyt Helm, ale już około 10-tej je zamknięto. Przenosimy się więc na stoki na Rotwand – piłujemy głównie niebieskie 3, 10a,b i czerwoną 10. Śniegu przybywa – tutaj widok na dół czerwonej trasy nr 41, a na niej - muldy po pas. Ale jeździmy do końca. Znajomi wracają na kwaterę wcześniejszym pociągiem, my nastawiamy się na powrót o 16.38. Niestety pociąg nie przyjeżdża – ani ten, ani następny. Nie kursują też skibusy, bo cała droga stoi zakorkowana. W internecie, na stronie kolei austriackich (!) syn znajduje info o wypadku na linii kolejowej Pustertalbahn i wstrzymaniu ruchu – jak się potem okazało, pod naciskiem ciężkiego śniegu zwaliło się drzewo na tory, tuż przed nadjeżdżającym składem, a konar wbił się do kabiny maszynisty. Zerwana trakcja, akcja ratunkowa – ale o tym dowiedzieliśmy się po fakcie. Mieliśmy nadzieję, że odbierze nas autem znajomy – niestety utknął w korku. A my utknęliśmy w Vierschach. Z widokiem na Drawę: Calimero - na zakończenie narciarskiego dnia: Dobrze jednak mieć w składzie młodzież obytą cyfrowo – syn znalazł informację, że oto jedzie w naszym kierunku skład z Silian i będzie na stacji ok. 18.40. No to biegiem na peron – pociąg faktycznie przyjechał i nas zabrał. Niestety dojechał tylko do Innichen, gdzie porzucił nas austriacki personel z informacją, że nie wiadomo kiedy przyjedzie załoga kolei włoskich. Trwało to chyba kolejne pół godziny, wreszcie kazano nam się przesiąść jednak do innego pociągu, który odjeżdżał w kierunku Bruneck. Tylko w kierunku, bo w Toblach popsuły się drzwi … Kolejny postój, ruszamy, gaśnie światło w wagonie. Dojeżdżamy w końcu, po czterech godzinach do Niederdorfu. A to chyba ze 12 km wszystkiego. Taka przygoda na koniec. Sobota wita nas bajkową pogodą – aż żal wyjeżdżać. Tyle dobrze, że odblokowano autostradę i drogę krajową przez Brenner, które od piątkowego popołudnia były zamknięte, powodując niemały chaos. I to chyba był dla nas ostatni akcent tegorocznej zimy i krótkiego sezonu narciarskiego.
    5 punktów
  5. Też do mnie długo te pionowe kadry nie przemawiały... prawda jednak jest taka, że w dzisiejszych czasach większość korzysta ze smartfonów i poziome ujęcia, które dla mnie są naturalne odchodzą w zapomnienie Pionowe kręcenie, jak ktoś kręci telefonem również jest wygodniejsze, zwłaszcza w trakcie jazdy. Też mi się wydaje, że lepiej nakręcić choć kilku sekundowy filmik niż zdjęcie... to też znak dzisiejszych czasów. Zdjęcia odchodzą do lamusa. Klimat takich krótkich ujęć jest no i zawsze, to ruch, który wiąże oko. Dzięki Tak jak wyżej pisałem... sam nie jestem fanem tych pionowych ujęć. I tak naprawdę, większość kadrów kręciła Paula, bo ja jakoś nie mogę się przekonać. Do dzisiaj jak odpalę YT ze swoimi klipami na TV 83 cali, to wygląda to świetnie... no ale niestety kręcenie telefonem w poziomie nie jest wygodne. Teraz, by coś zrobić na YT, by został trwalszy, na dłużej przekaz - to poziome kręcenie musi pozostać. myślałem, że Ty już tu nie zaglądasz? Pozdro Szwedunia! Dzięki. Szymon już dorosły "Chłop"...a jak go poznałem w Ischgl, to jeszcze dzieciaczkiem był. Czas płynie nieubłaganie Pozdro dla Ciebie i całej Twojej Rodzinki @miraz!
    4 punkty
  6. Mariusz - lubie Twoje relacje i podziwiam zapał (na TIkToku kompletnie sie nie znam)..natomiast narty = góry... góry = pejzaż...a kadr pionowy gryzie sie z pejzażem strasznie.. to mi w tym nie pasuje
    4 punkty
  7. O proszę, 3 lata temu jeżdżąc w Kubinskiej Holi (i dokładnie ona na Twoim zdjęciu), nocowaliśmy właśnie w Janosikovej Karczmie:-)
    4 punkty
  8. Środa, 21.02.2023 Cinque Torri + Lagazuoi Rano parkujemy na Col Galina, z widokiem na Jej Wysokość Lagazuoi i Tofany w pełnej okazałości. Lagazuoi: Prawa strona stoku zarezerwowana jest przez cały dzień na treningi slalomu i giganta miejscowej młodzieży narciarskiej, ale lewa strona – fantastyczna. Jest szeroko, twardo, o zmiennym nachyleniu. Uśmiech od ucha do ucha i aż się prosi, żeby porządnie docisnąć. Obracamy ze trzy razy, zanim decydujemy się skręcić w niebieską trasę łącznikową nr 8 – dla odmiany raczej wąską i miejscami płaską, która prowadzi do „głównego” ośrodka. Przy dolnej stacji kanapy „5 Torri” kilka minut czekania i sporo osób. Wyciągi w ośrodku są raczej retro – za wyjątkiem właśnie „5 Torri” same powolne, niewyprzęgane krzesełka, rodem z lat 90-tych a niektóre nawet jeszcze starsze. Ma to swój nostalgiczny urok, szczególnie w tak piękny dzień. Pogoda super – sporo słońca i bezwietrznie, ale dzięki wysokiemu położeniu ośrodka (trasy zaczynają się od 2000 m npm. wzwyż) stoki – z jednym wyjątkiem – trzymają się znakomicie do końca dnia. To bez wątpienia był idealny dzień na nartach, dla mnie - najlepszy dzień sezonu. Widoki – rewelacja! To chyba najładniej położony ośrodek, w którym byłam. Zresztą co tu dużo pisać … Tras jest jak na tak kompaktowy ośrodek sporo, prześlicznie położonych i wcale nie zatłoczonych – zupełnie na odwrót, niż na Kronplatzu z wydajną infrastrukturą. Bardzo się nam podobało. Jak już objechaliśmy z grubsza 5 Torri, przetransferowaliśmy się z powrotem na Col Galina, a następnie orczykiem i niebieską „4-ką” na przełęcz Falzarego, z której kursuje kolej linowa na szczyt Lagazuoi. Pod dolną stacją kłębi się i zawija tłum ludzi – 45 minut czekania, makabra. Ściśnięci jak sardynki w puszce wjeżdżamy na górę. Na pewno warto, bo widoki spektakularne i świetne miejsce - choć z tragiczną historią: w czasie pierwszej wojny światowej przebiegała tutaj linia frontu i długi czas toczyły się zacięte walki. Pozostałości dawnych umocnień wojennych są udostępnione do zwiedzania. Ponieważ robi się trochę późno, rezygnujemy tym razem z pomysłu wycieczki do Armentaroli i zjeżdżamy z powrotem na Col Galina na obiad. Potem jeszcze trochę kręcimy się po 5 Torri zaliczając te z tras, którymi jeszcze nie jechaliśmy. Na koniec ponownie zjeżdżamy na Falzarego, aby załapać się na ostatni wagonik na Lagazuoi o 16.45. O tej porze na bieżąco, bez czekania. Dzień kończymy przepięknym zjazdem trasą nr 2 wprost pod nasz samochód. VID_20240221_131831.mp4 [cdn.]
    3 punkty
  9. Fajne zdjęcia, a macie takie? Córka kazała zabrać swoją ulubioną lwicę.
    3 punkty
  10. Szkoda, że wybraliście Zettersfeld (takie nudziarstwo) a nie pobliski Hochstein. Powiedzmy, że to tylko 1,5 trasy. Kwalifikacja na mocną czerwoną lub czarną. Ale 1400 m vertical na raz robi wrażenie, bo zjazd jest kapitalny. Na górze przy orczyku (bardziej płasko ale kręci kapitalnie i ciągle górki - taki cross) jest w ogóle kosmicznie. Po obu stronach. Na pół dnia ON mistrzostwo. Niesamowite jest to, że dół jest w mieście. Jeżdżą tam autobusy miejskie. Kurczę chciałbym tak mieszkać.
    3 punkty
  11. I mnie bolą te nogi a jeszcze trzy dzionki zostały 🤦‍♂️ jak to przeżyć 🤷‍♂️ jutro atakuje trasę sportową 😉aż padnę … pozdro serdeczne a wyjazd Wasz 👌
    3 punkty
  12. Mega miejsce; gratuluję wjazdu na Fedaia - ja z racji pewnego wydarzenia - fota poniżej - wjechałem od strony Canazei (nieporównywalnie prostsza sprawa); a podczas Giro (bo o to wydarzenie chodziło), serpentyny na których się tak cierpi wyglądają tak: Słabo to widać, ale właśnie w tym na zdjęciu to chwila, w której Jay Hindley (Bora-Hansgrohe) skutecznie "zaatakował" Richarda Carapaza (wtedy Ineos), co zdecydowało o losach klasyfikacji generalnej podczas Giro 2022. A tu jeszcze mój rowerek z jeziorkiem:
    3 punkty
  13. No coz, znamy sie dobrze, musialem dac lajka...
    3 punkty
  14. Zrobiłem to z czystej ludzkiej złośliwości ale Tadek wie że jestem złośliwy - wybaczy prostakowi..
    3 punkty
  15. Czwartek, 22.02.2024, Kronplatz Chętnie znów przyjechalibyśmy do Cortiny i po cichu liczyliśmy, że nie sprawdzą się pesymistyczne prognozy pogody na czwartek. Poranek przywitał nas jednak niestety gęstą mgłą, więc nie było sensu jechać na Passo Tre Croci (jak planowaliśmy). Zamiast tego pojechaliśmy pociągiem na Kronplatz. Zdjęcia? Tylko kilka, bo we mgle warunki bardzo słabe. Na górze totalne mleko, niżej też byle jak. Pamiątka po niedawnych zawodach PŚ: Wyciąg "Sonne" bez Sonne: W miarę dobre warunki były tylko na trasie nr 9 (Furcia) oraz wzdłuż kanapy Costa, przy przełęczy Furkelpass. Jeździłam tego dnia krócej. Popołudnie na regenerację dobrze mi zrobiło przed ostatnim, intensywniejszym dniem. Summa sumarum - Kronplatz przy drugim wejrzeniu również mnie nie przekonał, nie zaiskrzyło niestety .
    2 punkty
  16. Ankogel - ośrodek wysokogórski, który NIGDY nie miał superfrekwencji, za to jeździło się tam ZAWSZE znakomicie! Jeden z lepszych narciarsko, na których byłem!
    2 punkty
  17. Byłam na początku 2022 r. - warunki śniegowe były o niebo lepsze, ale i tak trasa nie była czynna do dołu (a spotkani Polacy w gondoli odradzali zjazd z uwagi na słabe warunki). Trafiliśmy tam tylko na pół dnia w drodze powrotnej, w warunkach średnio przyjemnych - nadciągały poważne chmury i wiało, niemniej ośrodek praktycznie pusty, wyjeździć się można było niesamowicie. Szkoda...
    2 punkty
  18. No fakt, całkiem łyso Łyso mi
    2 punkty
  19. Nam cztery… 😊 Również pozdrawiam i fajnego śmigania 👍⛷️ Można by ten ośrodek trochę powiększyć i byłby na mega wypasie 😉 a tak, to tylko wypas 😀 Dużo narciarzy free. Dzisiaj sporo linii zakładali świeżych. W nocy padało, i wiało. Na samej górze sporo tego śniegu miejscami się zrobiło. Fajne linie powstały w żlebie za potokiem… ujęcie nr 3 z filmiku. Jak kręciłem ten kadr z rana było idealnie biało, później już nie 🫣
    2 punkty
  20. St. Jakob in D. to kapitalny ośrodek freeridowy. Z samej góry z tej kanapy co zastąpiła orczyk jest zjazd prawie do dolnej stacji gondoli. Wystarczy orograficznie kierować się z góry mocno w lewo, a dalej nie sposób zabłądzić bo jedzie się wzdłuż potoku.
    2 punkty
  21. W styczniu można było zjechać z samej góry z Cimaross na sam dół do Matrei. Rzeczywiście wtedy robiła się mega trasa. Super mi się tam podobało. Polecam szczególnie osobom z nastolatkami do 18tego roku życia, ze względu na 50% zniżki w cenie karnetu dla tychże.
    2 punkty
  22. Pozdrawiam ze Sporta 😁
    2 punkty
  23. Jak już jesteśmy precyzyjni to ferrata dociera na Spallone del Cimon della Pala, coś jak u nas na Galerię Gankową, a Ganek, to jakby ten Cimon. Znaczy mur skalny, ale ferrata wychodzi bokiem nie w linii spadku szczytu. Takie tam. Miło powspominać. Ja szedłem dalej na Altipiano. Schodziłem potem jakoś koło Sass Maor, kusiła jakaś krótka wspinaczkowa ferrata, ale odpuściłem aby wrócić caly i zdrowy, a to ostatni dzień był. Link tymczasem https://www.ferrate365.it/en/vie-ferrate/ferrata-bolver-lugli-cima-vezzana/ fotka z końcówki ferraty.
    2 punkty
  24. A widzisz. Jest plan na Norweską perełkę. Domek i skipassy już zapłacone. Może coś naskrobie już z Norwegii 😉
    2 punkty
  25. no i brawo .... a tutaj mój Szymon ...Dwa dni temu przesiadł się na GS 175 taki znak czasu... https://www.facebook.com/reel/936166498226929
    2 punkty
  26. 2 punkty
  27. W Annecy kupowałem skitury przez internet;-) No ale byłem też tam, innym razem, ładnie. Jedna z fotek to Annecy, druga w drodze do Chamonix.
    2 punkty
  28. Tadeusz niekiedy "wkleja" bezrefleksyjnie..... przepraszam za niego...
    2 punkty
  29. Paweł ..duzi chłopcy nie mają marzeń...mają plany..👍
    2 punkty
  30. Wakacje tuż-tuż, więc kto wie 🤔 tym bardziej że cyfra 4 i 5 wybije w lipcu 😱 Jeżeli nie byłeś w Jungrau-Muren,Lauterbrunnen i Grindenwald ale przede wszystkim ta bliskość wzrokowa na Mönch czy Eiger i pozostałe górki 🤣 plus szwajcarska kolej działająca co do sekundy którą bez ciśnienia a z zachwytem możesz się przemieszczać to myślę że powinniście zaplanować wspólny wyjazd w tą okolice. Mnie wycięło z nóg kiedy pojechałem tam pierwszy raz choć to był wyjazd na narty,co również polecam bo to ON dla dobrych narciarzy-techniczny i świetnie przygotowa, to gdzieś w tej mojej głowie- ciągle pozostaje niedosyt lata w tym regionie..musi być obrzydliwie rewelacyjnie .!
    2 punkty
  31. Dziękuję. Koniecznie musisz spróbować! Tym bardziej, że cel jaki sobie wyznaczyłeś wygląda zacnie. Sam bym chętnie poszedł na tą "Twoją" ferratkę Jak raz spróbujesz żelaznej drogi z adrenaliną, to myślę, że podobnie jak my, zarazisz się tą "chorobą" Civetta jeśli chodzi o ośrodek narciarski bardzo fajny. Byłem dwa razy i super pojeździłem. W mojej klasyfikacji, jest to świetny jednodniowy ON z pięknymi widokami. Jeden z ładniejszych w Dolomitach. Rękawiczki uważam, że są bardzo ważne w wyższych partiach gór. Nie lubię ich nosić, ale noszę... chronią przede wszystkim przy chwytaniu skał (na jednej z ferrat kiedyś ich nie wziąłem i moje opuszki palców wyglądały fatalnie po trasie i w perspektywie kolejnych wypraw górskich miałem problem)... ale nie tylko. Przy sztucznych ułatwieniach - stalowa lina, klamry nie tylko chronią przed uszkodzeniami mechanicznymi dłoni ale również, a może przede wszystkim, chronią od zimnej stali. Generalnie również chronią przed chłodem w ogóle. W okolicach 3000 metrów, w środku lata potrafi być też zimno. Na opisanym szlaku, z samego rana temperatura była mocno niekomfortowa dla dłoni...a jak jeszcze ktoś nie jest odporny na zimno rąk, to powinien rękawiczki w plecaku potraktować jako priorytet. Dla ścisłości - moje rękawiczki pochodzą z OBI, cena jakieś 35 PLN. Dlaczego takie... szkoda mi kasy na lepsze, ponieważ ok 3 do 5 wypraw na ferraty i rękawiczki nadają się do kosza - zużywają się bardzo szybko.
    2 punkty
  32. Cześć Już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie spróbowanie walki z własnymi słabościami bo pewnie takie mogłoby się pojawić drabinka+ścianka+wysokość ,aczkolwiek sama wysokość powyżej +3k to nie problem czuję się wręcz wyśmienicie ale samo wejście jak również zejście taką walką pewnie by było ..Muszę się w końcu odważyć bo kierunek docelowy mam już od dłuższego czasu,Jungfrau. https://mpora.com/rock-climbing/best-via-ferrata-routes-jungfrau-region/ http://malewypady.pl/index.php/w-gory/via-ferrata-nad-dolina-lauterbrunnen/ Na nartach bylem,ON to wiśnia na torcie ze wszystkich ośrodków które widziałem do tej pory ale zaliczyć tam wspinaczkę było by zacnie . Dzięki za relacje,mega ! Pozdrawiam serdecznie,oczywiście i dla żonki- fajnie,że razem to robicie👌
    2 punkty
  33. Żebra szybko się zagoiły... później wiele się działo i zwyczajnie nie było czasu na forum. Budowa, sprzedaż domu, wyprowadzka, zmiana pracy, kolejna choroba po drodze... na szczęście wszystko wraca do normy. Forma również. Rowerowo dla mnie 2023 był świetnym rokiem - przekręcone ponad 17 000 km To urok mieszkania na wsi i zaleta nowej pracy, z której wychodzę o 15:00. Pozdrawiam serdecznie Dziękuję @zając ...zniknąłem w sumie na 3 sezony. To generalnie były narciarsko słabe lata dla mnie. Sezon 20/21 zakończyłem z 20 dniami na nartach, rok później tylko 5, w obecnym, na razie 7... zaplanowany jest jeszcze przynajmniej jeden wypad w Alpy - szukam inspiracji, co do miejsca Dziękuję @jawor61. Super, że napisałeś kilka słów dla początkujących i średniozaawansowanych - te kilka słów fajnie uzupełnia tą relację. Pozdrawiam serdecznie Mariusz
    2 punkty
  34. Świetna relacja. Zachęcająca ambitnych narciarzy. Chciałbym dodać coś dla wielbicieli niebieskich i jasnoczerwonych tras. Nasz przygoda z Alpami rozpoczęła się właśnie w Pejo około 25 lat temu, w kwietniu kiedy jeszcze było skifree w tym okresie. Teraz skifree jest tylko w grudniu, natomiast pewne zniżki na skipass i noclegi są w styczniu. Jeździliśmy tam na wet 2 razy w roku - styczeń i kwiecień. W całej dolinie Val di Sol jest co robić przez cały tydzień. Najlepiej mieszkać w centrum doliny w okolicach Male-Dimaro, wszędzie w miarę blisko. Madonna - obowiązkowo z pięknymi trasami i widokami na Groste. Pinzolo - nie zbadane, później zostało wybudowane połączenie z Madonną. Tonale - bardzo przyjazne za wyjątkiem czerwonej Valbiolo, która odcinkami jest bardzo czarna. Lodowiec Presena - można wyjechać gondolami, jak ktoś się nieco przerazi widokiem w dół, można od bidy wrócić gondolą, tak jak moja żona 😀. Pradiso przepiękna ale to już czarna. Ponte di Lego - oprócz wycieczki z Tonale pod gondolą, odradzam, same ambitne trasy. Pejo - kameralny ośrodek złatwymi trasami, po nartach mozna odwiedzić niewielkie termy z basenem. Nie dojecheliśmy jeszcze od momentu wybodowania gondoli Pejo 3000. Dimaro-Folgarida - subiektywnie najmniej ciekawy ośrodek, odradzam przejazd na nartach z tego ośrodka do Madonny, bo powrót może być meczący i się wydłużyć ze względu na ilość chętnych. Po Val di Sole była kilkukrotnie Alta Badia, z odbiciem Sella Ronda i Kronplatz. Przeplatana z różnymi ośrodkami w Austrii. Ostatnio polubiliśmy Lungau z świetnym Obertaern. Duża wygoda - 7h jazdy z Bielska-B.
    2 punkty
  35. Dobrze Was widzieć i Cię czytać ponownie na forum 👍🙂
    2 punkty
  36. Całe szczęście...mam nadzieje że wszystko OK u Ciebie i że żebra i slalomki się zrosły co z kolei umożliwia Ci jazdę na nartach a nie tylko grzebanie w pamiętniku..
    2 punkty
  37. czekam na wiecej swiezych relacji i filmikow. Zawsze sie dobrze czytalo Twoje relacje
    2 punkty
  38. Tak mi się wydawało, że dawałem kiedyś małą nartorelację:-) O tym Malino tylko czytalem tu na forum i cóż czeka...
    2 punkty
  39. Znalazłam Twoją relację zimową - fajne miejsce na zimowy wypad, chociaż ode mnie trochę za daleko. Jest też ośrodek przy samym Rużomberoku - Malino Brdo.
    2 punkty
  40. Piękne zdjęcia Nigdy wcześniej nie słyszałam o tych górach
    2 punkty
  41. Niestety na rowerze, we Francji nie byłem Chodź swego czasu TDF było na włoskich przełęczach W kolejnym wpisie pewnie będzie coś bardziej znanego
    1 punkt
  42. Wspinaczkowa II coś jak Jordanką http://tomek17071990.blogspot.com/2017/12/omnica-droga-jordana-ii.html na Łomnicę https://www.vienormali.it/montagna/cima_scheda.asp?cod=91 nie byłem, nie znam się, nietutejszy jestem http://forum.gory-szlaki.pl/viewtopic.php?t=12253 wygląda jak Lipella na Rozes. Miejsce jest dwójkowe: You cross three canals that carve across the trail. In the final canal there is the famous Passo del Gatto (Cat’s Passage), considered the elemental passage in the climb. This is a tract where you will have to crawl to get over an outcrop (grade II, there is a nail and some old rope). After this point the ledge becomes more accessible although it remains exposed and it leads to the lower edge of the huge load of detritus that lies between the two shoulders of the Pelmo.
    1 punkt
  43. Marzenie ściętej głowy ale zawsze marzyć trzeba 😉 z chęcią wróciłbym do czasów ,guldena’ za 2.20 🥳 Jeżeli nie są Wam obce noclegi w schroniskach czy hostelach to w Lauterbrunnen prowadzi dwa punkty noclegowe,jak i gastronomiczne nasz rodak Piotrek( jak coś nr tel mogę podesłać na priv) jeden to hostel Base Cafe w sercu miasteczka z knajpa na dole ale bez wieloosobowych pokoi czyli spokojnie lokum we dwoje można wynająć,kuchnia+ łazienka wspólna na każdym piętrze (czysto,ciepło i wszystko do życia na kilka dni jest) a drugi to hotel Jungfrau tu już standard dużo wyższy od hostelu,ale i cena ciut wyższa-tak czy siak są to miejsca budżetowe względem innych cen w tym regionie . Jadąc z Radomia zawsze po drodze można zrobić przystanek gdzieś w uroczym miejscu na dniowe zwiedzanie czy ogólny odpoczynek jeżeli trasa jest dla Was na raz za długa choć czasowo to podobny odcinek jak wyjazd w Dolomity. pozdro
    1 punkt
  44. 6-osobowa kolej w miejsce orczyka "Furmanec" (JC już potwierdził w jednym z komentarzy pod klipem).
    1 punkt
  45. Jak zwykle bardzo ciekawy film, natomiast chciałbym skomentować jeden fragment, gdzie uważam, że nie mówisz prawdy. Chodzi o moment gdy stojąc przed wyprzęganą koleją tłumaczysz dlaczego jeździ ona wolniej. Nie kupuję tego tłumaczenia. Całym sensem kolei wyprzęganej jest przecież fakt, że krzesło w momencie wsiadania i wysiadania nie jest spięte z liną i porusza się jak sam mówisz około 0,5m/s żeby ułatwić wsiadanie/wysiadanie. Jak można więc tłumaczyć wolne działanie kolei kwestią bezpieczeństwa pasażerów? Dalej mamy zwykłą manipulację i pokazanie kolei niewyprzęganej na filmiku z wywracania się. W ogóle bardzo nie podoba mi się to stwierdzenie, że kolej działająca z maksymalną prędkością jest dla narciarzy niebezpieczna, bardzo krzywdzące i zwyczajnie nieprawdziwe stwierdzenie dla projektantów i ludzi montujących te koleje. Jak dla mnie jest kilka powodów dlaczego kolej zwalnia: 1) Wiatr - wiadomo 2) Chęć ograniczenia ludzi na stoku - dyskusyjne i raczej świadczy o przewymiarowaniu kolei do możliwości tras, ale może mieć sens w przypadku gdy np kolej jest zbudowana do obsługi 2 tras i jedna z jakiegoś powodu nie działa. 4) Chwilowe problemy techniczne - tutaj trochę strzelam, bo nie wiem czy to prawda, ale mogę sobie wyobrazić, że następuje pewna niegroźna awaria/zużycie niekrytycznego elementu i producent zezwala na dalszą eksploatację przy ograniczonej prędkości. 3) Oszczędności, oszczędności, oszczędności - dla mnie to jest główny powód i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej. Olewanie klientów płacących za drogie karnety, a tak to kolej zużywa mniej energii, na pewno mniej zużywają się też poszczególny komponenty.
    1 punkt
  46. Czwartek, 25 sierpnia Ostatni dzień naszej wyprawy wzdłuż Łaby i najdłuższy dystans, bo ponad 100 km. Początek nawet fajny, druga część dnia - nieco mniej. Taka trochę monotonna jazda wałami przeciwpowodziowymi przez średnio ciekawy krajobraz. Ale od początku: Zaraz rano przeprawiliśmy się w Coswig na drugi brzeg. Szlak niby zasadniczo prowadzi obydwoma brzegami, ale w praktyce często jednak ten "drugi" wariant to nieatrakcyjne objazdy, słabo oznakowane. A że mostów na naszym odcinku jest niewiele, to pozostają promy. Trzy razy przeprawialiśmy się tego dnia w ten sposób. Cena? 1.50-2.00 euro za osobę i rower. Widok z promu na panoramę Coswig: Niedaleko zatrzymujemy się w pięknych ogrodach w Wörlitz - na drugie śniadanie i na zrobienie porządku z rowerem Mai, której schodzi powietrze i to z obu kół: Kolejny przystanek to Dessau - w sumie ciekawe miasto z licznymi obiektami architektury nurtu Bauhaus. Patrząc na te nowoczesne budowle, aż trudno uwierzyć, że powstały sto lat temu. Most na Łabie - już współczesny, ale pasuje do kolorytu miasta: Kolejny prom w Breitenhagen i ostatni - w Barby: Jeszcze parę obrazków z trasy: Pod wieczór zatrzymujemy się na kolację w Schönebeck, a do Magdeburga docieramy już o zmierzchu: "Z tak daleka, aż tutaj" - głosi napis na moście. To dobre podsumowanie naszej wyprawy. [cdn.]
    1 punkt
  47. Środa, 17 sierpnia Z czym kojarzy się Kraj Pardubicki? Oczywiście - Wielka Pardubicka! Wyścigi konne wśród pól i siwe konie rasy kladrubskiej. Do do Kladrub nad Łabą i cesarskiej stajni Franciszka Józefa wiedzie nas łabski szlak w środowy ranek. I Łaba tutaj taka dzika ... Wkrótce szlak wspina się na wzgórze w Tyńcu nad Łabą, gdzie odłączamy się na czas jakiś od rzeki. Dziesięć kilometrów drogi po słonecznych pagórkach dzieli nas od Kutnej Hory ze wspaniałymi zabytkami, wpisanymi na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Słońce praży niemiłosiernie i temperatura rośnie do ponad trzydziestu stopni, a my mozolnie robimy kolejne metry przewyższenia. Wreszcie rysują się na horyzoncie dostojne sylwetki kościelnych wież Kutnej Hory. Najpierw Sedlec i trochę makabryczna Kaplica Czaszek z XVIII wieku. W samej krypcie ossuarium - z gigantycznym żyrandolem z ludzkich kości - nie można robić zdjęć. Jedynie przez szybkę, kondygnację wyżej. Vanitas ... Bardziej niż memento mori przemawia do nas jednak carpe diem, jedziemy więc podziwiać dalsze skarby Kutnej Hory. Po drodze nostalgiczne stare skody: W najwyższym punkcie miasta stoi przepiękny kościół św. Barbary: Zjeżdżamy z Kutnej Hory z powrotem w stronę doliny Łaby. To nie Chorwacja, to Kolin (choć temperatury - jak nad Śródziemnym ☀️😞 Przy mrożonej kawie i tostach na kolińskim rynku rezerwujemy kolejny nocleg. Wyboru za bardzo nie ma - ale wolny jest apartament w czterogwiazdkowym hotelu w Nymburku. Trochę drogo, lecz cóż zrobić. Po drodze mijamy bokiem Podiebrady, z lekkim żalem i refrenem piosenki Jaromira Nohavicy z tyłu głowy ("A schody jadą, choć mogłyby stać, na stacji Jerzego z Poděbradu"). Może kiedyś wrócimy pozwiedzać. Ale Nymburk wieczorem też jest cudny ... [cdn.]
    1 punkt
  48. Wtorek, 16 sierpnia Rano wyjaśniła się zagadka, dlaczego nie mogliśmy znaleźć w okolicy noclegu. Otóż właśnie skończył się wielki festiwal muzyczny "Brutal Assault" w Josefovie, organizowany co roku w sierpniu pod murami twierdzy. Jaka muza? Death metal ☠️ Chyba fani już jednak wyjechali, bo na terenie koncertów trwał demontaż i sprzątanie, a w miasteczku już tylko gdzie nie gdzie powiewały smętnie ostatnie banery. Josefov bardzo różni się od pocztówkowych czeskich miasteczek, mijanych przez nas nad Łabą. Zachował niezmieniony układ urbanistyczny osiemnastowiecznej twierdzy, choć nigdy jako twierdza nie był wykorzystywany - pełnił funkcję więzienia i koszar dla różnych wojsk. Ostatnio, do lat 90-tych XX wieku, stacjonowały tutaj garnizony radzieckie. Teraz większość budynków to pustostany, mocno nadgryzione zębem czasu. Niektóre pełnią ponoć rolę scenografii do filmów. Na paradnym i ogromnym placu centralnym, stoi kościół garnizonowy z wieeeelkimi wrotami: Pokręciliśmy się trochę po klimatycznych uliczkach - niestety brakło czasu, aby zwiedzić kazamaty. Jedziemy dalej przez Kotlinę Czeską - w stronę królewskiego miasta Hradec Kralove: I kolejny most na Łabie - już przy wjeździe do miasta: W Hradec Kralove kolorowe kamieniczki starego miasta przyciągają wzrok, szkoda tylko, że rynek zamieniono na wielki parking. Pomiędzy wieżami kościelnymi przycupnęła skromnie kamieniczka siedziby rektoratu tamtejszego uniwersytetu. I jeszcze secesyjna elektrownia wodna z początku XX wieku: Za miastem - na trasie do Pardubic: Same Pardubice są chyba najbardziej eleganckim miastem, przez które przejeżdżaliśmy. A może to wrażenie to też zasługa wspaniałej pogody? Zamek: Pernštejnské náměstí w historycznym centrum miasta - na pierwszym zdjęciu ratusz, na drugim w tle - Zielona Brama: Nie ujechaliśmy tego dnia zbyt daleko - jedynie 65 kilometrów, ale jak tu minąć takie cuda i nie zatrzymać się? Nocleg wypadł nam w Přelouč - hotel był kiepski i blisko dworca, ale miasteczko całkiem ładne: [cdn.]
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...