Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marcinn

    marcinn

    VIP


    • Punkty

      13

    • Liczba zawartości

      4 717


  2. Cosworth240

    Cosworth240

    Użytkownik forum


    • Punkty

      12

    • Liczba zawartości

      1 655


  3. Jeeb

    Jeeb

    Użytkownik forum


    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      3 321


  4. surfing

    surfing

    Użytkownik forum


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      3 838


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.11.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Warunki ok Ludzi sporo Ale najważniejsze ..moje panie zadowolone na maxa 😊
    13 punktów
  2. A ja dzisiaj około 12tej dotarłem pod Tux. Cała drogę było mgliście i mokro, ale im wyżej w dolinie Zillertal tym piękniej. O ile w takim Mayrhofen jeszcze zielono to w Juns juz piękna zima. Od 13tej chmury ustąpiły i tak jakby na nasz przyjazd niebo zrobiło sie niebieskie i była pełna lampa do końca dnia. Pierwsze 3,5h na nartach w tym sezonie zaliczone. Na stoku spore muldy, bo po opadach jeszcze nie ubili, ale myśle ze od rana jutro będzie stół. Jutro zapowiadają piękna pogodę.
    9 punktów
  3. skandal - sam pojechałeś na narty a żonkę przywiązałeś do wózka i kazałeś zbierać grzybki dostajesz czerwonego muchomora
    7 punktów
  4. Zaznaczyli trasę podejścia dla skiturów. Zrobiłem aktualna mapa Szczyrku zima 2020, zlikwidowałem wirtualne trasy i dodałem 11 barów (zielone kwadraty) z dobrym jedzeniem, grillami itp prowadzonych przez miejscowych o których TMR nie raczył wspomnieć. Polecam szczególnie Bar pod Rudym Kotem na Hali Posredniej
    4 punkty
  5. Trochę wcinam sie nie w temat Molltka, ale uprzejmie donoszę, ze na Hintertuxie piękna pogoda i opór ludzi. Korek pod lodowiec o 8:30 był co najmniej od Juns i o tej porze wpuszczali juz tylko na parking Sporo przed dolna stacja gondoli. Do góry na szczęście wpuszczali kluby. Jutro chyba ostatnie chwile słońca w tym tygodniu, ale zapowiadają na Berfexie wiatry z porywami na poziomie 80 km/h. Zobaczymy co to będzie. Fotka z poranka z kwatery ok 7mej z dziś oraz z trasy nr 3:
    2 punkty
  6. Na Białym krzyżu już faktycznie biało ;).
    2 punkty
  7. Oni wrzucą karnety tydzień przed otwarciem i powiedzą, że trzeba było kupować wcześniej żeby było taniej jak w liniach lotniczych 🤣 Chyba niczym już TMR mnie nie zaskoczy. Generalnie w ich wypadku zawsze spodziewam się najgorszego - najwyżej się pozytywnie zaskoczę.
    2 punkty
  8. Dla Ciebie to powód do dumy dla mnie szczyt głupoty
    2 punkty
  9. Jako że sezon rowerowy zbliża się do finału a grudzień i narty tuż tuż postanowiłem szosą z Krk przez Harbotowice Bieńkówkę i Stróżę zobaczyć co słychać w stacji narciarskiej Chełm pod Myślenicami. Jak na razie cisza spokój, brak żywego ducha nawet w knajpie na górze, która miała być dzisiaj otwarta a nie była. Optymistycznie "na sucho" bez śniegu wygląda stok który jest gotowy na przyjęcie śniegu. Oby ta stacja ruszyła bo dla mieszkańców naszego Grodu i okolic stanowi doskonałą i bliską alternatywę dla Śnieżnicy.Jak pogoda pozwoli to za tydzień lub dwa podjadę jeszcze na Śnieżnicę i mam nadzieję że póżniej to już tylko -jak to mówiła Pewna mieszkanka Kasiny Wielkiej- nartki. I jeszcze kilka fotek z górnej stacji wyciągu. Na górze udało mi się trafić w okno pogodowe bo wcześniej i później pogoda ciekawa nie byłą. Może to jakaś wróżba na sezon zimowy
    2 punkty
  10. Łatwo Ci przychodzi ocena innych osób. A może byś się zapytał jak to się stało że trafiliśmy na czarna trasę. Jeżeli pytasz to odpowiadam dlatego że przegapiłem skręt na niebieską trasę nr 74 i niestety nie było wyjścia jakoś trzeba było zjechać do najbliższego wyciągu. Niestety wiele osób nie tylko ja przegapiło w tym miejscu skręt do lasu na niebieską trasę Tutaj masz przykład Przeczytaj opis pod filmem Albo lepiej zacytuje "Ośrodek narciarski Alpe Cermis (Cavalese) przynależy do Val di Fiemme. Tereny narciarskie nie są bardzo rozległe, ale trzy trasy Olimpia (dwie czarne i czerwona) dają razem 7200 metrów super zjazdu. Pozostałe trasy też są atrakcyjne, a cały teren dostarcza pięknych widoków. Godną polecenia jest trasa leśna o nazwie Via del Bosco -jest to trasa niebieska o numerze 74 odchodząca od czarnej trasy Olimpia II z numerem 81. Podaję te namiary, bo mało kto tam trafia, a jak pokazano na filmie (częściowo) ma liczne atrakcje. "
    1 punkt
  11. Mosorny Groń w Zawoji Zbójnicka Kopa
    1 punkt
  12. darekas, jednak trochę jest śmieszne... ludzie udzielający się tutaj mają pewne doświadczenie, ja piszę również z trochę większą świadomością tego, co może siedzieć w głowie kobiety, zresztą po twoim opisie od razu zdiagnozowałam problem i nr 1 to nie są narty! A mam wrażenie, że traktujesz to jak rodzaj magicznej pigułki za 1500zl, która moim zdaniem nie zadziała. Problem siedzi w głowie, być może też w małej sprawności fizycznej, niewystarczającej elastyczności i gibkości, zbyt dużej wadze, a przede wszystkim w strachu. W pokonaniu go nie pomogą narty, tylko zracjonalizowanie sobie 'problemu' i pozwolenie żeby narty pojechały, puszczenie ich, przekonanie się, że nie zabijają przy pierwszym skręcie i że z ewentualnych upadków zazwyczaj wychodzi się cało. Po setnym wykonanym tak skręcie strach będzie już mniejszy... Pytanie jak do tego dojść - to pytanie jak odblokować głowę, a nie jakie narty zapiąć. Około 8 lat temu do naszej szerokiej ekipy dołączyła moja przyjaciółka z mężem. Był to jej drugi sezon na nartach. Mąż radził sobie nieźle, ona non stop w pługu, ze strachem w oczach, każdy kolejny skręt był walką żeby nie za szybko. Moim zdaniem to był zdecydowanie czas na instruktora, z sobie znanych powodów nie zrobili tego. W pewnym momencie przestaliśmy na nią czekać, bo po prostu się nie dało i chyba było to najlepsze, co mogliśmy zrobić, ze łzami jak później opowiadała przełamywała swój strach. Ale zaczęła jeździć, co prawda cały czas jest to jazda dość asekuracyjna i na dużym spięciu, ale jest w stanie przejechać całkiem sprawnie każdą niebieską i czerwoną trasę.
    1 punkt
  13. Zamiast tracić kasę na nowe narty. Trener personalny na co dzień i dobry instruktor na stoku. Pani jak schudnie i poprawi sprawność to i na nartach będzie się czuć lepiej. Rolą instruktora będzie natomiast nie tyle nauka techniki, co wsparcie psychiczne. Możesz też sprzedać obecne narty i kupić dowolne inne (ale ładne). Oczywiście Pani ściemnisz, że to najłatwiejsze narty na rynku, na których nawet totalne ofiary z łatwością skręcają.
    1 punkt
  14. @darekas - w przypadku Twojej znajomej zmiana nart na nowe nic nie zmieni. Leku przed prędkością czy upadkiem nie wykorzenisz za pomocą nowych desek. Poszukaj w mecie filmy ze śmigającymi narciarzami o podobnych parametrach do znajomej - 167cm i 96kg. Pokaz, ze takie osoby mogą dobrze jeździć. Znajdź instruktorkę z o podobnej wadze i wzroście - łatwiej dotrze do znajomej. Wizyta u dobrego psychologa sportowego, może akupunktura tez nie zaszkodzi.
    1 punkt
  15. Białka do 22:00 a lodowiec do 16:00?! No ... tak! Kolego, my się nigdy nie zrozumiemy, po prostu tak jest, bez urazy! Porównanie dość sportowego lodowca z alternatywą w postaci ... Białki jest bez sensu. I nie chodzi tu o inną ligę, broń Boże. Chodzi tu po prostu o ... inny typ narciarza, tak naprawdę innego narciarza. W Austrii poza wyjątkami (Semmering blisko Wiednia) nie ma ... nocnych jazd. Bo ... nie ma nimi zainteresowania. To są naprawdę "ciężkie" góry. O zgrozo: nie ma też muzyki na wyciągach! Tobie chodzi o narty jako jest śnieg, są wyciągi, jakieś trasy i można się poślizgać. Ja narty (sorry) rozumiem nieco inaczej!
    1 punkt
  16. Na Słotwinach dostawa nowych (jeszcze z metkami) armatek TechnoAlpin TF10, zawisną na wieżach.
    1 punkt
  17. Cześć Świetne podejście! Taka wstępna adaptacja. Nawet jeżeli nie zakończy się ani metrem samodzielnej jazdy jest znakomitą i bardzo edukacyjną zabawą tak dla rodzica jak i dla młodego człowieka. Gratulacje szczere! Pozdrowienia
    1 punkt
  18. Ja właśnie pisałem, że nie myślę o profesjonalnym sporcie, tylko o tym żeby córka dobrze jeździła na nartach. Natomiast z pewnym przekąsem mogę zapytać co w Twoim pojęciu oznacza "profesjonalny sport"? Profesjonalny/zawodowy sport zwykle definiowany jest w ten sposób, że jest to takie uprawianie sportu, który staje się czyimś zawodem - jest to jego źródło utrzymania. Wydaje mi się, że w nartach o takim poziomie możemy mówić tylko w przypadku osób startujących w PŚ, a może w Pucharze Europy. Narty to taki niewdzięczny sport, gdzie mam wrażenie, że utrzymać się może z tego pewnie 30-tu najlepszych zawodników na świecie. Nie mylił bym więc "profesjonalnego sportu" z osobami, którzy ładują bajońskie sumy w swoje dzieci od najmłodszych lat - trochę już takich osób w tym kraju było - i jak dobrze idzie to kończy się to "profesjonalne" jeżdżenie na MPP może na startach w FISach. Nic nie ujmuje Twoim staraniom i wysiłkom, bo ostatecznie to sprawa każdej osoby, czy to ma sens, czy nie. Czy kogoś stać, czy nie. Czy dziecko to cieszy, czy nie itd. Choć pewnie rację masz, że większość zawodników, którzy rzeczywiście są zawodowcami zaczynała za młodu. Pytanie z jaką intensywnością byli trenowani już w wieku 6-7 lat? Na to pytanie odpowiedzi nie znam...
    1 punkt
  19. Takie przedszkola to fajna sprawa, od jakiego wieku przyjmują dzieci? To niestety prawda. Niestety to nie tak, jeżeli dzisiaj ktoś chce myśleć o profesjonalnym sporcie to trzeba dziecko ostro szkolić od najmłodszych lat, tak że masz nie wiele czasu, jak oczywiście ma odnosić sukcesy a nie jeździć w ogonie. Dam Ci przykład w kartingu, dzieci zaczynają w wieku 4 lat już jeździć, w wieku 7-10 lat to są już profesjonalni kierowcy wyścigowi. Bogaci rodzice płacą 7-10 tyś Euro za weekend wyścigowy. Mój syn się ściga to wiem jak to wygląda, tylko że nam na sezon muszą wystarczyć skromne środki i na razie następny sezon jest pod znakiem zapytania, jak nie dopniemy budżetu. Do tego zimą mamy przerwę a bogaci jeżdżą do Włoch na treningi. Taka jest niestety brutalna prawda i myślę że w narciarstwie jest dokładnie to samo. Przepraszam za offtop, ale chyba nie każdy zdaje sobie sprawę ile to wszystko kosztuje jak chce się podejść do tematu profesjonalnie. Nasz drugi syn stawiał w tamtym sezonie pierwsze kroki na nartach, nawet czasem 3 metry przejechał, miał 2 latka.
    1 punkt
  20. Sam z ciekawością obserwuje czy uda się otworzyć na zimę nowe Akwarium i bardzo bym się zdziwił jak by im się to udało. Za 3 tygodnie może się skończyć dojazd drogą dla samochodów i pozostanie transport tylko gondolą, a jeszcze nie ma stanu surowego zamkniętego. Najpierw trzeba skończyć budowę, potem odbiór budowy, później odbiory restauracji, sanepid itp. W sumie same odbiory to 6 tygodni. Realnie restauracja będzie gotowa na wakacje 2020, a na zimę to może być tzw. przejezdność 18.10.2019 Przez dwa tygodnie musieli czekać z wstawieniem okien no i te spore wyburzenia... wszystko wskazuje że budowa nie idzie zgodnie z harmonogramem, a ekipy wykończeniowe nie mogą wejść do środka. 03.11.2019
    1 punkt
  21. Zimę trzydziestolecia już od 5 lat prognozują. Indianie już 4 lata chrust zbierają
    1 punkt
  22. Kilka dni w Budapeszcie Dzień pierwszy Mieliśmy jechać do Innsbrucka i na lodowce... Mieliśmy. Niekorzystna pogoda w prognozach spowodowała, że otwarcie sezonu narciarskiego przełożyliśmy i wylądowaliśmy na kilka dni w Budapeszcie. Droga? Szybko przez Polskę, o dziwo... Słowacja się dłużyła. Dawno nas, nawet przejazdem nie było u naszych sąsiadów i coś co nas zaskoczyło? Jednocześnie na plus i na minus: puste przestrzenie, przyroda, nieliczne zabudowania, sporo górek - nawet tych małych, to na plus. Na minus kompletnie wyludnione wioski, opuszczone domostwa, zero ludzi na ulicach...koszmarnie depresyjne miejsce ta prowincjonalna Słowacja. Po drodze, coś co przykuło moją uwagę? Gondola i kilka krzesełek, po wjechaniu na fajną przełęcz Kto zgadnie jaki ośrodek narciarski po drodze mijałem? Przekraczając granicę z Węgrami - totalna odmiana! "Cóż za ciepły kraj" - ilekroć tu trafiam, to właśnie zdanie rodzi się w moim mózgu. Kolorowo, na ulicach dzieci, ludzie. Pootwierane knajpki, rwetes, samochody, słoneczko... Pięknie! W dobrych nastrojach docieramy do hotelu Mieszkamy praktycznie w samym centrum stolicy Węgrów Szybkie zameldowanie i idziemy na spacer - nie bylibyśmy sobą gdybyśmy mieli leżeć na łóżkach i udawać zmęczonych Kierujemy się na Stare Miasto - pokonujemy mały park, kilkadziesiąt schodów w górę i jesteśmy! Dumnie powiewa nam tutejsza flaga... Kolejne, po Pradze klimatyczne miejsce. Jesień, to dobra pora na Budapeszt - ma on wówczas niesamowity klimat. W sumie, to klimat ma cały czas Mieliśmy znaleźć knajpkę polecaną przez @Bumer i coś zjeść...oczywiście ją znaleźliśmy - na powyższym zdjęciu, po lewej stronie - ale jak się rozpędziliśmy, to nim w sumie skosztowaliśmy tutejszych przysmaków oblecieliśmy całą okolicę! Charakterystyczny pomnik - z tego co pamiętam, to Pomnik Niepodległości: Z bliska wygląda częściowo, tak: Na przeciwko Buda Tower: Idziemy dalej... Klimatyczne uliczki... Jakieś takie... hmmm? Literackie? Po chwili jesteśmy przy Kościele Świętego Macieja: Przepiękny! Na okolicznych kamieniczkach, takie oto ozdoby: Dach? Cudny! Ktoś zgadnie, co to za "Jegomość" na koniu? Inna perspektywa: I jeszcze kolejne ujęcie w świetle zachodzącego słońca: Trzy wieże... No i niesamowita panorama Budapesztu z Dunajem Parlament z bliska: Księżyc już na niebie.... Paula zakochała się w poniższym miejscu.... Spotkaliśmy także rycerza Kompletnie zapomnieliśmy o jedzeniu... ...chodź jeśli chodzi o mnie, to już piwo za mną chodziło Zrobiło się ciemno. Ruszyliśmy w stronę Muzeum Narodowego. Fontanna z bliska: Ostatnia "brama" na dziedziniec: Lew z bliska: I jest majestatyczny gmach: Nocą wszystko wygląda wspaniale! Zachwycamy się i nawet "Mały Głodek" do nas "nie puka" Z murów podziwiamy panoramę miasta nocą. Statki z bliska: Jest ciepło, siadamy sobie na murku i coraz bardziej jesteśmy zauroczeni. I jeszcze raz most wraz z pływadłami: Spadamy! Zmęczenie nas dopada. Rezygnujemy z knajpki poleconej przez Andrzeja i jemy węgierską zupę gulaszową popijając piwkiem w wagonie restauracyjnym przy naszym Hotelu...w którym poprawiamy kolejnym, małym. Po wielu godzinach podróży i prawie 9 kilometrowym spacerze czas na odpoczynek. Jutro kolejny dzień z Budapesztem. CDN
    1 punkt
  23. Nazwiska Marc Girardelli nikomu nie trzeba przedstawiać. Po zakończeniu kariery zawodniczej wielki mistrz sportu z działa w różnych obszarach biznesu i turystyki, a ostatnio próbuje swoich sił również w … literaturze. Niedawno wpadła mi w ręce książka – pierwsza część narciarskiej trylogii kryminalnej (choć może cykl rozrośnie się jeszcze o dalsze tomy), napisanej przez Marca wraz z mieszkającą w Szwajcarii niemiecką ko-autorką Michaelą Grünig. „Abfahrt in den Tod“, co w wolnym przekładzie można przetłumaczyć jako „Zjazd prosto w śmierć“, ukazał się nakładem niemieckiego wydawnictwa Emons Verlag w 2017 roku. Opowieść dzieje się w kręgach czołówki Alpejskiego Pucharu Świata, a głównym bohaterem jest szwajcarski zjazdowiec Marc Gassmann – poniekąd alter ego samego Girardellego – aktualny numer dwa w klasyfikacji Pucharu Świata, walczący o palmę pierwszeństwa z austriackim rywalem – Peterem Winklerem. A zaczyna się naprawdę spektakularnie – od legendarnego, najdłuższego w cyklu PŚ zjazdu alpejskiego Lauberhorn w Wengen: „Po ponad dwóch minutach na trasie zjazdu nie miał już prawie żadnych rezerw sił. Kolano i całe ciało bolały od wielokrotnego, brutalnego lądowania i uderzeń na oblodzonej, nierównej trasie. Chwilami wibracje były tak silne, że wydawało mu się, jakby lada moment wiązania miały odpaść od nart. Ale oczywiście nie odpadły. Wszystko, czego teraz potrzebował, to chwila odpoczynku. Odrobina ulgowego ześlizgu. Ale na tej trasie to absolutnie nie wchodziło w grę, więc tylko przekonanie, że tu i teraz dzisiaj wygra, utrzymywało go na nogach. Jeszcze niżej, gdy skrajne napięcie i wyczerpanie nieomal pozbawiły go przytomności, ledwie wyrobił na wirażach Ziel-S. Obraz zbliżającej się pomarańczowej siatki ochronnej rozmywał mu się przed oczami. Najchętniej po prostu poddałby się grawitacji i oparł całym ciężarem na siatce. Kolana miał jak z gumy i ledwie kontrolował narty. Teraz czekał go morderczy zakręt w lewo, a potem jeszcze dwie przeszkody, wymagające absolutnej mobilizacji, aby pokonać Ziel-S. To właśnie tutaj wielu narciarzy pogrzebało szanse na zwycięstwo w ostatnich sekundach wyścigu. Ale jemu to się nie zdarzy! Zacisnął zęby. Zwycięstwo już nosiło jego imię. Jeszcze kilka sekund i to jemu będą wiwatować kibice na mecie. Nikt i nic nie odbierze mu tego sukcesu“ […] To zdarzyło się na ostatnim wirażu przed metą. Tępe uderzenie i odgłos jakby eksplozji – tuż nad nim!“ Marc Gassmann został ugodzony dronem i tylko o ułamek sekundy uniknął śmierci. Wszystko wskazuje na zamach, więc sprawą zajmuje się szwajcarska policja kantonalna – głownie w osobie atrakcyjnej pani komisarz Andrei Brunner. Młodzieńczej miłości Marca Gassmanna z czasów, gdy obydwoje dorastali w Wengen. Cóż my tu mamy jeszcze w tym kryminale narciarskim? Zawody Hahnenkammrennen w austriackim Kitzbühel i w szwajcarskiej Crans Montanie. Mamy sportowców i ich teamy, sponsorów, dziennikarzy – cały ten zgiełk towarzyszący narciarskim wydarzeniom najwyższej rangi. Złamane serca, wielkie ambicje, silne emocje, wielkie pieniądze, naginanie prawa i nie zawsze czyste interesy. Spektakularny wypadek samochodowy na przełęczy Arlberg , strzały i krew na stoku. Niestety kolejne zawody oglądamy oczami nieco mdławej pani komisarz, a nie zawodników. Trochę szkoda. Akcja trochę się przymula, kosztem rozmaitych obserwacji obyczajowych, skądinąd też interesujących, ale … Mamy nieco wynurzeń psychologicznych ze świata wielkiego sportu, a może i z autopsji, które autorzy wkładają w usta Marca Gassmanna: „Wiesz, traktuję zawody jako wyzwanie dla samego siebie. Właściwie nie ścigam się z moimi konkurentami, ale ze sobą. Trenuję od lat, aby rozwijać swoje ciało i ducha. Aby jeszcze szybciej i bardziej instynktownie reagować na nieznane problemy. Aby poznać, kim jestem naprawdę. Okiełznać własne słabości i mieć nad nimi kontrolę. Nie zawsze mi się to udaje, miewam gorsze momenty, w których sobie odpuszczam. Ale w tak ekstremalnej sytuacji jak zawody Pucharu Świata można wiele dowiedzieć się o sobie. Gdzie są moje słabe punkty i gdzie są moje granice. I wiesz, co jest najbardziej fascynujące? Z właściwym nastawieniem i właściwym treningiem – możesz te granice przekraczać. Wtedy jest tak, jakby się miało skrzydła i unosiło w powietrzu. To genialne uczucie!“. Zakończenie, cóż … nie będę zdradzać, może kiedyś przeczytacie, choć póki co cała trylogia jest tylko w oryginalnej wersji językowej. Ale może będzie to dla Was kolejny powód, aby podszlifować sobie trochę niemiecki? Na mnie czekają kolejne dwa tomy cyklu autorskiego tendemu Girardelli-Grünig: „Mordsschnee“ (Morderczy śnieg) i „Eiskalte Spiele” (Igrzyska zimne jak lód). Taki mam w tym roku sposób na skrócenie oczekiwania na zimę. A Wam życzę udanego nadchodzącego sezonu narciarskiego – bez spadających dronów i psychopatycznych morderców na stoku, no i oczywiście – wielu emocji sportowych, czy to jako zawodnicy, czy jako kibice. Wszak pierwsze zawody Alpejskiego Pucharu Świata już w sobotę! Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  24. Tajemnice Budapesztu? Dzień trzeci Ufff dzisiaj, to już trochę dostaliśmy w kość pod koniec dnia. Trzy dni u Węgrów i 60 kilometrów w nogach 😮 Dzisiaj miało być trochę inaczej, bardziej tajemniczo - jak wyszło? Oceńcie. Rozpoczęliśmy dzień od Zamku w Ogrodzie... Piękna jesień, zero ludzi i klimatycznie To lubimy! Pierwsza tajemnica... Czy to Kopernik na poniższym zdjęciu? Ktoś wie, co to za postać? Władca wieży - to druga tajemnica Ktoś rozpoznaje? Dunaj, Dunaj...a na Dunaju łódka ze znanej reklamy wody mineralnej, perłowej... Trzecia tajemnica - gdzie się podziała Monika B? Idziemy zwiedzać Parlament Towarzystwo zaklęte w kamień... ...co uczynili, że ktoś ich tak pokarał? Pięknie! Za mundurem Panny sznurem... Czy to węgierskie przysłowie? Nie było obaw - czuwałem obok w koszulce morooo Wchodzimy do środka. Podobno na zdobienia i inne inności budowniczy Gamachu węgierskiego Parlamentu zużyli 40 kilogramów złota 😮 Złoto widziałem, tylko w jednym miejscu Czy ktoś wie, który z Królów zakładał poniższą koronę a miał wiele wspólnego z Polską? U obraduje Izba Wyższa Węgrów. Widzi ktoś godło Polski? Przypatrzcie się. Kolejna tajemnica, to tajemnicze buty na brzegu Dunaju. Symbol. Zadaję dużo pytań dzisiaj - wiecie, co te buty upamiętniają? Konni zawsze byli dla mnie wdzięcznym tematem fotografii... Ulice Budapesztu: Że też tego pomnika nikt nie rozebrał? 😮 W Polsce już dawno y go nie było. Moja osobista Syrenka wesoło podskakuje Czy koś wie, jak ma na imię? Istnieje pewien pomnik w Rzeszowie... kojarzy się z jednym... Drugi podobny spotkałem na wyspie św. Małgorzaty. Z czym się Wam kojarzy? Ogród japoński... Strasznie podoba mi się poniższe zdjęcie. We wodzie ryby i żółwie... Umordowani kończymy trzeci już dzień w Budapeszcie. Legenda... Jutro będzie luz i mało chodzenia - trzeba odpocząć Pozdrawiamy serdecznie! marboru i Paula
    1 punkt
  25. Węgierskie kolory - dzień drugi. Dzisiejszy dzień zaczęliśmy na słodko. Chyba dawno nie jedliśmy śniadania na słodko? Były naleśniczki, a w zasadzie małe placuszki z konfiturami a potem bułeczki, ananas i kawa. Za oknem błękitne niebo i słońce niczym w pełni lata. Dzisiaj plan był ambitny i mieliśmy zamiar zwiedzić połowę Budapesztu...połowę, może za dużo powiedziane Zrobiliśmy na pieszo grubo ponad 25 kilometrów i odhaczyliśmy z naszej listy bardzo wiele zaplanowanych miejsc. Rozpoczęliśmy od niezwykłego wodospadu... Cóż za kolory!? Jesień jest niesamowita Krótki spacer przy ruchliwej ulicy i powoli się wspinamy na wzgórze Gellerta. Po drodze odwiedziny w wykutym w skale Kościele - w zasadzie weszła tylko Paula, bo jak to na porządnego Borutę przystało - trzymam się z daleka od święconej wody Trochę kluczenia po alejkach parkowych i jesteśmy na samej górze. Węgierska statuła wolności No i ten widok... Chyba każdy, kto odwiedza to miasto - wspina się do cytadeli, by poobserwować z każdej strony Dunaj i otaczającą go aglomerację. Szkoda, że nie wzięliśmy kajaka z domu, bo można by było się pościgać na rzece Schodzimy szybko, przechodzimy przez most i zwiedzamy okoliczne uliczki. Zaułki przykuwają uwagę... Wizyta na targowisku. Nie ma jak zimny napój i jasne winogrona. Kamieniczki powalają swoją urodą. Zbliżenie: Fotka przy moście, z tramwajem w tle i niedawno odwiedzonym wzgórzem. Podążamy do osławionego pubu. Kluczymy, kluczymy aż wreszcie pomaga nam nawigacja gogle Specyficzne miejsce Bardzo się nam podoba. Paula i marboru? Wizyta w toalecie... Po szybkim piwku opuszczamy to miejsce. Zwiedzamy dzielnicę żydowską. I tutejszą synagogę. Później pyszny lunch, kolejne piwko i mogę się zbliżyć do Bazyliki św. Stefana Z przodu wygląda tak: I w środku: Ołtarz: I siedzący św. Mateusz na Stefanie Robimy krótką podróż metrem... Gdzieś po drodze wysiadamy przy Muzeum Terroru... Podążamy na Plac Bohaterów. Z Pomnika Tysiąclecia podoba nam się kilka postaci... Rydwan rządzi! Pijemy pyszną kawkę z widokiem na Zamek Vajdahunyad. Tam po kwadransie podążamy Ludzi jest masa i nie dziwota. Jest tutaj pięknie! Podziwiamy budowle, rzeźbienia... Tego Jegomościa znam dobrze - kiedyś, będąc pierwszy raz w Budapeszcie z wycieczką szkolną, przysiadłem przy nim i niemal nie zasnąłem Takkk na wycieczkach szkolnych prawie się nie spało. Bluszcze... Robiąca niesamowite wrażenie brama wraz z olbrzymią kratą: Wracając w stronę hotelu natrafiamy na polski akcent - Instytut polski. Jeszcze spojrzenie na Dunaj z mostu... Na kolejkę ala Gubałówka Kolacja i do pokoju To był dobry dzień w niesamowitych miejscach. Zmęczeni, ale szczęśliwi! Jutro kolejna odsłona Budapesztu - plan już mamy CDN
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...