Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Wujot

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 726
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    114

Zawartość dodana przez Wujot

  1. Statystycznie raczej tak jest. A dokładniej spełniają swoje zadanie podczas intensywnego podejścia. Powiedzmy do -15 stopni i przy niewielkim wietrze. Już -10 stopni plus wiatr typu 15 m/s zmuszą do założenia trzeciej warstwy a -20 stopni z wiatrem do czwartej. Istotne jest aby ubranie dopasować do tematu. Czym innym jest jednodniowe turowanie w Karkonoszach czy Tatrach na prognozę (wtedy możemy pozwolić sobie na lżejszy ubiór) a czym innym wielodniowe przejście w Alpach na wysokości 4 km. Z ryzykiem załamania pogody. O tym czy wybrać SS 300 czy 500 g zadecyduje temat i indywidualne predyspozycje. Ponieważ SS najczęściej jest jednak noszony na grzbiecie to walka z obniżeniem jego wagi (i objętości) nie jest tutaj priorytetem. O paradoksie zdecydowanie bardziej zadbałbym o to przy HS, gdzie najlżejszy jest mocnym wskazaniem.
  2. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Na wtorek prognoza pogody znów była optymistyczna. Ruszyłem więc znów na podbój Odry. Nawiasem mówiąc mam plan aby ją przejechać po obu stronach od Kędzierzyna (Koźla) - Do Krosna Odrzańskiego. W sumie to będzie kilkanaście 50-70 km pętli obejmujących najciekawsze miejsca. W zasadzie to mi już bardzo mało co zostało bo do Nowej Soli już mam prawie rozpracowane. Dlaczego Odra? Nie chodzi tutaj o to, że to jakaś romantyka. Po prostu przy takiej dużej rzece mamy koncentrację bardzo różnych tematów. Są tam przecież spore miast z wiekową historią. Dalej były to, od zawsze "inkubatory przemysłu". Ale też niektóre fragmenty przy rzece (szczególnie te gdzie wpadają dopływy) są zdecydowanie słabo dostępne, więc ostały się tam lasy łęgowe i grądy. Mamy więc mieszankę w miarę dzikiej przyrody, historycznych historii oraz industrialu. Plus trochę terenów wypoczynkowych no i oczywiście rolnych. I jakieś tereny ni w pięć ni w dziewięć. Bardzo fajnie wychodzi logistyka eksploracyjna bo wzdłuż rzeki biegną solidne linie kolejowe i można robić z nich kombinacje zarówno pętli jak i tras liniowych. Tym razem w planie był start w Opolu po zachodniej stronie Odry do Krapkowic i powrót po wschodniej. Warun był ciekawy bo przynajmniej w pierwszej części dnia sporo chmur i nieliczne przebłyski słońca. Trzeba było więc być czujnym jak ważka, przewidywać kiedy pojawi się światło na planie, i bez namysłu to wykorzystać. Czasem trwało to aż 2 s. Na początek Opole i Wyspa Bolko. Później jazda najbliżej rzeki jak się da. Tutaj po raz pierwszy pojawia się dzisiejszy lejtmotyw Tu też jest. A tu kolejny fragment infrastruktury, wielokilometrowy przenośnik. Tutaj już razem w kupie cementownia Górażdże i taśmociąg z kopalni Folwark. Po drodze Odra do pokonania. Zostawiamy z tyłu instalację Teraz historia - zamek Rogów Opolski (trochę w bok ale trzeba) I Krapkowice z wieżą zegarową, dalej zamek. I symboliczna fota - Zamek Krapkowice i przystań rzeczna czyli wszystko co trzeba. Zamek Otmęt (to już po nawrotce) Tego nie mogłem sobie odmówić - Otmęt. Dzieciom PRL nie trzeba przypominać. Natura natury. I mocne uderzenie! Górażdże to największy producent cementu w Polsce a Polska to drugi producent w Europie. Czyli istotny gracz (i wielka spalarnia kłopotliwych odpadów). Znów przestajemy się odwracać. Kolejny industrial. Słowo "Famet" z mapy niewiele mi mówiło więc się dokształciłem. "Produkcja aparatury i urządzeń przemysłowych - wielkogabarytowych konstrukcji spawanych (w tym korpusów turbin i generatorów), płaszczowo-rurowych wymienników ciepła, kondensatorów pary, podgrzewaczy regeneracyjnych, aparatów kolumnowych i reaktorów chemicznych, zbiorników ciśnieniowych i filtrów gazu. Ponadto - elementów turbin wiatrowych, dźwigów i maszyn przeładunkowych." I rzeczywiście, kilkanaście albo kilkadziesiąt fabryk i ciężki kaliber. Nawet własny port mają (ale nic się tam chyba nie dzieje). Na koniec rekreacja wzdłuż Odry (Kamionka Bolko - czyli efekt powodzi z 1997 r) Na koniec trasa. Niebieski to był plan - różowy praktyka. Ale jak widać i tu i tu udało się blisko rzeki.
  3. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Myślę, Mariusz, że to zależy od wyczucia. Czasem tak, czasem inaczej. Zależy czy rower jest mokry i uświniony. W każdym razie mały pakunek jest o wiele poręczniejszy od dużego roweru.
  4. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Znalazłem różowy za 1700 zł. Strida LT.
  5. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dla mnie Strida to rower do komunikacji skojarzonej. Podjeżdżam pociągiem lub autem w okolice centrum tam gdzie jeszcze łatwo i darmowo można zaparkować. A dalej rower bo jest najszybszy. Ze stridą mogę wsiąść do windy, wejść do sklepu, tramwaju czy autobusu. Zapakowanie, wypakowanie to chwila. To jednak do jazdy jest rower a nie hulajnoga, a po złożeniu jest od niej niewiele większa a sporo lżejsza (od elektrycznych). Wydaje mi się, że w pociągu powinna być bezpłatna (jak duży bagaż) nawet bez pakowania do pokrowca. Sprawdzę to niedługo.
  6. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Obejrzyj stridę, dla mnie to absolutnie genialny składak - 5 okrążeń przed resztą. Filmik dość przegadany ale Pers... z Wrocławia. Możesz zresztą przesunąć na 2" i zrozumiesz dlaczego posiadacze Stridy dadzą się posiekać za to cudo.
  7. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Robię komórką bo sprzedałem system Nikona Najlepszy aparat to taki co masz go zawsze ze sobą. Lustrzanka oprócz niewątpliwych plusów jakim jest świetny plik wyjściowy i dużej elastyczności w kształtowaniu obrazu ma spore minusy, szczególnie na rowerze. To potężny grat wymagający dużego pokrowca i multum czasu na wyjęcie i zapakowanie. Przy setkach zdjęć robią się z tego dodatkowe godziny plus wątpliwa przyjemność targania tego złomu. Smartfon jest "darmowy" bo i tak używam go do nawigacji. Mam go w płaskiej kieszeni na szelkach plecaka. Zatrzymuje się na punkcie fotografowania (to ważna rzecz - stanąć od razu dokładnie tam gdzie trzeba bez ganiania po planie). Przez lata wykształciłem ten instynkt typowania punktu robienia zdjęcia. Wierzcie mi, przeważnie jest tylko jedno miejsce gdzie trzeba być i jeden właściwy kąt widzenia obiektywu. Na szczęście smarfon daje mi wybór trzech kątów (ogniskowych), gdy go brakuje robię serię która sklejam w PS. Dłuższych ogniskowych trochę brakuje - no cóż nie wszystko można mieć. Wielkim plusem jest wszycie danych geolokalizacyjnych do foty (bez instalowania niewygodnego modułu jak w lustrze). Na plus smartfona działa też specyfika fotografii krajobrazowej czy architektury gdzie oczekujemy pełnej ostrości i podbitych kolorów. Oddzielną sprawą jest dopasowanie ujęć do warunków. Możecie to nazwać poszukiwaniem szans. Na przykład w fotografii krajobrazowej podstawowe jest światło słoneczne i dobre chmury. W takich warunkach mamy duże szanse na atrakcyjną, homogeniczną, serię zdjęć. Jeśli brakuje chmur to zmuszeni jesteśmy do szukania sztafażu, przeszkadzajek, kadrów z małym udziałem nieba (czyli wyszukiwaniem czegoś w pierwszym planie), koncentracji na jakiejś opowieści. Zresztą to trzeba mieć zawsze w tle głowy. Dlatego w ostatnim zestawie zdjęć jest niby nieładna fota z tablicą "przeprawa promowa bezpłatna". To otwiera temat! W zasadzie to, w sumie, najważniejsza sprawa. Nie chodzi o ładne obrazki (o to też) ale o zbudowanie wrażenia fajnej przygody (niezwykłej drogi). Przy takim podejściu nie ma znaczenia czym fotografujemy ani czy dany obrazek jest ciut lepszy czy ciut gorszy. Myślenie sekwencyjne gdzieś mi tam mocno towarzyszy (choć oczywiście jak widzę ładny obrazek to przeważnie się zatrzymam). Ale później w relacji bardzo trzeba dbać aby foty nie były zbyt podobne w kompozycji i ujęciu. Stąd należy też żonglować kadrami i użyciem wycinka (tutaj telefon nie ułatwia zadania). To wszystko oczywiście przy jak najmniejszym zużyciu czasu. W zasadzie robię to dość automatycznie i z dużym nadmiarem zdjęć tak abym mógł łatwo przypomnieć sobie każdy fragment trasy. Średnio przywożę od 500 do 700 fot z dnia. Duża część to powtórzenia z drobnymi lub większymi modyfikacjami kadrów. Czas na planie jest bardzo cenny i zamiast zastanawiać się co jest lepsze to wolę obejrzeć to na kompie. Czyli cyk, cyk, cyk, cyk. Do kieszonki i dalej w drogę.
  8. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    W sumie to naprawdę zdumiewająco dobrze ( i dość lekko) działa. Przeprawa trwa chwilę, prędkość jest wolno idącego człowieka. Myślę, że można to uznać za swego rodzaju atrakcję turystyczną. Na stronie internetowej są godziny przepraw jest ich 28 par połączeń dziennie. W porach "rowerowych" przeważnie 2 na godzinę. Nie ma oczywiście obowiązku ciągnięcia za drąg (są zresztą tylko 4 szt) ale jak zauważyłem wszyscy miejscowi łapią za nie. Oczywiście jest etatowy "promowy" zamykający i otwierający rogatki na drodze i taśmę wjazdu.
  9. No to obejrzyj sobie jak się konstruuje ciuch pod suwak.
  10. To może jeszcze pokażesz jak to w gotowej kurtce zrobić? Czyli kurtki będą kosztowały zawsze tyle samo. Logika à la Spiochu
  11. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Bo ja robię zdjęcia tylko wtedy gdy wiem, że wyjdą.
  12. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dokładnie identyczne miałem skojarzenie, choć podejrzewam, że pierwsze były jednak te do promów. Temat kluczy do wyrwirączek wart byłby ekspozycji muzealnej. Pamiętam dosłownie dziesiątki pomysłów od naciętego kołka bukowego, po toczone z aluminium lotniczego.
  13. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Przedwczoraj wreszcie zobaczyłem w prognozie słońce, chmury umiarkowane i, i, i... 1 m/s wiatru. Czyli idealne warunki do "tematu wodnego". Ten zaś leżał i czekał na ten czwartek co był. To zaplanowana pętelka z Gogolina do Koźla i z powrotem, po obu stronach Odry. Jak zawsze chodziło o to aby być jak najbliżej wody. Warun do jazdy był specyficzny - cały czas po rozmokłym, tylne koło chodziło mi na boki aż miło. Plus często baseny kałuż. Tu szybko złapałem luz, bo przy jednej z nich uznałem, że nie będę tarabanił się przez chaszcze i ją przejadę. Co zrobiłem skutecznie, tyle tylko, że była głębsza jak myślałem. Więc już później miałem zero stresu. Z ciekawostek po drodze było parę stopni wodnych, parę starorzeczy, piękne kompleksy stawów, objazd plant po fortyfikacjach w Koźlu i widoki na tamtejszy port. Wisienką na torcie... ale to na końcu. Teraz pora zaś na wisienkę Najlepsze, że wehikuł napędzają... kierowcy ( i nieszczęśni rowerzyści). Odbywa się to za pomocą wielkich drewnianych kluczy co się je wpina w linę i ciągnie albo pcha, w zależności od preferowanej techniki. Jak dojdziemy do przelotki to trzeba przyrząd wypiąć. Mam jeszcze jedną odrzańską przerwę promową na celowniku (w Lubuskim). W każdym razie fajny przerywnik. I mapka (w sumie prawie 100 km, część naprawdę awangardowa) Wśród zdjęć był też (nie)sławny Kanał Gliwicki. W Odrze jakby najmniejszego cienia katastrofy ekologicznej nie widać. Od wędkarzy słyszałem, że życie wraca i, że sporo ryb przetrwało.
  14. Ten materiał jest dość przewiewny. Myślę, że do długiego zjazdu może być potrzeba doubrania czegoś. W kwestii wywietrzników - tutaj jest pies pogrzebany. Prawie wszyscy producenci uważają, że skoro dają przewiewne materiały to wystarczy. Z roku na rok trudniej kupić ciuch z zamkami. Albo po prostu obniża to koszty produkcji a użytkownicy to "kupują". Nie mniej ja uważam, że wywietrzniki robią dobrą robotę i mam je non stop otwarte. Chyba, że robi się zimno albo zaczynam zjazd.
  15. Zawsze mam też kominiarkę na szyi. Wobec tego głowa jak trzeba ma te dwie warstwy. W dodatku kaptur SS wkładam pod kask co pozwala na pełny i wygodny przegląd sytuacji. A kaptura z puchówki nie włożysz pod kask, będzie też wielki i bardzo pogorszy przegląd. Awaryjnie mam jeszcze lekką czapkę i jak trzeba to ją ubieram na kominiarkę. Wychodzą wtedy trzy warstwy (plus kask). Regulacja jego szerokości to moment. Gwoli ścisłości kaptur jest też w HS (zdarzyło się kiedyś, że też był w użytku) -------------------- Co do Mammuta to chciałbym wiedzieć co to za membrana (bo przecież laminatów nie robią). Jeśli to jest PU od Toray (a tak bym obstawiał, to szału nie ma z ceną). Używałem HS Marmota z membraną Entrant (czyli od Toray) kupiłem go za 300 zł pewnie z 5 lat temu. Tyle te materiały kosztują. Wadą Entrant jest niższa trwałość, choć ja na ten aspekt nie narzekałem, i trochę to tandetnie wygląda (niewielki problem).
  16. Używałem/używam go na rowerze (z braku możliwości skiturowych) w niskich temperaturach. Na pewno jest cieplejszy od poprzedniego (Dare2B) ale bardzo ładnie oddycha. Myślę, że się bardzo nadaje bo poprzedni był ciut za lekki na Alpy. Wygląda też na mocniejszy. Mam nadzieję, że kiedyś przetestuję...
  17. Jest spory problem z SS tanim i spełniającym wszystkie oczekiwania skiturowca. A w zasadzie takiego nie ma. Zacznę od kryteriów technicznych: - kaptur z dobrym daszkiem - wywietrzniki na zamki - dłuższy stan - lekki ale oferujący ciepło do -15 stopni (czyli 400-500 g) - bardzo dobra oddychalność i wiatroodporność (ale nie wodoodporność) - może jeszcze jedna kieszonka Kurtek spełniających dokładnie te wymogi znalazłem (jak szukałem) dosłownie dwie. Ideałem dla mnie był SS Dynafit Radical Infinium. Ciuch jest świetny, szyty strefowo: na barkach, piersiach kaptur z materiału odporniejszego, reszta z bardzo oddychającego i elastycznego. Super konstrukcja kaptura, trzy kieszenie. Jedynie trudno uznać go za tani. https://salewa24.pl/product-pol-18267-Softshell-Meski-Dynafit-Radical-Infinium-Hybrid-reef.html Ponieważ to poza bielizną najważniejsza rzecz (bo prawie zawsze na grzbiecie) to warto rozważyć jej zakup - ja jestem bardzo zadowolony. Reszta mojej góry to - koszulka xbionic radiator (tutaj na pewno ta bielizna jest warta swojej ceny) - lekki paclite - mam tutaj Marmota Edge Knife (dość budżetowy wybór), na goretex paclite - puchówka (bez kaptura), u mnie Edelrid. Ważne aby miała 300-400 g i dobry gęsi puch i cienką tkaninę (50 g/m2)
  18. Tak się zastanawiam nad "ekonomią" takich ruchów. Bo dodatkowe 350 km x 2 względem np już mocno odległego Zermatt to minimum dodatkowe 50 litrów paliwa (nie mówiąc już o innych kosztach eksploatacyjnych). Lekko licząc 500 zł. Przy czterech osobach może jakiś sens to ma. Ale przecież ekonomicznie rzecz biorąc można pojechać do Hinterstoder, Schneebaren, Hochkar i tam różnica na dojeździe zrobi się dosłownie 1500 km (czyli 1000 zł). Wystarczy na dopłatę do czterech karnetów. Nie wiem oczywiście jak kosztują noclegi. Jeśli w cenie 103 E to warto ale pewnie byś o tym napisał napisał. Poza tym nie ma cudów traci się dodatkowy dzień czasu na te kilometry. Nie widzę ekonomii w tych niszowych ośrodkach francuskich. Jak już to pojechać i zaliczyć Espace Killy, 3V, Paradiski może Les2Alpe z Alpe d'Huez, Chamonix z Valle Blanche. To światowa ekstraklasa, może najlepsze ośrodki na świecie. To jest prawdziwe święto narciarstwa, to są fantastyczne, "obowiązkowe" miejsca. Ale trzecia liga na taką odległość?
  19. Jak Słowenia wyszła na +5 to zgasiłem telewizor bo myślałem, że pozamiatane. Na szczęście zerkałem w necie na wynik i... wróciłem do oglądania. Ponitka wydarł to zwycięstwo.
  20. Wujot

    Dociążenie zewnętrznej.

    No chyba, że masz w rękach... linki do skrzydła. Widziałem w Chamonix gościa co zjeżdżał z potężnym plecakiem z paralotnią z samej góry na Aiguille du Midi i bez kijów. A jest tam naprawdę stromo. Dobrze mu szło. Także obserwowałem narciarzy z mniejszymi skrzydłami (takimi do kilkunastometrowych skoków) na lodowcu w Espace Killy. Wyglądało całkiem zawodowo. Ale droczę się, też uważam kijki za niezbędny element ekwipunku a funcarving za ślepą odnogę.
  21. Nie wiem jak jest w Szczyrku ale w takim Mutteralm szlak podejściowy po trasie jest odgrodzony taśmami i poprowadzony tuż obok drzew w miejscu gdzie i tak rzadko ktoś jeździ. Ponieważ na podejściu potrzeba naprawdę niewiele śniegu to bardzo możliwe, że nawet na nieczynnej trasie można by zrobić korytarz dla skiturowców. Być może obsłudze po prostu się nie chce...
  22. Przede wszystkim kanalizują ruch, skiturowcy mają wyznaczone podejścia i nie pchają się na trasy narciarskie, które co do zasady są jednokierunkowe. Wystarczy jeden wypadek (a kiedyś się zdarzy) aby taka przezorność była uzasadniona. Są jeszcze te drobne korzyści o których wspomniał @moruniek . No i oczywiście może karnety dla skiturowców w dalszej przyszłości. Nie śledzę tego na bieżąco (bo skituring w ON uważam za... powiedzmy wyższą formę wyrafinowania, taką w sam raz dla miłośników masochizmu). Ale już parę lat temu aby szurać w takim Ischgl należało wykupić karnet.
  23. Od paru lat myślałem o skiturach, konkretnie przejściu Swaneti. Temat troszkę skomplikowany właśnie ze względów logistycznych, szczególnie noclegowo. Pewnie taki lokals mógłby to ogarnąć najlepiej. Jeśli chodzi o jazdę w Mestii to akurat mnie ona niezbyt przekonuje, trasowo ośrodek taki sobie (nic specjalnego) a potencjał przytrasowy minimalny. Można byłoby pokombinować zjazdy na południe (tam las nie jest gęsty plus łąki) ale powrót jest dość kłopotliwy. Ale oczywiście co kto lubi. Skiturowo Gruzja to jest wyzwanie, dolot dość łatwy i tani, poruszanie się autem to oddzielne zagadnienie, plus loteria pogodowa. Ale kusi.
  24. To ode mnie z Wro (mam nadzieję, że nie powtarzam się)
  25. Miasteczko Zgorzelec z prawej a z lewej: Goerlitz
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...