Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Wujot

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 837
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    121

Zawartość dodana przez Wujot

  1. Zdecydowanie najlepsze dla skiturowca są minimalistyczne konstrukcje, które zapoczątkowała kultowa zebralight H600. To ultralekka konstrukcja o potężnej sile światła, na akumulatory 18650. Powstała spora liczba klonów z których Armytek czy Nitecore oferują równie dobrą jakość. Z wszystkich tych renomowanych producentów najtańszy jest Nitecore z modelem HC33 (ja mam poprzednika H30). Widzę, że jest w cenie 285 zł. Do tego musisz dodać ogniwo -zdecydowanie najlepiej kupić LG, Sony, Panasonic lub Samsung. Patrz na pojemności 2900-3500 mAh. Świetny Panasonic (zielony) NCR18650B kosztuje około 20-30 zł. Do tego dochodzi koszt ładowarki od 20 zł. Choć warto poszukać ładowarki na jeden akumulator z funkcją powerbanku (ostatnio coś takie ciężko dostać). Podstawowe jest, że wchodząc w ogniwa 18650 można zbudować spójny system oświetlenia rowerowego, taktycznego, narciarskiego plus powerbank do telefonu. Parę ogniw i ma się małą elektrownię.
  2. Gdybyś napisał "u narciarek" to byłaby prawda. Ale u facetów mocno przed urazami kolan są urazy barków, obojczyków czy klatki piersiowej.
  3. Pewnym problemem w samodzielnym ustawieniu jest fakt, że te same cyferki na niby tych samych wiązaniach mogą oznaczać mocno różną siłę wypięcia. Dlatego w serwisach są maszyny diagnostyczne. Miałem już sytuację gdy wynik róznił się aż o 2.
  4. Myślisz, że te 15° da radę też po założonym śladzie? To taki dojściowy kąt na długie doliny. Teoretycznie foki można byłoby przykleić na końcówce podejścia w wyższej części doliny oszczędzając sporo sił. Trochę to zbyt dobrze wyglada...
  5. To jest "oczekiwana" zmiana bo stamtąd są kapitalne zjazd offpiste do dna doliny. Po przedłużeniu stacji końcowej jest tam teren nie do zajeżdżenia i genialny w konfiguracji. Minusem jest bardzo długi powrót (bo zaczyna się znów z parkingu), jakkolwiek w pięknych okolicznościach. Czyli jeden cykl to pewnie z godzinę wychodzi. Ale i tak warto.
  6. Lungau freeridowo dość dokładnie opisałem tutaj W skrócie - Fannigberg i, na południe i wschód, z Grosseck-Speiereck tereny są dość bezpieczne. Zjazdy na północ z Grosseck-Speiereck są zagrożone oraz bardzo zagrożone, zjazd z Tschaneck - bezpieczny, zjazdy z Aineck lokalnie zagrożone Nassfeld - teren mocno zmienny z lokalnymi niebezpiecznymi kociołkami i klifami. Ale w wielu miejscach jest spoko. Moja znajomość tego terenu jest dużo gorsza jak Lungau.
  7. W sumie to jednak Nassfeld ustawiłbym troszkę poniżej pozostałych. Czyli za podium.
  8. W tych lekkich nartach to nie chodzi o to jak się na nich jeździ na początku (tu z reguły zawsze jest dobrze). Tylko jak się będą zachowywały po 20 dniach intensywniejszej jazdy. Jeśli masz je wyłącznie pod skitury to nie jest to specjalny problem, ale przy freetour, gdzie korzysta się z wyciągów ile można, to istotny czynnik. Oddzielną kwestią jest charakterystyka ugięcia - ja np. w terenie bardzo lubię narty z reaktywnymi (miękkimi) dziobami i twardym środkiem. Takimi jak np Cham czy Legend. Zauważyłem, że w tych lekkich konstrukcjach (na paulowni) często narta jest cała sztywna (a po intensywniejszym użytkowaniu robi się naleśnikiem). Dlatego trzeba założyć krótszy resurs lub może jednak kupować bardziej tradycyjną konstrukcję. Wydaje mi się, że sensowne narty są o te 200 g cięższe. To są raczej moje intuicje, jak sprawdzona wiedza - doświadczenia są siłą rzeczy bardzo ograniczone.
  9. Który skipass obejmuje Ost Tirol i Nassfeld?
  10. Ja nie używam ale żona. W praktyce, na dedykowanych akumultorach, działa dość krótko (może 2 godz na pełnej mocy) czyli warto mieć dwa komplety. Można też używać jakiegolwiek powerbanku, nawet sporo większego od oryginałów, ale wtedy idzie na maksymalnym grzaniu bo nie ma regulacji (przez pilota lub przyciski na obudowie). Nie jest to zresztą wielki problem. Nawiasem mówiąc te oryginalne akumulatory to trochę popelina (droga) bo dwa z czterech od razu reklamowałem, a po jakimś czasie znów dwa walnęły. Natomiast te dwie godziny to jest jednak często wystarczające i radykalnie zmniejszało problemy. Moja żona używała tego na zimowych jazdach na rowerze. Myślę, że bez tego nie byłyby one w ogóle możliwe, bo powiększanie ilości skarpetek nie dawało dobrego skutku. Pomijając, że były to dobre skarpetki (x-socks, trekkingowe z merino i lekkie pod spód).
  11. Ogrzewane, np Glovii.
  12. Taka różnica jest znacząca i odczuwalna. Ale to nie jest tak, że zawsze na plus. Jak zawsze coś za coś. Zyskasz w miękkich warunkach, stracisz w twardych (niewiele) i na podejściu (całkiem sporo). Co do wymiany to niekoniecznie. Prędzej pomyślałbym o stopniowym kompletowaniu zestawu do innych zastosowań np. freetour. Albo wydał kasę na wyjazdy. Chyba, że pieniądze nie stanowią dla Ciebie żadnego problemu. Choć wtedy też możesz podchodzić z szacunkiem do kosztów środowiskowych. Sam użytkowałem Hagany 71 mm (do bardzo poważnego zużycia) da się na tym jeździć nawet po dużym opadzie.
  13. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Dobrze, że nie napisałeś Zamiast jazdy dobre odjazdy. Śniegu zamiast troszkę, co najmniej dużo. I dwa koła zamieniamy na 2 krechy 😉😄
  14. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Z domu musiałem się wczoraj ruszyć bo mimo, że podczas ostatniej (przedwczorajszej) wycieczki ściągnąłem ręcznie ze dwa kilo błota z pojazdu (kto twierdzi, że roweru mtb nie da się całkowicie unieruchomić) to resztę trzeba było już potraktować karcherem. Pojechałem, okrężną drogą na myjnię. Po mocnym prysznicu (za jedyne 6 zeta!) rumak zmienił maść z kasztanowatej na, voila, karą. Ale pomyślałem sobie, że jeszcze się trochę przewietrzę. Oczywiście po asfaltach aby zachować odzyskaną elegancję. Takoż było. Przez jakiś czas trzymałem się konsekwentnie założeń. Niestety księżyc mocno zajrzał mi w oczy. Świecił nad wyraz jasno... uruchamiając moje wilkołacze skłonności. Zew był potężny. Ruszyłem za nim. Po dłuższym polnym fragmencie jakaś zapomniana wioska na końcy świata. tutaj przekroczyłem rzekę Zewsząd świeciły oczy pochowanych bestii, słyszałem szurgot kopyt. Na szczęście magiczny krąg roztaczany przez moją latarkę utrzymał to stado wampirycznych strzyg w bezpiecznej odległości. Jeszcze tylko przejechać przez pole drzewców i przygodę mam za sobą. Wracałem przez taki oficjalny już most. Jeszcze kąpielowa powtórka, tym razem dwa zety wystarczyły. I już bardzo spokojnie szutrami i asfaltami (aby zachować kolor kary) do domku. Od nocnych jesiennych jazd lepsze są tylko nocne zimowe jazdy. Pod warunkiem, że śniegu jest tylko troszkę.
  15. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Jadę dokładnie na pociąg, bilet w obie strony kupuję u gajowego (za darmo i bez straty czasu). Dworzec jako miejsce startowe jest wprost idealne, nic nie dodajesz. Gdyby dojazd autem trwał dokładnie te 35 min to pewnie wpakowałbym rower do auta i po zaparkowaniu przed blokiem (mam tam miejsce) załatwił wszystkie tematy rowerem i wrócił autem. Niestety, powrót po południu, to może być nawet 1,5 godz. Dlatego kombinacja z pociągiem jest przeważnie lepsza. Patrząc na to od strony kosztów to samo paliwo to będzie 25-30 zł, zakładam, że jakieś zużycie auta też jest czyli jeszcze trochę dochodzi. Bilet kolejowy w obie strony to niecałe 12 zł (mam zniżkę 37%). Ale jak widzisz niezależnie czy dojadę do Wro autem czy pociągiem to zakładam, że poruszać się będę w mieście głównie rowerem (oczywiście jak nie będzie totalnej zlewy czy śniegu).
  16. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Trafnie zdiagnozowałeś problem, na stację z obu stron prowadzą lokalne drogi, pięknie wyasfaltowane i gładkie ale bez kawałeczka pobocza. Ruch w szczycie jest tam całkiem spory. Dlatego na tej stacji proporcje tak wyglądają. Sam niezbyt lubię ten dojazd i pewnie niechętnie widziałbym tam moje dzieci (czy wnuki). A na krajówce z której część musiałaby korzystać to nawet nie odważyłbym się wsiąść na rower. Na sąsiednich przystankach, rowerów jest dużo więcej. To pokazuje, że trzeba patrzeć i myśleć systemowo bo czasem brak dwóch kilometrów bezpiecznego dojazdu uniemożliwia rowerową alternatywę.
  17. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    U mnie to nieżle działa - dojazd do stacji 6 min, przejazd do Wro - 20 min. Autem na tej samej trasie - jak jest pusto 35 min ale przeważnie (czyli w godzinach pracy) 50-60 min. Do tego przyjemność parkowania. Sensowność takiego postępowania dostrzegli też inni - na stacji kolejowej parkuje u mnie około 70 aut i 15-20 rowerów.
  18. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Miasto to nie jest wyimaginowany stan idealny. Zarządzasz tym na zasadzie wyboru mniejszego zła lub jak wolisz większego dobra. Przykłady z Chin z wielopoziomowymi 20 jezdniowymi drogami, zakorkowanymi, drogami dowodzi, że auta nie są efektywnymi i tanimi rozwiązaniami. To bardzo dużo zmarnowanego miejsca na bardzo kosztowne (środowiskowo) drogi i parkingi. Co śmieszniejsze gigantyczne pieniądze wydane na infrastrukturę bardzo szybko wymagają jeszcze większych wydatków bo generują dodatkowy ruch. Transport autami jest bardzo, ale to bardzo, nieefektywny. Czyli nie warto zbytnio rozwijać tego rozwiązania. Nikt nie mówi jednak o całkowitym wyeliminowaniu aut. Tylko o zmniejszeniu jego skali. Na tym zyskają też ci którzy nie mogą zrezygnować z auta. Będą jeździć w mniejszym tłoku (co zresztą jest opisane w książce co ją poleciłem). Chodzi "tylko" o to aby na codzienne dojazdy do 5 km były realizowane bez auta. Sporą szansą są elektryczne rowery (pedelce) bo w ich przypadku możliwy dojazd do pracy wydłuża się do 10 km. Na trzy miasta wystarczy jeden rower (Strida) co zmieścisz nawet w małym bagażniku.
  19. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Wygląda, że Wrocław ma jednak sensowną strategię komunikacyjną. Polega ona na jedynym możliwym kierunku - utrudnić tak komunikację samochodową aby rowery i komunikacja miejska mogły się sensownie rozwijać. Wzorem są tutaj rozwiązania holenderskie gdzie przez 50 lat udało się to osiągnąć. Taką strategię wdrażają teraz to inne miasta na świecie (nawet amerykańskie). Cieszę się, że jest wśród nich Wrocław. Polecam lekturę Melissa i Chris Bruntlettowie "Rowerowe miasto. Holenderski sposób na ożywienie miejskiej przestrzeni". To dogłębne studium z korzyści urbanistycznych, kulturowych, społecznych, zdrowotnych jakie można osiągnąć eliminując transport samochodowy z miast. Bo to jest naprawdę absurdalne, żeby budować kolejne centra handlowe w znacznych odległościach z gigantycznymi parkingami aby tracić czas na dojazdy, zanieczyszczając powietrze i zużywając gigantyczne zasoby środowiska. Wszystkie sprawy w promieniu 5 km, przy wykorzystaniu komunikacji publicznej (w tym też taksówek albo pojazdów wspóldzielonych) rowerów i pieszo. To się da bez problemu zrobić. Zresztą tak żyłem przez ostatnie kilkanaście lat. Transport samochodowy w mieście to absurd. Im bardziej się rozwinie tym będzie gorzej. We Wrocławiu jest już 1200 km ddr. Naprawdę da się tu poruszać rowerem. Ostatnio, zresztą, bardzo przyspieszyły kolejne realizacje. Jest jeszcze multum do zrobienia, ale chyba punkt krytyczny został przekroczony. Teraz już pora na pracę nad świadomością. To już parę lat temu było zdefiniowane jako główną barierę rozwojową. Ta zmiana zresztą jest wymuszana "oddolnie". Ostatnio wysiadłem z pociągu, rozłożyłem moją Stridę i ruszyłem Piłsudskiego mijając kolejne sznury aut. W ciągu godziny odwiedziłem 4 instytucje robiąc 4 - 5 km. Nie zapłaciłem za to ani złotówki (na paliwo), nie straciłem godziny na poszukiwanie parkingów (i kasy na nie), ani dodatkowej godziny na stanie w korkach. Wróciłem na dworzec i w 25 min byłem w domu. Sam powrót zająłby mi minimum godzinę. Jak ktoś jest normalny to wybierze tę drogę. Opróżnijmy to miasto!
  20. Wujot

    Rowerowe eskapady - relacje

    Nie wiem czy temat jeszcze Cię czy innych interesuje ale poużytkowałem rower dłużej. Kolej rozpracowana, byłem z tym w urzędach. I jestem zachwycony to jest rewelacja. Po pierwsze warto dokupić pokrowiec, o dziwo dosłownie idealnie pasuje od hulajnogi elektrycznej Xiaomi m365. Z tym pokrowcem pociągi są bezpłatne. Czyli 16 (8+8) zł w kieszeni. Po złożeniu (niewielki pakunek) trafia na bagażnik. Dość radykalnie wydłuża to czas pakowania (o całe 45 s). Dodajemy to do moich standardowych 15 s (podobno dochodzi się do 7). Razem... i tak nieżle. Najlepsze jest, że z takim pakunkiem bez problemu wbijemy się nawt w mocno zatłoczony pociąg bo jest płaski i układny. Dzięki temu można dojechać rowerem na stację, a później we Wro mieć dalej rower do dyspozycji. Przy obecnych korkach w centrum i kłopotach z parkowaniem na paru sprawach, oszczędza się dosłownie godziny. To jest świetny patent na bezkosztowy codzienny dojazd do miasta. Na cenach biletów zakup roweru zwraca się po 4 miechach. Podobno w komunikacji miejskiej też z takim pokrowcem się nie płaci... Teraz o jeździe. No wiec jest specyficzna i... kapitalna. To ma niesamowite przyspieszenie, nie wiem czy to kwestia niskiej masy rotującej (i małej masy całości) ale na starcie jestem szybszy od hulajnog elektrycznych (na trasie też). Daje się tym jechać tak maks do 25 km/h (bo szybciej nie wyrabiam z młynkowaniem). Na podmiejskich polnych dziurawych drogach mam przelotową średnią 16-18 km/h, w we Wro z staniem na światłach, tyle co zawsze czyli około 13 km/h. Pojazd jest niesamowicie zwrotny, przy większej prędkości boję się ruszyć kierownicą i jeżdżę jak w mtb z pochylenia. Tyle tylko, że obciążając siłą rzeczy głównie tył . Ogólnie rower jest bardzo nadsterowny, co myślę, że dałoby Ci banana takiego jak mi . Z wad, to każdy krawężnik jest co najmniej 2x wyższy jak dotąd, i trzeba uważać. Wjazd skosem na nawet niski próg to bankowy uślizg tyłu. Kostkę i żwir pięknie czuć. Przy hamowaniu musisz się zaprzeć nogą na pedale aby nie lądować jajkami na rurze. Po jednym ostrzejszym hamowaniu robisz to odruchowo. Jeszcze większego banana będziesz miał przygladając się rozwiązaniom technicznym. To mieszanka bardzo dobrych znanych komponentów (np linkowe hamulce tarczowe, bezobsługowe łożyska, dobrej klasy nóżka) z własnymi opracowanymi patentami. Wśród nich zatrzaskiwana główna blokada urządzenia i przegub kulowy na górze, to coś kapitalnego. Największym plusem jest chyba jednak napęd - kevlarowym paskiem klinowym. Zero serwisu poza sprawdzeniem linek co parę lat. 10 K wytrzyma albo i więcej. Wiedziałem, że Strida jest wyjątkowa (ma multum entuzjastycznych ocen). Ale jest lepsza niż to co ludzie wypisują! Oczywiście wszystko w zakresie komunikacji skojarzonej do której to roli została zaprojektowana.
  21. Wujot

    Stubai aktualnie

    Bardzo dobry ośrodek, niby niebiesko ale czerwono. Zasadniczo szeroko, fajne konfiguracje i duża zmienność odcinków. Dobre możliwości offpiste (czyli nie płasko) - oczywiście gdy jest 1,5 m śniegu. Jedynym minusem jaki mi przychodzi do głowy jest kretyńskie oznakowanie tras. Otóż stawiali tam rząd tyczek, a w zasadzie solidnych pali, centralnie środkiem trasy. A ponieważ konfiguracja jest urozmaicona to we mgle bez problemu można było spaść na ściankach, przy boku tras. Pod tym względem, tradycyjnie, był to najgorszy ośrodek w Austrii. Chyba, że się coś zmieniło w ciągu ostatnich lat. Robiliśmy tam zawsze nielodowcowy początek sezonu (jak byliśmy na karnecie TSC) i zawsze była to dobra decyzja.
  22. Wujot

    Stubai aktualnie

    8 czynnych gondolek i 4 kanapy. Czy można mieć jeszcze jakieś wątpliwości??? W Gurglach chodzi wszystko co najważniejsze.
  23. Wujot

    Kiedy jechać na narty?

    No naprawdę nie spodziewałem się takiego pytania! Aby się nie powtarzać tutaj znajdziesz recenzję Schneebaren. Planneralm jest ośrodkiem genialnym. Riesneralm niezłym. Tauplitz stany średnie, Loser co najmniej dobrze, a być może świetnie. Co do pytania a obszar Lungau to system w którym spędziliśmy multum czasu. Na niepozornym Fanningbergu oraliśmy kiedyś dwa dni sami po pas w śniegu. Z Grosseck-Speiereck zjechaliśmy wszystkie możliwe opcje. Nawet na Ainecku są piękne linie offpiste. Kapitalny system. Ten sam wątek co go już wcześniej linkowałem
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...