Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. izydar

    izydar

    Użytkownik forum


    • Punkty

      35

    • Liczba zawartości

      374


  2. marcinn

    marcinn

    VIP


    • Punkty

      29

    • Liczba zawartości

      4 719


  3. waldek71

    waldek71

    Użytkownik forum


    • Punkty

      16

    • Liczba zawartości

      562


  4. idealist

    idealist

    Użytkownik forum


    • Punkty

      15

    • Liczba zawartości

      1 224


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 19.02.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Kurcze aż szkoda kończyć. Fantastyczny dzień w Alpe Cermis
    13 punktów
  2. Byłem w tym samym terminie, czyli od 11. do 18. lutego tego roku i chociaż tylko dwa miejsca mieliśmy wspólne, i nie w te same dni, to pozwolę sobie ustosunkować się do Twoich opinii. Wszystkie odwiedzone przez Was ośrodki znam, chociaż w San Martino byłem raptem sześć lat temu. Mieszkając w Moenie zaczęliśmy w Alpe Lusia. To była niedziela, okropnie dużo ludzi. Ten ośrodek odwiedziłem już ponad dwadzieścia razy, tak dużo chętnych do jeżdżenia nie pamietam. Za mojego świadomego życia wymieniono tam stare krzesło w Bellamonte i już wkrótce ośrodek czeka rewolucja. Powstanie połączenie gondolowe ze Sport Navalge (okolice dużego parkingu w Moenie) do Valbony (góra pierwszej sekcji gondoli z Ronchi). Logistycznie, Moena ucieka kilka długości przed innymi miejscowościami. Jeszcze w niedzielę warunki, nawet około 15:00 były dobre, oczywiście zwłaszcza od strony Ronchi, czyli Moeny. Jako, że wracaliśmy tam jeszcze w środę i w piątek, to faktycznie, biorąc pod uwagę bardzo wysokie temperatury, już koło 11:00 Bellamonte miękło dramatycznie od górnej stacji gondoli, później nawet wyżej położony Zirmes na dole był miękki. Równoległy Lasté wytrzymywał dłużej, ale kapitulował koło 15:00. Dużo lepiej wyglądała cała strona w stronę Moeny, czyli obie Fiamm Oro, Piavac, Mediolanum i AlfaFischer. Zresztą, moim zdaniem optymalnie było jeździć góra-dół ze szcztu Laste na dól Bellamonte do ok. 10:00, potem przenosiny na drugą stronę do końca dnia. Co się tyczy gastronomii, do Chalet 44 weszliśmy raz w 2019, bo chyba wtedy powstał, i już tam nie wracaliśmy. Było, i jest dużo innych miejsc. Niestety w prima-aprilis 2020 roku spłonęła Baita delle Strie, ale została La Morea (obecnie to najlepsze miejsce), wspomniana u @idealistBaita Bucaneve, jest El Zirmo (oblegana zwykle niemiłosiernie przez cały dzień), mała knajpka Ja Ciamp na Campo, duże Rifugio Lusia przy zjeździe z Laste z irytującym barmanem, bar na górze gondoli z Ronchi, Valbona oraz nieczynna teraz Malga Pozza (dla miłośników steków, ale La Morea też ma taką ofertę). Alpe Lusia: W drugi dzień San Pellegrino z Falcade. Bardzo lubię to miejsce, głównie Falcade. Chociaż San Pellegrino ma swoje mocne strony (czarna, krótka 51 i absolutnie fantastyczna czerwona 51, obie obsługiwane stareńką dwójką i trasa Costabella- 59), to Falcade jest dużo lepsze, zarówno pod względem tras, jak i widoków. Z Col Margherita w stronę SanPe prowadzi czerwona, bardzo ciekawa trasa 40/42, natomiast kombinacja 41/40 to La Volata, czarna trasa pucharu świata kobiet. W stronę Falcade prowadzi opadająca kaskadowo czerwona 33 i stamtąd mamy dostęp do kilku czerwonych wariantów (polecam szczególnie Laresei- łatwa czerwona trasa, ale jest na niej zwykle mniej osób i ...jak to mówi Admin- jest po czym jechać. Po dniu na Alpe Lusia wciągnęliśmy się w Campitello na Col Rodella i wpadliśmy w bezrozumny szał SellaRondy. Żebym był dobrze zrozumiany. Uwielbiam SR, obie strony i wszystkie zakamarki, ale ta patologiczna, nie mieszcząca się w żadnej skali, liczba osób, odebrała mi i tak już więdnącą na parkingu pod gondolą radość z jazdy na nartach. W związku z tym po dojechaniu do Val Gardeny pokręciliśmy się po kilku krzesełkach i minąwszy Comici zjechaliśmy do Monte Pana, korzystając z faktu, że jeszcze tam nie byliśmy. Droga wąskimi, niebieskimi nartostradami, trochę przygasiła mój nastrój, ale dojechaliśmy w końcu do Monte Pana, a wiekowe w sumie krzesełko zawiozło nas na szczyt Mont de Seura. Eureka! Kilkoro ludzi na trasach, pięknie widoki i dwie znakomite lufy, jedna czerwona i jedna czarna (68%), i w zasadzie tylko dla nas. Co prawda błyskawiczne przeskoki z pełnego słońca do pogrążonego w głębokim cieniu lasu wymagały ostrożności i koncentracji, ale trasy znakomite. Jest też niebieski wariant, ale to ta nartostrada, o której pisałem wcześniej. Reasumując Val Gardena jaka jest, każdy wie, za to Monte Pana, jako ucieczka od ludzi z możliwością nieprzytomnego grzania z góry na dół..., to było crème de la crème tego dnia. I nie popsuło go nawet wejście do Comici na obiad. To temat na zupełnie inną dyskusję, byłem raz i wystarczy. Chociaż warstwa wizualna jest warta grzechu. Col Rodella i Sassolungo Walentynki w Comici Piz Sella, świetne zjazdy czerwone i czarne Monte Pana I w końcu Ski Center Latemar. Skupiliśmy się raczej na Obereggen i Pampeago. Biorąc od uwagę wszystkie aspekty narciarstwa, Obereggen jest lepsze moim zdaniem. Wszystkie warianty zjazdu z Mayrl, czy to 5, czy wariantami 6 świetne. Zjazd z Oberholz też bardzo dobry. Gastronomiczna oferta Oberholz stała się już w zasadzie anegdotyczna, więc tylko skromnie potwierdzę. Korzystając z pogody i faktu otwarcia Pala di Santa, co nie jest normą, srodze się zawiodłem. Samej czarnej trasy jest tam kawałek. Krzesełko które wjeżdża na górę ma jeszcze następcę w postaci talerzyka jadącego wyżej. Ze szczytu prowadzi dość płaska czerwona trasa numer 20- Pala Santa, dopiero potem jest zasadnicze Variante Muro Santa 20a i dużo mniej nachylone Collegamento Zanggen 20b (obie oznaczone jako czarne, ale 20b raczej na to miano nie zasługuje). Tak czy owak, lubię ten ośrodek. Obereggen W Carezzy byłem w zeszłym sezonie. Musze powiedzieć, że korzystając ze styczniowego niskiego sezonu wyjeździłem się bardzo satysfakcjonująco. I niech was nie zwiedzie zachęta, że to idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. One oczywiście, też będą zadowolone, ale mamy główną, otwartą w zeszłym sezonie gondolę, pod którą przebiegają dwie porządne czarne trasy i jakieś czerwone warianty. Nawet zjazd do Nova Levante, dość wąski w lesie jest OK. Środek ośrodka z żółto-czarnym krzesłem jest istotnie niebieski, ale jadąc dalej jest Paolina i pod nią kolejna wymagająca sekwencja czarno-czerwona. To jeszcze nie koniec, bo pod masywem Latemar jest jeszcze jedna czarna bestia, prosta, równa, dając wgląd w cały przebieg trasy. Bardzo dobry ośrodek. Nie mam wystarczającej wiedzy na temat gastronomii, nie miałem czasu . W San Martino di C. byłem dawno. Pamietam główna trasę Tognola pod stara gondolą. Te białe jajka zostały 2-3 lata temu zamienione na nową infrastrukturę. Podobnie, jak @idealistzapamiętałem szczebelkowe, białe krzesełko pamietające Gustavo Thöniego, być może. Ale trasy były dobre. Byłem jeden dzień. W
    12 punktów
  3. 10 punktów
  4. Dzień drugi CCC jak Tre Crime - czyli 3 Zinnen Z rana -6 stopni mrozu, w ciągu dnia coraz cieplej. ale jak siępóźniej okazało jeszcze całkiem przyzwoicie. 1 dzień to trochę zwiedzania tras, szukanie tras dla siebie, zapoznanie się z topografią ośrodka. Startowaliśmy z Versciaco, potem przeprawa na drugą stronę i po południu powrót. Ośrodek ciekawy, niestety trasy przy krzesłach 6-os i 8-os dość krótkie, chociaż taka 16-tka ciekawie ukształtowana z krótkimi czarnymi odcinkami do wyboru - z rana na rozgrzewkę w sam raz. Pogodę widać na zdjęciach z niestety niekorzystnymi konsekwencjami - dość miękko na trasach od południa. Przejechane 95km z czego prawie 56km w dół. Najdłuższy zjazd 5,5km. W porównaniu do Cortiny - infrastruktura zdecydowanie nowocześniejsza, większy wybór tras, trochę niebieskich z prawdziwego zdarzenia szczególnie przydatne popołudniami.
    9 punktów
  5. Krótkie podsumowanie wyjazdu w Dolomity. Termin niestety feryjny co dało się zauważyć zarówno na autostradach jak i nartostradach. W obie strony dodatkowe 2,5h jazdy z tytułu korków, przy czym nie było wypadków, a czasami wręcz trudno się było zorientować skąd ten korek się brał. Warto wziąć pod uwagę planując dojazd. Jak startowałem o 6 rano z wielkopolski to na miejscu miałem być o 16:30 a w realu byłem o 19:15 Ceny paliwa na autostradach 2,20-2,24€ (benzyna), nadkładając 5 minut na zjazd z autostrady i cena w Niemczech 1,73€, Austria 1,66€ - zaoszczędzone w sumie około 60€. Włochy cena paliwa 1,93€. Polecam wykupić bilet na Brenner elektronicznie - przejazd przez bramkę Video Maut na bieżąco, przy bramkach kolejka na kilkanaście minut. A treraz krótka relacja. Dzień pierwszy CCC jak Cortina d'ampezzo Na niedzielę wybraliśmy Cortinę spodziewając się mniejszej frekwencji weekendowej z uwagi na trudniejszy dojazd (w sensie odległości) niż do innych uznanych ośrodków. Ośrodek zaliczony, zachwytu nie było. Infrastruktra stara, trasy raczej czerwone, niebieskie to raczej łączniki i dojazdówki. Czarna Tofana zaliczona przy na powrocie - już mocno zmęczona - być może z rana byłoby lepiej. Być może drugi dzień przy znanej topografii ośrodka pozwoliłoby na inne spojrzenie na ośrodek, ale inne ośrodki zwyciężyły. Warto było zaliczyć ten słynny z pucharu świata ośrodek, ale jest wiele innych miejsc do odwiedzenia więc na dzisiaj powrotu nie będzie. Kilka zjazdów po 4km, 1x5km poza tym trasy od 1 do 2km więc bez szału jak na Alpy. Większość dnia spędziliśmy na górze ośrodka gdzie trasy były twarde przez cały dzień. W sumie przejechane 86km z czego 47,5km w dół na rozgrzewkę.
    8 punktów
  6. Dzień trzeci CCC jak Plan de Corones - czyli Kronplatz Kwaterę mieliśmy w okolicach Toblach - 15 minut do 3 Zinnen, 20 minut na Kronplatz i 30 minut do Cortiny. 1 wyprawa na Kronplatz pociągiem - 7 minut spacerkiem na dworzec w Villabassa, 2o minut jazdy i wysiadamy 10 metrów od gondoli Ried. Gondola jedzie do góry 20 minut, ale zjazd trasami 5,17,16 daje w sumie około 7,5km @jc w swoim Vlogu podaje że zjazd do Ried to 10km ale zmierzone Garminem to ok. 7,5km - zliczając z mapki można rzeczywiście policzyć 10km. Niemniej to najdłuższy zjazd na Kronplatz, niestety jest kilka płaskich odcinków, na których można odpocząć pod warunkiem że się o nich wie i odpowiednio rozpędzi przed. Oprócz tego ciekawe trasy czerwona do szybkiej gondoli Olang, fajne niebieskie do gondoli Marchner. Z rana również emocji daje czarna 4-ka - ja jechałem wariantem czerwona 3-ka + od połowy czarna 4-ka - w sumie coś około 4,5-5km ostrej jazdy po której nogi palą. Jak to z pierwszym dniem wycieczka po ośrodku w celu poznania oferty zawiodła nas też w stronę St. Vigilo - spodziewałem się mniejszej ilości ludzi i ciekawych tras, ale nas nie zachwyciły. Zjazd czerwoną 12-tką po 11-tej - masakra. Zmuldzona trasa z licznymi ciężkimi odsypami - efekt południowego nachylenia i temperatury w okolicach 10 stopni. Przejechane 94km z czego 49km w dół. Mając już porównanie do Cortiny i 3 Zinnen zdecydowanie najwięcej ludzi, trasy z ekspozycją wschodnią i południową w połączeniu z wiosennym słońcem i temperaturami - w sumie wrażenia pełne niedosytu.
    8 punktów
  7. Krótko o naszym wyjeździe do Włoch. Z racji mojego zawodu jestem skazana na wyjazdy w terminach feryjnych. Tegoroczny termin ferii w mazowieckim w połączeniu z terminami ferii w Austrii i następujących w kolejnym tygodniu ferii w Tyrolu Południowym podpowiedział nam, żeby jechać w mijającym tygodniu do Włoch. W nadziei, że będą dobre warunki, słońce i możliwie mało ludzi. W Val di Fiemme byłam dwukrotnie na białej szkole z moimi licealistami, ale ciężko nazwać to wyjazdem wypoczynkowym. Poznałam zarówno stoki jak i szpital w Cavalese, Dolomiti Trauma Klinik w Tesero, etc… Teraz jechaliśmy rodzinnie i na luzie więc mimo tego samego miejsca, był to wyjazd o zupełnie innym charakterze. Przez 6 dni jazdy mieliśmy piękne słońce, stoki o ekspozycji południowej trzymały do 11-12. Temperatura w dolinie dochodziła do 15 stopni, popołudnia były idealne na bieganie po łąkach w Predazzo. Kolejno odwiedziliśmy: 12.02 - Latemar 13.02 - Alpe Lusia 14.02 - San Martino di Castrozza 15.02 - Carezza 16.02 - Alpe Lusia 17.02 - Latemar Mój ranking powyższych osrodków wygląda następująco: Miejsce 1 - Carezza Ośrodek mały, bez famy 'resortu narciarskiego'. Oferuje kilka konkretnych tras. Układ ośrodka jest bardzo przemyślany, widać duży nacisk na rozwiązania ekologiczne (np. nowa stacja gondoli wtopiona w zbocze góry). Zdecydowanie najmniej narciarzy! Rewelacyjna baza gastronomiczna! Nie jestem w stanie dopatrzeć się wad tego miejsca. Miejsce 2 - Alpe Lusia Kolejny niewielki ośrodek oferujący wiele możliwości. Świetna niebieska trasa pod gondolą od strony Bellamonte niestety na tym wyjeździe była 'spalona'. Rano była betonowym polem lodu, a po południu zupą. Przy takiej pogodzie niestety ciężko o inne warunki. Ośrodek ratowały trasy schodzące w stronę Moeny - czarny Pivac i czarna trasa pod gondolą Valbona trzymały długo i skutecznie skatowały moje nogi. Baza gastronomiczna średnia. Modny Chalet 44 to organizacyjna porażka - przez pół godziny nie udało nam się nawet złożyć zamówienia. Stołowaliśmy się w skromnej Baita Bucaneve - przyzwoite dania w dobrych cenach. W tym ośrodku było już znacznie więcej narciarzy, sporo Polaków. Miejsce 3 - Latemar Największy z odwiedzonych ośrodków. Niestety też najbardziej oblegany, stąd trzecie miejsce w moim rankingu. Oferuje urozmaicone trasy, szybkie wyciągi, ale ma też miejsca w których przez cały dzień było bardzo tłoczno. Przepięcie z Pampeago w kierunku Oberregen przez cały dzień z kolejką. Genialna czerwona trasa nr 6 niestety obsługiwana jest przez krzesło będące przepięciem powrotnym w stronę Pampeago/Predazzo i tam też niestety przez cały dzień kolejka. Dla mnie to ośrodek na niski sezon, wtedy można poczuć jego potencjał. Knajpy ok. Bardzo dużo Polaków. Żałuję, że nie zastąpiliśmy go w ostatni dzień powtórką Carezzy. Miejsce 4 - San Martino di Castrozza Miejsce, które chciałam odwiedzić, żeby wyrobić sobie własną opinię. Miasteczko nosi znamiona kurortu - dużo pięknych hoteli, butików, restauracji. Wydaje się, że bardzo dużo szkółek odbiera dzieci od rodziców, co z pewnością jest dużym plusem dla tej grupy docelowej. Po wjeździe na szczyt widoki zapierają dech, miejsce wprost idealne na sesje foto. Narciarsko natomiast jestem na NIE. Świetne trasy obsługiwane przez przedpotopowe dwójki, dosłownie skaczące drewniane ławeczki, całkowicie odbierały chęć na powtórzenie tych tras. Szybsze wyciągi miały trasy nijakie - krótkie, albo położone bardzo nisko więc po 11 można było przypiąć płetwy. Chyba po raz pierwszy w życiu o 12 powiedziałam 'basta' i udaliśmy się w drogę powrotną. Z przystankiem na Passo Role, gdzie początkowo chcieliśmy przypiąć narty, ale skończyło się na obiedzie w fajnej knajpie i spacerze. Zaraz poszperam w telefonie i wrzucę kilka zdjęć.
    7 punktów
  8. Niedzielne południe, Szczawnica Palenica. Leje ulewny deszcz, śnieg przelany, różnica z wczorajszą Szymoszkową jest głównie w populacji-samotność na stoku,krzesła chodzą puste, gdyby nie zawodnicy, nie byłoby nikogo.Jednak to Zakopane ma w sobie jakiś magnes...
    7 punktów
  9. Dziś jazda w deszczu (czasem bardzo mocnym) w Dolni Morava. Rano prawie nikt nie jeździł, całą trasę czerwoną nr 3 miałem tylko dla siebie. Przez małą liczbę ludzi nie miał kto rozjechać tras, warunki przyzwoite. Po 2h jazdy koniec bo ubranie kompletnie mokre.
    6 punktów
  10. Podsumowanie. Luty to nie najlepszy termin na wyjazd w Alpy - ferie w wielu krajach to nie tylko tłok na stokach ale też zakorkowane autostrady. Tak się poukładały terminy urlopów, że za bardzo nie było wyjścia. Pomimo sporej ilości ludzi i szybkiej dewastacji tras w każdym ośrodku można było znaleźć trasę, która dawała przyzwoite warunki również po południu więc ogólnie wyjazd uznaję za udany. 3 Zinnen mogę śmiało polecić - te 120km tras trochę przesadzone, niemniej trasy szerokie, wyciągi szybkie, kilka tras 4-5km pozwala się wyjeździć. Kronplatz - godny polecenia, ale poza głównym sezonem - kolejek do wyciągów na 3-5 minut czekania więc niewiele, ale ludzi na trasach sporo i stąd szybko pogarszające się warunki. Mały niedosyt mam na stronę St.Vigil - może kiedyś zacznę od tej strony. Samo 3 Zinnen lub Kronplatz na 6 dni może być nudne, łączyć oba ośrodki na 1 wyjazd to myślę dobra opcja. Cortina - warto zobaczyć, chemii nie było więc powtórki nie planuję. Ceny: obiad Pizza od 8€ w górę, zupy 9-10€ (w ubiegłym sezonie w Austrii 5-6€) inne dania to już 14€+, piwo 0,5l ok 6€. Karnet 6 dni Dolomity Superski 354€ (online na konkretne dni). Noclegi 40€ za osobę/noc w przeciętnym apartamencie. Czy drogo - każdy oceni sam, rodaków wszędzie sporo więc niby kryzys i inflacja, a ludzie i tak jeżdżą. W branży narciarskiej kryzysu chyba nie ma I trochę statystyki, w ciągu 6 dni przejechane 582km , blisko 325km w dół.
    5 punktów
  11. Też lubię tu wracać. Małe jest piękne.
    5 punktów
  12. Pojeźdżone uczciwie dzisiaj Sam ośrodek choć niewielki ,niecałe 30 km tras to robotę robi uczciwą Na początek świetna niebieska trasa niebieska a potem na zmianę z czarną w stronę Moeny skutecznie rozgrzały uda . Na banku tu jeszcze na tym wyjeździe wrócimy. Jutro chyba też coś kameralnego coby tłumy ominąć.
    5 punktów
  13. Czarna Paolina w Carezzy popołudniową porąCarezza o 8.30 ❤️ Widoki w San Martino di Castrozza Latemar o 8.30 Moja ukochana czarna Fiamme Oro do MoenyDolce vita na koniec dnia na Alpe Lusia
    5 punktów
  14. Dziś relacja nieco wcześniej. Wytrzymaliśmy na nartach do około 11:00. Wg. prognoz miało być +1 i miał padać śnieg z deszczem, przechodzący w śnieg. Zamiast tego było +5, ulewny deszcz i porywisty wiatr. Aż takim koneserem jednak nie jestem. Pogoda jeszcze gorsza niż w piątek. Na stoku meldujemy się przed 9:00. Oprócz nas jedna osoba jeździła taśmą z instruktorem (brawa za wytrwałość) oraz 2 osoby na stoku. Jeżeli taka pogoda utrzyma się dłużej, to niestety nastąpi szybki koniec sezonu narciarskiego. My po nartach udaliśmy się na gorące termy - rewelacja. Po dogrzaniu czterech liter, zamiast pokonywać kolejne kilometry na nartach, zaliczałem metry w basenie pływackim 😉. Tu czekamy na odpalenie kanap. Po kilku chwilach wjeżdżamy pierwszą kanapą (moknąc coraz bardziej). Stok prezentuje się dość dobrze. Trochę drobnych przetarć. Tu też. Generalnie nie jest jeszcze źle. Główna trasa bajka, cała dla nas. Strasznie miękko. Jeszcze dwa dni temu kijek nie wchodził w śnieg. Teraz bez problemu. Mają około 50 cm śniegu. Wypinasz buta z narty, wpadasz po kolana w śnieg. Około 11:30 zamknęli kanapę. Oficjalnie z powodu zbyt silnego wiatru ? Ja raczej stawiałbym na brak chętnych do jazdy. Jak wracałem Vitanova też stała.
    4 punkty
  15. Kolejny dzień to powrót do 3 Zinnen. Odkrycie dnia to czerwona 13-tka - trasa prawie w całości w lesie, po południu zacieniona i warunki jak na wiosenną pogodę bardzo dobre - zjazd o długości 4,5km powtórzony kilkukrotnie. Trasa trochę przypominająca Lolobrygidę w Szklarskiej tyle że z krótszym i nie tak płaskim końcowym odcinkiem. Do tego czarna 3-ka, czerwono czarna 11-tka i kilka innych tras - zdjęć nie wrzucam - nuda, lampa Przejechane 94km z czego 55km w dół. Nogi już zmęczone. Piąty dzień to powrót na Kronplatz - znając już ośrodek przyjechaliśmy samochodem, parking pod gondolą Olang i na początek 2 szybkie zjazdy do tej gondoli, potem 2x Marchner+Belvedere, próba na czerwonej 12-ce z podobnym skutkiem jak pierwszego dnia, i przyszedł czas na czerwono czarną 3+4. Do tego zjazd do Ried i przed południem mamy 35km w dół. Po przerwie na posiłek i uzupełnienie płynów trasy już zmęczone - temperatura i ilość ludzi robi swoje. w tym dzniu tylko 98km i 51km w dół. Więcej nie było sensu. Dzień ostatni to ponownie 3 Zinnen - zdecydowanie lepsze warunki w tych temperaturach, mniej ludzi. Mając już topografię w głowie plan na trasy przygotowany i zrealizowany. Efekt, osobisty rekord ilości tras przejechanych w ciągu 1 dnia - 114km, 66km w dół.
    3 punkty
  16. Szczyrk 1969 wyciąg krzesełkowy retro vintage
    3 punkty
  17. 13-15.02.2023 Szczawnica - Palenica W pierwszej części tygodnia jeździłem w Szczawnicy, głównie uczułem jazdy bratanka. Poniedziałek i wtorek zachmurzenie, śnieg miękki i trochę mokry ale dosyć gładko bez kartofliska. Ludzi umiarkowanie. W środę po 10 godzinie wyszło słońce, ludzi dużo więcej niż we wcześniejszych dniach, na rodzinnej bywało gęsto więc dodatkowa czujność mając pod opieką 6-latka. Na ostatnim zakręcie przed płaską częścią dojazdową zrobił się tor bobslejowy i co któraś osoba wypadała na nim w siatki... W ten dzień również kolejka do krzesełka, czuć było że Mazowsze najechało. W środę miałem z 1,5h wolnego czasu więc skoczyłem na trasę FIS, jednak rano były treningi slalomu a po nich zostały dziury na większości szerokości trasy. Jazda tam więc średnia - przypomniało mi to dlaczego olewam tą stację od 3/4 lat odkąd zagarnęli trasę FIS przez 95% czasu sezonu... Kilka zdjęć z środy gdy było najładniej pogodowo.
    3 punkty
  18. Tam są tylko świetne gigant flaszki i kieliszki na zewnątrz (w zależności od sezonu 🥂 ;). Wysiadając z niebieskiej kanapy nieźle ciągnie szambem, hehe... Może najstarsze, ale głównie lansiarskie miejsce. Bardzo fajnie, z normalnymi cenami, paręset metrów niżej http://www.ciadinat.it/ Krótka karta świeżych dań itp.
    2 punkty
  19. Btw, polecam 5 Torri. Można się tam dostać bezpośrednio samochodem, z Cortiny gondolą Skyline z Pocol albo od strony Alta Badia przez przełęcz Falzarego. Pomijając piękne widoki, to narciarsko eldorado: mniej ludzi i ostre, szybkie czerwone, i zjazd na Passo Giau. Miód.
    2 punkty
  20. Na Javorowy niedaleko Trzyńca nadal w dobrym stanie..... https://www.lanovkajavorovy.cz/ Teraz już po modernizacji krzesełek - kiedyś bokiem do kierunku jazdy.
    2 punkty
  21. Sezon lokalny rozmywa się coraz szybciej, były plany żeby jeszcze pojeździć w regionie, co przetrwa deszcze i gdzie będą jeszcze przyzwoite warunki to się okaże... Dzisiaj leje też w Krynicy, słabiutko.
    2 punkty
  22. Jestem w Plose. Warunki są normalne, o dziwo. Ośrodek słaby. Zdjęcie jest największym kłamstwem tego świata. Jest tu mnóstwo ludzi, pełno rodaków, a narciarka nie ma pojęcia o jeździe na nartach 😝
    2 punkty
  23. Najprostsza pasta lub smar w płynie - smarujesz, czekasz minute wcierasz korkiem, przecierasz szmatką - tyle.... Zrobisz to na krzesłach czy nawet oparte op ścianę. (ślizgi muszą być suche)
    2 punkty
  24. Najlepiej w razie wątpliwości podzwonić, popytać. W Regetovce mają fajną Transportę VL500, ciekawe czy jeszcze działa W Drenicy działa dół i góra, najwięcej od wielu lat. Udało się uruchomić krzeszło po wielu latach. Żadnego remontu nie było, to bodaj trzecie najstarsze krzesło na SK. Na górze nie działa tylko jeden orczyk (ten przy czarnej trasie) Plejsy....eh... zdechły raczej na amen. Muszę to kiedyś przejść na skiturach. Levocka dolina niestety też zdechła na amen. Bachledowa dolina i te w Żdiarze raczej mają się dobrze. Telgart, Gugle, i Mlynky - chyba widziałeś moją relacje. Certovica....działa tylko w weekendy... Rohace wiadomo, bez problemów, podobnie Orava, Kubinske hole, Donovaly, Malino Brdo, Racibor. Obok masz jeszcze klimatyczny ośrodek w Niżnej (orczyk 1500 m) Vratna dolina, działa wszystko poza jednym odosobnionym długim orczykiem (chyba już go rozebrali). Na Martinske hole szedłem z buta, jak jest dużo śniegu to zjeżdzasz na dół tak w ogóle. Ta droga na górę jest chyba czynna w jakiś godzinach w konkretną stronę (w sezonie zimowym).
    2 punkty
  25. Mała Straconka (Bielsko) - Magurka. Start parking na 15 aut - wolne miejsca tylko rano. Trasa podejścia 3,6km vertical 451m, zjazd tylko (koniec śniegu) do Przełęczy pod Łysą 4,1km. Na szczycie start w Puchar Magurki w narciarstwie biegowym, trasa 11km stylem klasycznym. Tablice przy parkingu ul. Borsucza Bielsko-Biała Rogacz, w tle Skrzyczne Dobra trasa na skitury, ja dzisiaj zmierzyłem się z nią na biegówkach, miejscami były to narty wodne, wszystko płynie.
    2 punkty
  26. Dobrze wspominam Alpe Lusie, a na stronę Moeny ogień na tłoki 😁 Udanego szusowania!
    2 punkty
  27. Białki nie lubię w sezonie (tłum), ale trasy są przygotowane zawsze!
    2 punkty
  28. Nie było tak źle, w Szczyrku dziś pustki: Do godziny 12:00
    2 punkty
  29. Rytro 17.02.2023 Piątkowe Rytro, rano w Sączu -1,5 st. W Rytrze stok jednak miękki wierzchem od rana. Dwie godziny na gs, potem zaczęło lać... zmiana nart na krótsze i udało się zrobić jeszcze kilka zjazdów z deszczem jak i chwilami bez. Śnieg z czasem mocno namókł. Nie o taki luty chodzi...
    2 punkty
  30. Pierwsze narty Zakopane zobaczyło w 1894 roku. Przywiózł je Stanisław Barabasz, malarz, architekt, późniejszy dyrektor Państwowej Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, jeden z pionierów narciarstwa w Tatrach. Narty, wzorowane na norweskich, wystrugał mu na życzenie jasielski stelmach – rzemieślnik wyrabiający koła, elementy powozów, sań itp. Jedna, długa na dwa metry deska, była jesionowa, druga bukowa, bo takie akurat się znalazły ("Ale to nie szkodzi, dobrze, że i takie są", notował Barabasz). Wyparzono je w gorącej wodzie i wygięto nad ogniem – tak opisywał proces powstawania legendarnych nart Wojciech Szatkowski z Muzeum Tatrzańskiego, gdzie oryginalna narta Barabasza jest czasem pokazywana (druga się nie zachowała). Barabasz najpierw jeździł na nartach na polowania, potem szusował po krakowskich Błoniach, wreszcie, we wspomnianym 1894 roku, dotarł do Czarnego Stawu Gąsienicowego, a w 1905 roku zdobył na nich pierwsze dwutysięczniki: Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.) i Małołączniak (2096 m n.p.m.). Za wiązania służyły mu prawdopodobnie zwykłe sznurki. Narciarze w Krakowie w latach 30. XX wieku (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Zakopane 1935: narciarz podczas rozmowy z góralką (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) Dzień na nartach był wówczas "tatrzańską wyrypą", czyli wyciskiem do kresu sił. Żeby zjechać z góry, trzeba było na nią najpierw wejść, a nie jak dziś wygodnie wjechać gondolą. Kolejek nie było, dopiero pod koniec pierwszej dekady XX wieku zaczęto je uruchamiać w Alpach – w 1908 roku Szwajcarzy otworzyli pierwszą w Europie górską kolejkę linową na Wetterhorn, a w 1924 roku pierwszy wyciąg narciarski w Crans, tzw. saniowy – turyści zasiadali w saniach, a te były wciągane pod górę na linach. Prawdziwym przełomem (przepustowość!) okazały się wyciągi orczykowy i talerzykowy. Ten drugi opatentował inżynier o swojsko brzmiącym nazwisku – Jean Pomagalski. Z nich w ciągu kilku lat wyewoluowały wyciągi krzesełkowe i gondole. W Polsce pierwszy orczyk zamontowano dopiero w 1959 roku na Hali Kondratowej w Tatrach – 25 lat później niż w szwajcarskim Davos. Pod górkę Barabasza i ludzi, których wokół siebie zgromadził, brak infrastruktury nie powstrzymywał. Obierali coraz ambitniejsze cele: od Hali Gąsienicowej, przez Czerwone Wierchy, po Giewont. Techniki zjazdów uczyli się na własnej skórze. Po latach Barabasz wspominał, że z początku sądził, iż ludzie "latają na deskach jak ptaki" tylko dzięki sile własnych mięśni. "W opisach [norweskich – przyp. red.] nie było żadnej wzmianki ani o zjazdach z góry, ani o skokach narciarskich", śmiał się z własnej naiwności. Więc gdy odkryli, że na nartach najszybciej zjeżdża się z góry, pędzili na złamanie karku. O lawinach mało kto myślał, póki pod Małym Kościelcem nie zginął Mieczysław Karłowicz, kompozytor, dyrygent i taternik. Fotografia grupowa narciarzy. Widoczni m.in.: artysta malarz Stanisław Barabasz (1. z prawej), członek Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Mariusz Zaruski (1. z lewej). (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) Grono entuzjastów nart rosło z każdym rokiem. Rodziła się kultura jazdy – w 1907 roku powstały pierwsze polskie organizacje narciarskie: Karpackie Towarzystwo Narciarskie we Lwowie i Sekcja Narciarska Towarzystwa Tatrzańskiego – i pierwsza infrastruktura, na przykład schronisko narciarskie na Skrzycznem w Beskidzie Śląskim. We wciąż podległej zaborcom Polsce liczba narciarzy wynosiła kilkaset osób. Moda na narty wybuchła w okresie międzywojennym, jak pisał na łamach HistMag Marek Baran. To było "tylko" kilkanaście tysięcy osób, ale już ta liczba oznaczała, że przekroczono próg masowości. Szusowano w Beskidzie, Tatrach, Czarnohorze. Ale najpierw – pod górkę, pieszo. Przełom nastąpił 26 lutego 1936 roku: wagonik kolejki linowej wjechał na Myślenickie Turnie. A w niedzielę 15 marca 1936 roku – na Kasprowy Wierch. "Mieszczące po 33 pasażerów wagony mogły przewozić w każdym kierunku do 180 os./godz. Liczba chętnych przekroczyła najśmielsze oczekiwania, choć cena biletu wynosiła 8 złotych", wyliczał Marek Baran. Do końca roku na szczyt Kasprowego wjechało 165 tys. osób. Kolej na Kasprowy Wierch i późniejsze inwestycje narciarskie ulokowały Zakopane wśród siedmiu najlepszych i najchętniej odwiedzanych zimą kurortów międzywojennej Europy. Turyści na Kasprowym Wierchu, 1970 (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Kolej linowa na Kasprowy Wierch (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) Dzieło życia Kolej na Kasprowy Wierch była dziełem życia Aleksandra Bobkowskiego. Budowano ją w ekstremalnych warunkach przez 277 dni, co stanowiło ówczesny rekord świata. Okazała się najbardziej rentowną koleją w Europie. "Bobkowski dla Zakopanego był tym, kim Eugeniusz Kwiatkowski dla Gdyni", pisał w tekście w 80-lecie kolei Adam Grzeszak z "Polityki". Aleksander Bobkowski, z miłości narciarz, z ideałów jeden z najaktywniejszych działaczy sanacji, a z urzędu najpierw dyrektor okręgu kolejowego w Krakowie, a potem wiceminister komunikacji, dał Zakopanemu lukstorpedę – słynny szybki i luksusowy pociąg z Krakowa. Zakopane miało połączenie z Krakowem już w 1899 roku. Ale nie takie – przejazd szałową lukstorpedą zajmował ledwo 2,5 godziny. Pobyt wiceministra komunikacji Aleksandra Bobkowskiego w Zakopanem (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Wiceminister komunikacji Aleksander Bobkowski przed Luxtorpedą (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) Pociąg Lukstorpeda nie była jedynym szałowym pociągiem międzywojnia. W lutym 1932 roku na tory dworca kolejowego w Krakowie wjechał pierwszy tzw. pociąg rajdowy. Specjalny skład dla narciarzy Polskie Koleje Państwowe uruchomiły wspólnie z Krakowskim Towarzystwem Krzewienia Narciarstwa. Trasa biegła przez góry, od Jaremcza w Czarnohorze, najwyższym paśmie górskim w zachodniej Ukrainie, po beskidzką Wisłę. 1200 km pociąg pokonywał w 10 dni i 10 nocy. Szybko zaczęto na niego mówić: "Narty-Dancing-Brydż". Uczestnicy rajdu narciarskiego Wisła-Worochta, 1937 rok (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Widok stojącego na stacji parowozu Tr12. Widoczny napis 'Rajd narciarski', 1937 rok (Fot. Henryk Poddębski, Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) "Chcesz się zabawić – jedź na rajd kolejowo-narciarski", zachęcał "Ilustrowany Kurier Codzienny". I nie kłamał. Każdego dnia pociąg stawał na innej stacji, między innymi w Worochcie (wówczas równie modnej jak Zakopane), Sławsku, Truskawcu, Siankach, Krynicy ("polskim Sankt Moritz"), Zakopanem, Rabce, Zwardoniu i Wiśle. 10 przystanków w 10 dni W drugim roku ruszyły już dwa pociągi rajdowe. Modyfikowano trasy i czas przejazdu, były zarówno wycieczki dłuższe, jak i krótsze, nawet jednodniowe. Zachował się czterostronicowy druk reklamowy "Nadzwyczajnego pociągu Narty-Bridge" z 1933 roku, zachęcający do udziału w jednodniowej wyciecze Lwów–Ławoczne. Ulotka zawierała szczegółowy program i regulamin obowiązujący pasażerów. Wycieczka zbierała się we Lwowie 19 lutego 1933 roku o 6 rano. O 7 zajmowano wyznaczone miejsca, o 7.12 skład ruszał. Celem było Ławoczne. Między 11 a 16 trwała zabawa na stoku – można było wybrać narciarską grupę zaawansowaną, średnią lub początkującą, ale także wycieczki piesze albo sannę, czyli przejazd saniami. Wszystko z przewodnikiem. Albo zostać w wagonach lub poczekalni w Ławocznem, gdzie o 16 zaczynał się dancing. O 18.20 był odjazd ze stacji, a o 21.45 pociąg był z powrotem we Lwowie. Pierwszy, najważniejszy punkt regulaminu mówił, że "uczestników obowiązuje w ciągu całej wycieczki bezwzględny humor i pogoda". Tego nikomu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pasażerowie w tweedach – bo ponad komfort przedkładano szyk, w modzie były szerokie spodnie do pół gołej łydki i przekrzywione kaszkiety zamiast wełnianych czapek – podczas rajdów wysypywali się z wagonów i ruszali na wybrany stok. Lokalni przewodnicy i wyszkoleni instruktorzy oferowali kilka wypraw o różnych stopniach trudności i czuwali nad rozbawionym towarzystwem. W bufecie wagonu restauracyjnego obok drinków oferowano przewodniki i mapy. Narciarski pociąg rajdowy do Sianek, 1932 rok (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Pociąg wycieczkowy kursujący jako pociąg 'Narty-Dancing-Brydż'. Uczestnicy wycieczki tańczą na peronie (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) Nocą pociąg pędził na kolejną stację, a zabawa w wagonach trwała w najlepsze. Grano w karty, zwłaszcza w brydża. Tańczono w rytm jazzu. Oglądano filmy. Wagon restauracyjny miał skórzane krzesła, białe obrusy z góralskim haftem, przy nakryciach czekały ciepłe bułeczki – jak w dobrym hotelu. W wagonach sypialnych każdy miał czystą pościel i miejsce na narty. W wagonie kąpielowym zamontowano deszczownice, a w poczekalni wagonu ustawiono wiklinowe fotele. Pociągiem wraz z gośćmi przemieszczały się szkółki narciarskie, przygotowujące amatorów do wyjścia na śnieg. Wnętrze eleganckiego wagonu restauracyjnego. W drzwiach stoi kucharz i konduktor (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Pociąg wycieczkowy kursujący jako pociąg 'Narty-Dancing-Brydż'. Uczestnicy wycieczki w bufecie (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) W cenie biletu – oprócz przejazdu – było całodzienne utrzymanie i wszelkie rozrywki. Mówiono, że to "polski Orient Express". Skład wyprodukowano w warszawskiej fabryce Lilpop, Rau i Loewenstein, największym ówczesnym przedsiębiorstwie w Polsce. Wnętrze pociągu miało przypominać luksusowy hotel. Wybitni architekci tamtych czasów – Lech Niemojewski, Piotr Biegański i Kazimierz Marczewski – zaprojektowali między innymi ekstrawagancki wagon "dancing-bar". Skład wzbudzał zachwyt nie tylko wśród pasażerów. Podczas Międzynarodowej Wystawy Sztuki i Techniki w 1937 roku w Paryżu zdobył Grand Prix. Dzięki temu, że w pierwszym rajdzie uczestniczył fotograf Henryk Poddębski, wielki dokumentalista odrodzonej Polski, zachowały się wspaniałe zdjęcia. Wnętrze wagonu kinowego w pociągu narciarskim 'Narty-Dancing-Brydż' (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Poczekalnia wagonu kąpielowego - wnętrze (Fot. Henryk Poddębski, Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) To musiało kosztować. Na bilet niektórzy oszczędzali cały rok. Cena – 200 zł. Złośliwi powiedzą, że tyle kosztuje dziś pendolino z Warszawy do Gdańska, ale w 1935 roku robotnik zarabiał 200 zł przez dwa miesiące, robotnica przez cztery (kobiety dostawały o połowę mniej), pracownik rolny – przez pół roku. Gospodynie domowe zarabiały 15 zł miesięcznie. Na narty z wiązaniami trzeba było wydać kolejne 100 zł. W 1937 roku w Warszawie kilogram chleba kosztował 0,35 zł. Za jeden bilet można go było kupić pół tony. Wszystko i wszyscy Po I wojnie światowej znaczna część infrastruktury, która znalazła się w granicach Polski, była zrujnowana. Politycy byli jednak wyjątkowo zgodni – kolej trzeba odratować, i to szybko. Kładziono tory, przebudowywano odcinki, powiększano tabor. Podobno międzywojenne pociągi były tak punktualne, że "w tygodniu według nich można było regulować zegarki". Kolej stała się elementem codzienności Polaków, tym bardziej że od 1926 roku mogli liczyć na dopłaty do biletów. Przejazd z Warszawy do Zakopanego kosztował 16 zł – umiarkowanie. Średnia pensja miesięczna wynosiła 150-230 zł. Podróże i rekreacja Polaków miały smak odkrywania odrodzonej ojczyzny. Zakopane 1935: licznie zebrani kibice oglądają skoki narciarskie (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) , Zakopane 1933: bufet dla narciarzy na świeżym powietrzu (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) W 1932 roku Zakopane miało już ugruntowaną pozycję i letniej, i zimowej stolicy Polski, przy czym ceniło się wyżej niż kurorty nad Bałtykiem. Poeci, pisarze, architekci, malarze, aktorzy, politycy, adwokaci, arystokraci – wszyscy już lub dopiero za chwilę opisywani na pierwszych stronach gazet – przybywali do Zakopanego co sezon. Z początku zjeżdżały dwie grupy: piękni, znani i bogaci oraz chorzy na płuca. Z czasem – wszyscy. "Szlagony [prowincjusze bez wykształcenia – przyp. red.] z Kresów lub z Poznańskiego, aferzyści, Radziwiłłowie, zawodowi taternicy, Boy z Makuszyńskim, przemysł i handel, inteligencja, studenteria, suchotnicy, górale – wszystko mieszało się na Krupówkach" – ironizował Witold Gombrowicz, który co zimę, znudzony śmiertelnie, werandował pod Tatrami na wełnianym worku, niczym bohaterowie "Czarodziejskiej góry" Tomasza Manna w szwajcarskim Davos. Tu było wszystko i tu byli wszyscy. Po cóż narciarski pociąg miał jechać gdzie indziej? "Zakopane było bliskie apopleksji. Według jego zachceń i mniemań, pociąg powinien stać przez dwa tygodnie na dworcu kolejowym pod Antonówką, goście mieszkać w pensjonatach, tańczyć u Trzaski i nogi łamać na Kasprowym" – wspominał malarz Rafał Malczewski, syn Jacka Malczewskiego. Jego słowa przytaczają Maja i Jan Łozińscy w swojej książce-albumie "Narty-Dancing-Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej". Zakopane 1935: powrót narciarzy z gór (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna) *** Międzywojenne zimy służyły narciarzom – w 1929 roku grubość pokrywy śnieżnej w rejonie Morskiego Oka sięgała prawie 270 cm. Zimowy pociąg zaś, wożący narciarzy od kurortu do kurortu, i to w kraju, który ledwo co wrócił na mapy, był w skali Europy przedsięwzięciem unikatowym. I – mimo słonych cen biletów – wielkim sukcesem. Może jeździłby do dziś, gdyby nie wybuch II wojny światowej. "Narty-Dancing-Brydż" odbył swój ostatni kurs zimą 1938/1939 roku. Niemcy oszczędzili zakopiańską i krynicką infrastrukturę – stworzyli tam ośrodki wypoczynkowe dla swojego wojska. Obywatelom Generalnej Guberni, w obrębie której znalazły się Zakopane i Tatry, wstępu zabroniono. Przy opracowaniu artykułu korzystałam m.in. z książki „Narty-Dancing-Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej" autorstwa Mai i Jana Łozińskich (Wydawnictwo Naukowe PWN). Paulina Dudek.
    2 punkty
  31. Nie wiem czy ktoś już to wstawiał ... więc chyba klaruje się taki obraz: 15/01/ - 21/01 - GO, GO, GO, GO, GO !!!! pusto 21/01-28/01- B, DK - uni 28/01-04/02 - B, DK – uni + D 05/02-11/02 – FR, D, CZ 11/02 – 18/02 - STOP 19/02 – 24/02- STOP 25/02 – 04/03- STOP a tu ilość turystów:
    1 punkt
  32. W Chochołowie spadło całe 1 cm śniegu, wcześniej wiało i padał deszcz (tak przez ostatnie 3 doby). Ładnie doczyściło śnieg na polach i w dolinach. Chochołów to wieś położona 750 m.n.p.m.
    1 punkt
  33. Tak, jak napisał @waldek71. Do Latemar jechaliśmy dosłownie kilka minut, Alpe Lusia kilkanaście, Carezza pół godziny. Droga do San Martino około 50 minut, bardzo kręta. Predazzo było dla nas świetną bazą wypadową.
    1 punkt
  34. Wystarczająco już polało żeby niżej położone stacje zaczęły spływać, koniec ferii ułatwi im decyzję o zamknięciu. To że wyżej wróci jeszcze pewnie zima to prawdopodobne.
    1 punkt
  35. Na Latemar jest gondola z, powiedzmy przedmieść Predazzo. Do Bellamonte (wjazd na Alpe Lusia) samochodem ca. 15 minut, podobnie do Ronchi (drugi wjazd na Alpe Lusia). Do Carezzy już jest dalej- pół godziny. Do San Martino ok. 50 minut.
    1 punkt
  36. Narta około 150 cm będzie ok. Co do wzrostu to trochę wróżenie z fusów. Moja ma 9 lat, 158 cm, w tym roku zabrała narty matce w długości 153 cm. W ciągu roku urosła 15 cm. My jakoś specjalnie wysocy nie jesteśmy.
    1 punkt
  37. Bosz, jak ja się cieszę, że ktoś ma podobną opinię o Cortinie. Mnie również nie porwała. 5 Torri dla mnie widokowo piękne, ale tylko jeden szybki wyciąg, podczas naszej wizyty bardzo oblegany. Piękną czerwoną trasę do Fedare obsługuje stara, powolna dwójka. Do przeżycia przy dobrej pogodzie, ale szczerze dla mnie takie trasy są do zrobienia raz. Przejazd Brennerem z biletem elektronicznym to fajne udogodnienie, co nie zmienia faktu, że płatność za włoską A22 to masakra. Wczoraj wyjechaliśmy z Fiemme o 6 rano, byliśmy jednymi z pierwszych wyjeżdzających z tej doliny, a i tak na bramkach trafiliśmy już na wielką kumulację. Pół godziny niewyjęte w plecy. Podejrzewam, że później było tylko gorzej
    1 punkt
  38. Bardzo pozytywne. Jechałem tam specjalnie z Krakowa. Na cały dzień to dobry ośrodek. Podobały mi się trasy, zróżnicowane. Ta czarna też sympatyczna. Tam było coś takiego, że jak to prywatyzowali to się cała ta wieś wzięła, zebrała, podpisali umowy, już nie pamiętam - ale chyba też to wszystko wykupili. Dzięki temu nie było tam awantur o grunty, i mieszkańcy dużo zrobili żeby to hulało, a nie skończyło jak większość stacji na Słowacji. Dodatkowo zawsze na urozmaicenie można sobie wejść na Wielką Raczę do schroniska i zjechać na dół. Od górnej stacji wyciągów to niedaleko.
    1 punkt
  39. Całkiem sympatyczny. Nieco się nim jeździło.
    1 punkt
  40. Jak Val di Fassa i to skrzyżuje narty z Arturem
    1 punkt
  41. Trzeba Krzysiek samemu - oszczędzisz czas, pieniądze i narty....często wystarczy krawędź tylko liznąć diamentem i przetrzeć "pastą" ślizg.. nie za każdym razem musisz jechać pilnikiem i na gorąco smarować.
    1 punkt
  42. Zakopane, Polana Szymoszkowa, niedzielne południe. Pada deszcz, tłum narciarzy rasy białej, żółtej i czarnej kłębi się w kolejce i na trasie. Jednym słowem warunki wymarzone, dla których ściąga tu jeszcze reszta świata, mijana w formie sznura aut od Nowego Targu do Zakopanego, gdy wyjeżdżałem stamtąd...
    1 punkt
  43. Nie jeżdzę ani w Szczyrku ani w Białce...ale pokażcie mi taki syf w Białce - ewidentnie skopane przygotowanie przed sezonem.
    1 punkt
  44. Z przydatnych porad. Świetną kwaterę w Predazzo znalazłam korzystając z wyszukiwarki YesAlps przekierowującej bezpośrednio do właścicieli obiektów. Nasza gospodyni wystawia swój apartament również na Airbnb i bookingu więc łatwo można zobaczyć różnicę w cenie.
    1 punkt
  45. Sobota, ciężki dzień względem warunków. Na dole padał deszcz do góry przelatywał śnieg z mocnym wiatrem. Duże Gondole wjeżdżające na sam szczyt CHOPOK, dziś zostały zamknięte od samego początku. Pojeździliśmy dobre dwie godzinki i uciekliśmy o 12 do samochodu i jedziemy w stronę domu. Wyjezdzajac spod stoku nawigacja pokazuje godzinę 18, lecz jemy akurat obiad w Czechach w restauracji Owieczka.
    1 punkt
  46. Dziś pogoda dla koneserów (moja żona mawia dla maniaków). Rano trochę słońca, później silny wiatr wyrywający siatki na ośrodku, deszcz (czasami dość intensywny). Wiedziałem, że będzie raczej pusto, jednak frekwencja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Z tej perspektywy jeszcze zdjęcia chyba jeszcze nie wstawiałem. Masterki wyprowadzone na spacer. Rano jeszcze, jeszcze. Przecierało się słońce. Później było tylko gorzej. Pojawiły się tabliczki z numerami tras. Kompletnie pusto (takich zdjęć z różnych godzin, mam jeszcze kilka). Pojawiło się wydzielone wejście dla instruktorów z kursantami (szykują ośrodek na ferie ?). p.s. Na termach spotkałem grupę młodzieży z obozu narciarskiego. W nagrodę za ładną jazdę mieli dziś obiecane termy na 3 godziny, ze stoku deszcz zmył ich po 2 godzinach jazdy. Była też grupa pielgrzymów z Polski, sztucznie podnosząca frekwencję.
    1 punkt
  47. Marcinie, tu może się to komuś przyda, ktoś to może przeczyta. Słowacja warunki narciarskie 22/23 to obecnie 7 postów, pisałbym sam ze sobą 😉. Ten Meander to taki nasz, możesz zapłacić za karnety, termy, jedzenie w złotówkach (kurs wymiany 1 Euro = 4,5 zł), nasi instruktorzy, nasz szef kuchni w restauracji na dole, sporo naszych pracujących jako obsługa stacji. Karnet też obowiązuje nasz TatrySuperSki. Kilka polskich obozów jeździ tam obecnie, Polacy chyba są ilościowo nacją nr. 1, Słowaków nieco mniej, sporo też Czechów i Węgrów. Do granicy blisko, dałoby się ten ośrodek połączyć z Witowem w jeden duży ośrodek transgraniczny😉. p.s. A tą Twoją Czantorię to należałoby opisać jako narty z pogranicza Polsko-Czeskiego 😉.
    1 punkt
  48. Dzisiaj ładowanie akumulatorów, czyli wręcz idealna pogoda na Babiej Górze. Lampa przez cały dzień, i wręcz bezwietrzna pogoda. Szczególnie to drugie zdarza się tam rzadko.
    1 punkt
  49. Dziś pierwszy dzień tygodnia po weekendzie, to większość się rozjechała, ilość narciarzy umiarkowana. Większość dnia spędziłem na żmiji, tam kolejka na bierząco, na LUX za dnia było trzeba 5 minut odczekać, na nocnych na bieżąco. Mróz trzyma tutaj konkretnie to trasy są w bardzo dobrym stanie. Z nocnymi jazdami zrobiliśmy 33 kilometry, vmax 86. Dwa dni wyjeżdżone i trzeba było uciekać do domku
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...