Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Tignes/Val d'Isere - Espace Killy w grudniu


Rekomendowane odpowiedzi

RAJ NA ZIEMI

 

 

Belinda Carlisle śpiewała kiedyś „Haven is a place on Earth” – dziś nie mam wątpliwości, że chodziło jej o Tignes we Francji.

 

 

Ale po kolei. Postanowiliśmy pojechać na narty na początku sezonu – tak, żeby załapać się na jakieś free ski. Początkowo mieliśmy jechać w 6 osób, później 4, a finalnie skończyło się na wyjeździe we dwoje. Jeszcze jak było nas czworo postanowiliśmy sprawdzić oferty zorganizowanych wyjazdów – stąd pojawił się nawet wątek na skinoline. Finalnie zdecydowaliśmy się na wyjazd znaleziony na portalu „nanarty.pl”. Spośród kilku opcji wybraliśmy Tignes. Wielkie podziękowania dla jednego z użytkowników Forum! Gdyby nie @fafek na pewno tak łatwo by nie było. Ale po wymienieniu kilku wiadomości wszystko było jasne. Tylko Tignes :D

Dla mnie taka forma wyjazdu była nowością, więc pozwolę sobie po krótce opisać, jak to wyglądało, bo być może komuś przyda się taka wiedza.
Cena 1590 zł za dwie osoby, w tym przejazd autokarem, zakwaterowanie i karnet (w wersji rozszerzonej Espace Killy, czyli obejmujący zarówno Tignes, jak i Val d’Isere). Mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ zdecydowaliśmy się na ten wyjazd w ostatniej chwili i gratis otrzymaliśmy szkolenie narciarskie (ja akurat nie skorzystałem, ale moją lepszą połowę chętnie wysłałem) o wartości 300 zł – 10 godzin z instruktorem w 3-osobowej grupie. Dodatkowo musieliśmy zapłacić wakat za dwa puste miejsca w apartamencie – 300 zł, ale jako, że zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili, to wyszło nas 200 zł za puste łóżko.  Moim zdaniem cena jak najbardziej akceptowalna za 4 osobowy apartament tylko dla dwojga.
Przejazd komfortowym autokarem. Zbiórka w Katowicach (gdzie dowiezieni byli uczestnicy z pozostałych miast np. Warszawy czy Gdańska) i wyjazd o 21. Po drodze jeszcze kilka przystanków (Gliwice, Opole, Wrocław, Zgorzelec). Do Tignes jechaliśmy prawie 23 godziny. Dość długo. Podróż mijała miło i spokojnie. Jedyny minus organizacyjny, to trochę za długie przerwy – przykładowo było powiedziane: „przerwa 20 minut”, a finalnie odjazd był po 30-35 minutach. Także gdyby była bardziej zdyscyplinowana ekipa, to być może udało by się z godzinę do półtorej urwać z czasu podróży. Ogólne wrażenie mimo tej jednej rzeczy pozostało dobre.

Przyjazd do Tignes, rozlokowanie w dwóch hotelach – tutaj było trochę zamieszania, ale wiadomo, że tak zawsze bywa, kiedy podjeżdża 50-cio osobowa grupa. Po kilkudziesięciu minutach wszyscy byli w apartamentach, które jak to podobno we Francji jest od lat – małe, ciasne, ale przytulne i dobrze wyposażone 9_9

Tyle o wyjeździe i organizacji.

Tignes to miejscowość  składająca się z trzech części: Tignes 1800, Tignes 2100 i Val Claret. My mieszkaliśmy w Tignes 2100 – o ile w Tignes 1800 śnieg można było spotkać tylko na trasach, o tyle w Tignes 2100 było go naprawdę sporo – jak okiem sięgnąć wszystko białe i zaspy na ulicach. Miejscowość niewielka, składa się z dwóch dużych budynków (z których każdy mieści na dole sklepy i restauracje, a u góry hotele i apartamenty) oraz wielu mniejszych pensjonatów i hotelików. Całość tworzy spójną przestrzeń, dobrze zaprojektowaną o charakterze typowo wypoczynkowym. Tignes 2100 i Val Claret oddziela niewielkie jezioro, w całości pokryte lodem. Wspomniane Val Claret to zlepek kilkunastu wysokich budynków, które w porównaniu z majestatycznymi górami wyglądają wręcz groteskowo. Zarówno z Val Claret, jak i Tignes w każdą stronę ciągną się wyciągi. W zasadzie działa to tak: wychodzimy z hotelu i wsiadamy na wyciąg, bądź zjeżdżamy kilkadziesiąt metrów i wsiadamy na inny. Owszem, jeśli ktoś mieszka na „obrzeżach” to musi liczyć się (w skrajnych przypadkach) z pokonaniem kilkuset metrów do najbliższego wyciągu. Ale i na to jest skuteczna recepta. Po Tignes 2100 krąży skibus, który po zrobieniu pętli, przejeżdża do Val Claret i zawraca. Cała trasa skibusa w jedną stronę to jakieś 8 minut 
:)

Sam ośrodek narciarski wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Na pewno miała też na to wpływ pogoda, która zdecydowanie dopisała. Trasy bardzo dobrze przygotowane, dostosowane do potrzeb wszystkich narciarzy: od bardzo prostych po wymagające. Raz jeszcze podkreślę, że mieliśmy karnet rozszerzony na cały region Espace Killy, więc mogliśmy jeździć również w Val d’Isere. Jeśli chodzi o tę drugą miejscowość, to w zasadzie nie wiem, jak wygląda, bo skupiłem się tam tylko na jeżdżeniu i to raczej trzymałem się okolic związanych z Pucharem Świata. Cały region oferował naprawdę mnóstwo atrakcji: kilka parków dla najmłodszych adeptów narciarstwa, dwa snowparki z przeszkodami o różnych rozmiarach i skali trudności, a także 10 000 hektarów off piste (!!!). A to wszystko to tylko dodatek do 300 km tras narciarskich. Oczywiście w grudniu było czynnych „zaledwie” 75% z tych 300 kilometrów, ale i tak ogrom ośrodka naprawdę powodował uśmiech na twarzy. W czasie kiedy moja lepsza połowa pobierała nauki, ja albo sobie jeździłem rozkoszując się możliwościami, jakie dawała tak duża różnorodność tras, albo atakowałem gwiazdy pucharu świata, które w większości okazały się być bardzo sympatycznymi osobami J W ciągu dwóch godzin na gigantce byłem w stanie zrobić koło 50-ciu kilometrów. Kolejek do wyciągów absolutnie nie było, na trasach ilość ludzi też znikoma – może lekka gęstwina pojawiała się tylko na początku tras w miejscach, gdzie krzyżowały się np. 4 wyciągi.
A jeśli chodzi już o same wyciągi to w ośrodku jest pełen przekrój: począwszy od „kreta”, który w kilka minut tunelem wydrążonym w skale wyciąga narciarzy np. z 2100 m n.p.m. na ponad 3000 m n.p.m., przez gondole i nowe kanapy, zadaszone i osłonięte od wiatru taśmociągi na płaskich odcinkach, po archaiczne krzesła bez podnóżków, którymi wyjazd zajmuje tyle czasu, co przygotowanie jajecznicy na bekonie, zjedzenie śniadania i umycie naczyń po 6 osobach… czyli niemało jak na wyciąg. Jednakowoż piękne widoki w większości przypadków absolutnie rekompensowały tych kilka długich podróży.

Zupełnie inną kwestią są ceny. Na pewno tanio nie jest. Nestea i cola w knajpie przy wyciągu to 9 euro. W restauracjach w miasteczku ceny już przyjemniejsze. Duże piwo Leffe Blonde podawane w dość oryginalny sposób, które stało się moim podstawowym napojem w Tignes kosztuje 8 euro. Wyjście na pizze dla dwóch osób to +/- 30 euro. Kawałek (nawet całkiem spory) szarlotki to 8 euro (jakoś tak ciągle trafialiśmy na tę wartość). Ceny w sklepach niewiele odbiegają od naszych, polskich, także zakupy w Carrefourze były miłym zaskoczeniem. Drogi jest też autobus do Val d’Isere – sprawdziliśmy, że przejazd w jedną stronę to 6,30 euro od osoby – drogo biorąc pod uwagę fakt, że przecież przy rozszerzonym karnecie można to zrobić za free przejeżdżając górami – dlatego korzystaliśmy tylko z tej drugiej opcji B|

W Tignes i Val d’Isere istnieje wiele możliwości zagospodarowania wolnego czasu. Można się wybrać na przejażdżkę psim zaprzęgiem, polatać moto- lub paralotnią, zafundować sobie nurkowanie pod lodem, snow karting czy heliskiing. Dwa ostatnie bardzo mnie ciągnęły, ale finalnie nie skorzystałem. Za to z czystym sumieniem polecić mogę spacer dookoła jeziora lub wyjście do aquaparku – za okazaniem skipassu raz na dzień można wejść do „Le Lagon”. Sam obiekt nie powala, ale zawsze fajnie jest się wymoczyć w bąbelkach czy chwilę popływać po całym dniu jazdy na nartach. Spa i siłownia są dostępne za dodatkową opłatą.

I to chyba tyle, jeśli chodzi o wyjazd do Tignes. Powrót był dłuższy, trwał aż 24 godziny… Ale nie miało to już żadnego znaczenia, bowiem nic nie było w stanie zaważyć na ocenie wyjazdu. Tignes w 100% sprostało naszym oczekiwaniom. Każdy dzień był udanym. Już sam widok z balkonu witając nas każdego ranka oznajmiał wszem i wobec, że będzie to narciarsko niezwykle udany dzień. Zdecydowanie polecam tę miejscówkę. A jeśli chodzi o organizatora, no cóż… Jeśli dostanę w marcu czy kwietniu tydzień urlopu, to z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że pewnie sprawdzę z nimi kolejną francuską miejscowość.

Poniżej kilka zdjęć z wyjazdu. Jeśli chcecie więcej, znajdziecie w galerii w albumie Tignes-Val d'Isere.

A gdyby kogoś interesowały bardziej/również zdjęcia z moich „łowów”, to znajdzie je w tym albumie lub w wątku Alpejskie Laseczki (tak sądzę :x ).

DSC_1187.JPG

DSC_1215.JPG

DSC_1218.JPG

DSC_1239.JPG

DSC_1262.JPG

DSC_1267.JPG

DSC_1271.JPG

DSC_1284.JPG

DSC_1308.JPG

DSC_1325.JPG

DSC_1348.JPG

DSC_1363.JPG

DSC_1402.JPG

Edytowane przez ROCH
  • Like 28
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam, czytam i już układam w głowie pochwały pod Twoim adresem (bo relacja super), ale gdy doszedłem do ostatniego zdjęcia to szok, w momencie stwierdziłem, że Cię nie lubię (mało powiedziane) ! Jak Ty ją upolowałeś ?!!! :D Nie dziwię się, że Partnerkę na lekcje wysłałeś :P 

A tak poważnie, super opis! Nie miałem okazji czytać Twoich relacji a masz genialnie lekkie pióro! Czyta się jakby w myślach.

Dzięki za dokładne opisy! Obczaiłem galerię...Lara wygrywa! Ehhh...;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rochu - świetna relacja i jeszcze lepsze fotki, w szczególności te z Paniami :)

W mojej "narciarskiej karierze" liznąłem tylko Francji...i zostawiłem sobie ją na deser, po Austrii i Włoszech.

Szwajcarię zostawiam na czasy gdy CHF będzie po 2,5 ;) 

Popatrzyłem, poczytałem i mam nadzieję, że uda mi się równie ekscytującą relację napisać - wyjazd już dzisiaj w nocy.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za miłe słowa :)


@lokiec3 - ja nie stosowałem środków żadnych, miałem w planie środek o pojemności "zeroziben", aczkolwiek niefortunnie dopadła mnie grypa żołądkowa dwa dni przed wyjazdem, więc zrezygnowałem ze stosowania czegokolwiek. Moja lepsza połowa naszprycowała się aviomarinem i większą część podróży przespała :)
 

@marboru - znając Ciebie wyrypa będzie konkretna i relacja również, także mam nadzieję coś fajnego przeczytać niebawem :)

Był to mój pierwszy wyjazd do Francji - bez wątpienia nie ostatni. Włochy już w miarę dobrze poznałem ( @FerraEnzo - gdzieś tam w czeluściach forum powinny być relacje z paru miejscówek), w Austrii też już byłem, ale Francja zawsze była jakąś taką odległą destynacją. I ta odległość jest jedynie poważną przeszkodą. Niemniej jednak sami Francuzi lansują trend latania samolotem i późniejszego przesiadania się w pociąg. Mnie się wydaje, że najrozsądniejszą opcją byłoby skrzyknięcie kilkunastu osób (np. 4-5 rodzin) i wynajęcie w Polsce transportu. W Polsce załadować wszystkie bagaże i sprzęt do busa, kierowca wyjeżdża np. w piątek, a my w sobotę kulturalnie samolotem, na lotnisku przesiadamy się w taxi/wynajętego busa i wio do hotelu, gdzie wieczorem odbieramy nasz bagaż. Słyszałem już o takich rozwiązaniach i myślę, że może to być naprawdę dobra opcja. Koszty rozkładając się na tyle osób mogą wcale nie być znacznie wyższe, a komfort zdecydowanie podniesiony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ROCH napisał:

Bardzo dziękuję za miłe słowa :)


@lokiec3 - ja nie stosowałem środków żadnych, miałem w planie środek o pojemności "zeroziben", aczkolwiek niefortunnie dopadła mnie grypa żołądkowa dwa dni przed wyjazdem, więc zrezygnowałem ze stosowania czegokolwiek. Moja lepsza połowa naszprycowała się aviomarinem i większą część podróży przespała :)
 

 

Też mi się wydaje, że na tyle godzin to jest dawka minimalna. A autobusik był wesoły czy śpiący. Bo my jak co roku jedziemy wyjazdem firmowym to tam jest wesoły a z powrotem śpiący.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za relacje. 

Francja kusi ale odległość rozleniwia. 

Młodzież szwedzka masowo oblega Francję.  Większość zostaje na cały sezon pracując i jeżdżąc na nartach.

Chciałbym powrócić Aiguille du Midi.

Podczas mojego pobytu nie było mi dane zjechać legendarną trasą do Chamonix. To takie moje marzenie narciarza 

Niestety w ekipie mamy jednego początkującego i wybieramy łatwiejsze destynacje. 

 

Fakt,  Francja do tanich nie należy,  ale zawsze mogę się pocieszać że płacę tyle co w domu   w Szwecji :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że Ci się udał ten wyjazd. Zawsze mnie cieszy jak ludzie wracają zadowoleni z jedynie słusznych okolic ;) No i trafiło się, widzę, bardzo dobrze z warunkami przy tej mizerii śniegowej jaka była w grudniu (ja w tym samym czasie katowałem jedną trasę przez tydzień :P)

Z tymi dojazdami autokarowymi i niezdyscyplinowanymi wczasowiczami, to niestety standard, a od tego w 90% zależy długość podróży, bo kierowca tylko wrzuca 100km/h w tempomat i jedzie. Dość powiedzieć, że jak raz w zeszłym sezonie trafiła mi się ogarnięta grupa i nie półgodzinne przerwy, a 15 minutowe, to do Tignes jechaliśmy sporo poniżej 20 godzin. W drogę "tam" raczej nie stosuję żadnych "umilaczy". Za to na powrót kupuję winko w 1,5l plastikowej butelce. Jako, że wyjazd rano i człowiek niewyspany, to wystarczy kilka łyków i kilka godzin "z głowy". Ostatnio przespałem większość podróży :D

Jak się znów wybierzesz, to już nie masz wyjścia - uderzaj w 3 Doliny. Val Thorens, albo Les Menuires :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadąc tam autobus zdecydowanie wesoły z jednym nawet elementem, który swej wesołości nawet buty zgubił i w Zgorzelcu już na stację szedł w samych skarpetkach :eek:: w drodze powrotnej już raczej zmęczenie dawało o sobie znać i ekipa była bardziej "wegetująca" aniżeli "wesołkująca" :P

U nas była taka sprawa, że autokar był z przyczepką, więc nie 100 a 80 km/h na tempomacie...

Val Thorens na pewno! I jeszcze chciałbym Les Deux Alpes odwiedzić :cool:

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, marcinn napisał:

Rochu jak bym nie sprawdził na własnej skórze to nie śmiał bym Ci proponować :P

Relacje z wszystkich pierwszoligowych francuskich ośrodków znajdziesz u mnie w relacjach,jak coś ^_^

Prosta sprawa! :)
Jeszcze będę musiał się wybrać do Andory, bo inaczej tego "czerwieńca" obiecanego się doczekam :P Ale chodzą mi po głowie też jeszcze takie trochę bardziej "egzotyczne" kierunki, jak na przykład Gruzja. Widziałem bardzo ciekawy film podczas festiwalu Pure Powder - SNOWMADS (osobny temat an forum) - i powiem szczerze, że to już drugi raz, kiedy spotykam się z takimi kierunkami. W tym roku nawet trochę poszperałem w necie i narty w Gruzji wydają się być naprawdę ciekawą i niedrogą opcją :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, marcinn napisał:

He,he mam nadzieję że w końcu i Andorę zaliczysz,warto choć raz :)

A Gruzję można naprawdę tano objechać,najlepiej w męskim gronie :D

Po mnie ta Gruzja też chodzi,jeździłem tam tylko raz,w 1977 sportowo,a tak bywam co roku 2 razy,ale nie narciarsko ,bo wiosną i jesienią.Myślałem nad wypożyczeniem auta i pojeżdżeniem po 1 dniu w Gudauri,Bakuriani,Goderdzi i Mestii,które oglądam co roku...

 

Edytowane przez lski@interia.pl
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...