Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Offpiściaki w Saas Valley


Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie wracamy z doliny Saas. Pogoda dopisała i daliśmy radę zrealizować plan minimum ;-)

Był zjazd aklimatyzacyjny żlebem o nachyleniu do 45 st i wejście w bardzo trudnej pogodzie na upragniony szczyt Allalina.

Na razie zajawka z auta, więcej za kilka dni.

DSC04848.thumb.JPG.83e81aba408072f49dd15721c8f8e4f7.JPGDSC05094.thumb.JPG.71c176b78395be790416eac608d72693.JPG

  • Like 20
  • Thanks 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MarioJ ja czekam na szczegóły, jaki sprzęt był niezbędny, czas podejścia, wybór trasy, jaki zjazd, co ze szczelinami, inne niebezpieczeństwa. Jakaś fajna linia do zjazdu? Da się wejść solo w miarę bezpiecznie... I w ogóle nie oszczędzaj klawiatury. Przede wszystkim duże brawa dla całej ekipy Kozaków skiturowych.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam relację z pierwszego dnia.

Rano dojeżdżamy busem Jurka do Saas-Grund, tam wchodzimy na kwaterę, szybko się wypakowywujemy i od razu pakujemy plecaki na wyjście. Wybieramy się wysoko w obszar lodowca, więc zabieramy cały szpej lodowcowy oraz dwie liny, jedną 30m i drugą zapasową 20m, do tego raki, czekan, harszle, ABC.

Aha, chciałem jeszcze przedstawić drużynę: Kamil, Robert, Wujot i Mario niżej podpisany. Wszyscy z Wrocławia.

W busie został ustalony plan, że chcemy wejść na szczyt Weissmies o wysokości 4023m. Jak na pierwszy dzień działalności oraz niezbyt dobrze przespaną noc (jak to w busie), plan dość ambitny, chyba nawet zbyt ambitny :D. Droga na szczyt rozpoczyna się na trasie narciarskiej w ośrodku Saas-Grund, więc blisko kwatery. Możemy działać do zmroku i prawie prosto z tras wjechać na kwaterę bez używania dodatkowego transportu.

Wjeżdżamy kilkoma odcinkami kolej do najwyższego punkt ośrodka, do miejsca o nazwie Hohsaas na wysokość 3200m. Do szczytu pozostaje 800m vertical, niby nie dużo ...

_map_saas-grund.jpg.6037ee2e68d8a43a59fb37248c5c0020.jpg

Stajemy na śniegu, spoglądamy na naszą drogę i jesteśmy trochę przerażeni. Lodowiec ma dużo szczelin i seraków i jest bardzo stromy, trudno to stwierdzić z daleka ale wygląda powyżej 40st, może dochodzić do 50st. Na zdjęciach historycznych wyglądało to bardziej przyjaźnie. Dyskutujemy o ramach czasowych. Ustalamy że pochodzimy max do 16:00, tak aby zostawić sobie godzinę na zjazd i godzinę bufora, zmrok zaczyna się o 18:00. Ruszamy na nartach o godzinie 11:30, trochę słabo jak się później okaże. Ale w pierwszy dzień wcześniej się nie dało.

Mapa zdjęciowa historyczna, na której czerwonymi kropkami jest zaznaczona "droga normalna":

_map_weissmies_croquis.jpg.902a3b960864d46fbe80956a04d666ff.jpg

Stan obecny:

20180310_145211.jpg.889b7206d291fb4240977822412a6422.jpg

Zbliżamy się do lodowca i szukamy bardziej przyjaznej drogi podejścia. Kawałek zjeżdżamy w dół trasą narciarską, szukamy punktu z którego można już ruszyć do góry na fokach. Decydujemy się w końcu zjechać z trasy, oglądamy krajobraz i wychodzi że już zaraz widać szczeliny. Więc postanawiamy się uzbroić do końca, czyli zakładamy uprzęże, sprzęt asekuracyjny wpinamy do szpejarek i wiążemy się dłuższą liną.

DSC04772.jpg.21b613fafe8e94907b247b6b105402e1.jpgDSC04776.jpg.6b127c2bb2fd7a5bfb21fe2d23450967.jpg

Przy bliższym oglądzie sytuacji wypatrujemy dość szeroki żleb, który ma cały czas ciągłość pokrywy śnieżnej, przynajmniej w obszarze w którym go widzimy. Trochę trawersujemy lodowiec, trochę zjeżdżamy w dół i stajemy u podstawy żlebu. Tam okazuje się że szczelin nie widać i po krótkiej próbie podejścia do góry decydujemy rozwiązać się z liny, którą Kamil bierze na swój plecak.

DSC04784.jpg.c8663b71989d49e0c6f98aaa9449b379.jpg

DSC04779.jpg.7ab9933d46d9b7db2578a26b4677b015.jpg

Robi się coraz stromiej, regularnie około 35-40 st. I tak generalnie podchodzimy do góry. Wszystko byłoby fajnie, ale jesteśmy na wysokości ponad 3000m i nie mamy aklimatyzacji. Okazuje się że nasze tempo jest tragicznie wolne. W połowie żlebu zaczynamy się orientować że do szczytu nie dojdziemy. Pojawiają się głosy żeby może zawrócić, ale większość tego nie podchwytuje, więc przemy do góry. Powoli wykrystalizowywuje się że chcemy dojść do końca żlebu, do linii horyzontu. Mamy nadzieję że tam będzie jakaś miła przełęcz z ładnymi widokami, gdzie zrobimy piknik :)

Gdzieś w połowie żlebu mamy skałę na drodze i przejście śnieżne jest 90 st w prawo po bardziej stromym kawałku (może 50st nachylenia) z nawianym śniegiem. Rozważamy jak to pokonać (harszle, raki, na wprost czy zakosami) i zastanawiamy się czy nie poleci. Pierwszy idzie Robert, który wybiera przejście z buta i z czekanem w ręku. Przechodzi uskok bez problemu, więc ja decyduje się na podobny sposób, narty na plecy, czekan i kijek w ręce.

DSC04795.jpg.5cb44b529dae860138770536cd780767.jpg

Po przejście tego krytycznego fragmentu żleb znowu idzie w górę. Jednak po jakimś czasie nastromienie rośnie, a śnieg w miejscach nasłonecznionych jest coraz mniej stabilny. Przy nachyleniu 45st już bardzo trudno robi się zakosy na fokach, więc zapada decyzja że chowamy się w cień i przechodzimy na podejście w rakach. Ten kawałek prowadzi Kamil, który toruje monotonnie drogę w kopnym śniegu. Jest bardzo ciężko, wysokość nas coraz bardziej zwalnia. Chociaż widoki coraz lepsze.

DSC04799.jpg.04c99beb89b95327791a4cd34f88f841.jpg

DSC04800.jpg.6a3579285b5e43af0c1497f01bdbc286.jpg

DSC04808.jpg.29c3eb08ebaaec41123fdec1a6a1fba5.jpgDSC04810.jpg.b219336880c4112bf8b7a6420edab0a7.jpg

Na szczęście ściana żlebu kiedyś się kończy i dochodzimy do wypłaszczenia. Z tego co pamiętam mamy godzinę około 15:30. Ale robi się cudowna  pogoda, wychodzi pełne słońce, a poziom chmur jest zdecydowanie pod nami. Mamy widoki 360st, jest pięknie. Dalej już nam się nie chce iść, do szczytu nie ma szans dojść. Mnie boli głowa, później w czasie zjazdu będzie boleć jeszcze bardziej. Ale cóż zagryzam zęby i cieszę się chwilą. W ciągu 4h przeszliśmy 400m w górę, czylu 100m na godzinę. Tempo tragicznie wolne. Doszliśmy na wysokość 3500m. Na zdjęciach powyżej nasza droga jest zaznaczona na niebiesko. Podziwiamy widoki, coś szamamy w stylu kanapka z Polski, suszona wołowina, czekolada, orzechy i gorąca herbata. Pełen wypas :D

DSC04812.jpg.9907953c6697297d1fc3916a319d7436.jpgDSC04816.jpg.3c92188e26d7ba2378df9aa349008397.jpgDSC04832.jpg.18b536cad139b13f17baf2356bb8d84d.jpgDSC04838.jpg.fc626dd80240973ccce0e822ab8188e0.jpg

20180310_160914.jpg.4e63c11e339ce540634fa778a7c046fd.jpg

Szykujemy się do zjazdu. Troszkę jesteśmy stremowani, w końcu nachylenie poważne, ale śnieg powinien być sprzyjający. Dla mnie osobiście to mój rekord stromego stoku, więc mam wyzwanie. Postanawiamy zjeżdżać w dużych odstępach i spotykać się tylko na fragmentach mniej stromych koło siebie. Dotychczasowe zdjęcia nie pokazywały zagrożenia, później dostaliśmy zdjęcie od kolegi Jacka który zrobił nam fotkę gdzieś z trasy. Dzięki :)

Dowiedzieliśmy się też że dużo ludzi przez cały dzień nas obserwowało w żlebie, bo z tras byliśmy widoczni jak na patelni. Pracownicy kolej oglądali nas przez lornetki.

20180310_145336_mark.thumb.jpg.fb2909a75eef74dfda49d6eea2382a0a.jpg

Zjazd okazał się bardzo fajny. Śnieg był miękki, nietrzymający, nie robiły się zsuwy, jechaliśmy troszkę ostrożnie, bez pełnego pieca. Leciały w dół tylko standardowe kuleczki.

20180310_165909.jpg.1e1432d1ecaa8136aa6ce9fed9056f65.jpg

20180310_165921.jpg.2bc8ce7bd3d77754c8b6b9c6fa17a268.jpgDSC04793.jpg.c9d38853f43a00a2d94bd79499b45211.jpgDSC04847.jpg.1170b10f45b025307d360eac2a27b1eb.jpg

Cały nasz zjazd:

DSC04848.jpg.df2c0d5d34abdd49055f2df44f4f184d.jpg

_map_20180310_154603.jpg.463fde6b4b606877e7c1b6bcde2dbd61.jpg

Po skończeniu żlebu wjechaliśmy na trasy, którymi już bez przygód zjechaliśmy na sam dół do wioski Saas-Grund.

DSC04858.jpg.e53adcb95f0887b00ec534f30179e2d7.jpg

 

P.S. Opisana działalność narciarska jest niebezpieczna i nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za branie przykładu z nas.

 

 

Edytowane przez MarioJ
  • Like 11
  • Thanks 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@MarioJ perfekcyjna relacja i zdjęcia, dziękuję bardzo. Wybraliście bardzo trudne podejście (niebieskie), a od Almagell nie ma jakiegoś łatwiejszego (bezpieczniejszego wejścia). Czy podejście w tym żlebie można jakoś porównać do Czerwonej Ławki w Wysokich Tatrach. Mi udało się tylko podejść z naszej bazy noclegowej do Hohsaas (3200m), czyli ten najłatwiejszy odcinek, a Wy pociągnęliście konkretnie w kierunku  Weissmies, zaliczając najtrudniejszy (najciekawszy do zjazdu) fragment trasy... Czekam na to co było w kolejnych dniach...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz coś mojego zupełnie subiektywnego. Pierwszy dzień wyszedł nam trochę w poprzek planu. Nie weszliśmy na szczyt, a zrobiliśmy poważny żleb w fajnych warunkach śniegowych do zjazdu. Poza nami nie było tam żadnej innej ekipy, żadnych śladów, śnieg całkowicie dla nas. W pozostałe dni mieliśmy super jazdę frirajdową w dużych ilościach, jakich nie da się zrealizować nigdzie w Polsce. Mieliśmy wejście na wysoki szczyt, czyli takie kompletne spełnienie skiturów. Jendnakże mi najwięcej satysfakcji dał ten pierwszy dzień w pięknym żlebie bez śladów innych narciarzy. Zgrana ekipa, trudne podejście, zwroty akcji, kluczenie między skałkami. Na końcu drogi piękne widoki a wszystko zakończone emocjonującym zjazdem. Po prostu bajka.

 

@marionen Podejście jest idealnie komplentarne do Czerwonej Ławki, tylko mieliśmy troszkę bardziej miękko, więc zjazd był przyjemny. Jest to też podobna trudność do wejścia na Rysy, więc teraz mogę powiedzieć że jestem gotów zmierzyć się z tą górą od polskiej strony ! :)

 

Edytowane przez MarioJ
  • Like 1
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie ten dzień uzmysłowił, że czasem 100 m/godz w pionie to jest niestety wszystko co można osiągnąć. W żlebie był jeden wielki depozyt - akurat fragment z buta szedłem ostatni i normalką było, że po wejściu na stopień zjeżdżałem z powrotem w dół. Niektóre fragmenty po paru próbach musiałem obchodzić i torować własną drogę. Dodając do tego 16 godzin w aucie to umordowałem się nieadekwatnie do "wyczynu". Jak widać nie zawsze plany idą w parze z możliwościami. 

Ale podobnie jak Mariusz uważam, że widoki i zjazd warte były wejścia choć po drodze Robert ochrzcił naszą drogę nadając jej miano "żlebu frajerów"!

Pozdro

Wiesiek

  • Like 5
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetne zdjęcia i relacja ale sam pomysł wyjątkowo głupi.

Cytat

W busie został ustalony plan, że chcemy wejść na szczyt Weissmies o wysokości 4023m. Jak na pierwszy dzień działalności oraz niezbyt dobrze przespaną noc (jak to w busie), plan dość ambitny, chyba nawet zbyt ambitny :D.

Bez żadnej aklimatyzacji i po nocce w busie, pchać się w trudny teren tak wysoko? Jeszcze rozumiem, jakbyście byli pierwszy raz w Alpach ale doświadczona ekipa z takimi pomysłami?? Dobrze, że nie skończyło się na relacji ze śmigłowcem. Chociaż napiszcie dużą czcionką, że tak robić nie należy i przez to nie zdobyliście szczytu,Jeszcze znajdą się nowicjusze, którzy będą ten styl naśladować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Spiochu napisał:

Bez żadnej aklimatyzacji i po nocce w busie, pchać się w trudny teren tak wysoko? Jeszcze rozumiem, jakbyście byli pierwszy raz w Alpach ale doświadczona ekipa z takimi pomysłami?? Dobrze, że nie skończyło się na relacji ze śmigłowcem. Chociaż napiszcie dużą czcionką, że tak robić nie należy i przez to nie zdobyliście szczytu,Jeszcze znajdą się nowicjusze, którzy będą ten styl naśladować.

Myślę że przesadzasz Piotrek.

1. Mieliśmy twarde założenie że działamy w górę do 16 i wracamy drogą podejścia. Widno było do 18.

2. Czujemy się na tyle silni że możemy iść w góry bezpośrednio z busa

3. Mieliśmy nadzieję że ruszymy około 10 na fokach, niestety podróż się przedłużyła. Poszliśmy z rozpędu wg planu.

4. Wiele wejść na Mont Blanc odbywa się tak, że najpierw robi się aklimatyzację z marszu na niski 4-tysięcznik, klasyka to Gran Paradiso. Przykład przewodnika tutaj http://przewodnikwysokogorski.com/wyprawy/mont-blanc, przykład relacji http://www.skadinagrani.pl/2017/11/gran-paradiso-4061-m-npm.html

5. Napisałem od razu P.S. w relacji, przeczytaj.

6. Poza tym nie wszystko zawsze wychodzi idealnie. Dzięki temu są przygody, ważne aby się dobrze skończyły.

 

Edytowane przez MarioJ
  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Spiochu napisał:

... sam pomysł wyjątkowo głupi.

Bez żadnej aklimatyzacji i po nocce w busie, pchać się w trudny teren tak wysoko? Jeszcze rozumiem, jakbyście byli pierwszy raz w Alpach ale doświadczona ekipa z takimi pomysłami?? Dobrze, że nie skończyło się na relacji ze śmigłowcem. Chociaż napiszcie dużą czcionką, że tak robić nie należy i przez to nie zdobyliście szczytu,Jeszcze znajdą się nowicjusze, którzy będą ten styl naśladować.

Chyba trochę przesadzasz. Nie doceniasz umiejętności, wytrzymałości, kondycji i obycia offpiściaków z Wrocka. Mają doświadczenie i robili zapewne wcześniej rozeznanie odnośnie topografii, dokładnie sprawdzili co i jak. W wysokich górach są często i ciągle gdzieś włażą i coś zdobywają. Z tą aklimatyzacją nie przesadzaj. Chcieli wykorzystać pogodę i wejść z marszu ile się da... Na końcu relacji @MarioJ napisał "opisana działalność narciarska jest niebezpieczna...." Osobiście z Nimi chodziłem w górach i  "kozacy" zwracają szczególną i wielką uwagę na bezpieczeństwo turowania.

Edytowane przez marionen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, MarioJ napisał:

Dodam jeszcze punkty:

7. To nie jest wzorcowe wejście na 4-ce w takim harmonogramie. Nie bierzcie z nas przykładu.

8. Niemniej, relacja w ten sposób opisana ma lepszą dramaturgię :)

 

A nie posrałes się tam na górze jak to lubisz pisać do ludzi na FB? 

No i czy na nartach "wymiatasz" tak samo jak Wujot? 

 

Edytowane przez artix
  • Downvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Spiochu napisał:

Świetne zdjęcia i relacja ale sam pomysł wyjątkowo głupi.

Bez żadnej aklimatyzacji i po nocce w busie, pchać się w trudny teren tak wysoko? Jeszcze rozumiem, jakbyście byli pierwszy raz w Alpach ale doświadczona ekipa z takimi pomysłami?? Dobrze, że nie skończyło się na relacji ze śmigłowcem. Chociaż napiszcie dużą czcionką, że tak robić nie należy i przez to nie zdobyliście szczytu,Jeszcze znajdą się nowicjusze, którzy będą ten styl naśladować.

Przede wszystkim przy podejmowaniu decyzji kluczowa była prognoza pogody. Wychodziło, że jedynie pierwszy i ewentualnie ostatni dzień nadawał się do jakiejś akcji w górach. Ponieważ ostatni w zasadzie wypadał (bo o 15:00 był wyjazd) to tylko pierwszy dawał realną szansę aby coś zrobić.  

Celu nie osiągnęliśmy z paru powodów - spore opóźnienie na starcie (korek po drodze). Dalej nie byliśmy w stanie zidentyfikować bezpiecznego przejścia przez seraki. Po cichu liczyliśmy na przetarty szlak (co nie jest niczym dziwnym). Wybraliśmy więc własną drogę, która pozwoliła skutecznie pokonać zasadnicze trudności progu. Gdybyśmy mieli te dwie dodatkowe godziny co wypadły to Weissmies byłby pewnie nasz (mimo zmęczenia drogą). Co do aklimatyzacji to każdy z nas na tych wysokościach nie raz, nie dwa bywał. To krótki parogodzinnyść pobyt raptem 500 m nad "standardową" wysokością stacji. Gdybym miał tam nocować to bym się 3x zastanowił. A tak nie widziałem i nadal nie widzę problemu. Ale gdybym szedł w innej ekipie to pewnie bym widział. Najważniejsze jednak, że realistycznie oceniając możliwość wejścia wyznaczyliśmy sobie nieprzekraczalną granicę. Na górze mieliśmy masę czasu aby sobie pofotografować, zjeść, z Kamilem nawet przepatrzeliśmy drogę ciut wyżej.

Ale oczywiście to sprawa indywidualna i każdy powinien sobie sam odpowiedzieć na pytanie co może a co nie. I w dodatku musi to być wspólna, niewymuszona decyzja zespołu. Znając prognozę pogody podjęliśmy ją wspólnie i nie uważam jej za błędną.  Nawiasem mówiąc pomysł był mój podobnie jak plan na następne 2 dni. Czwarty kluczowy dzień udało się wydrzeć, też po wspólnej analizie warunków - ale o tym pewnie ładnie opowie Mariusz.

 

Pozdro

Wiesiek

Edytowane przez Wujot
  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Chyba trochę przesadzasz. Nie doceniasz umiejętności, wytrzymałości, kondycji i obycia offpiściaków z Wrocka.

Taki pomysł skrytykowałbym, nawet gdyby relację pisał Andrzej Bargiel albo ś.p. Jurek Kukuczka. 

Nie ma kozaka na chorobę wysokościową a najwięksi kozacy tez w górach ginęli.

Widziałem już osoby o wybitnej sportowej kondycji, które w godzinę słabły tak że nie miały siły  siły schodzić. Widziałem osoby zwożone z obrzękiem płuc. Osobiście też przeżyłem kilka nagłych kryzysów, w tym chwilową utratę przytomności. Wszystko działo się na wysokościach 4 z hakiem i to po kilku dniach akilimatyzacji. Po nocce w busie 3500m może wystarczyć.

Edytowane przez Spiochu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

To krótki parogodzinny pobyt raptem 500 m nad "standardową" wysokością stacji. Gdybym miał tam nocować to bym się 3x zastanowił.

Dzięki tak krótkiemu pobytowi udało się nieco "oszukać" aklimatyzację. Nie chodziło mi nawet o to czy zdążycie wejść i wrócić ale o nagłe pogorszenie samopoczucia w trudnym terenie. Ryzyko upadku czy nie zauważenia szczeliny rośnie wtedy drastycznie. Ostatniego dnia, pewnie w połowę tego czasu weszlibyście na szczyt. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Spiochu napisał:

Dzięki tak krótkiemu pobytowi udało się nieco "oszukać" aklimatyzację. Nie chodziło mi nawet o to czy zdążycie wejść i wrócić ale o nagłe pogorszenie samopoczucia w trudnym terenie. Ryzyko upadku czy nie zauważenia szczeliny rośnie wtedy drastycznie. Ostatniego dnia, pewnie w połowę tego czasu weszlibyście na szczyt. 

Co do tego wejścia w połowę czasu to nie wiem. Po prostu paskudny był ten depozyt. Robisz krok lądujesz w punkcie wyjścia, drugi to samo. Niektóre kawałki to zrobiłem chyba 3x. W razie jakiś kłopotów założylibyśmy deski i jazda w dół. Mariusza co prawda bolała głowa ale na górze wszyscy wpi...li żarcie aż im się uszy trzęsły. Nastrój też był dobry, wręcz znakomity. Innych objawów też nie było. Mnie żal było wracać...

Ale ocenę sytuacji możesz mieć jaką uważasz i pewnie jest dużo racji w Twojej przezorności. Nigdy nie pchałbym się w pierwszy dzień tak wysoko gdyby nie perspektywa opadu 30 cm i pogorszenia pogody. 

Pozdro

Wiesiek

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

1 godzinę temu, artix napisał:

A nie posrałes się tam na górze jak to lubisz pisać do ludzi na FB? 

No i czy na nartach "wymiatasz" tak samo jak Wujot? 

 

Chciałbym bardzo przeprosić @MarioJ 

za ten tekst z cytatu jaki skierowałem pod jego adresem. 

Pomyliłem go z kimś z innego forum i bez zastanowienia zaatakowałem . 

Sorry MarioJ. 

Jak tylko się trafimy na wyjeździe u Jurasa możesz wybrać.  Stawiam dobrą whisky,  albo wypinam zad na kopniaka. 

  • Like 1
  • Thanks 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...