Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. moruniek

    moruniek

    Użytkownik forum


    • Punkty

      78

    • Liczba zawartości

      2 518


  2. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      24

    • Liczba zawartości

      7 177


  3. gruchauho

    gruchauho

    Użytkownik forum


    • Punkty

      24

    • Liczba zawartości

      207


  4. andy-w

    andy-w

    Użytkownik forum


    • Punkty

      22

    • Liczba zawartości

      1 561


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.02.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Ja lubię takie wiosenne nartowanie. Tylko co trenowali Ci biedni Słowacy w takich warunkach. Wracamy na COS. Czasem woda na trasie. Tutaj raczej słabo. Tutaj kolejek też brak.
    13 punktów
  2. Teraz jedziemy na 1. Bardzo fajnie. Mostek. Mostek - 2 strona. Gondola - kolejek brak. Hala Skrzyczeńska - już fajnie nie jest. 3 oficjalnie zamknięta.
    13 punktów
  3. Jedziemy na Pośredni. Hala jest dobrze. Niżej już gorzej. Albo jeszcze gorzej. 10 góra dość słabo. Dalej też nie najlepiej. Dół 10 jest ok. 10 jeszcze niżej. Kolejek brak.
    12 punktów
  4. Jedziemy dalej. Na 4 względnie ok. Kilka przecierek gdzie trzeba uważać. 4 dalej. Solisko - jest dobrze. Wracamy na 7 - fajnie dziś zrobiona. 7 trochę niżej. 7 mój faworyt. 7 dół.
    12 punktów
  5. Jedziemy dalej 3. Na górze bardzo ok. 3 jest czasem całkiem nieźle. Miejscami niestety tak. 3 tutaj tak. Najgorzej na zakręcie. 3 niżej jest ok.
    10 punktów
  6. Zrobiłem filmik Zapraszam do oglądania. Jutro zrobię jeszcze jeden, same filmy bez zdjęć, bo jest sporo materiału, który się nie zmieścił.
    10 punktów
  7. Dzisiejsza połączona relacja z COS i SMR. Do około 12:30 nie było prawie ludzi na ośrodku, później zaczęli się zjeżdżać, ale ja powoli już kończyłem jazdę, więc było mi to obojętne. Od 8:00 do 13:00 wyjeździłem się wspaniale. Jazda od odbicia do odbicia - w Szczyrku też czasem można. Na COS trening zawodników ze Słowacji, czarna zablokowana (zjechałem raz). Kopa już mocno wiosenna - stoi się w miejscu, a dwa dni wcześniej można było jeździć bez używania kijków (a jechałem nią jako pierwszy w dniu dzisiejszym). Bardzo fajna dziś 7 i 1. Dość dobrze też zrobiona zamknięta 3, gdzie można było fajnie pojechać. Uważać należy przy zakręcie w prawo i na ściance przed ostatnim zakrętem w lewo. 4 kilka drobnych przecierek. 8 do Rudego Kota ok. Poniżej do przejścia w 10, już słabo. 10 góra, sporo przecierek, powyżej przejścia w dolny odcinek słabo. Dół 10 całkiem ok. choć trochę drobnego kamienia. Na powrocie na COS Ondraszkiem, momentami stała woda i trochę przecierek. Wg. mnie, jak na wiatr, panujące temperatury, to ośrodek trzyma się nadspodziewanie dobrze, choć to raczej już wiosenne nartowanie (a to dopiero połowa lutego). Zaczynamy w COS - zeszła masa śniegu. Niektórych przygrzało. Słowacy jadą na trening. Czarna zamknięta, jedziemy na SMR. Zbójnicka na wyłączność - jest pięknie i widokowo. Warunki rano. Widokowo.
    10 punktów
  8. Absolutnie nie bronię ośrodka, ale trochę przesadzasz. Pogoda i temperatura (dzisiaj w Bielsku +16) jest jak przed laty w kwietniu, więc warunki są właściwe dla tych temperatur. Przypomnij sobie jak kiedyś bywało na koniec sezonu. Często narty zdejmowało się na niektórych odcinkach gdzie brakowało śniegu. Są też narciarze co właśnie czekają na takie ciepło i breja, woda, i trochę brązu w niczym im nie przeszkadzają. Czas się przyzwyczaić do takich zim. Nie bronię SMR, ale z naturą nie wygrasz.
    9 punktów
  9. 9 punktów
  10. To był świetny pomysł, aby zaplanować wyjazd na pełne siedem dni 👍. Wczorajsza sobota w regionie Snow Space Salzburg to była bowiem prawdziwa cremé de la cremé i najlepszy narciarsko dzień z całego tygodnia . Wspaniała, słoneczna pogoda, świetny śnieg i piękne trasy - czego narciarskie serce może pragnąć więcej ? Ale po kolei: Rano opuściliśmy apartament w Bad Hofgastein i po około trzech kwadransach jazdy autem dotarliśmy pod dolną stację kanapy Gernkogelbahn (czy też macie kulinarne skojarzenia z Germknödelbahn?) w Alpendorfie. Znaleźliśmy serwis i rental narciarski przy dolnej stacji gondoli, żeby ogarnąć córce sprzęt na ostatni dzień jazdy. Okazało się, że w Alpendorfie nie bawią się w wypożyczanie samych wiązań, więc wzięliśmy całą deskę snowboardową - nieco twardszą niż ta, którą Młoda miała do tej pory. Przynajmniej miała okazję popróbować jazdy na trochę bardziej wymagającym sprzęcie. Koszt - 25 euro/dzień. Nad doliną z początku jeszcze wisiały gdzie nie gdzie niskie obłoczki, co z góry fajnie wyglądało. Wciągnęliśmy się na Germkogla gondolką i niebieskimi krzesełkami. Widok szpeci trochę wieża przekaźnikowa i niebieskie pseudo-smerfy, ale co zrobić - staramy się patrzeć w nieco dalszą perspektywę i przemieścić w stronę Flachau. Nie jest to trudne, bo kierunek transferu do Flachau i odwrotnie - z Flachau do Alpendorfu - są bardzo dobrze oznaczone na tablicach informacyjnych i na mapkach. Jakie wrażenie z ośrodka? Bardzo duże zagęszczenie nowoczesnych wyciągów o dużej przepustowości: długie gondole i krótsze, ale szybkie krzesła, nawet tam, gdzie spokojnie wystarczyłby mały orczyk (np. Hachaubahn - kto im wymyśla takie nazwy?). Szerokie trasy - i całe szczęście, bo ludzi naprawdę masa, szczególnie na tych łatwiejszych stokach. Ale kolejki przy wyciągach się nie tworzyły, a urozmaicenie i mnogość tras sprawiały, że całe towarzystwo jakoś się równomiernie rozkładało po całym ośrodku. Nie natknęłam się na żadne "wąskie gardło", gdzie tworzyłyby się zatory, nawet przy wagonie G-Link szło na bieżąco. Czarna trasa "Hexenschuss" (czyli strzał czarownicy albo ... atak lumbago Można go objechać niebieską trasą, albo ... diabelską drogą - wąską, stromą, o ostrych zakrętach. Może faktycznie na miotle byłoby sprawniej? Dalej było po prostu niebiańsko! Uśmiech od ucha do ucha nie schodził nam z twarzy, chyba nic dziwnego? Widok na Wagrain z trasy nr 22: O ile infrastrukturę w Sportgastein określiłabym jako przemyślany minimalizm dla koneserów, tak tutaj jest to perfekcyjnie zorganizowany przemysł turystyczny, który zadowoli możliwie maksymalną liczbę narciarzy o zróżnicowanych umiejętnościach. A śnieg? Śnieg wczoraj to atłas i czysta poezja ! Żadnych lodowych kartofli, żadnych zasp. Mimo iż ośrodek jest niezbyt wysoko położony (650-1850 m npm.), to północna ekspozycja stoków sprawia, że trasy długo trzymają się w dobrym stanie. Jeździło się świetnie i lekko. Tylko sam dół trasy 36 w Alpendorfie pod koniec dnia puścił i przy temperaturach rzędu +10 stopni była tam miejscami walka o życie - zryta śnieżna breja, przetopy i muldy. Nie dotarliśmy do samego Flachau - z przyczyn czasowych - robiąc nawrotkę na gondoli Rote 8er do Wagrain i trasie nr 12. Cóż - może zostanie na następny raz, jeśli będę ponownie w Ski Amadé. Gondolka w papuzich kolorach to Flying Mozart - trochę oldschoolowa: Trasa nr 17 - z powrotem do G-Link: Końcówkę dnia spędziliśmy na długich i fajnych trasach w Alpendorfie, z których czerwona 34 do Buchaubahn chyba najbardziej mi się spodobała. Po zamknięciu wyciągów - pyszna pizza w pizzerii Alpina przy dolnej stacji gondolki i jedziemy na nocleg do Salzburga. Z lotniska w Salzburgu nasz syn miał mieć rano samolot do Londynu, ale niestety lot został odwołany z powodu wiatru. Przynajmniej tyle dobrze, że dało się przebukować na popołudniowy lot z Monachium. Do Ski Amadé na pewno jeszcze kiedyś wrócimy - pozostała nam jeszcze do poznania cała wschodnia część regionu. Regionu, który urzekł nas swoją różnorodnością - tras, krajobrazów i ośrodków. Bardzo udany narciarsko tydzień - pomimo pogody "w kratkę". Pozdrawiam serdecznie, już z domu.
    7 punktów
  11. Lata 30 XX. wieku, Worochta w województwie stanisławowskim – kolejny ciężki poranek dla pasażerów narciarskiego pociągu rajdowego, pierwszej takiej inicjatywy w Europie. „Narty-Dancing-Brydż” – w tym krótkim sloganie zawiera się cały geniusz nowej formuły zimowego wypoczynku. Chętne (i odpowiednio majętne) sportsmenki i sportsmeni spędzają dziesięć dni w tej samej, zgranej wspólnocie, ale każdego dnia są w innym miejscu, nie kłopocząc się przy tym o logistykę i zakwaterowanie. Podróżują nocą, miło spędzając czas w wagonie tanecznym, restauracyjnym lub filmowym, rankiem niwelując efekty ewentualnego zmęczenia na stoku albo podczas górskich wycieczek. 1200-kilometrowa kolejowa trasa obejmuje wizyty w tak znakomitych kurortach jak Wisła, Zakopane, Krynica, Rabka, Truskawiec i właśnie kresowa Worochta, rywalizująca z podtatrzańskim miastem o miano zimowej stolicy Polski. Zdjęcie Henryk Poddębski/NAC PODĄŻAJ ŚLADAMI II RP! FERIE ZIMOWE W STYLU RETRO Rozpoczęły się tegoroczne ferie zimowe, dzieci znów mogą się cieszyć wolnością od nauki. Jeżeli dopisze pogoda, polskie kurorty narciarskie znów będą przeżywać oblężenie. Mało kto wie, że ferie zimowe w polskich szkołach po raz pierwszy wprowadzono w 1931 roku. Trwały one 3 tygodnie, począwszy od okresu Bożego Narodzenia. Z okazji 100. lecia odzyskania niepodległości Polski prezentujemy jedną z najbardziej ikonicznych form spędzania wakacji zimowych w II RP – pociąg rajdowy. POCIĄG NARCIARSKI „Czy wiesz co to jest narciarski pociąg rajdowy? Czem była zima w dawnem pojęciu? Okresem zabitych na głucho okien, nudy, katarów i oczekiwania na wiosnę. Dla mieszkańców miasta zima była najbardziej utrapioną i straconą porą roku. Narty odkryły piękno zimy.” Tak zaczyna się opis rajdu kolejowego „Dziesięć dni zimowych w Karpatach”. Była to pierwsza tego typu atrakcja w Europie. Poszczególne wagony wyjechały podłączone pod inne połączenia w sobotę, 21 lutego 1932 z pięciu miejscowości – Warszawy, Poznania, Katowic, Krakowa i Lwowa. Następnie w okolicach Lwowa złożono je w jeden skład, dołączono także wagon służbowy do magazynowiania dla nart i wagon restauracyjny, nazywany też klubowym. Trasa wynosiła około 1200 km i wiodła przez najciekawsze kurorty narciarskie Polski. Rajd kończył się rozłączeniem na poszczególne wagony w Dziedzicach (dziś Czechowice-Dziedzice) i powrotem do domów. Pociąg narciarski w Worochcie. Autor: Henryk Poddębski. Źródło: NAC. Pociąg jechał nocami, a na wybranych stacjach zatrzymywał się na całodzienny postój. Wtedy to pasażerowie odbywali wycieczki narciarskie. Za każdym razem przygotowywane były 3-4 propozycje, każda o innej skali trudności. Dodatkowo, dla początkujących, dostępny był kurs od podstaw z doświadczonym nauczycielem. Nad wszystkimi narciarzami podczas wycieczek czuwali lokalni przewodnicy i wyszkoleni instruktorzy. W bufecie w wagonie restauracyjnym sprzedawano kartki pocztowe ze specjalnym stemplem, przewodniki, mapy, a każdy był zobowiązany do zakupienia pamiątkowego, emaliowanego żetonu. Oto program atrakcji: StacjaWycieczki Dzień 1 21.02.32 LwówUroczysta odprawa pociągu ze Lwowa Dzień 2 22.02.32 Worochta – Na Kukuł Czarnohorski przez Kiczerkę – Na Magórki i Mikulinkę – Na Paradczyn – Trening z instruktorem dla grupy początkującej Dzień 3 23.02.32 Sławsko – Na Trościan https://en.mapy.cz/s/puvozazuda – Na Wysoki Wierch – Na pobliskie wzgórza – Trening z instruktorem dla grupy początkującej Dzień 4 24.02.32 Truskawiec(po przyjęciu u Zarządu Zdrojowiska) – Na Ciuchowy Dział – Na Spiczynów Dzień 5 25.02.32 Sianki – Do schroniska na Rozłuczu – Pługiem do Czechosłowacji, do wsi Użok Dzień 6 26.02.32 Krynica(po przyjęciu u Zarządu Zdrojowiska) – Na Bukowinę i Jaworzynę Dzień 7 27.02.32 Rabka (po przyjęciu u Zarządu Zdrojowiska) – Na Turbacz – Na Wielki Luboń Dzień 8 28.02.32 Zakopane – Na Halę Gąsienicową – Na Gubałówkę Dzień 9 29.02.32 Zwardoń – Zawody uczestników o odznakę za sprawność PZNDzień 10 01.03.32 Wisła– Na Baranią Górę – Na Stożek – Do Zamku Prezydenta Zakończenie rajdu ŻYCIE W PODRÓŻY Cena rajdu wynosiła 200 zł. Zawierała ona: przejazdy, numerowane miejsce sypialne z pościelą, ogrzewaniem, umywalnią itp., przewóz bagażu, pełne utrzymanie i udział w programach towarzyskim, imprezowym i turystycznym. Współcześnie kwota ta może wydawać się niewygórowana, lecz nie jest to prawdą. Roczne zarobki robotnika w II RP kształtowały się w okolicy 1000 zł, więc na wyjazd musiał on pracować około 3 miesięcy. Pracownicy umysłowi tamtych lat mieli zarobki 2-3 razy wyższe, jednak stanowili oni zaledwie ok. 13% społeczeństwa. W rajdzie wzięło udział 148 osób, a proporcja kobiet do mężczyzn wynosiła mniej więcej 1:2. W pociągu dodatkowe opłaty pobierano za usługi naprawcze, bufet i instruktaż narciarski. Przed wyjazdem trzeba było zaopatrzyć się w sprzęt do uprawiania sportu. Ile kosztowały narty? Drewno jesionowe lub hiccory kosztowało 50-60 zł., wiązania sprężynowe 15-20 zł, kanty stalowe dla desek 7-10 zł i foki 15-20 zł. Jednak podobno dla nowicjuszy wystarczały deski za około 30 zł. Jest to rzecz charakterystyczna dla epoki, że praktycznie wszystkie aspekty podróżowania i sportów zostały opisane w prasie codziennej i wydawnictwach. Dla przykładu, w tekstach zawarta była dokładna instrukcja budowania nart czy łyżew – krok po kroku. Z kolei dla osób rozważających rozpoczęcie uprawiania narciarstwa pojawiały się artykuły jak zacząć szusować. Dokładnie opisywano ułożenie nóg i rąk, postawę, zagrożenia i sposoby udzielania pierwszej pomocy. STACJE Podążając trasą rajdu można się zapoznać z najciekawszymi kurortami II RP, od wschodu na zachód. Zostały one przedstawione w kolejności, w jakiej zatrzymywał się pociąg. WOROCHTA Panorama Worochty. Fragment miejscowości z widocznym na pierwszym planie wiaduktem kolejowym. Fotografia wykonana zimą. Źródło: NAC. „Tam szum Prutu, Czeremoszu, Hucułom przygrywa…” Melodia tej piosenki kojarzy się dziś bardziej z rytmami disco-polo, ale jej pochodzenie jest o wiele starsze. Huculszczyzna była jednym z najciekawszych terenów dla narciarzy. Przyciągały ich Pasma Gorganów i Czarnohory, oraz kultura Hucułów, tamtejszych górali. Dziś znajdują się w granicach Ukrainy i są odkrywane na nowo przez wielu polskich turystów. Spacerując po górskich szczytach do tej pory można znaleźć słupki graniczne z międzywojnia, na linii która dzieliła Polskę i Czechosłowację. Perłami Karpat Wschodnich była Worochta i sąsiednie Jaremcze, dwie miejscowości turystyczne. Klimat w nich miał „podniecający wpływ na narządy”, kuracjusze mogli liczyć na „uodpornienie ustroju”, a także podleczyć choroby płuc. Najbardziej rozpoznawalną atrakcją Worochty, widoczną na niemal wszystkich pocztówkach nawet dziś, jest wiadukt kolejowy, pod którym płynie rzeka Prut. Powstał on według projektu Stanisława Rawicz-Kosińskiego, wybitnego inżyniera. Oprócz tego wśród zakręconych uliczek można znaleźć piękne, zabytkowe wille z okresu międzywojnia, choć ich stan często wskazuje na potrzebę remontu. Nad miejscowością, na wzgórzach wznoszą się dwie malownicze cerkwie typu huculskiego. SŁAWSKO Sławsko. Panorama miejscowości. Źródło: NAC. Sławsko to ukraińska miejscowość, położona nad rzeką Opór, która kiedyś była miejscem weekendowych wycieczek mieszkańców Lwowa. Dziś opisywane jest jako urokliwe miasteczko, idealne na odpoczynek i oderwanie się od rzeczywistości, a na forach narciarskich zbiera lepsze opinie od pobliskiego Bukowela. Kiedyś Sławsko polecano osobom cierpiącym na „przepracowanie i nerwowe wyczerpanie”. Posiadało rozbudowaną infrastrukturę – pensjonaty, restauracje, dancingi itp. Dziś zabytkiem wartym uwagi jest cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. TRUSKAWIEC Pierwszy kurs narciarski w Truskawcu – pod kierownictwem p. Jakubowskiego ze Lwowa urządzony przez seksję narciarską Drohobycz-Borysław-Truskawiec Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Źródło: NAC. Truskawiec to doskonale znane uzdrowisko u stóp Beskidów Skolskich. Frekwencja w nim w 1936 roku wynosiła podobno aż 18 tysięcy gości! Do dziś słynie ze zdrojów mineralnych i borowiny, a najsłynniejszą wodą była i jest „Naftusia”, która posiada słaby zapach nafty. W międzywojniu, w kurorcie, były: inhalatorium, kąpielisko siarczano-solankowe na wolnym powietrzu, łazienki; o pacjentów dbało ponad 30 lekarzy, a po zabiegach do dyspozycji pozostawała szeroka gama przyjemności: klub towarzyski, lokale rozrywkowe, teatr, kino, czy biblioteka. Wypoczywali tu m.in. Stanisław Wojciechowski, Józef Piłsudski, Wincenty Witos, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Julian Tuwim, Stanisław Witkiewicz, Bruno Schulz, Zofia Nałkowska i wielu innych znanych ze scen politycznych i kulturalnych II RP. Dziś Ukraińcy kontynuują dumne tradycje lecznicze. Podczas spacerów widać, jak socrealistyczna zabudowa miesza się ze stuletnimi willami. Obecnie działa około 20 sanatoriów, delfinarium, liczne kawiarnie, restauracje i winiarnie. SIANKI Schronisko Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego w Siankach. Źródło: NAC. Sianki to miejscowość, która współcześnie leży na granicy polsko-ukraińskiej, choć właściwie należy powiedzieć, że leżała. Wyludniona po 1945 część polska, dziś znajduje się na ścieżce historyczno-przyrodniczej „W Dolinie Górnego Sanu” i jest pod opieką Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Po stronie ukraińskiej mieszka kilkadziesiąt rodzin, ale w zabudowie niewiele pozostało z czasów kurortu. Kiedyś zaś miejsc noclegowych było dla prawie 2 tysięcy letników, 3 schroniska, bufet kolejowy, 7 sklepów spożywczych, piekarnia, orkiestra sezonowa, biblioteka, scena amatorska, korty tenisowe, boiska, skocznia narciarska oraz tor saneczkowy. Z tego wszystkiego do dziś można odnaleźć jedynie pozostałości po cmentarzu i kaplicy cmentarnej. Teren tego tzw. „bieszczadzkiego worka” to przykład na złożoność losów ludności Polski i skomplikowanych procesów dziejowych zachodzących po II wojnie światowej. KRYNICA Krynica. Fragment miasta. Widok ogólny zimą. Źródło: NAC. Krynica to jedna z perełek osiągnięć II RP. W polskich uzdrowiskach po I wojnie, potrzebne były inwestycje, które przez 20 lat pochłonęły ponad 50 milionów złotych. W wykorzystaniu tych środków przodowały Krynica i Zakopane. Powstawały nowe sanatoria, zakłady lecznicze, łazienki, domy zdrojowe, szpitale, hotele, wille, infrastruktura lecznicza, parki i ogrody, urządzenia sportowe, a także inwestowano w infrastrukturę miejską: wodociągi, sieci sanitarne, elektryfikację, remonty oraz rozbudowy gmachów, dróg, mostów, brukowanie i asfaltowanie ulic oraz chodników. Krynica-Zdrój, jak głosiły reklamy, była „polskim St. Moritz” i posiadała „pierwszorzędne urządzenia do sportów zimowych”. Największym osiągnięciem było otwarcie w 1937 roku kolejki na Parkową Górę, z której turyści mogą korzystać do dziś. Poza tym słynny był tor saneczkarski, gdzie w 1935 roku odbyły się Mistrzostwa Europy. W Krynicy odbyły się także Mistrzostwa Świata w Hokeju na Lodzie 1931 i można powiedzieć, że zamiłowanie do tego sportu utrzymuje się w Kryniczanach i współcześnie. Krynica była i wciąż jest bardzo modnym kurortem. Prócz specjalnego klimatu przyciągały pasma Jaworzyny Krynickiej i Beskidu Niskiego. W 1936 roku gościła prawie 32 tysiące turystów. W kurorcie bywali m.in.: Józef Piłsudski, Helena Modrzejewska, Władysław Reymont, Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński, czy Jan Kiepura. Dziś łatwo można odnaleźć ślady dawnego kurortu. Choć po II wojnie światowej zrabowano dużą część wyposażenia sanatoryjnego, a budynki wymagały pilnych remontów, zachowało się ponad 20 willi, urokliwe parki zdrojowe i charakterystyczne pijalnie wód mineralnych. RABKA Rabka. Fragment miejscowości. Widok ogólny zimą. Źródło: NAC. Dziś uzdrowisko to kojarzy się głównie z leczeniem dzieci i tak samo było w okresie międzywojennym. Frekwencja w Rabce w 1936 roku wynosiła ok. 24 tysięcy osób. Miejscowość była doskonale przygotowana pod względem bazy noclegowej i kulturalnej, bowiem posiadała teatr, kino, muszlę koncertową, boiska sportowe, biblioteki, dancingi i Klub Towarzyski. Dziś także nie ma problemów z odnalezieniem dawnej architektury na ulicach miasta. Wyróżniają są charakterystyczne elementy uzdrowiska jak sanatoria, parki zdrojowe czy tężnia. Na gości także czekają muzea, skanseny, galerie. A dla narciarzy – piękne okolice i pasmo Gorców. ZAKOPANE Jazda próbna kolejki linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch, wyjazd pierwszego wagonika z pasażerami ze stacji początkowej. Źródło: NAC. Tyle o Zakopanem napisano, zaśpiewano, opowiedziano… Kurort pod Tatrami, rozsławiony został w XIX wieku. W międzywojniu było to miejsce modne, gdzie trzeba było bywać, swoista „kulturalna stolica Polski”. Była to także kolebka góralszczyzny, która wypromowała tę kulturę i częściowo przyczyniła się do rozbudzenia zamiłowań etnograficznych w rodakach. Frekwencja, dla porównania, wynosiła w 1936 roku prawie 50 tysięcy odwiedzających. Za tym szła doskonale przygotowana infrastruktura, z miejscami które były wręcz kultowe, jak restauracja „Morskie Oko”, kino dźwiękowe „Sokół”, czy klub „u Trzaski”. W rejestrze zabytków dziś figuruje wiele wpisów dawnych domów i willi. Dziś także tego miejsca reklamować nie trzeba. Świadczą o tym tłumy turystów na Krupówkach, Gubałówce i tatrzańskich szlakach. Najbardziej spektakularne przykłady prac z okresu międzywojnia Zakopane zawdzięcza staraniom Ligi Popierania Turystyki. Mowa o kolejce linowej na Kasprowy Wierch, kolejce szynowej na Gubałówkę i modernizacji miasta przed Narciarskimi Mistrzostwami Świata FIS w 1939 roku. A skoro mowa o wielkich imprezach sportowych – Wielka Krokiew, gospodarz konkursów Pucharu Świata w Skokach Narciarskich, pierwotnie powstała według projektu Karola Stryjeńskiego i została uroczyście otwarta już w marcu 1925 roku. Międzynarodowe Zawody Narciarskie o Mistrzostwo Polski w Zakopanem. Michał Górski w skoku narciarskim z Wielkiej Skoczni na Krokwi. Z boku na trybunie tłum kibiców. Źródło: NAC. Sto lat temu Polacy również uwielbiali skoki narciarskie. Skocznie powstawały w niemal każdym kurorcie narciarskim i regularnie organizowano na nich zawody. Jednak współcześnie można zauważyć ogrom postępu technologicznego – bowiem jak pisała K. Muszałówna wtedy „skoczyć sto metrów z amerykańskiego drapacza chmur – to jest niewątpliwie możliwe, ale skok taki równa się cenie życia”. Dziś skoki na Wielkiej Krokwi sięgają odległości 140 metrów, ale emocje kibiców pozostają od wieków te same. ZWARDOŃ Panorama Zwardonia. Widok ogólny drewnianych zabudowań wiejskich. Widoczny krajobraz zimowy. Źródło: NAC. Zwardoń, w paśmie Beskidu Żywieckiego, w okresie II RP także był modnym i znanym kurortem z przygotowaną infrastrukturą. Charakterystyczny dla niego był klimat, który długo zatrzymywał pokrywę śnieżną. Najsłynniejszym budynkiem, który do dziś można oglądać, jest schronisko turystyczne „Dworzec Beskidzki”. Zwardoń także słynął z tego, że często organizowano tam konkursy o „Odznakę za Sprawność” Polskiego Związku Narciarstwa. Wprowadzona w 1926 roku, była innowacją turystyczną w Europie. Z założenia był to „najsilniejszy instrument propagandy wychowania fizycznego na nartach”, który zachęcał „do utrzymania sprawności przez jaknajdłuższy okres wieku poszczególnego narciarza”. Oddziaływanie idei było duże, bo w samym roku 1937 wydano ponad 4 tysiące odznak. Posiadała ona trzy stopnie – brązowy, srebrny i złoty. Aby zdobyć każdą, trzeba było osiągnąć określone rezultaty. I tak, na stopień najniższy, brązowy, narciarz w wieku 30 lat w biegu na 15 km powinien nie przekroczyć czasu 1:53.45. Pomysł na taką promocję turystyki się przyjął – do dziś wielu turystów na szlakach górskich ma w swoich plecakach książeczkę do zbierania pieczątek, by zdobyć odznaki PTTK. WISŁA Fragment miejscowości Wisła. Fragment jednej z ulic miejscowości. Widoczni piesi. Fotografia wykonana zimą. Źródło: NAC. Wisła to miejscowość w Beskidzie Śląskim. Cicha, klimatyczna stacja podgórska cieszyła się frekwencją ok. 8 tysięcy turystów w 1936 roku. Największą atrakcją dla gości kurortu był basen kąpielowy (zasilany z Wisły) z plażą i „monumentalny wodotrysk Źródeł Wisły” na jednym z zieleńców. Tak jak i w innych kurortach pojawiały się pensjonaty, dancingi i boiska. Pewną sławę miejscowość zyskiwała dzięki organizowanym imprezom regionalnym. Ze składek społeczeństwa śląskiego władze wojewódzkie wybudowały i przekazały prezydentowi RP tzw. Zameczek Prezydencki według projektu znanego architekta Adolfa Szyszko-Bohusza. Dziś miejscowość ta jest kojarzona głównie z postacią Adama Małysza, a z historycznej zabudowy niewiele się zachowało. W takich wydawnictwach można też znaleźć odpowiednie listy ekwipunku na wyprawę górską: nart i kijki, buty, spodnie narciarskie, koszule narciarskie, wiatrówka lub kurtka, ciepła bielizna, ciepła czapka lub beret, 2-3 pary wełnianych skarpet, 2 pary rękawic. Zawody narciarskie w Zwardoniu o odznakę sprawnościową Polskiego Związku Narciarskiego zorganizowane przez Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy z Krakowa. Uczestniczka zawodów. Źródło: NAC. W czasie rajdu, uczestników zaopatrywano w prowiant na wycieczki. Poza tym zalecano zabieranie w trasę np. czekolady, zupki w proszku, konserwy czy grysika. Ze sportów zimowych promowano także łyżwiarstwo. Tu ubiór miał być lekki i swobody, niekrępujący ruchów, trzeba było jedynie założyć ciepłe rękawice, pończochy i skarpety. Najważniejsze jednak miały być buty – dopasowane i wygodne. WSPOMNIENIA „Bo i cóż to za taki pociąg, w którym huczy od śmiechu i wesołych głosów, w którym nikt nie patrzy na zegarek, ziewając, który czeka czasem godzinę na zbłąkaną w górach owieczkę? I w którym każdy ma swoją kajutę czystą, wygodną, uprzejmą?” zastanawiała się Magdalena Samozwaniec, uczestniczka rajdu, w swoich wspomnieniach. Z kolei Maria Krzetuska, która także skorzystała z atrakcji, w audycji radiowej nazywała siebie i resztę narciarzy sektą „czcicieli śniegu”. Eksperyment turystyczny trafił w gusta mieszkańców II RP. Na fali sukcesu pierwszego rajdu, kolejne były kwestią czasu. Już następnego roku wyruszyły dwa pociągi rajdowe, zaczęto zmieniać trasy i ilość dni w podróży. II RP pokochała narty. Szukano wymówek do wyjazdów i zmieniano dla nich tryb życia. Z ust lekarzy międzywojnia można było usłyszeć, że osiem dni urlopu zimowego jest równe trzydziestu dniom letniego. Podobno chłodne powietrze dobrze działało na układ nerwowy, wpływało korzystnie na układy oddechowy i krwionośny oraz przemianę materii. Z kolei ruch na łyżwach czy nartach miał wzmacniać kości i więzadła. Dla osób, które były zapisane do różnych organizacji sportowych, nierzadko jesienią urządzano „suche zaprawy narciarskie”, czyli systematyczne spotkania, podczas których wykonywano ćwiczenia budujące wytrzymałość, jako przygotowania do wyjazdów. Trzy miłości międzywojennej Polski to podobno narty, dancingi i brydż. Ludzie potrafili się bawić w kilku wagonach sunących przez górski krajobraz. Znali doskonale szlaki narciarskie Polski. Wszystkim narciarzom życzymy dużo śniegu, a dzieciom udanego odpoczynku! Autor: Magdalena Bagińska https://niepodlegla.gov.pl/o-niepodleglej/podazaj-sladami-ii-rp-ferie-zimowe-w-stylu-retro/
    7 punktów
  12. W niedzielę udało mi się wyrwać ze szponów szczyrkowskiej sezonówki i pojechaliśmy w rodzinnym gronie do Oravskiej. Jak zwykle za przełączą Glinka inny zimowy świat. Piękna zima ze świeżym opadem. Auto zaparkowałem w wyższej części parkingu gdzie woda nie dochodzi. Jazda na Oravskich stokach to może nie ekstremalne doznania, a mimo to dzień spędzony wyśmienicie.
    6 punktów
  13. z Dni , kiedy ośrodki są pozamykane z powodu wiatru (zwłaszcza SMR) często wykorzystuję z premedytacją na tury. Tak było w zeszłym sezonie, tak jest w obecnym. Z powodu braku aut parkingi płatne są wtedy darmowe, np. na Solisku. Warunki do zjazdu bajeczne. Kilka fotek z wczoraj. Hala Skrzyczeńska - troszkę wieje, dzięki temu można jechać pod górę bez rozpędu oraz Solisko w południe, gdzie zwykle są tłumy 20200216_110838.mp4 20200216_111940.mp4
    6 punktów
  14. Dziś miałem za mało jazdy na nartach, więc postanowiłem się jeszcze pomęczyć choć trochę. I tak, poszedłem na spacer w okolice Czyrnej. Ośrodek dużo mówi o bezpieczeństwie, szkoda, że nie posprzątał bałaganu na własnym terenie. Wala się tam sporo elementów, które może porwać silny wiatr. Obok ośrodek stworzył strefę nauki dla dzieci. To tak w kwestii bezpieczeństwa o której opowiada. Bałagan w Czyrnej. Czy ten dach jest bezpieczny ? Śniegu w okolicach Bieńkuli całkiem sporo. Na 3 niestety już niewiele - zamykamy bo bezpieczeństwo najważniejsze czy jednak ze względu, że nie mamy śniegu ? Idziemy dalej - bar w gotowości. Grill gotowy do rozpalenia. Ktoś tu jednak pilnuje. Ja tu pilnuję. Na 1 śniegu jakby więcej niż na 3.
    6 punktów
  15. Dzisiaj było Gerlitzen 🙂 Temperatura od samego rana na plusie. Stoki południowe po godzinie puściły, na północnych było całkiem fajnie do końca dnia. Cały dzień słoneczny, popołudniu trochę wiatru. Ośrodek, to taki mały Kronplatz. Nakręcone wg Endomondo 123 km, także dzień udany 👍
    5 punktów
  16. Dostałem odpowiedz na powyższe pismo że: stawisko pozostaje bez zmiam (pisownia oryginalna) Oczywiście w Dziale Reklamacji nie znaleziono chętnego aby pod tym się podpisać --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Szanowny Panie, Zgodnie z regulaminem jazda dzienna odbywa się od godziny 08:30. Przykro jest nam bardzo, ale nie możemy uznać tej reklamacja za zasadną, a nasze stawisko pozostaje bez zmiam. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Moja odpowiedz. Wezwanie do spełnienia świadczenia 1. Odpowiedz na reklamację była po terminie i zgodnie z art.561/5 K.C. nastąpiło uchybienie terminowi do ustosunkowania się do żądania kupującego, TMR żądanie to musi uznać za zasadne. 2.Napisałem bardzo jasno że zgodnie z pkt.2 Waszego regulaminu Sprytna Sezonówka obowiązuje w godzinach pracy poszczególnych ośrodków, a zgodnie z 8.3 Usługodawcy COS i BSA mogą określić inne niż w TMR godziny funkcjonowania swoich ośrodków. Ponieważ usługodawcy COS i BSA określili zgodnie z pkt.8.3 regulaminu inne godziny jazdy dziennej niż w TMR, jest jednoznaczne i zgodne z regulaminem że karnet winien obowiązywać w godzinach ich pracy! W związku z tym żądam od TMR stosowania się do swojego regulaminu i dostosowania godzin ważności karnetów do godzin jazdy dziennej ośrodków COS i BSA Szczyrk zgodnie z pkt.8.3 Jeśli usługodawcy w poszczególnych ośrodkach nie określili inaczej, żądam dostosowania godzin ważności karnetów zakupionych na gopass.sk do godzin jazdy dziennej ośrodków COS i BSA Szczyrk ponieważ usługodawcy COS i BSA określili zgodnie z pkt.8.3 regulaminu inne godziny jazdy dziennej niż w TMR. W ramach rekompensaty żądamy sezonowych biletów wstępu na basen do Tatralandia. Z poważaniem. Ponieważ Wasze stawisko pozostaje bez zmiam (pisownia oryginalna w odpowiedzi) więc proszę moje pismo przekazać osobie potrafiącej czytać i pisać tekst ze zrozumieniem oraz mającej odwagę się podpisać. Informuję iż działam w imieniu kilkuset poszkodowanych, w z związku z arogancją i brakiem profesjonalizmu Działu Reklamacji TMR nasza korespondencja będzie na bieżąco udostępniana publicznie w internecie i innych mediach.
    5 punktów
  17. Mitek zapomniał dodać, że to było dawno i nieprawda. Poziom Instruktor SITN PZN właściwie zawsze był dość wysoki. W ciągu ostatnich lat natomiast bardzo wzrósł i jest wyższy niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo, że Mitek zrobił kiedyś uprawnienia instruktorskie, dzisiaj na swoim poziomie jazdy, nie miałby szans na zdanie egzaminów sportowych/technicznych. Metodyka też cały czas się rozwija, obecny program jest dużo lepszy niż poprzedni, wprowadzono osobny system nauki dzieci. Tutaj jednak bardziej potrzebny jest talent i doświadczenie danego instruktora niż programy tworzone przez stowarzyszenia. Co do obniżenia poziomu, to ludzie często mylą instruktorów z przypadkowymi gośćmi w instruktorskich kurtkach. Z racji dużego zapotrzebowania na lekcje, na stokach pojawia się wiele osób posiadających różne wątpliwe uprawnienia "instruktorów rekreacji, sportu" itp. Niektóre nawet robione korespondencyjnie. Wiele z nich jeździ w kurtkach z wielkim napisem instruktor, czasem nawet z naszywkami SITN. Ich poziom jest bardzo zróżnicowany, ale zwykle słaby, często też nie są to pasjonaci narciarstwa. Szkółki zatrudniają również masę osób ze stopniem Pomocnika Instrukora SITN, który zdecydowanie łatwiej uzyskać. Ten stopień gwarantuje już podstawowe przeszkolenie, jednak cudów nie należy się spodziewać. Zgadzam się z powyższym w kontekście zaawansowanych narciarzy. Dla początkujących, punkt pierwszy nie jest konieczny. Znam kilku instruktorów, którzy na tyczkach są słabi, a mają rewelacyjne podejście do nauki "pługowców". Jeśli ktoś pragnie się w przyszłości rozwijać w innej dziedzinie Np. freeride, freestyle, warto od razu szukać instruktora, który pasjonuje się tą tematyką. Stopień Instruktora SITN PZN(zdobyty w ostatnich latach), gwarantuje że: - Szkolący jest dobrym lub bardzo dobrym narciarzem i zna zróżnicowane techniki poruszania się po stoku - Ma podstawowe pojęcie o metodyce nauczania i przynajmniej umiarkowane zdolności nauczania - Z dużym prawdopodobieństwem jest pasjonatem narciarstwa (Jeśli ktoś nie jest pasjonatem, raczej nie będzie się męczył z tymi wszystkimi kursami/egzaminami i zacznie pracę w łatwiejszy sposób) Czy trafimy na kogoś utalentowanego, tego już nie wiadomo. Nie ma więc gwarancji, że będzie to super instruktor. Eliminujemy jednak ryzyko trafienia na kogoś, kto nauczy nas złych nawyków, albo spowoduje, że zrobimy sobie krzywdę.
    5 punktów
  18. Piątek 14.02 Na stoku byliśmy o 9, znów Buffaure, z tego względu, że mieliśmy tam kilka minut busem. Na Ciampac ani dalej się nie pchaliśmy, postanowiliśmy pokatować najlepszą Panoramę w Buffaure, tutaj była też lepsza pogoda (nie wiało tak). No to ruszamy Trasa cudowna, to jedna z takich, po których można jeździć cały dzień i się nie nudzić. Długość: 3 km gondolą, 7 km trasa, łącznie - 10 km. Wyżej się nie pchaliśmy, przejechaliśmy się krzesłem na ten Col de Valvacin, było dość wietrznie, na górze małe zamiecie, ale tak to lampa, jak przez cały tydzień Gość miał niezły walentynkowy strój Udało się zrobić dobry shot Tata w akcji, jak oceniacie ten styl? Dla mnie niepowtarzalny. VID_20200210_095753.mp4 Końcówka trasy Panorama (jakieś 2km) była płaska, można było jechać, robić sobie selfie, podziwiać okoliczne szczyty. Ostatni raz siadamy w knajpie, najpierw "łyk talentu", następnie Bombardino i Tiramisu Tutaj kolejna wesoła historia z knajpy. Przychodzi kelnerka 9/10, każdy mało co nie dostaje zeza Zbierając kieliszki ze stołu obok, popełniła błąd w fachu i zawartość tacy wylądowała na podłodze. Muzyka ucichła, wszystkie głowy w jej stronę a dziewczyna? Rozejrzała się, uśmiechnęła i zatańczyła, zamiatając tyłkiem jak Shakira powodując chwilową hipnozę wszystkich mężczyzn w restauracji. Następnie dostała gromkie brawa od wszystkich obecnych (kobiet i dzieci również, żeby nie było) Niepowtarzalna atmosfera, min. za to pokochałem Włochy, ten luz. Jeszcze jeden zjazd i kończymy tygodniowy pobyt w Dolomitowym raju. Ostatnie, pożegnalne fotki na stoku Ekipa, brakuje Tadka, był z nami 3 dni dojeżdżając swoim autem, zwinął się w środę. Skitracker, kilometrów mało ale tego dnia pobiłem swój rekord prędkości Jeszcze szybkie zakupy.... Kawa na mieście... I ruszamy w drogę powrotną. W Monachium przejeżdżamy obok oświetlonej Allianz Areny W domu jesteśmy o 4:30. Czyli 11,5 h jazdy z ponad godzinnym postojem w Monachium. Łącznie przez 6 dni zrobiliśmy 320 km na nartach. Może ten wynik nie powala, gdyby to zależało ode mnie to jeździlibyśmy więcej (czyt od deski do deski: 8:30 - 16:30) ale wyjeździć się wyjeździłem a do tego naprawdę odpocząłem. Atmosfera była niesamowita. Przez tydzień nie odczułem ani jednego negatywnego impulsu No, może wtedy gdy nie dało się wrzucić zdjęć na forum Generalnie wróciłem naładowany pozytywną energią. Mamy też parę filmików z GoPro, może zrobię ten klip a jak nie, to umieszczę 'suchy' film z jakiegoś przejazdu tutaj. CIAO P.S. W poście wyżej na początku oczywiście chodziło o czwartek (13.02), nie mogę już tego edytować.
    5 punktów
  19. Po wielkich bólach udało mi się wrzucić 10 zdjęć z 40, które przygotowałem do bloga Chociaż tyle, co mogę zrobić online. Pełny wpis będzie dopiero z domu. Trasa, na której spędziliśmy większość dnia... @mifilim, @Mitek kojarzycie? O poranku błękit na niebie, i na śniegu 😮 Villach: Razem z Paulą przy "zamkniętych lunetach" Pięknie! Gdzieś na dole nasze auto Początek bardzo fajnej, ale krótkiej trasy czarnej Na samą górę wjechałem dzisiaj ostatnim krzesełkiem I dzida w dół! Auto tankowałem przy takim zamku... Ropa tańsza o ok 0,30 EUR niż na autostradzie @tanova... Wynik na Endomondo z dzisiaj Paula padła i generalnie ostatni zjazd zaliczyłem samotnie, ona odpuściła Szczegóły i wrażenia z Gerlitzen, po powrocie, w weekend Pozdrawiamy serdecznie marboru i Paula; PS. @mifilim specjalnie dla Ciebie chciałem wstawić, ale już niestety fotki ponownie nie przechodzą , (fejsie pytałeś o EKG Skiline - tam Ci je wysyłam)... Dane z wyciągów: Przewyższenie 12,412 vm, 35 lifts, 100 km.
    4 punkty
  20. Wydaje mi się że każdy rozsądny wie czego się spodziewać. Ja akurat lubię takie warunki, piękny wiosenny śnieg , mało ludzi. To ze tam jakiś kamień narte złapie, cóż to tylko narta. Dzięki @moruniek za bardzo szczegółową relację, wydawalo mi się że będzie gorzej. Jest szansa na przetrwanie ocieplenia i dośnieżanie najgorszych miejsc. Może nawet uda mi się pierwszy raz w 2020 trafić do SMR.
    4 punkty
  21. Eeee bez paniki. Na pierwszym zdjęciu ewidentnie szykują snowpark. Na drugim widać jak wygląda dom po przejeździe Candide Thovex-a Czyli reasumując taki zwykły krajowy syf Pozdrawiam
    4 punkty
  22. Z pierwszej ręki, pomimo ferii po obu stronach granicy ludzi mało, warunki bardzo dobre, pogoda dopisała, idealne miejsce na pierwsze kroki a i karnety na Gruponie. Pozdrawiam mirekn
    4 punkty
  23. Niedziela na Łomnicy. Lepiej niż wczoraj. Choć prognoza zapowiadała cieplejszy dzień, to trasy dłużej trzymały się w lepszym stanie. Czerwone tak do około 12 bez tragedii, lepiej niż wczoraj. Pozniej pojawiły się minerały, ale bez tragedii. Siodło nie działało (jakaś awaria) i dało się to odczuć na pozostałych trasach, choć tłoku nie było i stania w kolejce na max 10 minut. Moim zdaniem dzień bardziej udany od soboty. Niebieskie nawet ok do 12-13, później tam temperatura też swoje zrobiła. Nawet się wyjeździłem. Co do poprzedniego wpisu, że raczej już tam nie pojadę, to może warto odwołać te słowa? Moze gdybym mial bliżej, to inaczej bym myślał? Weekend ogólnie udany. Brakowało mi jazdy 🙂
    4 punkty
  24. Tumlin k. Kielc W tym sezonie Tumlin, jak zresztą wiele małych, nizinnych ośrodków, odradza się jak Feniks z popiołów. Czy to był ostatni raz? Zobaczymy. Dzisiaj szybkie 3 godzinki. Warunki generalnie dobre. Rano OK, potem już za miękko jak na takie nachylenie. Było też sympatyczne spotkanie z @kmarcin bo był z synem na treningu. Dziś był testowany nowy nabytek żony - Salomon Astra. Sympatyczna narta i 78 pod butem w sam raz na dzisiejsze warunki. nowa armatka (a może ostatnio nie zauważyłem)
    4 punkty
  25. Hahaha mój temat już w sumie został wyczerpany cieszę się, że dodałam tu te filmy, bo naprawdę zmotywowało mnie to żeby dalej pracować. A dyskusję, która się tu rozwinęła czytam z przyjemnością.
    3 punkty
  26. Tu masz taki bardziej ześlizgowy śmig (skręt poprzez rotacje stóp), bardziej będzie widać różnicę względem jazdy ciętej: a tu śmig carvingowy (skręt poprzez zmianę krawędzi, narty prowadzone czysto, bez uślizgów):
    3 punkty
  27. Właśnie. Jak ktoś bardzo dobrze nauczy się jeździć krótkim skrętem ciętym to czy musi jeszcze uczyć się śmigu? Według mnie on sam się ,,ujawnia'' podczas swobodnej jazdy (śmig mianowicie).
    3 punkty
  28. Na czerwonej łatwiej niż na niebieskiej. Niestety nie mam takich filmów (i w ogóle prawie żadnych z jazdy). Poza tym, nie jeżdżę wystarczająco dobrze technicznie by zamieszczać filmy instruktażowe. Na 2 stronie tego wątku Idealist wrzuciła film ze śmigiem. Jak dla mnie to właśnie perfekcyjne wykonanie na normalne (NIE ekstremalnie strome) stoki. W tym wydaniu jest dość podobny do krótkiego ciętego, jest jednak trochę uślizgu. W Sitn, śmig jest trochę bardziej ześlizgowy. Narty stawiane są bardziej w poprzek, następuje mocne odbicie w górę. Chyba nie. "Najszerszy zakres ma słowo metoda, w wielu kontekstach nie moglibyśmy stosować dwu pozostałych, np. w wyrażeniu haniebne metody. Termin metodyka pojawia się zwykle, gdy chodzi o praktyczne zastosowanie jakichś metod, np. metodyka szkolenia kierowców. Wyraz metodologia zaś praktycznie nie występuje poza tekstami naukowymi, a typowy jego kontekst to metodologia badań (lub nazwa dyscypliny naukowej)." https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/metoda-metodyka-metodologia;7632.html
    3 punkty
  29. Cześć Dałem Ci przykład syna. Był od początku uczony, bez żadnych ćwiczeń typu pajacyki, krakowiaki, kolanka itd. Samym torem jazdy wymuszeniem skrętu - zabawa w slalomy, jazdą w terenie zmiennym oraz przykładem uporządkowanym technicznie (ja). Córka podobnie. To były długie procesy idące w naście lat ale znacznie szybciej opanowali poprawna taktykę jazdy i różne stokowe zachowania niż wycinanie łuczków. Syna jak miał 6 lat puszczałem samego z grupami 10-12 latków aby prowadził ich bezpiecznie - i prowadził. Zawsze natomiast pilnowałem techniki długiego skrętu przez odpowiedni dobór narty - GS zawsze! - i uciekałem od jakiejkolwiek nauki śmigów bo są naturalne jak się umie długi poprawnie a uczone u dzieci prowadzą do bałaganiarskiej walki o maksymalna ilość skrętów na metrze. Pozdrowienia
    3 punkty
  30. Trochę polatane - pierwsze migawki, kamerzysta niestety coraz słabiej nadąża .. Pozdrawiam, M.
    3 punkty
  31. W przedwojennej Polsce stolicy polskich gór, Zakopanemu, zaczął wyrastać potężny rywal. I kto wie, czy gdyby nie było wojny, Sławsko - bo o nim tu mowa - osiągnęłoby pozycję miejscowości, którą znałby każdy Polak. Niestety, tak się nie stało, ale powstała legenda Sławska - narciarskiej stolicy polskich Bieszczad. W przedwojennej Polsce stolicy polskich gór, Zakopanemu, zaczął wyrastać potężny rywal. I kto wie, czy gdyby nie było wojny, Sławsko - bo o nim tu mowa - osiągnęłoby pozycję miejscowości, którą znałby każdy Polak. Niestety, tak się nie stało, ale powstała legenda Sławska - narciarskiej stolicy polskich Bieszczad. Sławsko leży przy ruchliwej trasie kolejowej Lwów - Stryj - Czop, wiodącej na Węgry. Do końca XIX wieku było niczym niewyróżniającą się wsią. Według legendy jego nazwa wiąże się z zamordowanym w pobliżu, w XI wieku księciem Świętosławem. Heroiczna obrona księcia przez jego wojów, choć nie uchroniła go od śmierci, to przyniosła tym, którzy przeżyli, chwałę i sławę, i dlatego miejscowość, w której osiedli dzielni wojowie, nazwano Sławskiem. Pierwsza wzmianka o Sławsku pojawia się w źródłach historycznych dopiero w XV wieku, więc nazwa wsi pochodzi raczej od płynącej w pobliżu rzeczki - Sławki. Inna legenda związana ze Sławskiem głosi, że był to obszar dużej aktywności rabunkowej sławnego karpackiego opryszka Ołeksy Dobosza, stąd też najwyższy szczyt pod Sławskiem, Wysoki Wierch (1245 metrów), nazywany bywa Doboszówką. Przekazy źródłowe mówią, że ze Sławska pochodził komiliton Dobosza - Łuka Hołowko, który po schwytaniu przez austriackich żołnierzy został w Sławsku spalony żywcem. Duże znaczenie dla Sławska miało przeciągnięcie przez tę okolicę w 1887 roku wspomnianej wyżej trakcji kolejowej, co dało bezpośrednie połączenie ze Lwowem. Wieś - otoczona bezleśnymi stokami o znacznej wysokości łagodnie schodzącymi w dół - stanowiła znakomity teren narciarski. Z tej racji Sławsko stało się w II Rzeczypospolitej jednym z najpopularniejszych zimowisk. Odkrywcy walorów Sławska Odkrywcy walorów turystycznych Sławska: (od prawej) Roman Kordys (1886-1934) i Zygmunt Klemensiewicz (1886-1963). Ze zb. Andrzeja Wielochy Za odkrywców walorów narciarskich Sławska uważani są Roman Kordys (1886-1934) - doktor praw, narciarz, dziennikarz, pionier alpinizmu w Polsce i autor wielu artykułów o dziejach polskiego taternictwa - oraz jego rówieśnik Zygmunt Klemensiewicz (1886-1963) - wybitny polski chemik, długoletni profesor Politechniki Lwowskiej, autor wielu patentów (m.in. konstruktor pierwszej elektrody szklanej), po wojnie profesor Politechniki Śląskiej w Gliwicach, a jednocześnie znakomity polski alpinista, narciarz, autor pierwszego polskiego podręcznika taternictwa i działacz Polskiego Związku Narciarskiego. Roman Kordys, który - zdaniem eseisty Stanisława Wasylewskiego - „zaraził całe swoje pokolenie miłością do desek narciarskich”, w artykule opublikowanym w „Wierchach” (1923) przedstawił szczegółowo początki sławskiego raju turystycznego. Są w kraju - pisał - dwa „eldorada” narciarskie: Zakopane i Sławsko. Pierwszego nie trzeba było odkrywać. Gdy w Zakopanem pierwszy narciarz przypiął narty do nóg, aby wypróbować na stokach regli ten egzotyczny przyrząd, „letnia stolica Polski” była już znana i modna. Ale o Sławsku, cichej wiosczynie górskiej w Bieszczadach, nikt nie słyszał. Leżała wprawdzie przy uczęszczanej linii kolejowej Lwów - Ławoczne - Budapeszt, jednakże z powodu nikłej tam ilości lasów nie stała się odwiedzanym w porze wakacyjnej letniskiem, jak sąsiednie miejscowości: Skole, Hrebenów, Zełemianka, Tuchla czy Turka. Sławsko odkryli członkowie lwowskiego światka narciarskiego. Kiedyś wreszcie musieli przyjść tam narciarze - pisał Roman Kordys - aby nasycić się pięknością gór zimowych i zawrotnym pędem zjazdów. Stało się to w marcu 1907 roku i od tego czasu coraz liczniejsze gromady narciarzy przybywały do tej wioski, by napawać się oszałamiającym pędem na nartach w scenerii otaczających Sławsko gór w zimowej szacie. W styczniu 1907 roku 22 lwowskich narciarzy założyło Karpackie Towarzystwo Narciarzy (KTN), które położyło ogromne zasługi w krzewieniu „królewskiego sportu” w Polsce. Dla stowarzyszonych w KTN trzeba było znaleźć tereny narciarskie i to takie, które mogłyby być w pobliżu Lwowa. Ideą było wyjechać z miasta w sobotę po południu i wrócić w niedzielę nocą - po całym dniu spędzonym na nartach w górach. Wyprawa do Czarnohory lub w Gorgany zajmowała kilka dni i wymagała obfitszego sprzętu. Studenci i absolwenci wyższych uczelni oraz młodzi urzędnicy, nie mający za dużo czasu i pieniędzy, gustowali w krótkich wyprawach. Stało się jasne, że trzeba szukać terenów narciarskich przy trakcie kolejowym i w pobliżu Lwowa. Kordys i Klemensiewicz po przestudiowaniu map sztabowych, na których szukali miejscowości niezbyt mocno zalesionych, wybrali Tuchlę. Wyjechali tam 10 marca 1907 roku i z niemal pustego pociągu wysiedli na stacji w Sławsku, skąd było do Tuchli najbliżej. Była ciemna, bezgwiezdna noc. Po kilkunastu minutach wędrówki natrafili na jakiś lichy hotel z karczmą. Nieszczęściem dla nich był fakt, że właśnie kilka dni wcześniej w pobliskiej górskiej wiosce zamordowano karczmarza. Było ciemno choć oko wykol i właściciel hotelu, Meier, za żadne skarby nie chciał otworzyć im drzwi - dopiero po kilkudziesięciu minutach próśb i nalegań, gdy przeszli na język niemiecki, wpuścił ich do środka. Narciarskie eldorado Po przespanej nocy Kordys i Klemensiewicz wyruszyli na poszukiwania terenów narciarskich i wówczas doznali olśnienia. Poruszyła ich nieprawdopodobna obfitość szaty śnieżnej i łagodne stoki okolicznych wzgórz. Nigdy później - napisał Roman Kordys - ten zakątek górski nie wydał się piękniejszy: z tym błękitem nieba i nieskazitelną, cudowną bielą śniegu. Szliśmy w górę z radością w piersi. Narty ślizgały się bez szelestu po niezmąconych wiatrem puchach śnieżnych, coraz szerzej i przestronniej było wokoło. Przed nami wyrosła wyniosła czuba Wysokiego Wierchu, głównego celu naszej wyprawy. Szeroki, wijący się wężową linią grzbiet wywiódł nas drogą, która dziś już jest znana tysiącom narciarzy - do zboczy samego szczytu. Tu weszliśmy w las. Białe postacie drzew zakute w szaty ze śniegu i lodu, stojące nieruchomo jak posągi, błękitne cienie wśród złotych plam słońca, miejscami mrok zupełny pod kopułą zasypanych okiścią koron. Taki las zimowy budzi zawsze w duszy narciarza uroczysty nastrój świątyni. Słowa milkną i jakiś lęk osiada na duszy, i tęsknota za słońcem, które jaśnieje w górze. (...) Wreszcie stanęliśmy na kopule szczytowej. Łagodną linią wygięty biały przestwór śniegów wywiódł nas na sam wierzchołek Wysokiego Wierchu. Tam wśród gromadki w cudne, białe potworki zamienionych drzewin usiedliśmy na dłuższy odpoczynek; było ciepło jak w lecie. Leżąc na wznak w puchu śniegów, patrzyliśmy na białe obłoczki, które wypłynęły na niebo. Świat był taki jasny, taki piękny i tak samo jasno i radośnie było w duszach naszych. U stóp naszych, w głębi, widoczna była wieś i stacja kolejowa. Czy zdążymy tam na czas do pociągu? Nie zatrzymując się, zaczęliśmy zjeżdżać w dolinę. Na północnym, nietkniętym promieniami słońca stoku góry, śnieg był wymarzony: zda się wprost, że wystarczy pomyśleć, a narty same słuchały rozkazu narciarza. Łuki, skręty, węże - w owym czasie szczyt techniki narciarskiej - łączyły się z bajeczną łatwością w jedną nieprzerwaną linię zjazdu. Pęd nart upajał nas. Nie szukaliśmy drogi, ona sama otwierała się przed nami, szereg polan leśnych, łączących się ze sobą nieprzerwanym ciągiem, wiódł nas w dół. Pagórki, które przed chwilą mijaliśmy, już były wysoko w górze. Tak Kordys opisał swoje wrażenia z pierwszej bytności w Sławsku i odkrycia tego zimowiska dla tysięcy późniejszych narciarzy. Po rekomendacjach Kordysa i Klemensiewicza Karpackie Towarzystwo Narciarzy postanowiło stworzyć w Sławsku bazę noclegową. Już w 1908 roku stałą kwaterę KTN umieszczono w karczmie Rothfelda i przystąpiono do budowy własnego schroniska. Po zgromadzeniu funduszy Maksymilian Dudryk (1885-1962) - architekt, inżynier budowy dróg i mostów - oraz Zdzisław Rittersschild (1866-1944) - ratownik górski - objęli pieczę nad budową schroniska. W 1911 roku zakończono tę inwestycję i zarząd nad schroniskiem powierzono Michalinie Błażejowskiej, mianując ją gospodynią obiektu. Prowadziła ona księgę gości, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności przetrwała pożogi wojenne. Jest tam zapis historii tego schroniska. Dzięki wpisom poszczególnych gości (czasem dość obszernym, bogato ilustrowanym, bo narciarze nierzadko byli też zapalonymi fotografami, ze szczegółowymi opisami wypraw narciarskich) można poznać bogate dzieje tej wyjątkowej placówki. Imponujący jest wykaz gości schroniska, wśród których byli m.in.: Marian Petrusewicz, Bazyli Chojnicki, Kazimierz Drewnowski, Zygmunt Hetper, Władysław Ziętkiewicz, a także Zdzisław Rittersschild, Maksymilian Dudryk, Roman Kordys, Kazimierz Lubieniecki, Mieczysław Lerski i Zenobiusz Pręgowski. Kordys i Dudryk prowadzili w tym schronisku kursy narciarskie, do których zaangażowali też Norwega Wernera Werenskiölda. Dla kursantów zbudowano skocznię na stokach Trościana. Werner Werenskiöld uczył zasad jazdy norweskiej: telemarku, slalomu, skoków i jazdy na nartach przy użyciu dwóch kijków. Żywot schroniska, które poświęcił proboszcz Sławska ks. kanonik Kaczmarski, nie był długi, bo wkrótce wybuchła I wojna światowa i Rosjanie po zajęciu tych terenów w 1915 roku spalili budynek. Gdy odrodziła się Polska i uspokoiła się sytuacja polityczna w Bieszczadach, w 1922 roku lwowscy działacze KTN przystąpili do odbudowy schroniska. Wzniesiono je na starych fundamentach. Tempo odbudowy było szybkie - niespełna pół roku i już na Boże Narodzenie 1922 roku obiekt przyjął pierwszych narciarzy. Schronisko w Sławsku to ewenement w historii polskiej turystyki, gdyż było dziełem stosunkowo nielicznej organizacji turystycznej. Jego organizatorzy przyczynili się do popularności Sławska nie tylko w kręgach narciarzy oraz turystów lwowskich i stanisławowskich. Wpłynęło to na wzrost gospodarczy Sławska i stopniowe przekształcenie całej gminy nie tylko w zimowisko, ale i w letnisko. W 1934 roku przy górze Trościan Drohobycki Oddział Polskiego Towarzystwa Turystycznego wybudował swoje schronisko, a dwa lata później (1936) staraniem Ligi Popierania Turystyki powstało w Sławsku kolejne nowoczesne schronisko pod nazwą „Dom Turystyczny”, ze 140 miejscami noclegowymi. Wytyczono też nowe trasy zjazdowe pomiędzy potokami Sławka i Rożanka oraz w widłach Sławki i Oporu. Na Trościanie Szczepan Witkowski wybudował skocznię narciarską. Powstała też mniejsza skocznia pod Kiczerką oraz nowe wyciągi narciarskie na górze Pohar. Wszystko to przyciągało coraz liczniejsze grupy turystów. Sławsko stawało się z roku na rok coraz modniejszym miejscem do organizowania zimowych zawodów sportowych. Tuż przed wybuchem II wojny światowej liczyło 2 tysiące mieszkańców i było siedzibą komisariatu straży granicznej oraz celnej (z racji bliskości granic z Węgrami i Rumunią). Bywalcy Sławska Ze Sławskiem wiążą się młodzieńcze biografie wielu wybitnych postaci. Informacje o tym znajdujemy w ich dziennikach, pamiętnikach i wspomnieniach. Jednym z zakochanych w plenerach Sławska był Erwin Axer (1917-2012) - reżyser teatralny, autor słynnych, należących dziś do klasyki polskiego teatru, inscenizacji, takich jak: „Kariera Artura Ui” Bertolta Brechta (z genialną rolą Tadeusza Łomnickiego), „Dożywocie” Aleksandra Fredry (z Tadeuszem Fijewskim) czy „Tango” Sławomira Mrożka (z Mieczysławem Czechowiczem), wystawianych nie tylko na scenach polskich, ale także w Amsterdamie, Nowym Jorku, Monachium, Zurychu czy Wiedniu. Erwin Axer przez prawie 30 lat kierował Teatrem Współczesnym w Warszawie. Była tam wylęgarnia talentów i gwiazd, swoista mekka, do której ściągali najwybitniejsi aktorzy. Erwin Axer był synem znakomitego lwowskiego adwokata Maurycego Axera (1886-1942) - obrońcy m.in. w procesie Rity Gorgonowej, bliskiego znajomego lwowskiej rodziny Emmerlingów, z której pochodził m.in. zmarły niedawno Ryszard Emmerling (1933-2015) - wybitny opolski animator kultury, fotografik, wydawca albumów i opolskich pocztówek oraz piewca Lwowa. Erwin Axer w latach młodzieńczych był studentem Uniwersytetu Lwowskiego i nic nie wskazywało, że w przyszłości będzie odnosił sukcesy na deskach scenicznych. Fascynowały go deski narciarskie. W 1934 roku na zawodach w Sławsku zdobył I miejsce w biegu zjazdowym. W książce „Ćwiczenia z pamięci” wspominał: Było to 14 stycznia 1924 roku. Przewidywano w Sławsku, że doroczny bieg zjazdowy z Trościanu będzie miał charakter odświętny. Świętować miano otwarcie nowo zbudowanego tam schroniska PTT. Dla podniesienia rangi uroczystości sproszono zjazdowiczów z pobliskiej Czechosłowacji. Miał przyjechać z Zakopanego Jan Marusarz, a ze Lwowa - Janek Szczepanowski, Leszek Chlipalski, Lankosz, Turski, Zbyszek Pawłowski, Zdzisław Pręgowski, Szczepan Witkowski (co prawda, ten już na stałe mieszkał w Sławsku) - jednym słowem cała elita zjazdowców. Startowali też moi koledzy i rywale gimnazjalni: Jerzyk Lerski, Teczek Żychiewicz, Antek Uhma i inni jeszcze. Razem z pięćdziesięciu biegaczy. Mój brat Ryś i ja liczyliśmy na niezłe miejsca. Tym bardziej że w slalomie z Kiczerki, który odbył się 1 stycznia, Ryś zajął drugie miejsce wśród juniorów, a ja czwarte. W biegu zjazdowym z Zełenego Wierchu też wypadliśmy dobrze. Ten prestiżowy bieg 14 stycznia 1934 roku Erwin Axer wygrał, zdobywając złoty medal. Warto pamiętać o niektórych uczestnikach tego biegu, a jednocześnie częstych bywalcach na trasach zjazdowych w Sławsku, szusujących po zboczach Trościana, Zełenego Wierchu i Wielkiego Wierchu - najwyższych gór otaczających to zimowisko. Oto krótkie ich biogramy. Bywalec w Sławsku Jerzy Lerski - autor książki „Emisariusz Jur” - sławny polski kurier przerzucający, a po wojnie profesor Uniwersytetu w San Francisco. Ze zb. Andrzeja Wielochy Jerzy Lerski (1917-1992) - kolega Erwina Axera z tej samej klasy w gimnazjum, był wnukiem bogatego kupca lwowskiego, króla kurkowego Jana Lerskiego (1841-1925) i synem Mieczysława Lerskiego (zmarłego w Sachsenhausen w 1944 roku) - inżyniera budowy dróg i mostów, alpinisty, taternika, jednego z założycieli Karpackiego Towarzystwa Narciarzy. Jerzy Lerski w czasie wojny był obok Jana Nowaka Jeziorańskiego i Tadeusza Chciuka najbardziej znanym emisariuszem i kurierem podziemia, później sekretarzem osobistym premiera rządu londyńskiego Tomasza Arciszewskiego, a po wojnie profesorem na Uniwersytecie San Francisco w Kalifornii i wiceprezydentem Kongresu Polonii Amerykańskiej, autorem monografii historycznych oraz tomu wspomnień „Emisariusz Jur”. Z Erwinem Axerem łączyła go długoletnia przyjaźń, o czym można przeczytać w ich książkach wspomnieniowych. W Sławsku przygodę ze sportem zaczynał Emil Maria Żychiewicz, zwany przez przyjaciół „Teczkiem” (1914-2002) - urodzony we Lwowie, a zmarły w Rybniku prawnik, po wojnie bardzo znany żeglarz jachtowy, wychowawca wielu pokoleń polskich żeglarzy. Zdzisław Pręgowski (1912-1998) - również częsty bywalec w Sławsku i kolega Axera, był z wykształcenia architektem, ale też utalentowanym muzykiem i śpiewakiem, uczniem Adama Didura. Gdy wybuchła wojna, udało mu się zbiec ze Lwowa do Szwajcarii, gdzie został internowany. Ten kraj stał się jego drugą ojczyzną. Po uzyskaniu dyplomu architekta prowadził tam swoje biuro projektowe, osiągając dużą zasobność materialną. Był człowiekiem wielkiego gestu. Wspomagał kulturę polską. Był przez 20 lat (1954-1974) kustoszem Muzeum Polskiego w Raperswilu, gdzie zgromadzono imponujące eksponaty związane z dziejami Polski i Polaków na świecie. Inicjował wiele akcji charytatywnych i ze swoich pieniędzy finansował m.in. „Witaminowe wakacje” dla polskiej młodzieży oraz współfinansował budowę pomnika Orląt Lwowskich na Sępolnie we Wrocławiu. Był doktorem honoris causa Politechniki Wrocławskiej. Zmarł w wieku 86 lat w Winterthur w Szwajcarii i tam spoczywa. Ojcem Zdzisława Pręgowskiego był Zenobiusz Pręgowski (1884-1991) - handlowiec, narciarz i taternik, a stryjem - Ludwik Pręgowski (zm. 1926) - dyrektor banku w Stanisławowie, jeden z pionierów narciarstwa w Karpatach Wschodnich. Bywali oni wielokrotnie w Sławsku. Zenobiusz Pręgowski był autorem „Złotej księgi narciarstwa polskiego. Karpaty Wschodnie” (Warszawa 1992), która ukazała się po jego śmierci dzięki finansom syna, Zdzisława, oraz zabiegom i pracy redakcyjnej Andrzeja Wielochy (redaktora naczelnego czasopisma „Płaj” i znakomitego znawcy dziejów narciarstwa i turystyki w Polsce). Jest to obecnie kultowy zbiór wspomnień o odkrywaniu zimowych Karpat Wschodnich - dziś krainy niemal legendarnej, w której historia Sławska błyszczy wielką oryginalnością. https://nto.pl/moje-kresy-slawsko-narciarska-stolica-bieszczad/ar/9204676
    3 punkty
  32. Ci ludzie zapoczątkowali istnienie Sławska. W 1923 w magazynie "Wierchy" ukazał się tekst Jak "odkryliśmy" Sławsko? Dwa są w Polsce "eldorada" narciarskie: Zakopane i Sławsko.
    3 punkty
  33. Zapraszam do czytania ostatniej już części relacji z mojego wyjazdu do Ski Amade, z wczorajszego dnia. Po nartach pojechaliśmy do Salzburga - na tyle wcześnie, aby jeszcze wieczorem wybrać się na spacer po urokliwej starówce. Widok z mostu na Salzach: Wiadomo, kto był najsłynniejszym obywatelem tego miasta ... Ta wystawa i kaczuszki stylizowane na Mozarta rozłożyły nas na cztery łopatki . Następnym razem kupię sobie taką do wanny . Dzisiejsza podróż powrotna z przystankiem na lotnisku w Monachium, gdzie wysiadł Młody, bez problemów. Od Berlina mocno wiało, temperatury też takie zgoła nie lutowe +14 stopni. Ech, ciężko będzie wrócić do szarej rzeczywistości. Pozdrawiam serdecznie.
    3 punkty
  34. Jeśli chodzi o obsługę klienta, to nie drgnela by im powieka nawet gdyby przyszedł do nich trójnogi kosmita; może by się tylko troszkę wkurzyli w wypożyczyczalni, że trudno dobrać sprzęt Sami greccy narciarzy (innych nacji nie spotkałem) bardzo przyjaźni i sympatyczni. Sprzęt z wypożyczalni był z założenia, nie chciałem dopłacać za przelot nart
    3 punkty
  35. 3 punkty
  36. 13.02.20 Aktualizacja Cześć. W środę ruszyliśmy znów w stronę Buffaure. W nocy poprószył śnieg, w dolinie zrobiło się zimowo a na trasach lekki puszek na twardym Górka przed kwaterą lekko zaśnieżona. Chcieliśmy się przedostać dalej, na Belvedere, czyli już blisko Sella Rondy, ale szarańcza którą zastaliśmy przed wagonem (jakieś pół godziny czekania) spowodowała, że odpuściliśmy i wróciliśmy na Ciampac. Parę fotek, przed południem tak - Ciampac: Widok zapierał dech w piersi. Widok z okolic Ciampaca bodajże na Alpy austriackie? (duże przybliżenie) Koło południa udaliśmy się do "naszej" knajpy na Buffaure SkiArena celem wyregulowania gospodarki wodnościekowej. Udało się strzelić fajną fotkę: Nawet dwie. Tak wygląda szczęśliwy człowiek Nawet trzy Przejechaliśmy się raz Panoramą i wróciliśmy na Ciampac. Pogoda się pogorszyła, pojeździliśmy z 2 godziny, ludzi teraz było mało a świeży śnieg lekko ubity przez narciarzy, ogień! Następnie znów stanęliśmy by odpocząć, podziwiać widoki, porozmawiać. Ja jeszcze zaliczyłem dwa zjazdy na orczyku nieopodal i dołączyłem do towarzyszy. Pojeździliśmy tego dnia do 15 i wróciliśmy na kwaterę. Wieczorem byłem na spacerze po Vigo: Później poker na kwaterze, wstępne pakowanie, w piątek mieliśmy jeździć krócej, ponieważ był plan wpaść jeszcze do Monachium na golonko i być w domu w sobotę . Jeszcze skitracker Dalsza część w kolejnym poście P.S. Jeszcze przedstawię dialog z kelnerką w tej ostatniej knajpie. Podchodzi, zamawiamy: (Ł)ukasz: - How are You? (K)elnerka - Little bit tired and It's cold here. (K) - Where are you from? (Ł) - Poland (K) - AAAAAAA, POLAND!! KUU***********WA!!
    3 punkty
  37. Bo jest bałagan? Bo tak robią od wielu lat mniejsze ośrodki, które ledwo zipią? Resztę powodów podałem. Nawet tej zimy Kasina zamknęła w pewnym momencie choć mogli zwęzić dół o połowę i udawać, że wszystko gra. Korbielów to samo. Mosorny też zamykają choć często do dyspozycji jest 90% trasy ale topi się rejon ścianki na dole. Nie napisałem, że dziś tylko w najbliższym czasie gdzie będzie gorzej. Nie napisałem też, że już na amen bo zawsze jest jeszcze szansa na jakiś spory opad nawet pod koniec marca. Rozumiem, że tak jakby przeciwni są doświadczone osoby ale bez urazy dla części w tym rejonie jest sporo baranów. To stado baranów nie jest w stanie wywnioskować z ogólnodostępnych prognoz co było ostatnio na górze. Jak by nie patrzyć to ośrodek o publicznym charakterze o pewnych rygorach. Znowu odniosę to do drugiej mojej pasji czyli roweru. Jak tylko nowo otwarta trasa poprzedniej jesieni rozmokła i zrobiło się bagno to ją zamknęli. Oczywiście w sporej części rozchodziło się o ich interes czyli degradacja trasy. Co z tego, że ja radzę sobie w takich warunkach i co z tego, że wielu w błotsku lubi się taplać jak jest ogólnie szalenie niebezpiecznie i panowie z GOPR-u mają/mieli pełne ręce roboty. W gruncie rzeczy to GOPR powinien to zaraz zamknąć a jak nie to znaczy, że są machloje tylko dlatego, że to Szczyrk. Pogoda jaka jest to widać i nie ma co pudrować syfa w nieskończoność. Jestem dla nich wyrozumiały ale są jakieś granice akceptowania dziadostwa.
    2 punkty
  38. Od jutra bede w Dolni Morava, potem atakuje Cerną Horę, Pec pod Snezkou, Harrachov i może coś w Polsce. Relacje będą, więc dam znać co i jak
    2 punkty
  39. Ja po 20 latach treningów, dalej mam z tym kłopot. A mogłem zamiast jazdy, oglądać youtube ;)
    2 punkty
  40. Nie wiem gdzie, poza poprzednią niedzielą (mróz, kumulacja ferii, piękna pogoda) było gdzieś dużo ludzi. Narciarstwo w tym roku cierpi ewidentnie na odpływ mniej zaangażowanych klientów. A i ci bardziej zaangażowani pojechali na lodowce. Widzę dwie przyczyny: a) ceny jak na tychże lodowcach niemal; b) warunki narciarskie i pogodowe. W tym sezonie wyjazd w dowolnym dniu to wyjazd bez kolejek. Osobną kwestią pozostaje, co otrzymasz w zamian!
    2 punkty
  41. Cześć Pełna racja Piotrze, przekazująca praktycznie pełnię świeżego spojrzenia na to co się dzieje w polskim światku instruktorskim. Osobiście uważam, ze osoby przypadkowe próbujące podszywać się pod instruktorów (kurtki, znaczki itd.) a nie mające papierów i uczące za pieniądze powinny być wyłapywane na stoku i odpowiadać za oszustwo. Nie dotyczy to oczywiście instruktarzu koleżeńskiego, który był jest i będzie i często przynosi znakomite efekty. Pozdrowienia PS Techniczną bym zdał bez problemu. Kolega z którym łączy mnie narciarsko-instruktorska historia unifikował się w zeszłym roku i zdał techniczną ze średnim wynikiem 7,5 (8,5 z ciętego) a jest znacznie słabszym narciarze niż ja. Natomiast bardzo podoba mi się położenie nacisku na umiejętności jazdy sportowej u instruktorów (tu masz rację, bez szkolenia pewnie bym się tylko zbłaźnił :)). Ten kierunek zgodny z kierunkiem szkolenia instruktorów w krajach alpejskich jest słuszny a aspekt jazdy sportowej powinien być rozszerzany z np. obowiązkowymi kursami jazdy GS i SL oraz przepisów, ustawiania itd. wzorem wymogów do uzyskania stopnia instruktora zawodowego ISIA. http://www.sitn.pl/szkolenie/instruktor-zawodowy-isia Pozdrowienia serdeczne
    2 punkty
  42. Zgadzam z Twoim punktem 2 i 3, pierwszy nie koniecznie. U mnie są dwie szkoły, w jednej jest drożej i masówka i nigdy nie oddałbym tam dziecka. Druga bardziej z pasją a nie tylko dla zysku, od nas z klubu (80 euro za dziecko, dwa dni z obiadem) Zaangażowanie instruktorów ogromne, aż miło patrzeć, do tego atmosfera jak gdyby znali te dzieciaki od zawsze i są później tego efekty. Niestety ciężko trafić na dobrego instruktora, szkołę. Tak czytając te pare stron zastanawiam się czy ma sens aż tak analizować i czepiać się szczegółów, wręcz centymetrów. Dzisiaj ręce trzyma się poprawnie tak, kiedyś było inaczej, za parę lat znowu się zmieni i poprawnie będzie inaczej. To nie są sterylne warunki a jazda ma sprawiać przyjemność. Oczywiście nie znaczy że mamy przestać się uczyć i starać się być lepszymi. Poprostu uważam że są pewne granice i wtedy lepsze efekty uzyska się przez objeżdżanie, próbowanie różnych warunków niż skupianie się na centymetrach. Jak dla mnie to autorka tego tematu jeździ bardzo dobrze i ładnie. Tylko że tak jak juz ktoś napisał, czasem wystarczą muldy i robi się ciężko, wiem z autopsji. No to mnie zdziwiłeś tym co napisales, myślałem że Twoje podejście jest właśnie takie na centymetry.
    2 punkty
  43. To jest jedna bardzo ważna noga dobrego narciarstwa. Uważam że drugą nogą jest dobra bazowa technika. I w tej technice trzeba dojść do opanowania poprzez rzeźbienie albo innymi genialnymi metodami: naumieć się skrętu ciętego i śmigu ze wszystkim właściwymi zachowaniami ciała dla tych skrętów. Dla mnie bez tych dwóch rzeczy nie ma dobrego narciarza.
    2 punkty
  44. To jeszcze poglądowo zjazd z samej góry na sam dół
    2 punkty
  45. No i po spacerze Nie było łatwo zejść na dół po skarpie, ale się udało. Po drodze klimaty niczym ze świętokrzyskiego... Mieszkamy w miejscowości Saag...i zaraz po zejściu natknęliśmy się na starą fabrykę: Wszystko wskazuje na to, że to była jakaś kopalnia 😮 ??? Po przejściu kilku kilometrów do linii brzegowej nie udało nam się dotrzeć Wszędzie dookoła domy i domki letniskowe. Wszystkie z prywatnymi pomostami, łódkami i pięknymi tarasami... Taki widok z sypialni? Marzenie! Bardziej po prawo: Brzeg: Klimatycznie Trzeba grać w lotto... Co takiego bym chciał Powoli zachodzi słońce: Wracamy do hotelu i najzwyczajniej w świecie - jesteśmy szczęśliwi Moglibyśmy tu zostać na dłużej - rower, kajak, narty... żyć nie umierać! Mamy tylko pięć noclegów...i jutro zaczynamy pracę - tą, którą wszyscy lubicie Pozdrawiamy serdecznie i spadamy na kolację. marboru i Paula
    2 punkty
  46. Śmig hamujący dla mnie jest o wiele trudniejszy niż skręt cięty, ale ostatni wyjazd szkoleniowy uświadomił mi, że nie da się być narciarzem kompletnym bez tej umiejętności. @Zagroniewyjasnił dokładnie czemu służy ten rodzaj skrętu. Wymaga bardzo aktywnej jazdy i warto pouczyć się go z instruktorem, jest sporo bardzo fajnych ćwiczeń. A czy jest atrakcyjny można zobaczyć tutaj
    2 punkty
  47. Wisła -Zieleńska Polana No nic 3 godzinki poślizgaliżmy dzisiaj z małżonką wracając z pozamykanego Szczyrku Honor uratowany narciarsko- kulinarnie także dzięki knajpce tuż obok stoku gdzie podawają wyśmienitą szarlotkę i inne cuda robione na bieżąco,palce lizać
    2 punkty
  48. @laryzbyszko tak oczywiście masz racje. Nie mam pamięci do tych nazw. Dziś jeszcze raz San Pellegrino. Po wczorajszych wiatrach stoki wylodzone, koło południa zaczęło puszczać i było idealnie. Dzisiaj rekord kilometrów, jak i prędkości. Znów Col margherita rządziła, ale tam dalej w stronę Falcade nie wyratrakowali stoków (wczoraj było zamknięte). Lampa cały czas, dobrze że mam krem 50tke. Po południu na Pellegrino laski trenowały gigant, takie 16-18 lat, oczywiście od razu w dwóch się zakochalem. Narty miały chyba 190cm, u jednej widziałem promień 33m bodajże. Nieprawdopodobna jazda. Myślisz sobie że dobrze Ci idzie, popatrzysz i momentalnie schodzisz na ziemię. Mam filmy z ich jazdy no ale dalej są problemy z uploadem zdjęć/filmów - czy WiFi, czy transfer danych. Jeździłem dziś skicross - 3x, fajna zabawa, szczególnie w tych bandach jak jedzie się po ścianie. Gigant też spróbowałem, ale był taki beton że nie dałem rady jechać na krawędzi więc odpuściłem. SL był zamknięty trening, a gard na kije i kask nie mam, więc dałem sobie siana. Mam wrażenie, że i tak moich relacji nikt nie czyta, zresztą nie dziwię się bo chyba piszę bez ładu i składu a zdjęć nie da rady wrzucić, z komputera od taty też wyskakiwał mi ten zasrany błąd "-200", szkoda mojego czasu, kończę z tym. Jarek zaskoczył wszystkich, przyniósł na stok GOPRO 5. Parę fajnych filmików mamy, jak się zmobilizuje to po powrocie zrobię jakiś klip. Ps. Udało się wrzucić 3 zdjęcia z 12 i 0 filmów, więc umieszczam to co jest. Poświęciłem na próby godzinę i efektu 0. Jutro Ciampac i okolice. Jestem padnięty. 85 km dziś. CIAO
    2 punkty
  49. Cześć. Wszystko ok Dzięki za troskę ^^ Wczoraj nie było czasu bo byliśmy jeszcze na wieczornej a potem sauny, jacuzzi no i spotkanie z Dalkowskim. Dzień zaczęliśmy klasycznie śniadaniem, na które przynieśliśmy swoje frankfurterki w garnku 😄 Moi towarzysze jeżdżą do tego hotelu od kilku lat i w ten sposób uczą Paulo (gość z obsługi). Dzięki temu śniadania są coraz bogatsze, jak tu zaczęli jeździć to były praktycznie kawa i rogaliki, teraz są, owoce, warzywa, jajka.. Chce widzieć jego minę jak za chwilę (zacząłem pisać chwilę przed sniadaniem) wjedziemy tam ze swoją jajecznicą na boczku 😄 O 9 zameldowaliśmy się w San Pellegrino ale przysłowiowo pocałowaliśmy klamkę i nawet nie wysiedliśmy z auta - wiało, wyciągi stoją Chyba ten orkan dotarł. Trochę zaskoczenie, bo u nas w dolinie 0 wiatru. Podczas powrotu do Vigo napotkaliśmy leżące drzewo obok drogi - 10 minut wcześniej tamtędy jechaliśmy i jeszcze stało! No nic, wróciliśmy do Vigo, sprawdzamy Buffaure/Ciampac - stoi. Obereggen - daleko i późno już. Campitello działa - jedziemy! Malutka stacja, może łącznie z 5 tras, ale każda lepsza niż jakakolwiek w PL Zwiedzamy po kolei każdą trasę, ale ludzi sporo - nic dziwnego, w okolicy to jedyna działająca stacja. Do tego szkółki, także trzeba było uważać. W tej sytuacji - klasycznie - knajpa - ja Weissbier, Panowie Williams. Piwko z takim widokiem naprawdę lepiej smakuje. Majestatyczne Dolomity Pan Narciarz Ruszyliśmy. W pewnym momencie Łukasz spostrzegł, że na przeciwko - w Buffaure jeździ wyciąg! Szybka akcja i przenosimy się tam, gdzie jeździliśmy dzień wcześniej. A tam... Godzina 12 a na nas czeka prawie nieruszony sztruks ❤️ I te tłumy na trasie.. Oj, jeździło się długim skrętem, oj jeździło. Na skitracker 81 kmh. Fantastyczna trasa o nazwie Panoramacośtam - baardzo długa. Tu na filmie jej końcówka. Jak widać mam na nogach inne narty - Atomic Redster G7 175cm. Była wymiana i wrażenie jest takie - łatwiutka narta Na moich muszę się bardziej starać. Ale bardzo szybka, może to kwestia smarowania, nie wiem. Dziś biorę Stoeckli SX 170, podobne do moich, 5cm krótsze, będzie porównanie. VID_20200211_150116.mp4
    2 punkty
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...