Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.11.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Ktoś przerobił kadr z filmu "300 mil do nieba". Znalezione na fb, w grupie "Republika Podhalańska"9 punktów
-
@Przemekc1 nie bierz tego zbyt poważnie - pies, który dużo szczeka nie ugryzie Pamiętam takich nerwusów co sobie nowe narty wsklepie górniczym pokupili i warczeli jak ktoś zbiżył sie do tyłów ich zachodnich nart na odległość mniejszą niż 20 cm. 🙂8 punktów
-
7 punktów
-
Do tego widzę, że jeżdżą pełne krzesełka. Cóż za fenomen że do Krynicy zjechały same rodziny 6 osobowe6 punktów
-
Tylicz - MasterSki. Dzisiaj od rana. Mniej ludzi niż w środę, na początku też słaby kontrast, potem słońce próbowało walczyć z chmurami. Momentami prószył śnieżek. Jutro ponoć ruszają Słotwiny, ciekawe czy się tłok rozłoży. Następne podejście pewnie w piątek - zobaczymy co się do tego czasu otworzy.6 punktów
-
rozwiązanie jest bardzo proste - ja robię im miejsce i mówię: proszę bardzo jak się pani/panu tak spieszy to proszę do przodu5 punktów
-
Dzisiejsza fotorelacja ze Szczyrku. niedziela, 29 listopada 2020 Pani bagien, mokradeł i śnieżnych pól, rozpal w łaźni kamienie na biel! Idzie ... ona. Nie, nie idzie, ona ... już przyszła. Kto? Lepiej jej imienia nie wymieniać ... bez respektu! Kto nie szanuje pani Zimy, tego ona może tego respektu szybko nauczyć. W każdym razie otoczenie pięknej kapliczki z Matką Boską pod Klimczokiem trochę się zmieniło. Narciarska stolica Polski (Szczyrk, Małopolska, woj. śląskie, Beskid Śląski) wita przyjezdnych śniegiem: Czeka Beskid Sport Arena - tu jeszcze śniegu mało: Czekają centralny parking i samochód (dla narciarza?) w SMR: Czeka Golgota (o ile SMR zechce ją w ogóle uruchomić, bo drzewiej różnie z tym bywało): Więcej: http://ekonomiaplussport.blogspot.com/2020/11/pani-bagien-mokrade-i-snieznych-pol.html5 punktów
-
5 punktów
-
Brak odpowiedniego przygotowania ośrodka do ograniczeń to jedna sprawa. Druga to niestety debilizm naszego społeczeństwa. Co za problem zachować choć by te 0,5 m odstępu w kolejce? Ale nie, u nas zawsze musi być pchanie się na siłę. Zamkną nam wszystko na własne życzenie i taki będzie efeky 😰5 punktów
-
Jak w minionym czasie, 7,50 jadę przez Szczyrk. Pusto, -1 na termometrze za oknem, muzyczna gra: Nikt nie wstał, osobista ochrona - moja żonka w pracy. Cóż jakoś przemęcze sam te dwie godzinki na stoku. Biały Krzyż, temperatura -2,2 , śniegu 5 - 20cm. Wystarczająco, tutaj jest stok trawiasty. Nartom nic nie grozi. Warunki dobre, ludzi z każdym kwadransem przybywa. po 9,00 kolejka już na 10 min. Ostatnio to mi nie przeszkadza. Cierpliwie przygotowywane i przeszywane koszulki, spodnie świetnie trzymają sprzęt umożliwiający mi wogóle jazdę na nartach. Będę śmigał w tym roku. Testy wyszły pozytywnie. Kilka zdjęć poniżej:5 punktów
-
Mi kolana nie rozwalisz tak czy siak bo jestem o wiele za duży. Ale dobrze być świadomym, że ktoś komuś tak może zrobić. Będę ostrożny i pilnował się by nie najeżdżać komuś na tyły.4 punkty
-
Odwracam sie i zwracam uwagę - ale z tego typu zachowaniem spotykam sie rzadko i w 85% przez osoby poniżej 18 lat. Nigdy nie przeszło mi przez myśl by komukolwiek uszkadzać za to kolana czy inne części ciała.4 punkty
-
Elitarność mi kojarzy się z zamkniętą społecznością, do której dostęp jest tylko przez odpowiednie urodzenie. Takiej elitarności na nartach ja mówię stanowcze nie. U nas problemem jest zomowska przeszłość, brak dbałości o wspólne obszary. Nie można komuś zwrócić uwagę (jak łamie przepisy, zasady, normy), bo od razu przezwisko zomowiec. A inni patrzą i prezentują obojętność. Mitek, jesteś wogóle przedziwnym stworem który chętnie innym zwraca uwagę (przeważnie słusznie), ale jednocześnie nawołuje do skrajnych postaw wyznaczania kary typu "zabić" albo "złamać nogę". Nie za bardzo widać abyś stanowił przykład spójnego elitarnego zachowania, jeśli przez elitę rozumieć warstwę która świeci dobrym wzorcem i przykładem dla innych.4 punkty
-
Pokazuje brak jakiejkolwiek organizacji ... wystarczyło kilku więcej pracowników, więcej barierek lub taśm na wydłużenie kolejki i limit godzinowy w sprzedaży karnetów i takiego młynu by nie było ! Tak przez cały listopad radzi sobie SnowWorld w nl max 2 godziny,sprzedaż całodniowego lub 4 godzinnego została wstrzymana .4 punkty
-
Ja też. Dlatego zawsze jestem zdania, że to od nas, naszego postępowania zależy porządek, stosunki międzyludzkie, traktowanie w urzedach, zachowanie na drogach. Żaden przepis nie zastapi zdrowego rozsądku. Ile razy trzeba to powtarzać?4 punkty
-
Wczoraj luzik a dzisiaj armagedon kolejkowy. Maskara. Pewnie ludzie zobaczyli wczoraj na kamerach że pusto i ruszyli dzisiaj... Za takie narty to ja dziękuję.4 punkty
-
Ten screen niestety pokazuje smutny fakt, że zapewnienia o przygotowaniu, zwiększonych środkach bezpieczeństwa itp można włożyć między bajki. Wychodzi, że w kolejce i na samym wyciągu procedur nie ma żadnych, jest jak zwykle. Wczoraj w Tyliczu było podobnie. Wygląda na to, że przyjęli założenie "jakoś to będzie", a może nie przewidzieli że tyle ludzi rzuci się na narty? Wśród narciarzy trochę zadziałało podejście "trzeba korzystać, bo nie wiadomo czy za tydzień nie zamkną". Niestety patrząc na te obrazki, to ku temu to zmierza... ps. ale zastosowali już "kamuflaż" w postaci wyłączenia tej kamery na stronie4 punkty
-
Cześć Świetny kawałeczek i zazwyczaj pusty. Niestety stacja została zabita. Nie znam szczegółów tego zabicia ale tych, którzy zabili należałoby zabić. Pozdrowienia4 punkty
-
Dzisiejsza sytuacja na Slotwinach pokazuje, że ze względu na fakt, że ludziom brakuje rozumu, ON w sumie należałoby zamknąć. A decyzja o „ograniczonych feriach” ze wszech miar słuszna...3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
Witam serdecznie wszystkich Forumowiczów w sezonie narciarskim 2020/2011. Otworzyłem "swój" sezon narciarski w Szczyrku na Białym Krzyżu. Sobota, wczesny wyjazd z domu, rozgrzewka, kupno karty, itd. Przedtem przegląd sprzętu, smarowanie nart ocena stanu ...nudy. Sobota 28.11.1020 wyglądała nieźle. Stoczek ok. 300m. przygotowany jak na tę porę roku dobrze. Obsługa techniczna bardzo dobrze zorganizowana i wyszkolona. Pomagają tym co po raz pierwszy "nartują", bardzo mili i pomocni. Pierwsze dwa zjazdy były dla mnie ciekawe, jak zachowa się układ ruchowy po tak długiej przerwie. Pamięć motoryczna działa jak najlepiej, przynajmniej u mnie. Po jeździe na ciężkich Hamerach 193cm. przyszedł czas na nowe, dziewicze narty Zag. Ciekawe doświadczenie, narta bardzo lekka, wiązania przykręciłem tak jak zaleca producent (miałem ogromne obawy co do tego technicznego przedsięwzięcia) ale to działa. Środek buta telemarkowego na linii wytyczonej na narcie przez producenta. Jest bardzo dobrze. Narta jest bardzo ostra i ciągnie pod stok. Carving w Telemarku... Niedziela 29.01.2020 rozpocząłem o godzinie 07.30 na miejscu. Rozgrzewka, kupno karty na dwie godziny, i wystarczyło. Super jazda, korekcja techniki, studiowanie techniki i koniec z radości. Około godziny 10.00 pojawił się tłum w postaci szkół, szkółek, szkółeczek czyli "plankton" zalał stoczek. Podziękowałem o godzinie 10:15 i spokojnie wróciłem do swojej cudownej nory w Wilkowicach. Z pozdrowieniami: Wariat jazdy techniką Telemark. Wszystkim "nartującym" życzę zdrowia i metra śniegu pod butem w sezonie 2010-2021. Замечательно, я люблю Россию и я поляк. Я понимаю и люблю тебя ... С уважением3 punkty
-
Też Tyrol Wschodni? Nasza rezerwacja również klepnięta . Z możliwością bezpłatnej rezygnacji do 4 dni przed przyjazdem . Oby nie trzeba było korzystać!3 punkty
-
Cześć Nie. Ludzie potrafią. Hołota nie potrafi. Tylko nie wiem czemu się dziwicie. Od wielu już lat standardem jest, że ktoś z tyłu stoi mi na nartach albo próbuje się przepchnąć środkiem. Na szczęście na nartach stoję bardzo pewnie i potrafię wyrwać nartę spod innej w taki sposób, że gościowi - jak lżejszy - rozwala kolano, trzeba tylko wyczekać odpowiedni moment. Również warto dopracować spychanie nart tych "nacierających" za płotki lub miedzy słupki. Pozdrowienia3 punkty
-
To że Ty straciłeś "pasję" do nart (lub czegoś podobnego użyłeś) to nie znaczy że inni też mają stracić. Jeśli przykładowo na takie Słotwiny czy inny stok 700-800 metrowy karnet 4 godzinny kosztowałby ze 150zł to faktycznie narciarzy byłaby garstka, ale czy to by zmieniło narciarstwo na elitarne? Raczej dla tych przy kasie i tyle. Jeżdżąc poza obleganymi terminami, w odpowiednich porach dnia i wybierając takie stacje gdzie można pojeździć a nie postać w kolejce do wyciągu dalej można mieć pasję i frajdę z jazdy.3 punkty
-
waldek71 Myślę, że obecna "masowość" jest głębokim przegięciem. "Narciarstwo" przestało się postrzegać jako formę aktywności fizycznej wymagającą dobrej kondycji i umiejętności, a stało się sposobem spędzania czasu, porównywalnym z wyjściem do galerii handolowej.3 punkty
-
A to akurat taki nasz, socjologiczny fenomen. Jesteśmy przyzwyczajeni, że jak (w różnych sytuacjach: autobus, przychodnia, urząd, supermarket) nie pchamy się i nie walczymy o swoje łokciami, to zaraz ktoś zrobi nas w przysłowiowego ...... i się wepchnie przed nas. Ten co grzecznie czeka najczęściej wychodzi na frajera.... i czeka najdłużej, albo wręcz nie załatwia sprawy. Szczerze tego w naszym narodzie nienawidzę (chociaż na pewno nie tylko naszym). Wyjazd dzisiaj na Słotwiny to samobójstwo. Już pomijając względy pandemiczne, ale z narciarstwem też to niewiele ma wspólnego.3 punkty
-
I tak będzie bo ludzie mają dość siedzenia w domu i w sumie super, że wybrali narty, a nie tłoczenie się w galeriach handlowych. Szkoda tylko, że nikt z podejmujących decyzje nie myśli o tym jak naprawdę bezpiecznie zarządzić zasobami. Dzisiejszy obrazek to tylko przedsmak antyferii, podczas których albo będzie 10 razy gorzej albo stoki zostaną całkowicie zamknięte. Niestety nie liczę na to, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i np.wydłuży sezon ferii zimowych, o co apelują niektórzy epidemiolodzy.3 punkty
-
..ktoś wywalił link do tej kamerki ze strony ON ale zapomniał jej całkiem wyłączyć .... teraz zostało to "poprawione" 😉3 punkty
-
Marzec 2004 Kasprowy po latach....(retrospekcja) Siedzimy w Koninkach. Za oknem piękna, wiosenna zima. Śniegu napadało ze trzydzieści centymetrów. I dalej sypie. Stok narciarski pusty. Kto by jeździł na takim śniegu? Wystarczy wziąć go do ręki, ścisnąć i robi się kulka. Kiedyś się walczyło i na takim. Teraz taki ubity i te karwingi - jadące krawędziach – to śmierć w oczach.... Żona czyta „W stronę Pysznej”, którą gdzieś wyszperała. Taka fajna książeczka o narciarskich wyrypach i wspinaczce przed wojną. Wiesz - mówi- jak patrzę na ten śnieg, to aż mnie skręca. Nie da się jeździć! Moja droga. Nawet w Białce. Pod spodem jest rozmiękły stary śnieg. Wymieszany z tą papką, powoduje, że raz jedzie się szybciej, raz - wolniej… Niebezpieczne! Zresztą boli cię kolano. Lekko szarpnięte parę tygodni temu na Zarze. Wjechała szybko w kopkę sztucznego śniegu. Szarpnęło nartą i kolano lekko boli z boku. Może by tak na Kasprowy...Mamy w szkole rekolekcje. Mogłabym urwać się we wtorek. W środę nie mogę. Szybka, myślowa analiza. Tam teraz też sypie. Meteo zapowiada od poniedziałku poprawę pogody. Pcha się wyż. Przejdzie nad Polskę. Ja jestem stary meteorolog. W końcu przepracowało się kiedyś te dwa lata w PIHM. Wtorek. Nie ma ferii, świąt, okresu przedświątecznego, żadnych zawodów. Może być nieźle...Słońce, świeży puch...i nie ma tłumów. Wczesna miejscówka na górę. Ech marzenia...Weźmy to jednak pod uwagę. Winien jestem żonie ten Kasprowy. Była już wiele razy wyżej i w trudniejszych sytuacjach. Ale Kasprowy to Kasprowy...Mamy w bloku sąsiada. Jeździ dość rzadko, ale tylko na Kasprowy. Biznesmen, wiec jeździ sobie w dzień powszedni. Często nas widzi ładujących narty na samochód. Dzień dobry, gdzie państwo jedziecie? Bo ja byłem w zeszłym tygodniu...Kompromitacja! Żona jeszcze nie widziała Kasprowego w zimie. W lecie owszem. Odbyliśmy wycieczkę szlakami narciarskimi z dokładnym moim opisem, gdzie tu się jeździ a gdzie spada... Z Kasprowym to jednak nigdy nic nie wiadomo. Góra nieobliczalna. W latach wczesnego Gierka mieliśmy w zakładzie machera od TKKF`u. Miał jakieś chody w Zakopanem i załatwiał miejscówki na Kasprowy. Co prawda nie te wczesne, ale zawsze. Wyjeżdżamy w niedzielę z Krakowa autobusem marki San. Piękne słoneczko. Mrozik. Będzie miejscóweczka. Dokupi się następne na giełdzie w holu kolejki. Życie jest piękne. Giełda w holu kolejki to było specjalne doświadczenie. Nie było jeszcze wyciągu na Goryczkowej. Gąsienicowa, pojedyńcze krzesełko, zakopiańskie klubowo-goprowskie wipy...podjeżdżające bez kolejki. Lepiej nie mówić ile tam się stało. Więc zdobyć ze cztery miejscóweczki na dzień. Cztery obroty przez Goryczkową. No, tak średnio, co półtorej godziny. Bez szaleństw. Tylko skąd te miejscówki. Kasa już dawno oficjalnie wszystkie wysprzedała. Ale holu jest giełda. Wpada facet, z jakiejś obisowskiej wycieczki, mającej załatwione miejscówki. Ktoś z wycieczki zrezygnował. Mam cztery na czternastą... Cztery na czternastą – przecież to zaraz będzie koniec jazdy, myśli niedoświadczony giełdziarz. Doświadczony kupuje wszystkie, zawsze się sprzeda. Ma się więc te cztery i można głośno krzyczeć – wymienię dwie na wcześniejsze... Komuś tam brakowało do kompletu czternastej a miał, powiedzmy, kilka na pierwszą...I tak można było zostać szczęśliwym posiadaczem kompleciku na cały dzień. Bilecik się kupowało bez problemu w kasie. Giełdziarz musiał być szybki i nieco brutalny. Stado hien otaczało zawsze sprzedającego. Najlepiej było być z przygotowanymi pieniążkami. W holu widywało się znane postacie. Wiele razy widziałem tam Alinę Janowską. Zapaloną narciarkę. Na ekranie wyglądała jednak lepiej... No wiec jedziemy tym Sanem. Drapie się on na Mały Luboń. Słoneczko świeci. Na horyzoncie pojawia się znany ząbek. Rzut oka na świerki, czy się ruszają. Jak się ruszają, to d...pa zbita. Wieje. Będzie w Kuźnicach przez głośnik znany komunikat. Kolejka na Kasprowy w dniu dzisiejszym z powodu silnego wiatru nie kursuje...Halny – a tu takie piękne słońce...Taki jest Kasprowy. Z Wadowic wyjeżdżamy o pół do szóstej. Po zmianie czasu, dopiero świta. Żona w obawie przed bezsenną nocą, zażyła sobie coś na sen. Chmury się rozrywają. To dobrze. Na Obidowej widać nasze góry. Promienie słońca oświetlają szczyty Tatr Zachodnich. Ale Wysokie pokryte są jednak czapą ciemnych chmur. W Poroninie widać już jasno oświetlone Czerwone Wierchy a na ich tle Śpiący Rycerz. Na Rondzie tylko kilka aut. Ale jest dopiero po siódmej. Elegancja, facet nam ładuje narty do kosza. Nie to, co stary Jelcz z koszem, który należało obserwować pilnie na każdym przystanku - z nosem przylepionym do tylnej szyby, czy moje narty nie zmieniły przypadkiem właściciela. A tu za dwa złocisze taki luksus. Pusto w Kuźnicach i lekki mróz. Na tablicy: Kasprowy minus dziewięć, na dole minus trzy. Nieźle. Co jest? Hol zamknięty! Aha – tylko z drugiej strony. Żona się śmieje – widać dawno tu nie byłeś. No tak około jedenaście lat. Byłem ze dwa razy. Drugim razem Kasprowy był łaskaw w stosunku jeden do siedmiu. Na osiem dni pobytu na Gąsienicowej, siedem wiało i nic nie jeździło. Góra zlitowała się w pierwszy dniu pobytu i pozwoliła na wyjazd na górę. Inaczej trzeba było nieść ciężki wór i narty przez Boczań na Halę. Byłem wtedy po ponad dziesięcioletnim niepobycie. Zwróciła wtedy moją uwagę całkowita zmiana twarzy. Jeżdżąc dawniej często na Kasprowy znało się twarze, szczególnie lepiej jeżdżących. Wielu gości z Krakowa poznawałem po twarzach, bo często tu bywali. Choć ich osobiście nie znałem. Nie ma cielętnika? Ale zmiany. Będąc na urlopie w mieście Zakopane, wyjeżdżało się pierwszym autobusem do Kuźnic. Coś przed szóstą. Z Jelcza wysypywało się kilkadziesiąt chłopa i biegiem do cielętnika. Kto pierwszy ten lepszy. Każdemu po dwie miejscówki, ale dopiero jak otworzą kasę, za jakieś dwie godziny. Aby tylko załapać się na zerówki. Następne miejscówki po południu. Reszta wyparowała. Ile tych zerówk jest? Cztery, pięć. Ale za to o dziewiątej jest się na górze. Kolejeczka niewielka. Za nami kilku małolatów w kaskach i z pokrzywionymi kijkami. Będzie jakiś zjazd? Nie....Supergigant! Francja-elegancja. Bilecik całodzienny za jedyne osiemdziesiąt siedem w promocji. Wyjazd na górę incl. Wagon jakby jeszcze starszy. Konduktor na siodełku ze swoimi dwoma, nieśmiertelnymi przyciskami. Człowiek czuje się jak w domu. Suchy Żleb rzeczywiście zarasta. Rośnie też jakiś mały lasek na brzegu pod schroniskiem. Na Myślenickich Turniach bez zmian. Ten zbiornik to do wożenia wody na górę - mówię do żony. Wsuwają go do kolejki, napełniają i wożą na górę- po zakończeniu normalnego ruchu. Tam nie ma wody. Stań tu przy szybie. Pokażę ci Żleb pod Palcem. Miałem przyjemność tu kiedyś zjechać. Nie mogę zaszpanować? To jest Turnia Palec. Wygląda jak postawiony w górę kciuk. Żleb ten jest znany ze skoku goprowca z Zakopanego Uznańskiego. Niemcy go dopadli i wieźli na Kasprowy, gdzie była placówka. Nie zrewidowali go i miał przy sobie broń. Miał też narty. Przy dojeździe ich, jak teraz się mówi, sterroryzował i skoczył do żlebu...W holu, na górze, żadnych zmian. Ta sama „boazeria”. Mamy czas. Dopiero po ósmej. A może po siódmej. Słońce prześwieca przez dziury w chmurach. Wiesz, spałem tu kiedyś w kurtce puchowej, o na tej ławie...Wybraliśmy się z kolegą, aby w kwietniu przejechać, prędzej przejść, grań polskich Tatr Zachodnich, od Kasprowego po Wołowiec. Tatry Zachodnie są prawda od Przełęczy Liliowe, ale to sobie podarowaliśmy. Wyjechaliśmy po południu na Kasprowy i pojechaliśmy granią w stronę Czerwonych Wierchów. Plecaki miały ponad dwadzieścia kilo. Namiot, materace gumowe, buty, żarcie...Rozbiliśmy namiot na przełączce pod Kopą Kondracką. Odciągi przymocowaliśmy do wbitych nart. Nie ma mojego puchowego śpiwora. Jasny szlag trafi! Śpiworek elegancki, kiloczterdzieści puchu, szyty przez panią Momatiukową. Idę z powrotem na Kasprowy, bez nart. Musiał zostać w holu. Zapadam się co chwila w śnieg. Trzeba było jednak wziąć narty. Po dwóch godzinach jestem na miejscu..Hol na szczęście otwarty. Ale zupełnie pusto. Żywego ducha i mojego śpiworu. Lepiej tu spać niż w namiocie bez spiwora. Zresztą było już ciemno. Może Wawrytko schował. Schował, schował. To Pana śpiwór? Mój – serdeczne dzięki. Fajnie, ale jesteśmy spóźnieni pół dnia. O tej porze powinniśmy już być na Czerwonych Wierchach. Nie doszliśmy do Wołowca. Skończyło się na Pyszniańskiej Przełęczy. Dwa dni zaplanowane na urlop to za mało. W trzy może by się przeszło. Zresztą Człowiek się więcej napodchodził. Zjazd z plecakiem dwudziestokilowym granią, nawet łatwą Tatr Zachodnich nie należy do największych przyjemności. Śnieg nie przypomina jakiegoś tam sztruksiku. Dzisiaj byłoby to też ciekawe. Narty Hagan`a, lekki namiocik, Red Bull...Przejść Całą grań Tar Zachodnich, łącznie z częścią Słowacką. Może na czas? Wawrytko już chyba umarł? Za oknem rusza duże koło. Zbieramy się. Jedziemy na Gąsienicową. Goryczkowa będzie po południu. Tam jest znacznie dłuższy stok i trudniejszy. Ale się nam udało. Kasprowy oświetlony słoneczkiem Lekki mróz to dobrze. Śnieg nie puści za szybko. W komunikacie na dole napisali warunki trudne i to po obu stronach. Lodoszreń. Nie jeździmy od kilku tygodni. Nogi zastane. Widać z góry, że w kotle wygłaskali dość szeroką traskę. Czy to jest lodoszreń? Może? Na trawersie, lekkie zgrzyty pod nartami. Nieco twardo. Ale mamy naostrzone, nasmarowane karwingi. Beta Race Carve! Beta to alfa, beta. Race się przyda . Carve jak najbardziej, dopóki nie zmięknie. Mnie zawsze ogarnia lekki strach, gdy przyjdzie zjeżdżać nieznanym, trudnym stokiem. Doświadczam go i tu. Ten stok jest znany, ale po tylu latach nieznany. Pierwsze skręty. Jest okey! Mniej stromo i można puścić narty. Lekko drgają na ratrakowej pralce. Co widzę? Taka szerokość i taka gładkość. Gdzie my jesteśmy? Co za piękne góry? Słoneczko, liczko dnia pięknego. Udeczka jeszcze nie rozgrzane. Nieco bolą. Ciekaw jestem jak sobie poradzili na dole, przy pierwszej podporze. Tam było zawsze ciasno. A park za żadne skarby nie pozwoli użyć spychacza. Nie jest źle i na dole. Węziej, ale w miarę bezpiecznie. Przy dużym ruchu można jedna wpaść na kogoś. Kolejne zjazdy są coraz lepsze i szybsze. Śnieg nieco puścił. Narty już tak nie drgają. Maksymalna oszczędność sił. Żadnych dodatkowych przyruchów. Krawędzie i mięciutkie, szybkie kiwnięcie. Do zatrzymania długi, miękki łuk a nie brutalne zatrzymanie. Szkoda ud. Jest po dziewiątej a przed nami cały dzień. Szesnasta czterdzieści pięć koniec jazdy. Prawda, czy nieprawdopodobne! Pytam się wyciągowego, li to prawda! No, no! Gdzie te czasy, gdy pół do czwartej było nieprzekraczalnym końcem. A jak zawiało to dwie godziny odkopywali wyciąg. Małolatom ustawili ten niby supergigant. Od połowy kotła. Po prawej stronie stoku, patrząc z wyciągu. Od strony „turystycznej” odgrodzony powiewającymi chorągiewkami. Kończą na znanym wypłaszczeniu, gdzie zawsze była meta w razie zawodów. Pełny szpan z pomiarem czasu. Jako żoniny ekspert wyjaśniam, że przy przejedzie są zasadniczo dwa miejsca trudne. Stromy stok, strome ścianki, gdzie facet się obślizguje na bramkach i wypłaszczenia, gdzie trzeba umieć się ślizgać. To jest też sztuka. Żadnej brutalności. Należy nartom pozwolić jechać. My też musimy tak dzisiaj tu jeździć, bo należy te osiemdziesiąt siedem złotych wykorzystać. W końcu jestem z Krakowa. Facet jedzie w Alpy. Kupuje drogi karnet i głównie pije piwo w ładnym miejscu. Drogie piwo, ale to jego sprawa. Może i lepiej, bo jest mniejszy tłok na stoku. To była budka starego wyciągu - wyjaśniam mojej damie. Kolejki, stojącej przed nią, nie potrzebuję ci opisywać. Z tej strony podjeżdżali lepsi goście. Głównie zakopiańscy zawodnicy, goprowcy. Ale pierwszy wyciąg miał dolną stację tam wyżej - wtrąca się starszy pan. Starszy pan? Ja też jestem starszy...Widać tam jakieś znane od lat ruiny, ni to domku. Coś mi się obiło kiedyś o uszy. Nie znam tego wyciągu. Jak tu zacząłem jeździć w sześćdziesiątym czwartym to go nie było. Postawili go w czterdziestym siódmym. Ja już sześćdziesiąt sześć lat na nartach - mówi. Pogratulować! Przepraszam, może nieco niedyskretnie, ile lat? Zacząłem jak miałem pięć. I jak tu nie lubić nart. Kochajcie artystów - mówi często Jasiński w czasie benefisów w teatrze Stu. Kochajcie narty!!! Jest jedenasta a zaliczyliśmy już z dziesięć zjazdów. Muszę w tym miejscu odszczekać swoje wątpliwości odnośnie liczby zjazdów. Wątpliwości, które miałem w czasie dyskusji na tym forum. Faktycznie. wyciąg jedzie teraz szybciej. Z góry nie śpiesząc się można zjechać za trzy minuty. Kto jedzie szybciej wyrobi się w dwóch minutach. Zmęczenie jest minimalne, przy długich łukach i na dzisiejszych nartach. My zawsze odpinamy klamry u dołu a zapinamy je na górze. Robimy się też przerwy na trasie. Bo i gdzie się spieszyć. Lepiej szybciej, porządniej, ujechać kawałek i odpoczynek minuta. Nad techniczną jazdą trzeba nieustannie czuwać. Zmęczenie jest wrogiem poprawnej jazdy. Tak, więc gość ze zdrowymi nogami, bijący rekordy, przy dobrym śniegu zjedzie od dziewiątej do końca jazdy, może ze czterdzieści a nawet więcej razy. Tylko, po co? Wyjeżdżam trawersem na Beskid. Na zryty, nieubity stok. Zjeżdżam w stronę dna kotła. Da się jeździć, choć śnieg jest już przewiany i trzeba się przyłożyć do skrętu. Nóżki to jednak zaraz czują. To nie jazda po tej gładziźnie niżej. Przewijam się na wschodni stok Beskidu. Tu jeszcze gorzej. Śnieg jest mokry. Świeżo spadły, z przed kilku dni. Jeszcze nie firn. Niżej jeszcze gorzej. Lekka szreń łamliwa na powierzchni. Wczoraj go przytopiło i w nocy zamarzł. Wracam na ubitą trasę. Adio dziewcze śniegi. Mam to już za sobą. Należy teraz korzystać z ratrakowo-karwingowej tiochniki. Speed, speed, na miarę możliwości. To jest rausz. No, może z wyjątkiem puchu na wyrównanej trasie, ew. firnu lekko puszczonego. Ale to są rzadkości. Co by się jednak nie powiedziało, to do jazdy po dziewiczych śniegach najlepsza jest deska. Leci toto po wierzchu. Przejedzie po kamieniu i kosodrzewinie. Narta się zawsze zagłębi. Nie jest możliwe całkowite, równomierne, w każdym momencie, obciążenie obu nart. To jest brutalna prawda towarzysze...Chcąc jeździć po dziewiczym terenie, ucz się raczej na desce... Siedzimy sobie w pobliżu trawersu na Goryczkową. Poważne zmiany. Szeroka aut...-nartostrada. Porządna siatka. Gdzie te słupy, jak telegraficzne. Gdzie siatka, nieraz przysypana śniegiem. Teraz bracie nie wpadniesz do Cichej. I nart sobie nie zniszczysz na kamyczkach. Lampeczka! Piramidalny Krywań na horyzoncie. Kiedyś uważany za najwyższą górę w Tatrach. Dopóki nie zaczęto naukowo mierzyć. Widzisz te trzy szczyty. Kiedyś tam sobie szliśmy. Na ich tle widać taki szczyt ze stokiem w północną stronę. Od naszej strony ma pas skał. To Kościelec. A ten pas - to zachodnia ściana Kościelca. Tu zginął Świerz. O którym czytałaś w „W stronę Pysznej”. Od dołu jest komin Świerza, w którym poleciał. Podobno partner miał szanse go uratować, tylko się zagapił. Zdziwił się,że Świerz leci z kawałkiem skały w dół. Przecież Świerz nigdy nie lata. Lina mu leciała przez palce. Jak zaczął ją wyhamowywać, to Świerz już miał taką szybkość, że trzasła. Zmarł przy znoszeniu przez TOPR. Na dole śnieg przytopniał, szczególnie w miejscach lepiej wystawionych do słońca. Mołolaty skończyły swój trening. Spróbujemy Goryczkową. Jak będzie źle to się wrócimy. Czasu mamy jeszcze parę godzin do zamknięcia wyciągów. Ale po tamtej stronie wyciąg nie jest taki fajny. Twarde krzesła i jedzie dłużej. Buźki będziemy mieli wystawione na słońce. Trawers na Cichą, do grani w stronę Pośredniego Goryczkowego. Półeczka od wyciągu do grani. Nowa półeczka do góry kotła. Szeroko jak na warunki terenowe. Wszystko ogrodzone siateczkami. Co za luksusy? Nic tylko śmigać. Kociołek równiutki. Ale czym bliżej szyjki, to śnieg bardziej miękki. Po południu już tu przypiera się słońce. Widzisz to jest szyjka. A to jest stok Pośredniego Goryczkowego. Stok poryty esami śladów od samej góry. Deskarze!. Trawers do Świńskiego Kotła też założony. Dzisiaj jest śnieg raczej dość pewny. Podłoże było stare i dość cienkie. Nie napadało zbyt dużo śniegu i wiązał się z podłożem. Lawina raczej nie poleci. Nie znaczy to, że w innym miejscu w Tatrach lawiny nie polecą. Taką prywatną prognozę można sobie zawsze robić. Zatrzymujemy się na Bulce. Ooo! Jaki szeroki stok poniżej.? Siata jak z PŚ. Cuś jednak za mało śniegu. Tu trzeba uważać, bo sporo tu kamieni. Trasa fajna, urozmaicona, ale warunki gorsze niż na Gasienicowej. Śnieg jest mokry i ciężki. To jest słynny mostek. Jak brakuje śniegu, to tym żlebem można dojechać aż do tego miejsca. W żlebie jest go zawsze więcej. Koniec! Ale gorąco! Jedziemy na górę. Niziutkie krzesełko. Czasami jeździło się od Bulki, tędy, obok tej podpory. To jest taki mały żlebek. Ale już zarósł świerkami. Tu na Goryczkowej jest zimno, często wieje. Jak uruchomili ten wyciąg to dawali tzw. ornaty. Były to dwa, zszyte krótszymi bokami, koce. W środku była dziura na głowę, taki ornat. Wiara wtedy nie miała tych różnych gorteksów. Jeździło się w portkach elastycznych. Na górze oddawało się ten ornat. Jak padał śnieg to ornaty nasiąkały nim? Zamarzało to wszystko, sztywniał ornat i stały takie postacie w kolejce do wyciągu. Z góry ornaty jechały na dół na krzesełkach. Ładowali to na kupę i nieraz spadały po drodze. Po kilku latach zrezygnowano z nich. Zresztą pojawiły się kombinezony narciarskie. Szczyt mody.Widzisz ten żleb. Z tego żlebu zeszła lawina. Przeszła przez las i zasypała schronisko na tej polanie. Zginęli prowadzący schronisko - małżeństwo Polakowie i zdaje się trzech żołnierzy służby granicznej. Wyciąg sobie jedzie. Właśnie w tym miejscu, jak jechałem, usłyszałem takie charakterystyczne stęknięcie. Mówiłem ci o tym. Całe to zbocze się zmarszczyło i zaczęło zsuwać do szyjki. Zasypało kogoś? Nie, bo lawina była bardzo wolna. Czoło zatrzymało się niedaleko Bulki. Gdyby doszła do tego żlebu mogłaby się rozpędzić i rejonie mostka mogłoby być źle. Zrobimy sobie taki portrecik na tle Świnicy. Bliżej tego sznurka. Nie bój się. Tu nie ma nawisu. Nie wpadniesz z nim do Cichej. We mgle ktoś dawniej tam mógł zacząć zjeżdżać, albo pojechał na ubraniu po stoku. Do ludzi drogę miał długą. Dolina jest długa. Znowu jesteśmy na dole. Wiesz co, ja już nie jadę - mówi żona. Boli mnie kolano. Dobra odpoczywamy. Kawka? Wysokogórska? Cena też wysokogórska. Ale upał. Jestem wycięta. Na Gąsienicowej z piętnaście. Tu dwa. Dla mnie dość. Wiesz - mówię- tu się przychodziło z Kuźnic, jak uruchomili wyciąg. W niedzielę, jak się przyszło od dziewiątej, to w ciągu dnia można było zjechać pięć, sześć razy. Kolejka zaczynała się oo, za tamtą podporą, szła łukiem przez polanę, następnie od dołu stacji i do krzesełka. Ile się stało? Godzinę, półtorej. Ale można się było ładnie opalić. Kasprowy to historia polskiego narciarstwa. Tak historia. Kto dawniej jeździł w Alpy z Polski? To jest jedyna taka alpejska góra. Jeździł tu Bachleda, gdy był jednym z najlepszych na świecie. Później jeździły Tlałkówny. Nawet mam pewien wątek rodzinny związany z tą górą. Rodzice pobrali się w Zakopanem. Mam parę zdjęć z ich ślubu. Na nich miejscowi w tradycyjnych strojach. Tato przywędrował do Zakopanego z bratem, z dalekiej wsi. Rozeszła się wtedy po Polsce pogłoska, że budują kolejkę na Kasprowy i można zarobić. Pracował przy tej budowie. Później budował stare schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Tu poznał mamę. Niestety wojna spowodowała, że musieli opuścić Zakopane i stracili oszczędności, za które zamierzali kupić dom. Skoczę na górę. Zjadę ze dwa razy. Ostatni zjazd. Moje kolano zaczęło lekko boleć w tym samym miejscu, co żonie. Zaraźliwe? Muszę uważać. Na trawersie do kotła mały tłumek z przedszkola. Przedszkole nosi nazwę Małgorzata Tlałka-Szkoła Narciarska. Poniżej esa, na nartostradzie, ładny widoczek na góry. Mam jeszcze jedno zdjęcie w aparacie. Szybciutko, bo słońce schowa się za chmurą. Aha. Tędy na Kalatówki. Tu na Kondratową. A tu się zabił goprowiec z Zakopanego. Stok żaden. Gość doświadczony. Były tu takie belki. Wpadł na nie... Było nieźle, Było świetnie. Kiedy tak świetnie się mi jeździło, jak dzisiaj na Gąsienicowej? Na pewno nie w zeszłym roku na początku maja na Kicusiu. Rano było tam, owszem, równo, ale tylko przez chwilę. Później słońce i tłum robił swoje. Kilka lat temu w Val di Sole, ale tylko w jednym miejscu w Ponte di Legno. Ale wtedy nie miałem karwingów. Śnieg, dzisiaj, miał być trudny? A jak będzie, gdy warunki będą bardzo dobre? Musimy tu parę razy w zimie wpadać, jak Hausner, albo inny nie pozbawi nas przyszłych, pewnych dochodów. A teraz ciekawostka. Lawina na Goryczkowej. Czternasty kwietnia, godzina druga po południu. Jedziemy z moją ŚP żoną wyciągiem do góry. Słyszę takie głuche „stęknięcie”. Odwracam instynktownie głowę w prawo i widzę, że całe zbocze Pośredniego Goryczkowego się marszczy i urywa nieco poniżej szczytu. Granicą obrywu był wyżłobiony trawers do Świńskiego Kotła, do którego tu też często jeździłem. Być może wcześniej w tym dniu…2 punkty
-
tak Osttirol. To samo - tzn. odwołanie do 2 dni przed . 10-17.01. Oby się dało jechać...czego wszystkim i sobie życzę.2 punkty
-
2 punkty
-
Witam, ten "minus". To reakcja na zachowanie się niektórych osób na wyciągach i w kolejkach na nie. To absolutnie nic osobistego szkalującego Cię w jakikolwiek sposób. Jeśli uraziłem Cie, bardzo przepraszam nie miałem takiego zamiaru, ale problem tych osób nachalnie brnących do przodu pozostaje nie rozwązany. Z pozdrowieniami: Wariat jazdy techniką Telemark.2 punkty
-
2 punkty
-
Czesi wychodzą z lockdownu i otwierają hotele, restauracje, kluby fitness, baseny. Wkrótce ma zapaść decyzja o ON.2 punkty
-
narciarze to rak niesamowity ale takie rzeczy to na prawde brak mi slow.. nie udzielam sie na forum tak jak ty Bogu, jestem zwyklym amatorem i sympatykiem tego sportu i nie chce wchodzic w polemike wiec to bedzie moj pierweszy i ostatni post na temat umyslnego uszkadzania zdrowia innych uzytkownikow. Zycze Ci rozwalenia kolana a nawet dwoch.2 punkty
-
Wiesz, jezeli dobry system szkolnictwa nie działa to ograniczając społeczeństwu swobodę na bank do niczego nie dojdziemy, no może do większej agresji, kombinatorstwa( wiąże się z historia tego kraju) Wszystko to edukacja i wychowanie przez rodziców . A nie ograniczenia,nakazy,zakazy itd ....zdrowe myślenie które zastąpione jest banknotem to wielki problem ....fakt!2 punkty
-
Owszem, dlatego trzeba kazać ludziom jeździć z zapiętymi pasami bezpieczeństwa 😀 to dłuższa, filozoficzna dyskusja. To co obserwujemy to znaczący przerost odmieniania „ja” przez wszystkie przypadki plus nabyta skłonność do oszukiwania zawsze i wszędzie. Nie dotyczy to tylko Polaków, ale w naszym narodzie jest to dość mocno rozwinięte, Przypominam, że właściciel ośrodka to tez człowiek i to on pozwolił na to co się stało. Nie zainwestował w infrastrukturę ograniczająca dostęp. Bo po co...2 punkty
-
To prawda. Ale jak powiedziałem - ludziom potrzebne są odgórne ograniczenia, bo nie potrafią się samoograniczyć.2 punkty
-
2 punkty
-
Nie! W Polsce jest dość kiepska sytuacja mieszkaniowa, jedna z gorszych w UE. W zeiązku z tym ludzie żyją w mieszkaniach na kupę, w duzych składach. To widać na wyciągu, całe stadła wspólnie zamieszkujące zajmują 6 osobowe krzesła. Wiecie co, ja sobie teraz kpię, ale często spotykam sie z analogią perzy wyciaganiu wniosków z różnych zdarzeń przez polityków czy różnych specjalistów.2 punkty
-
My z Pawłem to mieliśmy dobrze,że decyzję ,jechać czy nie,możemy podjąć w ostatniej chwili,na podstawie kamery.Diabli mnie biorą na kombinację z kamerami...2 punkty
-
2 punkty
-
To niewiele ma wspólnego z konsumpcjonizmem, zwłaszcza w okresie pandemii - @Uciuany nie ma w domu 3 par butow narciarskich i kupuje kolejne do kolekcji.2 punkty
-
Słyszalem, że na razie to wszyscy sie dogadali zeby zainwestowac w bramke/szlaban i będa kasowali po 20 pln za parking juz od "ronda"2 punkty
-
Dzisiaj miałem okazję rozpocząć sezon na stacji UFO, poniżej parę przemyśleń. 1. Zgodnie z nazwą stacja jest technologicznie zaawansowana. Pierwsza sprawa - otwarli się jako pierwsi, śniegu dużo, przetarć zero, minerałów brak. Wiele stacji chwali się bezprzewodowym odczytem karnetów, ostatnio coś czytałem o karnecie przez NFC z telefonu, UFO idzie dalej. W przypadku tej stacji fizyczne karnety nie istnieją, kontrola klientów jest przeprowadzona za pomocą wyspecjalizowanej technologii wizualnej - inne stację niech się uczą. 2. Oprócz technologii stacja ta przoduje też w kwestii reżimu sanitarnego. W dokumentach można przezytać jakieś wymagania jednego narciarza na 100m2, UFO idzie o krok dalej - 1 narciarz w promieniu 100m. 3. Dużo było ostatnio wątpliwości ile osób na kanapie, orczyku, jak rozładować kolejki do bramek itd. W przypadku UFO nie ma takich dylematów, można spokojnie jechać jako jedyna osoba na całym orczuku. Zresztą kolejek do bramek też nie ma, ponieważ nie ma samych bramek ze względu na wizualny system kontroli i wsiada się z trasy na orczyk. 4. Dbałość o klienta - na jedną osobę na trasie przypada co najmniej kilku pracowników stacji. Oczywiście powyższe punkty są pół żartem, ale bawiłem się dzisiaj bardzo fajnie. Jak ktoś dzisiaj przyjechał późno i zaczął jazdę po 19 to właściwie po kilkunastu minutach jeździł na pustym stoku, w moim przypadku ktoś to ja i żona. Koło 20 się zebraliśmy, bo Panowie już grzali ratrak i wyłączyli po nas wyciąg Nie chciałbym żeby ktoś to odebrał jako cieszenie się z braku klientów, wręcz przeciwnie, w ciągu dnia na kamerce widziałem całkiem spory tłum i sporo szkółek, ale one w zasadzie zawinęły się o 19. A tak z innych przemyśleń, na narty jechałem z Krakowa i na prawdę trzeba by tu zrobić uzdrowisko i zapraszać ludzi z gór. To jest dramat jak powietrze wygląda i śmierdzi w miejscowościach po drodze... Dzisiaj pogoda zdaje się też temu sprzyjała, ale na prawdę to co wydostawało się z kominów niektórych domów powinno od razu powodować kontrolę. Co do inwersji potwierdzam - w dolinach miejscami do -6, w Bukowinie na górze ledwo -12 punkty
-
Ja się już nie zastanawiam. Ja właśnie zarezerwowałem 😉. Druga opcja to Ski Juwel + okolice.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt