Wujot Napisano 16 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 16 Styczeń 2017 Prawdę powiedziawszy ja też czekam na ten czwarty dzień pozdro Wiesiek 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
JurekByd Napisano 16 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 16 Styczeń 2017 2 godziny temu, Wujot napisał: Prawdę powiedziawszy ja też czekam na ten czwarty dzień pozdro Wiesiek Nie tylko Wy . Żeby uprzyjemnić czas oczekiwania - poniżej parę fotek z zasypanych śniegiem Alp Kitzbuehelskich - wreszcie udało mi się zaliczyć Kitzbueheler Horn i zjazd offpiste z 3s di Jochbergu ... 14 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 16 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 16 Styczeń 2017 Wow Pozdro Wiesiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 16 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 16 Styczeń 2017 4 godziny temu, Jachup napisał: Mario, jak zwykle super relacja oraz foty Szczerze powiedziawszy cały czas tu zerkam w oczekiwaniu na relację z czwartego dnia... Mam nadzieję, że nie rozchorowałeś się, tylko zbierasz myśli, aby stawić czoła opisaniu swojej eskapady... Pozdrawiam. Jacek dzięki Tobie nie miałem szans na rozchorowanie się i jeszcze raz dzięki za pomoc dla mnie, po dotarciu do auta. Na końcówce trochę mnie przytkało, głównie z przemoczenia. Z Tobą jako dowódcą mógłbym śmiało ruszyć na misję bałkańską lub do talibanów, bo wiem, że zawsze można liczyć na pomoc i opiekę z Twojej strony. Reszcie grupy oczywiście też dziękuję, ale dokładniej opiszę to wkrótce. Ostatnio sporo narciarsko się działo u mnie i w ciągu 2 dni nadrobię 4 dzień naszych narto-wojaży (największy problem z wyborem zdjęć mam tradycyjnie). Pozdrawiam serdecznie. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 16 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 16 Styczeń 2017 (edytowane) 3 godziny temu, Wujot napisał: Prawdę powiedziawszy ja też czekam na ten czwarty dzień pozdro Wiesiek A Ty to jakim prawem odzywasz się o tej porze? Przecież teraz powinieneś.... PS Dobra zobaczyłem już zdjęcia Jurka, jest tak jak myślałem!!! Edytowane 16 Styczeń 2017 przez marionen Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jachup Napisano 20 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 20 Styczeń 2017 (edytowane) On 16.01.2017 at 6:20 PM, marionen said: Jacek dzięki Tobie nie miałem szans na rozchorowanie się i jeszcze raz dzięki za pomoc dla mnie, po dotarciu do auta. Na końcówce trochę mnie przytkało, głównie z przemoczenia. Z Tobą jako dowódcą mógłbym śmiało ruszyć na misję bałkańską lub do talibanów, bo wiem, że zawsze można liczyć na pomoc i opiekę z Twojej strony. Reszcie grupy oczywiście też dziękuję, ale dokładniej opiszę to wkrótce. Ostatnio sporo narciarsko się działo u mnie i w ciągu 2 dni nadrobię 4 dzień naszych narto-wojaży (największy problem z wyborem zdjęć mam tradycyjnie). Pozdrawiam serdecznie. Mario, miło wiedzieć, że wszystko OK... cały Ty... ale pociekło tym literackim miodem ;-) nic wielkiego nie uczyniłem... a co do Hindukuszu czy Sar Planiny... kto to wie... mogłaby być to super przygoda... ale tylko na nartach. Pozdrawiam :-) Edytowane 20 Styczeń 2017 przez Jachup 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 23 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 2017 (edytowane) Sar Planiny wygląda bardzo smakowicie. Byłem w tamtych okolicach w dawnych czasach, jeszcze nikt nie słyszał o Podgoricy, ale wszyscy znali Titograd.I Kosowo jeszcze w miarę było spokojne (choć nie do końca). Brezovice widziałem latem, a zimą to całkiem niezły ośrodek narciarski może być. Więc, czemu nie... A Hindukusz, to już sama nazwa brzmi groźnie (zabójca Hindusów). Pogranicze Afganistanu i Pakistanu to nie miejsce w którym chciałbym się znaleźć, nawet gdyby to miały być nawet narty. Tym większy szacunek dla Ciebie Jacek, że potrafisz się odnaleźć w tak ciężkim dla Europejczyka miejscu. Pozdrawiam serdecznie i biorę się dzisiaj za 4 dzień, bo to wstyd nie kończyć! Edytowane 23 Styczeń 2017 przez marionen 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 23 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 2017 Ostatni dzień nartowania miał być krótki, łatwy i przyjemny, taki lajcik. Ale czy taki był? No chyba nie do końca. Ośrodek na poniedziałek wybrany był najmniejszy, najniższy i najłatwiejszy. W tak małym ośrodku nic ciekawego nie może się zdarzyć. Dodatkowo znam go jak własną kieszeń, byłem tu wielokrotnie i przyznam się - to mój ulubiony teren w Austrii. Nie wymieniam go z nazwy, bo Wam nie polecam. Do niedawna była tylko jedna stara gondola, trzy stare niewyprzęgane krzesła (teraz są dwa) i trzy orczyki. Mało tras, narciarzy brak, więc musi być kiepsko. Niech zostanie jak jest, zapomniany przez świat na uboczu, ale ja go naprawdę uwielbiam. W miejsce starej kanapy jest niestety nowa wieloosobowa (chyba 10-cio) gondola. Reszta stara bez zmian. Gondola i jedno stare krzesło docierają na najwyższy szczyt tutaj dostępny - Onkeljoch 2050 m. Przy nowej gondoli jest czarna trójka i dodatkowo spora ilość dookoła tras freeridowych. Przyznaję, że dotychczas jeździłem tutaj tylko po trasach, ale tu wszędzie blisko. Wstaliśmy wcześnie, bo miała być jazda od ósmej. Koniec przewidywany na 13.30. Pogoda miała nam w tym dniu dopisać, słońce i niewielki mróz. Czekamy pół godziny, bo gondola jednak rusza o 8.30 Starą gondolą docieramy już w inny świat. Sztruksu jak zwykle tu nie brakuje, ale my tu nie jesteśmy dla sztruksu...przynajmniej kilku z nas...widoki mnie tu zawsze kręciły, ale... Orczykiem docieramy na Onkeljoch i Wujot z Jurkiem oczywiście wypatrują terenów do freeridu Jacek z Wieśkiem robią Sobie selfie Ruszamy po sztruksie w dół, ale obserwujemy wszystko dookoła i wygląda to dobrze, przyjechaliśmy tu ciężko orać i widać, że jest masa hektarów do przeorania, pracy nam nie braknie, ale widać też tutejsze sępy się zleciały i trzeba będzie walczyć o swoją działkę niczym u brzegów Klondike w Jukonie. Jurek, Wiesiek i ja nie damy się łatwo pokonać tubylcom; takich dwóch jak nas trzech nie ma ani jednego. Żeby nie było, po sztruksie też potrafimy zjeżdżać... Po prawej widać nasze pola uprawne..... Pozdrawiam serdecznie. 17 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 23 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 2017 Ponowny wjazd na górę kolejką Geols i kierunek może być tylko jeden, żegnamy sztruksik bez żalków i w prawo na nasze pola uprawne... jest mega galaktycznie, szybko puki nie ma sępów pieprzonych... Na lewo od grani cudowne hektary do zagospodarowania...musimy tam dotrzeć... Śnieg doskonały, leciutki i mięciutki, pływa się w nim z rozkoszą... Jeszcze, jeszcze, ja chcę jeszcze... 16 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 23 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 2017 Ujeżdżamy pola i łąki i mnie ponosi co nie co, lecę na główkę i ląduję w śniegu. Chwilka mija, wstaję i coś mi brakuje. Gopro znika gdzieś w śniegu i jest ambaras. Na szczęście jest Wujot, Jego lawinowe abc wreszcie może się przydać (oby tylko do takich celów). Wiesiek rozkłada łopatę, a ja ambitnie macham nią dookoła miejsca gdzie wylądowałem. Dojeżdża do nas jeszcze Jurek i po jakiś 10 minutach jest coś czarnego, Gopro uratowane. Postanawiamy przenieść się na lewą stronę trasy pod gondolą, tam też jest sporo do zrobienia, a freehien jeszcze nie ma. Strzelam jeszcze kilka zdjęć, a chłopaki mi w tym czasie znikają. Zaraz Ich dogonię. Ruszam za nimi, ale mi zniknęli, dobra dojadę zaraz, tylko kilka zdjęć muszę...Widoki śliczniutkie, tereny prawie nie ruszane...bajecznie Własne ślady oglądam, są super jazda też, chyba zadzwonię do Wieśka, ale diabełek w głowie siedzi i szepta, po co? Jedź sam, przecież się nie zgubisz, a taki warun przed tobą, jaki nigdy w życiu nie miałeś.Dobra jeszcze kawałek zjadę sam. Robi się coraz gęściej od choinek, ale co za jazda... 13 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 23 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 2017 (edytowane) Teren robi się coraz trudniejszy, choinki gęstnieją i robi się czasami mocno stromo, ale ciągle posuwam się do przodu, a w zasadzie w dół i tego się będę trzymał... Wreszcie wychodzę z lasu, jest droga ratrakowana. Rozsądek podpowiada, teraz albo w lewo, albo prawo. Prawo odpada bo trzeba do góry, zostaje lewo, ale diabełek się odzywa - zobacz w dół jak ładnie, dasz radę między choinkami sporo miejsca jest. Może zadzwonię do chłopaków, ee nie dzwoń, nie będziesz im przeszkadzał, Oni też chcą pojeździć, daj Im spokój, jeszcze masz czas, jedź sam. No dobra znowu mnie przekonałeś mój diabełku, jedziemy w dół. Fajnie było przez 50 metrów i znów las gęstnieje... Znajduje starą ambonę, wskrobię się na nią i zobaczę co i jak... Widoki oczywiście są piękne, ale wszędzie dookoła las, w oddali góry i dolina, ale jest wszędzie blisko, trzeba złazić... Wolnej przestrzeni coraz mniej, ale cisza absolutna, przerywana tylko przez świergoczące ptaki, czasami słychać jeszcze samoloty, żadna trasa nie zapewni takich warunków, widuję tylko czasem ścieżki wydeptane przez leśną zwierzynę... Docieram do strumyka i tu popełniam banalny błąd, przez strumyk przechodzę na nartach, zjeżdżam w dół i staję w miejscu, do tego narty przestały skręcać. Temperatura jest ujemna i narty mam totalnie oblepione lodem i śniegiem. Idzie mi ciężko, tempo spada, ale ciągle mam dużo czasu, tak myślę... Delikatny uśmieszek nie znika mi jeszcze z twarzy i docieram do kolejnej drogi, tym razem nie ratrakowanej, co robić dalej? Edytowane 23 Styczeń 2017 przez marionen 13 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 24 Styczeń 2017 Autor Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 (edytowane) Kolejna droga i pytanie którędy? W dół w lewo czy pod górkę w prawo, ale ja chcę na dół do wyciągu. Są ślady narciarzy w dół, stara zasada freeridera mówi, jedź tam gdzie są ślady, ewentualnie dzwoń do chłopaków po poradę. Diabełek podpowiada swoje, idź pod górę do słupa tam będzie łatwo, widać kawałek trasy 3 i tylko trzy podpory do stacji wyciągu. Jestem naprawdę bardzo blisko. Do pokonania kolejny jar I jestem już przy podporze Chwilowo drogi nie widać, mam wąwóz (może to nawet parów) po prawej, dna niestety nie widzę, a dalej trasę narciarską, postanawiam trawersować w prawą stronę do trasy narciarskiej. Początek nie jest łatwy, używam nart jak maczety i przedzieram się w stronę trasy zjazdowej... Jednak to bardziej wąwóz, a nie parów, ściany stromo pochylone, dno wąskie, do tego mocno wszystko w pionie nachylone i na nartach nie da się dalej schodzić (zjeżdżać). Dalej idę z buta, a narty zrzucam przed sobą w dół. Po drodze mijałem kolejną ambonę, ale nie chciało mi się na nią włazić (to kolejny błąd) mogłem jednak coś wypatrzeć. Na domiar złego zaczyna się plątanina kolczastych roślin i nie mam ich jak wyminąć Wpadam na pomysł, że nie muszę co chwila rzucać nart, mocuję je do plecaka. To też nie najlepsze rozwiązanie, bo zaczepiam czubami o gałęzie, lub piętki wbijają się za mną w śnieg. Oprócz ptaków słyszę jak nieopodal szumią liczne strumyki. Robi się bardzo stromo i zmieniam sposób poruszania, idzie mi teraz szybciej. Ustawiam się twarzą do stoku, chwytam kijki w poziomie przy talerzykach i uchwytach na wysokości głowy i opuszczam się na dół. Teraz nie zaczepiam o nic nartami, dość sprawnie i bezpiecznie niweluję wysokość. Prawą stronę mam z głowy, strome urwisko nie daje mi szans na przebicie się do trasy. Muszę trawersować w lewo pod gondolę. Będąc twarzą do stoku zsuwam się ze 2 metry w dół i ląduję na dnie, noga wpada mi między skałki, plecak z nartami szarpie do tyłu i ląduję na plecach. Czuję jak wlewa mi się woda do butów, a ja jak żółw macham niezgrabnie rękoma i jedną wolną nogą, druga niestety zaklinowała się. Po chwili leżenia czuję jak woda ze strumyka zaczyna chłodzić ożywczo moje pośladki, a po krótkiej chwili jeszcze mój kręgosłup. W przypływie dodatkowej mocy udaj mi si wyrwać nogę z uścisku i przekręcić się na brzuch. Teraz ręce wpadają mi głęboko w śnieg i po łokcie zanurzam się w strumyku. Nie jest źle, udaje mi się wstać i wyjść z wody. Wcale nie jest tak zimno, dużo się ruszam. Wreszcie dzwonię do Wujota i proszę Offpiściaków o rekonesans z gondoli i poradę jak z tej matni wyjść. Czekając na wiadomości odkrywam kolejną technikę poruszania się, to czołganie, trochę zapadam się w śniegu, ale nie zaczepiam o nic nartami i sprawnie poruszam się pod gałęziami. Dzwonią Offpiściaki z informacją, że muszę trawersować w lewo pod linę kolejki i dalej w lewo do drogi asfaltowej. Tak też czynię. Gdy jestem pod kolejką, z gondoli kilka razy wychylają się narciarze i pytają czy nie potrzebuję helpa. Ja helpa no nie oczywiście, ja tu przecież szukam grzybów alpejskich, najlepszych na świecie... Ale miło, że chcą pomóc, tylko szczerze mówiąc jak, muszę się wygrzebać sam. Na godzinę już nie patrzę, bo wpadnę w panikę, trudno najwyżej mnie zabiją, albo dostanę solidny łomot. Pokonuję jeszcze jeden jar, dalej jest mi ciepło, a w butach mam podgrzewaną wodę, takie przynajmniej mam odczucie. Widzę w końcu asfaltową drogę, tylko jak do niej zejść, bo jest naprawdę stromo... Wreszcie udało się, jestem uratowany, dotarłem do cywilizacji... Edytowane 24 Styczeń 2017 przez marionen 22 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MarioJ Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Gratulacje że skończyło się szczęśliwie. Pojechałeś 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Piotr_67 Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 1 godzinę temu, marionen napisał: ........Diabełek podpowiada swoje........ A tego diabełka to czasami strzel w mordę . Dobrze, że taka pogoda była. Pozdrawiam pozytywnie zakręconego "szaleńca" i całą ekipę. Z tej strony Zillertalu nie znam. Dzięki wam poszerzyłem wiedzę o tym miejscu. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bumer Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Mariusz, będziesz jeszcze frirajdy po parowach, jezyniskach i strumykach uprawiał? Zobaczysz, jak wyciągną Cię w te Hindukusze, to i oko w oko z tygrysem staniesz! 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
FerraEnzo Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Mario jesteś prze gość! Powodzenia i uważaj na siebie! Ps. I to wszystko w Spieljoch ? 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pawelb91 Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 W pogoni za dzikością, przygody szalonego freeridera 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
johnny_narciarz Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Mariusz, podejrzewam, że to twoja przygoda życia... Dobrze, że szczęśliwie zakonczona, bo jakbyś na jakieś większe urwisko trafił.... Super opis, super zdjęcia! Powinieneś sobie zrobić fotoksiążkę. Pozdrawiam. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
aklim Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Oj , takie dolinki często wyglądają niewinnie , kuszą dziewiczym śniegiem , ale później okazuje się , że wydostanie się z nich do cywilizacji jest totalną walką ze śnieżnym żywiołem . Dobrze , że skończyło się szczęśliwie , aczkolwiek w pojedynkę to trochę ryzykowna zabawa - nie żebym mędrkował , bo sam czasami popełniam różne głupoty , ale w takim terenie w kupie zawsze raźniej . 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Annaa Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 7 godzin temu, marionen napisał: trudno najwyżej mnie zabiją, albo dostanę solidny łomot. Aż żałuję ,że mnie tam nie było 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kmarcin Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Jak nic scenariusz do odcinka jakiejś telenoweli z happy endem A tak serio to pokozaczyłeś konkretnie, no ale dobrze, że wszystko dobrze się skończyło 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mifilim Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 11 godzin temu, marionen napisał: Ja helpa no nie oczywiście, ja tu przecież szukam grzybów alpejskich, najlepszych na świecie... Ale miło, że chcą pomóc, Jesteś moim guru! Najlepsza relacja ever. dzięki Tobie to forum jeszcze żyje! Odnośnie tego ośrodka, to ...niepotrzebnie im powiedziałeś Ja też uważam, że jazda w nim była jednym z najlepszych moich doświadczeń narciarskich Też byłem sam. też miałem dużo szczęścia THX 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
artix Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Mario, niezła przygoda Kiedy znowu się wybierasz? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marboru Napisano 24 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2017 Mario jesteś niesamowity! Całe szczęście, że nic Ci się nie stało a skończyło się jedynie na bardzo fajnym temacie do relacji. Dzięki! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 26 Styczeń 2017 Zgłoszenie Share Napisano 26 Styczeń 2017 Mariusz! Zacznę filozoficznie - widocznie ta przygoda była Ci potrzebna. W zasadzie dotyczy to wszystkich, po pierwszym takim przeżyciu czujność wzrasta i chroni przed kolejnymi. Są co prawda freeriderzy, którzy potrzebują dwóch a czasem trzech przygód ale nawet oni szybko stają się pełni rozsądku i przezorności. Analizując całą tę sytuację można zauważyć splot okoliczności: - pierwsze to, że się rozłączyliśmy. Byliśmy przekonani z Jurkiem, że postanowiłeś zostać na tym pierwszym offpiste lub zgoła pokatować trasę. Wjechaliśmy na ten placyk obok orczyka postaliśmy tam trochę i nie widząc Ciebie ruszyliśmy na dół. - ruszyłeś w drogę sam (co nie jest znowu takie dziwne) ale bez wcześniejszego rozeznmania. Co do jeżdżenia samemu to oczywiste jest, że to nie jest dobre ale... sam często tak robię. Po prostu jak mam do wyboru nie jeździć wogóle lub samemu to wybieram jazdę. Ale w takiej sytuacji robię bardzo dokładne rozeznanie przed jazdą. Tutaj liczyłeś na nas a zostałeś sam i to się zemściło. - to co najważniejsze zadziało się między pierwszą (ratrakowaną) drogą a tą drugą. Jadąc samotnie w lesie siłą rzeczy wpadłeś w lekką panikę - gdzie jestem? Czy na pewno jechać na południe? Rosło zaniepokojenie. Wcale się temu nie dziwię - też odczuwam w takiej sytuacji niepokój. - druga droga ze śladami narciarzy prowadzące na północ w zasadzie oznaczała koniec kłopotów ale postanowiłeś podejść do słupa wyciągu gondolowego. Tam czarna trasa była na wyciągnięcie ręki. Była to wielka ulga po niepokoju poprzedniego etapu. Do trasy było może 100 m. Tak blisko... - oglądaliśmy z Jurkiem miejsce gdzie wjechałeś w ten jar. I naprawdę trudno było to zrozumieć. Po prostu błędna decyzja spowodowana poprzednimi emocjami. - mimo wszystko musiałeś dość szybko połapać się, że wpadłeś w kanał. Najlepiej było się wycofać. Wiem, że to się wydaje bardzo trudne. Sam byłem w sytuacji gdy kumpela "przeleciała" przez taką drogę, szybko zatrzymała się w lesie i te 100 m wracała 40 min. Byliśmy w kontakcie głosowym ale jedyne co było sens zrobić to czekać na nią. Podobną przygodę mieliśmy w Venet. Jeździliśmy tam kolejne warianty, coraz bardziej pod gondolką, w miejscu gdzie było już mało śladów poprzedników. Jedziemy po kolei. Juras prowadzi. Jadę dość szybko za nim, rejestruję kolejne ślady odchodzące w prawo. Zbliża się przełamanie terenu, trzeba skoncentrować się na jeździe ale kątem oka widzę słabo czytelną ścieżkę w prawo. W stromym żlebie za to nie ma już śladu poprzedników. Zatrzymuję resztę i krzyczę do Jurka. Ten zatrzymuje się może 30 m poniżej. Te 30 m Jurek wychodził pewnie ze 30 min, a wyszedł prawie martwy. Późniejsza analiza sytuacji wykazała, że dalszy zjazd miałby przebieg bardzo zbliżony do Twojego. Najogólniej mimo uniesienia wywołanego jazdą "w pięknych okolicznościach przyrody" freerider powinien zachować czekistowską czujność i traperskiie zdolności tropiciela. A w tym wszystkim głowa powinna być bardzo chłodna. A to w zimie powinno być do zrobienia. Cały szkic sytuacyjny masz w tym wątku. Najbardziej poglądowy jest trzeci obrazek. Czerwona linia jest Twoja. Troszkę szkoda, że nie pojeździłeś z nami po wschodniej stronie (łącznie ze zjazdem na dół). Choć w sumie być może zdobywałeś cenniejsze szlify... Aby Cię trochę pognębić dodam parę zdjęć. Pierwsze jest z przygody z kamerką A tutaj zjazd na wschód (do Fugen), to górny odcinek, widać lekkie przełamanie terenu. Poniżej było tak Jeszcze niżej wjeżdżało się w las i wyglądało to tak Czyli było bajecznie. Dla mnie bomba Żałuj Waść boś trąba!!! Pozdro Wiesiek 11 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.