-
Wpisy na blogu
-
Przez JC w JC w podróży0 komentarzyWiosenne narty, marcowe słońce, błękitne niebo.., a do tego rywalizacja z Adamem Małyszem w slalomie gigancie, tak było na Chopoku w ośrodku narciarskim Jasna na Słowacji. Przygotowałem film, z którego dowiesz się jakie warunki panują po południowej i północnej stronie Chopoka, gdzie pojechać rano, a gdzie po południu, aby warunki do jazdy były jak najlepsze.
-
1 komentarzOstatni dzień z karnetem SkiHit, to koniec narciarskiego świata. Ukryty gdzieś przy granicy Austrii i Włoch, mały, kameralny ośrodek - Golzentipp Obertillach.
Wypasiona gondola 8 od firmy na L, 4 orczyki i kilka tras, to miejsce w sam raz na jazdę na nartach do południa, bądź na luźniejszy, nieśpieszny dzień na deskach.
Dlatego zawitaliśmy tu, w drodze do domu. Jazda do 12.
Byliśmy jedynymi turystami… oprócz nas sami lokalni emeryci i trochę dzieciaków.
No i szukałem czegoś innego… i znalazłem, miejsce gdzie w butach narciarskich można iść na mszę i nawet na spowiedź 😉🙏😀 Podobnie jak w Zieleńcu zresztą 👍
Zapraszam na fotorelację!
Na parkingu 4 auta… dolna stacja wygląda tak:
Kasa i wejście do wagonów:
Koniec trasy i sztruksik:
Wypas pachnący nowością.
Przepięknie położona miejscowość Obertillach!
Główna trasa zjazdowa:
Mapka piesza na lato:
Mapka ośrodka:
Punkt do foteczki:
Skrzyżowanie tras 1 i 9. Niestety ta druga zamknięta
Mercedes!
Pierwsza pod nartę idzie trasa 1 do dołu. Kręta, wąska ale ciekawa.
Po chwili dojeżdżamy do dolnego, niebieskiego fragmentu.
Tutaj jest dwa orczyki i trasy 1 oraz 11. Szeroko i super dla początkujących.
Wiekowy wyciąg:
Trasa była podzielona na dwie części. Po lewej okoliczne dzieci ćwiczyły gigant, prawa strona była dla reszty:
Oj można tu fajnie pokręcić!
Trasa 11 mega szeroka i fajnie nachylona. Można trenować body carving.
Tu dojeżdżamy bezpośrednio do zabudowań tej tyrolskiej wioski.
Fajnie!
Podciągamy się w górę i wracamy do 1ki - jeszcze jeden kadr na długą 11:
1ka:
No i przerwa na mszę 😀
Jedziemy zwiedzać górę. Szczytowe dwa orczyki i kilka tutejszych wariantów zjazdu.
Nim jednak to, próba zjazdu 9…
Niestety nieczynna, choć śniegowo u góry wygląda dobrze.
Orczyk przy czarnej 6:
Jedyna tutejsza knajpka:
Góra:
Trasy 3, 4, 5:
Łagodna czerwona i niebieskie. Super do ćwiczenia krawędzi:
…
Ładnie:
Widok na 3 fragment łączący z gondolą i tamtejszymi zjazdami 1, 9.
Sporo terenów na Tury i freeridy - tereny łagodne dla początkujących poza trasowców (Golzentipp 2317 m):
Widoki w ośrodku są oszałamiające - w ostatniej linii, małe czubeczki, to Dolomity włoskie:
Cudo - jeden z Dolomitów Lienzkich:
Jakaś kolorowa turystka
I na koniec widok na jedyną tutaj trasę czarną:
TikTok… wkrótce.
Świetne popołudnie na nartach… no i niestety, po 7 dniach jazdy z karnetem SkiHit powrót do domu.
Duma, bo? Nawet @JC
…tutaj nie jeździł na nartach 😉⛷️
Pozdrawiam
Mariusz, marboru, nogi_bolo - nieustannie zachęcam do mojego kanału na TikToku, gdzie jest sporo więcej, filmowych treści 👌
-
-
Albumy
-
Latemar - Val di Fiemme, Włochy
- Przez JC,
- 0
- 0
- 20
-
Skrzyczne - montaż podpór nowej kanapy
- Przez JC,
- 0
- 0
- 18
-
Gurgl - Obergurgl-Hochgurgl otwarcie sezon 23/34
- Przez JC,
- 0
- 0
- 13
-
Jaworzyna Krynicka nowe inwestycje
- Przez JC,
- 0
- 0
- 21
-
Rowerem z Maso Corto do Pfossental
- Przez JC,
- 0
- 0
- 24
-
-
Tematy
-
Hintertux - na okrągło, cały rok. 1 2 3 4 8
Przez marionen, w Wspólne wyjazdy, odstapię kwaterę, szukam kwatery.
- 177 odpowiedzi
- 28 339 wyświetleń
-
- 253 odpowiedzi
- 30 283 wyświetleń
-
Kwietniówka - majówka Pitztal & Kaunertal 25.04-03.05.2024
Przez pawelb91, w Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
- 15 odpowiedzi
- 827 wyświetleń
-
- 737 odpowiedzi
- 68 422 wyświetleń
-
- 0 odpowiedzi
- 133 wyświetleń
-
Forum
-
Pogadajmy
-
- 21,3k
- odpowiedzi
-
- 29,3k
- odpowiedzi
- Zmarł Józef Krzeptowski
- Przez sstar,
-
-
Sprzęt narciarski
-
- 19,2k
- odpowiedzi
-
- 28,7k
- odpowiedzi
-
- 3,6k
- odpowiedzi
-
- 3,7k
- odpowiedzi
-
- 4,5k
- odpowiedzi
-
-
Stacje narciarskie
-
- 52,1k
- odpowiedzi
-
- 22,3k
- odpowiedzi
-
- 10k
- odpowiedzi
- Słowacja sezon 23/24
- Przez zaruski,
-
- 6,2k
- odpowiedzi
- Idealne auto dla narciarzy
- Przez Lexi,
-
- 37,6k
- odpowiedzi
-
- 1,5k
- odpowiedzi
-
-
Technika jazdy na nartach
-
- 1,6k
- odpowiedzi
- Dociążenie zewnętrznej.
- Przez Marxx74,
-
- 5,4k
- odpowiedzi
- Z kim na wyjazd szkoleniowy
- Przez sstar,
-
- 1,7k
- odpowiedzi
- Lawiny - temat zbiorczy
- Przez marekbtl,
-
- 4,3k
- odpowiedzi
- Szkolenie maluchow
- Przez spi630,
-
-
Wyjazdy na narty
-
- 27,9k
- odpowiedzi
-
- 1,2k
- odpowiedzi
- Livigno freeski
- Przez lski@interia.pl,
-
- 5,1k
- odpowiedzi
-
-
Sport
-
- 11,3k
- odpowiedzi
- Tenis = Iga
- Przez marionen,
-
- 2,4k
- odpowiedzi
-
-
Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
-
- 7,8k
- odpowiedzi
- Pasja - Telemark
- Przez Marxx74,
-
-
Aktywne Lato
-
- 8,5k
- odpowiedzi
- Rowerowe eskapady - relacje
- Przez sstar,
-
- 399
- odpowiedzi
- Nartorolki terenowe
- Przez Marxx74,
-
- 2,4k
- odpowiedzi
- Alpy latem
- Przez mysiauek,
-
- 1,4k
- odpowiedzi
- Kto żegluje
- Przez Marxx74,
-
- 236
- odpowiedzi
- Kto biega?
- Przez Victor,
-
-
Nasze sprawy
-
- 3,9k
- odpowiedzi
-
- 3k
- odpowiedzi
- Apel do JC
- Przez Jeeb,
-
- 1,3k
- odpowiedzi
- CYKLOZA Skionline
- Przez Victor,
-
- 3k
- odpowiedzi
-
-
Stare forum
-
- 14,6k
- odpowiedzi
-
- 5,1k
- odpowiedzi
- Rossignol S4 Jib Skis
- Przez #osk,
-
- 782
- odpowiedzi
- Kostelic technika ...?
- Przez jack_2,
-
- 1,2k
- odpowiedzi
- Bad Mitterndorf - Tauplitz
- Przez Coob,
-
- 177
- odpowiedzi
- Euro 2008 wątek zbiorczy
- Przez lokiec3,
-
- 167
- odpowiedzi
-
- 100
- odpowiedzi
- Czy bedzie medal?
- Przez 1973marcin,
-
-
Blogi
-
- 114
wpisów - 73
komentarzy - 36321
wyświetleń
Ostatnie wpisy
Ostatni wpis
Wiosenny Chopok (Vlog279)
Wiosenne narty, marcowe słońce, błękitne niebo.., a do tego rywalizacja z Adamem Małyszem w slalomie gigancie, tak było na Chopoku w ośrodku narciarskim Jasna na Słowacji. Przygotowałem film, z którego dowiesz się jakie warunki panują po południowej i północnej stronie Chopoka, gdzie pojechać rano, a gdzie po południu, aby warunki do jazdy były jak najlepsze.
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 114
-
- 97
wpisów - 1081
komentarzy - 46428
wyświetleń
Ostatnie wpisy
Ostatni dzień z karnetem SkiHit, to koniec narciarskiego świata. Ukryty gdzieś przy granicy Austrii i Włoch, mały, kameralny ośrodek - Golzentipp Obertillach.
Wypasiona gondola 8 od firmy na L, 4 orczyki i kilka tras, to miejsce w sam raz na jazdę na nartach do południa, bądź na luźniejszy, nieśpieszny dzień na deskach.
Dlatego zawitaliśmy tu, w drodze do domu. Jazda do 12.
Byliśmy jedynymi turystami… oprócz nas sami lokalni emeryci i trochę dzieciaków.
No i szukałem czegoś innego… i znalazłem, miejsce gdzie w butach narciarskich można iść na mszę i nawet na spowiedź 😉🙏😀 Podobnie jak w Zieleńcu zresztą 👍
Zapraszam na fotorelację!
Na parkingu 4 auta… dolna stacja wygląda tak:
Kasa i wejście do wagonów:
Koniec trasy i sztruksik:
Wypas pachnący nowością.
Przepięknie położona miejscowość Obertillach!
Główna trasa zjazdowa:
Mapka piesza na lato:
Mapka ośrodka:
Punkt do foteczki:
Skrzyżowanie tras 1 i 9. Niestety ta druga zamknięta
Mercedes!
Pierwsza pod nartę idzie trasa 1 do dołu. Kręta, wąska ale ciekawa.
Po chwili dojeżdżamy do dolnego, niebieskiego fragmentu.
Tutaj jest dwa orczyki i trasy 1 oraz 11. Szeroko i super dla początkujących.
Wiekowy wyciąg:
Trasa była podzielona na dwie części. Po lewej okoliczne dzieci ćwiczyły gigant, prawa strona była dla reszty:
Oj można tu fajnie pokręcić!
Trasa 11 mega szeroka i fajnie nachylona. Można trenować body carving.
Tu dojeżdżamy bezpośrednio do zabudowań tej tyrolskiej wioski.
Fajnie!
Podciągamy się w górę i wracamy do 1ki - jeszcze jeden kadr na długą 11:
1ka:
No i przerwa na mszę 😀
Jedziemy zwiedzać górę. Szczytowe dwa orczyki i kilka tutejszych wariantów zjazdu.
Nim jednak to, próba zjazdu 9…
Niestety nieczynna, choć śniegowo u góry wygląda dobrze.
Jedyna tutejsza knajpka:
Góra:
Trasy 3, 4, 5:
Łagodna czerwona i niebieskie. Super do ćwiczenia krawędzi:
…
Ładnie:
Widok na 3 fragment łączący z gondolą i tamtejszymi zjazdami 1, 9.
Sporo terenów na Tury i freeridy - tereny łagodne dla początkujących poza trasowców (Golzentipp 2317 m):
Widoki w ośrodku są oszałamiające - w ostatniej linii, małe czubeczki, to Dolomity włoskie:
Cudo - jeden z Dolomitów Lienzkich:
Jakaś kolorowa turystka
I na koniec widok na jedyną tutaj trasę czarną:
TikTok… wkrótce.
Świetne popołudnie na nartach… no i niestety, po 7 dniach jazdy z karnetem SkiHit powrót do domu.
Duma, bo? Nawet @JC
…tutaj nie jeździł na nartach 😉⛷️Pozdrawiam
Mariusz, marboru, nogi_bolo - nieustannie zachęcam do mojego kanału na TikToku, gdzie jest sporo więcej, filmowych treści 👌
- 97
-
- 56
wpisów - 518
komentarzy - 28935
wyświetleń
Ostatnie wpisy
Ostatni wpis
Dolomiti Superski 17-24.02.2024
W tym sezonie tydzień lutowej przerwy semestralnej spędziłam w dolinie Pustertal – czyli po włosku – Alta Pusteria, znanej mi dotychczas tylko w letniej odsłonie z wypraw rowerowych dookoła Dolomitów i doliną Drawy:
Wyjazd był w gronie rodzinno-koleżeńskim, więc szukałam miejscówki z dobrym dojazdem na stok transportem publicznym. Taki model bardzo nam się sprawdził rok temu – wreszcie nie było kwasów o dojazdy autem, że ktoś chce wcześniej, ktoś później itp. Kwaterkę mieliśmy w Niederdorf (Villabassa) – dokładnie w połowie drogi między ośrodkami 3 Zinnen i Kronplatz, do których co pół godziny kursuje pociąg Pustertalerbahn – darmowy z Guest Passem. Bardzo wygodnie.
Apartament był blisko stacji kolejowej i kościoła, więc codzienna wczesna pobudka dzwonami – w gratisie.
Niedziela, 18.02.2024
Na pierwszy ogień idzie ośrodek 3 Zinnen. Pogoda cudowna, „instagramowa” – słońce i trochę malowniczych chmurek. Ciepło, na plusie – nawet za ciepło jak na luty. Odbieramy w automacie zakupione wcześniej skipassy – bardzo wygodna opcja, bez czekania w kolejkach do kasy i hop w górę, na Helm (Monte Elmo). Natrzaskałam masę zdjęć, chyba tego dnia najwięcej na całym wyjeździe. Ot, taka ekstaza dnia pierwszego!
Trochę pokręciliśmy się na początku po Helmie – trasy mimo dodatnich temperatur trzymały się całkiem dobrze, pewnie dzięki północno-zachodniej ekspozycji. Nieźle i pusto było też na Stiergarten, na czarnej 40. Zjazd do Signaue (czerwona 41) już zdecydowanie gorzej – miękko, odsypy, muldy. Rekompensatą były za to stoki na Rotwand – oczywiście Holzriese obowiązkowo i to nie raz, na przemian z czerwoną i niebieską. Super!
Na Helmie, z widokiem na Dolomity Sexteńskie i drugą stronę ośrodka:
Widoki na trasie nr 11:
Stiergarten - ponoć faktycznie kiedyś wypasano w tym miejscu bydło 😉. Na drugiej fotce - moja młodzieź.
Czerwona 41 do Signaue
I na górnej stacji gondolki:
Z widokiem na Rotwand
A za plecami taka atrakcja:
Holzriese - niezła lufa, 71% nachylenia, podobno najstromsza w Italii:
Na obiad umówiliśmy się ze znajomymi na Helmie, więc wracamy przez Sexten nową gondolką na górę. Jest dziwnie, bo na stokach od tej strony nie ma ani grama śniegu, wszystko stopniało, a mamy przecież połowę lutego, a nie kwiecień.
No cóż, w każdym razie narty w Alpach bez Kaiserschmarren są nieważne, więc … A do kompletu niezłe lokalne piwko Pustertaler Freiheit z południowotyrolską wersją Statuy Wolności, taką jakby bardziej wyzwoloną?
Wyciągi działają do 16.30, więc do końca szlifujemy jeszcze trasy na Helmie i na koniec zjeżdżamy czarną 13b do Vierschach. Trzyma się całkiem dobrze do końca.
Bardzo fajny ośrodek z urozmaiconymi i długimi trasami oraz dobrą infrastrukturą. Ludzi sporo, ale dłuższych kolejek w zasadzie nie uświadczyliśmy. Chwilę rano do gondoli i kilka minut do kanapy na szczyt Helmu, a tak to na bieżąco.
Akurat pierwszego dnia byliśmy autem, więc w drodze powrotnej jeszcze zawinęliśmy w boczną dolinę, nad Pragser See. Bardzo urokliwe miejsce, choć pewnie w lecie, gdy tafla jeziora nie jest zaśnieżona, wygląda jeszcze ładniej. Jest tu hotel z restauracją, mała kapliczka Matki Boskiej Bolesnej i parking (płatny).
- 56
-
- 86
wpisów - 70
komentarzy - 13405
wyświetleń
Ostatnie wpisy
Ostatni wpis
Indie 1976_cd25
Post 26
Baku, Kijów
Dwudziestego trzeciego września
Rano lecimy do Baku. Samolot jest już znacznie większy. Odrzutowiec TU-135. Pogoda kiepska. Widać z góry szare pustynie, potem pojawia się morze. A na nim wieże naftowe. Morze Kaspijskie jest płytkie. Pomiędzy wieżami biegną nad wodą pomosty. Wież przybywa, jest ich coraz więcej, lepiej też już widocznych, bo samolot schodzi w dół. Pomostów też przybywa. W wodzie stoi już cały las wież. Widać Baku. Plątanina pomostów dąży w kierunku miasta. Lądujemy.
Po obu stronach drogi z lotniska do miasta wieże i rury do transportu ropy. Biegnące po ziemi we wszystkich możliwych kierunkach. Jesteśmy w Baku. Idziemy spacerkiem nad morze. Ładna zatoka i przyjemny bulwar z restauracyjkami.
Mamy nieco miejscowego grosza, po udanym handlu. Herbatę podają tu z dużych samowarów. Trochę na sposób afgański. Dostaje się duży, ceramiczny czajnik herbaty i do tego szklaneczkę. Na spodku leżą kawałki cukru, które się ssie, popijając ze szklaneczki gorącą, gorzką herbatą.
Ma tu być ładne stare miasto. Zobaczymy więc, jak to jest w praktyce. Już nieco się naciąłem na Samarkandzie. Orbis organizował tam wycieczki i pisano dużo u nas, jaka tam jest egzotyka i wspaniałe zabytki. W czasie powrotu z Hindukuszu nieco sobie tam pospacerowałem. Z dużym jednak rozczarowaniem.
Widzimy mury miejskie Baku. Od trzynastego do dziewiętnastego wieku. Dość prymitywnie to tu restaurują. Stare miasto jest wewnątrz nich. Wąskie uliczki. Meczet. Jakieś fragmenty dworu Szirwanszacha. Zdaje się szesnasty wiek. Nic specjalnie ciekawego. Może już jestem zepsuty po Iranie i Indiach.
Hotel jest najbardziej luksusowy, jaki mamy w ZSSR, ale otrzymany po małej awanturze. Jest telewizor. Niestety, tak jak w Taszkiencie - zepsuty. Łazienka nieco zdewastowana. Ale za to z gorącą wodą.
24.09.
Lecimy dziś do Kijowa. Wczoraj w Inturiście, przy kupnie biletu lotniczego, wyrażono wielkie zdziwienie. Skąd my znaleźliśmy się w Baku? Nie mieliśmy prawa tu być! Z Termezu powinno się nas było wyekspediować najkrótszą drogą do Polski.
A mnie chodziło po głowie, że mając sporo rubli jak na mnie, moglibyśmy ewentualnie polecieć sobie do Irkucka i zobaczyć Bajkał. Jedno z moich marzeń. Zarzuciłem tą myśl, bo nie chciałem stresować żony, dodatkowym opóźnieniem i niewiedzą, gdzie jestem. I tak była wystarczająco zestresowana moich wyjazdem do Indii. Wiedziała przecież z praktyki w Iranie, jakich niespodzianek można się spodziewać w czasie takich wojaży jak nasze. Teraz wiedziała, że już wracam do domu. Pisałem kartkę o przewidywanej trasie powrotu.
Teraz tu w Baku było już wiadomo, że nad żaden Bajkał byśmy nie polecieli. Nie sprzedano by nam biletów. Kasjerka na lotnisku w dalekim Termezie była zdaje się nie bardzo gramotna i nie powinna nam była sprzedać lotu do Baku, Tylko wprost do Kijowa przez Taszkient. No więc musieli z konieczności nam załatwić jak najszybciej lot do Kijowa, by „inostrańcy” nie włóczyli się po terytorium bratniego kraju.
Lecimy razem z jakąś polską wycieczką starszych pań, które tu węszą za złotem. My też powęszymy. Bo co robić z rublami, które kupiliśmy za dolary, w pośredni sposób, poprzez chusteczki dla Uzbeczek? Kupimy złoto czternastokaratowe, bo tylko takie tu sprzedają i sprzeda się go u nas u Jubilera.
W sumie cała operacja, biorąc u nas czarnorynkowy kurs zielonego, daje pewne dobre przebicie. Musimy sobie, jak jest okazja, powetować nieco straty, poniesione w Indiach przez głupią żądzę przygody. Nie lepiej to byłoby siedzieć w domu i ciułać na samochód? Podliczając te kilka eskapad - do Iranu, Afganistanu i Indii zebrałoby się może na jakąś, giełdową Skodę.
Samolot znów inny. Tym razem Ił-18. Turboodrzutowy. Mam szczęście. Znowu mam miejsce przy oknie. I to właściwej strony. Czteromotorowy. Spoglądam przez okienko na skrzydło z przyczepionymi dwoma potężnymi silnikami. Każdy ma ogromne śmigło z czterema łopatami. Nagle łopaty skrajnego silnika zaczęły się pomału obracać. Szybkość ich wzrosła i z silnika buchnął bury dym.
Silnik zaskoczył. Obroty śmigieł gwałtownie wzrosły. Już nie było widać pojedynczych obracających się łopat, tylko lekko drgające w miejscu śmigieł powietrzne koło. Silnik grzmiał. Przyszła potem kolej na następny, a z drugiej strony na pozostałe dwa. Koncert czterech potworów zagłuszał wszystko. Samolot drgał. Po uniesieniu się powietrze drgawki ustały, ale huk i wirujące koła za oknem pozostały.
Lecimy najpierw na północ, omijając łańcuch Kaukazu, od strony Morza Kaspijskiego, a potem wzdłuż tego łańcucha na zachód. Właściwa strona dla mnie jest ta, z której widać góry. Oglądam wspaniałą panoramę ośnieżonych gór. Wprawdzie trochę daleko, ale widać nieźle.
Nie leci też tak wysoko, jak duże odrzutowce. Wysokość gór wzrasta. Widać jakąś dużą grupę. Może to Uszba? Opisywana często w literaturze górskiej zalodzona grupa górska w Kaukazie.
Potem widać potężny, dwuwierzchołkowy szczyt o łagodnych stokach. Wiem doskonale jak się nazywa - Elbrus. Najwyższy szczyt Kaukazu. Też podobno wygasły wulkan jak Demawend w Elbursie. Zaledwie niższy do niego tylko kilkadziesiąt metrów. Ale za to potężnie zalodzony. Tylko to on może być. Widać doskonale przełączkę między szczytami. Po minięciu tej góry samolot bierze zwrot na północ i Kaukaz znika. Widok był wspaniały. Białe chmury w dole i białe góry na horyzoncie. Kończy się moja indyjska przygoda.
Epilog
Co mi pozostało w pamięci po poznaniu Indii? Zaledwie po ich dotknięciu, a raczej muśnięciu. Pozostała wdzięczność Stwórcy, że się urodziłem w Polsce, a nie w Indiach! Byłem wykształcony, miałem pracę. Mieliśmy mieszkanie M-4 i telewizor czarno-biały. Wprawdzie się często psuł, ale zawsze udawało mi się go naprawić. Mieliśmy syna i nawet nowy samochód Syrenę.
W niedzielę, a potem nawet w sobotę, bo Gierek pozwolił na sześć wolnych sobót w roku, jechaliśmy do Okocimia, gdzie mama spędzała z moją siostrą wakacje. W zimie były wypady na narty. Byłem szczęściarzem życiowym. Spłynął na mnie ogromny spokój. Nasze polskie problemy były jakieś małe, nikłe, bez porównania w stosunku do tego, co tam zobaczyłem.
Ceny
Termez - 5 rubli za przewóz kutrem po Amudarii do Ajratanu w Afganistanie.
● Afganistan
Ajratan - Mazar-i Szerif - 30 Afs(afgani-waluta w Afganistanie).
Hotel w Mazar-i Szerif – 30 do 60 Afs.
Mazar-i Szerif – Kabul(ok. 600 km) - wynajęta taksówka – 100 Afs plus bagaż(pow. 20 kg – 15 Afs za 7 kg).
Hotel w Kabulu - 25 Afs(Friends Hotel – Shar-I Nau).
Kabul – Peszawar(ok. 500 km) - 100 Afs, plus opłata za bagaż jak z Mazar-i Szerif.
Wymiana: 1$ = 43 do 45 Afs
● Pakistan
Peszawar Hotel, ok. 5 Rp(rupii pakistańskich).
Peszawar – Lahore – 25 Rp autobus(może wrosnąć do 40 Rp – zależnie od pojazdu).
Hotel w Lahore – 6 Rp.
Lahore – Amritsar – pociąg - ok. 6 Rp.
Wymiana 1 $ = 9,5 Rp
● Indie
Przelicznik; 1 $ = 8,7 R .W niektórych rejonach Indii dawano za dolara nieco ponad 9 R
Amritsar – Deli – pociąg - ok. 26 R(rupii indyjskich).
Hotel(w stylu indyjskim) w Deli – 2 do 10 R.
Deli – Chandigarth – pociąg (266 km)- 18 R.
Chandigarth – Manali –autobus(300 km) - 23 R, plus bagaż.
Manali – Hotel – 6 R.
Manali – Keylong – Darcha (170 km)– 13 R.
Hotel w Keylong – 3 R.
Kulis – 25 do 30 R na dzień do 30 kg.
Koń(muł) – średnio 25 R na dzień – 60 kg.
Pociąg na trasie Dehli – Madras – Trivandrum – Bangalore – Bombay – Janhsi - Dehli- 7500 km. Bilet specjalny zakupiony w Boroda House p. 35. Tzw. circular ticket – 196,9 R.
Ceny autobusów – średnio- ok. 6 do 8 R za 100 km.
Ceny pociągów – 40 R za 1000 km(2 klasa-sypialny), plus opłata za rezerwację miejsca 5,5 R
Autobusy miejskie 30 pesa(z podziału rupii na 100 części).
Potrawy w Indiach
Mutton biriyani – ryż z baraniną(kawałkami), cebulką i kapustą – smaczny.
Reis biriyani – ryż po wegetariańsku do tego 4 do 6 różnych bardzo ostrych sosów - podawany na południu Indii.
Porotta albo Barotta – bardzo smaczne placuszki o różnych wymiarach, zależnie od okolicy – spotykane tylko na południu.
Puri – też smaczne placuszki o dość różnej konsystencji – sprzedawane na północy.
Placuszki z ryżu(południe) – niezbyt smaczne.
Czapati(Chapati) – placki z mąki i wody, cienkie i o smaku przypieczonego ciasta na makaron – północ kraju.
Jajka – sadzone, gotowane, omlet.
Ryba z curry, ryba pieczona – południe, wybrzeże.
Napoje
Herbata z mlekiem – całe Indie
Kawa(naturalna) z mlekiem – więcej na południu, gdzie jest tańsza od herbaty z mlekiem
Mleko słodzone(bawolic, kozie)
Napoje butelkowane – cola, fanta, woda sodowa i jeszcze inne – raczej słodkie
Owoce
Piru – owoc podobny do jabłka, ale smaku bliżej nieokreślonym, smak może pośredni między papierówką a dynią
Ananas
Orzech koksowy – dojrzały posiada mało mleczka a dużo miąższu. Niedojrzały gasi dobrze pragnienie. Zawiera ok. trzy czwarte szklanki mleczka. Są z grubsza biorąc - podłużny i podobny kształtem do orzecha laskowego – tylko b. duży.
Banany – duże i małe żółte, zielone, czerwono-brązowe.
Jabłka – tylko północ.
Gruszka-jabłko? – smak podobny do gruszki.
Mango – sezon lipiec, sierpień.
Pomarańcze – mało soczyste i smaku gorszym od tych kupowanych w naszym kraju.
Cytryny – malutkie z cienką skórką(limonki).
Japoński owoc – czerwony, podobny do pomidora o zwartym miąższu. Zatyka jak niedobra gruszka.
Winogrona.
- 86
-
- 4
wpisy - 14
komentarzy - 17327
wyświetleń
Ostatnie wpisy
Ostatni wpis
Trzydniowiański Wierch 08.08.2021
Dłuższą chwilę mnie nie było na forum, ale wracam z relacją z wczorajszej wycieczki.
Ostatni wyjazd w góry był w maju, tęskniłam strasznie za Tatrami, i już na prawdę stawałam na głowie żeby udało się zgrać dzień wolny z ładną pogodą. Obserwacja prognozy od kilku tygodni, trasa obmyślana jakiś czas temu i w końcu udało się - niedziela powinna być ok. Bałam się, że niedziela w Tatrach to zły pomysł, ale z tego co zauważyłam to Tatry Zachodnie nie są aż tak oblegane jak Morskie Oko, Giewont czy inny Kasprowy. No więc tak: piątek i sobota 12 h w pracy na nogach, a w niedzielę pobudka o 4 i w drogę....
Wracając z pracy w piątek po 21 coś zaczęło piszczeć w aucie-koniec klocków. no po prostu swietnie....i po wyjezdzie sobie myślę. Na szczęście Miśkowi udało się jakieś znaleźć w garażu i w nocy zmieniał ....Pobudka o 4, zbieramy się, pakujemy rowery do auta - nie możemy znaleźć śruby od koła....dobra udało się, coś wymyślił Pogoda jakaś dziwna się wydaje, ale jeszcze słońce nie wzeszło więc mam nadzieję, że jednak będzie ładnie....jedziemy, coś chmury nad tymi Tatrami Zachodnimi. Misiek już zły bo to wygląda na burzowe chmury.....zaczęło padać po drodze, no po prostu myślałam, że zwariuje.....zaczyna wiać...no ale cóż, dojechaliśmy, pogoda się uspokoiła, ale dalej pochmurno, będzie co bedzie, nic nie poradzimy. Plan był, że dojeżdzamy rowerami do polany Trzydniowki, idziemy dalej z buta dalej w stronę schroniska, odbijamy w lewo na szlak papieski i tamtędy na Trzydniowiański i wracamy na Polanę Trzydniówkę od razu do rowerów i wracamy. No i dobra, wysiadamy z auta, rowery przygotowane, Mikołaj chce dopompować powietrza, a tu powietrze zeszło całkowicie i nie chce się ruszyc.......no wszystkie znaki mówią zeby odpuscić.....w koncu jego rower został w aucie, a my wypozyczylismy rower z wypozyczalni. Oczywiscie dokument tozsamosci został w aucie, dobrze ze ja mialam swój chociaz No dobra, ruszamy... dojechaliśmy do miejsca gdzie mamy zostawić rowery, i ruszamy dalej z buta, zaczyna padać....no świetnie. Nad Wołowcem widac ciemne szare ciężkie chmury, no jak nic na burzę....ja juz załamana i wkurzona...nie wiemy co robić, najrozsądniej byłoby wrócić, ale żal....na chwilę schowalismy się od deszczu pod drzewami....po jakims czasie przestalo padać, poszlismy w strone schroniska, Misiek jest za tym zeby wracac, albo dojsc do schroniska i wracac, ja stwierdziłam, że moze przeczekamy bo z drugiej strony powoli było widac słonce...w końcu doszliśmy do schroniska na Polanie Chochołowskiej. tam posiedzieliśmy, zaczeło wychodzic słonce, ale przy wysokosci ok 2000 m n.p.m. widać bylo chmury....po wielu dylematach Misiek mowi ze nigdzie nie idzie wyzej, wracamy, moze przejdzie moze nie, bezpieczniej zawrocic-wiedzialam ze ma rację, ale jednak mialam nadzieje, że sie rozpogodzi i ze pojdziemy. dobra, posiedzielismy jeszcze kolo wypasu owiec, zaczelo sie robić coraz ładniej, było ju z kolo 10.00 wiec dosc pozno, plan był inny, ale co zrobić. dobra, w koncu Misiek uległ i poszlismy na góre Na początku szlak był dość łagodny i szło się całkiem przyjemnie, słoneczko świeciło, wiał ciepły wiatr, raczej płasko niż mocno pod górę. Dopiero później szlak zaczął się piąć mocniej do góry, temperatura też robila swoje i mielismy coraz mniej sił. Podejscie na samą górę już w ogóle dało na w d....nogi masakra, ja już ledwo miałam siłe iść, a nie wiem jak Misiek doczołgał się do mnie haha co prawda został w tyle, a ja poszłam już sama na szczyt żeby odpocząć i zjeść Przed wyjazdem myślałam, czy nie zahaczyć o Kończysty Wierch jeszcze- to już tylko godzinka z trzydniowiańskiego, ale odpuscilismy. Może gdyby była wczesniejsza godzina to byśmy się zdecydowali, ale tak to odpuścilismy, poza tym na prawde byliśmy wypruci
Na gorze odpoczęlismy, napatrzyliśmy się na przepiękne widoki i ruszylismy w dół Krowim Żlebem-cieszę się że taki kierunek wybrałam, bo zejście było dośc strome, dało nam też popalic, ale chyba jednak wolałam schodzić tędy bo jakbym miała wchodzic pod górę tak stromo to bym umarła w polowie drogi chyba haha. Z drugiej strony niby jakbym miala to strome podejscie za sobą to pytam tylko lżej by mi się schodziło tamtym szlakiem, sama nie wiem co lepsze, ale i tak i tak dałoby w kość:P po dość długim schodzeniu, moje kolana i ścięgna miały już serdcznie dośc. Największym zbawieniem okazał się oczywiscie rower-przekonalismy się o tym juz nie raz. Zawsze jak idziemy gdzieś z Chochołowskiej to roweramy podjeżdzamy gdzie się da Jak juz się wsiądzie na rower w drodze powrotnej to nawet nie trzeba pedałować a jeszcze jak się mija tych wszystkich ludzi i za chwilę jest się na dole...no bajka Balismy się troche ze to niedziela i że będą tłumy-na szlaku na Trzydniowiański mijaliśmy moze 10 osob....schodzą już troche wiecej - troche ludzi wchodzilo dopiero, ale mimo wszystko było na prawdę baaardzo mało ludzi. Trzeba wiedzieć gdzie iść żeby nie było tłumów w samej Dolinie jednak dosc sporo ludzi-głównie rodziny z dziecmi, wracajac rowerem trzeba bylo uwazac bo potrafili isć całą szerokością, albo dzieci nieoczekiwanie wybiegały pod koła wiadomo jak to jest. Na koniec zjedlismy pyszny i nawet nie drogi obiadek w karczmie kawałek za wyjsciem z Doliny. Mało ludzi, tanio, krotki czas oczekiwania, a jedzonko przepyszne
Mimo wielu przeciwności był to na prawdę udany i męczący(pozytywnie)dzień. a powrót? z Chochołowskiej do Mogilan pod Krakowem około połtorej godziny. A wyjechalismy kolo 17 dopiero.....jechalismy za google maps, zadnego korka, zadnych 2 czy 3 godzin na zakopiance jak straszyli
Także dzień przecudowny, mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się znowu wrócić w Tatry:)
Filmik będzie później, na razie kilka zdjęć
- 4
-
-
Statystyki forum
25,3k
Tematów379,2k
Odpowiedzi -
Members